Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wasze pytania |depresja|, czyli '' CO ZROBIć?''


anita27

Rekomendowane odpowiedzi

Witam! Kiedys mialem ciezka depresje z nerwica chyba.Ostatnio zaczolem byc b. pesymistyczny,zaczolem byc b. krytyczny dla siebie,kazda sytuacje drobiazgowo rozpatrywalem zastanawiajac sie czy nie zrobilem cos nie tak,ciezko mi nad czyms myslec,drazliwie reaguje na rozne rzeczy(szczegolnie jak mysle i ktos mi przeszkadza)itp.itd. Najgorsze jest to ze jak pomyslalem o czyms stresujacym albo ze nie uda mi sie rozwiazac jakiegos problemu to sie momentalnie zalamywalem i ogarnial mnie"paraliz"ostatnio zaczolem silom woli lekcewazyc to,czyli tak jakby nie uswiadamialem sobie ze to tylko choroba i myslalem pozytywnie tylko staralem sie nie myslec o tym i czulem tak jakbym"wchlanial"te stresujace zeczy/sytuacje/leki i chyba w skutek tego dostalem wygasniecia emocjonalnego,nie moge teraz sie wzruszac,cieszyc itp.nawet niektor stresy i objawy choroby zniknely. Kiedy te emocje wroca?Poza tym stracilem kondycje i czuje sie fizycznie b.slaby Czuje teraz ze znowu popadam w depresje!!!Co Wy na to? Pomozcie proszę!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zawsze nawrot choroby jest możliwy i czasem czuję jak mi niewiele potrzeba by to pojawiło się znowu. Ale dlatego właśnie trzeba myśleć, poznać schematy depresji i wiedzieć co nam pomaga by poczuć się lepiej. Wiem jak to jest kiedy jakakolwiek czynność wydaje się okropnie trudna, męcząca itd. Ale to tylko choroba a my sami mozemy dużo zdzialać walcząc. Wychodząc na siłę z domu, zajmując się czymś konstruktywnym ciesząc się nawet z maluteńkich sukcesów. Poza tym psycholodzy są dla ludzi:)

Dasz radę tylko nie poddawaj się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Całkowicie sie z tobą zgadzam, ale czasami jest taki moment że choroba atakuje i nic z tym nie możemy zrobić bez pomocy, możemy tylko spowolnic proces ataku choroby. Ja poprostu czuje że lada chwiala mnie szlak trafii!!! Nie wiem czemu ale niżej jest mój post do tego tematu... już nawet w tym sie nie lape. Proszę przeczytaj go i napisz chociaż czy powinienem znowu zarzywac leki bo jak teraz czegos nie zrobię to będzie po mnie... chociaż już w pewnym sensię ta choroba chyba mnie uszkodziła. Poza tym ja doskonale wiem że to tylko choroba ale boje sie nie jej tylko skutków które może spowodować...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do psychologia lub do lekarza mogę iść najwcześniej za jakiś miesiąc. A teraz stwierdziłem, że dzisiaj mam pięrwsze objawy derealizacji i depersonalizacji(mam nadzieję że więcie co to jest): gdzieś tak w środku dnia poczułem się jakbym był po wypiciu jakiejs ilości alkocholu i tak jakbym w połowie stracil poczucie rzeczywistości a sytuacje sprzed kilku godzin wydawały mi się tez takie nie za bardzo świadome. Poza tym czuje się troche jakbym miał teraz inna osobowość, a wiele czynności robię nie uważnie tak jakbym nie zastanawiał się nad tym co robię - to chyba jest d/d, niech to szlak! Musze działać szybko...! Chyba zaczne brać anafranil bo jak miałem kiedyś ciężka depreche to go zażywałem, jak myślicię to będzie bezpieczne???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Proponowalabym nic na własną rękę nie brać.

A czy nie jest troszkę tak, że doszukujesz się w sobie różnych przypadłości? Rozumiem że źle się czujesz ale skąd od razu diagnozy w Twojej głowie? Wiem, że można dużo czytać na ten temat itd., ale ja bym poczekala mimo wszystko do wizyty u specjalisty.

Jeśłi mogę coś zasugerować... wstań, wyjdź na dwór, poczytaj coś ciekawego, zrób cokolwiek konstruktywnego. Jesli czujesz się słaby, nie musisz biegać w maratonie ale spróbuj się oderwać od dręczących myśli. Moim zdaniem taki stan pogłębia się kiedy o tym zbyt dużo rozmyślamy i za mocno się wczuwamy jak jest nam źle. Może zajęcie pomoże przetrwać do wizyty. Spróbuj sobie pomóc. Coś mnie zastanowiło. Na początku pierwszego postu napisaleś, "kiedyś miałem ciężką depresję z nerwicą chyba". Chyba? To nie było stwierdzone? byłeś wcześniej z tym u kogoś?

Trzymaj się mocno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No niestety obawiam sie że moje diagnozy są prawdziwe, ale staram sie o tym nie myśleć. Nie żebym cos sobię wmawial, tylko poprostu czytałem troche o tym i objawy w pewnym sensie sie zgadzają. Narazie to ratunkiem dla mnie jest bieganie, pomimo to że czuje sie slaby to i tak dużo biegam, poza tym zdecydowałem że pujde jutro do lekeza, może mnie przyjmie jakiś. Kiedyś miałem ciężka depresje, a słowo chyba odnosiło sie do nerwicy, i byłem z tym u lekarza oj byłem... Dzieki za radę. Pozdro

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam.

 

Mój problem leży w tym, że na zakończenie roku szkolnego byłem się zabawić i zapaliłem "trawkę" ( chociaż wątpie aby była to sama marihuana.. ). Tak czy inaczej. Od tamtej pory mam różnego typu natrętne myśli, niekiedy te myśli rodzą lęk i nawet panikę.

Byłem u psychiatry i powiedział, że moje objawy ( mrowienie w głowie, natrętne myśli, derealizacja, lęki, słaba pamięć) nie można przypisać póki co do żadnej choroby.

W końcu minął dopiero miesiąc od tego zdarzenia. Raz czuje się lepiej , raz gorzej. Bywały nawet dni , w których nawet nie czułem mrowienia, nie miałem natręctw ani żadnego innego objawu. A nawet jeśli już zachodziły mnie myśli, to nawet na mnie nie działały i mogłem je bez problemu przekierować na coś innego. A w inne dni zaślepka i wszystko na odwrót. Psychiatra powiedział że póki co można nazwać to stanem "subdepresji". Podczas pierwszej wizyty u niego przepisał mi afobam 2 razy dziennie po pół tabletki. Teraz mam 2 dziennie + 2 razy lerivon na noc. Nie biore tego w takich dawkach bo troche mnie to wprawia w senność. Zmniejszyłem sobie do 1 afobam lub 1,5 dziennie + 1 lerivon. Mam stałą obsesję , że tak już pewnie będzie do końca mojego życia itp, bo to z powodu narkotyków.. Nie paliłem często i nie byłem na pewno w nałogu. Poza tym to co wtedy paliłem inni palili i im nic nie jest , wiadomo że każdy organizm reaguje inaczej.. Zauważyłem , że lęki mnie dopadają jak dużo czasu spędzam przy komputerze, zupełnie nie pamiętając o tym co mi dolega, i jak nagle się od niego odrywam to wracam do "rzeczywistośći" i wówczas może mnie nawet dopaść paniczny lęk i serce mi wali jak porąbane:/

 

Powiedzcie, czy przejdzie mi to kiedyś? Chyba nie zlansowało mi mózgu na Amen? Psychiatra mi powiedział że ludzi z gorszych nałogów i objawów ponarkotykowych się leczy ( nawet jak mają halucynacje ). Czy też być może narkotyk przyśpieszył rozwój jakiejś choroby psychicznej? np nerwica?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

po tych "kilku dniach" wszystko powróciło na swoje miejsce tzn. humor dopisuje, nie myśle o złym większośc plusów-samo uszło (niby). Jednak nadal mam problem z zajęciem się czymkolwiek... oglądam mecz odrazu chce przed komputer ale po chwili nie moge usiedziec i ide słuchać muzyki ale to mnie też nie zadowala.... nie moge się przez to rozwijać w swoim kierunku coś mi spokoju nie daje... :roll::cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zawodnik17 zupełnie jakbym czytał o sobie. Też mam niewiele ponad 17 lat. Często się zamyślam, przy czym rozważam rzeczy nieistotne. Mam jedną książkę, ale nie dokończę jej, bo wyszła druga, i ją muszę przeczytać, ale też nie przeczytam bo mam nową grę. Brak mi wiary w siebie, co do matury równierz jestem przekonany że jej nie napiszę. Niby wiem że muszę się uczyć, ale brak mi do tego jakiejkolwiek motywacji. Nigdy niczego nie kończę, jestem leniwy, nie chce mi się. Równierz często śpię przy zapalonym świetle. Nie to że boję się ciemności, po prostu nie mogę usnąć. Nigdy nie miałem dziewczyny i nie zanosi się żebym jakąś miał, mimo iż ponoć nie wyglądam tak tragicznie. Chciałem iść do psychologa ale gdy powiedziałem o tym rodzicom wyśmiali mnie. Cóż, chyba mogę powiedzieć że cię rozumiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja czuję się podobnie jak Wy z tym że jestem troche starszy od was. Czasem mam takiego dołka że nie widze wogóle powodów do dalszego życia, po kilku dniach mi przechodzi a po jakimś czasie znów powraca i tak w kółko. Też ciężko mi sie za coś zabrać bo wydaje mi się że to nie ma sensu, ale jak już się wezmę to staram się to zrobić dobrze i robie do końca. Przynajmniej później jest jakaś któtkotrwała satysfakcja że się coś wykonało do końca. Staram się wyznaczać sobie jakieś cele, coś robić pomimo tego że czasm nie widzi się w tym sensu. Jak narazie to mam tylko taką motywację do działania aby pokazać innym że na coś mnie stać, tylko to mnie napędza. Chcę znaleźć coś w czym był bym dobry, ale jak narazie wszystko mi wychodzi tak średnio. W dodatku chciałbym pokazać ojcu że coś mi sie wreszcze udaje, bo czasem mam takie wrażenie że widzi we mnie nieudacznika... Prawdą jest to że temu co się stara zwykle układa się gorzej niż temu co żyje sobie na luzie i wszystko olewa, chociaż nie jest to reguła jeśli ktoś długo dąży do jakiegoś celu to w końcu to zdobędzie. Dziewczyny też nie mam, moi znajomi zakładają już własne rodziny, ja jak na nich patrzę to mam wrażenie że jestem daleko w tyle. Obecnie staram się tym wszystkim nie przejmować i olewać to, mam nadzieje że kiedyś mi też się uda, będe miał własną rodzinę i wszystko bedzie sie ładnie toczyło.

Do psychologa raczej nie pójdę (chociaż często przechodzi mi to przez głowę), nie chę narażać się na wyśmianie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

najgorsze jest to że nie moge zapomnieć o dziewczynie która po pierwszym spotkaniu mnie olała ;/ pisze do niej sms-y chociaż ona tylko odpisuje z grzecznośći ... brak mi też kontaktu z ludzmi mam mało dobrych znajomych(można by powiedzieć wogole)... już nie wiem co mam robić... dziczeje można by powiedzieć... Często mam takie dziwne wyobraźnie np. wyobrażam sobie że dokonuje jakiegoś celu wszyscy mnie doceniają a przede wszystkim ta dziewczyna mnie zauważa :mrgreen: ale po czasie sie orientuje że to złudzenie :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nasze małżeństwo liczy niespełna 2 lata. Mamy syna (12mies). Mieszkamy z teściami (rodzice żony). Problem w tym że powstał konflikt pomiędzy mną a teściami. Ja uważam że się zbyt wtrącają w nasze sprawy. Teściowie oraz żona która stoi po stronie swoich rodziców twierdzą że to są "dobre rady". Pewnego dnia miałem dość "dobrych rad" i wyprowadziłem się. Na razie do swoich rodziców bo nie mam na tyle funduszy aby zapewnić własne mieszkanie. Mieszkamy teraz osobno, odwiedzam syna 2x w tygodniu. Daje również pieniądze na syna. Zaproponowałem żonie abyśmy zamieszkali teraz z moimi rodzicami. Żona nie chce o tym słyszeć. Przed ślubem żona twierdziła że możemy zamieszkać sami (na swoim). Po ślubie zona zmieniła zdanie i chce mieszkać ze swoimi rodzicami. Pojawiły się tutaj konflikty pomiędzy mną i żoną. Rodzice żony zaczęli się wtrącać na tyle że postanowiłem sie wyprowadzić. Proszę mi poradzić co mam robić? Kocham żonę, ale nie mogę sie pogodzić z sytuacją jaka była z teściami. Teściowie twardo przystają na swoim. Ja również nie widzę możliwości zamieszkania z nimi. Bardzo proszę o odpowiedz. Dziękuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nieprzyjemna sprawa, choć to było do przewidzenia. Ja jestem zdania, że nie ma sensu brać ślubu, gdy para nie ma choć jednego własnego mieszkania, bo mieszkanie z teściami zwykle bywa uciążliwe. Jakimś sposobem może być wynajęcie własnego mieszkania, no ale zapewne chcecie mieć własnościowe, ciułacie grosz do grosza, a tak to dodatkowo za wynajem, rachunki itd. trzeba będzie płacić. Innych możliwości raczej tutaj nie widzę, no żona z tego co widzę nie da się przekonać, by się wyprowadzić do Twoich rodziców.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

boczas, Każda para , powinna mieć swoje , SAMODZIELNE lokum.I nie można tu narzekać tylko na teściów.Bo mieszkanie z rodzicami , też nie jest dobrym rozwiązaniem .Twoja żona , albo ma konkretne powody (finansowe) aby tam mieszkać, albi niedojrzała jeszcze do związku.Mieszkacie osobno?Przecież to chore! I na pewno , nie wroży dobrze dla waszego związku , a przecież jesteście rodzicami.Wasze dziecko , choć male , widZi i słyszy swoich walczących rodziców. I to też jest paskudne.Dziwi mnie upor twojej żony.Ja nie mogłabym znieść takiej sytuacji.Z pracą jest coraz lepiej , więc do pracy oboje i wynieście do wynakjętego mieszkania.Żyją tak miliony w Polsce...Nie trzymajcie się kurczowo maminych fartuszków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

boczas, z tego, co napisałeś wynika, że Twoja żona jest pod wielkim wpływem własnych rodziców. Całkiem możliwe, że relacje Twojej żony z jej rodzicami, są relacjami toksycznymi.

O ile przed ślubem brała pod uwagę Wasze wspólne zamieszkanie, to teraz, gdy została matką czuje się coraz bardziej zależna od ich pomocy przy Waszym dziecku (niewykluczone, że sami jej wmawiają, jakoby bez nich nie dałaby sobie sama rady :? ).

 

Sądzę, że najlepiej przekonałbyś ją do wyprowadzenia się z rodzinnego domu, poprzez pokazanie jej, że może liczyć na Ciebie przy dziecku i w obowiązkach domowych, a jednocześnie to nie będzie oznaczało definitywnego odcięcia się od rodziców. tak jak radzili poprzednicy - dąż do tego, by mieć przysłowiowe "własne gniazdko" (choćby wynajmowane), gdzie najpierw będziesz mógł pokazać żonie jak sobie radzisz bez rodziców, a jednocześnie jak bardzo brak Ci jej i Waszego dziecka. Tym masz szansę zachęcić ją do tego, by "zaryzykowała" zerwanie tych toksycznych więzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z pracą jest coraz lepiej , więc do pracy oboje i wynieście do wynakjętego mieszkania.Żyją tak miliony w Polsce...

 

I to jest właśnie chore, że ciężko pracujący ludzie nie mogą sobie pozwolić nawet na tak niewielki luksus, jakim jest własne mieszkanie i muszą wynajmować lub brać kosmiczne kredyty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mijają kolejne dni.. Czasem wydaje mi się , że ciągle stoje w miejscu lub spadam coraz niżej. Jestem tak przewrażliwiony tym wszystkim, że jestem podatny na każdą negatywną bądź spaczoną sugestię. Np. Dostaję panicznego lęku kiedy wstaje od komputera, lub idę przez miasto.. Ciągle coś we mnie wywołuje strach.. Juz sam nawet nie wiem co.. Przerażam się własnych myśli, które mówią mi "masz problem" , "jesteś uwięziony w swojej biedzie" , "tak już zostanie" , "lepiej z tym skończyć" "po co się męczyć". Dopada mnie jeszcze strach przed utratą świadomości/rozumu. Ogólnie przed zwariowaniem..

 

Nie wiem czy tak wygląda depresja, każdy przypadek jest inny.. Wy też macie lęki i strach? I te chore myśli całymi dniami?

 

Poza tym, nie wiem czy u was to jest tak zbiorowy sceptyzm widząc tylko w temacie słowo "narkotyk" odrazu dochodzi do ignorancji.. Jakby taki człowiek już z góry był spisany na straty..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nieeeee ja mam to samo Pale juz dlugoo gdzies od 5 lat ostatnio mialam dluuuuga przerwe i znowu zapalilam Jejku co sie ze mna dzialo powrocily wszystkie objawy somatyczne, serce walilo mi jak oszalale dostalam jakiejs fobii spolecznej, balam sie isc na nastepny dzien do pracy masakra dodatkowo wkrecilam sobie ze chyba mam raka normalnie szok Po tym wszystkim obiecalam sobie ze juz koncze z baku baku Dziwne, bo kiedys jak palilam to bylo wszystko oka moglam normalnie po spaleniu nie wiem stanac na mownicy i nawijac:P a teraz mam takie leki:( trawka przestala mi sluzyc!Pewnie dlatego ze ten shit teraz jest mocno maczany w jakis syfach Hodowcy sa glownie nastawieni na sprzedaz szybko hoduja nawaza jakimis swinstwami zeby szybko wysuszyc

Pozatym kazdy inaczej reaguje na trawe,jakos nie moglam napoczatku wto uwierzyc, ale niektorzy juz po 1razowym zapaleniu moga dostac psychoy´zy

U mmnie dlugotrwale palenie wywolalo nerwice i depreche,wydaje mis ie ze itak bym sie nabawila tych chorobsk,ale jaranie to wszystko przyspieszylo :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie paliłem nałogowo i nie paliłem dosyć długo.. Tylko czasami jak była okazja.

Z marihuaną i THC to jest tak , że ktoś może zapalić raz i może spodowodać u niego chorobę, której nawet nigdy by nie miał, np. nerwica, jeśli jest skłonność do problemów z psychiką. Drugiemu natomiast takie coś może się objawić po paru latach a innemu nigdy..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ehhh, ale poszlo mi po pietach:)nie zamieniam sie w batmana, a raczej w Chinke:P to jest sklonnosc zabicie nudy-chec oderwania sie od rzeczywiszosci:), ktora to teraz zamienila sie w meczarnie:(ale THC juz mi nie sluzy po alko czuje sie lepiej:D KONIEC Z TYMI ROSLINAMI, a pozatym jak o tym pisze to jest mi wstyd ze tyle kasy i zdrowia na to poszlo :oops:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×