Skocz do zawartości
Nerwica.com

nic nie czuję


reneSK

Rekomendowane odpowiedzi

Doświadczony tym, czymkolwiek to jest, stwierdzam że to ma też swoje plusy. Nie wzruszam się błahostkami i nie załamuję się i nie smucę z byle powodu. W gruncie rzeczy to twardy ze mnie człowiek. Potrafię zachować zimną krew nawet w sytuacji zagrożenia życia i to dzięki zaburzeniom, a bardziej doświadczeniu z nim związanym. Mam w sobie jakąś większą mądrość życiową i dojrzałość aniżeli moi rówieśnicy a nawet osoby starsze ode mnie. Znajomi uważają, że mnie to chyba nic nie jest w stanie wytrącić z równowagi. I to by było na tyle.

Niestety istnieje ta druga sfera rzeczy które dzieją się w mojej głowie, sytuacje zewnętrzne co prawda nie robią na mnie wrażenia ale wewnątrz potrafi się wszystko pie.przyć bez powodu przez co czasem wypadam na mięczaka. Zaburzenia tworzą swój własny obraz rzeczywistości i bez odwołań do świata zewnętrznego potrafią narobić takiego bałaganu, że nie można nawet z łóżka wstać. Gdyby nie to, i gdybym miał energię oraz motywację to mógłbym zrobić wszystko. Niestety mocno ograniczony zaburzeniami staram się sobie z nimi radzić jak mogę. W efekcie wyglądam jak jakiś przymulony leń.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MAgic, może źle zakładasz? Lekarz CI zapisuje lek, Ty nie bierzesz, a jednocześnie siedzisz w domu niezdolny do pracy. Nie wiem gdzie tu logika. A co do tego, że na brak uczuć nie ma leku, to widocznie różnie bywa, bo Topielica z tego co pisze, to zdrowieje w oczach. I to wyłącznie dzięki lekowi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy psychiatra zapisze mi solian bez zadnej konkretnej diagnozy? Bo bardzo chcialbym tego sprobowac, ale nie wiem, co mam zrobic, zeby go dostac. Lekarz na pewno stwierdzi, ze nie jest mi potrzebny. :( Ja z lekarzem tak naprawde nie umiem rozmawiac, bo on oczekuje ode mnie jakichs wylewnosci itp. Pewnie takich ma pacjentow - z depresjami, co musza przyjsc do niego, wyplakac sie troche i maja spokoj. A ja ostatnio siedzialem u niego i plakalem wlasnie i nie bylem w stanie powiedziec, czemu. I on wymienia pare sytuacji, ktore to mogly wywolac i ja musze sie zastanawiac, ktora mogla miec najwiekszy wplyw. Analiza, co mialo najwiekszy udzial procentowo i wybieram. Beznadzieja... :( Gdybym mial tylko ten jeden problem braku uczuc... Ale nagle sie okazuje, ze jest jeszcze tysiac innych:

-niska samoocena (a teraz nawet jej brak - nie jestem w stanie okreslic swoich uczuc wzgledem samego siebie [sic!]; wy tez tak macie?),

-poczucie innosci i przez to jakis lek spoleczny,

-brak ojca - biologiczny zostawil mame jak bylem jeszcze niemowlakiem, a ojczym wyjezdzal na dlugie miesiace pracowac za granice,

-rozstania i utraty w moim zyciu (najpierw mama na rzecz ojca, pozniej przedszkole odebralo mi mame, pozniej wyjazdy za granice tate),

-pewne wstydliwe defekty fizyczne (o tym jeszcze nie rozmawialem z psychologiem i nie wiem czy to zrobie),

-w podstawowce zawstydzenie swoim wygladem - bylem gruby, na WF przebieralem sie w domu - oraz tym ze nie potrafie grac w zadna gre sportowa - zawsze wybierany ostatni, najwieksza fajtlapa

-uciekanie (juz wtedy!, w podstawowce) w swiat marzen i telewizji przed problemami z zycia realnego - potrafilem siedziec pol dnia ogladajac Cartoon Network

To wszystko i jeszcze duzo wiecej we mnie siedzi. W tym momencie jestem totalnie zagubiony i przytloczony tym wszystkim, tak ze wole znowu siedziec i nic nie robic. Jak to psychoterapeuta ujal: "zamknac sie w swojej skorupce, jak zle by mi w niej nie bylo, to jest lepiej niz na zawnatrz". I moze cos w tym jest. Ja zawsze sie interpretowalem w ten sposob. Tylko nigdy nic nie potrafilem zmienic. Ale jesli do tego dochodzi jeszcze fakt, ze moge byc psychopata, to chyba nie ma dla mnie zadnych szans. I tak siedze w tym blednym kole juz tyle lat, ze zycie przestalo miec dla mnie jakiekolwiek znaczenie. Utracilem szacunek do wszystkiego, na niczym mi nie zalezy. Bo w mojej skorupie nie bylo zycia i ja je juz przestalem rozumiec.

 

Doświadczony tym, czymkolwiek to jest, stwierdzam że to ma też swoje plusy. Nie wzruszam się błahostkami i nie załamuję się i nie smucę z byle powodu. W gruncie rzeczy to twardy ze mnie człowiek. Potrafię zachować zimną krew nawet w sytuacji zagrożenia życia i to dzięki zaburzeniom, a bardziej doświadczeniu z nim związanym. Mam w sobie jakąś większą mądrość życiową i dojrzałość aniżeli moi rówieśnicy a nawet osoby starsze ode mnie. Znajomi uważają, że mnie to chyba nic nie jest w stanie wytrącić z równowagi. I to by było na tyle.

Niestety istnieje ta druga sfera rzeczy które dzieją się w mojej głowie, sytuacje zewnętrzne co prawda nie robią na mnie wrażenia ale wewnątrz potrafi się wszystko pie.przyć bez powodu przez co czasem wypadam na mięczaka. Zaburzenia tworzą swój własny obraz rzeczywistości i bez odwołań do świata zewnętrznego potrafią narobić takiego bałaganu, że nie można nawet z łóżka wstać. Gdyby nie to, i gdybym miał energię oraz motywację to mógłbym zrobić wszystko. Niestety mocno ograniczony zaburzeniami staram się sobie z nimi radzić jak mogę. W efekcie wyglądam jak jakiś przymulony leń.

 

Ja czesto myslalem, ze jestem lepszy od innych. Ze ten stan pozwolil mi na wglad w rzeczy, do ktorych zwykli smiertelnicy nie maja dostepu, bo za bardzo zaprzataja sobie glowe zyciem. Rozwiazywalem jakies zagadki filozoficzne, dochodzilem do tez i twierdzen, do ktorych doszli wielcy filozofowie. Kiedy dojrzalem, ze zycie nie ma sensu, jako takie, zaczalem zastanawiac sie nad jego istota, czym w ogole jest. Dochodzilem do jakichs dziwnych paradoksow. Czasem nawet zaczynalem sie bac, ze to wszystko to iluzja, cale zycie. Jak z Matrixa. Tylko ze Matrix byl iluzja innego, prawdziwego zycia. A czego zludzeniem mialo by byc nasze zycie? Czasem myslalem, ze moze jestesmy tylko jakas breja, mozgami, ktore plywaja w sloikach podlaczone do jakiejs dziwnej aparatury, ktora tylko wysyla nam informacje o tym co widzimy, co slyszymy, co czujemy. Ale znowu rodzi sie pytanie, kto by tym sterowal. A to z kolei nasuwa mysl, ze proba zrozumienia czegokolwiek w oparciu o nasze zycia jest niemozliwa, poniewaz wszystko odnosimy do niego. Wszystko interpretujemy w oparciu o to, z czym sie zetknelismy. Szukamy przyczyny i skutku, nawet gdy ich nie ma. Czy czlowiek z uczuciami bylby w stanie to wszystko przemyslec? Moze i tak, ale ma za duzo ograniczen. A my jestesmy bez ograniczen. Ja wlasnie czesto sie tez zastanawialem, czy moze ewolucja dazy do ludzi takich jak my? Ktorzy nie maja zadnych oporow. Ile razy moglo by to zmienic bieg historii? Ale to wlasnie jest nasza najwieksza zaleta i najwieksza wada jednoczesnie. Bo nie mamy granic i poruszamy sie w prozni, do niczego nie jestesmy przyczepieni. A bez tego nie ma motywacji, nie ma checi. A co za tym idzie nie ma zmiany. To jest patowa sytuacja. Ponadto czlowiek nie jest w stanie funkcjonowac sam, a bez uczuc nie tworzy wiezi z innymi. Z punktu widzenia ewolucji jest to wiec bledna teoria. Gdyby na swiecie byly tylko dwie takie osoby, nie bylyby w stanie stworzyc niczego i taki swiat, by wkrotce sie rozsypal.

Nadal zdarza mi sie myslec, ze jestem lepszy od innych, dojrzalszy, osiagnalem juz jakis inny stopien oswiecenia, ale z lekka nutka autoironii. Bo pozniej zawsze sie pojawia pytanie: I CO Z TEGO? I CO Z TEGO IDIOTO, SKORO JESTEŚ PUSTY? NA CO CI TO? CO CI Z TEGO PRZYJDZIE W ŻYCIU?

 

magic, rozumiem Cie, ja tez chcialbym, zeby wszystko sie samo zmienilo, ale musisz cos zrobic ze soba. Niestety nic z nieba nie spadnie, chociaz ja tez czesto chce tak myslec. Moim marzeniem, drugim po smierci, jest taki stan, zebym mogl chociaz przez miesiac posiedziec w szpitalu i nie musiec sie NICZYM przejmowac. Zebym mogl skupic sie na swoim problemie, a nie na tysiacach innych rzeczy wokol.

 

A u mnie to się stało po tzrech rzeczach, które się zbiegły w jednym czasie - wyprowadziłam się z domu, zmieniłam lekarkę, a lekarka zmieniła mi lek z seroxatu, który brałam 6 lat na nowy - citabax. Ale może to zbieg okoliczności, bo jak sięgam pamięcią, to już trochę wcześniej miałam spłycone emocje i problemy z funkcjonowaniem.

 

Bralas przez 6 LAT lek na depresje i twierdzisz, ze nic sie nie dzialo? Musialas miec jakies problemy ze soba juz dluuuuugi czas. Prawdopodobnie mialas mocno splycone emocje, tak jak ja np., ale mylilas to z innymi rzeczami. W pewnym momencie musialas sie wyprowadzic z domu - rozpoczac samodzielne zycie - i cos peklo. U mnie na dobra sprawe podobnie, bo tez ten fatalny stan wywolala wyprowadzka rodziny. Sytuacja odwrotna, ale efekt ten sam - musielismy sie usamodzielnic i spadlo na nas za duzo obowiazkow.

 

Od tego jest psycholog. Nie może stracić do Ciebie szacunku, w końcu jesteś chory. To tak jakby pacjent dostał zawału ,a kardiolog z tego powodu by go znienawidził...to ich fach - borykanie się z problemami psychicznymi.

 

Tak, ale ja nawet przy nim musze bronic swojego obrazu. Zreszta to sie dzieje poza mna. Ja tak jakby pozwalam mowic swojemu cialu, a sam siedze zabarykadowany w swojej glowie. I zgadzam sie milczaco na to, co cialo mowi, bo nie chce sam przed soba przyznac, ze cos ze mna nie tak. Nie wiem, nie umiem tego wyjasnic. Sprobuje to przelamac, ale boje sie, ze wtedy zniszcze przed psychologiem fasade milego chlopaka, a takim chce byc, takim chce zeby mnie widzieli inni. :(

 

Na pewno wpłyneło na to środowisko w jakim się wychowywałem. Ojciec - alkoholik prał matke na każdym kroku. Do dzisiaj pamietam niektóre sceny,które sie tam działy. Gdybym mógł sobie przypomnieć co wtedy czułem...Na pewno coś było,ale co? W wieku 8 lat ,uciekliśmy od niego i więcej go nie widziałem... No, na pogrzebie jedynie... Wtedy już nic nie czułem... Jestem ciekaw, może ten sku**** (ojciec) miał też taki problem jak ja? Brak uczuć? Może to jest dziedziczne? Chociaż, był z matką dość długi czas,a wątpie żeby dało się utrzymać związek z naszym defektem...

 

Tak, to jest dziedziczne. Ja wlasnie mysle, ze mam to po ojcu. Na dodatek sytuacje, ktore my przezylismy sa czynnikami ksztaltujacymi osobowosc antyspoleczna, socjopatie. Ja wychowywalem sie bez ojca, ktory prawdopodobnie uciekl, zeby nie psuc zycia mojej mamie, natomiast Twoj ojciec zostal i niszczyl was stopniowo. Badania na psychopatach w USA pokazaly, ze dzieci, ktore wychowywaly sie w takich warunkach jak my i mialy geny psycholi, prawie zawsze kończyły jako kolejne pokolenie psychopatow. Dlatego ja nie moge miec dzieci. Jesli kiedys uznam to za potrzebne, to zrobie sobie nawet wazektomie, zeby byc pewnym, ze nie zostal po mnie slad. To smutne, ale najgorsze, co moze w swoim zyciu zrobic psychopata, to dac zycie dziecku. :( To wydanie wyroku na takie zycie jak mamy, jest potworne. Gdybym mogl teraz wybierac, to nigdy nie chcialbym sie urodzic. Wam to moge przynajmniej powiedziec, bo inni to zaraz by wyskoczyli, ze warto zyc, ze na pewno byly takie chwile, kiedy czules sie wspaniale. Nie, nie bylo. Moje zycie to nieustanna walka z kazdym nowym dniem przez wiele lat. Pewnie spytacie, czemu w takim razie nie skoncze z tym? Sam zadaje sobie to pytanie. Po co wlasciwie zyje? Nie umiem sobie odpowiedziec. Kępiński tak wlasnie opisal psychasteników - sami nie wiedzą po co żyją, chyba z obowiązku - żyją bo się urodzili. Ostatnio coraz czesciej rozmyslam nad tym, zeby sie zabic i wtedy robi mi sie lzej na sercu. Pojawiaja sie lzy w oczach, a z drugiej strony, mysle o tym, ze wreszcie bylbym wolny. Smierc to dla mnie totalna abstrakcja, nie obchodzi mnie czy znikne, czy co sie ze mna stanie. Wazne, ze nie bedzie TEGO. A z drugiej strony wszyscy pierdziela, ze to depresja, ze wyjde z tego, ze nie ma sie co martwic. A co jak nie wyjde? Mam sie meczyc przez tyle lat? I tak w koncu umre, to moze lepiej to zrobic wczesniej? Wydaje mi sie, ze nic nie trace. Bo ja nawet nie wyobrazam sobie, jak moze wygladac szczesliwe zycie. Rozumiem, ze osoby, ktore doswiadczaja szczescia, doswiadczaja chociaz malych radosci moga miec watpliwosci. Ale ja? Niby czemu? Zaczalem nad tym naprawde powaznie myslec i znalazlem tylko 2 rzeczy, ktore mnie powstrzymuja:

- rodzina i dziewczyna - nie pozbierali by sie po tym, wiem to. Jak sobie wyobrazam jak moja dziewczyna wchodzi do mojego mieszkania i znajduje moje zsiniale po 3 dniach cialo, to mi sie plakac chce. Pozniej musialaby zadzwonic do moich rodzicow. Moja mama by juz nigdy nie wyszla z depresji. Moja siostre by to zmienilo na cale zycie. Dziewczyna pewnie musiala by pojsc do szpitala, zeby to psychicznie zniesc. NIKT by nie rozumial, dlaczego to zrobilem, dlaczego sie poddalem. Ja zrobilbym to w wierze, ze robie to dla nich, ale wiem, ze wiecej by to szkod im przynioslo niz radosci. Nie moge sie tak samolubnie zachowac. :(

- strach - ale nie przed smiercia, tylko przed bolem. Jesli polozylbym sie spac i nie obudzil, to chyba byloby calkiem ok.

 

Dobra, rozpisalem sie troche, a musze juz spadac. Do uslyszenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy psychiatra zapisze mi solian bez zadnej konkretnej diagnozy? Bo bardzo chcialbym tego sprobowac, ale nie wiem, co mam zrobic, zeby go dostac. Lekarz na pewno stwierdzi, ze nie jest mi potrzebny. :( Ja z lekarzem tak naprawde nie umiem rozmawiac, bo on oczekuje ode mnie jakichs wylewnosci itp. Pewnie takich ma pacjentow - z depresjami, co musza przyjsc do niego, wyplakac sie troche i maja spokoj. A ja ostatnio siedzialem u niego i plakalem wlasnie i nie bylem w stanie powiedziec, czemu. I on wymienia pare sytuacji, ktore to mogly wywolac i ja musze sie zastanawiac, ktora mogla miec najwiekszy wplyw. Analiza, co mialo najwiekszy udzial procentowo i wybieram. Beznadzieja... :( Gdybym mial tylko ten jeden problem braku uczuc... Ale nagle sie okazuje, ze jest jeszcze tysiac innych:

-niska samoocena (a teraz nawet jej brak - nie jestem w stanie okreslic swoich uczuc wzgledem samego siebie [sic!]; wy tez tak macie?),

-poczucie innosci i przez to jakis lek spoleczny,

-brak ojca - biologiczny zostawil mame jak bylem jeszcze niemowlakiem, a ojczym wyjezdzal na dlugie miesiace pracowac za granice,

-rozstania i utraty w moim zyciu (najpierw mama na rzecz ojca, pozniej przedszkole odebralo mi mame, pozniej wyjazdy za granice tate),

-pewne wstydliwe defekty fizyczne (o tym jeszcze nie rozmawialem z psychologiem i nie wiem czy to zrobie),

-w podstawowce zawstydzenie swoim wygladem - bylem gruby, na WF przebieralem sie w domu - oraz tym ze nie potrafie grac w zadna gre sportowa - zawsze wybierany ostatni, najwieksza fajtlapa

-uciekanie (juz wtedy!, w podstawowce) w swiat marzen i telewizji przed problemami z zycia realnego - potrafilem siedziec pol dnia ogladajac Cartoon Network

To wszystko i jeszcze duzo wiecej we mnie siedzi. W tym momencie jestem totalnie zagubiony i przytloczony tym wszystkim, tak ze wole znowu siedziec i nic nie robic. Jak to psychoterapeuta ujal: "zamknac sie w swojej skorupce, jak zle by mi w niej nie bylo, to jest lepiej niz na zawnatrz". I moze cos w tym jest. Ja zawsze sie interpretowalem w ten sposob. Tylko nigdy nic nie potrafilem zmienic. Ale jesli do tego dochodzi jeszcze fakt, ze moge byc psychopata, to chyba nie ma dla mnie zadnych szans. I tak siedze w tym blednym kole juz tyle lat, ze zycie przestalo miec dla mnie jakiekolwiek znaczenie. Utracilem szacunek do wszystkiego, na niczym mi nie zalezy. Bo w mojej skorupie nie bylo zycia i ja je juz przestalem rozumiec.

 

Doświadczony tym, czymkolwiek to jest, stwierdzam że to ma też swoje plusy. Nie wzruszam się błahostkami i nie załamuję się i nie smucę z byle powodu. W gruncie rzeczy to twardy ze mnie człowiek. Potrafię zachować zimną krew nawet w sytuacji zagrożenia życia i to dzięki zaburzeniom, a bardziej doświadczeniu z nim związanym. Mam w sobie jakąś większą mądrość życiową i dojrzałość aniżeli moi rówieśnicy a nawet osoby starsze ode mnie. Znajomi uważają, że mnie to chyba nic nie jest w stanie wytrącić z równowagi. I to by było na tyle.

Niestety istnieje ta druga sfera rzeczy które dzieją się w mojej głowie, sytuacje zewnętrzne co prawda nie robią na mnie wrażenia ale wewnątrz potrafi się wszystko pie.przyć bez powodu przez co czasem wypadam na mięczaka. Zaburzenia tworzą swój własny obraz rzeczywistości i bez odwołań do świata zewnętrznego potrafią narobić takiego bałaganu, że nie można nawet z łóżka wstać. Gdyby nie to, i gdybym miał energię oraz motywację to mógłbym zrobić wszystko. Niestety mocno ograniczony zaburzeniami staram się sobie z nimi radzić jak mogę. W efekcie wyglądam jak jakiś przymulony leń.

 

Ja czesto myslalem, ze jestem lepszy od innych. Ze ten stan pozwolil mi na wglad w rzeczy, do ktorych zwykli smiertelnicy nie maja dostepu, bo za bardzo zaprzataja sobie glowe zyciem. Rozwiazywalem jakies zagadki filozoficzne, dochodzilem do tez i twierdzen, do ktorych doszli wielcy filozofowie. Kiedy dojrzalem, ze zycie nie ma sensu, jako takie, zaczalem zastanawiac sie nad jego istota, czym w ogole jest. Dochodzilem do jakichs dziwnych paradoksow. Czasem nawet zaczynalem sie bac, ze to wszystko to iluzja, cale zycie. Jak z Matrixa. Tylko ze Matrix byl iluzja innego, prawdziwego zycia. A czego zludzeniem mialo by byc nasze zycie? Czasem myslalem, ze moze jestesmy tylko jakas breja, mozgami, ktore plywaja w sloikach podlaczone do jakiejs dziwnej aparatury, ktora tylko wysyla nam informacje o tym co widzimy, co slyszymy, co czujemy. Ale znowu rodzi sie pytanie, kto by tym sterowal. A to z kolei nasuwa mysl, ze proba zrozumienia czegokolwiek w oparciu o nasze zycia jest niemozliwa, poniewaz wszystko odnosimy do niego. Wszystko interpretujemy w oparciu o to, z czym sie zetknelismy. Szukamy przyczyny i skutku, nawet gdy ich nie ma. Czy czlowiek z uczuciami bylby w stanie to wszystko przemyslec? Moze i tak, ale ma za duzo ograniczen. A my jestesmy bez ograniczen. Ja wlasnie czesto sie tez zastanawialem, czy moze ewolucja dazy do ludzi takich jak my? Ktorzy nie maja zadnych oporow. Ile razy moglo by to zmienic bieg historii? Ale to wlasnie jest nasza najwieksza zaleta i najwieksza wada jednoczesnie. Bo nie mamy granic i poruszamy sie w prozni, do niczego nie jestesmy przyczepieni. A bez tego nie ma motywacji, nie ma checi. A co za tym idzie nie ma zmiany. To jest patowa sytuacja. Ponadto czlowiek nie jest w stanie funkcjonowac sam, a bez uczuc nie tworzy wiezi z innymi. Z punktu widzenia ewolucji jest to wiec bledna teoria. Gdyby na swiecie byly tylko dwie takie osoby, nie bylyby w stanie stworzyc niczego i taki swiat, by wkrotce sie rozsypal.

Nadal zdarza mi sie myslec, ze jestem lepszy od innych, dojrzalszy, osiagnalem juz jakis inny stopien oswiecenia, ale z lekka nutka autoironii. Bo pozniej zawsze sie pojawia pytanie: I CO Z TEGO? I CO Z TEGO IDIOTO, SKORO JESTEŚ PUSTY? NA CO CI TO? CO CI Z TEGO PRZYJDZIE W ŻYCIU?

 

magic, rozumiem Cie, ja tez chcialbym, zeby wszystko sie samo zmienilo, ale musisz cos zrobic ze soba. Niestety nic z nieba nie spadnie, chociaz ja tez czesto chce tak myslec. Moim marzeniem, drugim po smierci, jest taki stan, zebym mogl chociaz przez miesiac posiedziec w szpitalu i nie musiec sie NICZYM przejmowac. Zebym mogl skupic sie na swoim problemie, a nie na tysiacach innych rzeczy wokol.

 

A u mnie to się stało po tzrech rzeczach, które się zbiegły w jednym czasie - wyprowadziłam się z domu, zmieniłam lekarkę, a lekarka zmieniła mi lek z seroxatu, który brałam 6 lat na nowy - citabax. Ale może to zbieg okoliczności, bo jak sięgam pamięcią, to już trochę wcześniej miałam spłycone emocje i problemy z funkcjonowaniem.

 

Bralas przez 6 LAT lek na depresje i twierdzisz, ze nic sie nie dzialo? Musialas miec jakies problemy ze soba juz dluuuuugi czas. Prawdopodobnie mialas mocno splycone emocje, tak jak ja np., ale mylilas to z innymi rzeczami. W pewnym momencie musialas sie wyprowadzic z domu - rozpoczac samodzielne zycie - i cos peklo. U mnie na dobra sprawe podobnie, bo tez ten fatalny stan wywolala wyprowadzka rodziny. Sytuacja odwrotna, ale efekt ten sam - musielismy sie usamodzielnic i spadlo na nas za duzo obowiazkow.

 

Od tego jest psycholog. Nie może stracić do Ciebie szacunku, w końcu jesteś chory. To tak jakby pacjent dostał zawału ,a kardiolog z tego powodu by go znienawidził...to ich fach - borykanie się z problemami psychicznymi.

 

Tak, ale ja nawet przy nim musze bronic swojego obrazu. Zreszta to sie dzieje poza mna. Ja tak jakby pozwalam mowic swojemu cialu, a sam siedze zabarykadowany w swojej glowie. I zgadzam sie milczaco na to, co cialo mowi, bo nie chce sam przed soba przyznac, ze cos ze mna nie tak. Nie wiem, nie umiem tego wyjasnic. Sprobuje to przelamac, ale boje sie, ze wtedy zniszcze przed psychologiem fasade milego chlopaka, a takim chce byc, takim chce zeby mnie widzieli inni. :(

 

Na pewno wpłyneło na to środowisko w jakim się wychowywałem. Ojciec - alkoholik prał matke na każdym kroku. Do dzisiaj pamietam niektóre sceny,które sie tam działy. Gdybym mógł sobie przypomnieć co wtedy czułem...Na pewno coś było,ale co? W wieku 8 lat ,uciekliśmy od niego i więcej go nie widziałem... No, na pogrzebie jedynie... Wtedy już nic nie czułem... Jestem ciekaw, może ten sku**** (ojciec) miał też taki problem jak ja? Brak uczuć? Może to jest dziedziczne? Chociaż, był z matką dość długi czas,a wątpie żeby dało się utrzymać związek z naszym defektem...

 

Tak, to jest dziedziczne. Ja wlasnie mysle, ze mam to po ojcu. Na dodatek sytuacje, ktore my przezylismy sa czynnikami ksztaltujacymi osobowosc antyspoleczna, socjopatie. Ja wychowywalem sie bez ojca, ktory prawdopodobnie uciekl, zeby nie psuc zycia mojej mamie, natomiast Twoj ojciec zostal i niszczyl was stopniowo. Badania na psychopatach w USA pokazaly, ze dzieci, ktore wychowywaly sie w takich warunkach jak my i mialy geny psycholi, prawie zawsze kończyły jako kolejne pokolenie psychopatow. Dlatego ja nie moge miec dzieci. Jesli kiedys uznam to za potrzebne, to zrobie sobie nawet wazektomie, zeby byc pewnym, ze nie zostal po mnie slad. To smutne, ale najgorsze, co moze w swoim zyciu zrobic psychopata, to dac zycie dziecku. :( To wydanie wyroku na takie zycie jak mamy, jest potworne. Gdybym mogl teraz wybierac, to nigdy nie chcialbym sie urodzic. Wam to moge przynajmniej powiedziec, bo inni to zaraz by wyskoczyli, ze warto zyc, ze na pewno byly takie chwile, kiedy czules sie wspaniale. Nie, nie bylo. Moje zycie to nieustanna walka z kazdym nowym dniem przez wiele lat. Pewnie spytacie, czemu w takim razie nie skoncze z tym? Sam zadaje sobie to pytanie. Po co wlasciwie zyje? Nie umiem sobie odpowiedziec. Kępiński tak wlasnie opisal psychasteników - sami nie wiedzą po co żyją, chyba z obowiązku - żyją bo się urodzili. Ostatnio coraz czesciej rozmyslam nad tym, zeby sie zabic i wtedy robi mi sie lzej na sercu. Pojawiaja sie lzy w oczach, a z drugiej strony, mysle o tym, ze wreszcie bylbym wolny. Smierc to dla mnie totalna abstrakcja, nie obchodzi mnie czy znikne, czy co sie ze mna stanie. Wazne, ze nie bedzie TEGO. A z drugiej strony wszyscy pierdziela, ze to depresja, ze wyjde z tego, ze nie ma sie co martwic. A co jak nie wyjde? Mam sie meczyc przez tyle lat? I tak w koncu umre, to moze lepiej to zrobic wczesniej? Wydaje mi sie, ze nic nie trace. Bo ja nawet nie wyobrazam sobie, jak moze wygladac szczesliwe zycie. Rozumiem, ze osoby, ktore doswiadczaja szczescia, doswiadczaja chociaz malych radosci moga miec watpliwosci. Ale ja? Niby czemu? Zaczalem nad tym naprawde powaznie myslec i znalazlem tylko 2 rzeczy, ktore mnie powstrzymuja:

- rodzina i dziewczyna - nie pozbierali by sie po tym, wiem to. Jak sobie wyobrazam jak moja dziewczyna wchodzi do mojego mieszkania i znajduje moje zsiniale po 3 dniach cialo, to mi sie plakac chce. Pozniej musialaby zadzwonic do moich rodzicow. Moja mama by juz nigdy nie wyszla z depresji. Moja siostre by to zmienilo na cale zycie. Dziewczyna pewnie musiala by pojsc do szpitala, zeby to psychicznie zniesc. NIKT by nie rozumial, dlaczego to zrobilem, dlaczego sie poddalem. Ja zrobilbym to w wierze, ze robie to dla nich, ale wiem, ze wiecej by to szkod im przynioslo niz radosci. Nie moge sie tak samolubnie zachowac. :(

- strach - ale nie przed smiercia, tylko przed bolem. Jesli polozylbym sie spac i nie obudzil, to chyba byloby calkiem ok.

 

Dobra, rozpisalem sie troche, a musze juz spadac. Do uslyszenia!

hej, uczucie obojętności tez mnie męczyło, nawet nieraz myślałam że nawet moja córeczka jest mi obojetna, ale to przeszło z czasem, więc nie ma co rozmyślac za dużo nad tym , a najlepiej czymś się zająć, poszukac jakiegoś hobby, może jest coś co kiedyś sprawiało wam dużą przyjemność a przez nerwicę czy depresję pozbawiliście się tego, ja albo siedzę w ogrodzie i wiecznie coś robię- opcja na lato, a jak zimno to książki i internet, tak jak teraz założyłam nawet swojego bloga:

 

http://nerwicaczydepresja.blogspot.com/

 

tam zamierzam wspierac innych, pisac też o swoim przypadku, odpowiadac na pytania i pytać innych :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie

Przeczytałam wczoraj cały wątek prawie od deski do deski głównie ze względu na wpisy - brak uczuć. Bardzo mnie zainteresowały twoje doświadczenia na 7F, gdzie się wybieram.

Co mnie najbrdziej w twojej postawie zaskakuje to że jednocześnie twardo wierzysz w biologiczne podstawy swoich dolegliwości a jednoczesnie poszukujesz duchowych uzdrowicieli i jestes bardzo wierząca. Duża skrajność postaw.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

. Ja wlasnie czesto sie tez zastanawialem, czy moze ewolucja dazy do ludzi takich jak my? Ktorzy nie maja zadnych oporow. Ile razy moglo by to zmienic bieg historii? Ale to wlasnie jest nasza najwieksza zaleta i najwieksza wada jednoczesnie.

 

Ewolucja to bezmyslny proces, ona dazy jedynie do ludzi ktorzy maja duzy sukces reprodukcyjny, ludzie bez uczuc raczej sie do takich nie zaliczaja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Borsuk, dokładnie, my i sukces reprodukcyjny, normalnie śmiechu warte :) .

W ogóle czy my w ogóle o jakimkolwiek sukcesie w jakiejkolwiek formie możemy mówić? Wydaje mi się , że nie. Moglibyśmy być superbohaterami i uratować cały świat, a to dla nas i tak by nic nie znaczyło, bo w końcu nie czujemy. W efekcie się w nic nie angażujemy.

Koleżanka urodziła dziecko i matka ją wyrzuciła z domu (wspaniały zbieg okoliczności), i teraz mnie błaga o pomoc, a ja nie dość że nie wiem jak jej pomóc to i do tego i tak w ogóle mnie jej sytuacja nie obchodzi, jak do mnie dzwoni to widzę w niej raczej natręta i nie szukam pomocy, chcę spokoju.

Szkoda tylko życiorysu tego dziecka, że zapowiada się być tak beznadziejny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

beznadziejny ale nei musi być zaburzony...cóż wolałbym i wgoszej rodzieni si eurodzić a nie mieć zaburzeń psychicznych chyba...a najgorsze jest to ze dla otoczenia jestem zdrowy a dla siebie samego nie

 

wg wikipedi subiektywne poczucie zaburzeń i utrudnienie funkcjonowania występuje w pózneijszym okresie...no mi dało do dobitnie popalić...bo prędzej w sumie jak żyłem to jakoś aż tak cłżowie nie myślał o tym...cieszył sie ,pracował kochał i seksił...ale psychiatria bywa przewrotna i nastąpiła degradacja moja umysłowa i uczuciowa i dupa zbita...dziwne to wszystko my mozemy tu pisac opowiadac latami jeszcze ale trudno to sprecyzowac wyrazimi słowami...nieraz naprawde woałbym chorobe ciała...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szerokozamknięta - wierzę w biologiczne podstawy swoich zaburzeń polegająych na nieczuciu emocji i przypadek Topielicy tylko mnie w tym utwierdza. Co to ma wspólnego do Wiary w Boga? To, że wierzę w Boga nie znaczy, że nie mogę zachorować na jakąś biologiczną chorobę wszystko jedno czy to rak żołądka czyh brak uczuć. No i wierzę w Boga, a nie w duchowych uzdrowicieli - to podstawowa różnica. Czyli wierzę, że to Bóg ma moc, a nie np. ksiądz - ksiądz może być tylko narzędziem. Wspomnienia z 7f mam jak najgorsze. Taki sławny oddział a nie rozpoznali, że mam depresję. Mogłabym czuć to cierpienie do końca życia gdyby nie wenlafaksyna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

w inteligencji emocjonalnej -golemana pisze o człowieku bez uczuć czyli aleksytymi i jest takie zdanie:

 

w istocie rzeczy zainteresowanie psychiatrów aleksytymikami bierze sie w duzym stopniu z potrzeby wyselekcjonowania ich spośród osób szukających pomocy lekarza,ponieważ mają oni skłonność do długotrwałych i bezowocnych strań o postawienie diagnozy i leczenie schorzenia , które w rzeczywistośći jest problemem emocjonalnym .

 

to chyba cały ja :(

 

nie ma całkowitej pewności co powoduje aleksytymie...

 

tylko czy aleksytymie może mieć człowiek z zaburzoną osobowoscią czy to sie wyklucza??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie wiem na co liczycie opowiadajac o swoim zyciu. czemu nie poswiecacie tyle energii na poszukiwanie leku, ktory by wam pomogl. nie wiem czy cos nowego wniose: solian 150mg z rana i 150mg na wieczor czyli 300mg na dzien. kiedys bralem 300mg ale w jednej dawce i to bylo najlepsze co mi sie moglo przytrafic, ale przestalo dzialac. prawdopodobnie dlatego ze lek dziala tylko 12 godzin, a nie 24, a solian da rade pociagnac 12 godzin, nie wiecej. jak rozpoznac ze nam sie polepsza? wraca ochota na seks, wtedy ladne dziewczyny mi sie podobaja bardziej albo w ogole mi sie podobaja, bo nie moge powiedziec zeby wyglad ladnej dziewczyny sprawial mi przyjemnosc bez dopaminy, gleboki regenerujacy sen, zmysly dzialaja intensywniej (ja to odbieram w ten sposob, ze muzyka pochlania mnie jak przed choroba), jedzenie sprawia przyjemnosc, zapachy sa zapachami, a nie wypocinami. wg mnie dopamina dziala subtelnie, gleboko i sprawia, ze dzialanie wszystkich zmyslow sie polepsza. ale jeszcze nie wiem jak dlugo ta dawka 2x150mg bedzie dzialac. dalem spokoj z wellbutrinem xr. w nocy z poniedzialku na wtorek myslalem ze sie przekrece. zero snu, noradrenalina to jest zabojstwo dla organizmu, niczemu dobremu ona nie sluzy.

 

-- 04 mar 2011, 21:40 --

 

na forum juz byla mowa o aleksytymii. to jest fizyczny uraz mozgu, wtedy taki gosc nie rozpoznaje wyrazu twarzy drugiej osoby, jak ktos jest wkurzony to on tego nie kuma, a my to kumamy pomimo tego, ze czujemy i tyle. po prostu nie mamy empatii, ale rozumiemy co dany wyraz twarzy oznacza.

 

-- 04 mar 2011, 21:44 --

 

magic to tak jakby ci ktos wbil cos w mozg i by ci uszkodzil czesc mozgu odpowiedzialna za rozpoznawanie mimiki twarzy. fizyczny uraz. wtedy ta czesc mozgu nie komunikuje sie z reszta mozgu i po prostu nie dociera do ciebie, ze gosciu, ktory placze odczuwa powiedzmy smutek. olalbys to, nie wpadl bys nawet na pomysl po co on to robi, bo twoj mozg tego nie rozumie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Heh, zawilinski, ja wlasnie dokladnie tak chce sie czuc - od lat zawsze wstaje zmeczony, moje zmysly sa totalnie otepiale (zwlaszcza wech), muzyka tez mnie nie pochlania, jedzenie jem rozne, ale nie dlatego, zeby rozkoszowac sie roznymi bukietami smakow, tylko po to by sie nie zanudzic na smierc. Jesli solian to dla Ciebie robi, moze na mnie tez zadziala? Ale jak mam dostac recepte na tak powazny lek?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

uht napisał(a):

Czy psychiatra zapisze mi solian bez zadnej konkretnej diagnozy?

 

chlopie. jak ci potrafia w szpitalu haloperidol w zastrzyku przepisac. to czego moge wiecej sie spodziewac po lekarzach. jak haloperidol to jest zamulacz na niespotykana skale. tylko teraz nie wiem czy to po nim slina mi z geby leciala, ale prawdopodobnie po nim. powiedzialem sobie - lekarz jest tylko od wypisywania recept i do niczego wiecej - jeszcze, by sie zmeczyl z przepracowania. psychiatrzy w ogole nie mysla i nie maja zadnego doswiadczenia w lekach. nie w polsce. polska jest 100 lat za murzynami. bylo, jest i tak bedzie. ja niczego nie bede oczekiwal po lekarzach, bo mam ich tam gdzie slonce nie dochodzi. dlaczego mam ich gdzies? przez 5 lat nic nie ruszylo. a teraz o psychologach. jak bylem w depresji powiedzmy w sredniej tzn. bez mysli samobojczych, ona mi mowi zeby cos zrobil do nastepnego spotkania. qrwa jak ja bym jej dal risperidon to zrozumialaby, ze po risperidonie myc mi sie nie chce a co dopiero jak sprzatanie pokoju. niektore neuroleptyki w cholere skreslilbym z listy lekow. antydepresanty to tez syf. prawdopodbnie jest tylko 10 lekow, ktore rzeczywiscie pomagaja, reszta to jakas pomylka. jak potrfaia chloropromazyne nadal sprzedawac to o czym my mowimy. swini bym tego nie podal, a co dopiero czlowiekowi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zawliński ty jak zawsze masz racje napisałem co jest w książce...nie do konca masz racje z twoja teoria choc troche sie zgadza...jest hipoteza ze to wina mózgu i połączeń między ukłądme limbicznym korą mózgową ale takie coś to chyba badanie spect mózgu i dr amen w USA by stwierdził...

 

pisze też że rzadko płaczą a jak płaczą aleksytymicy to łzy lecą ciurkiem... ja tak mam...

 

mają też rodziny tacy ludzie i współmałżonkowie wysayłają ich na leczenie bo sa jakby nieobecni

 

pierwsi ten typ zauwazyli psychoanalitycy których zaskoczył i zaintrygowł fakt ze niektórzy pacjenci nie poddawali sie terapii w tym nurcie poniewaz niczego nie odczuwali nie snuli zadnych fantazji nie miewali kolorowych snów krótko mówiąc nie mieli adnego zycia wewnętrznego o którym mozna by z nimi porozmawiać.

 

cały ja i brak uczuc na 7f...psychoanaliza bezsensu w moim przypadku tam była...pół roku gadałem o pustce...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

uht solian nie jest powazny. ja mam F20.6 czyli schizofrenie prosta to mam na to refundacje. a solian w dawce 50-300mg jest na objawy negatywne. na ulotce pisze jak byk. on nie jest tylko na objawy wytworcze. wiem, ze to dziwne, ze dziala na pozytywne i na negatywne tez, ale takie sa fakty. a jak psychiatra nie chce ci tego przepisac to niech wypie...ala na drzewo. bo albo nie chce zebys funkcjonowal w miare albo jest tepy jak strzala. widziales inteligentnych lekarzy. bo ja niewielu. wiekszosc traktuje swoj zawod nie z zainteresowaniem, ale tylko, zeby na pacjencie zarobic. a ja takich lekarzy mam w d...pie mi ide do innego. jedna rada. nie chodz do psychiatry w dzielnicy, w ktorej mieszkasz albo w ogole w miescie, w ktorym mieszkasz jesli jest male. w ten sposob prosisz sie o ploty na swoj temat. ale tu juz nie chodzi o ploty. jak sie ludzie dowiedza, ze do psychiatry chodzisz to wierz mi, ale pracy pozniej nie znajdziesz i bedziesz musial wyjezdzac do innego miasta szukac pracy. to nie sa jaja. ja jezdzilem do innego miasta, ale dlatego, ze trafilem na w miare normalnego psychiatre, a tych psychiatrow w swoim miesice olalem, bo nie dosc ze na kase leca to jeszcze tepe strzaly z nich. powiedz zeby ci przepisal 2x200mg, na refundacje zaplacisz 6,40zl, a bez refundacji 250zl za dwa opakowania wiec jak cie kasa nie swierzbi to wytlumacz, ze litera P czyli przewlekle jest ci potrzbena na recepcie. i biez 150mg powiedzmy jak sie przebudzisz, nie wiem ktora to bedzie, a potem 12 godzin od tego momentu i czekaj na efekty. zeby uzyskac 150mg z tablety 200mg musisz ja podzielic na pol czyli 100mg, kolejne 100mg dzielisz na pol i masz 50mg i w ten sposb masz 150mg. nie znam lepszego sposobu. mozesz sobie kupic podzielnice do tabletek, gilotyne czy jak to sie tam zwie i se mozesz kroic tablety. tablety 200mg solianu na 2x100mg najlepiej dzieli sie recznie. trzymasz tablete, naciskasz na kant i sie lamie na pol bo na ryse po srodku, dzieli sie jak szybe. a dalej na 50mg dzielisz podzielnica do tabeletek.

 

-- 04 mar 2011, 22:15 --

 

magic olej szpitale. chcesz sie leczyc lecz sie sam. bo kto lepiej ciebie zna niz ty sam? bylem w kilku szpitaalch i rozne diagnozy. powiedzialem dosc. sam sie wylecze dzieki swojej wiedzy opartej na internecie i opiniach uzytkownikow lekow, a nie jakichs tam golodupcow z lek. med. na przedzie.

 

-- 04 mar 2011, 22:24 --

 

nas szarych ludzi lekarze kopia w d..pe. a sram na nich, ze im kasy fiskalne dadza. wreszcie beda placic podatek dochodowy od tych chorych cen, za bylejakie uslugi. a jak chodzicie do psychiatry prywatnie to raczej z wami cos jest nie tak, a nie z psychiatra, bo psychiatra ma to gdzies czy przyjdziecie do niego na NFZ czy prywatnie. tak i tak dostaniecie ten sam lek wiec po co 50-70zl wydawac na 15-30 minut zbednej gadaniny lekarza, ktorego w gruncie rzeczy nie znacie i nie wiecie jakie ma intencje wzgledem was. zadnemu specjaliscie nie ufam i nie zaufam. nie w tym kraju, nie na tym swiecie. sam sie probuje edukowac dzieki netowi. na necie wszystkiego sie dowiecie. a pseudo specjalistow czy to dr med. czy cholera nie wie co mam gdzies. tyle ludzi juz poslali do grobu, ze ja za to dziekuje, ale jak chca poslac kogos kolejnego do grobu to moze niech na sobie postawia krzyzyk.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Prochy nic nie dają, można je jeść tonami i nic. To nie jest kwestia leków tylko ustawienia sobie pewnych rzeczy w głowie. Nic nie czuje czyli nie biorę odpowiedzialności za swoje życie. Obojętność ta taki mechanizm obronny przed cierpieniem. Pozornie łatwiej być obojętnym niż pozwolić na cierpienie. Pozornie dlatego że tak naprawdę i tak cierpimy. Im dłużej w takim stanie obojętności tkwimy tym coraz trudniej ten stan zmienić, stajemy się jak kawałek kłody porwany przez rwący potok. Prąd życia porywa nas, a my płyniemy tak jak nas ciśnie, obijąjąc się o kamienie.

Nie polecam kultywowania takiego systemu ucieczki przed rzeczywistością. Zamiast poddawać się takiemu stanowi, podjąłbym jakąś aktywność. Jaką? Jakąkolwiek. Pójść na spacer, pobiegać, pójść na basen pojechać na narty, bo niemożliwe jest żeby być aktywnym i mieć depresję jednocześnie, jest to po prostu niemożliwe!! Do dzieła więc!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pójść na spacer, pobiegać, pójść na basen pojechać na narty, bo niemożliwe jest żeby być aktywnym i mieć depresję jednocześnie, jest to po prostu niemożliwe!! Do dzieła więc!

 

Metody, które polecasz są równie nieskuteczne jak prochy. Jedynym rozwiązniem jest psychoterapia. Chociaż rozumiem tycvh, którzy nawet i na to położyli krzyżyk. Nie poddawajcie się!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Metody, które polecasz są równie nieskuteczne jak prochy. Jedynym rozwiązniem jest psychoterapia. Chociaż rozumiem tycvh, którzy nawet i na to położyli krzyżyk. Nie poddawajcie się!

a to ciekawe co piszesz... skoro od prochów można się uzależnić to podobnie jest z psychoterapią - a tu chodzi żeby normalnie funkcjonować bez żadnych dopalaczy, czyli jak ?

 

zgadzam się z poprzednikiem - poukładane pewne sprawy w głowie i jakakolwiek aktywność(chodzi o ruch)- i co ważne za dużo nie dumać , na wszystko i tak nie mamy wpływu i niemożemy kontrolować jedynie nad swoimi myślami które wpływają na nasze samopoczucie.

 

Jak najbardziej odpowiedzialność za swoje życie, bo tylko my decydujemy o swoim losie czy tego chcemy czy nie.A jeśli nie to i tak dajemy przejąć kontrole innym żeby nami kierowali ale w końcu to i tak My odpowiadamy .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, tak, slyszalem to juz milion razy. Myslicie, ze nie probowalem? Ze jestem obibokiem, ktory cale zycie sie nad soba uzala? W swoim czasie chodzilem na silownie, biegalem, chodzilem na basen i i tak czulem sie jak gowno. Po paru miesiacach zrezygnowalem, bo nic sie znowu nie zmienilo. Fakt, wtedy bylo lepiej, ale tysiace innych rzeczy mialo na to wplyw. Chociaz nie wykluczam, ze to tez. Ale ilez mozna sie zmuszac do czegos, kiedy nie ma sie z tego zupelnie NIC? No moze tyle, ze nie mialem takiego brzucha jak teraz. Ehhh...

Poza tym nie wzieliscie pod uwage tego, ze niektorzy tutaj moga byc uszkodzeni od urodzenia. To tak jakby mowic komus z zespolem Downa, ze powinien troche poczytac ksiazek, to moze nagle zacznie byc geniuszem. Albo czlowiekowi z paralizem, zeby sie rozruszal troche, to zacznie chodzic. Wlasnie to mnie najbardziej wkurwia. Ze nie mam pewnosci, czy moje dzialania cos zmienia. Jak by mi ktos jednoznacznie powiedzial: "Przykro mi, to uszkodzenia pana mozgu, nie wyjdzie pan z tego.", to bym go ucalowal ze szczescia. Pokazalbym wszystkim papierek, ze "jestem chory", pojechal do Szwajcarii, do fabryki smierci i tam sobie w spokoju umarl. O! :) Rozmarzylem sie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak sie zajeb.. nie chce czegoś zrobic to się nie zrobi.

więc nic nie robić, olać to i pomyśleć nad tym:

-ok więc nic już nie da się ze mna zrobić,więc jestem skazany na wieczne cierpienie, mogę albo tak leżec i tak myslec całe życie albo skończyc z sobą, hmmm co by tu wybrać tak zle, tak nie dobrze...pogodzic sie z tym i czekac , moze przy odrobinie szczęścia pod samochód wpadne?

 

będąc właśnie na tym etapie, trafiłam na książkę: K. Horney - "Neurotyczna Osobowość Naszych Czasów"-polecam

kiedyś trzeba wziąc sie w garść, pepkiem świata nie jesteśmy, więc czy całe nasze życie musi cechowac egocentryzm?

wiem, też się wkurzałam jak mi tak ktoś mówił, rozumiem, ale w końcu do mnie doszło ze mają rację.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mysle , że leki odgrywaja tu najwieksza role. Wiem po sobie bo bylem w stanie wrecz katatonicznym , a obecnie po 5 miechach z paroksetyna czuje bardzo bardzo duzo wrecz czasami jestem nadwrazliwy. Biochemia to podstawa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mania nie masz racji i juz. bez dopaminy bys nawet z lozka nie wyszla. wiesz w ogole od czego jest dopamina? jak nie wiesz to sobie poczytaj, bo takie psychologiczne gadanie za kazdym razem slysze jak ide do lekarza. jakby dobre slowo leczylo to ludzie chorzy psychicznie nie braliby lekow. a ze leki nie dzialaja to wina lekarzy, bo sa niekumaci i nie potrafia dobrac leku i dawki.

 

-- 05 mar 2011, 09:45 --

 

mania a poza tym jaka masz diagnoze? jak nie masz schizy prostej to nie wiesz o czym mowisz. jak masz zaburzenia osobowosci to to jest pikus przy tym co mam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×