Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Natręctw - Moja historia, objawy, co zrobić...


madeline20

Rekomendowane odpowiedzi

Nie mogę spać i mam myśli;Co jeśli umrę?

 

Pamiętam, ze jak byłem mały też miał takie lęki przed spaniem. Panicznie bałem się, że umre w nocy i to będzie moja ostatnia noc. Ogolnie mówiąc wpadałem w panikę. Nie pamiętam dokładnie kiedy to było, ale chyba jakoś dawno bo pamietam to jak przez mgłę. Natomiast teraz boję się tego, że moje natręctwa myślowe mnie nigdy nie opuszczą i będę budził się rano z tą świadomością :( .

 

Myśle, że takie lęki, które masz i wogóle nerwica dotykają ludzi z natury wrażliwych. Więc tak jak napisał zabawny na pewno nie jesteś opetana.

 

Staraj się nie zamartwiac tymi myslami, pozwól im swobodnie płynąć przez Twój mózg. Jeżeli będziesz starać się je blokować, mogą powrócić z jeszcze większym natężeniem. Ja np czasem sobie wyobrażam, że znajduje sie w poczekalni na dworcu a mysli, które do mnie przychodzą to podrózni, którzy przyjeżdzaja, odjeżdzaja. Czyli chce traktować ten stan jako coś przejściowego, na co nie mam wpływu. No bo przecież jak czekasz na dworcu na pociąg nie masz wpływu na to kogo spotkasz, ale wiesz jedno, że w końcu pociąg przyjedzie i pojedziesz do domu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich. Jestem tu nowa i chciałabym napisać historię swojej choroby. Nie wiem, czy ktoś ma podobnie. ale może będziecie w stanie mi pomóc..

Zaczęło się chyba już w dzieciństwie..Pamiętam jak panicznie się bałam, że coś się złego stanie (szczególnie mojej Mamie), gdy nie powiem na głos każdej mojej myśli, nawet jakiejś drobnostki, miałam 5 lat, a już takie myśli mnie dręczyły. Bałam się też panicznie grzeszyć, uważałam, że jak nie powiem, tego co myślę, to oznacza, że kłamie..Oczywiście zawsze, jak Mama gdzieś wychodziła, to strasznie się bałam, że coś jej się złego stanie, ale tak chyba ma każde dziecko, które jest silnie związane ze swoją Mamą..tak mi się zdaje..

Okres dojrzewania: Wtedy zaczęła się obsesja liczenia wszystkiego oraz dotykania przed snem i wyjściem z domu każdej szafki w pokoju. Każda szafka musiała być domknięta, musiałam umyć odpowiednią ilość razy ręce, bo jak nie to coś się stanie. Słodziłam herbatę odpowiednią ilość razy, jak się ubierałam, miałam też określony rytuał. Wszystko w/g ustalonych przeze mnie zasad, jeśli się zapomniałam, musiałam sie rozebrać i ubrać raz jeszcze...

Już w kresie dojrzewania zaczęły się początki najgorszej mojej nerwicy natręctw, która teraz mnie opętała.

Pamiętam jak spisywałam rozmowy telefoniczne po kolei zapisując, kto co mówił. Spisywałam też w co byłam danego dnia ubrana z dokładnością i nie mogłam powtórzyć żadnego elementu z garderoby w ciągu następnych dwóch tygodni. Może to zapisywanie wynikało z tego, że pisałam pamiętnik? Nie wiem... z czasem pisanie pamiętnika zaczęło mnie męczyć, bo nie skupiałam się na ogólnych sytuacjach. lecz już na samych szczegółach, co doprowadzał mnie d szału...

Teraz jestem młodą dziewczyną: dusza towarzystwa, każdemu zawsze doradzam, pomagam, przez wszystkich ogólnie uważana za atrakcyjną i przebojową do tego wrażliwą dziewczynę, a w środku cierpię na straszne natręctwa. Jak się spotykam z ludźmi jestem pełna życia, jak jestem sama nic nie potrafię innego robić prócz myślenia. Moje życie sprowadza się do tego, że niesamowicie dbam o siebie, pracuję, spotykam się z chłopakiem, z przyjaciółmi i myślęęęęęęę..

Opiszę teraz moją aktualną dolegliwość. Mam obsesję na punkcie przypominania, przypominam sobie wszystko z dokładnością, ale do tego stopnia, że muszę od początku do końca wiedzieć, jakie słowa były wypowiedziane w jakiej sytuacji, z jakiego powodu, jak to sie zaczęło. szczególnie jak są to jakieś miłe rzeczy, to muszę to wiedzieć, tak jakbym bała sie, że nigdy już to nie zostanie wypowiedziane. Czasem mam ochotę wszystko to zapisać. ale gdy zaczynam wiem, że znowu będę skupiać się na samych szczegółach co mnie wykańcza...i czasem rezygnuję z tego, mówię dość. a potem wpadam w panikę, że jak mogłam nie zapisać. że teraz to się pewnie to nie powtórzy i biegnę z kartka spisuje wszystko i wtedy czuje spokój...czasem w myślach sobie wszystko przypominam i już olewam to spisywanie ( czego i tak po miesiącu żałuję)

Spisuję każdy telefon od mojego chłopaka..(dzwoni do mnie często w ciągu dnia, ja wszystko muszę spisać i opisywać co do mnie mówił).

Często spisuję nasze intymne sytuacje z ogromną dokładnością. Jak czegoś sobie nie mogę przypomnieć to wariuję..

Gdy mój chłopak jest ze mną i mówi jak mnie kocha i prawi mi komplementy, ja już w myślach rejestruję wszystko, żeby broń Boże nie pomylić kolejności..

Czasem powtarzam te wszystkie słowa Mamie, żeby jakby co spytać jej, jak to było..

Dodatkowo( ale to zawsze tak miałam) spisuję wszystkie smsy.

Nie wiem, co mam robić...

Jedyna osoba, co wie o moim problemie jest Mama. Jakby inni sie dowiedzieli tp by nie uwierzyli. Ja, co na codzień jestem pełna życia, zawsze ambitna, dobrze pracuje, najlepsze stopnie, pomagam innym w ich problemach - sama potrzebuję pomocy? TO NIEMOŻLIWE...a jednak..

Pomóżcie mi, błagam. Napiszcie, co sądzicie o mojej przypadłości, czy sadzicie że jest tego jakaś przyczyna?

Chcialam nadmienić, że mam czasem spokój z tym, ale tylko wtedy gdy dzieje się coę wyjątkowego w mym życiu, gdy czymś jetem zajęta. Jednak zawsze to wraca...czasem jest spokój miesiąc, dwa, a potem wraca z podwójną silą...

Byłam u lekarza, ale tabletki sprawiły, że z wesołej dziewczyny stałam sie na maxa wyciszona, więc zrezygnowałam..

POMÓŻCIE mi BŁAGAM..

Pozdrawiam.

DZIDZIK.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzidzik, Witaj. Nie zniechęcaj się . Ludzie po prostu , moga NIE WIEDZIEĆ co Ci odpisać.Wydaje mi się , ze w Twoim przypadku , scczególnie ważna będzie psychoterapia . Męczysz się , bo przecież jesteś świadoma swoich dziwactw.Dlatego działaj. Lecz się .Można z tego wyjść.Gwarantuję.Ale SZUKAJ pomocy. U fachowców.........Nie zwlekaj z tym za bardzo.Czy Twoja mam , wie o wszystkim? czy próbowała Ci jakoś pomóc?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja mama wie dokładnie o wszystkim. Niestety często sama ją męczę mim wypytywaniami, czy pamięta jak jej opowiadałam, a jak było dokładnie. Widząc jak się męczę stara się udzielić mi odpowiedzi, ale też często mówi, żebym dała sobie spokój, że nikt nigdy nie zdoła zapamiętać wszystkiego co do joty, że ważne, że pamiętam, że była taka chwila, a takie szczegóły o jakie wypytuje naprawdę nie są aż tak ważne. Często jej przytakuje, bo rzeczywiście sobie zdaję sprawę z tego, że zbytni sie przejmuję, ale niestety za jakiś czas wszystko wraca. Mama sama mi poradziła bym poszła do lekarza, ale naprawdę po tamtych lekach czułam się taka otępiała i nawet mama mówiła, że nie było we mnie życia..Może powinnam iść do psychologa (chodziłam do psychiatry)Teraz siedzę sama i aż płaczę, bo przed chwilą znowu wyjęłam multum pozapisywanych karteczek szukając jakiejś informacji, nie znajdując jej dostałam takiego ataku strachu i złości na siebie, że jak mogłam nie zapisać tamtego wydarzenia z dokładnością od początku do końca i wszystkich słów. Chcialam teraz usiąść i pisać, ale boje się, bo co z tego, że zapiszę, będę spokojniejsza, jak za 5 min przypomni mi sie inna historia i tak calą niedzielę bym spędziła wśród kartek i zapisywaniu rzeczy nawet z przed pół roku. Boję się..przecież nie można żyć tylko przeszłością...Nie wiem.. może jak założę swoją rodzinę to to minie, będę miała męża dziecko, to nie będę miała czasu na takie rozmyślanie...;(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

droga dzidzik

naprawdę wspólczuje Ci z powodu tych natręctw, ale to tylko obsesje TYLKO I WYŁĄCZNIE

Czy próbowałaś np nie pisać czy coś się wtedy działo, może warto się powstrzymywać od zapisywania tych drobiazgów? Jeśli wariujesz to watro wybrać się do specjalisty aby zapisał Ci odpowiednie leki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poruszył mnie twój problem i poradze ci to co mi samej pomogło mam nerwice lękowa ale można powiedzieć że to też jakieś natręctwo.Więc dobre odżywianie i jem codziennie prawie całą mleczną czekolade i jeżdże na rowerze conajmniej 30 min.Czekolada dostarcza magnezu uspokaja a uprawianie sportu powoduje zmęczenie organizmu i jak człowiek się zmęczy to tak mu myśli nie latają poprostu nie ma się siły.Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Więc dobre odżywianie i jem codziennie prawie całą mleczną czekolade i jeżdże na rowerze conajmniej 30 min.Czekolada dostarcza magnezu uspokaja a uprawianie sportu powoduje zmęczenie organizmu i jak człowiek się zmęczy to tak mu myśli nie latają poprostu nie ma się siły.Pozdrawiam

 

buhahahahahahahahahahah :lol: o malo sie nie zesralem, czekaja ,chwile buhahahahahhhahha

 

dlugo pozniej poostanim buhahahahahhah :arrow:

 

mleczna czekolada wali ci ileś razy wyzsza dawke insuliny niz potrzebujesz (szczegolnie jak zjesz ja tak o siadlai zjadla tabliczke) taka ze twoj organizm glupieje co dla nerwusow niespecjalnie dobre. Kup se orzechy albo watrobke drobiowa albo jakakolwiek

 

jazde na rowerze,moze byc,zlagadzasz ten szok insulinowy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

..

Byłam u lekarza, ale tabletki sprawiły, że z wesołej dziewczyny stałam sie na maxa wyciszona, więc zrezygnowałam..

DZIDZIK.

 

Droga Dzidzik. Farmakologia polega na DOBRANIU odpowiednich leków dla pacjenta. Każdy z nas reaguje na nie inaczej, dlatego należy dobrać odpowiednie. Daj znać lekarzowi , że ten lek Ci nie pasuje, powinien spróbować dobrać inny, bardziej trafny, które naprawdę może Ci pomóc.

 

Nie wolno się zniechęcać i tak do tego podchodzić. Pomyśl też o psychoterapii, bo naprawdę warto ! Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

..

Byłam u lekarza, ale tabletki sprawiły, że z wesołej dziewczyny stałam sie na maxa wyciszona, więc zrezygnowałam..

DZIDZIK.

 

. Farmakologia polega na DOBRANIU odpowiednich leków dla pacjenta. Każdy z nas reaguje na nie inaczej, dlatego należy dobrać odpowiednie. Daj znać lekarzowi , że ten lek Ci nie pasuje, powinien spróbować dobrać inny, bardziej trafny, które naprawdę może Ci pomóc.

 

Nie wolno się zniechęcać i tak do tego podchodzić. Pomyśl też o psychoterapii, bo naprawdę warto ! Pozdrawiam

 

myslisz ze poslucha? kto powiedzial ze ludzie to klamcy ? -zapomnialem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też zaczęłam świrować po obejrzeniu filmu, więc znam twój problem. Napewno nie jesteś opętana, uwierz mi. Masz poprostu wrażliwą psychikę. Tak mi się wydaje, że to może być nozofobia, chociaż nie jestem lekarzem. Zastanów się czy ty zachowujesz się jak ta postać z filmu? Dodam jeszcze, że przede wszystkim nie jesteś nią, tylko sobą, więc nie identyfikuj się z jakimis postaciami z filmu. Ostrzegam i mówię to szczerze NIE CZYTAJ niczego, szcególnie z internetu na temat chorób psychicznych i opętań. Będzie dobrze, tylko się nie poddawaj. Pozdrawiam serdecznie :):):):)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz z tym nie czytaniem niczego to tak do końca nie jest, bo nie ucieka się od problemu, może nie czytać ,nie oglądać a i tak od tego nie ucieknie bo np. przypadkiem coś usłyszy.Generalnie cały sęk w tym,że by funkcjonować normalnie tj. móc czytać, słuchać i nie zamartwiać się,że też się to ma.Tylko to wymaga podjęcia leczenia i dużej pracy nad sobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sprawa wygląda tak że ponad 3lata temu nabawiłem się tego z powodu przykrych przezyc które miały miejsce w moim życiu.Zaczęło się tak że miałem lęki,myślałem że jestem na coś chory wmawiałem sobie sam choroby jakieś itd obszedłem wszystkich lekarzy okazało się że jestem zdrowy i poszedłem najpierw do psychologa potem do psychiatry stwierdził że to zaburzenia nerwicowe przepisał leki dokładnie cloranxen i fluanxol i po ok miesiącu wszystko się skończyło z objawami łącznie, oczywiscie leki odstawiłem. Minęły ponad 3lata , w lutym tego roku zostałem fałszywie oskarżony o kradzież trafiłem na Policje gdzie grożono mi pobiciem więzieniem itd itd sprawa się wyjaśniła że to nie ja i było ok.Niestety pojawiły się u mnie znów lęki itd więc poszedłem od razu do lekarza bo miałem wyjazd za granicę do pracy więc nie mogłem czekac.Przepisał te same leki i po ok 2tygodniach wszystkie objawy ustąpiły mogłem spokojnie pracowac,wróciłem do Polski i sprawa zaczyna się jak by od nowa z tym że lęki jak by ustąpiły a pojawiają się wcześniejsze natręctwa. Np takie które uderza we mnie najbardziej , że może nie Kocham swojej dziewczyny itd .. Jest to bardzo uciążliwe i męczące tym bardziej że jesteśmy razem ponad 7miesięcy jest nam bardzo dobrze i zrobił bym dla niej wszystko a napewno Ją Kocham ale niestety takie natręctwa się pojawiają nie raz w jej towarzystwie wtedy zaraz dostaje lekkiego ścisku w żołądku i przeszywa mnie lęk... Nie chce brac tych leków zbytnio, w sumie nigdy żadnych skutków ubocznych po nich nie miałem ale niestety po nich się tyje a jestem człowiekiem aktywnym fizycznie 7lat gram w kosza,jeżdże na rowerze , pływam. Tak w ogóle mam 22lata. Zakupiłem dzisiaj zioła o nazwie Sedivitax jak nie pomogą to chyba wrócę do Cloranxenu i fluanxolu nie mam zamiaru cały czas byc dręczony jakimiś absurdalnymi myślami i sie przy tym jeszcze dołowac....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam DZIDZIK. Historia twoich natrectw w 90% przypomina mi moja, tzn. ubieranie sie w okreslony sposob, banie sie o bliska osobe, siedzenie nad jakims szczegolem godzinami to wszystko co znam bardzo dobrze. Poza tym etapy rozwijania sie nn i ich rodzaje do zludzenia w wiekszosci przypominaja moje. Ja rowniez tak jak Ty jestem uwazany za bardzo odpowiedzialna osobe, zawsze pomagalem innym, doradzalem i wysluchalem wszystkich, no wlasnie wszystkoch, ale nie samego siebie i teraz mam....Poza tym ja do przesady myje rece ( oczywiscie o okreslony osob, jak nie wyjdzie to od nowa itd), mam obsesje na punkcie wracania sie lub sprawdzanie wszystkiego po kilka razy - np 3,5,7 itp. A jak jestem sam to tylko mysle, mysle i jeszcze raz mysle..... Wiec nie jestes sama z tym wszystkim. mysle, ze w duzym stopniu wiem co czujesz. Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

17 lat temu zachorowałam nagle na nerwicę natręctw i tak naprawdę do dziś nie znam przyczyny. Cały czas leczę się ambulatoryjnie i byłam w różnych szpitalach, ale bez efektu. Mój problem to lęk przed bakteriami, zarazkami, wirusami a więc przesadne dbanie o higienę i mycie wszystkiego czego dotknę. Moja choroba bardzo utrudnia mi życie i przeszkadza w pracy, a jestem informatykiem. Moja choroba zabrała mi najlepsze lata mojego życia. Jestem bardzo załamana i gdyby w Polsce była eutanazja zdecydowanie zgłosiłabym się. Moi najbliżsi nie rozumieją mojej choroby i mam do nich o to żal. Mój tok myślenia jest zborny, ligiczny -taka jest opinia biegłego psychiatry, a ja wykonuje czynnośći (rytuały) które są irracjonalne.

Może ktoś wygrał z tą chrobą, umie z nią skutecznie walczyć lub wie gdzie leczyć się, aby były efekty - proszę aby do odezwał się do mnie.

Dla mnie ważne jest wsparcie psychiczne, którego mi brak i czasami mówię, że chciałabym mieć rodzinę zastępczą, która akceptowałaby mnie taką jaka jestem i pomogła mi walczyć z tą chorobą.

Ulgę przynosi mi rozmowa z drugą osobą, która też jest chora (depresja - często mnie dopada lub inne lęki) dlatego po powrocie ze szpitala po 3 tygodniach chcę tam znowu wrócić, bo tylko chory rozumie chorego.

Od zdrowych można wyłącznie usłyszeć, weź się w garść, za mało dajesz z siebie, nie walczysz z chorobą, kiedy ta głupota wywietrzeje Ci z głowy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie na początku objawiało się to właśnie tym że wykonywałem rózne natrętne czynności żeby zapobiec czemuś co miało się niby wydarzyć. Dotyczyło to bliskich lub mnie. I oczywiście póki czegoś konkretnego nie zrobiłem cały czas miałem wrażenie że coś się złego może stać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uffff jak dobrze wiedzieć, że nie jestem sama, że jest mnóstwo ludzi o podobnych problemach.

Jestem nowa, więc przedstawię swoją historię.

Wszystko zaczęło się w wieku 13-14 lat. Od dziecka łączyła mnie silna więź z matką (może nawet zbyt silna).

Odkąd pamiętam zawsze bałam się, że umrze. Te lęki powoli zaczęły przeradzać się w obsesje. Wydawało się, że mogę mieć wpływ na jej życie, że mogę zrobić coś, za co karą bedzie jej śmierć. Zaczęły pojawiać się w mojej głowie przymusy i zakazy-coś zrobię/ czegoś nie-mama umrze. Był to także sposób na zmotywowanie siebie do czegoś: nauczę się, posprzątam bo w przeciwnym razie coś się stanie. To były takie "zakłady", coś na zasadzie GRY Z PANEM BOGIEM. Nim zauważyłam zaplątałam się na dobre.

Do lęków o matkę doszly jeszcze lęki o....własne dzieci (w wieku 14 lat!). Bałam się, że już teraz jestem w stanie myślami lub czynami sprawić, że w przyszłości urodzą się chore.

Schemat był taki sam jak z mamą. Coś MUSZĘ, czegoś mi NIE WOLNO.

Za złamanie "zakazu" lub nie dotrzymanie "nakazu" aby uniknąć kary dla mamy lub dzieci musiałam się "wykupić" za pomocą karania siebie (rezygnowanie z czegoś przyjemnego, przymusowe wykonywanie tzw. "pożytecznych czynności" z reguły bardzo uciążliwych-w końcu kara to kara).

ZACZĘŁAM ŻYĆ W PASKUDNYM ŚWIECIE LĘKÓW, OBSESJI I CIĄGŁEGO POCZUCIA WINY...:(

W wieku 19 lat moje marzenie się spełniło-dostałam się na studia w Krakowie. Całe wakacje czekałam na wyjazd i "nowe życie".

To życie okazało się jednak K O S Z M A R E M...

Natręctwa zaatakowały ze zdwojoną (a może potrojoną siłą).

Tak jakby żył we mnie stworek, który dozował moje szczęście i w razie jego "nadmiaru" podnosił alarm i przechodził do ataku, amunicją były natręctwa.

To było jak bombardowanie bez chwili spokoju.

Na zajęciach na uczelni często musiałam wychodzić do toalety, żeby poukładać sobie myśli bo przez ich natłok TRACIŁAM KONTAKT Z RZECZYWISTOŚCIĄ...Płakałam wtedy, biłam w ściany, prosiłam Boga o pomoc. Nie mogłam skupić się na nauce do egzaminów, potrafiłam podrzeć pracę na zaliczenie gdyż w trakcie jej pisania pojawiła mi się np. bluźniercza myśl.

Kładłam się późno spać bo miałam do wykonania natrętne czynności, chodziłam niewyspana, poczochrana, byle jak ubrana.

Tak jak wspomniałam zaczęłam żyć w swoim zawikłanym świecie, czasem tracąc kontakt z rzeczywistością (!) mówiłam do siebie (!!!) przy innych ludziach, kręciłam głową chcąc zaprzeczyć natrętnie nawracającym myślom lub obrazom, robiłam to często nieświadomie i automatycznie, a ludzie to widzieli i brali to za tiki nerwowe ( z resztą poniekąd mam to do dzisiaj choć już teraz bardziej nad tym panuję).

W tamtym okresie stres był tak wielki, że na zmiane miałam nerwowe bóle brzucha lub głowy.

Jednym z moich najbardziej dziwacznych objawów był lęk przed wyrzuceniem jedzenia (co w moim mniemaniu było grzechem ciężkim i mogła za to spotkać kara moje dzieci), chcąc uchronić je przed "potępieniem" jadłam zepsute, spleśniałe rzeczy (cud, że nic mi się nie stało). Kiedy jechałam do rodziców w odwiedziny (oni mieszkają w domu jednorodzinnym) potrafiłam... grzebać w kuble na śmieci (stojącym przed domem), żeby sprawdzić czy żadne jedzenie nie zostało wyrzucone. Wyjmowałam resztki w stanie rozkładu z zamiarem zjedzenia tego...;/

Na szczęście za każdym razem ktoś z rodziny mnie powstrzymywał przed tym.

W wirze kar upłynęły najlepsze lata mojego życia...

Każdy wyjazd, impreza, jakakolwiek przyjemność była mi bezlitośnie odbierana przez tego cholernego pasożyta-"kontrolera mojego szczęścia".

Chodziłam na terapię, rozmawiałam z księżmi, z wieloma osobami, wyszłam z tego kryzysu, który opisałam powyżej.

Nadal jednak jestem chora na nerwicę natręctw. Z wiekiem zmienia się trochę ich treść. Schemat jest jednak ten sam: nakaz/zakaz- poczucie winy-kara. Karą zawsze jest odebranie sobie tego co miłe, fajne, na czym mi zależy...:cry:

Obsesyjnie myję ręcę, nie dość, że cierpię na atopowe zapalenie skóry (przez co jest ona wysuszona i popękana) to dodatkowo myję ręcę kilkadziesiąt razy dziennie. Boję się obsesyjnie, że mogę czymś zarazić moje narządy rodne (i w ten sposób mieć kłopoty z ciążą), przed wzięciem prysznica kilka- lub kilkanaście razy myję ręcę, żeby nie przenieść jakiś zarazków, musze mieć sterylnie czyste ręcę kiedy ubieram bielizne, ręcznik, kąpielowy, który spadnie na podłoge jest nie do użytku.

Mam natrętne myśli o treści religijnej, boję się Boga.

Nie chodzę jednak do spowiedzi bo jestem skrupulantką i wyolbrzymiam swoje grzechy, mam obsesje, że spowiedź jest nieważna itd.Mam bluźniercze, nieprzyzwoite myśli w kościele, podczas modlitwy, na widok obrazków świętych.

Mam kłopoty z myciem swojego ciała, gdyż "każdy niewłaściwy dotyk" uważam za onanizowanie się...

Moje życie składa się z zakazów i nakazów, ciągle coś muszę lub czegoś mi nie wolno... NIE WIEM CO ZNACZY SŁOWO "WOLNOŚĆ"...

Jestem tym "balastem" obłożona z każdej strony, zawładnął każdą sferą mojego życia. Decyduje za mnie, "kieruje mną" mimo, że ja tego nie chcę. Jestem marionetką w ręku potwora (którego poniekąd sama wyhodowałam w sobie) :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Mam 20 lat. Od malego mam nerwice natrect. Mysle, o strasznych rzechac, ze cos mi sie stanie, ze umre itp. Do tego dochdza natrectwa typu - nacisnij klakwisz kilka razy, dotkni czegos 19, wypowiadaj jakies slowo przed zdaniem... Ale to, co zniszcylo mi zycie, to jedna z najgorszych rzeczy, jaka moze sie przytrafic czlowiekowi. Chodzi mi o to, ze od okolo 3 lat, mam natrectwo, ktore przejawia sie zaciskaniem miesni prawego profilu twarzy (bardzo mocne puszczanie oczka), tak, ze wszystkie miesnie mi sie napinaly. Po 3 latach, zmienil mi sie wyglad profilu. O ile lewy mam w miarde ladny, to wstyd mi saidac obok kogos prawym profilem. Nie lubie patrzec na siebie w lustro, dostaje szalu, ze zniszczylem sobie zycie. Nie chodze na imprezy, do przyjaciol, nie lubie prowadzic auta. Nie mam dziewczyny. Blagam, czy ktos zna jakis sposob, ze cos z tym zrobic? Kazdego rana budze sie z ta mysla. Nie mam pieniedzy na zadne operacje, chociaz i tak bym sie bal. Prosze, czy ktos moglby mi w jaki kolwiek sposob pomoc? Co robic, gdzie z tym isc? Dziekuje z gory.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wspolczuje, to moje leki to nic w porownaniu z tym. Najlepiej nerwice lecza inni ludzie, towarzystwo z ktorym sie przebywa. Musi byc trzezwo myslace i nietraktujace twej choroby powaznie. Mi pomoglo to, ze kuzyni i siostra wysmiali moje leki ( Wiem co myslicie, ze to chamskie) dzieki czemu stwierzdzilam, ze tak naprawde jestem normalna tylko wyolbrzymiam wszystko i wymyslam sobie choroby. Jesli nie jest to zadna choroba, to nie sa to tez zadne obawy. Najgorzej jak inni zaangazuja sie w twoja chorobe. Wtedy wpadasz w panike, ze to juz koniec, ze masz cos z glowa i nie ma juz dla ciebie nadzieji, dlatego najlepiej przebywac z lekkoduchami, ktorzy nie zastanawiaja sie nad takimi rzeczami i nie analizuja kazdego swojego czynu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×