Skocz do zawartości
Nerwica.com

nic nie czuję


reneSK

Rekomendowane odpowiedzi

Ja nie oszukuję mojego faceta. On dobrze wie co mi jest i na czym stoimy. Gdy czułam to miłość, dzieci, rodzina - to były moje najwyższe marzenia, dlatego walczę, żeby to odzyskać, choć w tej chwili w ogóle tego nie czuję. Podobnie jak Topielicy świadomość, że mam dla kogo walczyć dodaje mi sił. Bo sama dla siebie to mogłabym ewentualnie żyć bez uczuć. Cały czas zastanawiam się co zrobię jak lekarka nie będzie mi chciała zapisać solianu. Ja jestem już zdesperowana właśnie przez to, że mam dla kogo się starać i że On ma wględem mnie poważne plany. A my niestety mamy już swoje lata. Więc chyba zostaje dr Roś. Tylko, że to 300km...i jak będzie się coś działo, to kto mi pomoże? Lekarka pomogła mi z tą wenlafaksyną na depresję, ale tego, że mój mózg nie generuje uczuć, widzę, że kompletnie nie łapie...nie wiem co robić...no i to potworne zmęczenie...chodze do pracy 1,5 tyg, a już ledwo zipię...przez krótki czas brania solianu, jak i kiedyś na sulpirydzie nie czułam tego zmęczenia...aaaa, dodam jeszcze, że w Krakowie był chłopak prawie 40 lat, który miał bardzo stłumione emocje...i podobnie jak ja zrezygnował z KRakowa, bo uznał, że to ściema i poszedł do lekarza, a lekarz mu zapisał sulpiryd i chłopak odzyskał emocje!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zaznaczam że solian możesz brac też w bydgoszczy...dr roś już swoje powiedział nie myśl o wizycie u niego już chyba ze masz chęci i piniądze...ale moim zdaniem to nie ma sensu...miejscowi owszem choć w sumie po zdrowie i cała polske ludzie przemierzają...

 

ja jakos tam byłem al etez nie pomagali tylko gdzie miałem isc po krakowie chyba na ogólny od razu mogli mnie dac w sumie w celu werfikacji a bynm wrócił albo wypis a oni nie trzymają człowieka jak widza ze ma ine objawy od reszty czemu nie wiem w sumie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brak uczuc. bierzesz szukasz ulotke solianu na necie http://www.sanofi-aventis.com.pl/produkty/Nasze%20produkty/Solian_50,_100,_200,_400_-_ulotka_dla_pacjenta.pdf drukujesz ja. czytasz sobie wiersze o stosowaniu solianu na objawy negatywne schizofrenii, pokazujesz lekarzowi ten fragment z ulotki, a on przepisuje ci iles tam opakowan 200mg solianu na refundacje zebys placila 3,20zl za opakowanie 200mg a nie 125zl wiec sie upomnij zeby ci przepisal na refundacje, jestes chora, jestes biedna masz do tego 100% prawo. idziesz do apteki z recepta, kupujesz iles tam opakowan solianu 200mg. w chacie jak wstaniesz z rana zarzucasz 300mg solianu i tak codziennie. wg mnie zauwazysz poprawe. jak bedzie malo to dodatkowo zarzucasz wellbutrin xr 150mg z rana i tak codziennie. a co jeszcze ci polecic na podniesienie dopaminy to nie wiem. ja po 300mg wellbutrinu mialem ciezkie zaparcia, a co dopiero po 450mg.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobra,skoro nie mogę być normalny to po co z tym walczyć? Od dzisiaj zaczynam robić to co mi najlepiej wychodzi z brakiem uczuć,z brakiem człowieczeństwa. Odrzucam wszystkich i wszystko zatapiam się bezgranicznie w moim egoizmie,pustce i samotności. Ludzie nie nawidzą mnie,ja nie nawidzę ludzi. Nie czuje nic do nich,nie mam empatii,nikogo nie jestem wstanie pokochać, nikomu współczuć. Zostane wrednym egoistycznym skurwielem na zawsze, bez żadnej duszy obok.Trudno,taki się urodziłem,próbowałem to zmienić, ale się po prostu nie da ... tylko co dalej? Może zaciągne się do wojska i będę robił to do czego stworzeni są psychopaci? Zabijał wrogich mi ludzi? A gdy zgine, będzie to wybawienie...a cel mojego życia najprawdopodobniej był prosty - bądz ostrzeżeniem dla innych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Forza, nie poradzisz sobie sam. My nie potrafimy zyc bez innych, jestesmy od nich uzaleznieni, jednoczesnie nienawidzac ich. To jest nasza najwieksza tragedia. Gdybysmy potrafili sie odciac od nich, faktycznie byc takimi skurwysynami bez uczuc, wszystko byloby latwiejsze. Ale ja tak nie potrafie. Tzn. caly czas zylbym w poczuciu, ze zle robie i zaprzepaszczam swoja szanse.

 

Forza, opowiedz mi cos jeszcze o sobie i swoim dziecinstwie. Mowiles, ze zawsze wiedziales, ze nie masz uczuc. A byles kiedys zakochany? Czy czules sie kiedys czescia jakiejs grupy? Nalezales do jakiegos forum? Prosze, powiedz, bo chce znalezc jakis wspolny mianownik, cos od czego mozna wyjsc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Was,

Zdobyłem się w końcu na to żeby się tu zarejestrować i chyba, co dla mnie w tym najważniejsze, głośno przyznać się przed samym sobą, że czas poszukać pomocy.

Patrzę na wszystko dookoła, a tego tam nie ma. Jest jakaś wizualizacja, którą w jakiś sposób przetwarza mój umysł, ale nie ja. W zasadzie nie dostrzegam nic - wszystko jest takie bezbarwne, nienamacalne, a ja powodowany narastającym lękiem oddalam się od tego wszystkiego coraz bardziej. Z każdym dniem dalej i dalej i tak od 10 lat. Pusto w sercu, pusto w głowie, żadnych myśli, uczuć, odruchów. Tępe spojrzenie bez analizy, bez zauważenia, bez kontaktu z tym prawdopodobnie istniejącym światem. Jak w chwili gdy się zamyślisz i Cię wtedy nie ma, tylko że już tak cały czas. Od wielu lat. I nie umiem się już ocknąć, pstryknąć i wrócić. Nie, ja jestem cały czas jakby obok pędzącego świata, tylko, że on pędzi, a ja stoję. Stoję i wegetuję - nie mam potrzeb, uczuć, bliskich, jestem otępiały w każdym aspekcie człowieczeństwa. Dzień za dniem, życie leci, a ja jakbym już w nim nie brał udziału, jakbym zrobił już wszystko co było do zrobienia i czekał. Tylko nie wiem na co -to i tak wszystko jedno.

A było inaczej - najlepszy w szkole, w nauce, w sporcie, w kontaktach, dusza towarzystwa, plany - realizacja. Mistrz Polski w bieganiu. Czego się nie dotknął zamieniał w sukces. Dla siebie, dla otoczenia. Teraz sam, wokół mnie trzy osoby, które są, akceptuje je i tyle. Nie wpływają na moje życie, tak jak ja nie wpływam na życie ich. Są - dzięki nim mam gdzie mieszkać, co zjeść, dzięki nim mogę dalej wegetować. Mam gdzieś w głowie świadomość, że powinni coś dla mnie znaczyć, są mi bliscy, ale moje ciało, umysł i serce tego nie czują.

Od 10 lat stopniowo, coraz bardziej i bardziej ten stan się pogłębia. Po prostu jestem i tyle - to wszystko co mogę powiedzieć o swoim życiu. Nie mam potrzeb, planów życiowych, nie widzę jak to życie się potoczy.

Straciłem teoretycznie wymarzoną pracę, ale i tak to bez znaczenia bo da mnie nie miało to żadnej wartości.

Jedyne co czuje to strach, nieustanne napięcie, stres i niepokój. Pewność siebie? Co to takiego? I tak nic mi się nie uda, nie dam rady, wszyscy są lepsi ode mnie. Przy próbie podjęcia rozmowy od razu wiem, że jestem głupszy, nic nie rozumiem i nikt mnie nie zaakceptuje. Każdy widzi we mnie nieudacznika i wypaloną namiastkę człowieka.

Te myśli są ze mną cały czas - w dzień, w nocy gdy nie śpię, 24 na 7. Nie wiem co to spokój, nie pamiętam jak to jest położyć się i zasnąć... W ciszy i i z myślą, że jutro nowy wspaniały dzień.

Pomóżcie!

 

P.s. Z przerażeniem, ale i radością trafiłem na ten wątek. Przerażeniem, bo jak zapewne każdy z Was, nie trafiłem tu przypadkowo, tylko szukając odpowiedzi na swój stan, swoje problemy. Wszystko co tu piszecie jest dla mnie tak namacalne i odczuwalne, jak nigdzie indziej. Cieszę się, że znalazłem wątek "Nic nie czuję", bo mam nadzieję, że razem można dokonać cudów. Powyżej wkleiłem post który początkowo zamieściłem w innym dziale, ale teraz już wiem, że to tutaj powinien być od początku.

Mam mnóstwo doświadczeń do opowiedzenia i zrozumienia, chętnie się wszystkim podzielę, także wysłucham i mam nadzieję, że wspólnie da się to wszystko zrozumieć i wyleczyć.

Pozdrawiam Was wszytskich

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie leczę się, nigdy nie byłem u psychologa ani psychiatry, bo to przecież objaw ludzkich słabości. A ja nie byłem nigdy słaby i ze wszystkimi problemami radziłem sobie sam. Ale ten jest już tak długo i tak powoli się powiększał, że chyba minąłem odpowiedni moment aby samemu zaradzić. Teraz boje się, że już za późno. Chociaż boję to dużo powiedziane, coraz częściej myślę, że jestem w takim stanie wegetacji, że już nigdy nie będzie mi zależało na tym aby wrócić do życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja w dość dobrej formie. Jak to napisał Natrętek, trudno przypuszczać, że może być jeszcze lepiej....choć ja mam jeszcze nadzieję, że solian czy sulpiryd coś mogą zmienić.

Michał, też czułam nieustanne napięcie i niepokój prawie rok. Nie mogłam swobodnie usiąść nawet. Do tego czułam niewyobrażalne cierpienie psychiczne. Miałam myśli samobójcze i marzyłam wprost o śmierci, byle to się skończyło. Tak przewegetowałam prawie rok. Przypuszczałam, że to się nigdy nie skończy i że będę musiała tak cierpieć następne kilkadziesiąt lat. Dostałam wenlafaksynę stopniowo zwiększaną do 225 mg i depakinę 1500mg dziennie. Depakinę na napięcie w ciele. Michał, uczuć nie mam ale jeśli chodzi o poprawę funkcjonowania to rewelka.Żadnego cierpienia, żadnego napięcia. Pracuję, jeżdzę bez problemów po kraju, spotykam się ze znajomymi, żyję prawie normalnie. Niestety nadal nie mam uczuć i jestem bardzo zmęczona, ale mam nadzieję, że może jeszcze moja lekarka coś wymyśli.

Co do uczuć, to żyję dość kuriozalnie - okazuję uczucia, których nie czuję mojemu lubemu, w sobotę upiekę walentynkowe ciasto (choć to trochę głupawe święto, ale ciasto można upiec;) ) innym ludziom też okazuję uczucia, których nie ma. To jest kuriozalne. Dziś moja Mama się dowiedziała, że ma guza, nie wiadomo jeszcze co to jest, a ja nie poczułam nic. Oczywiście racjonalnie wiem, że powinnam czuć troskę, niepokój, smutek...

Moja psycholożka uważa, że czas wypróbować farmakoterapię (solian?) w kwestii braku uczuć.

A jeszcze rozmawiałam dziś z moją ciotką (stara panna) i ona stwierdziła, że też tak ma, że jest ciągle zmęczona i 3/4 rzeczy w pracy robi na przymus...spytałam ją czy ma uczucia to nie była w stanie stwierdzić czy ma czy nie ma...moja mama cały czas mi powtarza, że ja jestem bardzo podobna do tej cioci i że to kwestia osobowościowa...to by była zła wiadomość, bo by oznaczała, że farmakoterapią nic nie wskuramy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mysl w ten sposob braku uczuc. Moze Twoja ciotka powinna brac leki, a nie Ty myslec, ze to nic nie da. Owszem, z tego, co zdazylem sie juz dowiedziec, to leki Cie nie wylecza, ale pomoga Ci powoli odnalezc siebie. Tak jak Topielica teraz. Leki nagle magicznie jej nie zbawily. To wszystko do niej wraca stopniowo, ona musi nad tym pracowac. Jesli uznasz, ze taka osobowosc i juz to nic nie wskoras faktycznie.

Skad taki optymistyczny ton mojej wypowiedzi? Wlasciwie to trzy rzeczy wazne:

1) Wczoraj moja dziewczyna przeczytala to forum bez mojej wiedzy. 'Wlamala' mi sie na komputer i zobaczyla, co tutaj napisalem. Mimo tych wszystkich potwornych rzeczy, ktore tu przeczytala, porozmawiala ze mna. Zaoferowala mi swoja pomoc i faktycznie mi wczoraj BARDZO pomogla. Wreszcie poczulem jakiekolwiek wsparcie w kwestii psychicznej, nie tylko fizycznej (utrzymanie itd.). Na poczatku tego tak nie odczulem, ale teraz wiem, ze mi to pomoglo.

2) Zdalem egzamin na 5 z tego gowna. Co prawda moja wiedza byla bliska zeru, ale egzaminator nie byl specjalnie wymagajacy i jak sam stwierdzil - "chcial komus dac dzisiaj piatke".

3) Mialem taki moment, jak siedzialem u swojej dziewczyny, ze poczulem. Nic konkretnego. Nie jakas radosc, nie zlosc. Jakis taki spokoj. Moj wewnetrzny glos sie wyciszyl i znowu przypomnialem sobie dziecinstwo. Tym razem jestem PEWIEN, ze czulem jak bylem maly. Bylem w stanie przywolac zapachy i smaki. Krotka chwila, ale sprawila taka ulge, ze do teraz jestem w stanie jakiejs dziwnej blogosci.

Zycze wszystkim powodzenia! Rany, musi nam sie udac. Swiat jest taki piekny...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brak uczuć, ciekawa tylko sprawa, że nawet jakby to była sprawa osobowości podobnej do twojej ciotki, to dlaczego to nagłe spłycenie (bo w całkowity brak uczuć nie wierzę, a nawet jakby taka osoba istniała to według mnie byłaby całkowicie niezdolna do funkcjonowania) nastąpiło dopiero kilka lat temu ?? Czyżbyś owoce źle ukształtowanej osobowości zbierała dopiero teraz ?? Bo w wieku nastolatki chyba nie czułaś się w żaden sposób zaburzona i nic nie zapowiadało, że Cię coś takiego spotka w dorosłym zyciu ? Ja jednak przychylam się do teorii i zgadzam się z diagnozom zaburzeń osobowości w moim przypadku. Jestem pewien, że moja osobowość została źle ukształtowana a pożywką do tego była podatność genetyczna i warunki środowiskowe odkąd tylko przyszedłem na świat. I tak oto, jako dorosły facet odczuwam efekty źle ukształtowanej osobowości, czyli ciągły niepokój, lęk, izolowanie się społeczne oraz co kilka lat poważne "zjazdy" depresyjne. Jestem zdania, że leki pomagają mi wytłumić te złe emocje, a terapia może mi tylko pomóc nauczyć się żyć z tą osobowością, bo na jej zmianę już nie liczę. Moja zaburzona osobowość powoduje, że uczucia i emocje są bardzo spłycone, subiektywnie mogę powiedzieć, że podobnie jak większość z Was ich nie odczuwam, ale to nie jest do końca prawdą, bo ja wiem że są tylko mocno spłycone. Na to, że będę odczuwał je w takim natężeniu jak osoby niezaburzone już raczej nie liczę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnie mnie zje.biecie i zgłosicie na policję, ale i tak to powiem. Dzisiaj zadzwoniła do mnie koleżanka w ciąży i błagała żebym ją zawiózł do szpitala, że to sprawa życia i śmierci, a ja odmówiłem bo mi sie tak potwornie nie chciało. Nie mam z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia, ani negatywnych uczuć, po prostu mi to obojętne. Teraz liczę na waszą chłostę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo proszę o odpowiedź...

Otóż rok temu złapała mnie znowu nerwica natręctw. Muszę przyznać, że poprzedzało ją coś w rodzaju depresji, wewnętrzne skłócenie. Przez kilka lat z przerwami czułam się beznadziejnie. Kilka miesięcy czułam się strasznie, takie wewnętrzne cierpienie, że nikt mi nie może pomóc, że jest tak beznadziejnie. Potem mogłam czuć się kilka miesięcy lepiej- zazwyczaj miało to miejsce wtedy kiedy zajmowałam się wieloma rzeczami naraz, chodziłam na różne zajęcia, spotykałam się ze znajomymi, starałam się zagłuszać myśli. Jednak potem znowu wracał taki stan, że siedziałam w domu i miałam płaczliwy nastrój przez kilka miesięcy. Na początku miałam tak, że ogólnie czułam się beznadziejnie, ale jak poszłam np. na zajęcia i spotkałam się z koleżankami to potrafiłam czuć się wtedy ok, mieć nawet dość często napady śmiechu itp. Kiedy jednak wracałam do domu czułam się znowu naprawdę źle.

Potem jednak doszły natrętne myśli i mój stan tak się pogorszył, że gdy umawiałam się z kimś, szłam na zajęcia to tylko cały czas rozmyślałam i czułam się strasznie, nie mogłam nawet na chwile skupić się na tym co mówi ktoś do mnie. Przestałam się więc w ogóle spotykać z innymi. Przestałam prawie w ogóle jeść. Siedziałam tylko cały czas na łóżku, rozmyślając i bojąc się swoich myśli. W nocy jeśli przespałam godzinę to już było dobrze. Nie mogłam w ogóle spać. Czułam się strasznie.

 

Poszłam do psychiatry, poprosiłam o lek. Powiedziałam, że już kiedyś miałam nerwicę natręctw. Lekarka stwierdziła więc u mnie nerwicę natręctw( dziwne, że depresji też nie stwierdziła). Zaczęłam zażywać lek. Po ok. miesiącu miałam aż stany hipomanii, wszystko intensywniej odczuwałam. Jednak z biegiem czasu moje emocje osłabły. Umarła bliska mi osoba, nie powiem trochę popłakałam, ale było to takie płytkie, nie przeżyłam tego tak bardzo jak myślę, że przeżyłabym normalnie.

Od tego roku nie byłam ani razu zauroczona( a muszę przyznać, że wcześniej często czułam motylki w brzuchu itp.) Ogólnie czuję się w miarę ok i większość emocji odczuwam, jednak nie wszystkie i nie są one aż tak intensywne jak wcześniej. Praktycznie w ogóle nie mam już ataków euforii, nie mam tak częstych wcześniej ataków śmiechu( może to też zależy od towarzystwa). Libido też nie mam- ale to sprawa leku.

 

Wiem, że kiedyś kiedy miałam nerwicę to tak samo spłyciły mi się emocje i jeszcze nawet do ok.1,5 roku po skończeniu zażywania lekarstwa tak miałam. Potem emocje wróciły. Jednak nie miałam wtedy zbytnio powodów do zmartwień, byłam zadowolona z życia itp.

 

Wiem, że mój post jest długi i pewnie wielu z Was nie będzie się chciało go czytać, ale proszę spróbujcie...

Proszę powiedzcie mi czy widzicie w moim opisie depresję i czy mogła ona spowodować to jak się czuję. Głównie chodzi mi o brak odczucia zauroczenia itp.

 

Trzymajcie się!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korat, potrafię zrozumieć Twoje zachowanie, choć go nie akceptuję. Ja w końcu nie byłam w takiej sytuacji, a jak wiadomo: tyle wiemy o sobie ile nas sprawdzono... Ale wiem też, że bez uczuć mam możliwość bycia potwornie złą, i jak już o tym wspomniałeś- bez wyrzutów sumienia, więc Twoje działanie, a raczej jego brak nie jest dla mnie czymś wyjątkowo złym i dziwnym w naszym stanie. Bo bez uczuć dla nas ta sytuacja jest na tyle poważna co gotująca się woda w czajniku, a może nawet mniej...Ale mamy jeszcze w miarę działający intelekt i według mnie są sytuacje, w których trzeba siebie zmusić do działania...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ja też uważam, że pownieneś był się zmusić do działania. Wszak prócz emocji ma się jeszcze rozum i sumienie, bo sumienie to nie tylko emocje.

U mnie póki co bez zmian.

Okularnico, a jaki lek Ci tak spłycił emocje? BO u mnie to się stało, gdy zmieniono mi lek na citabax i często się zastanawiam czy to nie przez ten lek nie zanikło mi libido i uczucia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi tam sie wydaje okularnica że masz wszystkie uczucia i emocje tylko Twoje problemy skutecznie Ci je zakrywaja;). Odniosl bym to tez to do innych osób z tego wątku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zapewne tak choć miałem takie momenty zombie...jakiejs nietypwoej depresji bo my zaburzeni mamy nietypwe depresje nie oszukujmy sie jeszcze każdy ma inną zaburzoną osobwosć i inne depresje są...dlatego lekarz wiedząc o zaburzeniach osobwoosći powinien mieć grupe leków dla nas wspomagajacych jednak...ja mam trictico i pisze w ulotce na różnego rodzaju depresje...tylko znowu jak to psychologiczne a nie chemiezne to neiwiem czy wielce pomoże...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się magic, jak ja to nazywam "czysta" depresja lub nerwica to zupełnie coś innego niż ta na podłożu zaburzonej osobowości. Wydaje mi się, że te depresje i nerwice na podłożu zaburzeń osobowości cześciej mają charakter nawracający i są częściej nietypowe w swoich objawach (spłycenie uczuć, stany manii, derealizacja itp.)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekawa rzecz. Jako, że mi sie piguły kończą a do lekarza jeszcze kawałek, postanowiłem zmniejszyć solian do 200mg na kilka dni. Nie wiem czy to zasługa solianu czy tego że sobie odpuściłem robienie czegokolwiek, ale śpię wreszcie normalną ilość czasu, a i nawet sam z siebie podejmuję proste czynności i jakiś taki ciężar z umysłu zszedł. Fakt faktem, że poprawa zbiegła się ze zmianą dawki i zmianą mojego podejścia do życia, teraz co tu odgrywa większe znaczenie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To na skutek zmniejszenia dawki. Tak samo dobrze czują sie osoby ktore po jakims czasie calkowicie odkladaja leki. Wrecz tryskaja energia i pozytywnym nastawieniem. Nie trwa to jednak wiecznie;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekawa rzecz. Jako, że mi sie piguły kończą a do lekarza jeszcze kawałek, postanowiłem zmniejszyć solian do 200mg na kilka dni. Nie wiem czy to zasługa solianu czy tego że sobie odpuściłem robienie czegokolwiek, ale śpię wreszcie normalną ilość czasu, a i nawet sam z siebie podejmuję proste czynności i jakiś taki ciężar z umysłu zszedł. Fakt faktem, że poprawa zbiegła się ze zmianą dawki i zmianą mojego podejścia do życia, teraz co tu odgrywa większe znaczenie?

solian w dawce 50-300mg aktywizuje, ale ty nie chcesz sluchac. wg mnie najlepiej jest na 300mg, ale ty sam musisz sobie dobrac dawke i sprawdzic. pamietaj ze po kilku dniach spadnie ci samopoczucie wiec dobierz najlepsza dla siebie optymalna dawke. ja z kolei jade na solian 300mg + wellbutrin xr 150mg i kurcze mam zaparcia, ale bisacodyl i jade do przodu.

 

-- 11 lut 2011, 22:31 --

 

solian od dawki 400mg zamula wiec nie mam sensu brac takiej dawki. ale wam mozna tluc do glowy, bo wy wierzycie lekarzom, a nie przyjmujecie tego co mowia wam uzytkownicy lekow.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zawiliński, tak się składa, że ja biorę solian w dawce 600mg i wcale mnie nie zamula. Ups, ale co ja wiem, Ty wiesz lepiej, więc mimo tego, że zdrowieję, powinnam według Ciebie zmniejszyć dawkę? Przestań gadać w kółko te same Twoje prawdy objawione, bo psychiatrzy tak się składa mają większą wiedzę niż Ty, a dowodem jest chociażby mój przypadek i dobrze dobrany lek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale lekarz na logike powinien by bardziej wiarygodny niż użytkownik forum...mozesz cos doradzić no ale weryfikuje zawsze lekarz czyż nie??

 

tym bardziej że każdy indywidualnie reaguje na na dany lek...a ty byś cchiał żeby wszyscy solian brali tak jak ty dokładnie dawkowanie???moze i chcesz pomóc i zapewen cchesz dobrze dla reszty ale piszesz tak ze napewno masz racje a nigdy ine ma NAPEWNO w

psychiatrii...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×