Skocz do zawartości
Nerwica.com

shitxhappens

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez shitxhappens

  1. Ja miałam jechać w te wakacje do Suwałk do szpitala, niestety nie wypaliło przez studia. Szkoda bo mają fajny program. Muzykoterapia, arteterapia, terapia grupowa i indywidualna, psychorysunek. Może kiedyś tam pojadę.
  2. Skoro tak było to myślę, że to tylko natręctwo, nie masz powodu do zmartwień. Jeśli chcesz zawsze możesz iść do psychologa porozmawiać z nim o swoich obawach, to pomaga.
  3. Mnie prześladują zombie, albo jak kto woli żywe trupy. Przeciętnie śni mi się to do kilku razy w miesiącu już od bardzo bardzo dawna. Zawsze pogarsza to mój nastrój i potem cały dzień chodzę spięta i wystraszona, przygnębiona. Dodam, że boję się ich piekielnie- jednym z moich natręctw jest właśnie lęk przed tym, że obudzę się w nocy a rodzice "zombie" chcą mnie zjeść. Dlatego często boję się zasnąć a potem śni mi się. Dzisiaj akurat byłam w jakimś opuszczonym Londyńskim mieście, dziwna szkoła, koleżanka poszła do sekretariatu a tam ją skonsumowali, potem ucieczka , walka- powtarzany schemat. Raz śniło mi się że przejeżdżałam po nich czołgiem i waliłam w nie granatami xD
  4. refren, dziękuję Ci za pomoc, poprawiłeś mi humor :) postaram się inaczej spojrzeć na swoją sytuację.
  5. Tak ja mam z tym ogromny problem, obwinianie się, wspominanie przeszłości i rozpamiętywanie zabija mnie od środka. Co masz na myśli pisząc, że kolejne lata są gorsze?;D
  6. Oj próbowałam przetłumaczyć to sobie na różne sposoby jak widać nic nie dało, albo robię to nie umiejętnie albo jestem nad wyraz oporna Tak właśnie myślę, że ślub by to rozwiązał ale to jeszcze 2 lata więc chyba pierwszy podany przez Ciebie sposób byłby najlepszy, chociaż nie powiem ciężki ale warto spróbować dla spokoju ducha bo zwariować idzie. Straszne to, że chociaż jak każdy człowiek musimy stawiać czoła problemom życia codziennego to jeszcze trzeba zmagać się z natręctwami i lękami na różnych płaszczyznach. Chociaż przyznam jeszcze, iż czasami myślę że ślub nic mi nie da i nawet po nim będę sobie wypominać a w tym to jestem prawdziwym mistrzem olimpijskim.
  7. Ja przez długi czas bałam się, że jak nie pójdę w Niedziele do kościoła czy jakieś Święto, nawet 1 maja xD to Bóg mnie ukaże, zemści się na mnie i np. nie zdam kolokwium, ktoś mnie skrzywdzi albo po prostu wpadnę pod samochód. Na szczęście pomału z tego wychodzę. Zostałam wychowana w przekonaniu, że Bóg decyduje o naszym życiu i poniekąd nadal w tym przeświadczeniu tkwię może stąd te myślenie. Natomiast od dłuższego czasu trapi mnie kwestia seksu przed małżeńskiego. Zawsze, od dziecka marzyło mi się aby pójść do ślubu jako dziewica. Trwałam w tym wiele lat aż spotkałam swojego obecnego chłopaka no i stało się , chwila słabości, miłość na zabój itp. od tamtej stało się o dla mnie natręctwem, cały czas czuję się "brudna", jakbym no w potocznym języku się "zeszmaciła", chociaż planujemy ślub (można powiedzieć, że praktycznie jesteśmy zaręczeni, czekam tylko na pierścionek ) to i tak te myśli nie dają mi spokoju. Ciągle boje się, że Bóg mnie przez to ukaże, że przestanie kochać i pójdę do piekła, w dodatku sama. Cały czas mam wrażenie, że zniszczyłam sobie życie i te myśli rozsadzają już mi głowę.
  8. wild_dancer, bardzo dziękuję Ci za słowa otuchy :) Z chęcią bym pogadała i podzieliła się doświadczeniami.
  9. hej wam Od trzech lat cierpię na nerwicę natręctw, dwa i pół jestem na seroxacie i pod opieką psychiatry. Przez 3 miesiące chodziłam na terapię do psychologa. Z najgorszego stadium choroby (nie wstawałam z łóżka byle tylko się nie męczyć) wyszłam dosyć szybko bo w 2 miesiące, czułam się upokorzona faktem, że rodzice muszą mnie karmić, ubierać i wyprowadzać jak pieska na spacerki bo nie mogłam być sama choćby przez chwilę. Jednak po szybkim postępie nastąpiło wielkie nic. Od tamtej pory tkwię w martwym punkcie, jestem tak załamana, że chce już tylko płakać i pomału wpadam chyba w depresje. Coraz bardziej bardziej boję się, że już z tego nie wyjdę. Jestem zmęczona ciągłymi lękami i strachem, że opęta mnie szatan, zabiją zombi albo jakieś duchy, zmutowane potwory itp. albo że zabije w nocy rodziców. Choć na co dzień studiuję, mam chłopaka, czasem gdzieś wyjdę na piwo to w środku czuję się źle, czuję się samotna.. psychiatra powiedział, że teraz może pomóc mi tylko terapia ale ona mi nie pomoże.. wiem o tym bo jak na nią chodziłam to tkwiłam w jednym miejscu, przez miesiąc rozmawiałyśmy z psycholożką o tym samym i sama zakończyła terapię. Zresztą ostatnio wizyta u psychiatry całkowicie mnie już zdołowała, lekarz zachował się tak jakbym była głupia i nie było już dla mnie żadnego ratunku. W dodatku sesja, muszę się uczyć a nie mogę bo mam napady. Dzisiaj po raz pierwszy afobam mi nie pomógł, nie wiem co jest grane, zawsze było mi po nim tak lekko a teraz ciągle czuję napięte mięśnie i chce mi się płakać z bezsilności. Rodzice mnie wspierają ale wstyd mi ciągle chodzić w nocy do mamy i prosić żeby ze mną posiedziała czy spała bo się trzęsę ze strachu. A najbardziej boli mnie że nie mam wsparcia w chłopaku, niby rozumie wszystko ale ostatnio cokolwiek mu powiem, to olewa to z westchnieniem: "o jeny znowu.." "O Boże.." i podobne a o jeszcze bardziej mnie dobija. Należę do osób straszliwe wrażliwych i najmniejszy źle rozegrany gest może mnie zranić. Potrzebuję kogoś kto mnie zrozumie i wesprze, kogoś kto przechodzi przez to samo, szukam przyjaciela... mam nadzieję, że tu go znajdę.
×