Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

Chyba zaczynam sie godzic z rozstaniem z partnerem. Jeste jeszcze wiele do zrobienia w kwestii psychicznej i materialnej, ale CHYBA dam rade. Zdaje sie, ze mu odpuscilam - tzn. zwolnilam go z obowiazku bezwarunkowej akceptacji i milosci do mnie. Pytanie: kto nastepny? Po zastanowieniu wydaje mi sie ze powinien to byc terapeuta, jak w przypadku Rachel w "Uratuj mnie". Ale po pierwsze moim terapeuta jest kobieta, a po drugie obcy czlowiek raczej nie da mi milosci, no chyba ze potrafi dobrze udawac. Co o tym sadzicie? Na prawde wydaje mi sie, ze terapia powinna byc po to zeby uzupelnic braki z dziecinstwa. I ja wlasnie tego potrzebuje - bezwarunkowej akceptacji i milosci. Zupelnie nie interesuje mnie nowy zwiazek milosny z mezczyzna - oczywiscie myslac racjonalnie. Juz wiem ze oni wcale nie maja obowiazku mnie kochac, a ja nie powinnam tego od nich wymagac. To mialo pochodzic od rodzicow!

Czy ktos z Was sie spotkal ze zwiazkiem terapeutycznym, gdzie teraeuta przejmuje role rodzica?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

maybebaby a uważasz, że płeć terapeuty może stanowić istotny czynnik w terapii? Np że dla kogoś lepszy będzie facet a dla kogoś innego kobieta? Ostatnio dużo się nad tym zastanawiam i chętnie usłyszę przemyślenia innych. Chodzicie do facetów czy kobiet na terapię?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lulu.onthebridge, nie mogłabym terapeutyzować się u faceta, facetów uwodzę z racji samej płci. Nie muszę mieć do czynienia z jakimkolwiek wpisującym się w moje pojmowanie "atrakcyjności", nie, wystarczy mi sam fakt, że mam do czynienia z osobnikiem płci męskiej :roll:

Rozdarcie duszy i umysłu za 5 groszy, a więc - generalnie - wolę i faworyzuję facetów przez wzgląd na - generalnie - silną awersję wobec kobiet, tyle, że, jak wyżej, nie umiem nie rozkochiwać w sobie r.m., zabiegać etc.

 

Szybko dość uświadomiłam swoją terapeutkę o takim, nie innym, wyższościowym i dość pogardliwym podejściu do kobiet, ale, ale, mogę spokojnie orzec, iż moja t. nie grzeje miejsca w lidze kobiet ogólnie przeze mnie wręcz znienawidzonych. Jest poza.

 

 

Swoją drogą, jako, że bywają tu w gwożdżącej mierze kobiety - jesteście "pogodzone" ze swoją kobiecością, płciowością, seksualnością i innymi, tożsamymi?

 

Ja zdecydowanie nie i nie potrafię nawet porządnie tematu ugryźć, by nie popadać w jakąś silną autoagresję i dekompensę.

Czuję się dość poza kwalifikacją, jakby: zbyt niemęska (fizycznie), by być facetem, zbyt niekobieca (w głowie), by być kobietą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wlasnie obawiam sie ze plec terapeuty moze miec znaczenie. Ja tez chetnie uwodze mezczyzn, a kiedy tego nie robie, to udaje silnego mezczyzne - aby postawic sie na rowni z nimi. I chcialabym sie z tym zmierzyc na terapii. Madry terapeuta wiedzialby co z tym robic. Pierwsza miloscia dziewczynki powinien byc ojciec, a jesli go nie bylo to teraz terapeuta.

Z drugiej strony mam problem z kobietami - nie wiem jak przyjmowac ich pomoc, przyjazn, milosc. Nie sa dla mnie autorytetami. I tu terapeutka-kobieta sie przyda. Mysle, ze gdyby zechciala przyjac role matki na czas mojej terapii, to byloby na prawde pomocne.

Na razie chodze do niej od 3 miesiecy 2 razy w tyg i wcale sie nie przywiazalam. Owszem, chetnie tam ide, ale przez swieta wcale nie tesknilam. Moze to sie w koncu zmieni?

 

A gdyby tak miec dwoje roznych terapeutow - kobiete i mezczyzne?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MaybeBaby, hihi dwóch terapeutów- marzenie... Ja też mam problem z kobietami i swoją własną kobiecością, mam silnie rozwinięty pierwiastek męski i chyba bardziej szanuje mężczyzn niż kobiety, chyba że męskie kobiety- z takimi się przyjaźnie, pozostałe mnie nie lubią, łącznie z kobietami terapeutkami niestety.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

maybebaby a uważasz, że płeć terapeuty może stanowić istotny czynnik w terapii? Np że dla kogoś lepszy będzie facet a dla kogoś innego kobieta? Ostatnio dużo się nad tym zastanawiam i chętnie usłyszę przemyślenia innych. Chodzicie do facetów czy kobiet na terapię?

 

Ja uważam że płeć ma duże znaczenie. Ja na razie nagrupową chodzę (facet i babka), niedługo zacznę indywidualną ale nie wiemz kim jeszcze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

*Monika* tak, wiem o tym, mam kilka diagnoz nt. zaburzeń osobowości, ale tylko z tą się zgadzam.. I nie tylko ja, moi bliscy również.

 

Ja chodzę do terapeutki, ale na pewno nie jestem skłonna jej idealizować:/ Przeciwnie, jakoś trudno mi się z nią rozmawia, ale otwieram się jak najbardziej, chcę żeby jak najlepiej mnie poznała i dzięki temu mogła mi pomóc.. ale póki co wydaje mi się, że część jej wniosków na mój temat jest błędna :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja chodzę do kobiety. Przez ponad pół roku moim terapeutą był mężczyzna. Porażka. Nie mogę pracować z mężczyzną, za bardzo chcę tworzyć jakiś obraz własnej osoby, oczywiście ciągle inny: uwodzicielki, dzieciaka, etc. Nie potrafiłam być sobą i oczywiście ciągle przeskakiwałam od zakochania w terapeucie (nie idealizowania) do nienawiści. Poza tym myślę, że był dość kiepski ;)

Ja chyba nienawidzę wszystkich, niezależnie od płci :D Zawsze miałam problem z akceptacją swojej kobiecości, bo uważam, że mężczyznom jest w życiu łatwiej. I nienawidzę mężczyzn, bo niestety przestępcami, zboczeńcami są głównie oni. Głupie, wiem ;)

 

Tak nie wiem, czy powinnam się tutaj udzielać, bo jak pisałam mam "diagnozę" chad/border... Ale zadam kolejne pytanie, może będzie większy odzew ;) Czy bierzecie jakieś leki? Pomagają Wam?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

*Monika* tak, wiem o tym, mam kilka diagnoz nt. zaburzeń osobowości, ale tylko z tą się zgadzam.. I nie tylko ja, moi bliscy również.

 

Ja chodzę do terapeutki, ale na pewno nie jestem skłonna jej idealizować:/ Przeciwnie, jakoś trudno mi się z nią rozmawia, ale otwieram się jak najbardziej, chcę żeby jak najlepiej mnie poznała i dzięki temu mogła mi pomóc.. ale póki co wydaje mi się, że część jej wniosków na mój temat jest błędna :(

Jeśli się z tymi wnioskami nie zgadzasz... po prostu wyraź w tej kwestii swoje zdanie. Na tym też polega terapia. Na byciu asertywnym. To nic złego zaprzeczyć, jeśli się z czymś nie zgadzasz.

To dobrze, że nie idealizujesz terapeutki. Czyli traktujesz ją jako fachowca... to ważne. I dobrze, że się otwierasz i mówisz o swoich trudnościach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy bierzecie jakieś leki? Pomagają Wam?

 

Brałam do niedawna Sulpiryd na nadmiar złych emocji i motywację, pomagał nawet bardzo, nie kotłowało się we mnie tego wszystkiego tyle, bez niego przypomniałam sobie jak mocno chujowo wcześniej się czułam ;/ Na lęki jeszcze hydroksyzynkę, prawie codziennie przed snem, czasami w ciągu dnia jak nie mogę siebie znieść i mnie rozsadza, cudów nie czyni ale trochę pomaga.

 

Na chad coś bierzesz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy bierzecie jakieś leki? Pomagają Wam?

 

Brałam do niedawna Sulpiryd na nadmiar złych emocji i motywację, pomagał nawet bardzo, nie kotłowało się we mnie tego wszystkiego tyle, bez niego przypomniałam sobie jak mocno chujowo wcześniej się czułam ;/ Na lęki jeszcze hydroksyzynkę, prawie codziennie przed snem, czasami w ciągu dnia jak nie mogę siebie znieść i mnie rozsadza, cudów nie czyni ale trochę pomaga.

 

Na chad coś bierzesz?

 

Biorę depakine chrono, elicee, ketikept... po nowym roku mam zamiar jednak iść do lekarza, żeby zmienił mi leki (zapewne depakine), bo nie dość, że już nie czuję się ustabilizowana to jeszcze przytyłam 8 kg w dwa miesiące :/

 

Wysłane z mojego X2 7.1S przy użyciu Tapatalka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja chyba nienawidzę wszystkich, niezależnie od płci :D

po przemyśleniu sprawy tez mogę się pod tym podpisać.

 

A jak Ci depakina nie służy, to może spróbuj lamotryginę? Ja ją biorę od dwóch miesięcy i jestem bardzo zadowolona, nie męczy mnie moja impulsywność, nie szapie mną od środka, mogę spokojnie myśleć zanim coś zrobię ;) tylko potrzeba cierpliwości, bo powoli się rozkręca i powoli zwiększa się dawki. Na chad też się stosuje, niektórzy sobie chwalą.

 

Swoją drogą nie pierwszy raz słyszę, że lekarze zastanawiają się czy to chad czy to border... A ty bardziej co podejrzewasz? No bo chyba różnica jest głównie wewnętrzna, a podobieństwo raczej zewnętrzne, choć może się mylę, nie wiem znowu tak wiele o chad...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja chyba nienawidzę wszystkich, niezależnie od płci :D

po przemyśleniu sprawy tez mogę się pod tym podpisać.

 

A jak Ci depakina nie służy, to może spróbuj lamotryginę? Ja ją biorę od dwóch miesięcy i jestem bardzo zadowolona, nie męczy mnie moja impulsywność, nie szapie mną od środka, mogę spokojnie myśleć zanim coś zrobię ;) tylko potrzeba cierpliwości, bo powoli się rozkręca i powoli zwiększa się dawki. Na chad też się stosuje, niektórzy sobie chwalą.

 

Swoją drogą nie pierwszy raz słyszę, że lekarze zastanawiają się czy to chad czy to border... A ty bardziej co podejrzewasz? No bo chyba różnica jest głównie wewnętrzna, a podobieństwo raczej zewnętrzne, choć może się mylę, nie wiem znowu tak wiele o chad...

 

Depakina na początku dość dobrze mnie stabilizowała, po dwóch miesiącach przestała, więc czas na zmianę. :)

Ja sama nie wiem... wydaje mi sië, że to wszystko wynika bardziej z mojej osobowości, bo cały czas 'cos się dzieje', nie tylko podczas epizodu, a później już jest ok. Gdybym była sama, byłoby dużo gorzej, a tak ciægle ktoś się mną opiekuje, wcześniej mama, teraz chłopak. To okropne, że nie potrafię być samodzielna :( może niedługo będę musiała, bo już nawet on nie potrafi ze mną wytrzymać.

Pewnie pierwszym podejrzeniem jest chad, bo (przynajmniej ja tak robiłam) podczas rozmowy z lekarzem koncentruje się głównie na wahaniach nastroju. Ja bardzo nie lubię mówić o emocjach, nawet z pisaniem na forum mam problemy, ech. I ciægle podczas wizyt czuję, że nie powinnam zawracać lekarzowi głowy swoimi głupimi odzuciami, tylko skupiać się na konkretach ;)

 

Podsumowujæc rok: dwie dwumiesięczne depresje ciągłe, reszta roku przeplatana krótkimi bardzo depresjami, hipomaniami, agresją. Ciągły kocioł.

 

Wysłane z mojego X2 7.1S przy użyciu Tapatalka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wracając do CHAD to jak dostałam po psycho kwestionariusz nastroju to siedziałam nad tym i siedziałam i ona do mnie mówi że to proste pytania, że nie ma się co zastanawiać, wręcz była zła trochę na mnie że nad tymi pytankami ślęczę i nie wiem co zrobić. Serio, to wszystko się zmienia jak w kalejdoskopie to jak ja mogę na takie 'proste' pytanie odpowiedzieć jednoznacznie... Pozaznaczałam co mi się wydawało słuszne chociaż ciągle nie jestem pewna czy prawdziwe i w sumie nie wiem co z tego wynikło. Podpytała mnie tylko kiedy ten stan maniopodobny był, zapisała w tej mojej karcie i na następnej wizycie pytała czy nie miałam znów dziwnych pomysłów albo zainteresowań ;p

Wydaje mi się, że generalnie przy wahaniach nastroju chad trzeba wykluczyć albo potwierdzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do kwestionariuszy to ja zawsze mam podobny dylemat. Myślę nad prostymi pytaniami i myślę i nigdy nie wiem co zaznaczyć, żeby było tak jak myślę:)

Jakbym zupełnie nie miała swojego zdania... zdarza się i tak.

 

Nie wiem już co ze sobą dzisiaj zrobić. Coś we mnie niespokojnego siedzi... myślałam, że chociaż dziś będzie lepiej a ja się nakręciłam tak, że knuję jakieś intrygi, aby zniszczyć komuś trochę spokoju, aby ktoś zapłacił za to, że cierpię.... dlaczego tylko ja mam przeżywać. Wiem, że jestem nieznośna i ktoś pewnie nie zrozumie tego co piszę. Serce mi chyba pęknie niedługo jak nikt mi nie pomoże oduczyć się takich zachowań i emocji :(

 

Powinnam być chociaż dziś w lepszym nastroju, w końcu idę na imprezę...potańczę, wypiję - świat wtedy jest trochę do przyjęcia..

Ostatnio mam silniejsze pokusy na twardsze używki. Chyba mam taką potrzebę stoczenia się kompletnie aby w końcu zamknęli mnie gdzieś daleko od wszystkich a z drugiej strony wizja mnie zwariowanej przeraża, zawstydza i poniża. Wiem, że to nic nie daje, ale chciałabym niektóre osoby wiedziały, że to przez nich w dużym stopniu tak się czuję. Wszyscy jakoś zawsze się pozbierają i sobie żyją w zakłamanym świecie.... tylko ja kuźwa nie mogę nigdy normalnie. Nie pasuję tu. Za dużo czuję, za dużo myślę, za dużo widzę....

 

Co Wy dzisiaj dziewczyny robicie? ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×