Skocz do zawartości
Nerwica.com

Sposoby radzenia sobie z depresją


Jeszua333

Rekomendowane odpowiedzi

Jak się odważyliście pójść do psychologa? Tak po prostu ? Ja bym chciała, bo już nie wytrzymuje, chciałabym sobie pomóc. Rodzice pewnie pomyśleliby przesadzam, ale to się zaczęło trzy lata temu i niby samo minie? Nawet nie jestem już smutna, nie wiem jak to nazwać. Leki wam pomagają normalnie funkcjonować?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak się odważyliście pójść do psychologa? Tak po prostu ? Ja bym chciała, bo już nie wytrzymuje, chciałabym sobie pomóc. Rodzice pewnie pomyśleliby przesadzam, ale to się zaczęło trzy lata temu i niby samo minie? Nawet nie jestem już smutna, nie wiem jak to nazwać. Leki wam pomagają normalnie funkcjonować?

Leki pomagają poradzić sobie z wiecznym "dołem" i ciągłym złym samopoczuciem. U mnie jednak, nie wiem jak u innych, nie pomagają w działaniu. Bardziej działają na zasadzie takiej, że jestem w stanie wstać z łóżka, nie zarosnąć brudem i przygotować coś do jedzenia. Nie powodują jednak, że problemy nagle znikną, albo łatwiej jest się z nimi uporać.... W tym pomoże jedynie psycholog.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio mam niewiele sposobów, ale zawsze to coś:

-muzyka

-coś słodkiego

-dobra kawa

-spanie

-marzenia/chwilowe myśli, że może być lepiej :roll:

-patrzenie na osobę, która wzbudza pozytywne wspomnienia, odczucia

-luźne rozmowy z siostrą (bez trudnych pytań o przyszłość)

-oglądanie ulubionych seriali/programów/filmów, czegokolwiek co na chwilę zagłuszy myśli

-wyrzucanie smutków na papier

-jakieś 15 minutowe ćwiczenia w zaciszu domowym, które może niewiele dają, ale zawsze to coś...

W sumie to chyba tyle. Może to nie sposoby, ale coś co w mniejszym lub większym stopniu potrafi poprawić nastrój.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Naya, nie ma na co czekać i nad czym się zastanawiać. Wiele osób zwleka z wizytą u psychologa, ponieważ się wstydzi, nie ma czasu lub sądzi, że sami poradzą sobie z problemem. Niestety zazwyczaj tak się nie dzieje - czas płynie, a smutek i przygnębienie wciąż Wam towarzyszą. Czasem ból słabnie, by za kilka dni odżyć ze zdwojoną siłą. Dlatego warto się przełamać i udać się do specjalisty po pomoc. Szkoda Twojego czasu na samotną walkę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie radzę sobie. Leki nie działają, a w psychoterapię nie wierzę. Uciekam w sen i alkohol, ale to ucieczka. Mam 24 lata i poddałam się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tak jak koleżanka wyżej, sen i alko (no może jeszcze muzyka) to jedyne rzeczy, które odrywają mnie choć na chwilę od tego pierdolonego stanu. Ktoś tam się pytał czy leki działają. Ja bym ujął to tak, że ze stanu warzywa i leżenia 24/7 w łóżku, tabletki dodadzą ODROBINĘ szczęścia, motywacji chęci robienia czegoś. Ale to jest tylko światełko w tunelu, to co z nim zrobisz to już inna sprawa. Ja niestety nie dałem rady...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba pierwszy krok jest najtrudniejszy, powtarzam sobie że coś z tym zrobię, ale jak na razie bardziej się cofam niż idę na przód. Za pare miesięcy ide do nowej szkoły i chyba tylko dzięki temu jeszcze mam nadzieje, na poznanie nowych ludzi, zmiany. Mimo wszystko do psychologa pewnie i tak się wybiorę :) Czy osoba w wieku kilkunastu lat może dostać leki? Bo wierze że mogłyby mi choć troche pomóc, ale boje się że pójdę i mnie wyśmieją i powiedzą, że zmyśliłam sobie wszystkie problemy, bo przecież ktoś tak młody nie powinien mieć depresji.. Przepraszam, jeśli pisze na niewłaściwym wątku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od 6 lat mam depresję. Początkowo miałam przez długi czas myśli samobójcze i to przez dobry rok. Jakoś wyszłam z najgorszej fazy bez leków, których nigdy nie brałam. Myślałam, że już wyszłam z najgorszego, jednak wszystko powróciło wraz z nerwicą lękową i masą innych zaburzeń. Dopiero po 6 latach dowiedziałam się co mi jest, psychoterapia ciut pomaga, ale są tego minimalne efekty. Próbowałam leczyć się wszystkim co jest bez recepty. Parę osób z tego forum mówiło mi, że i tak są pewni, że prędzej czy później wyląduje u psychiatry (wywnioskowali to z objawów i stanów, które opisywałam). I stało się. Dziś zdecydowałam, że zapisuje się do psychiatry i chce skorzystać z pomocy leków. To moja jedyna szansa na wyjście z tego gów... Jeśli to nie pomoże to nie mam pojęcia co ze mną będzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aktualne próby są nieskuteczne. Nauczyłem się częściowo żyć z chorobą, a to już sukces. Moje metody to:

-nie porównywać się z innymi

-nie szukać na siłę akceptacji i nie próbować naśladować innych

-marzenie

-samoobserwacja i zmniejszenie potrzeby osiągnięcia jakiegoś wymarzonego stanu w przyszłości

 

Zauważyłem jednak, że metody te mają swoje wady. Bez porównywania trudniej znaleźć swoje miejsce w świecie, nie wiemy jaki jest nasz status, jaki jest nasz "level".

Nie szukając akceptacji zmniejsza się potrzeba kontaktu z innymi, a to przynosi samotność.

Samoobserwacja, medytacja i te sprawy: w moich przypadku obserwacja doznań zmysłowych daje wyciszenie, ale też powoduje pewne fiksacje. Proste rzeczy typu picie herbaty uzyskują jakiś wysoki status, filozofia prostoty może przeistoczyć się w filozofię banału.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aktualne próby są nieskuteczne. Nauczyłem się częściowo żyć z chorobą, a to już sukces. Moje metody to:

-nie porównywać się z innymi

-nie szukać na siłę akceptacji i nie próbować naśladować innych

-marzenie

-samoobserwacja i zmniejszenie potrzeby osiągnięcia jakiegoś wymarzonego stanu w przyszłości

 

Zauważyłem jednak, że metody te mają swoje wady. Bez porównywania trudniej znaleźć swoje miejsce w świecie, nie wiemy jaki jest nasz status, jaki jest nasz "level".

Nie szukając akceptacji zmniejsza się potrzeba kontaktu

z innymi, a to przynosi samotność.

Samoobserwacja, medytacja i te sprawy: w moich przypadku obserwacja doznań zmysłowych daje wyciszenie, ale też powoduje pewne fiksacje. Proste rzeczy typu picie herbaty uzyskują jakiś wysoki status, filozofia prostoty może przeistoczyć się w filozofię banału.

 

Ależ trafnie ująłeś to, co i ja czuję... Podobnie staram sobie radzić z depresją i podobne są moje refleksje... Filozofia banału nie jest taka zła... Tak długo jak nie muszę z nią wychodzić do ludzi, którzy są wyznawcami filozofii sukcesu ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja probuję ucinać mielenie myśli w głowie, sam się samodyscyplinuje... nie zawsze to wychodzi, ale probuję odsuwać negatywne emocje prowadząc dialog sam z sobą- nie jest tak jak wymyśliłeś, rzeczywiście wygląda to inaczej. JAKOS LECI.... sen często koi wykończoną głowę lepiej niż leki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W moim przypadku metody sa dwie; robic to, co lubie oraz poczuc sie potrzebna. W pierwszym przypadku nie bylo latwo- dluga zmudna droga i nie bez klod pod nogami, wiele razy podcieto mi skrzydla, ale czesciowo ja spelnilam. W drugim- jest latwiej- zawsze znajdzie sie ktos, kto potrzebuje pomocy, ktos slaby i bezbronny- zawsze pomagalam zwierzetom, a ludziom staram sie czynic dobro, nawet, gdy nie zasluguja, ale od 6lat jestem potrzebna 24h- mojemu synowi, a teraz urodzil sie drugi, wiec najblizszych kilka lat mam ten problem z glowy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie orzeźwiający okazał się stary dobry strach. Nie lęk. Tylko wreszcie, od tylu lat strach przed czymś nieznanym, co można poznać, przeżyć, zrozumieć i ... po prostu przestać się bać.

Wczoraj pierwszy raz w życiu wsiadłam w samolot. Chociaż jeszcze niedawno bałam się tego panicznie. I mimo że czułam jak serce mam w gardle, jak kłuje mnie żołądek - było mi dobrze. Bo wiedziałam, że to jest takie naturalne, pierwotne, zrozumiałe i namacalne. Bo strach ma swój obiekt, jest przed czymś realnym, a nie przed ... właściwie wszystkim.

A jak tylko oderwaliśmy się od ziemi poczułam - o matko, kiedy to było ostatni raz!? - podekscytowanie. I uprzytomniłam sobie, że jest to uczucie wspaniałe. No i teraz absolutnie nie mogę się doczekać kolejnego lotu :) Dawno nie miałam takiej pozytywnej kotwicy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zawsze mnie to zastanawiało: jak pomóc osobie , która nie widzi sensu w życiu? Kiedy ktoś stwierdzi, że cały ten "schemat" życiowy typu: szkoła-praca-ślub-dzieci-praca-emerytura jest bez sensu? że równie dobrze już teraz mogę sobie kopać grób? w końcu po śmierci nic nie ma? Co z taką osobą się ma stać? ma się zabić? szukać pomocy? kto jej jest w takim stanie pomóc?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zawsze mnie to zastanawiało: jak pomóc osobie , która nie widzi sensu w życiu? Kiedy ktoś stwierdzi, że cały ten "schemat" życiowy typu: szkoła-praca-ślub-dzieci-praca-emerytura jest bez sensu? że równie dobrze już teraz mogę sobie kopać grób? w końcu po śmierci nic nie ma? Co z taką osobą się ma stać? ma się zabić? szukać pomocy? kto jej jest w takim stanie pomóc?

Zabić się albo szukać odpowiedzi. Ja wybrałem to drugie, na razie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zabić się albo szukać odpowiedzi. Ja wybrałem to drugie, na razie.

a ja nie mam odwagi , by zrobić to pierwsze. fuck.

Ja też nie, właśnie dlatego wybrałem to drugie, trochę wolnie, a trochę mimowolnie.

Samobójstwo to trochę jak strzelić sobie w łeb podczas spadania z dachu bloku. I tak umrzemy, ale może na dole czeka ktoś, żeby nas złapać, abyśmy mogli się odbić i polatać dłużej. Taka nadzieja sprawia, że w ogóle nawet nie skaczę.

 

Banały, ale takie mam odczucia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gadasz. Ja też tak pieprzyłem, nawet za wiele się nie zmieniło pod tym względem, jutro znowu powiem, że życie nie ma sensu, nie chcę się leczyć, pieprzę ten świat i chcę się zabić, ale i tak tego nie zrobię. Kilka takich epizodów i zaczynam coś zmieniać. Nie dla celu, lecz dla podróży. Nagle osiąganie czegoś stało się trywialne, pewnie dlatego, że uświadomiłem sobie, iż nic nie ma sensu. Szczęśliwy jestem tylko zapieprzając gdzieś przed siebie, czy mówimy o kwestii fizycznej, czy mentalnej.

 

Naprawdę, jeśli się boisz umierania, nie chcesz się zabić, to jedynym twoim wyjściem jest tu zostać, a wtedy równie dobrze możesz zacząć coś robić. Cokolwiek. Tylko mi nie wmawiaj, że nic nie czujesz, dorwała cię apatia, anhedonia, nic nie ma sensu i tak dalej, bo tutaj gada tak co drugi łącznie ze mną. To, że nic nie czujesz to też odczuwanie, to, że tu wchodzisz. Szukasz rozwiązań, masz nadzieję albo nawet próbujesz zabić czas, ale robisz cokolwiek zamiast spierdzielać w nicość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko mi nie wmawiaj, że nic nie czujesz, dorwała cię apatia, anhedonia, nic nie ma sensu i tak dalej

ale tak jest. wierz mi, próbowałam nawet się kiedyś zabić i stojąc na krześle ze sznurem na szyi przerażona stwierdziłam, że boję się nie oddychać(trywialne nie? to był jedyny powód) , ale było mi też przeraźliwie smutno i myślałam "zrób to, przecież nic nie poczujesz ,potem już będzie tylko tak jak wtedy zanim się urodziłaś".

sznur zaczynał mi ciążyć i cóż. fizyczny ból wygrał. żal po całości. a potem mnie znaleźli. pamiętam tylko tyle, że płakałam i czułam potworne osamotnienie.

 

To, że nic nie czujesz to też odczuwanie, to, że tu wchodzisz. Szukasz rozwiązań, masz nadzieję albo nawet próbujesz zabić czas, ale robisz cokolwiek zamiast spierdzielać w nicość.

robienie cokolwiek (mam tu na myśli nawet tak banalne czynności jak jedzenie/spanie) to nie żadne rozwiązanie. wiem brzmię malkontencko, też mnie to wkurza, ale tak czuję. wchodzę tu, bo nic innego chyba mi nie pozostało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×