Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

Gość abstrakcyjna

Conessa, Pamiętam urywki urywków. Np. wiem, że miałam jakiś długi, popaprany sen, ale przypominam sobie tylko, że przyśniła mi się osoba X. Nic więcej. ;) Może raz na miesiąc zapamiętam coś więcej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pytam, bo miałam prawie 2 lata bez snów. W sensie też nic nie pamiętałam. Ostatnio znowu wróciły i to raczej koszmarne. W sumie to nigdy nie miałam dobrych snów, same złe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość abstrakcyjna

Conessa, Ja jako dziecko miewałam sporo koszmarów. Nawet pamiętam do dziś jakiś. Potem przez wiele lat nic. A przez ostatni rok miałam z 5 i zapamiętywałam je. Ale generalnie to jednak mało w porównaniu do dziwnych snów, które miewam właściwie co noc. Ale jak już pisałam nie pamiętam ich albo pamiętam minimalnie (zaskakujące jest to, że wiem, że to jakieś dziwne i głupie sny). A miłe, dobre sny miewam baaaardzo rzadko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chalkwhite, mysle ze dobrze by bylo zebys sobie zanotowala na jakiejs tablicy memo bądź na kartce- spis czynnosci i obowiazkow , ktore bedziesz wykonywac od pon do pt- moze byc przy wspolpracy z terapeutką. chodzi o organizacje czasu.zeby wszystko posklejac.

bierzesz leki? regularnie?i czy są odpowiednie?

ludzie tez potrafią byc pusci.chodzi o to bys nauczyla sie radzic sobie ze sobą. moze Twoja terapetka za mało sie stara? czy ustaliłas juz sobie jakąś hierarchię wartosci?

odpowiadając na pytanie o leki, to, jako że jestem na oddziale zamkniętym, biorę je z chirurgiczną niemal regularnością. wydaje mi się, że moje leczenie jest dobrane odpowiednio, choć bardzo brakuje mi sulpirydu, który pomagał mi najbardziej, ale który też niestety bardzo podwyższył mi poziom prolaktyny. tak bardzo, że nawet nie mogłam zamienić sulpirydu na solian, który ponoć nieco mniej podwyższa tę prolaktynę.

piszesz rzeczowo i oczywiście masz rację, chodzi o to, żeby nauczyć się radzić. tylko mam wrażenie, że to nie jest ten czas na radzenie sobie, bo u mnie to zawsze równało się odcięciu emocji, co mnie unieszczęśliwiało i ostatecznie i tak doprowadzało do doła i dezorganizacji. wydaje mi się, że muszę tę dezorganizację jakoś przepracować na terapii. mam nadzieję, że właśnie to robię. temat główny ostatnich sesji to moje potrzeby małego dziecka i ich wieczna frustracja (no bo przecież mam 23 lata i ciało kobiety). jeśli chodzi o "tablicę memo", to kilka dni temu zrobiłam coś w tym stylu - tak bardziej na swoje możliwości. zrobiłam mapę myśli i mapę ciała. żeby nauczyć troszczyć się o siebie i dążyć do rozwoju, chociaż intelektualnego (o psychiczny dbam na terapii, mam nadzieję, mam 4 sesje w tygodniu). będę sobie przyznawać punkty za każde wykonane zadanie z mapy. teraz robię dopiero przymiarki. wieczny niepokój i dół sprawia, że mam problem ze wstaniem z łóżka i wykąpaniem się. ale ten kryzys w końcu musi minąć i wtedy zabiorę się za to bardziej na poważnie.

 

sny, sny... na szczęście od dłuższego czasu nie nawiedzają mnie koszmary z przemocą ojca w roli głównej, ale za to teraz są chyba częściowo polekowe i zazwyczaj porąbane. najbardziej zapamiętałam ten, w którym byłam na jednej sali (szpitalnej?) z wieloma kobietami i wszystkie były w ciąży, oglądały swoje brzuchy w lustrach i porównywały się, nie zwracając na mnie uwagi. ja nie byłam w ciąży. czułam się strasznie pusta i niepasująca. z punktu widzenia psychoanalizy idealny obraz rzeczywistości w moim przypadku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Conessa, Ja jako dziecko miewałam sporo koszmarów. Nawet pamiętam do dziś jakiś. Potem przez wiele lat nic. A przez ostatni rok miałam z 5 i zapamiętywałam je.

 

Hm, to mam chyba podobnie.

 

 

Co do świadomych snów - nie chciałabym, bo wiem o czym bym śniła. Snów ogólnie boję się bardzo i nie chcę by coś mi się śniło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

choć bardzo brakuje mi sulpirydu, który pomagał mi najbardziej, ale który też niestety bardzo podwyższył mi poziom prolaktyny

Ja też musiałam odstawić a czułam się już po prostu w większości DOBRZE na sulpirydzie i dupa. Co ciekawe dawka 150 była prawie idealna a na 100 dostawałam śwara i byłam ciągle zdenerwowana.

 

Pamiętanie swoich snów to jedna z technik mająca spowodować świadome śnienie. Wolałbym tego uniknąć.

Wcale się nie dziwie. Przez halucynoidy czy jak to tam się nazywa nie mogłam spać przez 2 lata. Z paraliżem przysennym też miałam okazję się skonfrontować. Medytacyjno-świadomościowe rzeczy nie są dla mnie, przeraża mnie moje wnętrze chyba.

Oglądałam kiedyś jakiś film dokumentalny gdzie dziewczyna zwaliła winę za swoją schizofrenię na trenera jogi. O ile sam trener pewnie nic z tym wspólnego nie miał, o tyle skupianie się na swojej głowie myślę mogło mieć znaczenie. Kiedyś próbowałam się bawić w zen, czakry itd. ratować się samodzielnie Jednak wolę klasyczne podejście terapeutyczne bez tych świadomościowo-magicznych bajerów. W ogóle, strasznie się dziś czuję spięta i przygnieciona...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyny, a czy ideą snu świadomego nie jest czasem to, że śnicie o czym CHCECIE?

Ostatecznie tak, ale żeby się tego nauczyć musisz przebrnąć przez nieciekawe stany, przezwyciężyć lęki i je oswoić.

Ja niezamierzenie wpadam w półsen często, mam problemy z zasypianiem itd. dlatego ten temat kiedyś mnie zainteresował jak czarna niematerialna sylwetka nieuchronnie zbliżała się by mnie zabić a ja wewnętrznie krzyczałam choć nie mogłam wydobyć z siebie głosu :) Teraz jest już całkiem nieźle, ale wcześniej kiedy tylko zamykałam oczy moja wyobraźnia projektowała mi piekielne wizje na zamkniętych powiekach. I choć dobrze wiedziałam że to tylko figle umysłu strach nie dawał mi odpocząć

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie zapominajmy, że w wielu przypadkach bordery słabną i często zdrowieją m.in dzięki trosce, cierpliwości, właściwemu postępowaniu i miłości odpowiednich partnerów.

No ja akurat nie mialam tego szczescia. Moj parter ulegl mojemu szalenstwu, ze slabego stal sie po prostu dzieckiem. Niepewna siebie pipa. Pozwalam mu wiec odejsc. Moze sprawdzi sie przy innej i nagle okaze sie byc MACHO!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie bierzemy ślubu kościelnego, tylko cywilny...

 

daleka jestem od przyczepiania sobie łatki; ludzie w gorszym stanie mają dzieci i jakoś żyją... nie postrzegam siebie jedynie przez pryzmat choroby, nie ma powodu dla którego miałaby ona odbierać mi to co najcenniejsze, nie ma powodu dla rezygnacji z marzeń...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moj parter ulegl mojemu szalenstwu, ze slabego stal sie po prostu dzieckiem. Niepewna siebie pipa.

 

 

Ja nie miałam szczęścia. Powiedział, że jestem chora i że muszę się leczyć. Myślał, że jestem już stabilna i dlatego znowu chciał się ze mną spotykać. W momencie mojego ataku odsunął się. Coś tam wspomniał tylko, że przeprasza, że mnie skrzywdził. Ja posypałam się znowu jak domino a on? Do tej pory milczy... i niech lepiej milczy bo nie ręczę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Zdołał".....

widocznie był odpowiedni dla Ciebie. Ale to jednak smutne jest - są z nami tyle lat aż w końcu nie wytrzymują.

 

Mój partner to w ogóle był dla mnie zawsze chodzącym cudem, bo pomagał mi jak tylko mógł na wszystkie sposoby, lekarze, leki, terapie, rozmowy, wsparcie, przytulanie, czułości i obietnice, że on zawsze mi pomoże i zawsze bez względu na wszystko bede dla niego ważna. Że on wie jak ze mną postępować, że potrzebuje dużo miłości i bezpieczeństwa (to jego słowa). Potem jednak wiedziałam, że i tak ze mną nie wytrzyma więc sama odeszłam.

 

Tylko po co, po kilku latach terapii i odwyku od miłości do niego, pojawił się teraz znowu, testując mnie i siebie czy damy radę a po 2 miesiącach mówi znowu przepraszam, nie dam rady. Ty jesteś niestabilna i chora. Musisz jechać na terapię. Okej, byłam niemalże pewna, że to się stanie i mam żal do siebie, że się dałam się znowu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dały. 2 lata spokoju. Nie związałam się z nikim, nie umiałam. Bałam się związków i nadal się boję. Pracowałam i balowałam do upadłego, zatracając się we wszystkim - jeśli to było dobre to ok. Na pewno dawało mi spokój myślowy, duchowy ale wiem, że nie właściwie postępowałam co sprawiło, że zaczęłam mieć nowe problemy ze sobą. Teraz jak się pojawił, to chyba myślałam, że skończę znowu swoje "złe nawyki" i przy nim zacznę żyć spokojnie, niestety jak szybko się pojawił tak szybko zniknął, więc znowu nie podnoszę się z niczym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ja tez baluje. Ale nie zatracam sie, przynajmniej nie zawsze. Tez nie planuje sie z nikim wiazac na razie. Chce sie zmienic, pokochac siebie i wypelnic pustke - aby juz nigdy nie uzyc do tego drugiego czlowieka. Chce aby efekty terapii trwaly ponad jej czas. Jakies rady?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

od lat się przygotowuję na bycie mamą, nie jest to pomysł sprzed chwili... to lata ciężkiej pracy, leczenia i terapii... lata stabilnego związku (do ślubu już niedaleko)... nie tyle nieobliczalna, ile spontaniczna bywam - na przykład było tak z piłką gimnastyczną, coś mi strzeliło i tego samego dnia ją kupiłam; myślałam od dawna o zmianie metody antykoncepcji, a jak się okazało że w dzień dzwonienia był wolny termin to poleciałam... wiem, wiele pracy jeszcze przede mną, przede wszystkim idzie o rzucenie palenia, a jakoś nie mogę się za to zabrac... jestem dobrej myśli, że wszystko poukłada się po naszemu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×