Skocz do zawartości
Nerwica.com

arienka

Użytkownik
  • Postów

    70
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez arienka

  1. myślę, że to działa w dwie strony Oczywiście :) Tyle że jakoś tak stereotypowo się przyjęło że facetów kojarzy się z potem a kobiety to pierdzą tęczą Hehe. Od razu mi sie przypomnialo, jak poznalam swojego partnera i on chyba naprawde myslal, ze kobiety pierdza tecza Szybko go sprowadzilam na ziemie i brutalnie zrozumial, ze my tez pierdzimy, sramy, smarkamy.....Troche mi go szkoda, bo do dzis widze, ze nie moze sie z tym pogodzic.
  2. Dziwne, bo ja bardzo namiętnie uczestniczę tutaj w dyskusjach od października zeszłego roku i nigdy nie doszłam do wniosku, by ktoś m nie "atakował"; owszem, zdarzały się osoby ostro krytykujące mnie lub moje poglądy, ale krytyka czy nie zgodzenie się z daną osobą niekoniecznie jest atakiem. Chyba masz racje. Na terapii powiedziano mi, ze ja wszedzie widze ataki na siebie, nawet, gdy ktos chce dla mnie dobrze, ja traktuje to jako atak. Jesli ty tez to zauwazylas, to pewnie tak jest. Aczkolwiek korzystam z tego miejsca, bo szukam wsparcia, a nie ublizania mi. No i pewnie nigdzie nie zadalam pytania o swoja osobe, ani nie prosilam, aby mnie krytykowac. Jakos wyrazajac swoje opinie, nie jezdze po nikim jak po lysej kobyle. Oczekuje wiec tego samego.
  3. A mnie sie wydaje, ze wypowiadam swoje zdanie tak samo jak inni, a ze co innego mi sie nie podoba niz komus, nie znaczy, ze musi mnie atakowac. Ja nie atakuje nikogo za to, ze sie z nim nie zgadzam. Ale jesli nie mozna na tym forum wypowiadac sie, co sie mysli i czuje, to moze zastanowcie sie, po co w ogole ono jest. Czy moze tylko mnie nie wolno sie wypowiadac?
  4. NN4V, czyli jak zwiaze sie z facetem, a po paru latach zacznie chlac, to mam byc na niego skazana do konca zycia, bo przede mna ukryl, ze ma slabosc? To dziala tak samo. Jak wiazesz sie z kobieta i nie mowi ci, ze ma lęki czy inne problemy ze soba, a po latach okaze sie, ze boi sie tego i tamtego i musisz sie opiekowac sierota, to tez bedziesz przy niej trwal do konca zycia? To zwykle oszustwo. Na oszustwie zwiazku nie zbudujesz. A jesli chodzi o glupote, to mamy ceche wspolna, bo mnie najbardziej na swiecie drazni glupota.
  5. arienka

    3w1

    Tak. Dokladnie. Czesc facetow ma napisane na czole "nie umiem wspierac bliskich", a czesc ma napisane "wyjatkowo posiadam zdolnosc wspierania bliskich" i patrz- z premedytacja wybieram tych pierwszych i potem mam pretensje.
  6. arienka

    3w1

    Oczywiscie. Najlepiej zabronic mu wszystkiego, a za nascie lat miec pretensje, ze nic nie robi i nie umie pomagac. Gratulacje. Wychowasz kolejnego obojetnego obywatela. A ja wyjatkowego. Sorry, zostane przy swoim.
  7. arienka

    3w1

    Tak wlasnie liczylam, ale czytajac ataki na moja osobe, zrozumialam, ze to byl blad. Albo to jest dalszy ciag pecha, albo trafilam na ludzi, ktorzy szukaja osoby do wyladowania swoich frustracji. Przerozne juz osoby tutaj poznalam i sa wsrod nich gorsi, a jakos nikt ich nie atakuje. A jesli chodzi o moje dziecko, to radze sie zajac swoimi rodzinkami i swoimi sprawami, tym bardziej, ze wiekszosc z was pewnie nawet nie ma dzieci, wiec co mozecie w tym temacie napisac. Zazdrosc to moze kierujcie na swoich bliskich, o ile ich macie i nie wyladowujcie sie na tych, ktorzy sobie probuja jakos radzic. Chyba, ze na dowod swojej racji, ktos z tych osob przyzna sie, ze mial takie relacje ze swoja matka, jak moj syn ze mna i dlatego tu jest. To wtedy moze mu uwierze.
  8. Ja bym na bank nie był z kobietą, która rościłaby sobie prawo do pogwałcenia moich granic/lęków. Dawno nie widziałem tak durnowatego wytłumaczenia dla rozwalania związku. Nie chodzilo mi, zeby rozwalac zwiazek, ale o to, zeby z taka osoba sie nie wiazac. Widzialy galy, co braly. Jak ktos mi nie odpowiada, to mu d..py nie zawracam. Jestem ciekawa, skad u ciebie ta agresja w stosunku do mnie. Czyzbym poruszyla czuly punkt?
  9. Nie. Tak samo, jak nie moglabym byc z kims, kto placi, zeby cos osiagnac. Po prostu priorytetem dla mnie jest ambicja. Ja jestem ambitna i nie lubie ludzi chodzacych na latwizne. Ale to akurat nie tylko kobiet sie tyczy- mezczyzni tez chodza na latwizne.
  10. Gdybym byla mezczyzna, napewno nie moglabym byc z kobieta, ktora ma prawo jazdy, ale nie jezdzi, bo sie boi albo nie umie i zrobila je tylko po to, zeby miec kolejny dokument ze zdjeciem.
  11. Pierwsza i najmocniejsza cecha, to nadmierna slabosc do alkoholu- wszelkiego rodzaju alkoholu i prosze nie wmawiac mi, ze piwo to nie alkohol. Probowanie robienia z kobiety idiotki, a potem dziwienie sie, ze sie nie udalo. Cwaniakowanie i lansowanie sie. Zero uczuc do zwierzat. Znecanie sie nad slabszymi. Brak szacunku do ludzi. Imbecylizm. Brak umiejetnosci uzywania mozgu i logicznego myslenia.
  12. W wyszukiwarce nie znalazlo, ale od kiedy korzystam z roznych forow, jeszcze nigdy nic mi nie znalazla, wiec fakt, ze mi wyswietlila, ze nic nie znaleziono, dla mnie nie jest odpowiedzia 100procentowa, a poniewaz regulamin mowi, ze nie powielamy tematow, wiec nie chce zlamac tej zasady. Dla mnie facet, ktory nie zna odpowiedzi na jakis temat, a mimo to sie udziela, jest rowniez skreslony.
  13. Przepraszam, czy jest podobny temat w odwrotna strone? Chcialabym wyrazic sie, co skresla mezczyzn w moich oczach.
  14. Ja jestem bardzo wrazliwa- wzrusza mnie wszystko, zarowno dobre jak i zle, tyle, ze zle budzi we mnie taka zlosc, ze moglabym uczynic to samo, temu, kto to zlo robi. Gdy widze, jak ktos pomaga zwierzetom, mocza mi sie oczy, gdy widze kogos potrzebujacego pomocy, zawsze pomagam, jesli moge, jesli jest to poza moja dostepnoscia, zawsze sie wzruszam i placze nad losem biedaka. Gdy widze, jak ktos krzywdzi, staje w obronie- nie zastanawiam sie nad konsekwencjami. Wole umrzec bohaterem, niz zyc tchorzem.
  15. Ja jestem za likwidacja gimnazjow. Ja tez szlam trybem 8miu klas. Moj brat juz mial gimnazjum i wyrosl na nieroba. Poza tym same problemy sa z dziecmi w gimnazjach. Mam nadzieje, ze obecny prezydent dotrzyma obietnicy i zlikwiduje gimnazja i przywroci 8 klas. Zanim moj syn dotrze do 6tej.
  16. arienka

    Czy masz?

    a bo jeden masz na kogo liczyc?
  17. - ja też nie lubię psów , ale tylko takich co przeszkadzają mi swoim szczekaniem . Doprowadza mnie to szału . Te nieszczekające za często są mi obojętne . Mógłbym sie nawet spełnić psychicznie -duchowo w zawodzie rakarza . Mógłbym na żywca upier-dolic łeb jakiejś wredniej psinie , mógłbym je usypiać truciznami , topić w szambie . Nielubię psów , choć sam mam jedną sukę ( mieszaniec haski- wilczur ) , ale tę akurat lubię , bo jest z natury cicha i nie gryzie , ale strasznie głupia bo do wszystkich się łasi . Zreszta oprócz kotów nie lubię zwierząt koło siebie . Niech sobie istnieją , ale z dala odemnie . Najbardziej nie lubię owadów . Zresztą juz jako dziecko sprawiało mi przyjemnośc podpalanie mrówek zapałkami . Pewnie jestem świrem , ,, ale co zrobić jak to siedzi głębokio we mnie .Wolałbym tego nie mieć , ale niestety mam . Obys nigdy mnie nie spotkal, bo ja jestem w stanie zrobic to samo ludziom, ktorzy krzywdza zwierzeta.
  18. Jestes mlody, ale madrzejszy od tych, ktorzy tak cie namawiaj do picia. Ku przestrodze napisze ci, ze jestem w zwiazku z mezczyzna, ktory obecnie ma lat 30. Namawiala go rodzinka do picia, jak mial lat 16. A on podatny na takie zachety, wiec pil. Teraz ma problem. A wlasciwie to ja jestem obciazona tym problemem i moja rodzina. Kazda okazje wykorzyztuje, zeby poplynac. Jego koledzy i brat pija w granicach rozsadku, ale jemu tak nie wystarcza. On musi, az padnie. I uwaza, ze nie ma zadnego problemu, a ja z niego robie alkoholika. Nie chce isc do terapeuty w celu diagnozy czy mam racje czy nie. 3 miesiace temu urodzil nam sie synek. Nie moge go zostawic, bo przez rok wiadomo, w tym kraju macierzynski, albo placisz rachunki albo jesz. A on sie odgraza, ze zabierze dziecko. Poza tym jak dostane alimentow psie pareset zlotych, to mnie to nie uratuje. Po sadach ciagac sie nie mam ochoty- z bylym mezem ciagam sie do tej pory. Jego rodzinka nie widzi problemu, no bo jakzeby mieli przyznac, ze doprowadzili go do tego stanu. Nie daj sietak zniszczyc jak moj partner. Badz silny,madry juz jestes.
  19. W moim przypadku metody sa dwie; robic to, co lubie oraz poczuc sie potrzebna. W pierwszym przypadku nie bylo latwo- dluga zmudna droga i nie bez klod pod nogami, wiele razy podcieto mi skrzydla, ale czesciowo ja spelnilam. W drugim- jest latwiej- zawsze znajdzie sie ktos, kto potrzebuje pomocy, ktos slaby i bezbronny- zawsze pomagalam zwierzetom, a ludziom staram sie czynic dobro, nawet, gdy nie zasluguja, ale od 6lat jestem potrzebna 24h- mojemu synowi, a teraz urodzil sie drugi, wiec najblizszych kilka lat mam ten problem z glowy.
  20. arienka

    Samotność

    Córka ma 13 lat, syn 9 Dużo rozumieją, ale są za mali by niektóre tematy z nimi poruszać. Nie chce odbierać im dzieciństwa Zle myslisz. Moj syn ma 6 lat dopiero i o wszystkim z nim rozmawiam. Jesli pyta- odpowiadam. Zawsze slucha. Nie zauwazylam, zebym mu tym dziecinstwo odbierala, nadal jest dzieckiem i bawi sie jak dziecko. Po prostu wiecej wie, niz rowiesnicy, a to raczej plus niz minus. Nie rozumiem, dlaczego uwazasz, ze taka rozmowa mialaby im dziecinstwo zabrac. Jestes ich matka, najwazniejsza osoba na swiecie, wierz mi, napewno wolalyby wiedziec, niz widziec swoja matke meczaca sie sama ze soba i nierozumiec dlaczego. Ja mojemu dziecku powiedzialam, ze jestem chora na nerwy i czasem placze, ale on jest moim lekarstwem i dlatego wszystko jest latwiejsze. Sam z siebie mowi mi czesto, ze bardzo mnie kocha, a ja mowie to jemu. Wierz mi, to najlepsze lekarstwo. Poza tym dziecko uczy sie, ze nie tylko ono moze na tobie polegac, ale tez trzeba ciebie wspierac. Przeciez nikt nie mowi, ze musi odlozyc swoje ulubione zajecia czy przyjaciol na bok.
  21. No wlasnie nie wiem czy jest jakis sposob inny na zmienienie liter tak, zeby tego nie przepisywac od nowa. Bo na przepisanie nie bardzo mam czas. Wychowuje 3miesieczne dziecko- wierz mi- czasu nie mam nieraz nawet, zeby sie umyc czy zjesc, bo malego goscia trzeba ciagle na rekach nosic.
  22. Napisalam dawno temu. Dlatego jest caps lokiem. Bo skopiowalam z mojego bloga. A nie wiem, jak zmienic na male litery, zeby nie musiec przepisywac od nowa. Przepraszam. Mam nadzieje, ze mnie administrator nie zbanuje. SĄ WŚRÓD NAS ZWIERZĘTA TAK WSPANIAŁE, ŻE TRUDNO UWIERZYĆ, DOPÓKI SIĘ ICH NIE POZNA OSOBIŚCIE. CHCĘ, ŻEBYŚCIE UWIERZYLI I DLATEGO PRZEDSTAWIĘ WAM HISTORIĘ MOJEJ NAJLEPSZEJ PRZYJACIÓŁKI- LADY. TO BYŁO 11 LAT TEMU. DOKŁADNIE 18 CZERWCA, W MOJE 14 URODZINY. MAMA WRÓCIŁA Z ZAKUPÓW. POWIEDZIAŁA, ŻE NA BAZARZE SPOTKAŁA CZŁOWIEKA, KTÓRY SPRZEDAWAŁ SZCZENIACZKI RASY ROTTWEILER. ZATRZYMAŁA SIĘ OBOK I ZACZĘŁA ROZMOWĘ. GDY SIĘ ODWRÓCIŁA, ZOBACZYŁA, JAK JEDEN Z MALUCHÓW WYJADA Z JEJ TORBY RZODKIEWKĘ.POPROSIŁA WŁAŚCICIELA, ŻEBY ZATRZYMAŁ DLA NIEJ WŁAŚNIE TEGO SZCZENIACZKA I UMÓWIŁA SIĘ Z NIM U NIEGO W DOMU. MAMA PRZYSZŁA DO DOMU I ZABRAŁA MNIE ZE SOBĄ. CHCIAŁA ZROBIĆ MI PREZENT NA URODZINY. GDY DOTARLIŚMY NA MIEJSCE, DRZWI OTWORZYŁ NAM WŁAŚCICIEL, A OBOK NIEGO STAŁA MATKA SZCZENIACZKÓW. PRZYWITAŁA NAS PRZYJAŹNIE I PRZYPROWADZIŁA SWOJE DZIECI. MAŁY WYJADACZ RZODKIEWKI OD RAZU PRZYBIEGŁ DO MNIE I ZACZĄŁ SZARPAĆ MNIE ZA NOGAWKĘ. TO BYŁ NAJPIĘKNIEJSZY PREZENT, JAKI MOGŁAM SOBIE WYMARZYĆ. BYŁA TAK MALUTKA, ŻE DO DOMU PRZYNIOSŁAM JĄ NA RĘKACH. NIE MOGŁA JESZCZE WYCHODZIĆ NA SPACERY, BO NIE BYŁA SZCZEPIONA, WIEC NAUCZYŁAM JĄ SIUSIAĆ NA GAZETY. BYŁA BARDZO MĄDRYM SZCZENIAKIEM I NAUCZYŁA SIĘ TEGO SZYBKO. PO DWÓCH MIESIĄCACH ZACZĘŁAM JĄ WYPROWADZAĆ NA SPACERY. BYŁA TAKA CIEKAWA ŚWIATA.KAŻDY KĄCIK MUSIAŁA ZWIEDZIĆ, DO KAŻDEGO CZŁOWIEKA PODEJŚĆ, Z KAŻDYM ZWIERZĘCIEM ZAPRZYJAŹNIĆ. TYLE W NIEJ BYŁO DOBRA. LADY BYŁA ŚLICZNA I KAŻDY CZŁOWIEK, KTÓRY JĄ ZOBACZYŁ, MUSIAŁ JĄ POGŁASKAĆ. BAWIŁA SIĘ ZE WSZYSTKIMI, SZCZEGÓLNIE LUBIŁA DZIECI. GDY JAKIEŚ DZIECKO PŁAKAŁO,NATYCHMIAST BIEGŁA NA POMOC I NIE ODESZŁA, DOPÓKI MALCA NIE ROZBAWIŁA. ZABIERAŁAM JĄ ZE SOBĄ WSZĘDZIE. DO SKLEPU, NA SPACERY, NA WYCIECZKI, A NAWET W DŁUGIE PODRÓŻE AUTOBUSEM CZY POCIĄGIEM. TYLKO DO SZKOŁY NIE MOGŁA ZE MNĄ CHODZIĆ. BARDZO CZĘSTO GRAŁAM W PIŁKĘ NOŻNĄ ZE ZNAJOMYMI. OCZYWIŚCIE LADY ZAWSZE NAM TOWARZYSZYŁA. PEWNEGO RAZU, KIEDY WYPROWADZAŁAM AKCJĘ, KOLEGA PODSTAWIŁ MI NOGĘ I PRZEWRÓCIŁAM SIĘ. GDY LADY TO ZOBACZYŁA, NATYCHMIAST WBIEGŁA NA BOISKO I POPROWADZIŁA PIŁKĘ WPROST DO BRAMKI. OD TAMTEJ PORY ZAWSZE GRAŁA Z NAMI. BYŁO BARDZO WIELE CZYNNOŚCI, KTÓRYCH LADY UCZYŁA SIĘ OBSERWUJĄC. W LATO BARDZO CZĘSTO KUPOWALIŚMY ARBUZY. A ONA, JAK KAŻDY PIES, MUSIAŁA SPRÓBOWAĆ WSZYSTKIEGO, CO BYŁO DO ZJEDZENIA. UKROIŁAM PLASTEREK I DAŁAM JEJ. PO JAKIMŚ CZASIE NA PODŁODZE LEŻAŁY TYLKO PESTKI I SKÓRKA. TO, CZEGO MY NIE JEDLIŚMY, ONA TEŻ ZOSTAWIAŁA.NASTĘPNYM RAZEM MAMA UGOTOWAŁA KUKURYDZĘ. JAK ZWYKLE PIES MUSIAŁ DOSTAĆ SWOJĄ KOLBĘ. WSZYSCY MYŚLELI, ŻE LADY ZJE JĄ CAŁĄ, A ONA WZIĘŁA JĄ POMIĘDZY ŁAPY I ZACZĘŁA OGRYZAĆ. ZUPEŁNIE JAK CZŁOWIEK. INNYCH SZTUCZEK LADY NAUCZYŁA SIĘ BARDZO SZYBKO. NIE CHCIAŁA WYKONYWAĆ TYLKO JEDNEGO POLECENIA- CHODZENIA PRZY NODZE. BYŁA BARDZO ŻYWYM PSEM I UWIELBIAŁA BIEGAĆ. TAKIE POLECENIE BYŁO WBREW JEJ NATURZE I CHĘCIOM. NIESTETY SZCZĘŚCIE NIE TRWA DŁUGO. GDY LADY SKOŃCZYŁA ROK I PRZESTAŁA BYĆ SŁODKIM SZCZENIACZKIEM, ZACZĘŁY SIĘ PROBLEMY. NIEKTÓRYM LUDZIOM BARDZO PRZESZKADZAŁ WIDOK DUŻEGO PSA BEZ SMYCZY. LADY NADAL BYŁA BARDZO TOWARZYSKA. NIE ZAPOMNIAŁA ZE SZCZENIĘCYCH LAT ZABAW I PIESZCZOT Z KAŻDYM CZŁOWIEKIEM, KTÓRY PRZECHODZIŁ OBOK NIEJ. NIE ROZUMIAŁA,DLACZEGO TERAZ NIKT NIE CHCIAŁ SIĘ Z NIĄ BAWIĆ I WSZYSCY ZACZYNALI WRZESZCZEĆ NA JEJ WIDOK. LUDZIE ODGRAŻALI SIĘ POLICJĄ I BIEDNA LADY MUSIAŁA POLUBIĆ SMYCZ. PO PEWNYM CZASIE LADY PRZYZWYCZAIŁA SIĘ DO SMYCZY, ALE NIE ZMIENIŁO TO JEJ PODEJŚCIA DO LUDZI. NADAL NA WIDOK CZŁOWIEKA RWAŁA SIĘ W JEGO STRONĘ PEŁNA RADOŚCI I NIE MOGŁA ZROZUMIEĆ, DLACZEGO TAK MOCNO TRZYMAM SMYCZ, ŻE NIE MOŻE ZROBIĆ KROKU W JEGO STRONĘ. WIDZIAŁAM, JAK BARDZO JEST NIESZCZĘŚLIWA, ALE NIE MOGŁAM NIC ZROBIĆ, BO Z DRUGIEJ STRONY PATRZYŁ CZŁOWIEK WZROKIEM PEŁNYM NIENAWIŚCI. GDY PRÓBOWAŁAM LUDZIOM TŁUMACZYĆ, ŻE MÓJ PIES JEST ŁAGODNY, ODPOWIADALI MI, ŻE TYLKO DO CZASU. CHOCIAŻ NIE ZNALI LADY, BAWILI SIĘ W PSICH PSYCHOLOGÓW. UWAŻALI,ŻE PO OBEJRZENIU KILKU PROGRAMÓW O AGRESYWNYCH PSACH, WIEDZĄ WSZYSTKO.MIERZYLI KAŻDEGO PSA JEDNĄ MIARKĄ. TO TAK JAKBY POWIEDZIEĆ, ŻE KAŻDY CZŁOWIEK JEST TAK SAMO ZŁY. DOCHODZIŁO DO TEGO, ŻE MOJEGO PSA NAZYWANO MORDERCĄ. BYŁAM WŚCIEKŁA NA LUDZI, ŻE TAK NIESPRAWIEDLIWIE OCENIAJĄ MOJEGO PSA. DLA MNIE BYLI ONI ZWYKŁYMI PROSTAKAMI.A LADY NADAL CHCIAŁA SIĘ Z NIMI ZAPRZYJAŹNIĆ. NIE WIDZIAŁA, ANI NIE WYCZUWAŁA W NICH NIC ZŁEGO. KOCHAŁA ICH, CHOĆ ONI JEJ NIENAWIDZILI. LADY UWIELBIAŁA GOŚCI. RADOŚNIE WITAŁA KAŻDEGO, KTO PRZYSZEDŁ DO NAS W ODWIEDZINY.ZNAJOMI DZIWILI SIĘ, ŻE ROTTWEILER, A TAKI ŁAGODNY I MIŁY. A ONA PRZYCHODZIŁA DO KAŻDEGO I KŁADŁA GŁOWĘ NA JEGO KOLANA. SIEDZIAŁA TAK, DOPÓKI GOŚĆ NIE WYSZEDŁ. NIGDY NIE SPOTKAŁAM TAK DOBREJ ISTOTKI. PRZY NIEJ ŻYCIE NABIERAŁO SENSU, CHOĆ BYŁO CORAZ TRUDNIEJSZE. KAŻDY CZŁOWIEK BORYKA SIĘ Z JAKIMIŚ PROBLEMAMI. NASZE BYŁY Z RODZAJU ” NAJGORSZE” – FINANSOWE. MOJA MAMA WYCHOWYWAŁA SAMOTNIE MNIE I BRATA. BRAT CIEŻKO ZACHOROWAŁ, A MAMA ZOSTAŁA ZWOLNIONA Z PRACY. AKURAT NADESZŁY CZASY WIECZNEGO BEZROBOCIA I KOBIECIE PO 40- TCE CIĘŻKO BYŁO ZNALEŹĆ JAKĄKOLWIEK PRACĘ. JEDYNYM DOCHODEM, JAKI MIELIŚMY BYŁY ALIMENTY I SKROMNIUTKA RENTA BABCI. MAMA MUSIAŁA WYBIERAĆ- ZAPŁACIĆ RACHUNKI CZY KUPIĆ COŚ NA OBIAD. OŚRODEK POMOCY SPOŁECZNEJ ODMÓWIŁ ZASIŁKU. TAK MIJAŁY LATA, A WRAZ Z NIMI ROSŁO ZADŁUŻENIE MIESZKANIA. LADY SKOŃCZYŁA 4 LATA, A JA BYŁAM W KLASIE MATURALNEJ. MIAŁAM ŚREDNIĄ OCEN 5,2 I BYŁAM NAJLEPSZĄ UCZENNICĄ W LICEUM. PLANOWAŁAM STUDIOWAĆ WETERYNARIĘ,A TO BARDZO TRUDNY KIERUNEK, WIĘC NIE ODRYWAŁAM OCZU OD KSIĄŻEK. PEWNEGO DNIA WRÓCIŁAM DO DOMU BARDZO SZCZĘŚLIWA I CHCIAŁAM POCHWALIĆ SIĘ MAMIE, ŻE ZDAŁAM PRÓBNĄ MATURĘ Z BIOLOGII NA 5, GDY MAMA POKAZAŁA MI PISMO Z ADMINISTRACJI, KTÓRE PRZYSZŁO RANO. BYŁ TO NAKAZ EKSMISJI NASZEJ RODZINY Z MIESZKANIA. DATĘ WYZNACZONO NA 2.11.1999.MIELIŚMY MIESIĄC. TEGO DNIA MOJE PLANY LEGŁY W GRUZACH. WIEDZIAŁAM, ŻE NIE MAMY GDZIE SIĘ PODZIAĆ.MAMA, BABCIA I BRAT POJECHALI DO CIOCI OPOWIEDZIEĆ, CO NASTĘPUJE. ZOSTAŁAM SAMA, POGRĄŻONA W CZARNEJ ROZPACZY. ŹLE SIĘ POCZUŁAM, WIĘC POSTANOWIŁAM ZAŻYĆ LEK PRZECIWBÓLOWY. WSZYSTKIE LEKARSTWA ZNAJDOWAŁY SIĘ W ŁAZIENCE W SZAFCE. WZIĘŁAM SŁOIK Z WODĄ I POSZŁAM DO ŁAZIENKI. NIE ZAMKNĘŁAM ZA SOBĄ DRZWI. WYJĘŁAM Z SZAFKI PLASTIKOWĄ BUTELKĘ Z TABLETKAMI.PRZECHYLIŁAM JĄ I WYSYPAŁO SIĘ KILKA SZTUK. NAGLE PRZEBIEGŁA MI PRZEZ GŁOWĘ MYŚL. WYSYPAŁAM NA RĘKĘ WSZYSTKIE TABLETKI I NIEWIELE MYŚLĄC SKIEROWAŁAM JĄ W STRONĘ UST. NAGLE POCZUŁAM UDERZENIE I ZNALAZŁAM SIĘ NA PODŁODZE. GDY OPRZYTOMNIAŁAM, ZOBACZYŁAM NAD SOBĄ LADY. PŁAKAŁA. WTEDY ZROZUMIAŁAM, ŻE MAM PO CO ŻYĆ. GDY PO RAZ PIERWSZY W ŻYCIU TRZYMAŁAM LADY NA RĘKACH, NIE MYŚLAŁAM, ŻE URATUJE MI KIEDYŚ ŻYCIE. WSZYSTKO JAKOŚ SIĘ ROZWIĄZAŁO. MAMA SPRZEDAŁA MIESZKANIE I KUPIŁA TAŃSZE. PRZEPROWADZILIŚMY SIĘ 1.11.1999- DZIEŃ PRZED EGZEKUCJĄ. I WTEDY ZACZĘŁO SIĘ. NOWE MIEJSCE,NOWE MIESZKANIE, NOWI LUDZIE. NOWI, ALE WCALE NIE LEPSI. MIEJSCE TO, W KTÓRYM MIESZKAM DO DZIŚ, TO URSUS- TAKA DZIELNICA WARSZAWY. ŚMIESZNA TROCHĘ, BO JEST CZĘŚCIĄ STOLICY RAPTEM OD JAKICHŚ MOŻE 20 LAT. WCZEŚNIEJ TO BYŁA WIEŚ. ALE LUDZIE BARDZO SZYBKO Z „CHAMÓW” STAJĄ SIĘ „PANAMI”. JESZCZE 20 LAT TEMU BURKI BIEGAŁY TU JEDEN ZA DRUGIM I NIKT NAWET NIE SZUKAŁ WŁAŚCICIELA. ALE DZIŚ JUŻ O TYM ZAPOMNIANO. DZIŚ PSY SIĘ ZMIENIŁY (NO PRZECIEŻ, ŻE NIE LUDZIE). SĄ TAK AGRESYWNE, ŻE NAJLEPIEJ,JAKBY ICH NIE BYŁO W OGÓLE. TU NIE BYŁO MOŻLIWOŚCI, ŻEBY PIES MÓGŁ POBIEGAĆ.TAKIEGO MIEJSCA NIE WYZNACZONO, BO PO CO. LADY MIAŁA WIELKIEGO PECHA, ŻE TRAFIŁA NA TĄ AKURAT DZIELNICĘ WARSZAWY.MUSIAŁA NIE TYLKO POLUBIĆ SMYCZ, ALE I KAGANIEC. ALE I TO NIE WYSTARCZAŁO.NIEKTÓRZY LUDZIE I TAK CHODZILI PO PŁOCIE NA JEJ WIDOK. SĄSIADKĘ TEŻ TRAFILIŚMY Z TYCH, CO TO PSA JAK OGNIA SIĘ BOJĄ. A CO DOPIERO TAKIEGO PSA. BABA JAGA- BO TAK POSTANOWILIŚMY NAZWAĆ SĄSIADKĘ- UMILAŁA NAM ŻYCIE CO DNIA. JAK NIE POLICJĄ TO STRAŻĄ MIEJSKĄ. W KOŃCU SPRAWA WYLĄDOWAŁA W SĄDZIE. POMIMO, ŻE LADY CAŁY CZAS CHODZIŁA NA SMYCZY I W KAGAŃCU, BABA I JEJ ŚWIADKOWIE ZEZNALI, ŻE PIES CHODZI BEZ KAGAŃCA I NA LUZIE, I JESZCZE NA NIĄ WARCZY I CHCE JĄ ZJEŚĆ.MY NIE MIELIŚMY ŻADNYCH ŚWIADKÓW NA TO, JAKA BYŁA PRAWDA, NO BO KTO POTWIERDZI, ŻE ROTTWEILER JEST ŁAGODNY I NIKOGO NIE CHCE ZJEŚĆ. BABA JAGA NAKŁAMAŁA I WYGRAŁA. ALE NIE TO BYŁO NAJBARDZIEJ WKURZAJĄCE. DAŁA SIĘ WE ZNAKI JESZCZE BARDZIEJ. BYŁAM Z MOJĄ SUNIĄ NA SPACERZE, A BABA WYLAZŁA Z DOMU Z RURĄ I ZACZĘŁA LADY OKŁADAĆ PO PYSKU. NO CZY TAK ROBI KTOŚ, KTO SIĘ BOI PSA? OCZYWIŚCIE WIADOMO, PO CO TA FATYGA- CHCIAŁA LADY SPROWOKOWAĆ DO ATAKU. ALE LADY NIE TAKA GŁUPIA, JAKBY SIĘ LUDZIOM WYDAWAŁO. ZACZĘŁA SIĘ WYCOFYWAĆ, A BABA NACIERAŁA MOCNIEJ I MOCNIEJ. I JAK MNIE NIE WKURZY. DOSTAŁA PARĘ SMYCZY PRZEZ PLECY I POSZŁA DO DOMU.MOŻE TO I NIEŁADNIE, ŻE UDERZYŁAM STARSZĄ KOBIETĘ, ALE BYŁAM ROZTRZĘSIONA JEJ ZACHOWANIEM. MA SZCZĘŚCIE, ŻE JEJ NIE ZAGRYZŁAM. I TAK OTO MUSIAŁAM BRONIĆ ROTTWEILERA. W KOŃCU BABA JAGA DAŁA ZA WYGRANĄ. WYPROWADZIŁA SIĘ. O JAKAŻ RADOŚĆ SPŁYNĘŁA NA ME SERCE.NIESTETY NIE DŁUGO SIĘ CIESZYŁAM. WŁAŚNIE ROZPOCZĄŁ SIĘ DRUGI ROK MOICH STUDIÓW. LADY BYŁA GRUBA, BO NIE MIAŁA GDZIE BIEGAĆ I MIAŁA MAŁO RUCHU.POZA TYM BYŁA PO OPERACJI ROPOMACICZA.ZACZĘŁA KULEĆ NA LEWĄ PRZEDNIĄ ŁAPĘ. PIERWSZE PODEJRZENIE PADŁO NA STAWY. PO PIERWSZE DUŻY PIES, PO DRUGIE OTYŁY, PO TRZECIE PREDYSPOZYCJE GENETYCZNE. ALE LEKI NA STAWY I REUMATYZM NIE DZIAŁAŁY. LADY KULAŁA CORAZ BARDZIEJ, A JEJ LEWA KOŃCZYNA JAKBY ODSTAWAŁA OD TUŁOWIA. ZROBILIŚMY RTG KOŚCI RAMIENNEJ, ALE NIC NA NIM NIE WYSZŁO. NIE BYŁO CZASU NA ZASTANOWIENIE SIĘ NAD PRZYCZYNĄ. LADY MIAŁA CORAZ BARDZIEJ ODEPCHNIĘTĄ LEWĄ KOŃCZYNĘ OD TUŁOWIA.BARDZO TRUDNO BYŁO JEJ SIĘ RUSZAĆ. ZROBILIŚMY RTG STAWU ŁOPATKOWEGO. NA ZDJĘCIU WYSZEDŁ DUŻY CIEŃ W OKOLICY STAWU. TAM WŁAŚNIE ZNAJDUJE SIĘ WĘZEŁ CHŁONNY PRZEDŁOPATKOWY. TYLE, ŻE NORMALNYCH ROZMIARÓW JEST NIEWIDOCZNY. SIEDZIELIŚMY W POCZEKALNI- JA, MÓJ OBECNY MĄŻ I LADY. PRZYSZEDŁ LEKARZ I POWIEDZIAŁ: „ ROZROST WĘZŁA CHŁONNEGO- INNYMI SŁOWY GUZ”. ZABRZMIAŁO JAK WYROK ŚMIERCI. LADY BYŁA ZAŁAMANA, GDY USŁYSZAŁA- GUZ. ŻAŁUJĘ, ŻE BYŁA WTEDY ZE MNĄ I TO SŁYSZAŁA. MIEJSCE BYŁO NIE OPERACYJNE. TRZEBA BY BYŁO AMPUTOWAĆ KOŃCZYNĘ. LEKARZ POWIEDZIAŁ, ŻE PRZY JEJ WADZE I WIELKOŚCI NIE JEST MOŻLIWE, ABY MOGŁA FUNKCJONOWAĆ BEZ PRZEDNIEJ KOŃCZYNY.NA ODCHUDZANIE BYŁO JUŻ ZA PÓŹNO. WSZYSTKO DZIAŁO SIĘ TAK SZYBKO. BYŁAM ZAŁAMANA. PRZECIEŻ NIE MOGŁAM STRACIĆ JEDYNEJ OSOBY, DZIĘKI KTÓREJ ŻYCIE CHOĆ TRUDNE, BYŁO PIĘKNE. MOJA MAMA WŁAŚNIE WTEDY TEŻ ZACHOROWAŁA NA RAKA. MIAŁA RAKA PIERSI Z PRZERZUTAMI DO WĄTROBY. MÓWIŁA MI, ŻEBY LADY UŚPIĆ, BO SIĘ BIEDNA TYLKO MĘCZY. WIEDZIAŁAM, ŻE TEN DZIEŃ NADCHODZI WIELKIMI KROKAMI, ALE WIDZIAŁAM OCZY LADY, GDY TO SŁYSZAŁA.BŁAGAŁA, ŻEBY TEGO NIE ROBIĆ, ŻEBY DAĆ JEJ SZANSĘ, ZE WYTRZYMA. ONA PO PROSTU CHCIAŁA ŻYĆ. WIĘC RESZTKAMI SIŁ ŻYŁA. Z DNIA NA DZIEŃ BYŁO JEJ CORAZ CIĘŻEJ, A MNIE BYŁO CORAZ CIĘŻEJ NA TO PATRZEĆ. ALE ONA WALCZYŁA, TAK DZIELNIE WALCZYŁA. NIE MOGŁAM JEJ TEGO ODEBRAĆ.WALCZYŁA, ŻEBY ŻYĆ DLA NAS- LUDZI. PEWNEJ NOCY- BYŁA PÓŁNOC- JA NOCOWAŁAM POZA DOMEM.I AKURAT WTEDY MUSIAŁO TO SIĘ STAĆ. ZADZWONIŁ BRAT I POWIEDZIAŁ, ŻE WYSZEDŁ Z LADY NA DWÓR NA SIKU. A ONA UPADŁA I NIE MOŻE WSTAĆ. PRZYJECHAŁAM. WNIEŚLIŚMY JĄ DO DOMU. CAŁA SIĘ TRZĘSŁA. GŁOŚNO ODDYCHAŁA. WIEM, ŻE TAK BARDZO JĄ BOLAŁO,ALE NAWET RAZU NIE JĘKNĘŁA. WIEDZIAŁA, ŻE JEST NOC I POBUDZI DOMOWNIKÓW. NAWET W TAKIEJ CHWILI TO LUDZIE BYLI DLA NIEJ WAŻNIEJSI. JA CAŁĄ NOC LEŻAŁAM PRZY NIEJ. PŁAKAŁAM.KAŻDY JEJ ODDECH I WIERZGNIĘCIE ROZDZIERAŁO MI SERCE. TAK BARDZO CHCIAŁAM JEJ ULŻYĆ. ALE NIE MOGŁAM NIC ZROBIĆ. NIE DZIAŁAŁ NAWET TRAMAL. PODJĘŁAM DECYZJĘ.ALE WYKONAĆ TO MOGŁAM DOPIERO W DZIEŃ. RANO POSZŁAM DO SZKOŁY, NAPISAĆ KOLOKWIUM. WRÓCIŁAM. LADY LEŻAŁA. SPOJRZAŁAM JEJ W OCZY. JUŻ NIE WALCZYŁA, PODDAŁA SIĘ. POJECHALIŚMY DO LEKARZA PO RAZ OSTATNI. JA, MÓJ CHŁOPAK I BRAT. LEKARZ PODAŁ JEJ ZASTRZYK DO ŻYŁY- WESTCHNĘŁA I JUŻ JEJ NIE BYŁO. CHŁOPAKI PŁAKALI. JA NIE MOGŁAM. CHCIAŁAM BYĆ DZIELNA JAK ONA. OBIECAŁAM JEJ, ŻE BĘDĘ SILNA, ŻE DAM SOBIE RADĘ BEZ NIEJ. POJECHALIŚMY NA DZIAŁKĘ. MÓJ CHŁOPAK WYKOPAŁ DÓŁ I ZŁOŻYŁ JEJ ZWŁOKI. I WTEDY NIE WYTRZYMAŁAM I ROZRYCZAŁAM SIĘ JAK BÓBR. TO BYŁO TAK STRASZNE, ŻE PO PIĘCIU LATACH OD TEJ TRAGEDII WCIĄŻ JAK POMYŚLĘ, ŁZY SIĘ SAME DO OCZU PCHAJĄ. WRAZ Z LADY UTRACIŁAM SENS ŻYCIA, KTÓRY ONA WNIOSŁA W MOJE SERCE. DLA KOGO MIAŁAM ŻYĆ, DLA KOGO KOŃCZYĆ STUDIA I NIEŚĆ POMOC? PRZECIEŻ TERAZ NIKT MNIE JUŻ NIE DOCENI. A TRUDNOŚCI ŻYCIA? KTO MI POŁOŻY ŁEB NA KOLANACH, GDY WSZYSTKO STRACI SENS, GDY SIŁ ZBRAKNIE? NIE BYŁOBY MNIE TU, GDYBY NIE BYŁO JEJ. WIEM, ŻE ONA NIE BYŁA ZWYKŁYM PSEM. BYŁA MOIM ANIOŁEM STRÓŻEM ZESŁANYM PRZEZ BOGA, ABYM DZIŚ MOGŁA BYĆ TU, GDZIE JESTEM I ROBIĆ TO, CO ROBIĘ. NIE ODCZUŁAM TAKIEGO BRAKU W SERCU NAWET PO ŚMIERCI MAMY. DZIŚ NADAL MI JEJ BRAKUJE. URODZIŁAM SYNKA I PO RAZ PIERWSZY OD PIĘCIU LAT ZNÓW MAM PO CO ŻYĆ. SZKODA, ŻE LADY TEGO NIE DOCZEKAŁA, BO BYŁABY NAJLEPSZĄ NIANIĄ, JAKĄ MOGŁABYM SOBIE WYOBRAZIĆ. UFAŁAM JEJ BARDZIEJ, NIŻ JAKIEMUKOLWIEK CZŁOWIEKOWI. I CHOCIAŻ UWIELBIAM WSZYSTKIE ROTTWEILERY ZA TO, ŻE WŁAŚNIE TAKIE SĄ CIEPŁE I BEZ RESZTY ODDANE,NIE UMIEM W ŻADNYM Z NICH ODNALEŹĆ TEGO, CO KIEDYŚ UTRACIŁAM.
  23. arienka

    Poezja samotnosci

    Hej. Pomyslalm, ze umieszcze i swoje. Kiedys mialam ich duzo, ale mi skradziono. Bierzacych jest niewiele, bo przez jakis czas weny brakowalo. Myslalam, ze juz sie nie znajdzie, ale ktoregos dnia przyszla sama.... NIEWOLNICA ŻYCIA Jestem, tu i teraz, jak we śnie. Piszę i wydzieram ten bełkot w mojej głowie, co zmęczeniem życia się zowie. Dziś, jutro, wczoraj, to tylko trzy słowa, tak puste i nie znaczą nic. Znów nie chce mi się żyć. I rozpacz się rozciąga, granic wytrzymałości sięga. Proszę, idź już, idź. Znowu chce mi się wyć. On znów widzi me łzy. Dla Niego chcę normalnie żyć. Dlatego szukam krat, choć na dwadzieścia lat. A potem pójdziesz w kąt lub ja odejdę stąd. DO ATEISTÓW Myślicie, że Go nie ma? Że nie istnieje taki Ktoś, kto z góry na ten padół nieszczęść spoziera. Kto mruczy- No to co? Skąd więc kamienne serca, skąd zatem mroźny duch do ludzkich ciał się wkrada i mrozi aż do głów. Jest Pan i lalki są, nieczułe, nieme i złe. Ktoś musi pociągać ich sznurki….. Ktoś musi tchnąć życie w nie. I pójdą, i zrobią to, co każe im tamten ktoś. A jeśli zbuntują się i zerwą te sznurki złe, przepadną w otchłani toń, wołając o Jego dłoń. I z mroku usłyszą głos mówiący – No to co? Nie mówcie, że nie ma Go. Więc skąd to całe Zło? Stworzył na swój wzór nas, dziś chowa głowę w piach. Uwierzcie, proszę, że jest. Nic samo nie dzieje się….. I klęski, i potop, i strach pożerające nas. Toniemy dziś w morzu łez, a morze wciąż zwiększa się. Potopi kukiełki złe. Uwierzcie, proszę, że jest. Piszę Wam o tym ja, Marionetka Pana, zła. PANNA NIKT I znowu to przyszło, ten ból , co od lat przeszywa me ciało i mózg. A ten świat znów szary, nijaki zupełnie jak ja. Tak ciężko być plebsem z rozumem jak pan. Widzieć tę szarość, obłudę, głupotę. Wtapiać się w ludzką durnotę. To boli! Gdy chcesz lepszym być, lecz pozostaje w tym tłumie ci tkwić. Należysz do plebsu, lecz czujesz się mensa. Dla mensy jednak jesteś za cienka. Za cienka twa kieszeń, za cienka rodzina. Z pospólstwem zaś nie ma o czym rozmowy zaczynać. I tutaj , niestety, proszę, wierzcie mi jak żeś biedny, to i głupim pozostać trzeba ci. NIE JESTEM BOGIEM Nie jestem Bogiem, uświadomiłam to sobie. Ty też nie jesteś Bogiem i lepiej uświadom to sobie. Nie szukaj Go w sobie, ani we mnie. Zrozum, że On po prostu nie istnieje. Nie znajdziesz Go w kościołach, ani w przyjaciołach, ani w żadnym człowieku, ani w drzewie. On po prostu nie istnieje. Łudzisz się na próżno, wypełniasz głowę pustą wspomnieniami. Czy widzisz w nich gdzieś Jego? Znów zostawił Cię samego. I mnie samą. I każdego. Ty zabijasz tą samotność L&M-ami, Wyborową, a gdy wódka nie pomoże, na wołanie, Panie Boże, się nie zjawi. To co jeszcze zrobisz, aby tylko Go zobaczyć? Spalisz zioło? Pewnie będzie Ci wesoło, może śmiech Twój będzie słychać, lecz usłyszy go Marycha z koleżanką- wierną Amfą. Możesz sięgnąć i do nieba, bo po kwasie widać cuda, których nie ma. A gdy życie nie pomoże, westchniesz tylko- Panie Boże, dowodem Twego istnienia jest to, że Cię przy mnie nie ma, to wybiorę się do Ciebie, żeby sprawdzić czy istniejesz. Jeśli tego dziś nie zrobię, to nigdy się nie dowiem. Po co żyję? Jeśli Jego tam nie ma, jaki sens mego istnienia na padole, w ciągłym dole. Gdzie miłości ani śladu. Szukam jej na cmentarzu ludzkich uczuć. I nie znajdę. Bo zniknęła razem z Bogiem, gdzie ich szukać? Czy wyjaśni to nauka? Czy kazania? Czy odpowie ktoś na te pytania? Czy On jest czy Go nie ma, kwestia boskiego (nie)istnienia się rozważy. O tym każdy chyba marzy. Może ześle nam na ziemię kogoś, kto u Niego w Niebie. Skoro tam jest, to niech powie czy jest fajnie. Czy warto pragnąć śmierci i od życia się uwolnić. Czy to bajka i wśród śmieci tkwić jak nieruchomy pomnik. Bez wyrazu jak wszystkie na cmentarzu, zwanym Ziemią. Bo pomniki przecież nigdy się nie zmienią. Twarde, zimne i nieczułe, dbają o swoją strukturę, lecz bez duszy. Takiego głaza przecież nic nie ruszy. Czemu ja tu wśród nich jestem, gdy takiego życia nie chcę? Jesteś więc Boże? To uświadom sobie może, że nikt inny nam już tutaj nie pomoże. ŻYCIE Życie, Ty wredny komiku wypełniasz puste rubryki w mym dzienniku, zostaw choć parę stron, zapisujesz wrażeń cały stos. Mam dość. Odpocząć już chcę, zostaw choć kartki dwie. Tylko dla mnie. Tych ludzi wklejasz masami, ich zdjęcia płyną mymi łzami. Podarłam już cały stos. Mam dość. Spokoju chcę. A ty karzesz dobrze bawić się. Podstępnie karzesz mnie. Czuję się tak źle. Nie dla mnie doznań tyle, zatrzymaj się na chwilę. Na moment – otrę łzy, nim znowu zaczniesz Ty. Życie, Ty wredny komiku.
×