Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy mam SCHIZOFRENIĘ (F20)?


take

Czy myślisz, że jestem schizofrenikiem?  

24 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Czy myślisz, że jestem schizofrenikiem?

    • Zdecydowanie tak
      3
    • Raczej tak
      4
    • Raczej nie (np. masz tylko schizotypię, natręctwa, zespół Aspergera)
      6
    • Zdecydowanie nie (np. masz tylko schizotypię, natręctwa, zespół Aspergera)
      11


Rekomendowane odpowiedzi

Moja niepełnosprawność dla mnie wygląda na różną od autism spectrum disorder (ASD), schizofrenii i (co nie jest zaskoczeniem) niepełnosprawności intelektualnej (NI). Ale to nie oznacza, że nie jest poważna. Lek na schizofrenię jak dotąd tylko całkiem wyraźnie mi zaszkodził, a nie pomógł, uczynił mnie jeszcze bardziej dysfunkcjonalnym i przyniósł mi cierpienie. Moje myśli "przypominają urojenia", zwłaszcza odniesienia i posłannicze. Nie mam problemów z niską inteligencją, ale i tak zachowuję się tak, że nie wygląda to mądrze. Powiedziałbym, że to jakaś czwarta grupa niepełnosprawności psychicznych, inna od NI, ASD czy (klasycznych) psychoz. Zaczyna się w dzieciństwie i powoduje "nieprzystosowanie do świata". Uważam, że dla takich ludzi taryfa ulgowa jest bardzo potrzebna i pomocna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie takie rzeczy jak myśli o tym, że obcy ludzie chcą mnie zabić czy kobiety nie mają wnętrzności lub nie wykonują czynności fizjologicznych wyglądają na coś pospolitego w mojej mentalności, z czym się nie zgadzam. Myślę, że stanowią one reakcje na trudności życiowe (np. możliwość bycia skrzywdzonym przez kogoś czy pokusy nieczyste). Koincydencje to coś tajemniczego, co dla psychiatrów może być "pięknymi" urojeniami odniesienia, na podstawie których mogą powstawać idee posłannicze czy wielkościowe.

 

W gimnazjum miałem dużo dziwnych natręctw związanych z magicznym myśleniem, z czego nie zdawałem sobie wówczas sprawy. Czytałem, że dziwne objawy obsesyjno-kompulsywne mogą być zwiastunem schizofrenii.

 

Od dzieciństwa miałem perwersyjną, zboczoną seksualność, występował dziwny i wstrętny rodzaj fetyszyzmu. O takiej perwersyjnej seksualności trwającej od dzieciństwa, która może być fetyszystyczna, czytałem w pewnym artykule o... zespole Aspergera. W innym artykule o "psychopatii autystycznej" z tej samej witryny czytałem o tym, że zespół Aspergera może być(?) spokrewniony z jakąś formą schizofrenii (prawdopodobnie paranoidalną) i w pewnych przypadkach być jej stanem przedchorobowym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pawelt, mnie to tak bardzo nie martwi ale też się zastanawiałem nad jakimś podłożem schizofrenicznym ale nie sądzę szczerze mówiąc. W końcu od dawna tak mam, jeszcze przed depresją tak miałem. Całe szczęście nie słyszę głosów ani nie mam urojeń czy halucynacji, po prostu gadam do siebie. Dobrze to ująłeś - myślę na głos :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To myślenie na głos, takie mówienie do siebie, o którym wspomnieliście, nie jest objawem schizofrenii. Przynajmniej nie wygląda na to w waszym przypadku. Ale mimo wszystko warto powiedzieć o tym lekarzowi, chociażby po to, żeby mieć spokój.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fragment z https://mojapsychologia.pl/definicje/47,schizofrenia/49,schizofrenia_hebefreniczna_zdezorganizowana.html:

Postać zdezorganizowna (schizofrenia hebefreniczna) zwykle pojawia się w młodszym wieku niż inne postacie i prowadzi do poważniejszej dezintegracji osobowości.

 

Jak sama nazwa wskazuje, wzorzec ten charakteryzuje się głównie chaotyczną, pozornie bezcelową mową i zachowaniem. Zazwyczaj już przed ujawnieniem się choroby dana osoba zachowuje się dziwnie, jest przesadnie drobiazgowa w mało ważnych sprawach, interesuje się zawiłymi problemami religijnymi i filozoficznymi, stopniowo zamyka się w swoich fantazjach.

 

Stępienie afektu oraz zaburzenia emocjonalne objawiają się bezsensownym śmiechem lub płaczem, infantylizmem, obojętnością emocjonalną, szczególnym manieryzmem, mimiką, rozmaitymi grymasmi, mówieniem i gestykulowaniem do siebie oraz dziwacznym, często obscenicznym zachowaniem, np. zainteresowaniem moczem i kałem, który rozsmarowują po ścianach i po własnym ciele, bez jakiegokolwiek poczucia wstydu. Niekiedy chorzy dotknięci tym rodzjem schizofrenii stają się agresywni, mogą dostać napadu szału lub wściekłości w związku ze swoimi fantazjami, lecz zachowują zupełną obojętność wobec realnych sytuacji życiowych, jakkolwiek byłyby one przerażające lub ponure. Mowa zaczyna być niespójna, zawiera dziecięce gaworzenie i chichoty.

 

Wielokrotne powtarzanie podobnie brzmiących słów oraz rozluźnienie toku myśli przydają jej właściwości kalamburów. Pacjent wymyśla nowe słowa (neologizmy). Zdarza się, że jego mowa staje się zupełnie niezrozumiała. Powszechnie występują halucynacje, zwłaszcza słuchowe. Głosy słyszane przez pacjentów oskarżają ich o niemoralne praktyki, „wlewają brud" do ich myśli i obrzucają ich wstrętnymi wyzwiskami. Urojenia dotyczą zazwyczaj seksu, religii, zdrowia (hipochondria) i prześladowań, są płynne, niesystematyczne i fantastyczne.

 

Rokowania w przypadku schizofrenii zdezorganizowanej są złe a obecnie znane metody leczenia przynoszą co najwyżej lekką poprawę.

Podkreślone kojarzy się mi z moim przypadkiem. Halucynacje do mnie nie pasują, mowa nie jest aż tak niezrozumiała czy chaotyczna w moim przypadku. Dostałem rozpoznanie schizofrenii paranoidalnej, nie zdezorganizowanej czy nieróżnicowanej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też czasem gadam ze sobą, jakbym gadał z kimś, ale w myślach lub szeptem, nie na głos

 

Np:

- idę na zakupy

- a co chcesz kupić?

- jeszcze nie wiem

- powinieneś wiedzieć, co chcesz kupić

 

albo np. przezywanie:

- jesteś głupi

- sam jesteś głupi

- spadaj

- sam spadaj

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W 2015 r. po raz pierwszy otrzymałem diagnozę zaburzenia schizotypowego (pod koniec stycznia), więc było to ponad rok temu. Na kolejnych trzech wizytach powtórzono tę diagnozę. Nie miałem rozpoznanej schizofrenii, na ostatniej wizycie z byłą psychiatrą (w grudniu 2015 r.) pytałem się, czy mam schizofrenię - odpowiedź była przecząca. Słyszałem też o tym, że diagnoza zespołu Aspergera "kłóci się" z diagnozą schizofrenii (dokładnie tak (raczej) nie było powiedziane, słyszałem coś w tym rodzaju). Ale diagnozę F21 miałem mimo ZA. I OCD też.

 

W artykule o "schizotypowym zaburzeniu osobowości" (https://en.wikipedia.org/wiki/Schizotypal_personality_disorder) w angielskiej Wikipedii znalazłem taki fragment:

Schizotypal patients who appear to be almost schizophrenic in their beliefs and behaviors (aberrant perceptions and cognitions) - they are usually treated with low doses of antipsychotic medications, e.g. thiothixene. However, it must be mentioned that long-term efficacy of neuroleptics is doubtful.

 

Schizotypal patients who are more obsessive-compulsive in their beliefs and behaviors - in this case SSRIs, e.g. Sertraline, appear to be more effective.

Pacjenci schizotypowi, którzy wyglądają niemal schizofrenicznie w swoich wierzeniach i zachowaniach (zakłócenie spostrzegania i poznawania) - są oni zwykle traktowani niewielkimi dawkami leków przeciwpsychotycznych, jak tiotiksen. Jednakże, należy wspomnie, że długoterminowa skuteczność neuroleptyków jest wątpliwa.

 

Pacjenci schizotypowi, którzy są bardziej obsesyjno-kompulsywni w swoich wierzeniach i zachowaniach - w tym przypadku leki z grupy SSRI, jak sertralina, zdają się być bardziej efektywne.

Uważam, że zdecydowanie należę do tej drugiej grupy (tej bardziej "obsesyjno-kompulsywnej"), więc leki przeciwpsychotyczne NIE wyglądają na rozwiązanie mojego problemu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie spektrum psychotyczne rozwijało się fazowo

 

faza 1 (od 7-go roku życia): powtarzające się koszmary, regres rozwoju emocjonalnego, tymczasowe odnowienie lęku separacyjnego, flashbacki cielesno-emocjonalne do sytuacji sprzecznej z prawami nauki, pierwsze urojenia, awersja do brudu, częściowa utrata zainteresowań, różne fobie, których wcześniej nie było, postępujący spadek odporności psychicznej na złe sytuacje

faza 2 (od 13-go roku życia): kolejne urojenia, początek wrogości do zwierząt, początek kompulsywnych zachowań, poczucie misji do wypełnienia

faza 3 (od 15-go roku życia): początek problemów z nastrojem, postępujące pobudzenie ruchowe

faza 4 (od 17-go roku życia): wrażenie nasyłania myśli, nasilenie wrogości do zwierząt, problemy z koncentracją, utrata zainteresowań i ambicji, postępujący spadek zdolności przyswajania wiedzy, postępująca ucieczka w świat fantazji

faza 5 (od 20-go roku życia): ostre nasilenie lęku przed ojcem, urojenia związane z ojcem, początek wrogości do rodziców, "aktywacja" wewnętrznej emocjonalności "buntu kilkulatka"

faza 6 (od 25-go roku życia): doznania dziwnych działań żołądka i przełyku, dużej zmienności "ustawień" ich motoryki, wrażenie, że obca istota generuje te somatyzacje, napady agresji wobec żołądka, traktowanie żołądka jak oddzielnego bytu, kolejne urojenia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie pamiętam, abym w swoim życiu doświadczał lęku separacyjnego. Te urojenia, o których piszesz, bardzo wcześnie się u ciebie pojawiły. Ponownie powtarzam, że masz według mnie jakieś całościowe zaburzenie rozwoju i to ono może być tym, co szczególnie ogranicza twoje funkcjonowanie (np. przez osłabienie potencjału zawodowego czy zarobkowego).

 

To "poczucie misji do wypełnienia" nie wygląda mi najlepiej - brzmi jak urojenia posłannicze :( Ja teraz mam idee posłannicze, ale mogą one wynikać ze "straszliwego zamętu religijnego", do 13 r. ż. raczej sobie ich nie przypominam.

 

U mnie większe pobudzenie ruchowe też jakoś około 15 r. ż. się zaczęło... Chociaż w dzieciństwie chyba brałem coś na "nadpobudliwość" i nieraz napisano o mnie, że jestem nadpobudliwy.

 

Widzę w tobie wyraźniejszą sygnaturę PSD niż u siebie - twoje objawy psychotyczne są bardziej typowe, niż moje, moje bardziej przypominają natręctwa. Wrogości do innych (raczej) nie czuję (moja mentalność najbardziej może nie lubić wyznawców tradycyjnych religii, za ich "znienawidzone przez moją biedną naturę, okrutne poglądy").

 

Po tym, co piszesz, uważam, że zdecydowanie należy ci się wyższy stopień niepełnosprawności i renta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiedziałbym, że ok. 16 r. ż. Wcześniej nie miałem tej "natrętnej podejrzliwości" wobec obcych. W okresie gimnazjalnym miałem sporo "magicznych" natręctw, nad których prawdziwością wówczas się nie zastanawiałem, a które to natręctwa mogą kojarzyć mi się z urojeniami wpływu. Czytałem gdzieś, że objawy obsesyjno-kompulsywnę mogą być objawami prodromalnymi schizofrenii, a ich pojawienie się może uprzedzać pojawienie się psychozy o kilka lat i im dziwaczniejsze te objawy, tym większe ryzyko schizofrenii (tekstu, który czytałem, dokładnie nie pamiętam. Moje natręctwa w okresie gimnazjalnym były dziwne...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przez kilka miesięcy, kiedy nie miałem zajęć na uczelni, napisałem bardzo mało pracy dyplomowej. Mam problem z tworzeniem tekstu, z "ogółami" takimi jak wstęp, część teoretyczna. Na studiach nie przyznawałem się do niepełnosprawności i diagnoz i nie zamierzam tego robić (i tak została mi tylko praca dyplomowa). Nie lubiłem robić projektów na studiach. Praca w grupie nie była moją najmocniejszą stroną - "jakbym nie miał o czymś takim pojęcia". Na pewno nie zamierzam nie ukończyć drugiego etapu studiów. Na pierwszych czterech latach studiów szło mi łatwiej niż na piątym, to na piątym roku miałem najsłabsze średnie i miałem problemy z zaliczeniem dwóch przedmiotów, które zaliczyłem dopiero kilka miesięcy po zakończeniu semestru. Nie mam ochoty na studiowanie po obronie tej pracy dyplomowej. Trudno jest mi się zabrać za pracę dyplomową, mój "egocentryczny" świat bardzo mnie absorbuje. W piątek mam mieć wizytę u psychiatry. "Nie mogę się doczekać", to ma być za niecałe dwie doby. Chciałbym iść na oddział dzienny. Nie chcę leków przeciwpsychotycznych czy leżenia w szpitalu psychiatrycznym. "Nieznacznie" spróbowałem i jednego, i drugiego. Po leku antypsychotycznym (arypiprazolu) miałem dojmujący, "fizyczny" niepokój, który przeszkadzał ewidentnie w życiu. W szpitalu psychiatrycznym przeleżałem tylko jedną noc, nie ukończyłem obserwacji. Dostałem rozpoznanie zasadnicze schizofrenii paranoidalnej dwa razy (na trzeciej wizycie, w tym tygodniu, mogłem go nie dostać, lekarka powiedziała coś w rodzaju tego, że możliwe, że u mnie są tylko "ciężkie" natręctwa). Nasuwa się powiedzenie "do trzech razy sztuka". Pierwszy psychiatra, u którego byłem w tym roku, dał skierowanie na wizytę do szpitala psychiatrycznego, druga osoba będąca psychiatrą dała mi receptę na Abilify na ryczałt. Ani wizyta w szpitalu psychiatrycznym, ani Abilify mi nie pomogły (to drugie nawet zaszkodziło). Trzecia osoba będąca psychiatrą zasugerowała oddział dzienny i wydaje mi się, że to najlepsze rozwiązanie. W tamtym roku dostałem diagnozę schizotypii (wcześniej miałem rozpoznany zespół Aspergera i zaburzenia obsesyjno-kompulsywne), umiarkowany stopień niepełnosprawności ze wskazaniem "niezdolny do pracy" i rentę socjalną na rok, był też incydent, w wyniku którego karetka zabrała mnie z uczęszczanego przez ludzi miejsca do psychiatry (ale szybko zostałem "wypuszczony").

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam przypuszczenia, że przez bezżenność i swoje paskudne perwersje dostałem "urojeń fizjologiczno-anatomicznych" związaną z negacją występowania pewnych części ciała czy czynności u ładnych osób płci pięknej. A przez koincydencje, których doświadczyłem, mogę mieć przeświadczenie, że jestem wybrańcem Najwyższego, przez którego świat zostanie odmieniony. Mogę myśleć, że te koincydencje to "namacalny" dowód mojej "wyjątkowości".

 

Koincydencje dotyczą np. liczb 21, 42, 84 (F21, F42, F84 - numery zaburzenia schizotypowego, zaburzenia obsesyjno-kompulsywnego i całościowego zaburzenia rozwoju w ICD-10, miałem te trzy kondycje wypisane na zaświadczeniu w sprawie stopnia niepełnosprawności czy renty socjalnej od psychiatry, a dnia 28.4.2015 dostałem trzy diagnozy: F84.5, F42.2, F21 od psychiatry, napisane na jednej kartce). Koincydencje dotyczyły też "21.7" - dnia 28.4.2015 zostałem zapisany na wizytę u psychiatry, która miała odbyć się 21.7.2015 i odbyła się. 21*7, czyli 147, to suma liczb: 84, 42 i 21. Ich średnia arytmetyczna wynosi 7*7 (czyli 49). Okazuje się, że odwracając cyfry w liczbach tworzących ciąg 21, 42, 84 i odejmując następnie pierwszy ciąg od drugiego (to odejmowanie poszczególnych wyrazów (od wyrazów przedostatniego ciągu odejmujemy wyrazy ostatniego ciągu) można wykonywać bardzo wiele razy), otrzymuje się sekwencję ciągów geometrycznych, która wydaje się być nieskończona - i chyba jest. Koincydentna jest dla mnie też trójka cyfr: 3, 6, 9, która tworzy ciąg arytmetyczny, a siódmym wyrazem tego ciągu arytmetycznego jest dwadzieścia jeden.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja mentalność myśli, że koincydencje mogą naprawdę być jakimś niezwykłym znakiem. W związku z tym nie uznaje, że mam urojenia. Do pewnych rzeczy się nie nadaję (np. do bycia zakonnikiem czy żołnierzem). "Jestem żałosny", mam tendencję do "chodzenia po najmniejszej linii oporu", "żyję na swój sposób". Lepiej, żeby osoby z takimi objawami się nie poczynały. To, co mam, to rodzaj inwalidztwa. Osoba taka jest "niesamodzielna życiowo". Ta moja kondycja może mi wyglądać nawet gorzej niż ZA i F20 razem wzięte. Czytałem o mężczyźnie z zaburzeniem ze spektrum autyzmu i chorobą psychiczną, który ma żonę, dziecko, jest pisarzem i pracował. Ja bym się bał o zdrowie potomstwa, adopcja w ogóle nie interesuje mojej natury. Chcę mieć święte potomstwo, które nie będzie ciężarem dla innych, jeżeli w ogóle mam mieć potomstwo. U mnie schizoautystyczna jest nie "uroda", a "natura". Takiej natury nie interesuje normalne życie i nawet nie jest zainteresowana za bardzo wyobrażaniem sobie go czy dążeniem do niego. Nie zanosi się na to, abym kiedykolwiek na tym świecie był normalny. Moja natura w bardzo schizofreniczny sposób może uważać siebie za "centralną" postać w rzeczywistości. Chce ona zmiany rzeczywistości na lepsze - ogólnie, chce dobra, a nie katuszy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie jestem wysokofunkcjonujący, jak na osobę z diagnozą ZA, i jestem bardzo nienormalny, co nawet dla Aspich może być rażące. Dla mnie praca w zakładzie chronionym w ogóle nie byłaby porażką, ale może nawet sukcesem, bo w ogóle miałbym pracę i źródło zarobku. Na "rynku pracy" nie chcę nawet próbować, bo jestem upośledzony i strasznie dziwaczny. Rentę socjalną dostałem ze względów psychicznych po pierwszym spotkaniu na komisji, mimo braku ani jednej nocy w szpitalu psychiatrycznym i braku uczęszczania do szkoły specjalnej i nie widzę w tym powodu do wstydu dla mnie - w ten sposób mam jakiś tam dochód (dla osoby nienadającej się na rynek pracy renta socjalna to nie taka mała suma pieniędzy). "Ne wyobrażam sobie" życia bez co najmniej umiarkowanego stopnia niepełnosprawności. W moim przypadku całe moje funkcjonowanie jawi się mi jako rodzaj zabawy, przyjemnej rutyny. Taka choroba umysłowa jak moja to pewne obciążenie dla społeczeństwa i wolałbym, aby nie występowała.

 

Na forum widzę jedną osobę dziwnie podobną do mnie, która nie przejmuje się zbytnio swoimi problemami, które według mnie są poważne. Uważam, że powinna mieć wyższy stopień niepełnosprawności i rentę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja natura w bardzo schizofreniczny sposób może uważać siebie za "centralną" postać w rzeczywistości. Chce ona zmiany rzeczywistości na lepsze - ogólnie, chce dobra, a nie katuszy.

Moje emocje pragną władzy nad ludzkością, wprowadzenia ogólnoświatowej dyktatury, jednego Państwa z rygorystycznymi przepisami prawnymi i eliminacji tych, którzy by się nie podporządkowali.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja natura nie lubi rygoryzmu, srogości, nie chciałbym zabijać tych, co by mi się nie podporządkowali.

Koincydencje mogą sprawiać mojej naturze "wrażenie", że jestem wysłannikiem, wybrańcem Najwyższego, że mam dokonać czegoś wielkiego i dobrego. Te koincydencje zdecydowanie nie wyglądają mi na dzieło "przypadku" (w przypadki i tak nie wierzę), faktu ich wystąpienia nie uważam za objaw psychotyczny, ale za zjawisko niewyjaśnione, "dziwne byłoby, gdyby tak rozbudowane koincydencje były tylko objawem schizofrenii".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O czym świadczą myśli, które mówią, że sprawa 3, 6, 9, natręctw z trójką i gołębi u Nikoli Tesli odnoszą się DO MNIE? Że są rodzajem "proroctwa" na mój temat? Gołębie przyniosły mi też pewne koincydencje, a gołębie pod koniec życia Tesli miały być jego miłością. Miał też natręctwa dotyczące liczby trzy w jakimś sensie, u mnie tego typu arytmomania też występowała. "If you only knew the magnificence of the 3, 6 and 9, then you would have a key to the universe.” "Jeśli tylko znałbyś wielkość trójki, szóstki i dziewiątki, to miałbyś klucz do wszechświata".

 

W USA to pewnie wzięliby to co najwyżej za objaw "schizotypowego zaburzenia osobowości" (tego "schizofreniopodobnego", a nie "podobnego do OCD", bo to wygląda "niczym urojenia odniesienia"), a nie schizofrenii paranoidalnej. A co, jeżeli w tej "wyglądającej na schizofreniczną" teorii jest coś na rzeczy???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

http://www.kopernik.org.pl/co-nowego-w-nauce/wszystko-zaczelo-sie-od-kota-czyli-poznaj-nikole-tesle/:

 

Wszystko zaczęło się od kota, czyli poznaj Nikolę Teslę

csm_Tesla_2_370x560_03_3158076354.jpg

Czy to możliwe, że większość znanych nam wynalazków: od radia po roboty i elektrownie wodne — zawdzięczamy zwyczajnemu kotu? Był mroźny, zimowy wieczór, gdy gruby kocur o imieniu Mačak postanowił ułożyć się na kolanach swojego pana domagając się pieszczot. Nie byłoby w tej sytuacji nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że właścicielem kota był młody chłopak — Nikola Tesla — jeden z najwybitniejszych umysłów ludzkości.

 

„Tego wieczoru — pisał pod koniec swojego życia naukowiec — gładziłem po grzbiecie kota, kiedy zaobserwowałem, że jego futro jeży się, a moja dłoń przesuwająca się po jego grzbiecie wywołuje snopy iskier. Mój ojciec wyjaśnił mi, że to prąd — taki sam, jaki obserwuję w błyskawicy podczas burzy. Pamiętam jak mama się oburzyła «Przestań głaskać tego kota — zrugała mnie — Jeszcze się zapali!». Ale ja zacząłem się zastanawiać: czy natura to taki ogromny kocur? A jeśli tak, to kto gładzi go po grzbiecie?”

 

Mówią, że dzięki poszukiwaniu odpowiedzi na to pytanie — wynalazł XX wiek. Elektryczność stała się jego obsesją, manią, natręctwem. Opracował blisko 300 patentów, chroniących 125 wynalazków z których większość całkowicie przemodelowała życie mu współczesnych i wszystkich późniejszych pokoleń. Wymieńmy tylko niektóre: silnik elektryczny, prądnica prądu przemiennego, autotransformator, dynamo rowerowe, elektrownia wodna, bateria słoneczna, turbina talerzowa, transformator Tesli, świetlówka czy wreszcie — radio. Tak. Dobrze czytacie — radio. To jedna z tych historii, które potwierdzają, że odpowiednio długo powtarzane kłamstwo może zostać uznane za prawdę. Guglielmo Marconi - znany większości, jako zdobywca Nagrody Nobla za wynalezienie radia wykorzystał patenty Tesli do opracowania swojego wynalazku. Dopiero w 1943 Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych przyznał prawa patentowe właściwej osobie. Tylko… kto o tym pamięta?

 

Myślicie, że to koniec listy osiągnięć Tesli? Nic bardziej mylnego. Naukowiec niejako „przy okazji” pracy nad elektrycznością odkrył zjawisko luminescencji, przewidział istnienie promieniowania kosmicznego, promieniowanie X (przed Roentgenem), sztuczną promieniotwórczość (przed Skłodowską - Curie), ideę radaru, mikroskopu elektronowego, śmigłowca. Opatentował pierwszy na świecie pilot radiowy za pomocą którego sterował stworzonymi przed siebie maszynami: kroczącą, latającą i pływającą — stając się ojcem robotyki.

 

Ilu wynalazków nie zdążył opatentować? Tego nie dowiemy się nigdy. Większość jego notatek (głównie w formie mikroskopijnych szkiców tworzonych na przypadkowych skrawkach papieru i serwetek) spłonęła podczas pożaru jego nowojorskiego laboratorium w 1895 roku. Nie było zresztą tych zapisków tak wiele. Jak sam przyznał w swojej krótkiej autobiografii - eksperymenty przeprowadzał przede wszystkim we własnej wyobraźni. Zmieniał swoje wyobrażenia dopóty, dopóki wszystkie elementy do siebie nie pasowały. Wówczas wdrożenie pomysłu w czyn stawało się jedynie formalnością. „Eksperyment zawsze wychodził tak, jak sobie zaplanowałem” — twierdził.

 

Nikola Tesla urodził się w 1856 roku niewielkiej miejscowości Smiljan, (na terenie dzisiejszej Chorwacji) w rodzinie serbskiej. Studiował na politechnice w Grazu i Pradze. Pracował w Budapeszcie, Strasburgu, Paryżu, by wreszcie w wieku 30 lat znaleźć się w Nowym Jorku i zostać przedstawionym Thomasowi A. Edisonowi, który zatrudnił młodego Serba w swoim laboratorium. Widząc potencjał młodego naukowca powierzył mu zadanie — zwiększyć wydajność generatorów i silników prądu stałego w zakładzie. Tesla miał za to otrzymać 50 tysięcy dolarów. Pracę wykonał w kilka miesięcy, lecz zapłaty nie dostał i oburzony - odszedł od Edisona.

I tu zaczyna się historia jak z najlepszego filmu sensacyjnego. Jeśli sądzicie, że losy nauki opierają się głównie na intelektualnych dyskusjach panów w melonikach, to przeczytajcie więcej o „prądowej wojnie”, jaką rozpętał Edison. Jego niechęć do Tesli i propagowanej przez niego idei prądu zmiennego (standardem wówczas był prąd stały) przerodziła się wręcz w obsesję. Jeśli dodać do tego takie smaczki, jak publiczne zabijanie zwierząt „prądem Tesli”, makabryczne opisy pierwszych egzekucji na krześle elektrycznym, czy szpiegowanie Tesli i dyskredytację jego pomysłów — okaże się, że historia naukowych odkryć ma także swoje cienie…

 

O ile życiorys Tesli nadawałby się na scenariusz filmu sensacyjnego, o tyle jako bohater romansu nie byłby zbyt wiarygodny. Owszem, był przystojnym wąsaczem i cieszył się dużym zainteresowaniem kobiet, ale do końca życia pozostał zadeklarowanym kawalerem. Zresztą — przy jego dziwactwach, jego wybranka musiałaby wykazać się wręcz anielską wyrozumiałością… Damskie kolczyki przyprawiały go o mdłości. Brzydził się ludzkich włosów i nie podawał ludziom ręki w obawie przed zarazkami. W dygot wprawiał go widok… brzoskwini. Nienawidził dźwięków lokomotywy, trzeszczącego łóżka i mrugającego światła. W restauracjach zamawiał dodatkowych osiemnaście serwetek i używał ich do czyszczenia przyniesionych mu przez kelnera sztućców. Maniakalnie liczył kroki podczas spacerów, obliczał objętość zupy w talerzu i kawy w filiżance. Pozytywne uczucia żywił właściwie wobec tylko jednej rzeczy. Gołębi. Codziennie można było go spotkać w nowojorskim Bryants Park, gdzie dokarmiał ptaki. Przez swoją miłość do tych zwierząt wyrzucano go z wynajmowanych mieszkań i praktycznie przez całe życie tułał się po hotelach. Zmarł w jednym z nich na Manhattanie w 1943 roku.

 

Patrycja Strzetelska

Centrum Nauki Kopernik

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tesla może miał jakąś aspijskość... Widać u niego wyraźne zaburzenia integracji sensorycznej i OCD, miał też talent do obrazowego myślenia i zajmowania się techniką.

 

U mnie te koincydencje też mogły zacząć się od kota... 19.9.2014 widziałem około południa leżącego na jezdni gminnej drogi czarnego mruczka. Samochód pewnie zabił zwierzątko. Droga odznacza się małym natężeniem ruchu, a mimo tego leżał na niej zabity czarny kot. A czarny kot skojarzył mi się z pewnym blogiem pisanym przez Aspijkę, która napisała też cyfrową książkę o zaburzeniach ze spektrum autyzmu, a na "okładce" tej książki znajduje się czarny wizerunek kota, całkiem spory. Na górze jej bloga też czarny kot, w ikonce karty na górze ekranu też czarny kot, na górze strony bloga na Facebooku też czarny kot... Tego dnia (19.9.2014) stało się coś, co przyniosło zastanawiające koincydencje z ową Aspijką... Mogę mieć myśli, że to znak, że moje koincydencje są "CZYMŚ WIELKIM". Dnia 21.7.2015 przeczytałem w jakiejś książce religijnej zdanie "Czarny kot potęgą jest i basta!" (nie wiem, czy to był rodzaj ironii, czy cytat jakiejś przesądnej osoby, książka oczywiście nie zgadzała się z przesądem i słusznie). Mogę mieć myśli, że to "Czarny kot potęgą jest i basta!" przeczytane 21.7.2015 odnosi się DO MNIE.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cyfrowa książka to po prostu książka w formie elektronicznej, nie drukowanej.

 

Mam ewidentną skłonność do ciągłego pisania czy mówienia o sobie, na te tematy, które mi się podobają. "Nudziarstwo", brak odwzajemnienia społecznego, jednostronność interakcji. Jest we mnie spora chęć kontaktów społecznych na własnych zasadach, dostosowanie się do innych mojej natury "nie obchodzi". Nie widzę w tym okazji do podniesienia własnej wartości, chwalenia się. Nie narcyzm, problem osobowościowy, a jakiś rodzaj autyzmu, patologiczny nonkonformizm.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też piszę tylko o sobie. W większości nie odczuwam żadnego zainteresowania innymi, więc nic nie motywuje mnie, by skupić się na innej osobie. A gdy się jednak zdarzy, że coś mnie zainteresuje u drugiej osoby, to i tak mam można powiedzieć "emocjonalną blokadę" przed wyrażeniem tego zainteresowania i dalej piszę o sobie. Jedynie w swoich myślach czasem skupiam się na innych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×