Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

Vian, bardzo trafnie opisałaś swoje wrażenia z takich relacji... tzn ja osobiście nie znam tylu borderów żeby móc zweryfikować trafność ;) natomiast spotkałam się z podobnymi opiniami juz wcześniej.

 

jeśli chodzi o mnie samą, to na pewno dużo sie pokrywa. to co sie nie zgadza, to, że ja prawie nigdy nie mówie wprost "mam dosyć, jesteś głupia i drażnisz mnie, dlatego odchodzę" mimo, że w głowie tak myślę. rzadko atakuje wprost, wolę tak zniechęcać ludzi żeby sami sobie poszli. Ew. musze być z kimś na prawdę blisko żeby mu wyjechać wprost (wówczas owszem, nawet chętnie).

 

poza tym to, co jest dla mnie najbardziej typowe, to takie "staranie się o kogoś". Dajmy na to, poznałam dziewczynę i uważam, że jest super i że bedziemy zajebistymi przyjaciółkami. więc: chętnie się z nią umawiam, kontaktuję, rozbawiam żartami, anegdotami, generalnie "podrywam" ją zajebistością mojej osoby tak długo, aż widzę, że jest moja (bez seksualnych podtekstów, chyba, że mówimy o facecie). jesteśmy bliskimi koleżankami i ja ją "zdobyłam", udowodniłam sobie, że jak chcę to potrafię. I wówczas następuje zmiana, przestaje mi zależeć, osoba zaczyna mnie "drażnić" i zaczynają się te biernoagreywne zagrania wypisane wyżej :?

 

-- 07 kwi 2012, 11:28 --

 

Ps. AW34, fajny awatar :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zielona miętowa - dzięki!

a co do pewności odczuć, co myśli inna osoba, to ja zawsze jestem pewna, że wiem. zawsze wiem ;) przerywam, bo wiem, co mają zamiar powiedzieć. odpowiadam na wyimaginowane zarzuty i tepe. stąd moje pytanie...bo nie raz okazało się (z opóźnieniem), że większość wyolbrzymiłam i dopowiedziałam sobie sama :twisted:

 

Vian chyba przyciągasz taki typ ludzi, skoro, jak piszesz, kilkakrotnie miałaś do czynienia (a wydaje mi się, że te zaburzenie nie jest takie częste. chyba, że się mylę i borderów jest jak mrówek :shock: ). jak myślisz?

 

no i życzę wesołych świąt tym, którzy je obchodzą :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

AW34, myślę, że nie tak znowu mało, przynajmniej w porównaniu do np. histrionicznych. :)

 

Rozmawiałam kiedyś na ten temat z psychologiem, przyciągania zaburzonych.

 

Raz - ja chyba lubię zaburzonych. Często nie mają w sobie tej arogancji ludzi zdrowych (którzy nota bene też często są zaburzeni, ja np. z jednej strony jestem zdrowa bo się nie leczę, z drugiej mam całą masę blizn na psychice), są bardziej skłonni do akceptowania różnic między ludźmi, do mniejszego przejmowania się pierdołami. Ech, dużo by o tym pisać, a mówiąc szczerze teraz mi się nie chce. :P

Ale w tym szaleństwie jest metoda! ^^ Generalnie z wieloma zaburzonymi mniej się trzeba przejmować o konwenanse, a ja nie lubię durnych konwenansów.

 

Dwa - ja się zaburzonych nie boję. Leczysz się, masz za sobą próby samobójcze, masz jakieś stany psychotyczne, aj waj wielkie halo. Mnie to ani szczególnie nie podnieca (o, łał, ale jesteś ekstra, że tak masz!) ani nie przeraża (eee... to ja już pójdę...). Poza tym, że ktoś ma problemy z psychiką może być wspaniałym człowiekiem albo totalnym bucem, ale nie jest kimś gorszym, BO ma te problemy. Też je miałam i pamiętam jak to jest.

 

Trzy - ja o sobie rozmawiam z ludźmi dość otwarcie i ludzie którzy mnie otaczają, często rewanżują się tym samym, w ten sposób wiem, że J. jest DDA i skrajnie introwertyczny, co przeszkadza mu w związkach, a K. miała agresywną, autokratyczną matkę, która wpędziła ją w kompleksy i teraz ma się za brzydką, chociaż jest bardzo ładna. A to "normalne" osoby, które mieszkają w okolicy, nie poznaliśmy się na kozetce ani na forum psychiatrycznym.

 

Cztery - ja lubię rozmawiać z ludźmi o ich problemach, analizować ich. Jestem w tym dobra, to skłania mój mózg do myślenia, więc sporo rozmawiam, siedzę na psychologiczno-psychiatrycznych forach jak to. Czasami ktoś ze mną przychodzi pogadać o kimś znajomym, albo mówi "pogadaj z nią, bo coś jest nie tak, nie wiemy w sumie co". Siłą rzeczy poznaję wtedy ludzi i nawiązuję relacje, czasami bliskie.

 

Itd itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vian - widzę, że upodobania do zaburzonych mamy wspólne. i to z bardzo podobnych powodów (poza punktem 3) :) ponadto zaburzeni na ogół nie są nudni, a wręcz przeciwnie. choć ostatnio nie poznaję zbyt wielu osób i jakoś nie mam na to ochoty.

ale do tej pory myślałam, że tylko ja mam takie ciągoty. jak widzę, nie jestem w tym osamotniona i od razu mi lepiej. dzięki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vian, trafiłaś widocznie na tych borderów, którzy jeszcze nie poszli na terapię...

 

Bo można się zmienić. Owszem, mam kilka cech, z którymi WALCZĘ typowo borderowych, ale tak sobie myślę, że aż taką suką nie jestem... Strasznie to dołujące, jak się przeczyta taki opis... mnie osobiście targają różne emocje, ale zanim je zwerbalizuję włącza mi się światełko z napisem TERAPIA, przecież to przerabiałam, myślę sobie.

I wtedy wdech - wydech. Napięcie spada, mózg działa.

Nie zawsze się udaje, ale do k... nędzy staram się.

I czasami mam wrażenie, że nikt tego nie docenia. Dalej widzą we mnie bordera.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"ciągnie wilka do lasu", "trafił swój na swego" itd :D myśle, że coś w tym jest. nie wiem czy kojarzycie, ale był taki eksperyment (na pewno kojarzycie;) ) wzięli zdrowego człowieka, nauczyli go symulować schizofrenię, po czym wysłali go do psychiatryka, że niby chory. chcieli udowodnnić, że psychiatrzy nie patrzą, tylko walą pieczątkę "zaburzony". no i faktycznie zdiagnozowali go jako chorego, cały personel. tylko prawdziwi pacjenci dość czybko "wyczuli go" jako, że od nich w pewien sposób odstawał. myślę, że sporo w tym prawdy, pewne rzeczy da się wyczuć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej. Jestem nowa i trochę się jeszcze nie orientuję.

Przepraszam, że zmieniam wątek konwersacji, ale chciałam spytać...

Jak radzicie sobie z tą 'chorobą'? Mam na myśli czy chodzicie na jakieś terapie, bierzecie leki? Czy odczuwacie jakąś poprawę?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zakręcona, ja nie wiem czy zrobili z tego film. mnie karmili wielokrotnie na uczelni tą historią. ponoć prawdziwa i faktycznie tak było, po tej wpadce podrzucili im kilku innych pacjentów, ostrzegając o tym, bez podania szczegółów (tym razem wszystkich na prawdę zaburzonych) wówczas diagnozowali ich bardzo różnie (na tak i na nie) mysle, że ktoś ze studiów psychologicznych na pewno kojarzy ten eksperyment ;)

 

nothing_positive, myślę, że 80 stron tego wątku mówi o tym o co pytasz

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chiha, jak jest teraz?

U mnie też jak na karuzeli:/

 

to strasznie miłe, że pytasz :)

dziś już lepiej z nastrojem, utrzymuje się na względnie stałym poziomie :)

 

mam jednak straszny problem z utrzymywaniem stałości uczuć w relacjach intymnych ( ;) ) . moje obecnego hm, prawie faceta, potrafię kochać, pożądać i nienawidzić w ciągu jednego dnia.. Czy ktoś z Was ma podobnie? Potraficie sobie z tym radzić?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chiha, to dobrze, że lepiej:)

 

Jeżeli chodzi o Twoje pytanie, to tak, niestałość w związku, w jakiejkolwiek relacji nie jest mi obca. Jak sobie radzę? Średnio, a raczej nie radzę sobie. Teraz, chodzę na terapię i uczę się tej stałości, chociażby w relacji z terapeutką.

Ja generalnie nie dopuszczam do bliskiej relacji, ale później mam pretensję, że komuś na mnie nie zależy i nie walczy, a to ja już z góry skreślam...

Jedna osoba jest dla mnie obiektem westchnień, pragnienia, a jednocześnie rywalem (?)...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam jednak straszny problem z utrzymywaniem stałości uczuć w relacjach intymnych ( ;) ) . moje obecnego hm, prawie faceta, potrafię kochać, pożądać i nienawidzić w ciągu jednego dnia.. Czy ktoś z Was ma podobnie? Potraficie sobie z tym radzić?

cóż, jedna uwaga "nie taka" jak bym sobie życzyła, powoduje, że śmiertelnie się obrażam, w głowie mam tylko to, że on przecież mnie w ogóle nie szanuje, już mnie nie kocha i to właśnie wyszło na jaw, skoro takie rzeczy mówi, wyżywa się na mnie w wyjątkowo perfidny sposób. Moje mysli sprowadzają się wówczas do "co za %$#&($%& " tutaj stosowne do okoliczności epitety. i tak pomstuję. na końcu dochodze do wniosku, że z tego nic nie bedzie i to się rozpadnie, skoro on ma taki stosunek do mnie. teraz tylko czekac kolejnych sytuacji, które mnie utwierdzą w tym przekonaniu. a co z tym robie? po poprzednim nieudanym związku powstrzymuje się z tymi decyzjami, tłumacze se, że "może to nie tak jak myśle, jeszcze zaczekajmy". jeśli rzeczony boyfriend przejawia poprawę, ba! przeprosi, to staram się wymazać z pamięci tą złość, którą przed chwilą czułam. ot, toczy się to jakoś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zielona miętowa, czyli radzisz sobie, to dobrze.

Zresztą w podobny sposób sobie "radzę". Ale samo przeświadczenie o tym, że wystarczy jedno słowo i wszystko szlag trafi... straszne, okropnie męczące. Walczę z tym jak potrafię, ale czasami przesłanki (realne bądź nie) są silniejsze...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej. Jestem nowa i trochę się jeszcze nie orientuję.

Przepraszam, że zmieniam wątek konwersacji, ale chciałam spytać...

Jak radzicie sobie z tą 'chorobą'? Mam na myśli czy chodzicie na jakieś terapie, bierzecie leki? Czy odczuwacie jakąś poprawę?

Borderline leczy się przede wszystkim terapią.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cytat z ksiazki pt Personality Disorder ktora jest dostepna w polskiej wersji jezykowej.-"Niektóre objawy zaburzeń osobowości borderline może przyjść i odejść, ale objawy podstawowe wysoce zmiennych nastrojów, złości intensywnym i impulsywność są bardziej trwałe."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zielona miętowa, czyli radzisz sobie, to dobrze.

Zresztą w podobny sposób sobie "radzę". Ale samo przeświadczenie o tym, że wystarczy jedno słowo i wszystko szlag trafi... straszne, okropnie męczące. Walczę z tym jak potrafię, ale czasami przesłanki (realne bądź nie) są silniejsze...

tak, no owszem staram się. ale to wszystko kwestia odwoływania się do racjonalnego myślenia, bo u mnie rozum idzie w jedną stroną, a emocje w drugą. racjonalność funkcjonuje u mnie na zupełnie innym, logicznym poziomie, a z emocjami jest jak z małym wkurzonym, dzieckiem, któro rzuca się i pyskuje.

 

-- 15 kwi 2012, 11:14 --

 

Cytat z ksiazki pt Personality Disorder ktora jest dostepna w polskiej wersji jezykowej.-"Niektóre objawy zaburzeń osobowości borderline może przyjść i odejść, ale objawy podstawowe wysoce zmiennych nastrojów, złości intensywnym i impulsywność są bardziej trwałe."

Toś mnie pocieszyłą :<img src=:'> wracam spać ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak, no owszem staram się. ale to wszystko kwestia odwoływania się do racjonalnego myślenia, bo u mnie rozum idzie w jedną stroną, a emocje w drugą. racjonalność funkcjonuje u mnie na zupełnie innym, logicznym poziomie, a z emocjami jest jak z małym wkurzonym, dzieckiem, któro rzuca się i pyskuje.

 

oj tak. z jednej strony wciąż wiem, rozumiem, myślę na przykład, że coś jest niezależne ode mnie, ale mimo tego, iż tak myślę i to wiem, wciąż nie panuję nad moimi emocjami związanymi z tym faktem i staram się to coś zmienić albo coś.

 

a to dziecko tak mnie wkurza, że mam ochotę je zgładzić, mimo, iż wiem, że muszę je po prostu wychować, że nie dostało czegoś wcześniej. rozumiem dlaczego się tak dzieje, a wciąż mam w sobie tyle żalu o to, że jest tak a nie inaczej. żal skierowany do siebie samej, do rodziców, do świata.

 

i tak ze wszystkim wciąż.

nie kontaktuję. czuję wciąż, że to co teraz się we mnie i wokół mnie dzieje to istny koniec świata, apogeum. i moja depresja ma teraz swoje apogeum, leki dalej nie działają. dziś nawet dwugodzinne sprzątanie samochodu, którego się podjęłam z konieczności wyjścia z domu pełnego krzyków wyzwisk i doprowadzającej mnie do skraju wszystkiego atmosfery, nie pomogło ani trochę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×