Skocz do zawartości
Nerwica.com

nic nie czuję


reneSK

Rekomendowane odpowiedzi

natrętek, dokładnie tak jest. Gdybyśmy nic kompletnie nie czuli, to byśmy inaczej postępowali.

Mam takie wrażenie, że brak uczuć sobie trochę wkręca nic nie czucie. Z jednej strony zarzeka się, że nic kompletnie ani krztyny uczuć nie przejawia, a z drugiej płacze gdy ktoś ją zasmuci. Do tego dochodzi wiara w Boga, moim zdaniem nie da się wierzyć gdy się nic nie czuje, trzeba co najmniej czuć więź z religią do której się przynależy. Także jakbyś brak uczuć nie demonizowała swojego stanu, to i tak masz uczucia, tylko że pewnie stępione a do niektórych nie masz dostępu, tak jak my tu wszyscy. Gdybyś się wystawiała na szereg potężnych stresorów, to byś pewnie tak jak po rozmowie z mamą, miała dużo przeżyć typu płacz i lęk, gdy się nic nie dzieje to się nie dziw że nie masz żadnych uczuć. I nie zazdrość nikomu tego, że ma ciężkie przeżycia po stresie, bo nie wiem czy byś chciała mieć obsesyjne myśli w stylu "zabij się!" przez 2 godziny non stop.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam wrażenie, że wiem skąd u brak uczuć takie demonizowanie i hipohondryczne skargi na całkowity brak uczuć. Niejednokrotnie jej to już tłumaczyłem. Chodzi o to, że u niej ten stan spłycenia (bo jak widać jednak posiada jakieś uczucia) wystąpił kilka lat temu w wieku mocno dorosłym być może wskutek działania leków. Wcześniej nie miała większych problemów z uczuciami i emocjami więc nic dziwnego, że spłycenie uczuć w ostatnicj latach (bo obiektywnie zgodzicie się ze mną, że tak jest) odczuwa niemal jako ich całkowity brak. Myślę, że większość z nas nie demonizuje tego całkowitego braku uczuć, gdyż ich spłycenie towarzyszy nam od dłuższego czasu (więcej niż kilka lat) i niejako proces płytkiego odczuwania uczuć i emocji uległ automatyzacji, prościej rzecz ujmująć zdążyliśmy się przyzwyczaić do tego stanu rzeczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cóż ale coś to musiało spowodować...niewiem czy leki czy osobowosć...bardziej bym sie skłaniał osobowości...brak uczuć podkreślała obsesje i ompulsje...mnie do braku uczuć doprowadziła prawdopodobnie ta osobowość do całkowitej blokady psychiki jak to nazwali lekarze i zarazem braku emocjo osobowosci pewnie wiążące sie to z depresją ciężką po tej włąsnej osobowosci czy umiecie sami wychwycić w jakiej osobowosći mieliscie najgorszą depresje...bo każdy inaczej zaczął tracić uczucia pewnie ale jednak to jest z depresji nietypowej i zaburzonej osobowości...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Panno Modliszko, ja mogę napisać, że to jest okropne. Korat, Natrętek - ja Wam ZAZDROSZCZĘ, że odczuwacie stres, lęk. Ja bym chciała poczuć taki prawdziwy lęk, żeby serce mi waliło, ręce się pociły, żołądek ściskał.

Chociaż dziś była taka historia, że moja Mama się nie fair zachowała, zaczęła kpić z diagnozy psycholożki, że to mogą być zab. schizoptypowei DOKUCZAĆ mi ( cała moja mama). No i powiem Wam, że było mi przykro. CZUŁAM, że jest mi przykro, chyba z 15 min ryczałam. TO było wyjątkowe, że coś czułam.

BTW Psycholożka dziś napisała, że po analizie jednak sądzi, że to nie są zab. schizotypowe. Może chciała mnie pocieszyć, bo jej napisałam, że się łamię. Ale lepiej myśleć, że się takiego czegoś nie ma.

 

 

To teraz powie Ci coś człowiek, który przez całe życie nic nie czuł.

 

 

Wkręczasz to sobie. Czujesz , smutek ,żal. Ja przez całe moje życie, nie uroniłem żadnej łezki przez stan psychiczny...żadnej! Ostatni raz płakałem jako dziecko, gdy nastawiali mi nos po złamaniu. Ale NIGDY,NIGDY przez stan psychiczny. Nie czuje czegoś takiego jak smutek.Jak skurcha. Jak żal. NIC. A Ty jednak czujesz i się z tego ciesz...ja nie wyobrażam sobie w ogóle jakie to jest uczucie...stałem nad grobami bliskich mi osób i patrząc na innych jestem niezwykle ciekaw, co to znaczy czuć rozpacz. Dałbym wszystko,żeby chociaż przez chwile to poczuć...wszystko...nawet całe to pi*** życie bym oddał,dla tej jednej chwili smutku...

 

 

Dlatego ja stoję twardo przy swoim stanowisku, że nie ma takiej możliwości by absolutnie, ale to absolutnie nic nie czuć, gdyż w takim wypadku uniemozliwione by było moralne postępowanie a być moze i nawet normalne funkcjonowanie. Sam płacz świadczy o tym, że pojawiło się uczucie choćby żalu, nie wyobrażam sobie stanu by bez żadnych uczuć mieć możliwość płakania.

 

Ja praktyczie odczuwam tylko stres. Denerwuję się i to bez jakiś większych powodów. Oprócz tego nie czuje kompletnie nic. Jestem antyspołeczny, raczej zamknięty w sobie i z całą pewnością NIE funkcjonuje normalnie. Ale żyje. Chociaż w sumie jestem trupem za życia,jak to ktos ma tu w podpisie...

 

 

natrętek, dokładnie tak jest. Gdybyśmy nic kompletnie nie czuli, to byśmy inaczej postępowali.

Do tego dochodzi wiara w Boga, moim zdaniem nie da się wierzyć gdy się nic nie czuje, trzeba co najmniej czuć więź z religią do której się przynależy.

 

Dokładnie, w 100% sie zgadzam. Jak to uht tu kiedyś ładnie napisał "My przez brak uczuć,jesteśmy jakby poza skalą religii" czy jakoś tak. Nigdy nie wierzyłem w Boga. Wychowany w domu gorliwych katolików,zawsze byłem czarną owcą. Jakoś nie ruszały mnie teksty o wiecznym potępieniu. Zresztą religia mówi o MIŁOŚCI i to jest jej gówne założenie. Więc jakim cudem, mam być religijny, skoro nie jestem wstanie poczuć tego najbardziej fundamentalnego odczucia? Mówi też o współczuciu. I znowu to samo, jak? Przecież NIC nie czuję. Człowiek bez uczuć jest poza religią i wątpie,żeby był tutaj jakiś wyjątek...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej BRAK UCZUĆ tak przestałam panikować.. ,uczucia mam ..nawet jestem nadwrażliwa ..uczucia ponad norme;-)

wiesz co ja myślę ,że Twój stan jest spowodowany neuroleptykami atypowymi..wcześniej kertel,olazpina tyle lat...przecież nie masz schizofreni..nie masz zaburzeń schizotypowych..zablowkowałaś dopaminę i stąd te objawy nigdy nic nie poczujesz ja będziesz się nadal nimi faszerować...rzuc w cholerę te neuroleptyki atypowe.Spróbuj na sen lerivon,nie uzależnia jest super.

Widzę ,że u Ciebie po efectinie są postępy czyjając poprzednie posty włosy sie jeżyły teraz może tego nie widzisz..ale czytałam teraz Twoje posty to możesz sobie pogratulować -efekty widzać gołym okiem,wierzę ,że jak rzucisz olzapinę minie jakiś czas i będziesz szczęśliwa!!wszystko przed Tobą!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

JA niestety też czuję się jakby poza religią, bo zgodzę się, że religia opiera się na MIŁOŚCI,. poczuciu więzi z Bogiem, której ja obecnie nie czuję. Ale biorę wszystko na rozum, skoro gorliwie wierzyłam gdy miałam uczucia, to teraz nie będę zmieniała światopoglądu z powodu stanu chorobowego, który niewątpliwie jest patologią. Zapewne, gdybym miała uczucia, to dalej czułabym więź z Bogiem, więc na tej zasadzie się przymuszam do czynności religijnych jak do wszystkiego, ale absolutnie nie sprawia mi to radości, nie mam żadnych uniesień religijnych, w ogóle nic. Chodzenie na Mszę Św. niestety bardzo mnie męczy. Pocieszam się, że św. Matka Teresa miała taką "noc duszy" przez 50 lat, też nie czuła bliskości BOga, a ile zdziałała dobrego.

Poza tym martwię się swoimi funkcjami intelektualnymi. Nie chce mi się czytać, oglądać TV, jestem gdzieś w swoim świecie, a takie czynności mnie po porstu męczą. Psycholożka coś mówiła, że to charakterystyczne dla zaburzęń schi-.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety Korat nie kwalifikuję się do tego wspaniałego moim zdaniem ośrodka z dwóch powodów. Pierwszy to wiek a drugi to rozpoznanie, bo jeżeli chodzi o zaburzenia osobowości to wyszczególnili tylko kilka podtypów, które kwalifikują się na pobyt w takim ośrodku. Myślę, że jakby taki ośrodek powstał 12 lat temu to chętnie bym z niego skorzystał o ile by mnie z moim rozpoznaniem zakwalifikowali.

 

-- 28 lut 2011, 15:14 --

 

Ja już po pierwszym dniu pobytu na oddziale dziennym i powiem, że jestem zadowolony, że tam trafiłem. Jak zdążyłem zauważyć panuje życzliwa atmosfera, wszyscy żyją w symbiozie i starają się sobie pomóc. Może samo przebywanie tam nie rozwiąże do końca moich problemów, ale dużo mi da samo przebywanie wśród osób z podobnymi problemami, gdyż ostatnie dwa lata w moim wykonaniu to dość spora izolacja od społeczeństwa. Ważne, że będę miał co rano obowiązek i motywację by wstać i się pojawić rano na oddziale.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie gorzej. Od wczoraj znów mam myśli samobójcze, choć nie tak nasilone jak kiedyś i poczucie bezsensu istnienia, bo obawiam się, że już nigdy nie będę odczuwac emocji, pragnień, satysfakcji,motywacji itd. I tak jak Korat muszę właściwie w każdej minucie walczyć z tym "nicniechceniem". Dziś tak mi się nic nie chciało, że ledwo się zmotywowałam do pójścia do pracy, a potem ledwo w niej wytrzymałam. Miałam ochotę tylko leżeć i nic nie robić. Wg mnie to objawy negatywne, a nie depresja. Tylko, że moje funkcjonowanie nie bardzo pasuje do zaburzeń schizotypowych, bo nie mam lęku przed ludźmi, przed kontaktami. nie mam żadnych dziwaczności itd. Mam anhedonię i brak uczuć. I pogorszone funkcje pozawcze. I znów myślę, że to bardziej pasuje do schizofrenii prostej niż czegokolwiek innego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi tam sie wydaje okularnica że masz wszystkie uczucia i emocje tylko Twoje problemy skutecznie Ci je zakrywaja;). Odniosl bym to tez to do innych osób z tego wątku.

Wiesz co, zgadzam się z tym... Ale teraz znowu mnie naszedł depresyjny humor... Smutne jest jednak to, że ma on swoje uzasadnienie, podłoże, nie jest tylko moim wymysłem. :(

Brak uczuć- ja brałam Anafranil.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja juz powoli trace sily. Nie mam juz ochoty prowadzic tej samej bezsensownej walki z samym soba przez nastepne pare, parenascie lat. Nie wiem wlasciwie sam, co wciaz trzyma mnie przy zyciu. Naprawde nie wiem. Gdyby mnie ktos spytal, to moja szczera odpowiedzia byloby wlasnie: "Nie wiem." Jedyna mysl, ktora sprawia mi ukojenie rano, to jak wyobrazam sobie, ze ktos rozwala mi glowe mlotkiem i tlucze w nia az zostaje sama papka. Zastanawiam sie czy to w ogole mozliwe, zeby czlowiek, ktory przez cale zycie ksztaltowal taka osobowosc byl w stanie ja zmienic na tym etapie zycia. To ze ja chce, nic nie zmienia. Bo mowia ze trzeba chciec. Ja chce od conajmniej 10 lat i jest tylko coraz gorzej. I jak mysle o tym ile juz zycia zmarnowalem i ile jeszcze zmarnowanego zycia przede mna to mi sie niedobrze robi. Wszyscy wokol ida do przodu, zyja. A ja stoje w tym samym miejscu od wielu lat i tylko obserwuje jak wszystko dookola mnie sie zmienia, dojrzewa. Nowe zainteresowania, nowi znajomi, przyjaciele, pasje, smaki, radosci. U mnie to tylko nowe cierpienia i swiadomosc tego, ze to wszystko mnie omija.

 

Rano wstaje i zawsze mam takie mysli. Pozniej jest lepiej, rodzi sie jakas nadzieja. Cos tam robie, cos sobie ustalam i ten plan jakos mnie napedza. Ale wieczorem klade sie do lozka i rano budze sie z resetem mozgu. Znow jestem w punkcie wyjscia. Juz mam dosc, do kurwy nedzy!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale mialem jazde. powiedzmy, ze bralem sam wellbutrin xr 150mg bez solianu. qrwa to jest koszmar. spac nie moglem w ogole, glowa mnie bolala, serce szybko bilo, miesnie mnie bolaly, bylem znerwicowany, zasnac nie moglem, bo tak noradrenalina dawala po lbie, a jak juz zasnalem z wyczerpania to sie od razu budzilem, bo czulem jakby nachodzil mocny lek, jesli nie atak paniki, a atak paniki to duszenie sie, serce wali jak oszalale i podobno krzyczy sie z przerazenia, ze niby sie umiera, bo tak czlowiek to odbiera jak sie dzieje cos z jego organizmem, a nie potrafi kompletnie nic zrobic. powiedzialem koniec z wellbutrinem xr definitywnie. na poczatku jest motywacja, ale po jakims czasie calkowicie znika, za to czlowiek staje sie taki znerwicowany. powiem tak. przezylem ciezka depresje, obecnie nie czuje emocji, a po takiej nerwicowej jezdzie to powiem tak: depresja z myslami samobojczymi jest be, bo tylko myslisz negatywnie o wszystkim, nerwica to jest totalny paraliz, to juz nie jest zwykly lek przed tym co nas otacza to potezny strach co sie dzieje z naszym organizmem, no bo jak tu sie nie skupiac na sercu skoro naparza jak cholera. odkrylem przez przypadek w poniedzialek, ze 2x50mg solianu nawet fajnie powera daje, ale nie moge tego do konca potwierdzic, bo bralem z wellbutrinem xr, ale wydaje mi sie ze wlasnie 2x50mg dobrze dodaje energii, 50mg z rana i 50mg na wieczor. nie wiem, mnie to zdziwilo. jakie dawki solianu brac, zeby nie siedziec, a robic?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dawno nie pisałam, a muszę się pochwalić, że odczuwam uczucia i to przez ostatnie 2 dni cały czas. Nie wszystkie są przyjemne, zwłaszcza stres i frustracja mnie dobija, mocno się zamartwiam moją niepewną sytuacją na studiach, ale oprócz tego odczuwam i pozytywne uczucia, więc mam pełne spektrum.:) Wszystko dzięki solianowi 600mg.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie gorzej. Wróciły myśli samobójcze i pragnienie zabicia się, bo takie życie bez uczuć zwłaszcza tych wyższych, bez możliwości zaangażowania się w związek, w więzi z bliskimi, w Wiarę, w zainteresowania, w cokolwiek, jest oczywiście bez sensu. Od kilku dni mam złe myśli i brak nadziei - i oto czytam post Topielicy, który - na nowo przywrócił mi wiarę i nadzieję, że z tego da się wyjść. Dzięki CI kochana. Ja jestem w takim punkcie, że moja lekarka nawet nie wyklucza solianu.Tylko ja się bałam akatyzji, o czym już pisałam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dawno nie pisałam, a muszę się pochwalić, że odczuwam uczucia i to przez ostatnie 2 dni cały czas. Nie wszystkie są przyjemne, zwłaszcza stres i frustracja mnie dobija, mocno się zamartwiam moją niepewną sytuacją na studiach, ale oprócz tego odczuwam i pozytywne uczucia, więc mam pełne spektrum.:) Wszystko dzięki solianowi 600mg.

 

 

 

Mógłbym spytać, kiedy od Ciebie uczucia odeszły i z jakiego powodu? Jest mozliwość,że też mógłbym odczuwać , pomimo że praktycznie nigdy tego nie doświadczyłem? Tzn. co najmniej od 10 roku życia ,a może i nawet wcześniej... Nigdy nie myślałem nad pójsciem do psychologa...ale gdy po raz setny dzisiaj wyobrazam sobie siebie wiszącego na linie, 70 cm na ziemią...to może i warto?

 

 

 

Dzisiaj matka powiedziała mi,że może i tego nie okazuję , ale w gruncie rzeczy jestem wrażliwy... Czyli dobra i zła wiadomość za jednym razem...

 

Dobra : Jednak wierzy, że mam uczucia...

Zła : Jak nie okazuje? Całe życie gram, na każdym możliwym kroku , a teraz sie okazuję, że tego nie widać? Czyżbym był jednak słabym aktorem? Ktoś tak z Was miał? Dobrze, zgodzę się,że przed rodziną zawsze jestem troche bardziej sobą...ale mimo wszystko pozory normalności zachowuje...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Watpie, ze jestes kiepskim aktorem. Ten fach to cale nasze zycie. ;) Ale w niektorych momentach nie umiemy grac, bo rozumiec cos a czuc to zupelnie dwie inne rzeczy. I choc, dajmy na to, rozumiemy idee milosci, przebaczenia itp., to nie jestesmy w stanie ich poczuc, ergo wiarygodnie zagrac. Tzn. czesto gramy bardzo dobrze, ale czasami zwykli ludzie wyczuwaja te gre przez jakies drobne sygnaly, np. mimike twarzy albo czasem cos przeslodzimy za bardzo.

Wybierz sie do psychologa, na pewno Ci to nie zaszkodzi. Ja jakos super zadowolony nie jestem z terapii i mysle czesto, czy jest sens dalej chodzic, ale nie moge sie z tego wycofac. Tego braku efektow upatruje troche w sobie, bo nie umiem totalnie opisywac swojego stanu, jak jestem u psychologa. Poza tym czesto pyta sie mnie, jak sie czulem. Np. teraz, jak widzialem sie z rodzina. I nie jest w stanie mi przejsc przez gardlo, ze nic nie czulem. Bo nie chce, zeby mnie traktowal jak potwora, stracil do mnie szacunek. Zreszta nie wiem, z czego to wynika. Moze jak powiem to na glos komus, to stanie sie to bardziej prawdziwe?

 

Forza, Ty twierdzisz, ze czules strach, czules zdziwienie, ekscytacje, gdy byles maly. Co sie w takim razie stalo, ze juz nie czujesz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Forza, ja straciłam uczucia ponad 3 lata temu, długo się leczyłam różnymi antydepresantami i neuroleptykami aż do czasu solianu, który jako jedyny coś u mnie zmienił, dzięki czemu znów jestem w stanie odczuwać uczucia, chociaż mam swoje lepsze i gorsze dni, gdy czuję bardziej bądź mniej. Powodu zaniku uczuć nie znam. Mogę tylko spekulować. Może byłam przytłoczona uczuciami, bo byłam nadwrażliwa, a może to po prostu biochemia mózgu...

Skoro kiedyś odczuwałeś uczucia, to chyba jest szansa, że jeszcze będziesz...Ale samo z siebie to raczej nie wróci. Musisz o to walczyć. Iść do psychiatry/psychologa/psychoterapeuty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Watpie, ze jestes kiepskim aktorem. Ten fach to cale nasze zycie. ;) Ale w niektorych momentach nie umiemy grac, bo rozumiec cos a czuc to zupelnie dwie inne rzeczy. I choc, dajmy na to, rozumiemy idee milosci, przebaczenia itp., to nie jestesmy w stanie ich poczuc, ergo wiarygodnie zagrac. Tzn. czesto gramy bardzo dobrze, ale czasami zwykli ludzie wyczuwaja te gre przez jakies drobne sygnaly, np. mimike twarzy albo czasem cos przeslodzimy za bardzo.

Mimika eh...z tym zawsze miałem problem. Teraz mam zawsze wyraz twarzy dość poważny,więc nie ważne czy coś będzie zabawne,straszne,wzruszające... zawsze moja mina będzie pasować...

I nie jest w stanie mi przejsc przez gardlo, ze nic nie czulem. Bo nie chce, zeby mnie traktowal jak potwora, stracil do mnie szacunek. Zreszta nie wiem, z czego to wynika. Moze jak powiem to na glos komus, to stanie sie to bardziej prawdziwe?

 

Od tego jest psycholog. Nie może stracić do Ciebie szacunku, w końcu jesteś chory. To tak jakby pacjent dostał zawału ,a kardiolog z tego powodu by go znienawidził...to ich fach - borykanie się z problemami psychicznymi.

 

Forza, Ty twierdzisz, ze czules strach, czules zdziwienie, ekscytacje, gdy byles maly. Co sie w takim razie stalo, ze juz nie czujesz?

 

Na pewno wpłyneło na to środowisko w jakim się wychowywałem. Ojciec - alkoholik prał matke na każdym kroku. Do dzisiaj pamietam niektóre sceny,które sie tam działy. Gdybym mógł sobie przypomnieć co wtedy czułem...Na pewno coś było,ale co? W wieku 8 lat ,uciekliśmy od niego i więcej go nie widziałem... No, na pogrzebie jedynie... Wtedy już nic nie czułem... Jestem ciekaw, może ten sku**** (ojciec) miał też taki problem jak ja? Brak uczuć? Może to jest dziedziczne? Chociaż, był z matką dość długi czas,a wątpie żeby dało się utrzymać związek z naszym defektem...

 

A u Ciebie uht? Co się stało?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A u mnie to się stało po tzrech rzeczach, które się zbiegły w jednym czasie - wyprowadziłam się z domu, zmieniłam lekarkę, a lekarka zmieniła mi lek z seroxatu, który brałam 6 lat na nowy - citabax. Ale może to zbieg okoliczności, bo jak sięgam pamięcią, to już trochę wcześniej miałam spłycone emocje i problemy z funkcjonowaniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na pewno wpłyneło na to środowisko w jakim się wychowywałem. Ojciec - alkoholik prał matke na każdym kroku. Do dzisiaj pamietam niektóre sceny,które sie tam działy. Gdybym mógł sobie przypomnieć co wtedy czułem...Na pewno coś było,ale co? W wieku 8 lat ,uciekliśmy od niego i więcej go nie widziałem... No, na pogrzebie jedynie... Wtedy już nic nie czułem... Jestem ciekaw, może ten sku**** (ojciec) miał też taki problem jak ja? Brak uczuć? Może to jest dziedziczne? Chociaż, był z matką dość długi czas,a wątpie żeby dało się utrzymać związek z naszym defektem...

 

A jak brak uczuc mialby kogos motywowac zeby bil swoja zone?

 

Kuklinski tesz odczuwal jakoms potrzebe zeby zabijac, ile wysilku to od niego wymagalo, a nie robil tego przeciesz dla pieniedzy wiec nie mozna tego tlumaczyc brakiem uczuc.

 

A co do zwiazkow to tesz nie rozumiem jak mogliscie sie w jakis angazowac bez uczuc. Jak ktos sie mna interesowal to pokazywalem jedynie brak zainteresowania, nie wiem skad mialbym brac energie na spotykanie sie czy udawanie, ze jestem zakochany. Czasem takie sytuacje troche mnie irytowaly, to ma byc najwspanialsze co zycie oferuje a mnie to po prostu nudzi. (a moze mnie to po prostu irytowalo bo ktos mnie meczyl, trudno powiedziec)

 

O smierci tesz mysle codziennie, ale nie twarzysza temu emocje, mysl jak kazda inna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z uczuciami wszystko się komplikuje i jest tak ciężko z nimi, że płaczę całymi dniami, wszystkim się zamartwiam i stresuję,ale i tak nie zamieniłabym tego na brak uczuć. Ta depresja, czy co to tam jest już wystarczająco dużo życia mi zmarnowała. Tylko, że teraz uczucia choć o niby niewielkim natężeniu, dla mnie wydają się nie do uniesienia. Brak uczuć, spróbuj solianu, nie wiadomo oczywiście, czy na Ciebie podziała tak samo, ale jest jakaś szansa...Akatyzje da się wytłumić akinetonem przecież.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zamierzam zadzwonić do dr Rosia i się Go poradzić w jakiej dawce musiałabym brać sulpiryd, by działał jak solian. No a jak mi to odradzi, to przekonać lekarkę, że zmieniłam zdanie i żeby mi jednak zapisała solian.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a u mnie jakoś równo leków nie biore...pewnie mnie skrytykujecie ale wziełem jedno opakowanie tritico i koniec....taki jestem pewnie żle robie ale jakoś nie ufam lekom i lekarzom...neiwiem czemu wy ufacie swoim??co do solianu to nie poradze bo nie brałęm ciekawe czy mi by pomógł...

brak uczuć a czemu masz znowu musłi o solianie i rosiu dajeez rade w pracy?jak sie czujesz lub nei czujesz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale może to zbieg okoliczności, bo jak sięgam pamięcią, to już trochę wcześniej miałam spłycone emocje i problemy z funkcjonowaniem.

 

No skoro zaczelas brac leki to raczej nie funkcjonowalas tak jak bys chciala

 

 

a u mnie jakoś równo leków nie biore...pewnie mnie skrytykujecie ale wziełem jedno opakowanie tritico i koniec....taki jestem pewnie żle robie ale jakoś nie ufam lekom i lekarzom...neiwiem czemu wy ufacie swoim??co do solianu to nie poradze bo nie brałęm ciekawe czy mi by pomógł...

brak uczuć a czemu masz znowu musłi o solianie i rosiu dajeez rade w pracy?jak sie czujesz lub nei czujesz?

 

 

A czemu mielibysmy nie ufac? Ludzie biorą leki ,probuja na wszystkie sposoby wyjsc z takich problemow i w koncu udaje im się. A co za tym idzie przestaja jęczeć na forum tak jak Ty. Nie znam osobiscie przypadku osoby ktora wyszla by z cięzkiej depresjii(a co za tym idzie z nieczucia ) bez pomocy lekow. Jezeli chcesz trwac w takim stanie to proszę , ale nie pisz jak Ci zle nie podejmujac przy tym zadnych prob poprawy swojej sytuacjii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no tak ale na zaburznenia osobwoosći nie ma leku...farmakologicznego...bo mi to wpoili ze nie ma cudownych leków ze terapai ze raz gorzej raz lepiej eh co ludzie to inne teorie...ale kilku lekarzy mi powiedziało ze na PUSTKE nei ma leku farmakologicznego czyli pustka to nie wina neuroprzekażników w mózgu i dperesji tylko znowu sa rózne pustki w psychiatrii jeżlei my mamy pustke z z.o. to nie ma leku moim i lekarzy zdaniem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×