Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica chorobą dla inteligetnych


szczupak649

Rekomendowane odpowiedzi

Najbardziej lubię słuchać muzyki poważnej. Zdarzało mi się parę razy, że podczas słuchania muzyki Chopina dostawałem dygotu, albo wpadałem w nawet parogodzinne, silne obniżenie nastroju.

 

Mam identycznie.... ale zauważ, że inni nie zauważają piękna w tej muzyce... trzeba mieć w sobie tą wrażliwość, żeby poczuć muzykę.

nie mówmy wyłącznie o nerwicy, depresje też weżmy pod uwagę. bo ona chyba częściej dotykała artystów. tak mi sie przynajmniej wydaje.

ale masz racje, że z nerwicą nie koniecznie udało by im się stworzyć coś dobrego....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj szczupak649,

 

To co napisałeś jest bardzo mądre, nigdy nie myślałam o tym w ten sposób. Wiele z tych rzeczy co napisałeś może odnieść się do mnie, tylko tak sobie pomyślałam, czy nie wolałabym być „głupcem”, spokojnie i bezmyślnie cieszyć się życiem a nie martwić się rzeczami które wydarzą się za milion lat lub może nigdy.....? ehhh....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fajnie że marmarc podjął się sztuki podejścia bardziej usystematyzowanego do relacji nerwica-inteligiencja.

Ja w kilku moich słowach przemyśleń na ten temat posiłkowałem się wiedzą z własnych doświadczeń i doświadczeń innych nerwicowców z którymi rozmawiałem.Inteligiencję - mającą wpływ na występowanie lęków postrzegam jako bardziej humanistyczną niż ścisłą a więc w sferze nie wiedzy ale emocji i wrażlikwości oraz możliwości łączenia (przeplatania)faktów-do10% i konfabulacji negatywnych wzmagających strach-90%. A tak teraz sobie uświadomiłem że jak dzielimy włos na czworo to z własnych doświadczeń lękowych wnioskuję że ważnym paliwem jest umiejętność FANTAZJOWANIA ( jako dzieciak przeczytałem tony sf).Może czasami uciekamy z różnych powodów pod "koc" a tam ciemno i nie widać świata - więc go sobie tworzymy -tyle że najczęściej jeszcze bardziej strasznego.....ech znowu sobie pogawożyłem-to też forma terapii dla mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich ,

moim zdaniem nerwica dopada nie tyle co inteligentnych , a wrazliwych , chodz jak sobie wkrecałem kiedys guza mózgu , to pojechalem na tomografie komputerową , wykazało ze nic mi nie jest , a za to mam bardziej rozwiniete szare komórki od przecietnych ludzi ;p chodz całe zycie sie zle uczyłem ;p no ale przynajmniej nigdy nie byłem uwazany za idiote i sam uwazam ze nie jestem głupi , chodz mam niską samoocenę , wiec powiedzcie mi czym to idzie ze moje szare komórki bardziej są rozwinięte od przeciętnego człowieka , IQ ponad norme , lepszy miałem wynik od siostry , ktora kończy studia , w LO miała srednią ponad 4.0 , od brata tez lepiej , ktory chodzi do LO i dobrze sie uczy , a druga siostra nie robila sobie testu na inteligencje ale tez ukonczyła studia , a ja ukończyłem zawodówke , a ponoć jestem inteligentny moze nerwica (którą mam od dzieciństwa) ? leń ? albo nie jestem inteligentny w brew pozorom ? :?: a co do tematu to jednak jestem za tym , ze nerwica dopada bardziej wrazliwych niz inteligentnych , ale to moje zdanie i moge sie mylic co do niego ;) , pozdrawiam Darek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jakiś związek między nerwicą a filozofią jest. tylko czy to nerwica bierze się z filozofii czy filozofia z nerwicy? Jeśli się ma już w przedszkolu fobię społeczną i się siedzi pod ścianą zamiast bawić się z innymi dziećmi, no to się z nudów "wymyśli myślenie". Najgorzej jest kiedy się jest za mało inteligentnym do tego filozofowania. Wtedy to śmiesznie wygląda - człowiek filzofuje, no bo nerwica do tego przymusza, ale nic z tego filozofowania nie wynika, no bo za głupim się jest, i tylko ludzie się śmieją. I jest jeszcze gorzej, bo tu niby taki wielki filozof, a to po prostu głupek coś ciągle plecie 5-te/10-te. Sam tego doświadczam na własnej skórze. Dlatego napisałem parę postów wcześniej - w moim przypadku potwierdza się, że nerwica to nie choroba inteligentnych, ale głupich....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Coraz częściej zastanawiam się, czy nerwica "dopada" tylko ludzi inteligentnych, czy Ci którzy mniej myślą, mają w życiu lżej...??? Czy wynika to raczej z nadwrażliwości?

 

Znam kilka kobiet, które są "niezbyt skomplikowane", w syt. kiedy dochodzi do tzw.:"BABSKICH ROZMÓW" okazuje się, ze te właśnie kobiety, nie zaprzątają sobie głowy "zbędnymi" zmartwieniami i robią MEGA DUŻE oczy słuchając rozmów osób bardziej wrażliwych na siebie i INNYCH....

 

Co sądzicie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tez mi sie w pewnym sensie tak wydaje... moaj cecha - potrzeba kontrolowania wszystkiego, perfekcjonizm w niektorych rzeczach itp. - przeszkadza mi to bardzo, wszystko musi byc tak jak sobie zaplanowalam, a jak cos nie jest tak to jest bee...

jestesmy bardziej wrazliwi, wiecej widzimy, duzo rzeczy bierzemy do siebie, a po innych te same rzeczy splywaja jak po kaczce... myslimy, analizujemy, inni tego nie robia i tez sa szczesliwi, mimo, ze nie wszystko jest tak jak chca.... ida dalej, a my nie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zdaje mi sie ze ludzi ktorzy ogolnie maja wszystko gdzies to nie dopada. Jezeli jest sie wrazliwym to tak, ja wszystko planuje nawet tydzien wczesniej, wszystko musze wiedziec, jestem strasznie ciekawska, jak o czyms mysle to automatycznie musze wiedziec jak dana przygoda moze sie skonczyc, jakie sa za a jakie przeciw...wszystko... no i sie dziwic jak tu sie nie denerwowac.... jak bierzemy na siebie caly swiat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja tez lubiałam miec wszystko pod kontrolą, zawsze byłam przygotowana do egzaminów , posprzatany pokój, raczej punktualna, skłonnosci do wyliczania sobie kalorii, pracoholizmu, nadmiernej odpowiedzialności etc.

 

 

kiedys czytałam mądra książkę "Psychopatologia nerwic" i autor twierdził że w bardzo cięzkich sytuacjach zyciowych (konkretnie w obozach koncentracyjnych) nerwica znikała, bo trzeba było walczyc tylko (AZ!) o fizyczne przetrwanie.

cos tym jest....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To oczywiste tym bardziej, że tamci ludzie wyzbyci byli człowieczeństwa - więc nie ma tu co gadać o emoacjach - oni tylko byli skórą (i tak wyniszczoną), ale bez duszy. I dziwić się, że wielu z nich nie mogło sobie poradzić ze wspomnieniami i tak jak autor "Pożegnania z Marią" odebrało sobie życie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie to raczej chodzi o cos innego.W sytuacji ciezkiego zagrozenia zycia po prostu tak sie dzieje ze objawy nerwicy zanikają.Podobnie jest gdy nerwicowca dopada choroba (troche wiecej niz blacha)wtedy tez organizm tak sie mobilizuje ze objawy maleją.Sama przezylam takie ,,uleczenie,,z nerwicy w momencie kiedy musialam poddac sie operacji.Jest to czesto spotykany mechanizm,tylko taka ,,zamiana,,nie badzo mi sie podoba.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

w sumie macie racje... z ta inteligencja chodzilo mi tak wlasnie o to, ze my to tacy mysliciele jestesmy... tez zawsze wszystko musze wiedziec, mam okropna pamiec, pamietam wszystko, nawet jakies pierdoly i przez to ciagle sie nad czyms zastanawiam, nawet na bzdurami... potrzeba kontrolowania, nad tym pracowac nadal musze no i nad tym perfekcjonizmem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×