Skocz do zawartości
Nerwica.com

AW34

Użytkownik
  • Postów

    40
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia AW34

  1. Nika_432 mi też dziecko pomogło, jeśli chodzi o myśli samobójcze. tak, jakby mi ktoś blokadę założył. mimo, że żyć mi się nie chce często to wiem, że nie ma szans na samobója. nie zostawię córeczki za nic, nawet za "święty spokój". ale za to bycie mamą przyniosło mi w prezencie nerwicę lękową i natręctw a może one zawsze we mnie były, tylko ukryte? szukanie pomocy. kiedyś próbowałam w Pl. ale teraz lęki mnie blokują na maksa, a na prywatne leczenie finansów brak, zielona miętowa. w dodatku nie bardzo wiem, gdzie zgłosić się z pytaniami o aspekty prawne terapii, i boję się, że już samo zapytanie może mnie postawić na "świecznik", że na razie chyba nie ma szans co do wyładowywania: kiedyś kaleczyłam siebie, ryzykowałam życie biegając po torach, dachach itepe, dzisiaj "tylko" popijam i to też nie za często. od kiedy poznałam męża, zaczęłam być bardziej agresywna na zewnątrz (acting out), na razie tylko werbalnie, pyskuję, ostatecznie bluzgam jak szewc...ale nie powiem, że nie roznosi mnie, żeby coś rozwalić. na razie udaje mi się panować nad sobą, głównie przy małej - jak już nie mogę wyrobić, to wychodzę do innego pomieszczenia na kilka oddechów i ewentualne walenie w poduszkę i pomyśleć, że ja nawet nie wiem, jakie mam zaburzenie. pamiętam tylko z rozpoznania w testach w pl, że było coś o zaburzeniach osobowości.
  2. zielona miętowa mam bardzo konkretne lęki. 1wszy, że jak się "ujawnię" z problemami natury emocjonalnej to zabiorą mi dziecko. 2gi że kiedyś mąż na podstawie tego, że poszłam na terapię, będzie mógł mi zabrać dziecko sądownie. czyli generalnie strach ten sam, tylko siły wykonawcze inne. jak czytam opisy waszych przeżyć, to widzę siebie jak w lustrze. ale parę lat wstecz. teraz to wszystko nadal się we mnie kłębi, ale czuję, jakby było wytłumione, wyciszone. dlatego w momentach bycia na "górze" myślę sobie, że przecież mi przeszło! i nic nie trzeba robić. a potem znowu jest gorzej i nie mogę ogarnąć tego, co czuję (nie tak ogólnie, ale w danych momentach). a najgorsze, że prawie nigdy nie rozumiem, dlaczego czuję to, a nie co innego, i jak to się wszystko nazywa. jest tak, jakbym nie rozpoznawała emocji, ich odcieni. jestem emocjonalnie ślepa. ale reakcje wydaje mi się trochę opanowałam, tylko to takie trochę klepanie formułek bez zrozumienia. i znowu piszę chaotycznie. szlag. no, chyba się nigdy nie nauczę spójności i ciągłości. przepraszam! Nika_432 gratuluję Ci odwagi, której mi brakuje.
  3. AW34

    [Olsztyn]

    no właśnie, ona_22 ja przylatuję niebawem (za ok 2tyg) i być może skłonna bym była się przełamać i poznać kogoś nowego w Olsztynie, gdzie wydaje mi się czasem - wszystkich znam, przynajmniej z widzenia
  4. Zielona Miętowa na mnie racjonalizowanie w ogóle nie działa myślę sobie jedno, racjonalizuję, a diabeł w głowie mówi mi, że skoro tak się czuję, to muszą być ku temu podstawy. ciągła walka ze sobą. nie wyrabiam czasem, a na terapię nie pójdę. bo mam lęki. Patryk pocieszę Cię może trochę, że z czasem zazdrość łagodnieje. tzn jeśli się jest z jednym partnerem ileś już czasu, to zaufanie powoli się jednak buduje. a nawet jak nie zaufanie, to miłość trochę przygasa i już się człowiek tak nie przejmuje wiem, bo sama jestem zazdrośnicą jakich mało
  5. zakręcona dzięki za ten wpis. nie jestem jednak do końca przekonana czy tu (uk) też tak na to patrzą i jak wygląda tutaj prawo rodzinne. (zresztą - w tej sprawie moje lęki dochodzą do głosu. a głosy mają donośne )
  6. znowu zmieniłam zdanie na temat zgłoszenia się do lekarza po pomoc (ze strachu, że mi dziecko zabiorą) z tym wkurzonym dzieckiem w środku to bardzo trafne określenie.
  7. Vian - widzę, że upodobania do zaburzonych mamy wspólne. i to z bardzo podobnych powodów (poza punktem 3) :) ponadto zaburzeni na ogół nie są nudni, a wręcz przeciwnie. choć ostatnio nie poznaję zbyt wielu osób i jakoś nie mam na to ochoty. ale do tej pory myślałam, że tylko ja mam takie ciągoty. jak widzę, nie jestem w tym osamotniona i od razu mi lepiej. dzięki.
  8. zielona miętowa - dzięki! a co do pewności odczuć, co myśli inna osoba, to ja zawsze jestem pewna, że wiem. zawsze wiem przerywam, bo wiem, co mają zamiar powiedzieć. odpowiadam na wyimaginowane zarzuty i tepe. stąd moje pytanie...bo nie raz okazało się (z opóźnieniem), że większość wyolbrzymiłam i dopowiedziałam sobie sama Vian chyba przyciągasz taki typ ludzi, skoro, jak piszesz, kilkakrotnie miałaś do czynienia (a wydaje mi się, że te zaburzenie nie jest takie częste. chyba, że się mylę i borderów jest jak mrówek ). jak myślisz? no i życzę wesołych świąt tym, którzy je obchodzą :)
  9. Misiunia u mnie tak do końca, to nie wie nikt. nie jestem na tyle otwarta, by się przyznawać do tego typu "słabości". czasem rozmawiam z mężem, ale staram się tak przedstawić sytuację, żeby nie wyglądało to "groźnie" tylko tutaj próbuję być sobą. zauważyłam dzisiaj nowe natręctwo. wyszukuję u córki objawy chorób...psychicznych jak ma fazę, żeby robić coś w określony sposób, to ja już widzę w tym NN. paranoja. właśnie - zajęcie. najlepiej takie, które lubię i które zajmuje mi też mózg, bo jak coś jest monotonne i nudne to niestety nie działa. też tak masz? dzisiaj zresztą mam słaby dzień. śniło mi się, że ktoś ją zastrzelił przy mnie i nic nie mogłam zrobić. obudziłam się z tak potwornym odczuciem, jakby mi się serce zatrzymało. było mi zimno w środku. nie lubię takich snów, o! a tak w ogóle to WESOŁYCH ŚWIĄT wam życzę!
  10. zielona miętowa a jesteś pewna, że czujesz coś rzeczywistego? tzn, skąd tak naprawdę możesz wiedzieć, że ktoś jest zniechęcony, jeśli Ci tego nie powie wprost? (pomijam sytuacje gdy ktoś np wstaje od "stolika" i wychodzi czyli oczywistą oczywistość)
  11. zielona miętowa ano rację masz! że wkurzające to może być. znam to uczucie. jak masz blokadę, to trochę tak, jakby się waliło głową w mur walka ze sobą jest, moim zdaniem, najtrudniejsza.
  12. przyjaźnie mam z czasów, gdy w pewnym sensie zmuszona byłam do ciągłego kontaktu z tymi osobami (wspólne zajęcia na studiach np) dwie przyjaźnie są od piaskownicy, że tak powiem. teraz nie próbuję nawet się zaprzyjaźniać. męczą mnie nowi ludzie na dłuższą metę, męczą i nudzą. nie wiem, czy to dlatego, że poznaję niewiele osób a te, które poznałam to nie były "bratnie dusze" tylko jakieś pustaki...czy to ze mną jest coś nie tak. zielona miętowa nie wiem, co Ci napisać. bo smutne to, po prostu
  13. zielona miętowa widzę, że zachowania mamy bardzo podobne, ale przyczyny zdają mi się nieco inne. myślę, że ja mam problem z zaufaniem, a nie odrzuceniem, ale też psychologiem nie jestem. wybieram się do jakiegoś, wprawdzie jak sójka za morze, ale zaperłam się teraz. u mnie jest tak, że jak już ktoś "przetrwał" to jest przyjacielem do teraz. nie mam potrzeby uciekania, ale pozostaję "czujna". w przypadku czegoś, co uznam za zdradę, z mojej strony następuje koniec przyjaźni. raz mi się coś takiego zdarzyło. nie umiem wybaczać za bardzo. nikomu, szczególnie sobie nie wybaczam błędów. masakra. ma ktoś coś takiego?
  14. zielona miętowa teraz czasem mówię na przekór, wdając się w kłótnie. jak byłam młodsza to wszystko koloryzowałam, przekłamywałam rzeczywistość, mówiłam o sobie same straszne rzeczy, żeby zobaczyć, czy wytrzymają. czasem nawet robiłam jakieś głupoty typu włażenie na parapet, ostentacyjne teatralne bzdury. leżenie na ulicy i tepe. jeśli ktoś nie wytrzymywał to mówiłam, że wiedziałam, że się nie nadawał. dopiero z perspektywy czasu widzę to wyraźniej. w odróżnieniu od "borderów" nie mam lęku przed odrzuceniem (chyba).
  15. dziękuję bardzo za poważne potraktowanie moich problemów. mimo, że nie umiem wam napisać, co się dzieje w mojej głowie (a bardzo przypomina to wiele z cech borderów). zawsze udawałam silną. prawie nigdy nie ujawniam, co naprawdę czuję. ciężko się do mnie zbliżyć. źle traktuję ludzi. większość mnie nudzi i męczy. nie znoszę pustych gadek o niczym. nie mam w sumie żadnych znajomych, tylko garstkę (6 osób) przyjaciół, którzy i tak są daleko, więc siłą rzeczy kontakty mamy ograniczone, a i tak nawet oni nie znają mnie dobrze. no, może dwie osoby wiedzą, że czasem "mam problemy", które oczywiście i tak umniejszam i staram się szybko zmienić temat. kiedyś się cięłam, próbowałam nieudolnie się zabić, później piłam. tak ciężko żyć z chaosem w głowie i nie móc nigdy tego odkryć przed nikim nie potrafię się otworzyć. mam jakąś cholerną blokadę. kiedyś też "testowałam" ludzi, zupełnie nieświadomie. teraz nie mam kogo testować, na szczęście dla nich. strasznie dużo by pisać o tym, co robiłam i co mnie męczy. (znowu to robię - oddalam temat) i jak tu sobie pomóc?
×