Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Natręctw - Moja historia, objawy, co zrobić...


madeline20

Rekomendowane odpowiedzi

Też coś takiego wyczytałem,

http://www.tipy.pl/artykul_2537,jak-leczyc-nerwice-natrectw.html:

"Absolutną ostatecznością w leczeniu nerwicy natręctw jest operacja neurochirurgiczna. Jest ona bardzo niebezpieczna i dokonuje się jej tylko w sytuacji, gdy choroba uniemożliwia pacjentowi wykonywanie nawet najbardziej podstawowych czynności życiowych. Operacja jednak oznacza usuniecie kilku centymetrów sześciennych tkanki mózgowej, przy czym skuteczność tego zabiegu nie jest stuprocentowa. Może nastąpić całkowite cofnięcie choroby, tylko częściowe wyzdrowienie lub zupełny brak poprawy."

Może ktoś coś słyszał więcej?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też coś takiego wyczytałem,

http://www.tipy.pl/artykul_2537,jak-leczyc-nerwice-natrectw.html:

"Absolutną ostatecznością w leczeniu nerwicy natręctw jest operacja neurochirurgiczna. Jest ona bardzo niebezpieczna i dokonuje się jej tylko w sytuacji, gdy choroba uniemożliwia pacjentowi wykonywanie nawet najbardziej podstawowych czynności życiowych. Operacja jednak oznacza usuniecie kilku centymetrów sześciennych tkanki mózgowej, przy czym skuteczność tego zabiegu nie jest stuprocentowa. Może nastąpić całkowite cofnięcie choroby, tylko częściowe wyzdrowienie lub zupełny brak poprawy."

Może ktoś coś słyszał więcej?

 

 

no właśnie. wiedziałem, że coś takiego było.

 

ja słyszałem że elektrowstrząsy pomagają.

 

nawet mi lekarz kiedyś proponował.

 

jednak wydaje mi się, że to chwilowa pomoc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam jestem nowa i nie bardzo mogę się tu odnaleźć.

Też cierpię na nerwicę natręctw. od 5 lat gdzieś. Moje natręctwa to notoryczne mycie rąk, i myśl że wszystko jest brudne, i zakażone. Masakra. przełączniki włączam łokciami żeby nie dotknąć dłońmi, ( idiotyczne to wiem, ale prawdzie ) .. i mogłabym tych rzeczy wymieniać bez końca. A wszystko zaczęło się, gdy moja babcia zachorowała na półpaśca.. pogotowie w domu ... potem druga babcia chciała popełnić samobójstwo.. ale wstałam o godzinę wcześniej niż miałam i ją znalazłam, lekarze mówili że w ostatniej chwili przybyli...

Gdy są jakieś stresy, zmartwienia.. moje natręctwa się nasilają. Leczę się od ok. 3 lat. rezultaty widać.. ale nie potrafię się przeciwstawić natręctwom , nie potrafię :( .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Też cierpię na nerwicę natręctw. od 5 lat gdzieś"

 

ja choruję od czasów podstawówki- tylko, że nie wiedziałem że to choroba.

 

"Moje natręctwa to notoryczne mycie rąk, i myśl że wszystko jest brudne, i zakażone"

 

mycie dłonie może być związane z seksualnością (chociaż niektórzy podejrzewają złość)

 

miałem tak po powrocie z sanatorium- gdzie po raz pierwszy kogoś naprawdę pokochałem i czułem pożądanie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no ja też z początku nie wiedziałam że to choroba, przez 2 lata się męczyłam i nie wiedziałam co jest granę.. nigdy bym nie przypuszczała że jest taka choroba.. i jak ona choler.nie męczy :( ;///////

 

najgorsze jest to że jest trudna do wyleczenia. pomagałem koleżance pisać pracę magisterską na temat tej choroby- jako obiekt badań, więc trochę się orientuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja mała nerwica...

 

Witam wszystkich:D

Jak każdy zapewne zdążył się już domyślić, jestem tu w celu porady. Szukałem różnych sposobów, lecz na nic. Ale wszystko od początku.

Wszystko zaczęło się mniej więcej 7 miesięcy temu. Niespodziewanie pojawiła się pierwsza, negatywna myśl z mojej strony. Z początku "olałem" to sobie, lecz gdy pojawiły się kolejne, dotyczące mojej najbliższej osoby, osób wkoło to stwierdziłem, że coś ze mną jest nie tak. Do tego czasu, wszystko we mnie narastało, budził się strach, który powodował u mnie panikę. Czułem się nawet obłąkany, lekko mówiąc. Płacze po nocach, rozmyślanie nad tym "Dlaczego tak jest?", doprowadziły do kolejnego etapu rozwoju owej choroby. Zacząłem szukać i diagnozować się w internecie. Czytałem wiele artykułów i dowiedziałem się, że nęka mnie nerwica natrętna. Trochę się uspokoiłem wiedząc, że nie tylko ja to mam. Jednak nie spowodowało to wyleczenie. Nękające i pogłębiające się myśli spowodowały jeszcze większy strach, brak funkcjonowania w życiu. Po prostu nie dochodziło do mnie, że tak myślę, gdy wcale tak nie jest. Postanowiłem, że powiem o tym mojej najbliższej osobie - dziewczynie (szukaj Panie tak cudownej dziewczyny! :) ). Bałem się, że zostanę niezrozumiany, jednak po wielu podejściach, moja duma była już tak urażona tymi myślami, że musiałem to powiedzieć. Na szczęście zostałem całkowicie zrozumiany, i do chwili obecnej jestem ciągle wspierany i dostaję ogrom pomocy :) Gdyby nie ona, nie wiem co by ze mną było, ale na pewno bardzo źle. Wracając do tematu, gdy powiedziałem o tym dziewczynie, przez pewien okres czasu było lepiej. Nie dusiłem tego w sobie i wiedziałem, że to choroba. Nie jest spowodowana z mojej winy i kiedyś minie... Jednak to kiedyś, nie nastąpiło. Postanowiliśmy z tym walczyć, zaczęliśmy myśleć na wszystkie możliwe sposoby by pozbyć się tej wstrętnej choroby. Silna wola jest i tak bardzo silna, gdyż wiele razy pomogła mi normalnie myśleć. Jednak pędu czasu, choroba dalej się rozwijała. Pojawił się smutek, niechęć do wszystkiego, zmęczenie. Ciągła walka, zaczęła nużyć. Zwyczajnie czuję, że tracę siły i przegrywam z tą chorobą. Wiem, że robię to wszystko dla Niej, i tylko to utrzymuje mnie ciągle przy wygranej. W końcu postanowiliśmy zwrócić się z tym problemem do specjalisty. Do dnia dzisiejszego zaczęliśmy szukać po mieście lekarzy, i w niedługim czasie (dziewczyna mnie zmusi :D), odwiedzę Pana Psychiatrę :).

Bardzo serdecznie prosiłbym o jakieś rady, wypowiedzi osób które pokonały tę chorobę. Jestem w stanie odpowiedzieć na wszystkie pytania, opisać dokładniej temat myśli oraz przyczyny (które według nas, spowodowały tę chorobę). Pozdrawiam i z góry dziękuję :)

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kusett, Oj......od razu czarny secenariusz masz przed oczyma.

Lęki mają swoje źródło. Musisz chcieć je poznać. Lęki są nieświadome, nie wiesz dlaczego się pojawiają etc.

Psychoterapeuta na sesjach terapeutycznych może Tobie pomóc uświadomić je sobie, popracować na emocjach, przepracować parę spraw.

Wg mnie powinieneś chcieć zgłosić się na terapię.

Leki nie zmienią spectrum Twoich zachowań, o to mi chodziło.

Mogą troszeczkę wyciszyć. Chcesz je brać całe życie?

Ja polecam psychoterapię, ale wybór i tak Ty podejmiesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hm, dziękuję :) Teraz zaczynam pojmować. Myślę, że psychoterapeuta wejdzie do mojego spisu na pewno. Natręctwa są o tematyce mojej dziewczyny przeważnie. Objawiają się głównie strachem, że ją utracę, że ktoś inny się jej spodoba, że nie zawsze będziemy razem etc. Uderzają w mój najczulszy punkt i dlatego dochodzi do konfliktu u mnie, ponieważ wiem doskonale, że zawsze będziemy razem. Jest to bardzo męczące, dlatego szukam każdej możliwej pomocy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hm, to może napiszę tak :D Relacje między mną a rodzicami są ostatnio bardzo, bardzo małe. Nie lubię z nimi rozmawiać na żadne tematy, po prostu mi się nie chce. Po ostatnich zdarzeniach, zniechęciłem się krótko mówiąc. Przeżywałem to bardzo mocno (mało co nie zakończyło się moją ucieczką z domu, gdyż nie wytrzymywałem psychicznie - znów podkreślam wsparcie mojej Kochanej dziewczyny :)). Mimo to objawy mam od około 7 miesięcy. Uważamy, że przyczyną może być także nauka, gdyż poza nią nie mieliśmy praktycznie życia. Uderzyło to bardzo w moją psychikę, i pozostało bardzo mocno do teraz. Sytuacja z rodzicami mogła tylko pogłębić tę sprawę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam, mała poprawa do poprzedniego. Możecie mieć rację, gdyż problemy z rodzicami zaczeły się duzo wcześniej przed pojawieniem się pierwszych objawów choroby. Mniej więcej rok temu zaczęły się wszystkie kłopoty. Być może to też leży w przyczynach ;<. Nie lubię z nimi rozmawiać, gdyż właśnie się do nich zniechęciłem. Powiem więcej, ostatnio oni nawet praktycznie nic o mnie nie wiedzą. Czuję z ich strony brak zainteresowania moją osobą, dlatego też nie ingeruję w ich sprawy. Uważam, że nie mam o czym z nimi gadać, a jeśli już dochodzi do takich sytuacji, to na pewno nie sam na sam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej wam

 

Od trzech lat cierpię na nerwicę natręctw, dwa i pół jestem na seroxacie i pod opieką psychiatry. Przez 3 miesiące chodziłam na terapię do psychologa. Z najgorszego stadium choroby (nie wstawałam z łóżka byle tylko się nie męczyć) wyszłam dosyć szybko bo w 2 miesiące, czułam się upokorzona faktem, że rodzice muszą mnie karmić, ubierać i wyprowadzać jak pieska na spacerki bo nie mogłam być sama choćby przez chwilę. Jednak po szybkim postępie nastąpiło wielkie nic. Od tamtej pory tkwię w martwym punkcie, jestem tak załamana, że chce już tylko płakać i pomału wpadam chyba w depresje. Coraz bardziej bardziej boję się, że już z tego nie wyjdę. Jestem zmęczona ciągłymi lękami i strachem, że opęta mnie szatan, zabiją zombi albo jakieś duchy, zmutowane potwory itp. albo że zabije w nocy rodziców. Choć na co dzień studiuję, mam chłopaka, czasem gdzieś wyjdę na piwo to w środku czuję się źle, czuję się samotna.. psychiatra powiedział, że teraz może pomóc mi tylko terapia ale ona mi nie pomoże.. wiem o tym bo jak na nią chodziłam to tkwiłam w jednym miejscu, przez miesiąc rozmawiałyśmy z psycholożką o tym samym i sama zakończyła terapię.

Zresztą ostatnio wizyta u psychiatry całkowicie mnie już zdołowała, lekarz zachował się tak jakbym była głupia i nie było już dla mnie żadnego ratunku. W dodatku sesja, muszę się uczyć a nie mogę bo mam napady. Dzisiaj po raz pierwszy afobam mi nie pomógł, nie wiem co jest grane, zawsze było mi po nim tak lekko a teraz ciągle czuję napięte mięśnie i chce mi się płakać z bezsilności. Rodzice mnie wspierają ale wstyd mi ciągle chodzić w nocy do mamy i prosić żeby ze mną posiedziała czy spała bo się trzęsę ze strachu. A najbardziej boli mnie że nie mam wsparcia w chłopaku, niby rozumie wszystko ale ostatnio cokolwiek mu powiem, to olewa to z westchnieniem: "o jeny znowu.." "O Boże.." i podobne a o jeszcze bardziej mnie dobija. Należę do osób straszliwe wrażliwych i najmniejszy źle rozegrany gest może mnie zranić. Potrzebuję kogoś kto mnie zrozumie i wesprze, kogoś kto przechodzi przez to samo, szukam przyjaciela... mam nadzieję, że tu go znajdę.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj, każdy tutaj męczy się z tym tematem i doskonale wiemy - a na pewno ja - co możesz czuć. Może warto rozważyć zmianę leku? Ja przebrnąłem przez całą tablicę mendelejewa :), aż zatrzymałem się na połączeniu Trittico CR i Citabax. Myślę, że warto zmienić na siłę podejście. Ja zaparłem się mocno w sobie i stwierdziłem, że nie pozwolę sobie by moje życie przeszło mi obok nosa, będę walczył bo to jedyna droga. Leki mi pomagają, zniosły dość mocno lęki a reszta to już moja praca bo wiem, że magicznych pigułek na wszystko po prostu nie ma. Wiem, że to tylko gadanie ale odpowiednie podejście może naprawdę sporo zmienić. Trzymaj się i wracaj do zdrowia - da się! Jakbyś chciała pogadać to na prv mogę podać Ci nr gg.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Spróbuję....

 

.....opisać swój problem - jeden z wielu, lecz w tej chwili najważniejszy - wyrzucić to (go?) z siebie, trochę się otworzyć, tylko trochę, troszeczkę;)

ostatnio, a właściwie od dłuższego już czasu, odczuwam strach przed jedzeniem. jem bardzo mało - prawie wcale, a gdy już coś zjem - wiem, że zabrzmi to dziwnie - pluję. obawiam się, że wraz z pokarmem wchłaniam niezliczoną ilość szkodliwych związków chemicznych, trucizny wszelkiego rodzaju.

trucizna znajduje się wszędzie i WSZYSTKO JEST TRUJĄCE.

po dotknięciu czegokolwiek myję ręce.

 

na koniec głupie pytanie: co z tym zrobić, do cholery...??? :P

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×