Skocz do zawartości
Nerwica.com

Fobia społeczna!


Pustka

Rekomendowane odpowiedzi

Autodestrukcja, no tu juz sie nie bede klocil czy decyzje sa takie wolnosciowe, bo sam nie wiem.

ale jesli decyzje to niech beda decyzje, a nie nawyki, jak tak wolisz.

(mam wrazenie ze powtarzaja sie w tych rozmowach te same opcje, te same argumenty. jak bumerang to wraca po wątkach. : p ale ok )

 

no temat z gatunku religia vs ateizm, moze dlatego, ze

co i rusz nowa sytuacja przypomina o tym.

 

-- 12 paź 2013, 21:54 --

 

Autodestrukcja, ok moze nie wiesz, ale inni wiedzą:D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Dawno się tutaj zarejestrowałem, ale długo nic nie pisałem, bo mi się nie chciało.

 

Krótka historyjka o tym, co się ostatnio działo. Zapisałem się do szkoły policealnej, system zaoczny, także zajęcia przez 3 dni co 2 tygodnie. Pierwsze dni zajęć już były i trochę poznałem moją grupę – jakieś 8 osób, większość to chłopaki. Założyliśmy grupę na facebooku i ostatnio ludzie się zaczęli na tej grupie odzywać i właśnie o tym chciałem.

 

Kilka godzin temu koledzy zaczęli gadać na tej grupie fb. Zajrzałem tam, ale.. bałem się odezwać. Poczytałem trochę, zobaczyłem że jeden kolega pyta się mnie o coś – i szybko wyłączyłem stronę, nie odpowiedziałem mu. Potem wróciłem na fb jak już koledzy przestali gadać i poczytałem trochę o czym gadali. Przez kilka minut gadali o mnie, bo zobaczyli, że pokazuje się, że mi się te wiadomości wyświetliły, a ja nic nie piszę. Trochę się zdziwili że nic nie piszę, trochę się ze mnie pośmiali, w sumie nic takiego.

 

Ale ważny jest ten mój lęk. Rozum mi mówi: no dobra spoko, to tylko faceci którzy chcą trochę pogadać, nic się złego nie dzieje. A emocje mówią: o nie, oni mogą mnie źle ocenić, oni się będą ze mnie śmiali itd. Rozum ma niby rację, ale emocje nie dają za wygraną.

 

A na dokładkę boję się, że któryś z tych kolegów znajdzie ten temat i jeszcze bardziej będą się ze mnie śmiali. Kurde, muszę sobie poradzić z nadmiernymi emocjami!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć, właśnie rozpocząłem studia i czasami ledwo daję radę. Jest mi na prawdę ciężko, bo moje objawy wzrosły bardzo. Chciałbym zapytać jak to u innych wygląda, jak sobie radzicie na zajęciach gdy trzeba się skupić. Głównie mam na myśli przedmioty techniczne, gdzie trzeba rozumieć i myśleć logicznie? Na prawdę mam ochotę zrezygonwać ze studiów, ale dostałem się na wymarzone i to jest coś co na prawde mi sie podoba tylko moje ograniczenia nie dają mi życ ;((

Piszcie jak sobie radzicie.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak się uczyłem z podręczników to czytanie na głos, czasami kilka razy tego samego zdania było jedynym sposobem na to by cokolwiek ogarnąć.

 

Na ogólne złe samopoczucie bardzo pomagało kupowanie fajnych rzeczy.

 

Jak zacząłem się bardzo źle czuć, jak przez pół roku szukałem pracy i ciągle miałem perspektywę tego że być może będę musiał z tym wszystkim z kończyć z powodu braku kasy na jedzenie i rachunki, to w ogóle nie byłem w stanie się uczyć. Przerażenie było zbyt silne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć, właśnie rozpocząłem studia i czasami ledwo daję radę. Jest mi na prawdę ciężko, bo moje objawy wzrosły bardzo. Chciałbym zapytać jak to u innych wygląda, jak sobie radzicie na zajęciach gdy trzeba się skupić. Głównie mam na myśli przedmioty techniczne, gdzie trzeba rozumieć i myśleć logicznie? Na prawdę mam ochotę zrezygonwać ze studiów, ale dostałem się na wymarzone i to jest coś co na prawde mi sie podoba tylko moje ograniczenia nie dają mi życ ;((

Piszcie jak sobie radzicie.

 

Tez sobie nie radze:(( ..mam lęki podczas wykladow i konwersatoriów w małych salkach scisnieci ludzie....i nie kumam co do mnie mowia wykladowcy :why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam lęki podczas wykladow i konwersatoriów w małych salkach scisnieci ludzie....

nawet nie przypominaj. Szkoda, że jeszcze po 50 osób nie wpuszczają :evil:

 

-- 21 paź 2013, 22:22 --

 

franklin2, Witaj, mnie właśnie pasja i wymarzone studia pomogły przetrwać tę sytuację. Też było ciężko, czasami szłam strasznie otłumaniona na lekach, ale bardzo chciałam skończyć te studia i to mi sie udało i jeszcze z bardzo dobrym wynikiem. Musisz próbować się na maxa skupić, nie koncentrowac się na lękach i jak najwięcej rozmawiać z ludźmi, mimo wszystko. To może Cię uratować.

 

Drugą opcją są leki, ale to już ostateczność. Życzę powodzenia. Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej,

 

Studiowanie przy nerwicy lękowej jest łatwe. Warto jednak starać się skończyć studia, zwłaszcza jeśli to takie jakie sobie wymarzyłeś. Ty kieruj swoim życiem, nie pozwól żeby robił to lęk. Pewnie będzie wiele trudnych sytuacji i chwil. Ważne jednak aby podejmować jakieś kroki celem realizacji własnych zamierzeń.

 

Rozważ spotkania z psychologiem i ewentualnie jakieś lekarstwa. Porozglądaj się w księgarni, powinny być tam jakieś poradniki psychologiczne. Może jakiś trafi do Ciebie i będziesz mógł wdrożyć w życie proponowane rozwiązania. Możliwości jest naprawdę dużo.

 

Kiedy ja miałem problemy z koncentracją czasami pomagało mi skupianie się na oddychaniu albo na notowaniu. Po pewnym czasie, kiedy się nieco uspokajałem, mogłem już myśleć bardziej logicznie i większą uwagę skupić na meritum. Lekką pomocą było też prozaiczne żucie gumy.

 

Chociaż czasami może Ci się to wydawać nierealne - da się skończyć studia mimo lęków. Przypomnij sobie sytuacje z przeszłości, które wydawały się bardzo trudne do przejścia, a jednak okazało się że dałeś radę.

 

Powodzenia :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja mam codziennie lęki, każde wyjście do ludzi, siedzenie na zajęciach, myśl, żeby wybiec, niemożność skoncentrowania się przez dolegliwości fizyczne, masakra

biorę wenlafaksynę i średnio pomaga, a kiedyś mi pomogła całkowicie :( chodzę cały czas na terapie i moja terapeutka wprost mi mówi, że jest bezsilna, lekarze podobno też, już nie wiedzą co mi przepisywać, ale jeszcze jakoś się trzymam, najgorzej było jak nie mogłam przez kilka tygodni kiedyś z domu wyjść, teraz się bardzo boję że do tej sytuacji może znów dojść, że stracę kontrolę nad fobią

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zrobiłam sobie test na fobię:

o k***a

Twój wynik to:

48 (lęk) + 30 (unikanie) = 78

 

co go zrobię jest coraz gorzej, w sierpniu jeszcze wychodziło, że nie mam fobii, a teraz idzie wynik coraz wyżej

jak widać lek u mnie dominuje, unikanie mniej, unikam kiedy coś jest dla mnie bardzo stresujące, na co dzień staram się walczyć z wiatrakami, bo fobia tylko się nasila

kiedyś wenla skasowała mi lęk społeczny, teraz już tak nie jest, jest coraz gorzej, chyba czas przejść na paro, tylko objawy odstawienne i początkowe pogorszenie na paro :(

 

komuś pomogła paro bardzo na lęki?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam fobię społeczną i powiem tak: w tych sytuacjach co zauważyłam że fobia mi się pogłębiała (np. gdy poszłam do pracy) to rezygnowałam z tego. Zdrowie było dla mnie ważniejsze. Np. też pewne spotkania z większą grupą ludzi powodowały u mnie bardzo duży lęk, dochodziły do tego objawy somatyczne i również zrezygnowałam. ALE ja w tym czasie chodziłam na terapię i w MOIM przypadku po rozmowach z terapeutą doszłam do wniosku że nie warto narażać swoje zdrowie, tym bardziej że miałam możliwość aby z tego wszystkiego zrezygnować.

Z kolei studia to często była dla mnie masakra. Po pewnym czasie zrezygnowałam (ale nie z powodu fobii). Teraz wróciłam na studia, ale po przejściu terapii i jest bardzo dobrze. Prawie w ogóle nie czuję lęku przed ludźmi, czasami tylko, dobrze mi się z nimi rozmawia itd.

Podsumowując- wg. mnie aby coś nie skończyło się bardzo źle (pogłębieniem fobii i innymi przykrymi sytuacjami) trzeba być na to gotowym- tak jak ja jestem teraz gotowa na studia. Ale tak było w moim przypadku. U Ciebie może być inaczej. Dlatego ja bym na Twoim miejscu poszukała pomocy u specjalisty- co on o tym sądzi. Bo na studia zawsze możesz wrócić za jakiś czas. Tylko ważne żeby wtedy przez ten czas próbować w jakiś sposób walczyć z fobią, najlepiej pod okiem specjalisty. Bo czasami nie unikanie sytuacji lękowych dużo daje (ale powoli, małymi kroczkami). Trzymaj się, pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dacie radę towarzysze :great:

Mnie NL dopadła w najostrzejszej formie na w połowie 3 roku, więc jak nic na półmetku, później był niezły kibel, leki, terapia, lęki przeplatane z absolutną obojętnością, sesje, kolokwia ( a dodam, że na moim kierunku, przez całe pięć lat miałam tylko dwa pisemne egzaminy :-| - reszta o zgrozo ustne ) - bywało lepiej, bywało gorzej, już sama nie wiem czego więcej, do tego dochodziły dojazdy - godzina w jedną stronę busem. Yh... mało razy ze stresu rzygałam przed zajęciami, jechałam na uspokajaczach, antydepresantach i całej gamie ziołowych cukierasów dostępnych w aptece..... ale wydaje mi się, że warto. Po pewnym czasie człowiek powolutku się przyzwyczaja do pewnego rodzaju stresu i on troszkę powszednieje ;)

Fajnie mi tam było :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wspołczuje Ci Corkanocy. Wiem z innych postów, ze starasz sie...robisz co mozesz, nie poddajesz sie, wychodzisz do ludzi i to najwazniejsze. Masz swoje plany ktorych pewnie nie mozesz do konca zrealizowac bo choroba we wszystkim ogranicza Cie. To niesprawiedliwe, ze dany czlowiek może miec potencjal , żeby osiagac tyle co inni ale jest takie coś co na kazdym kroku stara sie go hamować...Życze Tobie , żebys w koncu znalazla lekarstwo na swoje problemy i mogła wyjśc z tego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fobia społeczna jest niczym innym jak nadwrażliwym interpretowaniem zaistniałych sytuacji na podstawie własnych lęków wewnętrznych. Wpływają na to negatywne przekonania a właściwie negatywne konstrukcję emocjonalne. W momencie kiedy złamiesz konstrukcję wyeliminujesz fobię czy lęk społeczny.

Zapraszam do przeczytania artykułu: http://transformacja-umyslowa.blogspot.com/2013/10/niesmiaosc-jak-sie-pozbyc.html

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lubudubu, dzięki wielkie za ciepłe słowa :) przynajmniej ktoś anonimowy może mi napisać coś pozytywnego, bo niestety najbliższa rodzina nie traktuje mnie najlepiej i to mi nie pomaga, wręcz gdy czynię jakieś kroki do przodu, potem zaczynam znowu uciekać i wracam do punktu wyjścia, a przyjaciół nie mam, nie mam kogoś komu mogłabym szczerze się wygadać, dlatego też m.in. piszę tu

 

czasami sama się sobie dziwię, że dalej jestem na tym świecie, bo właściwie mało sensu widzę w takim bytowaniu, wegetacji, wiecznej walce z samą sobą, takiej nieustannej, bo niektórzy po jakimś czasie przyzwyczajają się do kogoś i lęk im się zmniejsza, u mnie to nawet bywa odwrotnie, jak zaczynam kogoś bliżej poznawać to uciekam, panikuję, lęk jest koszmarny, ale to przez to, że bardzo boję się bliżej komuś zaufać, bo wiele osób mnie w życiu zraniło

ale jakoś tak chyba mam gdzieś małą cząstkę nadziei, nie liczę, że kiedyś wyzdrowieję, tylko że mój stan będzie w miarę dobry, nie zaburzający wszystkiego

poza tym w pewnym momencie stwierdziłam, że i tak prędzej czy później umrę, a nie będę tego przerywać w tej chwili, bo jak przeżyję swoje życie tak przeżyję, nawet jeśli będzie marne, spędzone w samotności, to jednak raz na jakiś czas będą chwile szczęścia, ''pocieszam się'', że niektórzy mają nieraz jeszcze gorzej i żyją, nawet wegetując i nie będąc zadowolonym ze swojego życia, jakoś sobie tam żyją z dnia na dzień

a nie odbieram sobie szansy, staram się dawać z siebie wszystko, nawet podniosłam się po niezłej porażce, gdy na początku studiów należałam do najlepszych a potem zjechałam do kogoś kto zupełnie nie kontaktował, potrafiłam siedziec przez 1,5 godziny na kolokwium i nie być w stanie nic napisać, bo taką miałam pustkę w głowie, albo wychodzić z zajęć, bo miałam takie lęki, że nie mogłam dłużej tam siedzieć. Ale teraz zmieniłam studia, zamknęłam tamten etap i mam znowu nadzieję (?), że może jednak się wreszcie uda, że się nie poddam, wygram tą ciężką walkę, chociaż po części.

Nie chcę już piątek, czwórek, wystarczy mi tylko zdanie, byleby znowu tego nie spieprzyć.

 

Chodzę póki co na wszystkie zajęcia, mimo że rano budzę się z paniką i wychodzę ze strachem, idę. Nawet jak w trakcie zajęć czuję, że panikuję, nie wychodzę, bo staram się to przetrzymać, uspokoić samą siebie, że nic mi nie będzie. Staram się ''kontaktować'' nawet jak jestem bardzo zmęczona od rana, notować i uczyć się w domu. Boję się tylko bardzo, że znowu nie wyjdzie i cała praca pójdzie na marne...ale czas pokaże jak będzie

chciałabym wyjść na ludzi, móc kiedyś być zadowolona, że coś jednak osiągnęłam

 

Poza tym staram są dni kiedy izoluję się od ludzi, nie chcę z nikim rozmawiać, ale i tak staram się nie robić z siebie takiego odludka jak do niedawna. Odważę się raz na jakiś czas z kimś spotkać, mimo że nieraz cały dzień jestem w strachu, bo wierzę, że może kiedyś ten strach przejdzie, że będzie tak w miarę normalnie :(

 

 

A Ty chyba masz negatywny stosunek do paroksetyny? Lekarz mi ją doradził na fobię s., ponoć ona miażdży fobię, ale boję się senności, bo wiesz, studia wymagają ode mnie systematycznej pracy, koncentracji na zajęciach, zapamiętywania czegoś. Więc nie chciałabym się zamienić w zombie gapiące się w jeden punkt. Ale chyba nie jest na niej aż tak źle? W porównaniu z wenlą dużo bardziej muli?

Do wyboru mam jeszcze olanzapinę :/ ponoć w USA leczą tym nawet fobie, ale chyba mulić to bardziej muli i otumania niż paro.

Ciężka sytuacja. Mam problemy z podejmowaniem decyzji.

 

-- 22 paź 2013, 23:00 --

 

o cholerka, znowu się rozpisałam, jak ja tak mogę robić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pisz ile chcesz, mi to nie przeszkadza. Szybko czytam więc taki post to jak mrugnięcie okiem 8).

 

Dobrze, że walczysz, chociaz nie masz sobie nic do zarzucenia. Robisz co możesz, a przeciez człowiek nie przeskoczy siebie samego, prawda?

 

Sam myślałem co by rzeczywiscie moglo Tobie pomoc ale skoro uczeszczasz na psychoterapie, bierzesz leki i to w roznych kombinacjach to ja muszę przyznac , ze nie wiem co innego mogloby pomoc. NA pewno jest jakis sposob, ale jeszcze go nie znalazlas. Ważne , że nie poddałas sie i chodzisz na zajęcia. To z pewnoscia duzy plus.

 

Wiesz...co ja moge powiedziec o paroksetynie...Każdy przypadek jest inny...ja nie mam w sumie jakis silnych lękow....raczej problemy osobowościowe , nawet nie raczej ...ja je mam ;)

 

Na mnie wszystkie ssri działaja bardzo schematycznie i podobnie. Pierwszy miesiac brania pobudzenie naprzemian z sennoscia do tego gonitwa myśli...(plus zaburzenia ze strony ciala typu bole miesnie, problemy ze wzrokiem) . W miare uplywu czasu pobudzenie ustępuje miejsca sennosci i rozleniwieniu do takiego stopnia , że moge polozyc sie spac o 17 wieczorem i spac do 14 nastepnego dnia. Nie sądze, że mozna nazwac to dzialaniem antydepresyjnym raczej tlumiacym i zobojetniajacym.

 

 

Ale prawda jest dosyc powszechna w temacie parokseytny....ona najczesciej powoduje sennosc i rozleniwienie i apatie. W ogole antrydeprsyjne dzialanie ssri wzialbym w duzy znak zapytania...Czy jest tu mowa o faktycznej poprawie nastroju, takiej zdrowej motywacjii, satysfakcji z zycia? Chyba nie tędy droga. Ale skoro są takie leki to znaczy , ze jest grupa docelowa której one pomagaja

 

 

 

hehe mialo byc krotko:P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×