Skocz do zawartości
Nerwica.com

mjp

Użytkownik
  • Postów

    283
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez mjp

  1. Hejo. Witam Cię serdecznie :) Żadne problemy z "psyche" nie są przyjemne, i twoje zapewne również. Życzę Ci, żebyś znalazła na forum to czego szukasz. Może uda Ci się przeczytać coś co pomoże Ci się uporać z obojętnością i bezsennością i innymi niekorzystnymi zjawiskami :) Aha - prawdopodobnie kłopoty z bezsennością i obojętnością i późnym wstawaniem nie są wynikiem zwykłego lenistwa więc nie miej do siebie pretensji. Oczywiście nie znaczy to jednak, że nie masz podejmować prób przełamania się i aktywizacji. Podejmuj je! Pozdrawiam :)
  2. Ech. Zawsze jest tak, że kiedy sobie myślę to wydaję mi się, że mam wiele do napisania tutaj, a potem wchodzę na forum i wszystko mi ucieka, tak że muszę długo się zastanawiać. Jęczę, bo nie jestem zadowolony z siebie znowu. Znowu spanikowałem dzisiaj i popsułem sobie humor na wieczór mimo, iż do tamtej pory dzień był dobry. Mam tyle spraw do poprawienia, wyprostowania i załatwienia, że nie wiem w co ręce włożyć. Pewnie się skończy tak, że palcem nie trafię nawet w dupę. Moja psycholożka znowu odwołała wizyty na cały miesiąc. Fakt, że jest to darmowe więc nie ma co wybrzydzać, ale z drugiej strony przed świętami jest mi najtrudniej... A z jeszcze jednej strony jakoś nie potrafię się z nią ostatnio dogadać. Ona do mnie mówi schematem "boisz się przebywania w oficjalnych sytuacjach? to przebywaj w oficjalnych sytuacjach." W sumie wiadomo, że ważne żeby nie unikać ale przecież jakbym umiał robić to czego nie umiem to bym nie chodził do psychologa - heloł?!... Ja nie potrzebuję znowu aż tak dużo. Potrzebuję przede wszystkim pewności siebie - żebym był pewien że nie zwariuję i nie dostanę nagle ataku paniki. To jest niezbędne do normalnego funkcjonowania, znalezienia stałej, porządnej pracy, związania się z kimś i ogólnie życia w zgodzie z sobą. A jak ja mam to zrobić skoro ja się ciągle boję i nadal miewam ataki paniki. Cóż za lipa. W ogóle nie mam z kim o tym wszystkim pogadać i męczy mnie wieczne udawanie. Udaję, że się nie boję, udaję że czegoś unikam "bo mam jakiś powód" a nie się po prostu boję, udaję czasami radość. Oprócz udawania jeszcze się ukrywam. Też mega nieciekawe :/ Jestem podłamany dzisiaj, a przede mną święta które są mega wyzwaniem. Boję się.
  3. Hej Femme. Zdaję sobie sprawę z tego, że każde uzależnienie, nawyk są trudne do przezwyciężenia. Niezależnie już od przyczyn może być tak, że później uzależnienie samo napędza siebie. Robisz coś z czym się nie zgadzasz - to powoduje że czujesz się gorzej. W celu poczucia się znowu lepiej, zapomnienia o rzeczywistości wraca się do nałogu... Jeśli mogę coś poradzić, to myślę że warto zwalczać "pokusę" w zarodku. Już wtedy kiedy się rodzi. Przy tym ważne jest aby pamiętać, że jednak ma się z czymś problem i nie można sobie folgować, bo potem będzie trudniej się opanować. Ważna jest wiara w siebie, w to że można coś zmienić. Ale najważniejsza jest chęć. Jeśli naprawdę, ale to naprawdę mocno się czegoś chce to można to osiągnąć. Przynajmniej jeśli chodzi o pracę nad sobą, bo z wygraną w totka to tak już nie działa Z żądzami jest trochę tak, że "wyłączają" świadomość tego co się robi. Warto spróbować spojrzeć z dystansu, czy to jest naprawdę aż takie świetne. Warto też starać się nie wypierać myślenia o skutkach. To wszystko nie jest łatwe, ale cóż - dobrze chyba próbować opanować uzależnienie.. Życzę Ci, żebyś odnalazła "swój" sposób na życie i abyś potrafiła działać w zgodzie z sobą. Pozdrawiam.
  4. mjp

    Mój dzisiejszy dzień

    Wieczorem byłem w nieprzyjemnym stanie, w którym bywam raz na jakiś czas. Czułem się zamulony, ciężko mi się myślało, cisnęła mnie głowa od przodu. Miałem wrażenie, że jestem trochę "niesobą" i dokuczało mi dziwne przeczucie, że zaraz stanie się coś złego połączone z lękiem. Teraz lekko odpuszcza. Wydaje mi się, że powinienem po raz kolejny przemyśleć moją przyszłość. Co robić? Póki co, nadal nie jest na tyle dobrze, żebym mógł "żyć tak jak chcę i w zgodzie ze sobą".
  5. mjp

    Cześć.

    Oczywiście, możesz pisać na pw. Od tego jest :)
  6. mjp

    Cześć.

    Hej :) Fajnie, że rozmawiasz z partnerem o tym co trudne. Rozmowa to klucz do wzajemnego zrozumienia. Wierzę, że dasz radę uporać się z kłopotami. Może nie będzie łatwo ale w końcu się uda. Będę trzymał kciuki W razie gdybyś miała tu jeszcze ochotę porozmawiać o rzeczach poważnych lub mniej - pisz śmiało, postaram się odpowiedzieć. Pozdrawiam.
  7. mjp

    Cześć.

    Hej, witam ponownie. Dlaczego uważasz, że jesteś zagrożeniem dla bliskich, że powinnaś ich przed sobą chronić? Może trochę za dużo od siebie wymagasz? Piszesz, że Twój facet cierpi przy Tobie, że mógłby być z kimś lepszym. Jak widać jednak "coś" w sobie masz, skoro jest z Tobą, a nie z nikim innym. Może nie ma dla niego lepszej opcji? W życiu i w związkach nie zawsze jest "kolorowo". Czy gdyby Twój Luby miał jakieś problemy to chciałabyś go od razu zostawiać? Chodzi o to, żeby się wspierać, bo każdemu może się noga powinąć. Może zamiast próbować się wykręcić ze związku i ochronić partnera przed sobą lepiej byłoby dla Was obojga gdybyś nastawiła się na poprawienie tego i owego w sobie i na zaangażowanie w relację? Z tym poprawianiem to też oczywiście bez przesady, bo na świecie nie ma ideałów i nie ma sensu wymagać od kogoś ani od siebie bycia perfekcyjnym. Myślę, że cenne jest to, że potrafisz się cieszyć drobiazgami. Zdaję sobie sprawę, że czasami jak się skumuluje dużo negatywnych przeżyć, to nawet dość proste kłopoty mogą wyprowadzić z równowagi. Na szczęście to nie jest nieodwracalne. Można próbować zmienić podejście, dystansować się wobec złego, dostrzegać więcej pozytywów. Warto chyba się poświęcić i pocierpieć trochę beznadziejnych chwil, po to żeby przeżyć jeszcze kilka szczęśliwych momentów. Może też dzięki temu te szczęśliwsze chwile będą lepiej smakowały.
  8. mjp

    Cześć.

    To, że pojawiłaś się na tym świecie moim skromnym zdaniem na pewno nie jest problemem :) Ot, choćby dlatego, że dzięki temu poznałaś kogoś kto jest Ci bliski. Kogoś z kim na pewno przeżyłaś chwile szczęścia i kogoś dla kogo Ty jesteś ważna. Myślę, że to dobrze, że czujesz się odpowiedzialna za tą osobę. Jednak wydaje mi się, że powinnaś żyć nie tylko dla niej ale też i dla samej siebie. Otwórz może na chwilę okno w pokoju, wychyl się i popatrz jakie ładne dziś niebo. Zauważ, że fajnie poczuć chłodne powietrze (oczywiście na moment, żebyś się nie zaziębiła ). Spróbuj sobie przypomnieć te momenty kiedy byłaś szczęśliwa. Jestem przekonany, że jeszcze możesz takie przeżyć. Wiem, że nie jest łatwo się zmobilizować do pokonywania problemów, kiedy wydają się one bardzo duże i trudne do przezwyciężenia. Myślę, że jednak warto próbować.
  9. mjp

    Cześć.

    No ale co można zrobić z winą? To co się stało się już nie odstanie. Ludzie popełniają błędy. Jeśli miałaś na myśli, to że za winę powinna być kara, to może spróbuj się bardziej "zresocjalizować", a nie karać. W sensie, naprawić to co jest źle, żeby wszystko wyglądało lepiej, tak żebyś Ty była zadowolona. Odnalezienie sensu życia jest złożoną sprawą. Ja kiedy miewam chwile zwątpienia to staram się przypomnieć sobie swoje marzenia, chwile kiedy mi było dobrze, czasy kiedy byłem "fajnym" gościem. To dodaje mi motywację. Życie to wszystko co mamy, i rezygnowanie z niego to ucięcie "wszystkiego". Myślę, że przeżyłaś już kiedyś dobre chwile. Spróbuj doprowadzić do takiego stanu, żeby móc je przeżywać jeszcze. Nie chcę być odbieranym jako jakiś "mądrala". Nie jestem Tobą, i nie znam dokładnie Twojej sytuacji. Chciałbym tylko, żebyś doceniła wartość życia i spróbowała powalczyć o swoje szczęście. Pozdrawiam.
  10. mjp

    co z tym życiem?

    Cześć. Pamiętaj o tym co napisano już wyżej. Myśli to tylko myśli, nie czyny. Mieć niechciane myśli to też do pewnego stopnia normalne. Np. kiedy wiesz, że nie możesz zjeść leżącej na stole czekolady, nie chcesz o niej myśleć a jednak myślisz Możesz mi wierzyć lub nie, ale sam miałem/mam z moimi myślami sporo problemów. Zdaję sobie sprawę jak musi Ci być ciężko. Jeśli poprzeglądasz trochę forum, to zobaczysz, że nie Ty jedna zmagasz się z tego typu kłopotami. To powinno trochę pomóc. Nie wiem jakie masz "możliwości", ale warto byłoby chyba "coś" z tymi myślami zrobić. Chodzi mi o udanie się do jakiegoś specjalisty. Jest spora szansa, że taka wizyta Ci pomoże, o ile jeszcze nie byłaś. Trzymam kciuki, żebyś z tego bagna się wydostała. Pozdrawiam.
  11. mjp

    Cześć.

    Uważaj z tą winą! Tak naprawdę to świat nie jest taki prosty, żeby można było powiedzieć kto lub co jest wyłącznie czemuś winne. Na pewno "wszystko" nie jest Twoją winą. Wydaję mi się każdy ma prawo trochę ponarzekać, jeżeli mu to pomaga. Nawet jeśli jest w jakimś stopniu sam przyczyną swoich problemów. Poza tym, to czyja to jest wina to dość drugorzędna kwestia. Myślę, że lepiej jest skupić się na rozwiązaniu problemów, na tym jak wyjść na prostą. Pozdrawiam.
  12. mjp

    Hej

    Cześć :) Uśmiecham się na wstępie, bo zawsze to jakoś tak raźniej, gdy się czyta, że ktoś ma podobne problemy i spojrzenie na nie. Powiem w zaufaniu, że osobiście miewam wiele absurdalnych kłopotów ze swoim życiem. Im bardziej te lęki, smutki i natrętne myśli są absurdalne tym bardziej mnie irytują, i tym bardziej jest mi z ich powodu wstyd. Czasem jak na na nie patrze z boku to wydaje mi się, że jestem naprawdę żałosnym typem. Jednak nie chodzi o to, żeby w ten sposób myśleć. Mimo, że teksty typu "weź się w garść" dają mizerne rezultaty, to przecież cel jest taki, żeby się wreszcie jakoś "ogarnąć" i móc żyć lepiej. Żyć tak jak się tego chce. Tego Ci właśnie życzę - poradzenia sobie z problemami. Poznawaj więc nowych ludzi, odnajduj motywację, siłę i spokój i zbliżaj się do osiągnięcia własnego szczęścia. Pozdrawiam :)
  13. mjp

    Cześć.

    Poczucie bycia rozumianym to coś bez czego bardzo trudno żyć. Życzę Ci, żebyś to zrozumienie znalazła. Pozdrawiam.
  14. mjp

    Mój dzisiejszy dzień

    Na poprzedniej stronie było kilka spostrzeżeń, więc i ja coś dzisiaj o spostrzeżeniach chciałem napisać. Przede wszystkim zgadzam się ze sprawą alkoholową. Alkohol u mnie rozwiązuje problem nerwicy kiedy jestem pijany. Mam czasami wrażenie, że jestem wtedy bardziej sobą niż na trzeźwo. Jednak kac powoduje dość ostre i bolesne zderzenie z rzeczywistością. Ja mam najgorzej z psychiką chyba dzień po kacu fizycznym. Lęk jest wtedy silniejszy niż zwykle. Druga sprawa to bycie zajętym czymś. Zgadzam się również z przedmówcami, że lepiej coś robić niż tkwić w marazmie. Tylko ja miewam znowu tak, że (pomijając już problemy ze zmobilizowaniem się) będąc dłuższy czas aktywnym, "dobrze" żyjąc, działając itd, męczę się tym jakby. Z drugiej strony czuję się pewniej i przez to popuszczam trochę kontrolę nad natręctwami. Większy luz w natrętnych myślach i "potrzeba" odpoczynku powodują u mnie często powrót do punktu wyjścia. Mam ochotę się poobijać. A kiedy zacznę to robić, to okazuje się, że wcale nie jest tak fajnie, bo znowu wyłażą problemy. Nie wiem też czy więcej osób zaobserwowało pożyteczność planowania. Ja jestem osobą dość chaotyczną. Kiedy pojawiają się większe problemy z lękami to ten chaos się jeszcze powiększa, zaczyna się lekka panika itd. Jeśli mam jakiś "plan", nawet w miarę ogólny, to jakoś łatwiej mi się zmobilizować do działania i zarazem czuję się pewniej, mam jakieś oparcie, coś czego mogę się trzymać. Pozdrawiam.
  15. mjp

    Mój dzisiejszy dzień

    secretladykkk, dziękuję za poświęconą mi uwagę :) Ten straszny dzień, okazał się możliwy do przeżycia i trochę zeszło ze mnie ciśnienie. Dzisiaj było nieźle - coś "dobrego" udało się zrobić. Pozdrawiam.
  16. mjp

    Mój dzisiejszy dzień

    Dzisiaj miał być dość ważny dzień. Miałem się w końcu przełamać i zrobić to co odwlekałem już od dłuższego czasu, poroznosić cv... Oczywiście wstałem dwie godziny po tym jak pierwszy raz zadzwonił budzik. Budząc się byłem już zniechęcony, przestraszony i ogólnie w słabej formie. Jakoś się zmobilizowałem do wstania i wyruszyłem mierzyć się z własnymi słabościami. Wynik okazał się żałosny. Fakt, że w dwóch miejscach pocałowałem klamkę, bo było zamknięte. Jednakże pod jednymi drzwiami byłem trzy razy i nie odważyłem się wejść :/ To jest jakaś masakra. Jak ja mam normalnie funkcjonować jak tego typu błahostki stanowią problem prawie nie do przejścia? Wieczorem, jak sobie robię plany, to wszystko wygląda nieźle, a jak przychodzi co do czego to pękam. Boję się zaryzykować, postawić na jedną kartę, wóz albo przewóz. Kombinuję, wykręcam się i unikam, dopóki tylko mogę. Jak już jestem przyparty do muru to zaczynam działać i tym sposobem jakoś pokonywałem kolejne przeszkody w życiu. To wszystko jest jednak "po najmniejszej linii oporu". Nie jest tak jakbym chciał. Może za mało chcę? Pewnie tak, pewnie jest mi za wygodnie. Tylko, że to wszystko kiedyś pie..dolnie z hukiem i nie wiem co się wtedy stanie... Okaże się, jaki jestem naprawdę. Nienawidzę tego, że jestem tak beznadziejny, że tak zawodzę. Ja udaję, że mi odpowiada tak jak jest, bo boję się walczyć o to czego chcę naprawdę. Nie jestem prawdziwym sobą tylko jakąś popier.dółką. Poznałem dziewczynę. Świetna. Dobra, sympatyczna, lubi mnie, fajnie się rozmawia, całkiem ładna nawet. A ja co? A ja muszę jej cisnąć farmazony, że odległość, żeby szukała kogoś innego, zamiast wziąć dupę w troki, pojechać do niej i być z nią. Ale na samą myśl o obiedzie z rodzicami humor pikuje w dół jak sokół za jaskółką. Nie mówiąc o ewentualnym weselu. Matko. Chyba zrobiłbym kupę ze strachu. Odnośnie wesel - zaczynają się wśród moich znajomych. Fajnie. Może ktoś będzie chciał żebym był świadkiem - mam bliskiego mi człowieka, który będzie się za jakiś czas żenił. I co mam zrobić? Przecież ja chcę, strasznie chcę być wtedy z nim i go nie zawieźć, pomóc, zachować się tak jak prawdziwy przyjaciel. Tylko co z lękiem? :/ Jutro też trudny dzień. Zajęcia, na których pewnie będę pytany. Super. Dzisiaj były jakieś mega luźne a ja już zastanawiałem się nad wybiegnięciem z sali. Co będzie jutro? Ech...
  17. mjp

    Czy masz?

    Nie mam. Czy masz dołki w policzkach?
  18. mjp

    zadajesz pytanie

    Uważam, że nie jest sprawiedliwy, ale nie wiem czy mógłby być inny... Czy masz jakieś metody na obudzenie się rano inne od budzika/kiedy budzik zawodzi?
  19. Jest słabo. Nie ogarniam znowu życia - za dużo chaosu i lęku. Czuję, że jakby "pętla" wokół mnie się zaciska, jest coraz mniej opcji ukrywania się i ucieczki. Boję się, że nie podołam wyzwaniom, że niestety w końcu wyjdzie na jaw jakim jestem słabiakiem i leszczem. Wiem, że zmarnowałem mnóstwo czasu i okazji. Od dłuższego czasu mam rękę w nocniku, a teraz zaczynam się budzić... Dodatkowo wszystko mnie irytuje - baba z recepcji, która nie potrafiła zapisać do porządku mojego numeru telefonu i chodzę jak ten głupi na spotkania z psychologiem, które się nie odbywają z powodu trwającego już któryś tydzień zwolnienia. Jeszcze żeby to była kulturalna kobieta, to nie - opryskliwe babsko, z którym nie mogłem się dogadać żeby ustalić odpowiedni termin. Dzisiaj jej nie było więc nie było nawet kogo opieprzyć. Chociaż z drugiej strony, nie wiem czy bym się nie zająknął, zaciął czy jeszcze nie wiadomo co i wyszedł bym na głupka większego niż jestem. Co to w ogóle ma znaczyć, że zostawiam parasol, (specjalnie sobie kupiłem porządny, bo kilka lat chodziłem ze starym gratem, jaki mi podmienili na szatni) na dosłownie 2 minuty na schodach przed egzaminem i on znika? Potem kupuję jakieś gówno w rosmanie, które nie umie się dobrze poskładać i kaleczy mnie w ręce... A dzisiaj nie dość, że zimno i w ogóle do dupy, to jeszcze zacina co i raz deszczem. Ile razy można popełniać te same błędy? Patrząc na siebie odpowiadam bez wahania - nieustannie. Tak, wiem - marudzę. Wiem, że parasol to błahostka, tak jak tamta kobieta od numerów telefonów. Tylko, ze odczuwam kumulację tych błahostek i ogólnie potrzebę narzekania... Wybaczcie.
  20. mjp

    Czeeść! Myśli?!

    Cześć Karol! Mam nadzieję, że znajdziesz na forum trochę wsparcia i ciekawych wiadomości. Życzę Ci, żebyś uporał się z uciążliwymi lękami, "myślami".. Pozdrawiam :)
  21. mjp

    Błagam o pomoc

    Hej. Zacznę od tego, że nie bagatelizuję Twoich problemów. Zdaję sobie też sprawę, że wprowadzenie zmian nie jest łatwe. Zwykle jest całkiem trudne i wcale nie bezbolesne. Zastanów się jednak spokojnie czy jest lepsze rozwiązanie od pracy nad sobą i dążenia do poprawy, do lepszego radzenia sobie z życiem. Wydaje się, że warto mimo wszystko próbować. Jak chodzi o Twoje przykładowe zmartwienie, o którym napisałaś, to spróbuj wyskalować je tak jak ja o tym pisałem. Czy nawet jeśli będziesz niechciana to będzie to aż takie straszne? Polecam zastosować też widok z balkonu. Możesz się też zastanowić co wskazuje na to, że będziesz nielubiana? Może to tylko przeczucie? Podejrzewam, że istnieje podobna jeśli nie większa szansa na to, że będziesz lubiana. Spróbuj patrzeć "szerzej". Poza tym wydaje mi się, że obawy związane ze zmianą szkoły są akurat całkiem normalne. Myślę, że większość osób czułaby się w tej sytuacji niepewnie. Wierzę, że dasz sobie jednak radę i po pierwszych dniach będzie już lepiej. Powodzenia i pozdrawiam :)
  22. mjp

    Błagam o pomoc

    Hej. Przykro mi, że miałaś i masz takie problemy. Wiem, że to nie jest łatwe ale myślę, że nie powinnaś rezygnować, tylko nadal próbować ułożyć sobie życie. Nie pomogły leki i psycholog? - Być może potrzebujesz więcej czasu, może trochę innego podejścia do sprawy. Myślę, że nie wykorzystałaś jeszcze wszystkich możliwości i życzę Ci, żeby któraś w końcu przyniosła poprawę. Jeśli chodzi o wyolbrzymianie pewnych rzeczy - ja też tak miewam. Pisałaś, że spotykasz się z psychologiem, więc może znasz te sposoby, ale na wypadek gdybyś jednak nie znała, napiszę Ci co mi trochę pomaga. Po pierwsze stworzenie sobie skali "tragiczności" od 0 do 100. Oznacz na tej skali jakieś orientacyjne punkty (5, 10, 25, 50, 60, 75, 100) np. jako "5" że nie było w sklepie ulubionego smaku jogurtu a jako "100" koniec świata czy śmierć wszystkich bliskich. Coś w tym stylu. Mając taką skalę możesz na niej umieszczać to co w danej chwili bardzo Cię martwi. Zwykle po przyłożeniu do skali problemy wydają się mniejsze. Drugi sposób jaki mogę polecić to tzw. widok z balkonu, czyli próba spojrzenia na problem z dystansu. Np. "potknąłem się idąc chodnikiem co wywołało rozbawienie obserwatorów". Można się zawstydzić i wczuć w to, że jest się beznadziejnym, winnym itd. Spoglądając z balkonu trochę oddalasz się od tego wydarzenia. Szukasz przyczyn i innych możliwych interpretacji zdarzenia. W tej sytuacji, przykładowego potknięcia - "każdemu może się zdarzyć, chodnik jest do bani, bo jest krzywy; byłem zamyślony, bo w przeciwieństwie do niektórych mam jakieś życie wewnętrzne i czasami myślę; Ci co się uśmiechnęli prawdopodobnie nie myślą, że jestem beznadziejny a jedynie rozbawiła ich sytuacja". Odnośnie strachu przed działaniem, to tak jak już wyżej napisano lepiej działać niż pozostawać bezczynnym. Najtrudniej zacząć. Kiedy już Ci się uda to doceniaj się za każde powodzenie, sukces. Często jest tak, że byle drobnostka potrafi zmartwić, ale w drugą stronę to już nie działa - małe sukcesy nie cieszą. Spróbuj odnaleźć równowagę w tej kwestii. Pozdrawiam i życzę odnalezienia zadowolenia z życia :)
  23. mjp

    Gra półsłówek

    Frapujący stosunek. Szał na kortach? :)
  24. mjp

    zadajesz pytanie

    Tak, boję się. Co robisz kiedy nie potrafisz zasnąć?
×