Skocz do zawartości
Nerwica.com

jak sobie radzić? Jak pomóc osobie chorej na nerwicę?


Gość lizka22

Rekomendowane odpowiedzi

Co do psychologa szkolnego to jest ostatnia osoba, do której można iść. Bardzo niekompetentna pani... Gdy ktoś do niej pójdzie z problemami, zaraz wie cała szkoła, a przede wszystkim nauczyciele. Niby mała szkoła, ale na takie stanowisko powinni przyjmować jak najlepsze osoby.

 

To chyba jakieś zboczenie zawodowe,bo to dosyć popularne w innych szkołach...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Eliza72: Myślę, że Twoja córka ma początki nerwicy...wszystkie objawy, jakie tu opisujesz można przyporządkować pod tą chorobę...I nerwica nie ma raczej ograniczeń wiekowych, ja mam prawie 16 lat, a na nerwicę choruję od ok. 6 roku życia. Na początku też miałam tylko lekkie duszności, bóle w klatce piersiowej i "kluskę" w gardle, czyli Globus Histerykus, ale potem było coraz gorzej...doszły m.in zawroty głowy...Myślę, iż powinnaś zaprowadzić córkę mimo wszystko do psychologa, nim będzie gorzej. Mnie mama chciała kilka lat temu zaprowadzić, a ja niestety się nie zgodziłam, bo uważałam, że to obciach, a teraz żałuję...Poza tym polecam na razie dawanie córce magnez w tabletkach do łykania i picie naparu z melisy przed snem, mnie to baaardzo pomaga :smile: Pozdrawiam :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem od czego zacząć,może powiem najpierw coś o sobie.Studiowałam dziennie bardzo dużo nerwów kosztowały mnie studia,stres,stres,stres,póżniej wyjechałam na stypendium zagraniczne na praktyki.Byłam 6 miesięcy sama w obcym kraju,czułam się samotna,czulam stres w pracy,najdziwniejsze jest to że tam duzo spałam za dużo,do tego byłam zdenerwowana bo ciagle musiałam załatwiać sprawy dla 2osób,które mówiąć szczerze mnie wykorzystały po czym czułam wielką złość i zwatpienie.W tym czasi tez zaczęłam być niemiła dla chłopaka,obrażałam się i miałam pretensję o byle co,często plakałam jak byłam sama.Póżniej stres znowu na uczelni,a teraz jestem po studiach i cięzko mi znaleść prace mimo iż się strałam.Na ostatnich wakacjach z moim chlopakiem zachowywałam się dziwnie np.potrafiłam się obrazić za to że wziął ciastka i powiedział, że zje je sam,albo nie rozmawiać z nim 2 godziny bo zapomniał aparatu fotograficznego,drażnily mnie glupoty,no i wpadalam w płacz po wszystkim bo wiedzialam ze zle robie ale to bylo silniejsze mimo iz tak nie chcialam sie zachowac w domu to samo, mówią mi że jestem stale nerwowa,obrażam się o byle co np wkurza mnie jak jedzą.Czy to jest normalne ?mi wydaje sie zemam ataki nerwow nad ktorymi nie panuję, nie chce a i tak zachowuje sie zle.Do tego ostatnio rozeszłam się z chlopakiem,bardzo mało jem i się pocę.A moze ja przesadzam?moze to tylko stres?

Dziekuję jeśli to wszystko przeczytaliście i jesteście mi wstanie powiedzieć co mi jest?nie chce być nie dobra,zlośliwa i wpadac szybko w furię bo za chwilę nikt nie bedzię chcial ze mną przebywać.

Dziękuję za pomoc

lisa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lisa, reagujesz agresją na, wybacz, pierdoły. w wielu przypadkach ci "znerwicowani" i w stresie reagują zwiększoną agresją. nie mówię że rzucisz się komuś do gardła ale potrafią wyprowadzić ciebie z równowagi błachostki. to niestety normalne i ja tez tak mam. mało istotny detal powoduje wybuch. więc żeby już nie torturować swoimi zachowaniami domowników poszedłam do psychologa i mam nadzieję że jakoś mnie "naprostuje".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poradzcie mi prosze, jak pomoc mojej mamie?

Rozmawialam z nia dzis - jest przeraznona bo stracila sens zycia i chodza jej po glowie 'zle mysli' nie powiedziala jakie, ale rozumiem ze chodzi o jakies natrectwa. Nie wiem co zrobic, mowila ze nie ma ochoty zyc i ze moze zrobic cos glupiego.

Gdy ja sama ma natretne mysli, lub tez mysle o smierci nie wydaje mi sie to niebezpiczne, ufam sama sobie... jednak w czyichs ustach to brzmi naprawde strasznie! Co mam zrobic? Moze powinnam z kims porozmawiac? Moja mama chodzi do psychologa i leczy sie u psychiatry, jednak mowila mi ze to leczenie jej nie pomaga...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiem co czujesz, ja czuje dokladnie to samo... nie dosc, ze sama choruje, to jeszcze moj partner... on tez nie widzi sensu, leczy sie, chodzi na terapie... rok temu probowal sie zabic, a teraz sie tnie... boje sie o niego za kazdym razem kiedy mnie przy nim nie ma, co sie zdarza czesto, bo nie mieszkamy razem, a ostatnio nawet prawie sie nie spotykamy. Tez nie mam pojecia co robic, jak z nim rozmawiac... mam nadzieje, ze jesli znajdziesz jakis sposob na dotarcie do mamy, podzielisz sie nim ze mna. a poki co jedyne co moge zaoferowac tobie, to rozmowa, wiec jesli bedziesz miala ochote to pisz na pw albo maila.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj - dziekuje...

Czy tez masz wrazenie ze latwiej jest Ci pomoc sobie niz jemu? Ja nie umiem dfotzrec do mojej mamy!

Ma jakis koszmarmy trzydniowy atak!

Staram sie robic to, co pomaga mi - chcialam ja wyciagnac z domu - nic z tego. Lezy w lozku i nie rozmawia z nikim...

NIe spala dwie noce ij est wykonczona, rozne mysli jej do glowy przychodza (choroby, natrectwa itp.)Moj tata nie wie co sie dzieje, jakos stara sie jej pomoc...

 

Wczoraj dowiedzialam sie ze moja mama bierze od paru dni Rexetin -czytalam troche o tym leku.. moze to jego wplyw? To co ona przezywa jest straszne - pamietam jak to jest...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze, chciałabym się z wszystkimi przywitać - obserwowałam wasze forum już od dawna, ale dopiero teraz ośmieliłam się coś napisać :smile:

 

Po drugi, nie będę od razu pisała o sobie, tylko o osobie mi bliskiej. Mój chłopak cierpi na zaburzenia lękowe. Wychował się w rodzinie alkoholowej, w której pito jednak "kulturalnie" - rodzice wykształceni, na stanowiskach, nie wszczynali awantur, nie stosowali przemocy. Ale on twierdzi, że nigdy mu nie okazywali wystarczającej akceptacji i miłości i on ich po prostu nie kocha. I to nie jest tylko gadanie - niedawno umarła jego matka i to wydarzenie przyniosło mu jedynie ulgę - żadnego smutku, o rozpaczy nie wspomnę. Nie wiem co o tym myśleć. Bardzo zależy mi na tej osobie, starałam się tego nie oceniać, ale... Boję się po prostu. Jesteśmy ze sobą już sporo czasu, świetnie się rozumiemy, czuję jego miłość, ale to mnie gnębi. Czy można kochać kogokolwiek, nie kochając mamy, taty, rodzeństwa?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, ludzie z zaburzeniami lękowymi 'działają na trochę innej zasadzie', więc często 'normalne kryteria' przy ocenie ich zachowań odpadają. Zdrowi ludzie widzą nasze zachowanie i mówią "Nie rozumiem Cię" jednak tu wszystko rządzi się swoją wewnętrzną (aczkolwiek chorą) logiką...

Moja pierwsza uwaga; Nerwicowcy bardzo rzadko mówią to, co naprawdę czują!

Obawiasz się pewnie czy da się stworzyć dobrą relację z kimś, kto nie ma wpojonych podstawowych wartości - taką wartością jest miłość do własnej rodziny. Być może Twój chlopak skrywa to co naprawdę czuje... może poczucie krzywdy jakie wyniósł z domu nie pozwala mu przeżyć tej miłości...

Każdy z Nas ma w sobie ogromne pokłady miłości, ale nie każdemu było dane doświadczyć jej od innych...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

jestem z moim facetem jakos 10 miechów. Na początku naszego zwiazku on był uśmiechnięty, kiedy był przy mnie śmiał się usmiechał...Od kiedy wyznałam mu, że go kocham(gdzieś po 4 miesiacach zwiazku) zrobil się nerwowy. Przynajmniej dopiero wtedy to zauważyłam. Owszem wczesniej bywał zły bo pokłócił się z mamą albo tatą w domu, ale to naturalne, sama kłoce sie z rodzicami i tez jestem zła potem. Po jakimś czasie zaczęło mnie dobijać, że on nie odwzajemnia moich uczuć, tym bardziej, że poznałąm się z jego pierwsza miłoscią... Panienka jak dla mnie pusta, bez uczuć nie szanująca drugiego człowieka lecaca na pieniądze i samochody. Zaczęłam zadawać pytanie dlczego on ja kochał a mnie nie potrafi?był zakochany w niej bardzo dawno temu ok. 5 lat temu (ma 21lat). Zaczęłam z nim wiec rozmawiac. Mówił mi, że nie chce mi mówic, że mnie kocha bo tak nie jest. Później wracalismy jeszcze do tego tematu i mówił mi, że on nie potrafi, że znacze dla niego bardzo wiele, że czuje do mnie coś wielkiego, ale to nie jest miłość, że nie potrafi kochac, że boi się przełamać.

Pali bardzo duzo papierosów na stres reaguje paczka fajek. Nie zmuszam go do rzucenia, bo to jego wybór ja jedynie poprosiłam go o ograniczenie się. Jest alergikiem więc tym bardziej powinien rzucić to świństwo- ale nie chce bo lubi... pali ok 8 lat ;/

Kiedy się denerwuje nosi go, trzęsie sie, boli go brzuch pali, zamyka się w sobie. Łapie depresje. Czasami nie wiem nawet o co chodzi,a on nie chce nic powiedzieć, mowi zawsze, że zawsze sobie radził sam z problemami, że i tym razem sobie poradzi. A ja nie moge na to patrzeć! Serce mi się kroi jak widze, że on siedzi ma tak smutna minke... Chciałabym mu pomóc, ale nie wiem jak...ie wiem jak mam do niego dotrzeć... chce go zrozumiec...ale jak mam go zrozumieć skoro nie wiem czemu się zamyka w sobie.

Cały czas też powtarza że każdy on niego wiele wymaga, że on ma studia, że ma sesje, że nawet nie ma czasu dla siebie...

Czuje, że przeze mnie stał się tak nerwowy. Nie chce żeby czuł presji, że musi mnie pokochać...

Raz mi napisał że coraz bardziej się ode mnie uzależnia że boi się głebokich uczuć i to go boli... co ja mam mu odpowiadac?

On jest strasznie wybuchowy... wiem bo mówiłami jego siostra ze w domu ma okropne napady złosci... martwi mnie to...

Ostatnio miał rany na rękach.. uderzał w drzwi żeby odreagowac...

Mówie mu żeby poszedł do lekarza moze po jakies srodki uspokajające... on mówi tak pojde ale narazie nie mam czasu i pieniedzy... cały czas powtarza ze nie ma czasu...

Jest wychudzony i ma juz doły pod oczami :(

Do tego nasz kontakt sexualny... ostatnio gdy się kochamy ma przedwczesny wytrsyk... i zawsze po tym jest ze stresowany i przeprasza mnie i narzeka na ciągły stres... ze on tak nie moze...

On nigdy nie miał problemem z tymi sprawami... Miał okres czasu, że uprawiał przygodny sex z przypadkowymi panienkami dopoki nie poznał mnie(jestempierwsza dziewcyzna z którą jest tak długo)... Dopiero przy mnie zaczęły sie tego typu "problemy"... Po za tym nie chce uprawiać ze mną sexu za często ( zdarza sie raz na miesiac albo na 2) tłumaczac, że jestem jeszcze młodziutka. Cieszy mnie to że myśli racjonalnie, ale czasami wydaje mi się, że on poprostu ode mnie ucieka... Dlaczego?

 

Chce żeby czuł we mnie oparcie, chce być jego oparciem, jest dla mnie najwazniejszy na świecie, naprawde go kocham, nigdy wczesniej nie spotkałam takiego człowiek jak on, nie potrafie naniego byc zła, nigdy sie jeszcze nie pokłócilismy... tak bardzo zalezy mi na tym by był szcześliwy...i żeby uśmiech goscił na jego buzi tak czesto jak kiedys...

 

Nie wiedziałam gdzie zamieścić ten temat gdzie szukać rad... uznałąm że to będzie chyba odpowiednie miejsce...

błagam napiszcie co o tym wszystkim sadzicie...

...czy może ja poprostu przesadzam ? :(

Czasami brakuje mi już sił...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lekarz .....musisz znaleźć sposób na dotarcie do swego pana i przekonanie Go o tym że warto przyjąć pomoc innych a już specjalisty na pewno.Możesz posiłkować się w argumentacji wypowiedziami z tego forum!

A tak na marginesie opisałaś moją historię młodości....Presja środowiska MUSISZ liczymy na ciebie itd itp, jak miałem 21 lat to czułem że mam 40 byłem po swojej pierwszej pani już wypalony / spalony, psychicznie / panienki, no i stres że nie jestem tym dobrym dla tej którą spotkałem tej dobrej. Jak się pobieraliśmy mówiłem że jej nie kocham może kiedyś...zrozumiała dzisiaj jesteśmy 20 lat po ślubie KOCHAMY SIĘ ..Jesteśmy ze sobą scementowani nie piaskiem zauroczenia i popędu sexu ale wspólnymi przeżyciami, wspieraniem .......no tak rozpisałem się o sobie a to wy potrzebujecie pomocy.Nic na siłę powoli .....czas kropla wszak drąży skałę namawiaj na terapię lub choćby diagnozę.Powodzenia - fajnie że ma Taką dziewczynę która się martwi o niego .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi sie ze mój facet ma nerwice lekowa.Nie wiem na pewno czy to jest to ale wszystkie objawy pasuja.On nie cierpi lekarzy i powiedzial ze nigdy do nich nie pójdzie.Jak mu pomóc?Ma lek i niepokój.Mówi ze ma go czesto ale jak wyjdzie do znajomych to mu przechodzi lub jak w ogóle wyjdzie na spacer.Ma tez obnizona samoocene i do wszystkiego podchodzi z pesymizmem.Jest ciagle rozdrażniony i denerwuje sie z powodu blachostek.Obawia sie o przyszlość zupelnie bez powodu.Niecierpi jezdzic autobusem i denerwuja go ludzie w autobusach.Czesto milczy i raczej nie mowi o swoich uczuciach.A jak sie zdenerwuje to czesto rzuca rzeczami albo cos rozwala.Bardzo go kocham i chce mu pomóc.Kiedys mówił mi tez ze mial chyba depresje bo nic go nie cieszylo i przez 3 miesiace milczal,wszystko wydawalo mu sie bez sensu.Pomóżcie!Jak mam sie zachowywac w tej sytuacji zeby mu pomóc?Czy leki sa konieczne?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z facetami bywa gorzej, my kobiety lubimy się użala,ć a faceci się zamykają, udają twardych(często też popadają z tego powodu w nałogi). Ja też myślałam, że mój facet jest chory, ale on by w życiu nie poszedł do lekarza, więc musiałam zbagatelizować problem.

Obawiam się, że będzie Ci bardzo ciężko namówić go na wizytę u psychiatry,(bo tylko tak może dostać leki i fachową pomoc-od Ciebie może dostać jedynie-albo aż- wsparcie), ale może uda Ci się go przekonać, że coś trzeba z tym zrobić, że tak dalej nie można!?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mysle ze narazie powinnas powolutku poznawac go, zorientowac sie dlaczego on taki jest bo widocznie cos go dręczy. nie staraj sie mu pomoc na sile, staraj sie bardziej sluchac niz mowic mu co ma robic. mysle ze predzeej czy powniej sie otworzy i powie sam co mu lezy na sercu. nie zmuszaj go do wizyt u lekarzy, moze sam do tego dojrzeje kiedys. moze polec mu to forum...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zwracam sie z prośbą o pomoc.

Wydaje mi sie, że wszystkie możliwe drogi wyczerpałam ostatnia nadzieja to właśnie to forum i wy.

Moja młodsza siostra (ma 16 lat) cierpi na zaburzenia psychologiczne. Jest osoba zamknietą w sobie, ciagle zestresowaną, żyjącą w ciagłym lęku, cierpiacą z powodu fobii (ogień i pająki), nie umiejącą odnaleźć się w środowisku rówieśników, nie ma żadnych zainteresowań, nie potrafi się na niczym skupić, nie ma swojego zdania, jest niesamodzielna, ciagle się wszystkiego boi, jej psychika jest jak wątła roślinka.

Razem z rodzicami próbowaliśmy jej pomóc ale na nic nasze wysiłki, na nic wizyty u psychologów, psychiatrów, neurologów. Większość lekarzy uważa że to wszystko nasza wina ze powinniśmy ją od nas odpępkować. Ale jak odmówić pomocy komuś kto tego potrzebuje, a tym bardziej najbliższej osobie. Wspomne tutaj że moja siostra cierpi na wiele innych zaburzeń (wada serca, kłopoty z układem pokarmowym, wielokrotne pobyty w szpitalu, przebyta operacja, omdlenia, itd.), więc jak wobec takiej wątłej osóbki stosować takie drastyczne metody jakie doradzają lekarze. Po ostatniej wizycie u neurologa stwierdzłlam że nie mogę siedzieć bez czynnie że musze jż ratować że musze jej pomoc. Lekarz na tej wizycie stwierdził że jedynym wyjściem jest umieszczenie mojej siostry w klinice psychiatrycznej, ale ja nie pozowle oddać jej do takiego miejsca. Bardzo ją kocham i będe walczyć z calych sił, żeby tam nie trafiła. Przecież oni ją tam jeszcze bardziej zniszczą, ona jest zasłaba. Wiązanie pasami i faszerowanie lekami nic nie da. Jej potzrebny jest odpoczynek, spokój i relaks. Moim zdaniem potrzebuje psychoterapii i jednoczesnie wypoczynku dlatego zwracam się z prośbą o pomoc do was wszystkich czy może ktoś wie o terapii psychologicznej dla mlodzieży w Bydgoszczy albo o jakiś koloniach organizowanych pod kątem psychologicznym? a może jakies sanatorium? błagam pomóżcie mi ja uratować.

pozdrawiam. agnieszka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zabrakło mi słów. Jakie przywiązywanie pasami, jakie faszerowanie lekami? Odsyłam do tematu "Szpital - mądre posunięcie czy ostateczność". W klinice będzie miała najlepszą opiekę. Psychologa, różne terapie, leki wtedy i takie jakich będzie potrzebowała. Raczej nie trafi na kiepski oddział. W sanatorium nic nie zrobią. A szpital jest taką terapią dla młodzieży czy kolonią "psychologiczną". Czemu ludzie boją się tego słowa? Kto ma wyleczyć zaburzenia psychiczne. Kardiolog? Wróżka? A może szaman? Twoja siostra potrzebuje opieki psychiatry i psychologa. W klinice będzie miała spokój. Dobrze, że jestem zmęczona bo bym się chyba zdenerwowała. Mało jest szpitali gdzie stosuje się tak drastyczne sposoby. A już na pewno nie u młodych wystraszonych czy zmeczonych osób. Najprędzej u schizofreników, którzy dostaną jakiegoś ataku. Dostają leki na uspokojenie aby nie zrobić sobie ani innym krzywdy. Ale dla niektórych opornych, szpital psychiatryczny na zawsze zostanie miejscem dla wariatów, z pokojami obitymi poduszkami, drzwiami bez klamek i kaftanami bezpieczeństwa. Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pewnie Ty i cala twoja rodzina starsznie sie ciagle uzalacie nad siostra, traktujecie jak schorowanego inwalide ktoremu w wszystkim trzeba pomagac i w wszystkim wyreczac, a skutek jest wlasnie taki jaki opisalas

 

skoro lekarz zaleca szpital (prawdziwy a nie taki z amerykanskich filmow) to nalezy sie go sluchac i nie madrkowac

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak...mnie też mama chciała ze wszystkiego wyręczać...i w ten sposób czułam się tylko gorzej - jak ktoś kto nic nie umie, nie potrafi, jak ktoś gorszy...to tak jakbym musiała być wiecznym dzieckiem i nigdy nie móc dorosnąć :(

 

Możliwe, że Twoja siostra tak właśnie to przeżywa. Tez miałam różne problemu zdrowotne w przeszłości, a takie użalanie się nade mną - zamiast zachęcanie do działania, stawiania światu i problemom czoła - mnie roztrajało i powodowało większe przygnębienie i izolacje.

 

Nie zróbcie jej takiej krzywdy!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×