Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać....?


pikpokis

Rekomendowane odpowiedzi

witam!

zaczelam chodzic do psychologa, moze on cos pomoze... narazie bardzo dobrze sobie radze, mysli nadal sa, ale to juz tylko mysli...nadal co dziennie pojawia sie pytanie "czy ja napewno chce z nim być?", a przeciez nie chce go stracić!! Jest najwazniejszy w moim zyciu a ja mam takie mysli! :( Mysle, ze po jakims czasie mi to minie, najważniejsze, ze wiem ze to choroba... zagladam tu na forum prawie codziennie, ale rzadko kto co tu pisze... moze to i dobrze, bo to oznaka ze jest nam lepiej?! Pozdrawiam!! :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki chłopaki. Ale gratulację odbiorę jak powiem pa mojej przyjaciółce nerwicy :) Na razie wygrywam, ale jeszcze nie wygrałem. Ale wygram i Wy też wygracie. Pewne jak 2x2=4 :)

 

Właśnie moje luba napisała mi smsa, że zaczyna zapominać o moich nerwicach :) Ja pamiętam, ale się nie boję :) Został niewielki lęk przed powrotem do Krakowa na studia i związanym z tym życiem w szybszym tempie. Choć muszę przyznać, że po wielu rozmowach z psychoterapeutą i 8 miesiącach walki jestem już innym człowiekiem. Kiedyś potrzebowałem ocen i osiągnięć do utwierdzenia się w własnej wartości. Kiedyś moja wartość zawierała się liczbie 4,36. Dziś zawiera się w słowach Marek wartościowy młody człowiek. Wiem, że mam prawo do błędów. Wiem, że oceny i stypendia nic nie znaczą. Wiem, że radość czerpana z związku nie polega na wieszaniu się na sobie (dobry tekst- Twilight), ale przede na szczerej przyjaźni. Miłość podąża za przyjaźnią. Przyjaźń bez miłości może żyć wiecznie. Miłość bez przyjaźni umrze szybko :P Zdaję sobie sprawę, że nie jest to jeszcze postawa w pełni utwierdzona i będę kontynuował jeszcze psychoterapię i brał leki. Przy poprzednim okresie wychodzenia z nerwicy rok temu (natręctwa na tle historii, którą studiuje) zrezygnowałem z psychoterapii, gdy zaczynałem wychodzić na prostą. Dziś już wiem, że był to błąd. Nie zmieniłem wówczas jeszcze tego, co wywołuje u mnie lęki, lecz troszkę to zmodyfikowałem. I natręctwa znalazły sobie nowy obiekt :P

 

 

..nadal co dziennie pojawia sie pytanie "czy ja napewno chce z nim być?", a przeciez nie chce go stracić!! Jest najwazniejszy w moim zyciu a ja mam takie mysli! Sad

 

Nie chcesz mieć takich myśli i bardzo boisz się ich powrotu i właśnie dlatego je masz. Potem się za nie obwiniasz i koło się zamyka. Znów się boisz, a one znów wracają... Nie tak. Pierwszy i najważniejszy krok to zbudowanie takiego poczucia własnej wartości, które powie: mam prawo mieć różne myśli,a absurdalne myśli mogę wyśmiać. Wiem, że to trudne. Bije się 8 miesięcy, a wcześniej miałem natręctwa innego typu przez prawie 4 lata, a pomimo to strasznie się bałem na początku nawrotu. Psycholog coś pomoże, czas też leczy, ale ważne, aby z nerwicy wyciągnąć wnioski, które pozwolą nam na dalsze szczęśliwe życie.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie kochani!

 

Ja zaglądam tu dość często. Widzę, że każdy z nas znalazł jakiś sposób na swoją chorobę. Bardzo miło jest słyszeć, że u was lepiej. Dręczy mnie jedno pytanie: co z pikpokis? Tak sobie myślę, że jej tu tak dawno nie było...

Mam jedynie nadzieję, że czuje się lepiej.

 

Nie chcesz mieć takich myśli i bardzo boisz się ich powrotu i właśnie dlatego je masz. Potem się za nie obwiniasz i koło się zamyka. Znów się boisz, a one znów wracają... Nie tak. Pierwszy i najważniejszy krok to zbudowanie takiego poczucia własnej wartości, które powie: mam prawo mieć różne myśli,a absurdalne myśli mogę wyśmiać.

 

Bardzo słuszne podsumowanie. Tak właśnie jest. Nerwica to inteligentna choroba, jest częścią nas, może nawet częścią podświadomości stąd wie, na czym najbardziej nam zależy. Zawsze miałam natręctwa dot. tego, co jest dla mnie najcenniejsze, jeśli by tak nie było, to przecież bym się nie bała.

Ale strach minął - to był jeden z pierwszych kroków. A minął, bo zrozumiałam, że mam prawo mieć mieć różne myśli. Nawet te najgorsze.

 

U mnie super. Z moim skarbkiem układa się świetnie i też powróciły uczucia - to ciepło, którego tak dłucho oczekiwałam :). Nie wszystko jest jeszcze ułożone, ale wszystko w swoim czasie :). Trzymam kciuki.

 

A na koniec cytat z refrenu jednej z piosenki pidżamy porno:

"Masz prawo do dobrej zabawy

Do najbardziej ciężkostrawnych myśli nawet

Masz prawo mieć prawo

Masz prawo płakać

Masz prawo się wstydzić "

 

 

pozdr:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam!

Byłam w poniedziałek z ukochanym u psychologa, już na 2 wizycie, jednakże jest to lekarz za ktorego sie nie płaci trzeba by było na następna wizytę czekać ze 4 miesiące... Na początku tej choroby było mi tak strasznie, a teraz zaczęłam sie martwic o siebie... zaczęłam sie martwic nie tylko o myśli ale i o moje zachowanie, denerwuje mnie wszystko, to jak sie zachowuje, denerwuje mnie mój śmiech.. nie tylko denerwuje sie sobą, ale tez innymi, nie umiem sie opanować. Mówiłam pani psycholog, ze jestem taka nerwowa...ale ta psycholog chyba i tak mi nie odpowiada, nawet powiedziała, ze to ze boje sie o to ze przestane kochać swojego chłopaka, to za mało aby uznac to za nerwice natrestw ..zaczęłam sie bać... cały czas "sprawdzam" czy nadal go kocham... Pani psycholog powiedziała mi, ze moze ja mam takie mysli, ze "wątpie w uczucie"...jak ja moge watpić, skoro ja sie boje!! ja nie watpie, przeciez ja go kocham!! Nie chce go stracić!! jest jedynym skarbem, dla ktorego chce życ!! i nigdy nie chce mieć innego skarba!! Kiedy poczuje sie normalnie?? Co prawda od jakiegos czasu nie nękają mnie lęki, i stresy za co dziekuje Bogu, ale myśli pozostały!! Nadal mam takie zawachanie "a jesli to nie choroba?".... boję się... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam kochani.... tak dawno mnie nie bylo.....:( myslalam ze wyzdrowialy moje mysli.... chcialam sie odciac od tego, nie chcialam zeby cokolwiek przypominalo mi moje mysli :( ale niestety po raz enty wrocilo, miesiac temu :( jestem juz wrakiem, codziennie sie modle zeby bylo lepiej, mam od stresu bole glowy, nieustannie :( niby jakis glos mnie pociesza w zlych chwilach ale skad mam wiedziec ze to nie tylko moje urojenia:( jestem obecnie na etapie tego iz jak moj ukochany nie jest zgodny ze mna w jakiejs spraw3ie momentalnie przychodzi mysl ze nie zgadzamy sie, ze nie jestesmy dla siebie..... poza tym trzy czwarte moich znajomych sie porozstawalo, oczywiscie mysle ze i z nami tak sie stanie, caly czas mysle negatywnie, jest we mnie tyle stresu, gniewu i rozpaczy, biore nadal tabletki...... najgorsze jest to ze nie mam normalnych stanow emocjonalnych albo jest przez chwile mega euforia albo dol.... tak jak kiedys ktores z was kochani pisalo :( bardzo przepraszam was moi drodzy ze sie tutaj znowu wyplakuje ale nie mialam juz sil, nie mam :( ostanio do glowy mi weszlo ze jesli Bog nie chce spelnic naszych prosb to oznacza ze nie jest to zgodne z jego wola.... i domyslacie sie co sie ze mna dzieje.... owszem musze przyznac ze czasem jest cudowna chwila, godzina..... ale potem moje wlasne myslenie prowadzi do nerwow ze on sie ze mna nie zgadza, ze sie nie zasmial, ze zwrocil mi uwage i wpadam w zalamanie nerwowe... oj jak mnie boli glowa :( przepraszam jeszcze raz..... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że Gusia ma rację - nagle wszystko będzie inne, wkraczasz w inną sferę , w sferę prawdziwej dorosłości i tego się tak bardzo obawiasz.

PIKO nie martw się, ja też mam takie wahania, czasem myślę, że jest już ok, żeby zaraz potem poczuć się tak źle jak jeszcze nigdy nie było. Pamiętaj, że ten stan nie może trwać do końca życia. Przecież, jeśli jednak uznasz, że nie chcesz być ze swoim lubym - to nie musisz z nim być. Ale będzie to zależało tylko i wyłącznie od was. A jak tam Twoja psychoterapia? Bo ja swoją przerwałem ale teraz staram się wrócić - choć tego nie widać to ona jednak bardzo pomaga. Pozdrawiam i trzymaj się cieplutko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam!

Boje sie... Boje sie ze to wroci, wiem, ze to wraca.... Narazie jest wszystko cudownie, wspaniale, czasem sie mysli pojawią, ale nie mam juz tych stresow i lękow, przez ktore tak strasznie cierpialam...! Teraz boje sie ze to wroci..ehh!! Modle sie, zeby te stresy i lęki nie wrocily, mysli nie są takie grozne, ale czasem są, czasem sie pojawi taki stan, ze wypłakuje sie na ramieniu swojego ukochanego, ze ja na niego nie zasługuje, ze jestem okropna, czasem patrzeć na siebie nie moge... ehh :( czy to minie? Nikt nie jest wstanie tego powiedzieć... na pewno wróci...:( Musimy to jakoś przecierpieć, chodź to takie trudne! Matko, na samą myśl o tym, ze miałam te lęki i straszne stresy i płacz to wpadam w doły:( Kiedyś byłam taka zawsze optymistycznie nastawiona na świat, każdy kojarzył mnie z osobą uśmiechniętą, zawsze wesołą, a teraz.... cały czas narzekam, coś mi nie pasuje... Czasem nic mnie nie cieszy..czasem wygłupiamy sie z przyjaciółmi, śmiejemy się razem, żartujemy...czasem nie potrafię sie śmiać, bo myśle sobie "moze nie powinnam...może cos sie stanie..." Dlaczego caly czas ta obawa...nie, bo coś sie stanie... Teraz te mysli czasem odbijam na czynnościach, nie wiem czemu sie tak stalo, ale jak cos robie, np ide chodnikiem i nagle krawężnik przede mna i saobie mysle "jak na niego nadepne co sie cos ze mna i ukochanym stanie"...Boze!! To jest cos strasznego!! Nie da sie zyc na luzie, jak kiedys, bezstresowo... caly czas lęki, obawy...

Wiem tylko, ze bardzo kocham swojego chłopaka!! i juz zawsze będe!!

tłumaczyłam sobie, jesli dopadna mnie mysli, ze przeciez gdybym go nie kochala, to by mi tak nie zalezalo i bym sie o to nie bała! i wtedy mi przechodziło...teraz jestem naprawde spokojniejsza.. jestem silna, bo radze sobie bez brania lekarstw, poszlam na 2 terapie do psychologa i stwierdzilam, ze czuje sie na tyle silna, zeby sobie moc z tym samemu radzic...

Dziekuje, ze zawsze jesteś przy mnie!! Kocham Cię Tomuś!!:)

Pozdrawiam :) Bądźcie silni i sie nie dawajcie! niech choróbsko wami nie zawładnie...!! Buziaki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dawno nie zaglądałąm na ten temat... cóż, mnie moje natrętne myśli na tyle męczyły, że odciełam się od "źródła" moich problemów. może poszłam na łatwizne... może za szybko się poddałam. ale nie widziałam innego wyjścia.

mija już ponad miesiąc jak rozstałam się ze swoim chłopakiem. nie dotrwaliśmy nawet roku, a było tak blisko.

cóż, utrzymujemy ze sobą kontakty, ale wątpie żeby cokolwiek wróciło.

pozdrawiam. trzymajcie się ciepło!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A u mnie ciągle dobrze :) W czerwcu natręctwa tak rozwaliły mi sesję, że nie byłem w stanie zrobić nic i poprzekładałem egzaminy na wrzesień. A teraz pozdawałem je bez większych stresów i o ile Marsjanie nie rozwalą UJ-otu to powinienem mieć naukowe :) Czasem się pojawi jakaś myśl, pojawi się 15 minutowy dołek, ale w sumie żyję już 90 % normalnie. Nerwobóle jeszcze słabsze niż wtedy, gdy byłem tu ostatnio. Ich moc spadła do 1/10 tego, co było 5 miesięcy temu :)

 

Dawno nie zaglądałąm na ten temat... cóż, mnie moje natrętne myśli na tyle męczyły, że odciełam się od "źródła" moich problemów. może poszłam na łatwizne... może za szybko się poddałam. ale nie widziałam innego wyjścia.

 

Wybacz, ale muszę zapytać od źródła czy od pretekstu ?

 

Bo źródło jest z reguły gdzie indziej. U mnie było to (albo raczej jeszcze jest, choć czynię postępy) nadmierne skoncentrowanie na sobie samym i próby kompensacji niskiego poczucia własnej wartości za pomocą osiągnięć. Idealny związek, świetne oceny etc...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy pomogło... na dobrą sprawe tak. zawsze wydawało mi się, że tak tworze związki żebym potem mogła się z nich wycofać. pozbyłam się natrętnych myśli... bo już nie ma nad czym myśleć. pasuje mi to że zostaliśmy przyjaciółmi... zawsze tak wszystko kończe. wiele razy zadaje sobie jeszcze pytanie czy dobrze zrobiłam.

wygląda na to że najlepiej na tym wychodze kiedy jestem zupełnie sama. nie ranie przynajmniej nikogo z zewnątrz.

Felagund zawsze starałam się stworzyć idealny związek. ale to jest niemożliwe... nic nie jest idealne. a moje dążenia do perfekcji są czymś chorobliwym. czy jestem skoncentrowana na samym sobie? chyba nie... raczej staram się zrozumieć swoje wnętrze które jest dla mnie czymś zupełnie obcym.

niskie poczucie własnej wartości.... tak ma każdy tkwiący w depresji.

oj, a dzisiaj mam jakiś straszny dołek.

trzymajcie się kochani...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nigdy nie miałem dłuższych stanów depresyjnych nie związanych z natręctwami. A niskie poczucie własnej wartości było tak zakamuflowane, że nawet sobie go nie uświadamiałem ;) Jakkolwiek dziwnie to brzmi...

 

Koncentracja na idealnym związku jest koncentracją na sobie samym. Inni ludzie biorą rzeczy jakimi są i cieszą się. A nam do potrzeba idealizmu, aby kompensować swoje poczucie własnej wartości. I tu jest ta koncentracja... A przynajmniej ja tak myślę :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

piko cieszę się, że się wreszcie odezwałaś. Nie napisałaś jednak, czy chodzisz dalej na psychoterapię, bo tak jak mieciu stwierdził to pomaga... piko nie trać nadziei, moja psycholog powiedziała, że ja strasznie szybko zareagowałam na leki i zaczęłam wychodzić z choroby (a przecież patrząc na to wszystko to mija ponad rok jak wpadłam w okropne obsesyjne myśli, które nie pozwoliły mi normalnie funkcjonować. Mówię oczywiście o tym najgorszym stanie wyczerpania, a nie o objawach nn, które tak naprawdę mam od dziecka). Ponoć taka reakcja na leczenie (9 miesięcy brania leków!) jest reakcją szybką!! Ku mojemu zaskoczeniu ludzie leczą się latami, różnymi rodzajami leków (czasami się miesza lekarstwa), tak więc trzymam za Ciebie kciuki, tylko pamiętaj o psychoterapii...

 

Cicha: ja miałam tak, że czytałam książkę i przyszła mi myśl: "jak przeczytam ostatni rozdział to znaczy, że zerwę, albo się coś z nami stanie" no i oczywiście nie przeczytałam ostatniego rozdziału... :/ przez 3 miesiące codziennie odmawiałam dziesiątkę różańca w naszej intencji, a spróbowałabym zapomnieć w jeden dzień... przestałam jak zdałam sobie sprawę, że "paplam" tą modlitwę, która stała się po prostu kolejnym rytuałem.

 

Ostatnio zaczynam zmniejszać dawkę leków i po woli chcę je odstawić... jestem na dobrej drodze.

 

Wiecie czuję się tylko trochę mniej wrażliwa na świat. Mniej wierząca w Boga - nie potrafię do Niego wrócić. Trochę bardziej "niegrzeczna", zbuntowana... Trochę mniej obchodzi mnie nauka... dziwnie:) przecież całe życie było takie perfekcyjne :)

 

jeszcze trzeba czasu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć. Piszę dopiero po tym długim czasie, bo już było dobrze...ale wczoraj wieczorem chłopak mnie poinformował, że czuł w naszym związku pustkę i poznał pewną kobietę, jest nią oczarowany i nie może mnie dłużej okłamywać ;(;( od wczoraj płaczę, myślę, co zrobiłam źle, myślę, jak bardzo go kocham, jak go zatrzymać, a w końcu, żeby sobie coś zrobić, bo dłużej tego nie zniosę ;(;( pomóżcie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam!

Apsik tez tak mam, ze sie modle o moj zwiazek z ukochanym, zeby nic sie z nami nie stalo itp. Naprawde jestem z siebie dumna, ze radze sobie sama, bez brania lekow i bez chodzenia na psychoterapie:) Bylam 2 razy u psychologa, ale stwierdzilam, ze to nie dla mnie, ze nie odpowiada mi ten psycholog, bo po ostatniej wizycie, kiedy to powiedzialam psycholog, ze uwazam, ze to jest nerwica natrestw, ze drecza mnie mysli, a teraz czasem i czyny, to psycholog stwierdzila, ze to za malo aby stwierdzic ze to jest nerwica natrestw... Przytłoczyło mnie to, bo potem poszłam do domu i myslalam, o tym czy to napewno choroba?, czy moze ja sie oklamuje?! To bez sensu! Wiem ze to choroba, bo nawet teraz przeszlo mi to na czyny, nie sa one takie straszne, ale mnie męczą czasami... np. Kiedy mowie swojemu ukochanemu, ze go kocham bardzo mocno to nie moge miec zalozonej nogi na nogę, bo wtedy mysle, ze moge mowic nie prawde... dla mnie to chore, bo przeciez jestem pewna swoich uczuc!! Nigdy nie bylam taka szczesliwa jak jestem teraz!! : Zreszta zawsze to powtarzam i bede to powtarzała do konca zycia!! :)

Ostatnio nawet troche sie poddałam, jakos mnie mysli naszlky i taki lekki lęk i zaczelam plakac, ale napilam sie melisy i przeszlo:) Najwazniejsze, ze wiem jak sobie z tym radzic!!

Nie traćcie nadzieji!! Pozdrawiam gorąco!!:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lucy.... Bardzo mi się zrobiło przykro po przeczytaniu twojego postu ;(

najgorszą rzeczą w życiu jest to kiedy ktoś ukochany nas opuszcza.... zwłaszcza, że tak bardzo walczyłaś o ten związek.

może jednak jest jeszcze jakaś nadzieja?

nie możesz się teraz poddawać. musisz być silna... wyobrażam sobie co możesz teraz czuć. ale pamiętaj że czas leczy rany.

a jeszcze wszystko może się zmienić...

trzymaj się...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to oznacza, że nie był wart twoich uczuć... ;( jeśli cię oszukał, to najgorsze co mógł kiedykolwiek zrobić... zobaczysz, jeszcze kiedyś będzie chciał do ciebie wrócić...

nie mów prosze, że życie nie ma już sensu... jesteś młoda, całe życie przed Tobą... poznasz jeszcze wielu ludzi.... trzeba żyć dalej, znaleźć kolejny sens życia... trzymam kciuki żeby ci się powiodło..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cicha: większość ludzi myśli że nn jest tylko wtedy jak za często myjesz ręce, chodzisz po liniach chodnikowych i inne kompulsje. Nie zwracają uwagi, że nn to też myśli - wredne, męczące, torturujące myśli... to nawet cięższe od kompulsji.. wg mnie. Może ten Twoj psycholog był niedouczony? ;)

 

Lucy po takim koszmarze jaki przeszłaś dostajesz kolejnego kopa i to od osoby, o którą walczyłaś ze swoim największym wrogiem - chorobą. Tak mi się przykro zrobiło kiedy przeczytałam Twojego posta, że nie wiem co powiedzieć. Może tylko jedno małe szepczące pocieszenie, że zwyciężyłaś nn i że w przyszłości w następnym związku będziesz wiedzieć, że potrafisz kochać. Pewnie żadne to pocieszenie dla Ciebie w obecnej chwili... Przytulam Cię mocno i wierzę, że życie jeszcze Ci sprawi wiele miłych niespodzianek. Nawet jeśli Ty nie wierzysz to ja będę... z tej bezradności tylko tyle mogę dla Ciebie zrobić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

apsik84 jesteś naprawde super!!

Lucy nie martw sie, będzie wszystko wporzadku! Chłopak nie byl wart Twoich uczuc...powinien byc swiadomy, ze bardzo Cie zranil...ale powinnaś starać sie o tym zapomnieć, rozumiem, ze bedzie Ci tak trodno, ale nie ma na to innej rady... tak jak powiedziala Bad Girl że "trzeba żyć dalej, znaleźć kolejny sens życia...". Na pocieszenie tez mocno Cie przytulam i zapewniam Cie że odnajdziesz w życiu szczeście, jakiego jeszcze nie miałaś ;)

 

A jesli chodzi o mnie, to jest wporzadku, radze sobie.. czasem mysli są bardzo uciazliwe, ale wiem ze to tylko myśli i ze wcale bym tak nie pomyslala! Najważniejsze NIE PODDAWAC SIE ;) !! chodz czasem jest trodno...

aha i mam jeszcze pytanko czy ktos z was tu forumowiczow brał kiedyś Xanaks ?

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

 

Jestem nowym użytkownikiem forum ale przyznam się szczerze, że omawiany tu problem dotyczy mnie od czerwca tamtego roku, kiedy to nagle zaczely mnie atakowac mysli i przeczucia, czy aby kocham napewno swoja dziewczyne... tego dnia bylem ostatni dzien na delegacji, przed ktora 2 tygodnie wczesniej oswiadczylem sie mojej ukochanej. Bylismy wtedy ponad pol rok uze soba i byl onam cudownie razem, juz nawet zamieszkalismy razem :-) Te delefacje mnie wykanczaly, abrdzo tesknilem i pewnego dnia - ostatniej nocy przed wylotem powrotnym do warszyawy spojrzałem jak zwykle na moja komorke gdzie na tapecie znajdowala sie moja ukochana i stwierdzilem (az strach sobei to przypominac), że jej chyba nie kocham, bo nic nie czuje..... To byl najgorszy dzien i najgorsza noc w moim zyciu. Mecze sie z tym 1 rok i 3 miesiace juz. Szukalem pomocy w wielu miejscach, a dopiero neidawno trafilem na to forum - fakt, ze znalazlem ten topic bardzo mnie umocnil w przekonani , ze takie stany nie sa normalne i ludzie roztsajacy sie z prawdziwego "nie kochania" nie reaguja tak jak my tutaj... Bylem u paru psychologow i 2 psychiatrow, dopiero ostatni psychiatra stwierdzil, ze to zadna depresja - tak jak myslalem, ale objawy nerwicy adaptacyjnej (podobno reakcja na wyprowadzke z domu i zareczyny), oraz nerwicy antrectw. Zaproponowala mi 8 tygodniowe leczenie w klinice nerwic na ul. sobieskiego w Warszawie. chciałbym sie od was dowiedziec, przde wszystkim co u was i ja ksobie radzic z tym "czyms"? Wie ktos moze cos nt. tej kliniki, czy faktycznie jest taka dobra jak ta pani dr. mi mowila?

Swoja droga ona lecze w Centrum rozwoju osobowosci na Woronicza 15 i nazwya sie beata Klimaszewska-Janke - zna ktos? :-) Pozdraiwam Was wszystkich - wiem co przezywacie/przezywaliscie i wiem ze warto walczyc - ja sie chyba nie poddam :-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej

 

Ja się nie poddałam i jeśli to wróci drugi raz też będę walczyć, bo wiem, że warto. Jestem szczęśliwa i upewniłam się w tym, że naprawdę kocham.

 

Widzę, że Ty musisz bardzo kochać swoją dziewczynę, bo miałeś całą "wycieczkę" po lekarzach i nie dałeś sobie spokoju, dopóki nie znalazłeś przyczyny. Nie chciałeś przyznać racji tym głupim myślom. I właśnie tak trzeba działać. Nie zgadzać się na to, by te myśli kierowały życiem. Mieć upór i go właściwie wykorzystać. Pomimo ogromnego bólu, niemocy i wątpliwości niemal nie do przejścia - mieć świadomość, że to czyste oszczerstwa i nieprawda. Poza tym psychoterapia i leki - ta mieszanka mnie wyleczyła. Przynajmniej tak mi się wydaje ;) od kilku dobrych miesięcy jest super. Tylko jeszcze muszę odstawić leki...

 

Życzę powodzenia i lektura tego wątku również może pomóc. Jak go znalazłam to przeczytałam cały (prawda, że wtedy był krótszy, ale mimo wszystko zachęcam do przeczytania ;) )- dzięki temu tak naprawdę miałam siły do walki i świadomość, że nie jestem sama.

 

Pozdrawiam wszystkich! Mam nadzieję, że sobie radzicie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×