Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

nie daje sobie rady.

przyjaciel nie pisze do mnie na głupim fejsbuku mimo bycia online, podczas gdy zawsze pisze = znudziłam mu się, poznał mnie lepiej, chce zostawić, nasza relacja się skończy, jestem nikim.

 

:(:(:(

 

wiwat przekonania o wlasnej bezwartosciowosci i niezaslugiwaniu na uwagę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie ma w tym artykule zdania które by nie pasowało do mnie. Od zawsze nie lubiłem ludzi, uciekałem zawsze w momencie kiedy ktoś się próbował do mnie zbliżyć. Przez ostatni rok byłem z chłopakiem, był to bardzo burzliwy związek, potrafił mnie wyprowadzić z równowagi zbyt wolnym chodzeniem, dostawałem wtedy szału, ataku jakiejś nieopisanej wściekłości, potrafiłem wtedy przejśc przez pół miasta próbując go zgubić w tłumie. Potrafiłem z błahego powodu kaleczyć się, pamiętam jak powiedział że idzie na papierosa, ja nie znosiłem kiedy ktoś palił. Poszedłem do łazienki kiedy on palił i pociąłem się żyletką. Później również się to zdarzało, kiedy na przykład nie odzywał się bo miał mnie dość, wydrapałem sobie paskudną ranę na przedramieniu. Często byłem chorobliwie podejrzliwy, zazdrosny, czułem niezadowolenie z tego kim był, nudził mnie, a jednocześnie tak mocno go kochałem, że nie mogłem przestać się w to zatapiać.

Nie umiem rozmawiać o moich emocjach, mam kompletną blokadę, boję się, że ludzie dowiedzą się o mnie więcej niż im na to pozwalam. Dlatego często mój chłopak był strasznie smutny, walczył o mnie, gonił mnie kiedy uciekałem, przytulał i nie wypuszczał kiedy się wyrywałem. Nie potrafię nawet opisać tego całego młynu który dział się w mojej głowie. W jednej chwili go kochałem, pięć minut później potrafiłem uderzyć go pięścią w twarz, tylko dlatego że wydał mi się taki słaby, beznadziejnie bezbronny, uzależniony ode mnie.

Wyczytałem, że zaburzenie to wywodzi się gdzieś z dzieciństwa, moi rodzice wychowali mnie dobrze, ale mój ojciec był kompletnie nieobecny w moim wychowaniu, pamiętam jak bardzo chciałem go zadowolić, ale nigdy nie wychodziło. Pamiętam jeszcze przedszkole, pierwszy dzień, nie wiem co spowodowało tę sytuację, ale pamiętam jak zaryczany stoję w kącie sali, wszystkie dzieciaki się na mnie patrzą a przedszkolanka mówi coś głośno, żebym się uciszył i że będę tam stać do końca dnia.

Podobnie podstawówka, pamiętam jak nie radziłem sobie z własnym gniewem, wbijałem paznokcie w ławkę i syczałem przez zęby przy pełnej klasie ludzi, nauczycielka też krzyczała, żebym przestał. Pamiętam że w klasach od 1 - 3 , nie było dnia w którym bym nie płakał na lekcji, z głupich, nieznaczących powodów.

Zawsze czułem się inny od innych, czasem lepszy, czasem gorszy mimo to zawsze traktowałem ludzi czysto instrumentalnie, potrafię wczuć się w każdą sytuację, dostać to czego chcę pozostawiając po drodze wrażenie, że przejmuję się losem innych, chociaż tak nimi gardzę, że są tak prości, żyją zwykłym życiem, będąc szczęsliwymi z byle głupoty. Często czuję się niepotrzebny, nic nie znaczący dla innych, dla świata, dla siebie. Zastanawiam się wtedy nad celem tego wszystkiego i rozważam próbę samobójczą, do której nigdy jeszcze nie doszło, bo coś mnie trzyma jeszcze przy życiu. Jestem tez ambitny, wobec siebie i innych, dużo wymagam od ludzi, lubię kiedy coś robię, żeby to było wykonane perfekcyjnie, żebym umiał się pod tym podpisać.

Jestem bardzo dobry w tańcu ogniem, nie chcę być tutaj fałszywie skromny, bo chociaż to mogę przyznać, że jestem w tym świetny, sprawia mi to dużo satysfakcji i radości, mimo to często oceniam swoje występy, i zawsze wyłowię te pojedyncze cięte uwagi wynikające z zazdrości, niż to, że tłum szaleje i woła o bis.

Zerwałem z chłopakiem miesiąc temu, chcę do niego wrócić, ale boję się wszystkiego, boję się jego znajomych, bo mnie nie lubią, uważają że jestem dziwny, że na niego nie zasługuję, boję się opinii moich nielicznych przyjaciół, których zawsze trzymałem na dystans, ale przede wszystkim boję się o niego, że go zniszczę. Tak bardzo chcę z nim być, jest na prawdę wspaniały, że to wszystko znosił przez cały rok, a ja zerwałem z głupiego nie znaczącego powodu.

Jestem zapisany do psychoterapeuty, 16 stycznia mam kolejną wizytę, ostatnią z trzech próbnych, boję się, że jak powiem że jestem praktycznie pewny że mam BPD, on to zbagatelizuje, powie, że to nie prawda, i powie że to już ostatnia wizyta i że wszystko jest w porządku, kiedy wiem, że tak nie jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Spiderwick, Rozmawiałeś z nim na temat tego, ze podejrzewasz u siebie pewne zachowania ze spectrum zachowań borderline?

Bo ja kiedyś przedstawiłam taką opcję mojej terapeutce i powiedziała, żebym się odniosła, potrafiła odpowiedzieć dlaczego tak uważam.

No i zaczęłam wymieniać pewne mechanizmy charakterystyczne dla tego zaburzenia, odnosząc je do swoich, nigdy nie zaprzeczyła i nigdy też nie potwierdziła diagnozy.

Męczyłam ją co jakiś czas, zgadywałam, sama sobie przypisywałam koniecznie jakąś łatkę, zaburzenie.

Moja terapeutka, chociaż już minęło ponad dwa lata terapii, rozmawia ze mną na temat moich trudności. Mówi o trudnościach, a nie o diagnozie.

Powiedz, czy tak bardzo zależy Tobie na tym, żeby ktoś w końcu nazwał fachowo z czym się borykasz? czy bardziej zależy Tobie na poznaniu swoich trudności, poznaniu mechanizmów, które uprzykrzają Ci życie?

Rozumiem, że próbujesz dostać się na f 7 tak?

Czy mówisz o innej terapii?

Dlaczego twierdzisz, że terapeuta zbagatelizuje Twoje obawy? Powiedz mu, że zależy Tobie na kontynuacji terapii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O BPD przeczytałem wczoraj w nocy, i jakby mi się czy otwarły, i zamierzam to poruszyć na następnym spotkaniu. Na sesjach mówiłem dość ogólnie, że nie umiem rozmawiać o emocjach, nawet z terapeutą dziwnie mi się rozmawia, jak wiem, że na poprzedniej sesji powiedziałem dużo o sobie, nawet od niego najchętniej bym się odciął, a uważam, że jest miłą osobą i chyba jest w stanie mi pomóc.Rozmawiałem o wszystkim co się działo w moim życiu ostatnio, ale patrzyłem na to z innej perspektywy, z perspektywy człowieka który uważa, że jest lepszy od innych, którego czeka coś lepszego, że wkurzają go ludzie, bo są wszyscy tak samo bezbarwni i nudni, o moim związku z chłopakiem też pobieżnie powiedziałem, nie opowiadałem o autoagresji, o wybuchach złości, tez bardzo łagodnie , mówiłem że "mam to po mamie bo jest choleryczką z natury", powiedziałem tylko że sam zdecydowałem się przerwać związek, bo uważałem że to nie to, że to on był nudny, nieciekawy, prosty. A teraz widzę że to była moja wina, że to on się starał i był stały w uczuciach do mnie, a to ja robiłem kompletny burdel.

 

Nie wiem czy zależy mi na tym żeby to nazwać, chociaż tak by było lepiej, bo wiedziałbym z czym mam do czynienia, jak to w jakiś sposób ograniczyć. Chciałbym umieć się zaangażować w jakiś kontakt z inną osobą, nigdy mi się to nie udało, zawsze to było okupione totalnym mindfuckiem, odpychaniem, potem nagłym powrotem z myślą "teraz już będzie super", żeby za chwilę znowu kompletnie się od kogoś odciąć.

 

Ja nawet nie wiem co to jest f7, nie orientuję się w "psychologicznych sprawach" bo zawsze myślałem że tak po prostu mam, że mam trudny charakter i czasem to w sobie nawet lubiłem. Do psychologa dostałem skierowanie po dziwnym ekg i problemach z nerwami, non stop się czerwienię i totalnie stresuję w kontaktach z ludźmi, często udając, że jestem megaodważny i pyskaty.

Po dwóch miesiącach noszenia skierowania w portfelu poszedłem się zapisać w sumie z ciekawości, chciałem też porozmawiać z kimś fachowo o niedawnym napadzie depresji, który podciągałem pod rozstanie z chłopakiem, z którym sam zerwałem, z idiotycznego powodu.

 

Nie twierdzę, że zbagatelizuje, bo ja sam potrafię własne jakieś problemy uważać za nienormalne, nad wyraz, ale boję się, że to zrobi.

 

Wiem, że to głupie, że przeczytałem coś na stronie w internecie i bach, "to jest to, mam to, autodiagnoza przez internet fuck yeah", kretyństwo, ale im dłużej to czytam tym więcej w pamięci znajduję zachowań, które pasują idealnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mówiłem, że nie umiem rozmawiać o emocjach, nawet z terapeutą dziwnie mi się rozmawia, jak wiem, że na poprzedniej sesji powiedziałem dużo o sobie, nawet od niego najchętniej bym się odciął, a uważam, że jest miłą osobą i chyba jest w stanie mi pomóc.

Rozmawianie o emocjach nie jest wcale takie łatwe, jakby mogło się wydawać.

Chciałbyś się odciąć, ponieważ za duzo powiedziałeś i tak na prawdę obawiałeś się co on na to wszystko? Jak zareaguje? Może Cię oceni? Podsumuje?

To może być mechanizm przeniesieniowy u Ciebie.

Czy Twoi rodzice często Cię oceniali w sposób, którego nie lubiłeś?Może krytkowali? NIe wspierali?

Rozmawiałem o wszystkim co się działo w moim życiu ostatnio, ale patrzyłem na to z innej perspektywy, z perspektywy człowieka który uważa, że jest lepszy od innych, którego czeka coś lepszego, że wkurzają go ludzie, bo są wszyscy tak samo bezbarwni i nudni, o moim związku z chłopakiem też pobieżnie powiedziałem, nie opowiadałem o autoagresji, o wybuchach złości, tez bardzo łagodnie , mówiłem że "mam to po mamie bo jest choleryczką z natury", powiedziałem tylko że sam zdecydowałem się przerwać związek, bo uważałem że to nie to, że to on był nudny, nieciekawy, prosty. A teraz widzę że to była moja wina, że to on się starał i był stały w uczuciach do mnie, a to ja robiłem kompletny burdel.

A nie przyjmowałeś też takiej postawy wobec swoich rodziców?Żeby myśleli o Tobie w kategoriach kogoś lepszego? Tak bardzo chciałeś być dla nich najlepszy? Bo ciągle Cię krytykowali?

O związku z chłopakiem nie mówiłeś dużo bo bałeś się oceny.

Czy Twoi rodzice wiedzieli o tym związku?

Bo znów byłby to jakiś schemat.

Ukrywałeś niektóre fakty przed oceną, tak myślę.

Ale pamiętaj, terapeuta jest terapeutą, powinien nie oceniać, więc napiszę, że terapeuta nie ocenia.

On nie jest Twoim ojcem, nie jest Twoją matką.

Jeśli masz przemyślenia na temat Twojego związku, że to Ty zawiniłeś, to jest to istotna informacja, nie powinieneś ukrywać świadomie faktów przed terapeutą, na sesji. Wiem, jakie to trudne. Ale szczerość to podstawa.

Nie wiem czy zależy mi na tym żeby to nazwać, chociaż tak by było lepiej, bo wiedziałbym z czym mam do czynienia, jak to w jakiś sposób ograniczyć. Chciałbym umieć się zaangażować w jakiś kontakt z inną osobą, nigdy mi się to nie udało, zawsze to było okupione totalnym mindfuckiem, odpychaniem, potem nagłym powrotem z myślą "teraz już będzie super", żeby za chwilę znowu kompletnie się od kogoś odciąć.

Mogę zapytać czy Twoi rodzice w taki sposób z Tobą postępowali? Odpychali Cię?

Okazywali Tobie swoje uczucia? W jaki sposób?

Ja nawet nie wiem co to jest f7, nie orientuję się w "psychologicznych sprawach" bo zawsze myślałem że tak po prostu mam, że mam trudny charakter i czasem to w sobie nawet lubiłem.

Oddział Leczenia Zaburzeń Osobowości i Nerwic - 7F

:szukam:oddzia-leczenia-zaburze-osobowo-ci-i-nerwic-7f-t17828-504.html

Do psychologa dostałem skierowanie po dziwnym ekg i problemach z nerwami, non stop się czerwienię i totalnie stresuję w kontaktach z ludźmi, często udając, że jestem megaodważny i pyskaty.

Emocje wpływają na nasze samopoczucie, powodują objawy w ciele.

Po dwóch miesiącach noszenia skierowania w portfelu poszedłem się zapisać w sumie z ciekawości, chciałem też porozmawiać z kimś fachowo o niedawnym napadzie depresji, który podciągałem pod rozstanie z chłopakiem, z którym sam zerwałem, z idiotycznego powodu.

Dobrze, że tak zareagowałeś. Szukałeś dla siebie pomocy.

Nie twierdzę, że zbagatelizuje, bo ja sam potrafię własne jakieś problemy uważać za nienormalne, nad wyraz, ale boję się, że to zrobi.

 

Wiem, że to głupie, że przeczytałem coś na stronie w internecie i bach, "to jest to, mam to, autodiagnoza przez internet fuck yeah", kretyństwo, ale im dłużej to czytam tym więcej w pamięci znajduję zachowań, które pasują idealnie.

NIe czytaj na temat zaburzeń, nie przypisuj ich sobie na siłę. Diagnozuje psychiatra lub psychoterapeuta. Często jest tak, że obojętnie czego nie przeczytalibyśmy, to wszystko w opisie pasuje do naszego obrazu. Ale należy pamiętać, że obiektywni w stosunku do siebie nie jesteśmy. A nasza nieświadomość jest wielka. Zaufaj terapeucie.

To co napisałam to mogą być moje przypuszczenia.

Wcale tak nie musi być.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozmawianie o emocjach nie jest wcale takie łatwe, jakby mogło się wydawać.

Chciałbyś się odciąć, ponieważ za duzo powiedziałeś i tak na prawdę obawiałeś się co on na to wszystko? Jak zareaguje? Może Cię oceni? Podsumuje?

To może być mechanizm przeniesieniowy u Ciebie.

Czy Twoi rodzice często Cię oceniali w sposób, którego nie lubiłeś?Może krytkowali? NIe wspierali?

 

Chyba tak, boję się oceny, albo raczej tego, że wykorzysta to co powiem przeciwko mnie, jak mówię coś poważnego, to zaraz staram się to jakoś maskować, śmieję się albo mówię "ale to głupie w sumie" ostatnio to zauważył, że to taki jakby mechanizm obronny, olewam na pokaz coś co jest tak na prawdę ważne dla mnie.

 

Moi rodzice wychowali mnie bardzo dobrze, kocham ich, raczej nie oceniali, nigdy bezpodstawnie nie krytykowali, jeśli już to była to konstruktywna krytyka, z której starałem się wyciągać wnioski i próbowałem coś pozmieniać.

 

A nie przyjmowałeś też takiej postawy wobec swoich rodziców?Żeby myśleli o Tobie w kategoriach kogoś lepszego? Tak bardzo chciałeś być dla nich najlepszy? Bo ciągle Cię krytykowali?

O związku z chłopakiem nie mówiłeś dużo bo bałeś się oceny.

Czy Twoi rodzice wiedzieli o tym związku?

Bo znów byłby to jakiś schemat.

Ukrywałeś niektóre fakty przed oceną, tak myślę.

Jeśli masz przemyślenia na temat Twojego związku, że to Ty zawiniłeś, to jest to istotna informacja, nie powinieneś ukrywać świadomie faktów przed terapeutą, na sesji. Wiem, jakie to trudne. Ale szczerość to podstawa.

Mogę zapytać czy Twoi rodzice w taki sposób z Tobą postępowali? Odpychali Cię?

Okazywali Tobie swoje uczucia? W jaki sposób?

 

Nie, nie starałem się raczej być lepszy w oczach rodziców, czułem się doceniany, kochany, chwalono mnie jak coś dobrze zrobiłem. Może trochę mniej przez tatę, bo on zawsze był dość powściągliwy w uczuciach, rzadko kiedy chwalił. Ale to chyba normalne w relacji ojciec-syn, a przynajmniej nie wydaje mi się to dziwne.

Moja mama wiedziała o moim związku, mimo, że na początku nie potrafiła się z tym pogodzić i bardzo się na niej zawiodłem, to teraz widzę że zaczęła mnie wspierać w tym, bo widzi że mi trudno. Tata niestety nie wie, ale zamierzam mu powiedzieć.

Zauważyłem jeszcze że rodzice zamiast wczuć się w jakiś problem który im przedstawiam, starają się raczej iść drogą "przestań, to jest nic takiego, na pewno ci się wydaje". Co mnie trochę irytuje, i zniechęca do wypowiadania się o sobie.

 

Tak jak mówiłem wyżej, bardziej niż oceny boję się, że ktoś wykorzysta to wszystko przeciwko mnie, i nie umiem się pozbyć tego uczucia. Możliwe, że to ma związek z moją orientacją, zawsze jak komuś mówiłem o sobie, to wydawało się, że ktoś zmieni do mnie swój stosunek, będzie plotkować, mimo tego że miałem zaufanie do tej osoby. Może to jest na podobnej zasadzie.

 

Przy następnym spotkaniu postaram się porozmawiać tak szczerze jak to możliwe. ;)

 

I jeśli chodzi o f7, to nie wydaje mi się, że tego potrzebuję, po prostu chcę się czuć dobrze i chcę to osiągnąć sam, nie zamierzam wkręcać sobie nie wiadomo czego, wyszukiwać niestworzonych "łatek", albo, że potrzebuję sztabu psychologów i torebki tabletek. Chcę wiedzieć dlaczego się zachowuję w ten sposób i sam coś z tym zrobić. Chcę znać źródło problemu. Wierzę, że moje zachowanie da się zmienić, kto ma je zmienić jak nie ja, a jeśli nie da się go zmienić, ulepszyć, to chociaż zaakceptować, sprawić, żeby te wszystkie cechy, zachowania które mną kierują nie brały nade mną kontroli i nigdy nie były na pierwszym miejscu. Jeśli mój chłopak zgodzi się dać mi kolejną już z kolei szansę, to postaram się jej nie zmarnować, chociaż wątpliwości pewnie znowu będę mieć milion.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi sie ze rodzice nie moga wychowac dobrze....raczej lepiej lub gorzej..nie sa idealni popelniaja bledy wychowawcze..za co płacą pozniej ich dzieci...ktore postepują podobnie wg wzorcow wyniesionych z domu...i to takie błędne koło...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

haha,ja sie uczylam na zajeciach, że jednym z warunków niepowstania zaburzeń osobowości jest WYSTARCZAJĄCO DOBRA MATKA.

a więc bynajmniej nieidealna. Ani nawet nie "dobra". ;)

 

ej, życze Wam szczesliwego Nowego Roku kochani!!!!!!! :* i świetnej zabawy dziś!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam.Zamieszczę w tym temacie moją historię - może ktoś mi pomoże.Nie jestem pewien czy mam BPD.Od zawsze czułem że jestem troszeczkę inny od wszystkich - i o dziwo czułem się z tego dumny, było mi z tym bardzo dobrze.Ale to co stało się w sylwestra tego roku rozwala mi każde zdanie które miałem o sobie i o otaczającym mnie świecie.Byłem zwykłym nastolatkiem - szkoła,alkohol,trawka,imprezy,pare razy zdarzylo sie cos mocniejszego(amfetamina),ale nigdy nie miałem jakichś poważnych problemów ze sobą.W grudniu zacząłem miewac huśtawki nastroju - jeden dzień byłem szczęśliwy i śmiałem się od ucha do ucha a na drugi byłem smutny,przygnębiony ale wogóle nie dawałem tego po sobie poznac.Myslalem ze to co odczuwam jest przez zwykla milośc(trochę nieszczęśliwie się zakochałem) i tak tez to sobie tlumaczylem dlatego nie martwilem sie tym zbytnio(myslalem ze przejdzie jak to zwykle bywa).Tydzień po świetąch coś było nie tak - raz aż lgnąłem do kolegów z uśmiechem na twarzy a chwile później zastanawiałem się co ja robie z ludźmi których nienawidze nie wiedząc czemu.Wkońcu nadszedł sylwester.Gdy usiadłem w sobote przy stole nagle pierwszy raz poczułem takie dziwne uczucie jakbym istniał w 2 światach - w moim ,negatywnym , naszpikowanym świecie który jest w mózgu i w tym który mnie otacza.Wtedy chciałem poprostu się upic.Zaczalem pic spirytus i pilem go przez okolo 25-30h.Bez przerwy,bez jedzenia,bez opamiętania.Pamiętam tylko przebłyski z których wiem że czuję się okropnie,nawet nie czulem ze nie chce tam byc - czulem ze nie chce byc gdziekolwiek.Kiedy to się skończylo i przyszedłem do domu sięgnąłem nawet nie wiedząc co robie po silne tabletki przeciwbólowe.Chciałem pożrec cala paczke ketonalu i poprostu zasnac.Nie umiem okreslic uczucia ktore wtedy czulem ale nagle sie opamietalem,pamietam tylko ze po glowie chodzila mi mysl ze chce zyc i to bardzo,ze mam marzenia ale nie wiem jak dac rade,jak sobie z tym i czymkolwiek innym poradzic.Dzisiaj mija 4 dzień od tamtego wydarzenia a ja nie wiem co sie ze mna dzieje.Nie chodze do szkoły,mam ogromny mętlik w głowie i szukam jakichkolwiek wyjaśnień tego co mi się dzieje.Gdy kładę się wieczorem spac mam nadzieje ze to tylko takie dlugo trwajace zatrucie alkoholem i narkotykami i ze rano sie obudze i bedzie wszystko spoko jak zawsze.Ale tak myślałem do tej chwili.Przed chwilą natrafiłem na tą stronę http://bpd.szybkanauka.net/ i widze w niej stuprocentowo siebie.Wszystko się zgadza.Moja mama mówi że to zatrucie alkoholem i narkotykami lub poprostu nagłe ustabilizowanie się mojej osobowości(rok temu na badaniach psychologicznych pod kierunkiem dysgrafii stwierdzili u mnie wysoką niedojrzałośc emocjonalna).Ja jednak mysle ze to moze byc BPD.Co o tym myslicie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Slimek, przede wszystkim zastanów się, co sprawia, że popadasz w te nastroje. Może coś konkretnego?

Nie ważne czy to borderline czy nie... to tylko wachlarz zachowań. Wszystko można zmienić. Trochę ciężkiej pracy...

Niepokojące jest też to, że pozwalałeś sobie na trawkę i inne rzeczy... To wyzwala choroby psychiczne.

 

Jeśli czujesz, że jest bardzo źle - idź do psychiatry. Dostaniesz antydepresant, który powinien Cie postawić na nogi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moi drodzy!

Jak wiecie samemu stawianie diagnozy nie jest chyba dobre, bo gdybym ja chciał sobie postawić samemu to wyszła by mi schizofrenia.

Ja na dzień dzisiejszy mam F41.0 i F.61 a co dalej to zobaczymy.

To wszystko co opisałaś to mało w porównaniu z tym co mam w głowie.

pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chiha, coś się stało? nie mów tak... zasługujesz na wszystko co najlepsze ;*

 

stało się :(

jestem na maxa nieszczesliwie zakochana, plus niemal każdy "negatywny" sygnał (cudzysłów, ponieważ czasem te sygnały są albo neutralne, albo po prostu nie tak pozytywne, jakbym chciała)od osób, na których mi zależy, odczytuję jako zwiastun odrzucenia.

kur.wa,mam 21 lat, za sobą zero związków, tylko przygodne, seksualne "relacje", a odrzuceń nieskonczenie wiele. po drodze zaburzenia odżywiania, anoreksja, bulimia, potem samookaleczanie, alkohol. :( szczęście widocznie nie jest dla mnie. Szczęście jest dla każdego, tylko nie dla mnie.

 

jeszcze wczoraj, przed tym, kiedy to pisałam, mialam ogromna awanture z rodzicami, w moim wykonaniu wygladalo to tak,ze plakalam, przeklinałam, potem matka mi wyjechała tekstem Z MOJEGO PAMIĘTNIKA, co sprawiło że wpadłam w furię ,rzuciłam krzeslem, w ogole zaczelam grozic ze zazyje leki albo się potnę... jezus...

 

a dziś mam na wszystko tak wyje.bane, że nie chce mi się żyć po prostu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chiha, wiem jak to jest... niemal codziennie mam takie myśli... ale przecież każdy zasługuje na szczęście... tylko trzeba się nauczyć zabierać do niego z właściwej strony...

tulę Cię z całych sił :*

na związki masz jeszcze czas... jesteś młodziutka

nie poddawaj się temu złemu nastrojowi :* :* :*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam takie pytanie do Was. 2 lata temu byłam na oddziale zaburzeń osobowości w Krk(kobierzyn) na 7F Zdiagnozowali mi wtedy osobowość chwiejną emocjonalnie, borderline. Teraz znowu tam pojechałam po 2 latach i wyszłam z osobowością narcystyczną Tym razem byłam tylko miesiąc i sama się wypisałam.Wie ktoś z Was może jak to jest z tymi diagnozami? mieliście podobnie? bo z tego co wiem to ciężko wyjść z borderline a ja przez te 2 lata nie miałam żadnej terapii tylko ciągłe pobyty na oddziałach zamkniętych W ogóle jaka jest różnica między borderem a narcyzem?Z góry dzięki za odp :uklon::angel:

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na poziomie różnicowania tych 2 zaburzeń w oparciu o "wiki" i inne internetowe wywody, rózróżniam te 2 zaburzenia i nie interesują mnie linki do stron www. Inteligencja to jedno ale brak rzetelnych opracowań to 2 Ogólnie śmieszy mnie to jak ktoś się naczyta na szybkanauka.net.pl i płacze nad sobą bo oczywiście ma BPD!Mnie interesuje to, w jaki sposób oni się dopuszczają tych diagnoz skoro je zmieniają z czasem...to wg mnie jest niepoważne, cały ten podział.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×