Skocz do zawartości
Nerwica.com

Niechęc do pracy


rav71

Rekomendowane odpowiedzi

kornelia_lilia, samo pójście do pracy i próba zmierzenia się ze swoimi słabościami nie wystarczą. Aby czasami w ogóle myśleć o możliwości podjęcia jakiegoś zatrudnienia, osoby z fobiami społecznymi muszą najpierw osiągnąć jakiś poziom kontroli nad swoimi nieuzasadnionymi obawami, np. uczestnicząc w terapii albo łącząc farmakoterapię z psychoterapią. Nierzadko, mimo iż dosyć sprawnie radzą sobie już z obowiązkami w pracy czy w domu, nadal kontynuują terapię. Wiadomo bowiem, że nowe środowisko zawodowe, nowa praca to też nowi ludzie i konieczność przystosowania się do nowych warunków. Nowa praca to przecież wyzwanie dla zdrowego człowieka! Dla osoby z fobią społeczną to zadanie podwójnie trudne...

A co mają zrobić osoby, w przypadku których sytuacja finansowa, rozkład obowiązków etc. uniemożliwiają regularne kontakty z terapeutą/grupą terapeutyczną? Osoby, których objawy od najmłodszych lat ewidentnie sugerowały poważne zaburzenia na tej płaszczyźnie. Osoby, u których większość sytuacji związanych z bliższym kontaktem z drugim człowiekiem wyzwala tak silne emocje, że niekiedy zupełnie zniekształca obraz rzeczywistości... Wszyscy ci ludzie, którzy ze względu na czasy, w jakich przyszło im dojrzewać nie mieli szansy otrzymać profesjonalnego wsparcia ze strony psychologów i byli wręcz przez nich ignorowani... Ludzie, których ich własny brak przystosowania zepchnął gdzieś poza społeczny margines, zupełnie niezdolni sprostać tempu współczesnego życia... ??? :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Unikanie kontaktów nie jest najlepszym rozwiązaniem, gdyż człowiek nie konfrontuje się ze swoim problemem, nie uczy się przezwyciężać lęku przed ludźmi.

 

Pracuję w handlu. Nienawidzę ludzi. Mimo to muszę uśmiechać się do nich codziennie i skakać dookoła całując rączki i nóżki. Co z tego, że "nauczyłam się przezwyciężać lęk przed ludźmi", skoro jestem nieszczęśliwa, ciągle płaczę? Gdy tylko widzę, że zbliża się klient, odruchowo myślę "o nie", a gdy w końcu odchodzi, kur.wię pod nosem. Zazdroszczę znajomym informatykom, koleżance, która jest księgową... Ja akurat jestem 100%-ową humanistką, więc dla mnie takie zawody odpadają. Gdzie trafiają humaniści? Do Tesco na kasę. I jeszcze muszą słuchać ubliżania, że skoro nie potrafią liczyć, to czemu pracują w handlu. Paradoksalnie - to właśnie w handlu zatrudniają tych, którzy nic nie potrafią. Zwłaszcza dziewczynki, chłopcy mogą się "realizować" na budowie.

 

No niestety każda praca wiąże się z mniejszą lub większą odpowiedzialnością. Za darmo to nigdzie nie płacą.

 

Owszem, ale odpowiedzialność może być większa lub mniejsza. Zasłyszałam kiedyś takie określenie, które mnie urzekło - "job that monkey can do" (praca, którą może wykonywać nawet małpa) i raczej o coś takiego chodziło carlosowi... Wiem coś o tym, sama jestem taką tresowaną małpą ;p

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

to właśnie w handlu zatrudniają tych, którzy nic nie potrafią. Zwłaszcza dziewczynki,.

Wiele ludzi by się oburzyło, co napisałaś. A mnie do takiego handlu to chyba nie chcą zatrudnić, brak doświadczenia w branży. A teraz, w moim obecnym stanie wolę taką pracę aniżeli bardziej odpowiedzialną, z drugiej zaś ta odpowiedzialność materialna i non stop ludzie, już sama nie wiem :?

Dla mnie najlepsza to robótka za biurkiem, z dala od ludzi, tak wyszło mi kiedyś w testach u doradcy zawodowego.

Zaczynam rozumieć, jak brak pracy, super kwalifikacji albo znajomości może człowieka zdołować :( zwłaszcza, że wszyscy obok jakoś sobie radzą :twisted:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiele ludzi by się oburzyło, co napisałaś.

 

Ale chodziło o to, że jak ktoś nic nie potrafi, to go w niektórych miejscach w handlu przygarną, pokażą "tu jest kasa, tu wciskasz, wydaj pani pieniążka". Nie mówię, że w w handlu pracują tylko tacy, broń Boże. Bo o to chodziło? Czy o coś innego? Wszyscy moi znajomi bez-żadnych-umiejętności zaczynali w handlu... Więc nie ma o co się oburzać, to po prostu jest fakt...

 

W marketach nie wymagają doświadczenia w branży. Ale jeżeli mają stos CV, to pewnie wybiorą kogoś, kto już w markecie pracował, zamiast zupełnej świeżynki. Ja miałam tyle szczęścia, że akurat nie chciało im się sięgać do szuflady z CV. Najczęściej chodzi o szczęście...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiya, u nas jest taka konkurencja, że ja jako świeżynka jestem raczej bez szans na starcie chyba, że nie potrafię się sprzedać. Bo co z tego, że LM dobre skoro w CV ewidentnie brak doświadczenia. Zaraz mnie szlag trafi z tego wszystkiego. Albo iść na staż za grosze :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi w testach orientacji zawodowej wyszło że naukowcem powinienem zostać bo nie potrzeba tam kontaktu z ludźmi, posługiwania się narzędziami i trzeba mieć umysł analityczny. Ja jako sprzedawca pracowałem ale bardzo dawno temu, nawet kasy fiskalnej nie było wtedy,

w sumie praca nie najgorsza ale czasochłonna i mało płatna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co mają zrobić osoby, w przypadku których sytuacja finansowa, rozkład obowiązków etc. uniemożliwiają regularne kontakty z terapeutą/grupą terapeutyczną?

Alienated, kwestie współpracy na inni pacjent-terapeuta określa kontrakt terapeutyczny. Jeśli nie jest możliwy systematyczny kontakt z terapeutą, można z nim ustalić prywatnie, na jakiej zasadzie miałaby się odbywać terapia. Można być w kontakcie telefonicznym, można korzystać ze wsparcia kilku terapeutów w danej placówce, którzy byliby wtajemniczeni w problemy pacjenta i którzy w zależności od potrzeb zainteresowanego mogliby z nim współpracować – raz jeden terapeuta, raz drugi w zależności od dyspozycyjności. To są kwestie dogadania się dwóch stron.

A co to za terapia - farmakoterapia z psychoterapią? Jak ona wygląda?

sebaele, chodziło mi o to, że w niektórych przypadkach leczenia fobii społecznej stosuje się albo tylko leki (leczenie farmakologiczne = farmakoterapia), albo stosuje się łącznie leki ze wsparciem psychologicznym, czyli psychoterapią. Na temat metod psychologicznych leczenia fobii można przeczytać pod poniższym linkiem:

 

http://portal.abczdrowie.pl/terapia-fobii

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiya, u nas jest taka konkurencja, że ja jako świeżynka jestem raczej bez szans na starcie chyba, że nie potrafię się sprzedać. Bo co z tego, że LM dobre skoro w CV ewidentnie brak doświadczenia. Zaraz mnie szlag trafi z tego wszystkiego. Albo iść na staż za grosze :bezradny:

 

Oj, z tym stażem za grosze to z kolei Ty mogłaś zdenerwować wielu ludzi :P Aktualnie za staż dostaje się 800-900zł mięsięcznie, dla porównania ja pracuję za 1000, ale nie przysługują mi wolne weekendy, chorobowe, urlopy ani nic (niech będzie pochwalona umowa zlecenie! :/ ). Na stażu masz 2 dni płatnego urlopu miesięcznie, często pracodawca dorzuci co nieco. Nie wiąże Cię żadna umowa, możesz zrezygnować z dnia na dzień bez konsekwencji (za to nie możesz być zwolniona z byle powodu). Więc - dobry staż nie jest zły, a na pewno jest lepszy od bezrobocia.

 

Co do LM i CV - tego pierwszego w życiu nie napisałam, to drugie rozdawałam jak ulotki, ale nigdy mi żadnej pracy nie załatwiło (nawet, gdy miałam już doświadczenie). Po prostu kilka razy miałam takie tyle szczęścia, że trafiłam od razu na kierownika, zadał mi parę pytań i umówił na dzień próbny. Dodam, że nie jestem jedną z tych osób, które robią dobre wrażenie - jestem nieśmiała, małomówna, plącze mi się język, zapominam słów, urodą też nie nadrabiam... To, co chcę przez to powiedzieć, to że da się... Ale nie mówię, że jest łatwo. Ja kilkakrotnie szukałam pracy miesiącami... A Ty jak długo szukasz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiya, po obronie mgr 3 dni. Jakieś tam doświadczenie mam, jako pracownik tymczasowy w wielu firmach, a najdłużej na etacie w call center. Ale nie chce wracać do tego zawodu, boję się, że nie podołam, jestem za słaba emocjonalnie i wredna momentami. Wkurza mnie fakt, że w wielu pracach najpierw umowa cywilnoprawna a etat może kiedyś, a może nigdy :twisted:

Muszę obmyślić swoją drogę zawodową, niby swoją przyszłość wiązałam z administracją publiczną, ale już sama nie wiem. Brak mi motywacji i chęci do czegokolwiek, nic mi się nie podoba. Nie lubię tak pisać, ale to szczera prawda. :cry:

A w jakiej branży pracujesz? Kasy i tej formy umowy nie zazdroszczę, ale nabierasz doświadczenia, a to przecież niezwykle istotne. Choć pewnie to nie jest praca na całe lata.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 dni... No to co Ty marudzisz? ;p Jeżeli mówimy o szukaniu pracy, którą by się lubiło, to jeszcze inna sprawa, myślałam, że nie możesz w ogóle znaleźć pracy. Pracuję aktualnie w branży bieliźnianej, a z tym "nabieraniem doświadczenia" to jest dużo przesadzone, bo jak już mówiłam, jest to małpia praca, poza nauczeniem się obsługi kasy fiskalnej i kilku specjalistycznych pojęć branżowych, to do niczego się to doświadczenie nie przyda... Widziałaś film "Clerks"?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co mają zrobić osoby, w przypadku których sytuacja finansowa, rozkład obowiązków etc. uniemożliwiają regularne kontakty z terapeutą/grupą terapeutyczną?

Alienated, kwestie współpracy na inni pacjent-terapeuta określa kontrakt terapeutyczny. Jeśli nie jest możliwy systematyczny kontakt z terapeutą, można z nim ustalić prywatnie, na jakiej zasadzie miałaby się odbywać terapia. Można być w kontakcie telefonicznym, można korzystać ze wsparcia kilku terapeutów w danej placówce, którzy byliby wtajemniczeni w problemy pacjenta i którzy w zależności od potrzeb zainteresowanego mogliby z nim współpracować – raz jeden terapeuta, raz drugi w zależności od dyspozycyjności. To są kwestie dogadania się dwóch stron.

Tyle że w obu przypadkach znów na przeszkodzie staje fobia społeczna. Z jednej strony bariera uniemożliwiająca w pełni swobodne korzystanie z telefonu, z drugiej, kwestia zaufania do jednego terapeuty, z którym (niejednokrotnie po licznych próbach) udało się w końcu złapać w miarę sensowny kontakt...

Wspominając o obciążeniu obowiązkami miałem na myśli fakt, że pracuję w zupełnie innym mieście, aniżeli zamieszkuję. Znajduję się natomiast pod opieką specjalistów również spoza okolicy miejsca zamieszkania...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też pracuję w innym mieście niżeli zamieszkuję.

Do terapeuty też dojeżdżam.

Tyle że sytuację finansową masz zapewne nieporównywalnie lepszą ;). Poza tym w moim przypadku właśnie wynikający z regularnej pracy rozkład zajęć kompletnie koliduje z godzinami urzędowania Pani psycholog, z której to wsparcia korzystam. W tygodniu mam do dyspozycji zaledwie jeden dzień, kiedy to istnieje jeszcze możliwość na styk dojechać na spotkanie. Oprócz mnie jest też przecież wielu innych pacjentów (klientów) w podobnym położeniu. Efekt: aktualnie pomiędzy jedną a drugą sesją wypada mi przeszło dwumiesięczna przerwa, w trakcie której ma szanse wydarzyć się naprawdę wiele rzeczy doprowadzających w sporadycznych przypadkach do stanów kompletnego rozbicia psychicznego. Z chwilą mojego pojawienia się w gabinecie natomiast, na powrót mogę czuć się rewelacyjnie i w ogóle nie rozumieć dlaczego jeszcze do niedawna było zupełnie na odwrót...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam was

 

Nie ukrywam, że lektura tego tematu nieco uzmysłowiła mi, że prawdziwy problem życiowy mogę mieć dopiero w przyszłości - po ukończeniu studiów, gdy przyjdzie mi się zmierzyć z podjęciem pracy zawodowej. Również mam podobne objawy jak autor tematu i parę osób tu się wypowiadających - za co się nie wezmę, to po czasie mnie nudzi, napawa lękiem i wznieca ogromne stresy. Nawet jak coś z początku wydaje się interesujące, odpowiednie dla mnie, to po pewnym czasie (a konkretnie to bardzo szybko) nabieram do tego niechęci, odrazy i wręcz zaczynam nienawidzić to, co robię.

Mimo iż mam bardzo rozległe zainteresowania (uwielbiam czytać prawie wszystko, co wpadnie mi w ręce) i ponoć wysoki iloraz inteligencji, to wszystko to, co staje się obowiązkowe/przymusowe, doprowadza mnie do wycieńczenia, wręcz psychicznego wyniszczenia i depresji.

Jeszcze kiedyś łudziłem się, że po prostu muszę znaleźć swoją niszę - takie coś, w czym będę się realizował, w czym będę dobry i co będzie mi sprawiało przyjemność i prowadziło jakąś tam ścieżką do sukcesu. Teraz wiem, że to nie dana dziedzina jest problemem - bo przy swoich zainteresowaniach i predyspozycjach intelektualnych mógłbym się zajmować naprawdę wieloma rozmaitymi rzeczami. Problemem jest moja głowa. I nawet jakbym poszedł do pracy, w której moim obowiązkiem byłoby napieprzanie w gierki czy siedzenie na Facebooku, to też bym to znienawidził.

 

Przeraża mnie to i wywołuje znaczny pesymizm. Nie jestem w stanie przypomnieć sobie z ostatnich lat czegoś, co ktoś mi kazał zrobić, i co ja wykonałem zmotywowany, z chęcią i z przyjemnością.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak se myślę że gdybym był zmuszony do podjęcia pracy, rodzice wywalili mnie z domu to bym jakąś znalazł i utrzymał się. Ale oni tego nie zrobią a do szukania brakuje mi motywacji i tylko brak miejsca do spania, pożywienia mógłby zmobilizować takiego lenia jak ja :D

W ogóle etatowa praca to wytwór XIX wiecznej rewolucji przemysłowej i wg futurologów w przyszłości będzie w taki sposób pracowało coraz mniej osób a większość ludzi będzie konsumentami bez pracy i żyła z zasiłków czyli coś w sam raz dla mnie :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co poradzilaby mi ekspert w moim przypadku?

 

Jestem po studiach, doświadczenie w pracy mam, ale zawsze pracowałam po pare miesięcy. Albo nie przedłuzano ze mną umowy, albo zwyczajnie z góry było wiadomo, że to praca na czas okreslony bez możliwości przedłużenia.

 

Najgorsze jest dla mnie nieustajace poczucie, że ja nic nie umiem, na niczym się nie znam. Wiem, że tak nie jest. Miałam możliwość wiele razy przekonać się, że potrafię itp. Jednak te pozytywne doświadczenia są dla mnie niewystarczające i pomimo ich i tak ciągle się boje, lękam, obawiam, że popelnię błąd. Ciągle wydaje mi się, że inni zawsze wiedzą lepiej, są mądrzejsi, a ja jestem jakaś "beznadziejna". Z drugiej strony fakt, iż często nie przedluzano ze mną umowy tylko mnie utwierdza w tym negatywnym myśleniu na własny temat.

 

W pracy w zasadzie nie obawiam się ludzi dopóki wiem, że jestem w stanie poradzić sobie z ich poleceniami, uwagami. Nie obawiam się też ludzi dopóki to nie ja muszę zabiegać o ich uwagę, nie ja muszę ich przekonywać, namawiać do czegoś itp.

 

Bardzo obawiam się kiedy w pracy czuje się obserwowana, wówczas unikam wykonywania danych czynności. Nie znoszę jak inni pracownicy słuchają jak do kogoś dzwonię, jak ktoś patrzy mi na ręce itp. Wtedy się stresuje, popełniam błedy. Obawiam się oceny innych pracowników. Obawiam się tego, że się skompromituję.

W chwilach stersu niczego nie jestem pewna, nawet zaczynam wówczas wątpić w najprostsze wykonywane przeze mnie czynnosci, czy oby na pewno wykonuje je dobrze.

 

Najlepiej czuje się w pracy przed komputerem, gdzie nikt mnie nie obserwuje, gdzie stanowisko jest autonimiczne. Gdzie z innymi mogę kontaktować sie za pomocą telefonu lub komputera. (niestety nie jestem informatykiem ;) )

 

Najlepiej by mi sie pracowało gdybym była sama w osobnym pokoju, bez innych pracowników.

Jestem pracowita, nie nudze się pracą. Jednak jeśli praca wymaga douczenia się czegoś w domu to mam doła, gdyż po wyjściu z pracy chcę móc jak najszybciej o niej zapomnieć nawet jak wykonywane w pracy zadania są dla mnie interesujące, lubiane przeze mnie.

 

Wydaje mi się zawsze, że muszę wszystko wiedzieć i świadomość, że czegoś mogłabym nie wiedzieć przeraża mnie. Jednak z drugiej strony w każdej nowej pracy trzeba zapoznać sie z obowiązkami, czegoś nowego nauczyć. Mnie przeraża właśnie to, że jeszcze czegoś nie wiem... To tak jakbym bała sie polegać sama na sobie, na swoich zdolnościach itp.

 

Jak pracuje to jestem ciągle poddenerwowana, taka nabuzowana. Nie potrafię wówczas odpoczywać... Ciągle odczuwam stres przed każdym kolejnym dniem pracy!

 

Szukanie pracy zaś to najgorsze okresy jakie mogą być. Taka beznadzieja, bezradność...

 

A w testach zawodowych wychodzi mi, że jestem społecznikiem i badaczem ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

etien,

To co piszesz bardziej mnie wyglada na lek społeczny, w kontaktach oficjalnych, lek równiez przed oceną innych a lekiem wtórnym jest lek , który sie tworzy na tej bazie przed praca a dokładniej przed przed sytuacjami zachodzącymi w kazdej pracy,ze ktos Cie źle oceni , skrytykuje, nie polubi w pracy i bedziesz odludkiem,ze bedziesz sie tłumaczyc a wszyscy bedą sie patrzec itp. sytuacje,a le to nie jest zaden lek przed praca tylko lek społeczny w sytuacjach oficjalnych i lek przed ocena. Trzeba ztym wałczyc bo nie ma innego wyboru, sama to znam :idea::szukam::silence: .Ech.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To wątek w którym wydaje mi się, że wreszcie znajduję zrozumienie, takie trochę wirtualne ale jednak.

 

Również mam problem z pracą.

 

Skończyłem studia wieczorowe ale jakoś tak unikałem pracy. Pasożytowałem sobie na rodzicach. Zawsze sobie tłumaczyłem, że jestem leniem ale jakoś z tego wyjdę. Dzisiaj widzę to jednak zupełnie inaczej.

 

Pamiętam jak na studiach kolega zapytał mi się czy popracowałbym jako magazynier w sklepie jego szwagra. Od razu się zgodziłem i pracowałem tam przez jakiś czas. Nawet lubiłem tę pracę, może dlatego że nie miałem tam kontaktu z klientami i właściwie sam sobie tam w tym magazynie działałem. Później przestałem tam pracować bo to było tylko na pewien okres i w dodatku skończyłem w międzyczasie 26 lat i utraciłem w ten sposób status studenta. Firma wolała zatrudnić kogoś innego i wiem, że to była decyzja dyrekcji, bo szwagier kumpla dzwonił do nich czy mógłbym tam dalej pracować. Niestety się nie zgodzili.

 

Później jakoś dokańczałem studia i zwlekałem z szukaniem pracy. Narastała we mnie depresja jak po studiach nie mogłem znaleźć pracy. Po paru takich miesiącach, już nawet nie umiałem sam za siebie zadecydować i sam nie wiedziałem gdzie bym się w ogóle nadawał. Ostatecznie pracowałem dwa miesiące w supermarkecie jako kasjer. Nawet się tam sprawdzałem ale ciągle denerwowałem się, że coś pomylę i po okresie próbnym nie przedłużyłem umowy, chociaż kierowniczka już przygotowała dla mnie grafik. Szkoda, że nawet nie porozmawiała ze mną jak z innymi, że chce przedłużyć ze mną umowę, tylko tak potajemnie i bez żadnego uznania. W każdym razie zrezygnowałem, bo w międzyczasie znalazłem sobie inne zajęcie.

 

Tam też pracowałem jako kasjer ale to było miejsce do którego bardziej pasowałem, gdzie czułem się lepiej i tam gdzie spotkałem fajniejszych ludzi. Szkoda tylko, że obiecanki o tym, że umowa zostanie przedłużona po okresie próbno-świątecznym i niezgadanie się kierownictwa (a kierowniczka była znowu głupią idiotką, nie wiem jak znalazła się na tym stanowisku i z kim się w tym celu przespała bo ewidentnie była najsłabszym ogniwem całej załogi i wszyscy na nią narzekali) nie sprawdziły się i nie pracowałem na jakimś konkretnym dziale jak to była mowa na rozmowie (która nie odbywała się z kierowniczką bo jej nie było). Umowa nie została przedłużona a ja sam prawie zostałem oszukany na wynagrodzeniu. Ponadto już wcześniej chciałem się zgłosić do psychiatry ale nie mogłem się doprosić od kierowniczki żadnego papierka potwierdzającego moje zatrudnienie. Dodatkowo na karcie pracowniczej i mojej umowie pomylono moje nazwisko i pomimo tego, że to zgłaszałem kierowniczka olewała to i zbywała. Tym optymistycznym akcentem zakończył się mój poprzedni rok.

 

A nowy zaczął się jeszcze gorzej bo dziewczyna mnie zostawiła przez to wszystko - przez te moje perypetie związane z pracą. W sumie sam się o to prosiłem...

 

Obecnie jestem na bezrobociu, znowu mam problem z szukaniem pracy (pewnie dodatkowo przez wiecznie niską samoocenę i zdiagnozowaną depresję) ale zacząłem się leczyć i chodzić do psychiatry, brać leki i za chwilę czeka mnie pierwsza wizyta u psychologa. Podobno mam osobowość psychoneurotyczną. Ergofobia też mi do kompletu pasuje (razem z prokrastynacją i nerwicą natręctw) ale zobaczymy co mi psycholog powie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi to od leków antydepresyjnych się jeszcze bardziej odechciało pracować bo zabiły we mnie złość na to że nie mam pracy i zmniejszyły odczuwalną presję otoczenia co do tego że powinienem pracować. Podobno farmakoterapia może zaszkodzić w szukania pracy, nie powinno się jej podejmować w okresie bezrobocia i powinno się podejmować gdy się pracuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×