Skocz do zawartości
Nerwica.com

mjp

Użytkownik
  • Postów

    283
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez mjp

  1. Np siedzę teraz przed komputerem i myślę "skupmy się na jakimś odczuciu". Nasłuchuję i słyszę jak u sąsiada do góry szurają jakieś meble. Skupiam się na tym. Wtedy przestaję sobie wyobrażać. Przypominam sobie co miałem zrobić w realnym świecie i "wracam". Dobre może też być otworzenie okna i nasłuchiwanie z zewnątrz (oczywiście w obecnej porze roku nie za długo ) - to jest "mocniejsze" bo otrzeźwia dodatkowo świeże powietrze.
  2. Jak się jest w trudnym okresie to zawsze w głowie pojawiają się najczarniejsze scenariusze, a to co dobre i pożądane wydaje się nieosiągalne ale to tylko wynik tego bardzo złego samopoczucia. Gdyby zastanowić się siląc się na obiektywizm, no to przecież istnieje znaczne prawdopodobieństwo, że cały czas nie będzie równie fatalnie. Można się zastanawiać co oznacza "wyzdrowieć" z zaburzeń psychicznych. Dla mnie ważne jest, żeby móc samodzielnie decydować o swoim życiu, a nie robić to co podpowiadają lęki, natręctwa i bezsilność oraz żeby czuć chwile szczęścia. Ważne jest, żeby zdawać sobie sprawę ze swojej swego rodzaju podatności na zaburzenia psychiczne, być przygotowanym, że jeszcze nie raz dadzą o sobie znać ale żeby potrafić je coraz lepiej znosić. Nie wierzyłem, że: dożyję 27 lat, nie zwariuję na maksa, zdam sryliard egzaminów, będę prowadził samochód, będę miał dziewczynę, będę potrafił pracować, będę potrafił poprosić o podwyżkę, będę brał udział w "występach publicznych". Jednak to wszystko miało później miejsce. Nadal nie wszystko jest spoko, a dzisiaj czuje się podle ale z perspektywy czasu muszę przyznać, że w najczarniejszych scenariuszach wszystko wyglądało znacznie gorzej (oczywiście były też i takie scenariusze, kiedy wszystko wyglądało lepiej ) Wniosek: umiarkowany optymizm nie jest bez sensu
  3. mjp

    Przywitanie.

    Optymizm jest spoko :)
  4. Sposobem na poczucie odrealnienia i ciągłą ucieczkę w marzenia może być skupienie się "na zewnątrz". Możesz próbować spróbować wyłapać jakiś pojedynczy dźwięk, obraz, coś co oddziałuje na zmysł dotyku i skupić się na tym czymś. Kiedy skupiasz myśli na doświadczeniach zmysłów, których właśnie doznajesz to automatycznie nie brniesz w wyobrażenia. Jak już się skupisz na jakimś małym elemencie rzeczywistości to potem można "przenieść" uwagę na szerszy zakres rzeczywistości, aż do takiego jakby całkowitego skupienia się na zewnątrz. Ja stosuję taki sposób i uważam, że jest ok. Pozdrawiam
  5. Kiedy mi było bardzo źle byłem przekonany, że tak musi już być zawsze. Jednakże w ciągu ostatnich lat udało mi się osiągnąć parę sukcesów, które zawsze wcześniej mi się wydawały niemożliwością. Sądzę, że może być dla kogoś istotne dowiedzieć się, że inny ktoś tam komu kiedyś było bardzo źle jakoś się pozbierał. Tytułem wstępu - zmagałem się z silną nerwicą lękową, problemami z niechcianymi myślami, poczuciem beznadziejności itp. Nie chcę pisać, że "wyzdrowiałem" bo niejednokrotnie "demony przeszłości" wracały i pewnie jeszcze nie jeden raz powrócą. Wierzę jednak, że będę sobie potrafił z nimi poradzić. Lepiej niż kiedyś. Za moje sukcesy uważam, że skończyłem studia z dobrym wynikiem (mimo, że kiedyś wybiegałem z powodu lęku z matury przed czasem), zacząłem sam się utrzymywać (mimo, że obawiałem się, że sobie nie poradzę), udało mi się zmienić pracę co poprzedziła rozmowa kwalifikacyjna, związałem się z kobietą, z którą planuję przyszłość (przeżyłem jakoś przyjazd do jej rodziców - zawsze uważałem, że to będzie katastrofa katastrof ), wypowiadałem się publicznie i zawodowo przed nieznajomą grupą słuchaczy. Do dzisiaj pamiętam też kiedy poszedłem na pierwszą rozmowę kwalifikacyjną, pierwszą randkę, kiedy mobilizowałem się aby wcześniej wstawać rano, kiedy zacząłem robić jakieś ćwiczenia w celu okiełznania problemów z psyche. Te pozornie małe sukcesy mają bardzo duże znaczenie, bo przerywają marazm i pozwalają z nieco większym optymizmem i pewnością myśleć o osiąganiu kolejnych celów. Gratuluję wszystkim zmagającym się z problemami psychicznymi ich sukcesów i życzę powodzenia aby osiągać kolejne :)
  6. >>> mateusz_ Śpieszę z próbą odpowiedzi na grad zadanych pytań :) Otóż, nawet jeśli nigdy miałbym nie znaleźć szczęścia, to wolałbym się rozczarować sto razy, niż w ogóle nie próbować go znaleźć. Poza tym statystycznie rzecz ujmując masz bardzo duże szanse, że kiedyś poczujesz się szczęśliwym. W stosunkach międzyludzkich dość istotne jest to, żeby polubić siebie samego. Wtedy automatycznie łatwiej jest innym osobom polubić nas. Niby trochę błędne koło, ale przecież nie bez wyjścia. No bo można uświadomić sobie czego w sobie nie lubimy i podjąć dwie jedynie słuszne możliwości działania to jest albo daną cechę zmienić albo zaakceptować. I koniecznie trzeba hamować tendencję do wyolbrzymiania tego co złe i pomniejszania tego co dobre. Zastanów się co jest w Tobie dobrego, co w sobie lubisz. Czasami człowiekowi zupełnie z głowy wypada, że w ogóle są takie rzeczy. >>> Dean Jeżeli w Twojej ocenie budownictwo jest kierunkiem bez perspektyw to jesteś bardzo wymagający pod tym względem. Znam kilka osób, które kończyły budownictwo ok. 3 lat temu i wszystkie pracują w zawodzie, w Polsce i zarabiają nieźle. Głowa do góry. >>> Po prostu Maciek Nie wiem czy słyszałeś ale "czas leczy rany". I jest to prawdą.
  7. mjp

    Samotność

    >>> Devnull To rzeczywiście dość nieprzyjemne uczucie śledzić poczynania dawnych znajomych, kiedy w naszej ocenie nasze życie wygląda gorzej od ich życia. I chociaż to zrozumiałe, że jest się ciekawym tego co dzieje się u innych to jednak nastawienie na porównywanie się nie prowadzi w dobrą stronę. Takie szpiegowskie analizy facebooka motywują Cię jakoś do "ulepszania" swojego położenia czy działają kompletnie demotywująco?
  8. >>>> bedzielepiej Świat jest tak skonstruowany, że ludzie się różnią pod względem wyglądu ale także i cech charakteru. Zawsze tak było, że jedni są bardziej odważni i pewni siebie a inni mniej. Skoro Ty czy ja miewamy problemy z odwagą to prawdopodobnie nigdy nie będziemy chodzić po linie nad przepaścią albo tresować lwów. Prawdopodobnie mamy skłonności do dostrzegania większej liczby zagrożeń niż inni i chyba trzeba się z tym pogodzić. Ale z drugiej strony na pewno jest możliwość wprowadzenia do swojego życia takich zmian, które pozwolą żyć zgodnie z sumieniem na jakimś zadowalającym poziomie :) Z tym, że to jest jednak proces, bo problemy psychiczne to nie przeziębienie i "zdrowienie" trwa dość długo. Na pewno jest coś na rzeczy z tym, że przesadne koncentrowanie się na zagrożeniach i kontrolowanie siebie nie jest dobre. To strasznie komplikuje życie. Warto próbować odnaleźć zaufanie do siebie samego. Powodzenia z tym! :) >>>>>beedee Ja jestem przeciwnikiem skrajności. Ale być może takie podejście jakie Ty sobie wypracowałaś może być etapem drogi do zdobycia równowagi (jak wahadełko, które w końcu staje w miejscu ). Wiesz jak to jest się obawiać publiczności i wiesz jak to jest nie zwracać uwagi na innych. Gdyby się to jeszcze udało odpowiednio "zrównoważyć" to będzie dobrze :) Pozdrawiam
  9. >>> bedzielepiej Wydaje mi się, że Cię rozumiem. To działa w ten sposób, że jeżeli bardzo nam na czymś zależy, to stresujemy się, żeby z tym czymś nic złego się nie stało. Dla Ciebie tak bardzo ważna jest akceptacja innych ludzi, potrzeba bycia lubianym i spokój. Jednocześnie, przez to, że jesteś bystrym obserwatorem dostrzegasz wiele zagrożeń wobec tego co jest dla Ciebie ważne. A jak się bardzo chce czegoś uniknąć, to czasami staje się to jakby samospełniającą się przepowiednią. Przeżywałem to wiele razy. Im bardziej chciałem, żeby mi nie zadrżał głos, kiedy go będę zabierał, tym bardziej się na tym skupiałem, skupiając na tym bardziej się stresowałem i w rezultacie głos mi drżał jeszcze bardziej. Moim zdaniem w takich problemach pomocne jest: 1) wprowadzenie zmian w systemie wartości - tj. akceptacja innych osób, bycie lubianym i spokój nie są aż tak mega ważne, żeby przez to potwornie komplikować sobie życie; 2) zdobycie większej pewności siebie - kiedy osiągasz sukcesy na jakichś polach, coś Ci się udaje, realizujesz jakieś zamierzenia, wtedy automatycznie czujesz się pewniej i przestajesz się obawiać, że zrobić coś inaczej niż tego chcesz. Każdy z nas osiąga jakieś sukcesy, kwestia tylko, żeby je dostrzec a nie skupiać się jedynie na niepowodzeniach i potencjalnych zagrożeniach; 3) skupianie uwagi na jakimś celu i na tym na co mamy wpływ - skoro zdarza Ci się nieopanować płaczu czy śmiechu to trudno - w danej chwili nie potrafisz tego zrobić. Natomiast możesz sobie postawić cel, żeby mimo ataku płaczu na oczach innych ludzi zrobić tę czynność, którą miałaś zrobić, mimo tego płaczu i mimo poczucia poniżenia. To ma dwie zalety, bo po pierwsze myśląc o tym co masz zrobić nie myślisz o płaczu i nie nakręcasz się, a po drugie i nie mniej ważne rzeczywiście robisz to co miałaś zrobić :) Czyli np. z moich doświadczeń - boję się, że będzie drżała mi ręka podczas jedzenia zupy w publicznej stołówce, ona rzeczywiście mi drży, jednak mimo tego jem ją albo stresuję się, że nie mogę zasnąć, bo rano miałem jeszcze wyprasować ubranie, a jak nie zasnę wcześnie to nie zdążę, więc wstaję i prasuję ubranie już; 4) znalezienie tego co doraźnie pomaga załagodzić problem - np. noszenie zawsze przy sobie chusteczek, żeby się wytrzeć, na wypadek płaczu czy też gumy do żucia, żeby w razie czego zająć czymś szczękę Pozdrawiam
  10. Hej, Sądzę, że to dość ciekawy problem. Przede wszystkim trzeba pamiętać, że posiadanie skłonności do bycia bardziej uległą osobą czy też do dominowania nie przekłada się na bycie lepszym lub gorszym w ogólności. Najważniejsze to chyba bycie sobą, tj. zachowywanie się w taki sposób, żeby dobrze się z tym czuć. Jeżeli nie czujesz się dobrze w atmosferze napięcia i konfliktu to chyba nie warto takiej atmosfery na siłę budować. Tzn. jeśli coś Ci nie pasuje, to może najlepiej o tym powiedzieć ale w spokojny sposób. Np. "nie jestem bardzo zainteresowana tym co o mnie sądzisz" albo "nie życzę sobie, żebyś w ten sposób do mnie mówiła". Albo nawet jeszcze łagodniej - "jest mi przykro kiedy się w ten sposób zachowujesz. Czy mogłabyś tego nie robić?". Wydaje mi się, że taka rozbrajająca szczerość czasami może przynieść dużo dobrego w oczyszczaniu relacji. No chyba, że dana osoba rzeczywiście celowo chce sprawiać komuś przykrość, ale często jest chyba tak, że dzieje się to nieświadomie i niecelowo. Jeżeli jest to osoba, z którą się rzadko widujesz to czasami może nawet nie ma sensu kruszyć kopii o pierdoły. No ale jeśli czujesz się na siłach to niczym złym na pewno nie jest głośne wyrażanie swojego zdania czy też braku akceptacji na określone zachowania dotyczące Ciebie.
  11. mjp

    Nienawiść do siebie

    Jeszcze mniej empatii? Nieźle. Jeżeli chodzi o egocentryzm to dostrzegam jedynie onanizowanie się swoją pewnością siebie i bezkompromisowością przez autorkę cytowanego posta. Wątek o tytule "nienawiść do siebie" jest rzeczywiście świetnym miejscem, żeby poinformować zebranych tu ludzi, że potrzebują kopa w dupę i są czułymi sentymentalistami. Genialne. Na pewno dzięki temu przezwyciężą nienawiść do siebie. Nawet jeżeli coś jest na rzeczy w tym, że nie ma co filozofować za dużo tylko ogarniać rzeczywistość to można to jakoś inaczej napisać. Kompletnie nie trawię twojego stylu wypowiedzi. I zamiast skupić się na temacie wątku muszę się odnosić do postów forumowej mądrali, która pozjadała wszystkie rozumy... Bez sensu. Jak ci się nie chce wczuwać w czyjeś problemy i przelewać swoich myśli to przecież możesz nic nie pisać. Nie potrafisz wytłumaczyć co rozumiesz przez konkret? Nawet jeżeli twoim zdaniem to oczywista oczywistość a pytanie jest głupie, to chyba ogarniasz taką sytuację, że wśród miliardów żyjących na ziemi ludzi ktoś może nie rozumieć o co ci chodzi? Czy nie? Chcesz w ogóle komuś pomóc czy sama siebie dowartościować i powstawiać parę emotikonek i obrazków? Co za ludzie..
  12. mjp

    Nienawiść do siebie

    Oczywiście nie jest to prawda i psycholog także może pomóc w rozwiązywaniu problemów psychicznych. W mojej ocenie należy umiejętnie wykorzystywać wszystkie dostępne środki w tym spotkania z psychologiem czyli osobą, która może rzucić jakieś światło z dystansu na nasze kłopoty i ma wiedzę w zakresie psychologii, terapię grupową oraz wykonywanie ćwiczeń samodzielnie. Przydatne mogą być także leki, zwłaszcza na początku zwalczania problemów psychicznych. W przypadku fobii społecznej np. trudno jest mi sobie wyobrazić opieranie się jedynie na zaleceniach lekarza psychiatry i braniu leków.
  13. mjp

    Skojarzenia

    zakupy - biedronka :)
  14. mjp

    Nienawiść do siebie

    Rozumiem. To chyba dość często wiąże się z nieśmiałością. Im bardziej się chce porozmawiać z kimś na luzie, tym bardziej się człowiek stresuje i wychodzi z tego lipa. Ciągle mając w głowie fakt, że nie umie się rozmawiać z ludźmi, przewiduje się, że także każda kolejna rozmowa może się nie udać i to staje się niejako samospełniającą się przepowiednią. Masz święte prawo być na to zła. I wcale się nie dziwię, że nie lubisz tego w sobie. Każdy z nas jest inny i inne rzeczy mu pomagają. Trzeba szukać rozwiązań, które się sprawdzą akurat u Ciebie. Ale na pewno konieczna jest zmiana nastawienia z tego cytatu. Co to znaczy, że nie ma niczego czego nie mogłabyś zrobić lepiej? No nie popadajmy w skrajny idealizm. Z reguły nie osiąga się 100 % najlepszości w swoich działaniach i to jest normalne. Ale przecież można zrobić coś dobrze na 80 % albo 70 %. To też są pozytywy. I warto je dostrzegać. Spróbuj być dla siebie bardziej sprawiedliwa. Skoro nie lubisz siebie i uważasz się za gorszą od innych to popatrz też trochę na otaczających Cię ludzi. Czy ich też oceniasz tak surowo jak samą siebie? Nie dostrzegasz ich wad, pomyłek i błędów? Każdy ma prawo popełniać błędy i mieć wady. Poza tym przychodzi mi do głowy jeszcze jedna rzecz. Jeżeli chce się wprowadzić w swoim życiu zmiany i zbliżyć do 100 % realizowania wyobrażenia o idealnym samym sobie, to trzeba od czegoś zacząć. Nie od razu Kraków zbudowano. Więc o ile być może nie przekonuje Cię argumentacja, że zrobienie czegoś na 70 % dobrze to sukces, to chyba zgodzisz się, że jest to jakiś początek do osiągania sukcesu. Od czegoś trzeba zacząć. Nie musisz więc sobie wyznaczać celów "będę duszą towarzystwa i każdą osobą, z którą będę rozmawiała doprowadzę do uśmiechu" - bo to jest trudne. Nie wyznaczaj też sobie celów, których realizację trudno ocenić - np. "nie będę się stresowała" albo "dobrze wypadnę". Biorąc pod uwagę, że masz lekkie skrzywienie do negatywnego oceniania siebie, to w takich sytuacjach też się negatywnie ocenisz. Ale możesz sobie np wyznaczyć cel - spotkam się ze znajomymi i zapytam Kasię gdzie chodzi do fryzjera a Janka co słychać u jego brata. Tutaj wykonanie można realnie ocenić. Oczywiście najlepiej jakby to był cel, który rzeczywiście chcesz osiągnąć - tj. interesuje Cię co słychać u brata Janka, ale nie wiesz jak z nim zacząć rozmowę żeby zapytać. Bo chodzi o to, żeby w życiu robić to co się chce, a nie to do czego zmusza nas nieśmiałość. Poza tym chyba nie da się wyrobić jakichś umiejętności społecznych inaczej niż przez praktykę. Oprócz więc walki z własnymi słabościami, nabywasz jakieś cenne doświadczenie. Myślę, że to może przerodzić się we wzrost pewności siebie i pomóc w polubieniu własnej osoby.
  15. mjp

    Nienawiść do siebie

    Jak to mówią: "jedni lubią jak im Cyganie grają, a drudzy jak im skarpetki śmierdzą" :) Jak dla mnie zeszyty są spoko. Czy to aż takie niezwykłe, kiedy osoba z zaniżoną samooceną, słysząc śmiejących się ludzi przypuszcza, że mogą się śmiać z niej? Chyba nie... Jak mi się w szkole podstawowej zrobiła dziura w spodenkach i było mi strasznie wstyd, to też wydawało mi się, że wszyscy dookoła w duchu się ze mnie śmieją. Aczkolwiek wtedy mieli ku temu pewne podstawy :)
  16. mjp

    Nienawiść do siebie

    Czuję to samo, tylko właśnie to poczucie bycia gorszą jest kolejnym pretekstem do nienawiści. widzę, że nie jestem sama z tym problemem, tylko jak to naprawić? Całe swoje 27-letnie życie się z tym zmagam. wiem, że jestem dla siebie okrutna, ze się krzywdzę, czy nawet grzeszę. Ale nie umiem, nie potrafię inaczej. Nawet podczas tych momentów otrzeźwienia. Z reguły jestem samotnikiem, ale przychodzą dni, kiedy chcę być wśród ludzi, wręcz tego potrzebuję. Dziwnym trafem zdarza sie, że akurat jest ku temu okazja. Wszystko ma być pięknie, jesteśmy w grupie, a mnie zaczynają nachodzić myśli. I widzę sygnały, że nie jestem mile widziana, że jestem intruzem. Wszyscy się śmieją (ze mnie?), a mnie chce się płakać. Łzy wręcz napływają do oczu, bo nie mogę znieść tego jaka jestem aspołeczna. I jak tu siebie nie nienawidzić? Wydaje mi się, że mimo że sama świadomość tego, że nie jesteś dla siebie dobra niczego nie zmienia, to jednak jest podstawą, żeby jakiekolwiek zmiany wprowadzić. Nie wiem jak wygląda Twój życiorys, czy zawsze miałaś problemy, żeby się odnaleźć w grupie. Jeżeli tak, to pewnie nigdy nie będziesz rozkładać ludzi na łopatki swoją pewnością siebie. No ale na pewno (naprawdę jestem o tym przekonany) jest szansa, żebyś funkcjonowała w społeczeństwie w sposób satysfakcjonujący. Często tak jest, że brak pewności siebie i nienawiść wynikają np. z jakichś życiowych niepowodzeń i to ma tendencje do zapętlania się w spiralę, sprzężenie zwrotne. To jest masakra, bo bardzo ciężko z tego wyjsć. No ale z reguły, każde, nawet drobne osiągnięcie poprawia pewność siebie i na tym trzeba spróbować się bardziej koncetrować. Nawet nie pamiętam kto mi to polecił, chyba koleżanka z tego właśnie forum - żebym sobie założył zeszyt, w którym będę codziennie wpisywał co zrobiłem dobrego, jakie osiągnięcia. To jest jakiś sposób. Tzn. może niekoniecznie żeby sobie zakładać zeszyt na osiagnięcia (chociaz mi sie przydał ) ale żeby nauczyć się bardziej koncetrować na tym co dobre. Zwróciłaś uwagę w swojej wypowiedzi, że łatwo przychodzi Ci do głowy, że inni się z Ciebie śmieją. To jest właśnie ten szkopuł. Skupiamy się na tym co negatywne a zupełnie nie dostrzegamy tego co pozytywne. Warto próbować zmieniać swoje postrzeganie świata jeśli ono traktuje rzeczywistość wybiórczo i do tego jeszcze wybiórczo źle. Ja cały czas próbuję i liczę, że może uda mi się jeszcze trochę zmienić :) Co o tym sądzicie?
  17. mjp

    zadajesz pytanie

    Rejs Dłubiesz w nosie?
  18. mjp

    zadajesz pytanie

    Jak wilgotność powietrza osiągnie odpowiedni poziom. Co robisz bezpośrednio przed zaśnięciem?
  19. mjp

    zadajesz pytanie

    Dzisiaj kupiłem z numerkiem 20 ale chyba go nie użyję bo nie pojadę na wakacje tak jak planowałem ;( Co byś sobie zoperował/zoperowała chirurgicznie?
  20. mjp

    Skojarzenia

    sto pro - zeszyt w kratkę
  21. mjp

    Wkurza mnie:

    Że posypały mi się plany urlopowe :/
  22. >>>> white rabbit A ja też nigdy nie uważałem i nie zanosi się abym w najbliższym czasie miał dojść do takiego przekonania, że psychiatra jest w stanie niezawodnie odgadnąć stan pacjenta, ani że kilku różnych zapisze ten sam lek, bądź że da tą samą diagnozę. Wiele czynników ma znaczenie dla oceny danego przypadku i nie jest łatwo to wszystko ogarnąć. Niemniej rolą psychiatry jest właśnie branie pod uwagę takich okoliczności jak to, kim dana osoba jest w życiu, czy jest nastawiona na otrzymywanie pomocy czy nie itd. Takie pytania bezpośrednio lub pośrednio zresztą padają w trakcie rozmowy. No i kluczem tutaj jest założenie, że osoba która przychodzi chce uzyskać pomoc i stara się współpracować i jest szczera. Albo przynajmniej stara się być szczera. No i znowu spróbuję przejść do konkretu - jeżeli do psychiatry przychodzi człowiek i mówi, że ma taki problem, że czuje stres "bez powodu" itepe, to ma on określone narzędzia, które mogą takiemu człowiekowi pomóc. Może mu zapisać jakieś dragi, może go skierować do psychologa, zalecić jakieś ćwiczenia do wykonywania samemu. Potem powinna być kolejna wizyta i weryfikacja podjętych działań. Nie do końca rozumiem dlaczego oczywiste trudności w diagnozowaniu miałyby być powodem dla niekorzystania z pomocy psychiatry. Podobnie nie rozumiem w jakim kontekście mówisz, żeby omijać lekarzy rodzinnych. To też są osoby, które mają szereg przydatnych kompetencji, jak np. opcja skierowania do specjalisty albo skierowania na badania. Niektórzy mogą też błysnąć i sami z siebie zareagować na różne problemy ze zdrowiem. Ja też się z choinki nie urwałem i wiem, że zdarzają się przypadki braku kompetencji. Nie jestem też fanem chodzenia do lekarza z byle czym. No ale od czegoś ta służba zdrowia jest, i czasami dobrze jest z niej skorzystać.
  23. >>>>> White Rabbit Nie przesadzajmy z rolą psychiatrów. Oni nie są znowu tak bezużyteczni. Zażywanie leków ma pewne uzasadnienie. Pomaga przetrwać trudne momenty. Znam osoby, którym to bardzo pomogło. Zetknąłem się także z sytuacjami, kiedy psychiatra zapisując medykamenty pozostawiał np. do uznania pacjenta i podjęcia decyzji wspólnie z psychoterapeutą czy z takich leków korzystać. Innymi słowy - jasne, są ograniczenia natury technicznej, które sprawiają, że psychiatrze trudno na podstawie relacji pacjenta ocenić jego rzeczywisty stan. Niemniej, nawet sposób mówienia, formułowanie myśli, obaw, mimika, skojarzenia którymi się posługuje pacjent mogą stanowić jakieś podstawy do podjęcia prób pomocy danemu człowiekowi. Przenosząc problem na kwestię tego konkretnie wątku - jeżeli człowiek czuje stres w jego ocenie "bez powodu" to ma sens skonsultować to w pierwszej kolejności z lekarzem rodzinnym, a potem ewentualnie z psychiatrą. >>>>> Ahma Moim zdaniem osoba z avatarkiem w japońskim stylu napisała sensowną rzecz - nie należy zanadto skupiać się na nerwicy i jej objawach.
  24. Hej Eto, Jesteś fanem kameruńskiego futbolu? To, że próbujesz każdego dnia zmobilizować się do walki o siebie to wartość sama w sobie. Czasami rzeczywiście jest tak, że nie ma na nic siły, że nic się nie udaje. To nie znaczy, że tak będzie zawsze. Nie daj się omamić słodkim wizjom "przepadnięcia", bo jest jeszcze wiele dobrych chwil do przeżycia, wiele ważnych rzeczy do zrobienia. Pewnie także przez parę chwil w przyszłości będziesz płakała. Byleby smutek i płacz były adekwatne do sytuacji i nie zamieniały się w czarną rozpacz i poczucie beznadzieji. Wiem, nie ma to jak mijanie roześmianych ludzi w grupach, zwłaszcza w maju, kiedy idzie się samemu i czuje się źle. Nienawidzę wtedy tych ludzi. Jednak najgorzej jest się na tym zbytnio koncentrować. Skoro płakałaś dzisiaj 3 godziny, to sądzę że limit został wyczerpany. Jutro warto znowu spróbować powalczyć o siebie. Na pewno będzie jeszcze lepiej - trzymam kciuki, żeby to lepiej trwało jak najdłużej i aby wróciło Ci lepsze nastawienie do życia. Hej :)
  25. Są różne okresy - lepsze i gorsze. Skoro cały czas prowadzisz leczenie i chodzisz do psychologa, to poruszaj te problemy, może wspólnie się uda wyprawcować jakieś rozwiązania. Wiadomo, że psycholog nie czuje tego co Ty czujesz ale to nie o to chodzi. Jak mu wytłumaczysz co się dzieje, to wspólnie możecie ustalić co z tym zrobić. Jego rolą nie jest przeżycie życia za Ciebie, tylko pomoc z problemami psychicznymi. Pewnie sama konieczność napisania pracy mgr też jest trochę dobijająca. Fajnie gdyby udało się trochę zmobilizować i zakończyć te studia w terminie. Generalnie, życzę Ci żeby się poprawiło. Pozdrawiam
×