Prochy nic nie dają, można je jeść tonami i nic. To nie jest kwestia leków tylko ustawienia sobie pewnych rzeczy w głowie. Nic nie czuje czyli nie biorę odpowiedzialności za swoje życie. Obojętność ta taki mechanizm obronny przed cierpieniem. Pozornie łatwiej być obojętnym niż pozwolić na cierpienie. Pozornie dlatego że tak naprawdę i tak cierpimy. Im dłużej w takim stanie obojętności tkwimy tym coraz trudniej ten stan zmienić, stajemy się jak kawałek kłody porwany przez rwący potok. Prąd życia porywa nas, a my płyniemy tak jak nas ciśnie, obijąjąc się o kamienie.
Nie polecam kultywowania takiego systemu ucieczki przed rzeczywistością. Zamiast poddawać się takiemu stanowi, podjąłbym jakąś aktywność. Jaką? Jakąkolwiek. Pójść na spacer, pobiegać, pójść na basen pojechać na narty, bo niemożliwe jest żeby być aktywnym i mieć depresję jednocześnie, jest to po prostu niemożliwe!! Do dzieła więc!