Cześć. To i ja się dołączę. Mam 40 lat, wymagającą, stresującą pracę, a oprócz niej nic. Mieszkam z zaborczą, nadopiekunczą mamą. Czuję, że w moim życiu oprócz pracy nic już się nie wydarzy. Myślę z jednej strony o ostatecznym kroku, ale z drugiej wiem, że się nie odważę, boję się kary po śmierci, choć możecie się z tego śmiać. Nie wiem jak długo dam jeszcze radę wstawać rano do pracy. Po co to piszę? Żeby się wygadać, nie oczekuję porad.