Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

prawda jest taka, że najwięcej daje zmiana partnera. mój poprzedni doprowadzał mnie do szału, sprowadzał na emocjonalne dno, żyłam w nieustającym napięciu i lęku, gdyż osoba ta mieszkała na codzień w innym mieście, tak jak twoja. najwięcej daje wymiana partnera :twisted: a jak nie? to nie wiem. racjonalizowanie emocji, wmawianie sobie, że to ci się wszystko wydaje, że to nadinterpretacja faktów.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zielona Miętowa na mnie racjonalizowanie w ogóle nie działa :evil: myślę sobie jedno, racjonalizuję, a diabeł w głowie mówi mi, że skoro tak się czuję, to muszą być ku temu podstawy. ciągła walka ze sobą. nie wyrabiam czasem, a na terapię nie pójdę. bo mam lęki.

 

Patryk pocieszę Cię może trochę, że z czasem zazdrość łagodnieje. tzn jeśli się jest z jednym partnerem ileś już czasu, to zaufanie powoli się jednak buduje. a nawet jak nie zaufanie, to miłość trochę przygasa i już się człowiek tak nie przejmuje :lol: wiem, bo sama jestem zazdrośnicą jakich mało :oops:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

AW34, z racjonalizowaniem jest tak, że czujesz jedno, a myślisz "na chłodno" drugie, przynajmniej u mnie to działa na 2 zupełnie niezaleznych od siebie poziomach i teraz można postępować zgodnie z emocjami i wtedy jest lipa, albo można postępować wedle rozumu, a to najczęściej prowadzi z kolei do nieprzyjemnych odczuć, dołu, cierpienia, że działam wbrew sobie, krzywdzę siebie, zaprzeczając uczuciom, wpędzam się w depresje. :?

 

-- 09 maja 2012, 07:44 --

 

btw, jakie masz lęki? ogólnie społeczne, czy jakoś bliżej związane z sytuacją terapii?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

girl anachronism, ha bo wiedzieć, że coś jest głupie, a rezygnować z czynu to 2 różne kwestie :D zawsze wiem, kiedy robię "coś głupiego", jak chociażby odnawianie znajomości z byłym (kusze los o nieszczęście) wiem i robię dalej, szukając sobie naiwnych wymóweki usprawiedliwień :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

oj mam identycznie.

dopiero jak emocje ochłoną, zdaję sobie sprawę np z tego, że OTWARTE mówienie facetowi, który akurat mnie wkurzył, bez wglądu i analizy swouich emocji, że się taaak źle czuję, że zaraz kupię sobie pół litra i się upiję itd. itp. , jest manipulacją, mimo, że naprawdę tak czuję.

 

naiwne wymówki do usprawiedliwienia. o boże. klasyka. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chiha, moje ulubione to: "aaa, tam. przecież nic złego tak na prawdę nie robię", "przekroczę granicę przyzwoitości tylko troszeczke, ociupinkę, zatrzymam się w porę", "MAM PRAWO!!", "spotkało mnie dziś tyle złych rzeczy, że moje głupie wyczyny są w pełni usprawiedliwione" i inne :mrgreen:

 

girl anachronism, na przykład przebudzenie po imprezie, gdzie następuje błyskawiczny flashback poprzedniego wieczoru?? alkohol powoduje, że dochodzę do wniosku iż nic mnie moralna strona czynów nie interesuje. zamierzam się bawić, a jutro na spokojnie bede sie martwić konsekwencjami. ta, na spokojnie :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

girl anachronism, na przykład przebudzenie po imprezie, gdzie następuje błyskawiczny flashback poprzedniego wieczoru?? alkohol powoduje, że dochodzę do wniosku iż nic mnie moralna strona czynów nie interesuje. zamierzam się bawić, a jutro na spokojnie bede sie martwić konsekwencjami. ta, na spokojnie :?

 

Dzień dobry, totalne przebudzenie, też to mam :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ratunku.

 

chciałam Was zapytać, czy ktokolwiek czuł się podobnie.

 

od trzech miesięcy jestem w związku, w którym praktycznie do wtorku, nie czułam się bezpiecznie. Ciągle wydawało mi się, że mój partner traktuje mnie jak opcję, spotyka się ze mną tylko dla seksu, że jestem dla niego "ciałem". We wtorek odważyłam się mu to wszystko powiedzieć. Poczułam się jakby ktoś mnie wyrwał z trzymiesięcznej psychozy. Usłyszałam, że to, co czułam było tak cholernie nieadekwatne, że bardziej się nie dało. Mój facet powiedział, że mu na mnie zależy, że nigdy nawet przez chwilę będąc ze mną nie pomyślał o kims inym... ze czuł się o mnie ZAZDROSNY - jezu, pierwszy raz w życiu coś takiego usłyszałam... :cry::cry:

 

moja reakcja? oprócz ogromnej radości, nagła chęć UCIECZKI.

 

dewaluacja, wątpliwości, silna depresja, ciągle chce mi się płakać. Dziś się poryczałam przy nim jak głupia. :cry:

 

terapeutka twierdzi, że to "normalna" reakcja na zmianę. A we mnie jakby wszystko się burzyło ku chęci ZNISZCZENIA tego związku. Bo się boję, że się skończy, że on mnie zostawi, że ja przestanę cokolwiek czuć (mam OGROMNE huśtawki zarówno emocji, jak i uczuć do bliskich mi osób).

 

od wczoraj przeżywam KOSZMAR.

 

przestaję funkcjonować. :cry::cry::cry:

 

tak wiele lat marzyłam o bliskości, skąd taka reakcja?

 

kiedy byłam pewna, że spotykamy się dla seksu, czułam się lepiej, pogodziłam się z tym, było fajnie. Bliskość emocjonalna mnie przeraziła. jezu... :cry::cry::cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dla mnie to bardzo znajome. gdy już ktoś mnie akceptuje, mam paniczną potrzebę ucieczki. nie mogę znieść akceptacji, zaczynam niszczyć. i tak - tez się na okrągło boję, że przestanę do mojego cokolwiek czuć, na dobra sprawę to nawet przestaje czasami i to mnie przeraża. z jednej strony mglista wizja ślubu (nie jestem jeszcze technicznie zaręczona), a z drugiej te chore wątpliwości. miałam paskudny sen dzisiaj - śniło mi się, że na zajutrz miałbyć mój ślub - o zgrozo - kościelny, a ja nie miałam sukienki, gdyż - bagatelizując temat ustaliłam sobie za wczasu, że pójde w mojej przerobionej kiecce komunijnej :mrgreen: i dopiero w przeddzień okazało się, że to nie wygląda tak dobrze, jak to sobie wyobrażałam i stałam przed lustrem i własną szafą kontemplując jej zawartość, czy znajdę coś, co by się nadało :? w panice miałam dzwonić po wszystkich i przekładać ślub o tydzień, co by zdążyć nabyć coś normalnego na tę okoliczność. boję się, panicznie się boję, że się rozmyślę co do uczuć, a bedzie za późno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zielona miętowa, póki co, nie jestem w stanie Ci napisać nic poza tym, że CHOLERNIE Ci dziękuję. Poczułam się mniej jak trędowata i mniej się sobą brzydzę, mając świadomość, że przy naszym zaburzeniu to "normalne". bo do przeczytania Twojego postu myślałam o sobie z tak totalną nienawiścią , że bałam się, że w jakimś chorym afekcie zrobię sobie poważną krzywdę.

 

jej, dziękuję Ci. :*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chiha, dokładnie wiem o czym piszesz, przerabiałam to nie powiem ile razy i nie znam nadal na to rady niestety... tzn znam jedną ale niezbyt dobrą- rozstanie- wtedy sprawa jest zakończona i nie trzeba się już gnieść i zastanawiać ale nie polecam tego rozwiązanie bo to zwykła ucieczka, która nie wniesie niczego dobrego w Twoje życie.

Racjonalizując (bo i o tym była już mowa) najlepiej byłoby rozmawiać z chłopakiem za każdym razem kiedy takie myśli się pojawiają. Pozwolić jemu siebie kochać i pozwolić sobie na bycie kochaną...

ale co ja pieprzę... sama tego nie potrafię...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chiha, dokładnie wiem o czym piszesz, przerabiałam to nie powiem ile razy i nie znam nadal na to rady niestety... tzn znam jedną ale niezbyt dobrą- rozstanie- wtedy sprawa jest zakończona i nie trzeba się już gnieść i zastanawiać ale nie polecam tego rozwiązanie bo to zwykła ucieczka, która nie wniesie niczego dobrego w Twoje życie.

Racjonalizując (bo i o tym była już mowa) najlepiej byłoby rozmawiać z chłopakiem za każdym razem kiedy takie myśli się pojawiają. Pozwolić jemu siebie kochać i pozwolić sobie na bycie kochaną...

ale co ja pieprzę... sama tego nie potrafię...

 

z jednej strony czuję się lepiej, a z drugiej , jestem przerażona tym, na co jesteśmy "skazane".

 

kurwa, chcę być zdrowa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :why::why::why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zielona miętowa, póki co, nie jestem w stanie Ci napisać nic poza tym, że CHOLERNIE Ci dziękuję. Poczułam się mniej jak trędowata i mniej się sobą brzydzę, mając świadomość, że przy naszym zaburzeniu to "normalne". bo do przeczytania Twojego postu myślałam o sobie z tak totalną nienawiścią , że bałam się, że w jakimś chorym afekcie zrobię sobie poważną krzywdę.

 

jej, dziękuję Ci. :*

 

kochana nie ma za co :D nie czuj się winna, zabrakło nam kiedyś w życiu odpowiedniego traktowania, toteż i teraz są takie efekty, ale nie można się czuć za to winnym ;)

 

-- 11 maja 2012, 15:55 --

 

i jeszcze jedno:

Ciągle wydawało mi się, że mój partner traktuje mnie jak opcję, spotyka się ze mną tylko dla seksu, że jestem dla niego "ciałem".

jak mnie ten temat nie pokoi :? po ostatniej wizycie mojego boyfrienda, który mieszka w innym mieście, tkwiąc w głebokiej depresji odmawiałam pożycia małżeńskiego i do szłam do wniosku, że mu nie wystarczam, że to sie na pewno rozpadnie, bo nie zaspokajam go seksualnie, a seks to dla niego priorytet. zostawi mnie, a w najlepszym wypadku zacznie zdradzać. i jestem między młotem, a kowadłem. nie mogę się patrzeć w stronę seksu, ale paradoksalnie postanowiłam zmusić się do tego, skoro już do mnie przyjechał i przy pierwszym podejściu skończyło się to wybuchem płaczu z mojej strony :-| czuje się bez wartościowa, skoro jestem seksualnie niedyspozycyjna :x

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kurator po rozmowie dopytywał mnie czy mam stwierdzone Borderline ponieważ w takim przypadku wystąpił by do sądu o zakaz spożywania alkoholu.zdaniem kuratora powinienem zgłosić się na badania w tym zakresie.

Gdzie takie badania robią i na czym polega terapia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak mnie zastanawia jedno. Chyba rzadko bywa, że ktoś spełnia w 100% kryterium jakiegoś zaburzenia. Załóżmy, że spełnia się je w 80%. Przyczepienie borderline, powoduje ''zaimportowanie'' reszty objawów do 100%, czyli bez tej łatki, można powiedzieć, że jest się o 20% ''zdrowszym'' ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

z jednej strony czuję się lepiej, a z drugiej , jestem przerażona tym, na co jesteśmy "skazane".

 

/cenzura/, chcę być zdrowa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :why: :why: :why:

 

 

parę dni temu dałam tzw. "kosza" facetowi który lata za mną od 8 lat bezskutecznie, przyciągam go i odpycham na przemian, choć ostatnio staram się już z tym walczyć bo zrozumiałam że to krzywdzące dla nas obojga. Tym razem powiedziałam mu bez ogródek że nigdy nie będziemy razem bo ja nie jestem zdolna dać mu takiej miłości jaka by go uszczęśliwiła, ani przyjąć jego uczuć takimi jakimi one są... i nie sądzę by to się kiedyś zmieniło. Powiedziałam mu jak bardzo cenię jego przyjaźń i oddanie i żebyśmy tego nie niszczyli "zabawą w dom" która z góry skazana jest na tragiczne zakończenie przez moje popierdolenie.

Po długich kilku chwilach milczenia, kiedy już myślałam, że mnie zaraz zbluzga i wyrzyga mi te wszystkie lata bycia "prawie razem" i osobno, on mnie po prostu, zwyczajnie przytulił i powiedział że w tym moim popierdoleniu jest coś tak wspaniałego, że on i tak poczeka aż zmienię zdanie...

Wniosek: Ludzie widzą nas inaczej niż my sami siebie. Nawet wiedząc czym jest BPD nie są w stanie wyobrazić sobie tego gówna w którym siedzimy i które wąchamy każdego dnia. Dla nich to takie "słodkie popierdolenie, urocze i niewinne, takie w którym można się zakochać bez pamięci" dla nas to kajdany bezsilności

 

-- 11 maja 2012, 17:25 --

 

KillBill, nic nie trzeba... wszystko zależy od Ciebie i od tego jak bardzo chcesz sobie pomóc

 

Michuj, g... prawda, że tak powiem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak mnie zastanawia jedno. Chyba rzadko bywa, że ktoś spełnia w 100% kryterium jakiegoś zaburzenia. Załóżmy, że spełnia się je w 80%. Przyczepienie borderline, powoduje ''zaimportowanie'' reszty objawów do 100%, czyli bez tej łatki, można powiedzieć, że jest się o 20% ''zdrowszym'' ;)

mi chodzi o problemy w stworzeniu trwałego związku-niemożliwe.w początkowej fazie żyć bez "niej" nie mogę a po kilku miesiącach gaśnie wszystko i co gorsze śmierdzi.

drugi problem pojawia się po alkoholu przez co problemy z prawem.

te dwa problemy głównie komplikują mi życie.

przeczytałem na temat tego zaburzenia i przyznam że czuję się lepiej że nie tylko ja mam ten problem.w domu od dziecka nasłuchałem się "drugiego takiego wariata niema","nikt się tak nie zachowuje","wolała bym wychować 10 normalnych dzieci niż ciebie jednego".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

KillBill, ja w szkole minimum raz w tygodniu lądowałam u dyrektora :mrgreen:

Przy czym właśnie po kilku razach dyro stawał się moim prawie że kumplem i uważał że jestem uroczo niesforna... Z resztą mimo wszystko nauczyciele też mnie lubili. Może dlatego nikt mi nigdy nie pomógł... bo wg nich to było takie urocze...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Agasaya możesz mi powiedzieć jak to jest.przyjaźnisz się z kimś później tą samą osobę znienawidzisz,ale gdy po czasie znowu się do tej osoby zbliżysz to jesteś w stanie panować nad emocjami by jej nie idealizować by znowu nie czuć się urażoną że nie spełnia Twoich oczekiwań?

nie wiem czy zrozumiale to napisałęm

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×