Skocz do zawartości
Nerwica.com

Pani_F

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Pani_F

  1. Witam, szukam grupy terapeutycznej w Lublinie na nfz. Mam nadziej że macie kogoś godnego polecenia, kto takie grupy prowadzi sensownie. :)
  2. Niedawno miałam zmienione dawki leków. nic nie pomaga nie wiem co mam ze sobą zrobić, jak ja mam przeżyć kolejne dni......
  3. Absolutnie zdaję sobie sprawę, że inni mają gorzej... Choć chyba nie do końca jakość i ilość - nie wiem jak to nazwać - niepowodzeń? jest miernikiem. Zauwazyłam, że jest nim raczej osobiste przeżywanie tych niepowodzeń, niejeden będzie miał wszystko pod górę, a będzie silniejszy i nie podda się tak łatwo. Nie piszę, że jestem w jakiejś trudnej sytuacji... tylko najgorsze jest jak mnie dobija właśnie to uczucie pustki, beznadziejości, a czasem potrafi strzelić od tak.... i odbier ochotę na cokolwiek na życie... A jeżeli chodzi o znajomych, fakt jest taki, że jak się ktoś izoluje, to inni też się izolują, i ludzie sami raczej nie wyjdą do kogoś, kto sam do nich nie wychodzi.... A ja też sama po prostu nie potafię... Zmęczenie potrafi być dobijające... ja sama czuje sie jakoś zmęczona i to coraz bardziej. Dzisiaj spałam ok 12 godzin :/ i w dodatku za to chętnie bym się zdzieliła... Jakoś ta sobota była dla mnie najgorsza... chociaż ciągle nie potrafię znaleźć radości w czymkolwiek i czuje się taka pusta... Pochodzę z woj. kujawsko-pomorskiego, a studiuję w Lublinie.
  4. Czasami mam poczucie że moje wizyty tam polegają na tym tylko że ja sobie tam chodzę... Otóż cały tydzień myślę o tym co chcę powiedzieć o czym porozmawiać, ale potem jak tam pójdę to pustka w głowie w ogóle jakbym zapomniała po co pzyszłam... i rozmawiam tak naprawdę o 10% tego co chciałam. Szczerze mówiąc czasem moja praca mgr już mnie wkurza, a tym bardziej że powinnam się teraz zmobilizować na najwyższych obrotach to ja nie jestem w stanie się nią zająć ani też czymkolwiek innym, prowadzi to do jeszcze większej frustracji, wrzucania sobie, co powoduje utratę ochoty na cokolwiek i koło się zamyka.... Sama już od dłuższego czasu myśle o tym, że to na 100% jest z tym powiązane. Tak naprawdę czuję się jakby pow wakacjach moje życie miało się skończyć, czarna dziura, pustka nic... Nigdy tak nie miałam nawet po liceum tak nie było... Dobijający jest dla mnie fakt, że znajomych mam tylko na uczelni, i głownie tam ich spotykam. Jednak koleżanka raz na jakiś czas zaprasza mnie czasem do kawiarni i tyle. A jak już rozmawiam z ludźmi to tylko na tematy studenckie, czyli teraz przoduje praca mgr. Nigdy nie miałam chłopaka, nawet nikt nie okazał mi żadnego zainteresowania szczerze mówiąc.... Jest to też coś co mnie dobija. Czuje sie staro, niepotrzebna tutaj. Snuje się ciągle sama, całe dnie poza uczelnią spędzam wszędzie sama... zawsze sama... Fakt faktem dzisiaj czuję się lepiej, a dzień w większości upłynął na robieniu bazy danych...
  5. W sumie nie wiem nawet po co, ale się zarejestrowałam i postanowiłam że napiszę... Mam 25 lata, jestem studentką 5 roku - właściwie już kończę. Studiuję daleko od domu, ok 300 km... Mozna przypuszczac teorie że właściwie uciekłam z domu... Jestem DDA między innymi też byłam bita w dzieciństwie, miałam (chyba już nie mam ...) mutyzm wybiórczy w dzieciństwie. Od przedszkola do prawie nikogo poza domem się nie odzywałam, przez całą podstawówkę, nawet dzieciaki też się na mnie wyzywały, w gimnazjum troche zaczełam rozmawiać z rówieśnikami, w liceum też rozmawiałam odrobinę, chociaż miałam tak naprawdę jeszcze duże problemy. Duzo pomogły mi w tym studia... Leczę się na depresję już od kilku lat, i chodzę też aktualnie do psychologa... ale po prostu nie wiem jak to opisać... mam teraz jakiś dziwny okres i chyba jest coraz gorzej nie wiem czy leki niedopasowane czy co... ostatnio miałam zmieniane we wrześniu... Z psychologiem też rozmawiałam, no ale co ona mi może zrobić, an to co ja czuje, nikt za mnie zył nie będzie A ja po prostu nie mogę tego znieść, nie mogę znieść tego cholernego rozrywającego mnie dosłownie uczucia beznadziejności....nie wiem jak mam to określić to nawet przybiera czasem forme fizyczną jakiegos bólu od środka, jakbym się miała rozpaść....Dzisiejszy cały dzień spędziłam bujają csię na krześle przed komputerem i płacząc...nie wiem ..... nie zniosę tego dłużej, cholernie jest mi ciężko znieść to że istnieję.... pisze pracę mgr powinnam robić bazę danych do badań a ja dopisałam do bazy tylko dwie osoby przez cały dzień, reszte spędziłam bujając się na krzesle... niekt mnie nie widzi jak teraz wyglądam.... zapewne żałośnie... cieżko mi się za coś zabrać... próbowałam chociaż poczytać książkę czymś się zająć ale nie da rady... nie wiem może dzisiaj mam taki dzien.... może jutro będzie lepiej......
×