Skocz do zawartości
Nerwica.com

czego się boimy? Lęk przed.................


mysia

Jaki jest Twój lęk?  

208 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Jaki jest Twój lęk?

    • boję się śmierci
      49
    • ..zdrady
      9
    • przed bliskością- nie umiem okazywać uczuć
      17
    • dotyczący obrazu własnej osoby (związane z niską samooceną
      35
    • lęk przed nieznanym otoczeniem
      18
    • lęk przed chorobą i cierpieniem
      65
    • lęk przed przemocą w domu
      1
    • lęk przed niezaspokojeniem potrzeby akceptacji, osamotnienie w rodzinie
      6
    • lęk moralny ; lęk przed superego czyli własnym sumieniem; poczucie winy, wstyd;
      22
    • lęk anankasytczny; związany z poczuciem przymusu wykonywania czynności, pod wewnętrzną groźbą kary za ich niewykonanie;
      6


Rekomendowane odpowiedzi

Snaf, masz objawy PTSD. Myślę że po prostu udaj się z tym do psychologa. Może metoda małych kroczków by też pomogła tzn najpierw pojeździsz po jakimś parkingu, potem z instruktorem. Oczywiście zakładając że nie wrócisz do dawnego stylu jazdy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak dla sprostowania, uderzenie 100 km/h w drzewo nie musi wcale skończyć się tragicznie. Przeżyłam taki wypadek i razem z kierowcą wyszłam bez szwanku, odpaliły tylko poduchy no i auto poszło do kasacji :roll:

 

 

Snaf, 250km/h to nie jest szczyt głupoty to jest totalne bezmózgowie, zresztą poprzednie 200 km/h jeżdżone "na luzie" również :evil:

Jako doświadczony kierowca polecam kilka wypadów na tor gdzie specjaliści naucza cię kilku mądrych rzeczy teoretycznych i pomogą zdobyć trochę doświadczenia praktycznego. To równiez powinno pomóc pokonac strach. Masz dowód na to że nie jesteś doświadczonym kierowcą (zapier..lanie 200 km/h nie jest doświadczeniem) i stąd twój strach.

Od takiej jazdy sa tory, rajdy itp - świetna sprawa polecam. A na drodze polecam rozsądek, bo następnym razem możesz kogoś zabić !!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

Mam na imię Mikołaj i mam 15 lat.

Zacznijmy od tego, że przez całe moje życie byłem bardzo stresowany.

Od przedszkola (drobnostki typu odebranie zabawek to była katastrofa) przez rówieśników, w podstawowej też.

Strasznie było i w gimnazjum też jest katastrofa.

Chodzę do gim. prywatnego, ale i tak świń jest tyle samo gdzie zwykle, a już wykańczało mnie psychicznie to, że walcząc z nimi wszystkimi o spokój, brano mnie za nienormalnego.

Do tego bardzo burzliwe życie w domu. Ojciec cukrzyk stopnia II, paskudny charakter, zapytałem się o najdrobniejszą rzecz czy poprosiłem o łyżeczkę do herbaty, gdy był akurat w kuchni, jaka awantura zaraz była. Do tego palacz, a ostatnio po udarze bez chęci rehabilitacji i dom zasrany, a on na środku pokoju w moczu. I jeszcze na raz dziadek z ciotką w odstępie tygodniowym umarli, w tym mój ukochany dziadek na moich oczach dostał zawału.

Krótko mówiąc życie strasznie stresujące i dołujące.

 

Zaczyna się poprawiać, za 10 lat myślę przejdzie, chociaż wolałbym wcześniej, ale przejdźmy do sedna rzeczy.

Nie wiem czy podłożem problemów z przełykaniem tabletek jest to, że kilka razy się nimi zakrztusiłem i boję się udusić czy wieczny stres i kiepski, ogólny stan psychiczny.

 

Z ogólnym przełykaniem nie mam żadnych problemów. Mogę połykać duże kawałki jedzenia, piję też normalnie, ale tabletek ani z dużą ilością wody nie mogę połknąć, ani w jedzeniu.

Aha jeszcze jedno - przez rok miałem straszne problemy z zablokowanym nosem. Nie mogłem oddychać a w gardle miałem gęstą wydzielinę z jamy nosowej, która do czasu zastosowania roztworu soli morskiej uniemożliwiała mi oddychanie przy przełykaniu.

Ani stan zapalny, ani przeziębienie, ani alergia. Bardzo pomagał mi jeszcze na zablokowany nos Xylospray HA (xylometazolina z czymś tam nawilżającym).

 

Skąd to się bierze i jak mogę z tym walczyć ?

 

P.S. Mama jest farmaceutką, wcześniej dostawałem na uspokojenie Melisal (zwykła meliska) potem Hydroksyzynę, ale to nic nie dało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Mikołaju :P

 

Nie do końca wiem, na jaką pomoc z naszej strony liczysz :roll: Chodzi Ci tylko o ten problem z połykaniem tabletek ? Fajnie to zabrzmiało, że podejrzewasz, że za 10 lat Ci przejdzie ... skąd takie przypuszczenie :shock: ? A może za 8 ...

 

Tak na serio. Myślę, że sporo osób ma problemy z zażywaniem leków w postaci tabletek czy kapsułek ... pewnie dlatego część firm farmaceutycznych produkuje leki w postaci syropów, a ostatnio bardzo popularne są także tabletki ulegające rozpadowi w jamie ustnej :P Oczywiście nadal większość leków jest w postaci tradycyjnej, ale zawsze coś tam można dla siebie wybrać. Ja Ci napiszę ze swojego doświadczenia, że akurat tego problemu można się pozbyć ... ja bardzo długo w czasach szkolnych nie byłam w stanie niczego połknąć, ale na szczęście nie miałam wtedy potrzeby brać psychotropów, a niektóre tabsy można było kruszyć. Choćbym nie wiem, ile wody nabrała do ust, to i tak nie potrafiłam :bezradny: I powiem Ci, że sama nie wiem, kiedy ... przeszło mi to zupełnie ... i jest to chyba jeden problem, który udało mi się trwale rozwiązać. Oczywiście na początku uważałam, żeby dość mocno odchylić głowę ( podejrzewam, że śmiesznie to wyglądało ) i zawsze zachować skupienie podczas tej czynności ( nic na chybcika ), ale teraz jest naprawdę git :P Dlatego uważam, że jest to przypadłość, z której można "wyrosnąć", czego z serca Ci życzę :great:

 

Jeżeli chodzi o rówieśników ... to miałam bardzo podobnie ( wynika to najprawdopodobniej ze zbytniej wrażliwości ) i z perspektywy czasu mogę Ci jedno powiedzieć - Olej kolegów, którzy nie są warci Twojej uwagi i nie zabiegaj na siłę o niczyje względy. Szkoda czasu i przede wszystkim nerwów ! Wystarczy, że w domu masz stresującą atmosferę. Jak będziesz miał poznać wartościowych ludzi, zasługujących na Twoje towarzystwo, to na pewno poznasz. Tylko to musi przyjść samo, spontanicznie ... jakiekolwiek relacje budowane na siłę, z przymusu, nie są nic warte i prędzej czy później szlag je trafia. A człowiek zostaje z kolejnymi rozczarowaniami. Wierzę, że spotkasz jeszcze na swojej drodze dobrych i życzliwych ludzi. Pozdrawiam ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Ci za odpowiedź.

 

Opisałem to wszystko tak dokładnie żeby dowiedzieć się co jest przyczyną.

Może niedokładnie się wyraziłem, bo nie walczyłem o czyjeś względy, zwłaszcza prostactwa tylko o karę dla nich i o to żeby dali mi spokój.

 

Dzisiaj próbowałem połknąć 7 razy fajną, niby łatwą do połknięcia tabletkę Rutinoscorbinu i 7 razy nie wyszło.

 

To z 10-cioma latami to chodziło, że przejdzie mi dopiero po tylu, bo na razie pół roku od tych wydarzeń minęło i czuję dalej jakby to wszystko było wczoraj.

Ciągle czuję napięcie ramion, przepony (a przynajmniej okolic), uczucie zwężania się przełyku (gdy nie mówię czy nie jem), ale blokada przed tabletkami to masakra.

 

Mam kłopoty z zatokami i muszę brać normalne leki, bo Xylospray nie dość, że ma działanie uzależniającej to przy przedawkowaniu prowadzi do wtórnego nieżytu nosa (gdy mam zatkany czasem i jeść się boję).

 

P.S. Do około początku 2013 r. jeszcze spokojnie tabletki zażywałem.

 

 

Jak będę wiedział co powoduje brak możliwości przełknięcia tych cholernych pigułek to będzie mi z tym łatwiej walczyć, bo ani lekarz ani mama nie wiedzą co robić.

Jeśli to strach przed zakrztuszeniem to będę brał syropy i czekał aż samo przejdzie) jeśli to z powodu nosa - będę brał wszystko co się da w formie nie-tabletkowej, żeby się tego pozbyć,jeśli stres to będę brał więcej uspokajających.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciągle czuję napięcie ramion, przepony (a przynajmniej okolic), uczucie zwężania się przełyku (gdy nie mówię czy nie jem), ale blokada przed tabletkami to masakra.

 

P.S. Do około początku 2013 r. jeszcze spokojnie tabletki zażywałem.

To masz raczej jasność, że to jest blokada na tle psychicznym, skoro wcześniej było OK. Nie skupiaj się za bardzo na tym połykaniu i nie katuj kolejnymi próbami, bo tylko sobie utrwalasz negatywny wzorzec. Odpuść na jakiś czas :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To możliwe?

Jeszcze nikt nie udowodnił jego istnienia.

Zła wiadomość jest taka że to jest teoretycznie możliwe, ponieważ jeszcze nikt nie udowodnił że to niemożliwe.

Dobra wiadomość jest taka że szansa na to jest podobna na opętanie przez Jezusa albo przez Freddiego Krugera.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ostatnio ciągle myślę, ze opeta mnie szatan. szczegolnie w czasie ataku paniki.. To możliwe? wydaje mi się ze jestem inną osobą, ze siedzi we mnie ktoś inny.. Też tak macie przy atakach?

 

temat bardzo złożony i nie taki prosty ,żeby dać Ci prosta odpowiedż . Coś na ten temat wiem , ale z uwagi tego ,że są na tym Forum ludzie bardzo wrażliwi i wyczuleniu na każą sugestię , nie powiem więcej ani słowa . Nawet proszę mnie nie pytać na PW . Powiem Ci tylko módl sie i bierz tabletki od psychiatry. Mi ten Zestaw- na to co Ty napisałaś powyżej -po około 3 miesiącach pomógł .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja również miałam podobny problem. Jestem wierzącą katoliczką i zaczęło się od tego, że uczęszczałam na spotkania parafialnej grupy młodzieżowej, którą prowadził bardzo sympatyczny ksiądz, a młodzież jak to młodzież... Bardzo ciekawiły ją tematy związane z opętaniem i egzorcyzmami, i ksiądz opowiadał nam, że widział osoby opętane, na lekcjach religii również o nich słyszałam i to napawało mnie przerażeniem, bo słyszałam autentyczne świadectwa osób, które to widziały i to są osoby, z którymi przebywałam dosyć blisko. Od tego momentu zaczęłam się bać, że mnie też opęta szatan, najczęściej to było w nocy i miałam wrażenie, że czyha za drzwiami, itd, bałam się modlić, miałam koszmary senne z opętaniem w roli głównej. Co mi pomogło? Po pierwsze, świadomość, że innym osobom też się wydaje, że są opętane. Ów ksiądz również nam opowiadał o kobiecie, która zarzekała się, że jest opętana, że mówi obcymi językami, ale okazało się, że tak bardzo się tego bała, że sobie to uroiła i trafiła ostatecznie do szpitala psychiatrycznego. Dodatkowo jeżeli byłabyś opętana, nie byłabyś w stanie tego zauważyć, bo taka osoba podczas manifestacji jest nieświadoma. Jeśli jesteś, tak jak ja, osobą wierzącą, na pewno pocieszy Cię fakt, że szatan nie opęta osoby ot tak, bo ma taki kaprys. Diabeł nie działa nigdy z własnej woli, lecz zawsze na polecenie człowieka, a zatem człowiek musi mu pozwolić na takie działanie czyli np. poprzez przywołanie, podpisanie cyrografu, uczestniczenie w tzw "czarnych mszach", rytuałach wywoływania duchów. Szatan nie jest "czarnym Bogiem", tylko czymś o wiele niższym od Niego, szatan był niegdyś aniołem, lecz zbuntował się, bo nie chciał służyć człowiekowi i nie ma prawa ani mocy ingerować bez wiedzy i chęci człowieka w jego życie. Osoba 'normalna', nawet niewierząca, a nie bawiąca się w takie demoniczne rytułały nigdy nie będzie opęta, a zwłaszcza osoba, która regularnie się spowiada, przyjmuje komunię świętą, modli się. Nie musisz się jednak bać, że np. w napadzie lęku powiesz teraz 'o szatanie, przyjdź', to tak będzie. Nie, musisz tego naprawdę chcieć, a z tego co widzę, to nie chcesz, więc postępując tokiem myślenia na temat tego, co wiadomo o opętaniach, nie masz na to szans. Pozdrawiam i życzę powodzenia oraz wesołych świąt :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałem swego czasu lęk przed utratą wzroku,nie jest to lęk irracjonalny bowiem obiektywnie rzecz ujmując utrata wzroku jest potencjalnie możliwa.Istotą problemu jest robienie z igły widły tzn .nasilenie nerwicowe lęku,uprawdopodawnianie czegoś co może się zdarzyć z jeden na milion przypadków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

madeline07, miałem kiedyś podobnie, natręctwa były inne ale też mnie tak przerażały

 

najważniejsze w przezwyciężeniu strachu jest zrozumienie siebie i wybaczenie sobie, jakby zrozumienie siebie że mam prawo się bać, wybaczenie sobie tego nie czucie frustracji. Musisz tak do siebie podejść zrozumieć siebie, że masz prawo się bać masz prawo do słabości.

 

Nasz charakter w tym lęki został wytworzony przez doświadczenia, na które głównie nie mamy wpływu i od tego biorą się depresje, nerwice człowiek przeszedł gorsze doświadczenie co wpłynęło na psychikę. Problem jest taki że większość osób stara się odrzucać natrętne myśli i lęki zamiast siebie zrozumieć. Zrozumieć że każdy po takim doświadczeniu by się tak czuł, że nie mam o co żalu czuć, mam prawo się bać. Bo właśnie to jest kluczem do przezwyciężenia, zrozumienie siebie.

 

Tylko można sobie powiedzieć że siebie rozumiem i wybaczam sobie to, czy mam prawo to bać; ale tu chodzi o całkowicie szczere pogodzenie się z sobą; szczere zrozumienie samego siebie.

 

Przy lękach pojawia się frustracja i właśnie to zrozumienie i wybaczenie niszczy tą frustracje. Miej zrozumienie dla siebie, zrozum że masz prawo się bać, bo w ten sposób przełamiesz strach, akceptując siebie że masz prawo się bać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika, trochę się przeraziłam jak przeczytałam Twoją wypowiedź. Są momenty, kiedy czuję się całkowicie dobrze, ale od około pół roku mam o wiele silniejsze stany lękowe i różne dziwne przeczucia, myśli, irracjonalne, przerażające wyobrażenia. Prawda jest taka, że chciałabym pójść do psychiatry, żeby naprawdę przeanalizować i dowiedzieć się, o co w moich lękach chodzi. Problem tkwi jednak w tym, że boję się powiedzieć o tym moim rodzicom. Oczywiście, oni wiedzą, że takie coś ma miejsce, ale jakby przeraża ich to, próbują "znormalizować" temat do tego, że za dużo stresu, za dużo komputera, nauki, itd., denerwują się, słysząc o tym, nie pytają o to, najczęściej udają, że problem nie istnieje, nie zareagowali na to, że od czasu do czasu miałam takie dni "załamania", a o wielu z nich nie wiedzą. Byłam dwa razy u psychologa, ale albo to nie jego działka, albo trafiłam na złego psychologa, bo on, a właściwie ona próbowała znajdować inny problem, np. że może źle się dogaduję z przyjaciółmi, za dużo się ode mnie oczekuje, itd., czyli to samo, co moi rodzice. Zmieniała temat, znajdowała inny problem i nad nim chciała pracować, a na to, jak jej opowiadałam o moim strachu opowiadała mi historię o żabie, w stylu "przecież jak pomyślisz, że zamienię się w żabę, to się nie zamienię"... W każdym razie wydało mi się, że mój problem ją przerósł. A może źle to interpretuję? Czy rzeczywiście może być tak, że to coś innego, jakieś inne przeżycia powodują moje stany lękowe, itd.? Czy psychiatra lepiej by mi pomógł od psychologa? Czym to się różni?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

madeline07, Spokojnie... nie ma powodów do przerażenia.

Reakcje lękowe mają swoją przyczynę, tylko trzeba do niej dojść. Do przyczyny dochodzi się dłużej bo może się na nią składać szereg czynników, zachowań, to cały mechanizm. Należałoby zmienić mechanizmy zachowań, ale żeby to uczynić to trzeba dociec na terapii o co w tym wszystkim chodzi. Dlatego terapia jest mozolnym procesem. Nie trwa miesiąc czy dwa.

Mogą to być zbyt wygórowane oczekiwania rodziców względem Ciebie, Ty również możesz od siebie za dużo wymagać, tego nie wiem, snuję tylko domysły...

Spróbuj z terapią. Jeśli jesteś pełnoletnia, to wcale nie musisz rodziców informować, że na nią uczęszczasz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć, ten temat ma spory sens. Utrata wzroku to duża strata, nie dziwie się, że można się tego bać. Można mieć lęk przed tym, że zepsuje się nam komputer i będziemy czuli w domu pustkę, a co dopiero stracić wzrok, który umożliwia korzystanie z jakiegokolwiek komputera i oczywiście wielu innych rzeczy. Choroba bardzo poważna. Na tyle, że sam się zastanawiam co bym zrobił, gdyby mnie spotkała. Łatwiej o deprywację sensoryczną, bo samym dźwiękiem trudno się zadowolić. A i sam słuch też można stracić. W sumie dochodzimy do wniosku, że człowiek tylko częściowo jest kowalem swojego losu i mogą go spotkać różne rzeczy, na które nie ma wpływu. To budzi lęk i to nie ten irracjonalny.

 

W zasadzie trzeba podzielić lęki na racjonalne i nieracjonalne. Twój jest dwojaki. Bo wzrok można stracić, ale ty robisz z tego większy problem niż to w rzeczywistości jest. Lęk w postaci lęku o zdrowie to klasyczny sposób przeniesienia lęku w bardziej racjonalną stronę. Boisz się jakiejś rzeczy, która jest poza zasięgiem, dlatego najlepiej przenieść lęk na to co znane. Sam zaczynałem od nerwicy hipochondrycznej.

 

Polecam psychologa, lub psychiatrę. Niestety psycholog ma tendencję do rozgadywania się i nie zawsze uderza w sendo. Trzeba dobrze trafić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi od dobrych paru tygodni krew z nosa leci, szczególnie z rana po przebudzeniu. Kurde mam całą wyściółkę w środku nosa zajechaną i nie wiem od czego. Cała się tak jakby wysusza na maksa i zdziera, aż do krwi. Zresztą nie wiem do końca co tam tak na prawdę w moim nosie się dzieje. Próbuję go macać i badać palcami w środku ale nic konkretnego tam jeszcze nie znalazłem oprócz strupów. Gdybym był jakimś narkomanem i walił proch w nos to bym wiedział, że to od tego, a tak to nie wiem. Dodam, że w ciągu dnia mam nos zatakny często bez powodu, mam tak jakby wieczny katar.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×