Witam wszystkich. Jestem tu nowa i chciałabym napisać historię swojej choroby. Nie wiem, czy ktoś ma podobnie. ale może będziecie w stanie mi pomóc..
Zaczęło się chyba już w dzieciństwie..Pamiętam jak panicznie się bałam, że coś się złego stanie (szczególnie mojej Mamie), gdy nie powiem na głos każdej mojej myśli, nawet jakiejś drobnostki, miałam 5 lat, a już takie myśli mnie dręczyły. Bałam się też panicznie grzeszyć, uważałam, że jak nie powiem, tego co myślę, to oznacza, że kłamie..Oczywiście zawsze, jak Mama gdzieś wychodziła, to strasznie się bałam, że coś jej się złego stanie, ale tak chyba ma każde dziecko, które jest silnie związane ze swoją Mamą..tak mi się zdaje..
Okres dojrzewania: Wtedy zaczęła się obsesja liczenia wszystkiego oraz dotykania przed snem i wyjściem z domu każdej szafki w pokoju. Każda szafka musiała być domknięta, musiałam umyć odpowiednią ilość razy ręce, bo jak nie to coś się stanie. Słodziłam herbatę odpowiednią ilość razy, jak się ubierałam, miałam też określony rytuał. Wszystko w/g ustalonych przeze mnie zasad, jeśli się zapomniałam, musiałam sie rozebrać i ubrać raz jeszcze...
Już w kresie dojrzewania zaczęły się początki najgorszej mojej nerwicy natręctw, która teraz mnie opętała.
Pamiętam jak spisywałam rozmowy telefoniczne po kolei zapisując, kto co mówił. Spisywałam też w co byłam danego dnia ubrana z dokładnością i nie mogłam powtórzyć żadnego elementu z garderoby w ciągu następnych dwóch tygodni. Może to zapisywanie wynikało z tego, że pisałam pamiętnik? Nie wiem... z czasem pisanie pamiętnika zaczęło mnie męczyć, bo nie skupiałam się na ogólnych sytuacjach. lecz już na samych szczegółach, co doprowadzał mnie d szału...
Teraz jestem młodą dziewczyną: dusza towarzystwa, każdemu zawsze doradzam, pomagam, przez wszystkich ogólnie uważana za atrakcyjną i przebojową do tego wrażliwą dziewczynę, a w środku cierpię na straszne natręctwa. Jak się spotykam z ludźmi jestem pełna życia, jak jestem sama nic nie potrafię innego robić prócz myślenia. Moje życie sprowadza się do tego, że niesamowicie dbam o siebie, pracuję, spotykam się z chłopakiem, z przyjaciółmi i myślęęęęęęę..
Opiszę teraz moją aktualną dolegliwość. Mam obsesję na punkcie przypominania, przypominam sobie wszystko z dokładnością, ale do tego stopnia, że muszę od początku do końca wiedzieć, jakie słowa były wypowiedziane w jakiej sytuacji, z jakiego powodu, jak to sie zaczęło. szczególnie jak są to jakieś miłe rzeczy, to muszę to wiedzieć, tak jakbym bała sie, że nigdy już to nie zostanie wypowiedziane. Czasem mam ochotę wszystko to zapisać. ale gdy zaczynam wiem, że znowu będę skupiać się na samych szczegółach co mnie wykańcza...i czasem rezygnuję z tego, mówię dość. a potem wpadam w panikę, że jak mogłam nie zapisać. że teraz to się pewnie to nie powtórzy i biegnę z kartka spisuje wszystko i wtedy czuje spokój...czasem w myślach sobie wszystko przypominam i już olewam to spisywanie ( czego i tak po miesiącu żałuję)
Spisuję każdy telefon od mojego chłopaka..(dzwoni do mnie często w ciągu dnia, ja wszystko muszę spisać i opisywać co do mnie mówił).
Często spisuję nasze intymne sytuacje z ogromną dokładnością. Jak czegoś sobie nie mogę przypomnieć to wariuję..
Gdy mój chłopak jest ze mną i mówi jak mnie kocha i prawi mi komplementy, ja już w myślach rejestruję wszystko, żeby broń Boże nie pomylić kolejności..
Czasem powtarzam te wszystkie słowa Mamie, żeby jakby co spytać jej, jak to było..
Dodatkowo( ale to zawsze tak miałam) spisuję wszystkie smsy.
Nie wiem, co mam robić...
Jedyna osoba, co wie o moim problemie jest Mama. Jakby inni sie dowiedzieli tp by nie uwierzyli. Ja, co na codzień jestem pełna życia, zawsze ambitna, dobrze pracuje, najlepsze stopnie, pomagam innym w ich problemach - sama potrzebuję pomocy? TO NIEMOŻLIWE...a jednak..
Pomóżcie mi, błagam. Napiszcie, co sądzicie o mojej przypadłości, czy sadzicie że jest tego jakaś przyczyna?
Chcialam nadmienić, że mam czasem spokój z tym, ale tylko wtedy gdy dzieje się coę wyjątkowego w mym życiu, gdy czymś jetem zajęta. Jednak zawsze to wraca...czasem jest spokój miesiąc, dwa, a potem wraca z podwójną silą...
Byłam u lekarza, ale tabletki sprawiły, że z wesołej dziewczyny stałam sie na maxa wyciszona, więc zrezygnowałam..
POMÓŻCIE mi BŁAGAM..
Pozdrawiam.
DZIDZIK.