Skocz do zawartości
Nerwica.com

Spiderwick

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Spiderwick

  1. Chyba tak, boję się oceny, albo raczej tego, że wykorzysta to co powiem przeciwko mnie, jak mówię coś poważnego, to zaraz staram się to jakoś maskować, śmieję się albo mówię "ale to głupie w sumie" ostatnio to zauważył, że to taki jakby mechanizm obronny, olewam na pokaz coś co jest tak na prawdę ważne dla mnie. Moi rodzice wychowali mnie bardzo dobrze, kocham ich, raczej nie oceniali, nigdy bezpodstawnie nie krytykowali, jeśli już to była to konstruktywna krytyka, z której starałem się wyciągać wnioski i próbowałem coś pozmieniać. Nie, nie starałem się raczej być lepszy w oczach rodziców, czułem się doceniany, kochany, chwalono mnie jak coś dobrze zrobiłem. Może trochę mniej przez tatę, bo on zawsze był dość powściągliwy w uczuciach, rzadko kiedy chwalił. Ale to chyba normalne w relacji ojciec-syn, a przynajmniej nie wydaje mi się to dziwne. Moja mama wiedziała o moim związku, mimo, że na początku nie potrafiła się z tym pogodzić i bardzo się na niej zawiodłem, to teraz widzę że zaczęła mnie wspierać w tym, bo widzi że mi trudno. Tata niestety nie wie, ale zamierzam mu powiedzieć. Zauważyłem jeszcze że rodzice zamiast wczuć się w jakiś problem który im przedstawiam, starają się raczej iść drogą "przestań, to jest nic takiego, na pewno ci się wydaje". Co mnie trochę irytuje, i zniechęca do wypowiadania się o sobie. Tak jak mówiłem wyżej, bardziej niż oceny boję się, że ktoś wykorzysta to wszystko przeciwko mnie, i nie umiem się pozbyć tego uczucia. Możliwe, że to ma związek z moją orientacją, zawsze jak komuś mówiłem o sobie, to wydawało się, że ktoś zmieni do mnie swój stosunek, będzie plotkować, mimo tego że miałem zaufanie do tej osoby. Może to jest na podobnej zasadzie. Przy następnym spotkaniu postaram się porozmawiać tak szczerze jak to możliwe. I jeśli chodzi o f7, to nie wydaje mi się, że tego potrzebuję, po prostu chcę się czuć dobrze i chcę to osiągnąć sam, nie zamierzam wkręcać sobie nie wiadomo czego, wyszukiwać niestworzonych "łatek", albo, że potrzebuję sztabu psychologów i torebki tabletek. Chcę wiedzieć dlaczego się zachowuję w ten sposób i sam coś z tym zrobić. Chcę znać źródło problemu. Wierzę, że moje zachowanie da się zmienić, kto ma je zmienić jak nie ja, a jeśli nie da się go zmienić, ulepszyć, to chociaż zaakceptować, sprawić, żeby te wszystkie cechy, zachowania które mną kierują nie brały nade mną kontroli i nigdy nie były na pierwszym miejscu. Jeśli mój chłopak zgodzi się dać mi kolejną już z kolei szansę, to postaram się jej nie zmarnować, chociaż wątpliwości pewnie znowu będę mieć milion.
  2. O BPD przeczytałem wczoraj w nocy, i jakby mi się czy otwarły, i zamierzam to poruszyć na następnym spotkaniu. Na sesjach mówiłem dość ogólnie, że nie umiem rozmawiać o emocjach, nawet z terapeutą dziwnie mi się rozmawia, jak wiem, że na poprzedniej sesji powiedziałem dużo o sobie, nawet od niego najchętniej bym się odciął, a uważam, że jest miłą osobą i chyba jest w stanie mi pomóc.Rozmawiałem o wszystkim co się działo w moim życiu ostatnio, ale patrzyłem na to z innej perspektywy, z perspektywy człowieka który uważa, że jest lepszy od innych, którego czeka coś lepszego, że wkurzają go ludzie, bo są wszyscy tak samo bezbarwni i nudni, o moim związku z chłopakiem też pobieżnie powiedziałem, nie opowiadałem o autoagresji, o wybuchach złości, tez bardzo łagodnie , mówiłem że "mam to po mamie bo jest choleryczką z natury", powiedziałem tylko że sam zdecydowałem się przerwać związek, bo uważałem że to nie to, że to on był nudny, nieciekawy, prosty. A teraz widzę że to była moja wina, że to on się starał i był stały w uczuciach do mnie, a to ja robiłem kompletny burdel. Nie wiem czy zależy mi na tym żeby to nazwać, chociaż tak by było lepiej, bo wiedziałbym z czym mam do czynienia, jak to w jakiś sposób ograniczyć. Chciałbym umieć się zaangażować w jakiś kontakt z inną osobą, nigdy mi się to nie udało, zawsze to było okupione totalnym mindfuckiem, odpychaniem, potem nagłym powrotem z myślą "teraz już będzie super", żeby za chwilę znowu kompletnie się od kogoś odciąć. Ja nawet nie wiem co to jest f7, nie orientuję się w "psychologicznych sprawach" bo zawsze myślałem że tak po prostu mam, że mam trudny charakter i czasem to w sobie nawet lubiłem. Do psychologa dostałem skierowanie po dziwnym ekg i problemach z nerwami, non stop się czerwienię i totalnie stresuję w kontaktach z ludźmi, często udając, że jestem megaodważny i pyskaty. Po dwóch miesiącach noszenia skierowania w portfelu poszedłem się zapisać w sumie z ciekawości, chciałem też porozmawiać z kimś fachowo o niedawnym napadzie depresji, który podciągałem pod rozstanie z chłopakiem, z którym sam zerwałem, z idiotycznego powodu. Nie twierdzę, że zbagatelizuje, bo ja sam potrafię własne jakieś problemy uważać za nienormalne, nad wyraz, ale boję się, że to zrobi. Wiem, że to głupie, że przeczytałem coś na stronie w internecie i bach, "to jest to, mam to, autodiagnoza przez internet fuck yeah", kretyństwo, ale im dłużej to czytam tym więcej w pamięci znajduję zachowań, które pasują idealnie.
  3. Nie ma w tym artykule zdania które by nie pasowało do mnie. Od zawsze nie lubiłem ludzi, uciekałem zawsze w momencie kiedy ktoś się próbował do mnie zbliżyć. Przez ostatni rok byłem z chłopakiem, był to bardzo burzliwy związek, potrafił mnie wyprowadzić z równowagi zbyt wolnym chodzeniem, dostawałem wtedy szału, ataku jakiejś nieopisanej wściekłości, potrafiłem wtedy przejśc przez pół miasta próbując go zgubić w tłumie. Potrafiłem z błahego powodu kaleczyć się, pamiętam jak powiedział że idzie na papierosa, ja nie znosiłem kiedy ktoś palił. Poszedłem do łazienki kiedy on palił i pociąłem się żyletką. Później również się to zdarzało, kiedy na przykład nie odzywał się bo miał mnie dość, wydrapałem sobie paskudną ranę na przedramieniu. Często byłem chorobliwie podejrzliwy, zazdrosny, czułem niezadowolenie z tego kim był, nudził mnie, a jednocześnie tak mocno go kochałem, że nie mogłem przestać się w to zatapiać. Nie umiem rozmawiać o moich emocjach, mam kompletną blokadę, boję się, że ludzie dowiedzą się o mnie więcej niż im na to pozwalam. Dlatego często mój chłopak był strasznie smutny, walczył o mnie, gonił mnie kiedy uciekałem, przytulał i nie wypuszczał kiedy się wyrywałem. Nie potrafię nawet opisać tego całego młynu który dział się w mojej głowie. W jednej chwili go kochałem, pięć minut później potrafiłem uderzyć go pięścią w twarz, tylko dlatego że wydał mi się taki słaby, beznadziejnie bezbronny, uzależniony ode mnie. Wyczytałem, że zaburzenie to wywodzi się gdzieś z dzieciństwa, moi rodzice wychowali mnie dobrze, ale mój ojciec był kompletnie nieobecny w moim wychowaniu, pamiętam jak bardzo chciałem go zadowolić, ale nigdy nie wychodziło. Pamiętam jeszcze przedszkole, pierwszy dzień, nie wiem co spowodowało tę sytuację, ale pamiętam jak zaryczany stoję w kącie sali, wszystkie dzieciaki się na mnie patrzą a przedszkolanka mówi coś głośno, żebym się uciszył i że będę tam stać do końca dnia. Podobnie podstawówka, pamiętam jak nie radziłem sobie z własnym gniewem, wbijałem paznokcie w ławkę i syczałem przez zęby przy pełnej klasie ludzi, nauczycielka też krzyczała, żebym przestał. Pamiętam że w klasach od 1 - 3 , nie było dnia w którym bym nie płakał na lekcji, z głupich, nieznaczących powodów. Zawsze czułem się inny od innych, czasem lepszy, czasem gorszy mimo to zawsze traktowałem ludzi czysto instrumentalnie, potrafię wczuć się w każdą sytuację, dostać to czego chcę pozostawiając po drodze wrażenie, że przejmuję się losem innych, chociaż tak nimi gardzę, że są tak prości, żyją zwykłym życiem, będąc szczęsliwymi z byle głupoty. Często czuję się niepotrzebny, nic nie znaczący dla innych, dla świata, dla siebie. Zastanawiam się wtedy nad celem tego wszystkiego i rozważam próbę samobójczą, do której nigdy jeszcze nie doszło, bo coś mnie trzyma jeszcze przy życiu. Jestem tez ambitny, wobec siebie i innych, dużo wymagam od ludzi, lubię kiedy coś robię, żeby to było wykonane perfekcyjnie, żebym umiał się pod tym podpisać. Jestem bardzo dobry w tańcu ogniem, nie chcę być tutaj fałszywie skromny, bo chociaż to mogę przyznać, że jestem w tym świetny, sprawia mi to dużo satysfakcji i radości, mimo to często oceniam swoje występy, i zawsze wyłowię te pojedyncze cięte uwagi wynikające z zazdrości, niż to, że tłum szaleje i woła o bis. Zerwałem z chłopakiem miesiąc temu, chcę do niego wrócić, ale boję się wszystkiego, boję się jego znajomych, bo mnie nie lubią, uważają że jestem dziwny, że na niego nie zasługuję, boję się opinii moich nielicznych przyjaciół, których zawsze trzymałem na dystans, ale przede wszystkim boję się o niego, że go zniszczę. Tak bardzo chcę z nim być, jest na prawdę wspaniały, że to wszystko znosił przez cały rok, a ja zerwałem z głupiego nie znaczącego powodu. Jestem zapisany do psychoterapeuty, 16 stycznia mam kolejną wizytę, ostatnią z trzech próbnych, boję się, że jak powiem że jestem praktycznie pewny że mam BPD, on to zbagatelizuje, powie, że to nie prawda, i powie że to już ostatnia wizyta i że wszystko jest w porządku, kiedy wiem, że tak nie jest.
  4. Spiderwick

    Helou!

    Regulaminy prosiły żebym się przygotował wszystkich na moje skromne jestestwo, tak więc piszę. Samiec, 22 lata xD lubię dobre, cięższe filmy (dramaty głównie), muzykę alternatywną, książki fantastyczne i jakieś tam pierdoły w kierunku wyrażania siebie wentylem artystycznym (fotografia, taniec, żonglerka kalafiorami i tak dalej). Wydaje mi się, że potrafię sam sobie radzić z własnymi "problemami" ale od niedawna zaobserwowałem, że to jak się zachowuję i jakie mam myśli wymyka się nieco spod kontroli i robi niezły gnój zarówno w mojej głowie jak i w głowach osób które są/były dla mnie ważne w życiu. Zapisany do psychoterapeuty jestem, gadam sobie, ale natknąłem się na to forum, i postanowiłem, że fajnie byłoby poznać zdanie kilku bezstronnych osób. Moją niesamowicie nudną historię przedstawię gdzieś tam w działach, jak znajdę odpowiedni. A teraz tylko helou wszystkim mówię. ^_^
×