Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać....?


pikpokis

Rekomendowane odpowiedzi

WItam Was kochani w nowym roku.... pisze bo czuje ze to wy jestescie moja ostatnia deska ratunku.... juz nie wytrzymuje! Jest coraz gorzej:( prawie bez przerwy:

 

- analizuje jego mowe

- jesli zrobi glupia mine to nachodzi mnie lęk ze to mi sie nie podoba

- analizuje czasem jeszcze wygląd

- jesli nie mam ochoty go pocalowac czy przytulic mysle ze juz go nie kocham

- gdy idziemy razem nic nie mowiac wowczas znowu te mysli, ze sie nudzimy itp

 

- bez przerwy negatywne mysli dotyczace przyszlosci

- gdy widze jego rodzicow boje sie usmiechnac poniewaz obawiam sie ze na drugi dzien mozemy nie byc razem

- boje sie byc z nim dluzej niz 2 godziny bo z reguly na poczatku spotkania jest dobrze a potem czekam tylko az cholerne mysli przyjda...

 

- o myslalch samobujczych nie wspomne :(

- obserwuje zwiazek moich i jego rodzicow co ma na celu pocieszanie sie ze jesli np tata oglada pol dnia tv mama sie tym nie przejmuje tymczasem ja przejmuje sie wszyskim czego nie akceptuje u mnie moj chlopak

 

 

PRosze juz nie mam sil, sama nie wiem jak przetrwalam ten rok:( wczesniej rok strachu przed chorobami teraz to :( moglabym jeszcze wymieniac od myslnikow wiele rzeczy :( juz nie mam sil , Bog mnie opuscil jestem tego pewna!!! Modle sie, modle i nic!

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 6:49 pm ]

wiecie co zrobilam? wyslalam wiadomosc zakonnicom z prosba o modlitwe tydzien temu;/ jestem juz tak zdesperowana

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

apsik84 rozwijam:

4 lata tkwiłam w związku z osoba, która 'ubezwłasnowolniała mnie' psychicznie. Robiła to w bardzo podstępny sposób, 'bez świadków' a zarazem 'przy świadkach' sprawiała pozory super kochającego, troskliwego. Tak więc ja oraz otoczenie byliśmy przekonani, że bez niego nie ma mnie. Być może komuś wyda się to wygodne, jednak nie ma to nic wspólnego z żadnym komfortem. Taki toksyczny związek. Moja decyzja o rozstaniu (zresztą któraś tam z kolei) wynikła raczej z desperacji, do jakiej doprowadziło mnie zatracenie własnej świadomości. Szczęście w nieszczęściu od dłuższego czasu cierpiałam na zaburzenia afektu, dlatego tym łatwiej było mi się poddać stanu desperacji. Dochodziły również nienawiść do siebie samej, za marnowanie komuś tak 'wspaniałemu' (kto mnie tak kocha jak mówią wszyscy) życia swoja osobą.

Niestety, tak długie przebywanie w tym związku pozbawiło mnie prawie doszczętnie wiary w siebie i swoje możliwości jak również wiary w szczęście. Nie żałuję rozstania i nie zastanawiam sie, co by było gdyby... ponieważ po prostu nie odczuwam emocji związanych z żalem ani nie mam po prostu takich myśli. Nie rozpamiętuję, nie rozpaczam. Ale równocześnie nie wierzę, że coś dobrego może mnie w życiu spotkać.

Zaburzenia afektu minęły gdy poznałam kogoś innego. Jest on wyjątkowy, ale gdy przytula mnie, pomimo iż odczuwam wszystkie pozytywne emocje, jestem tak jakby przekonana, że i tak nic z tego nie będzie. Zresztą, to przekonanie towarzyszy mi w każdej już dziedzinie życia: obecnie planuje zmienić pracę i poszukuje nowej. Robię to jednak mechanicznie. Cóż, pewnie znowu Ci zagmatwałam, ale nie potrafię przenieść sedna sprawy na słowa.

Natomiast dziękuję za zadanie pytania:

Czy raczej jesteś z kims nowym po to by zapomnieć?

Zdarzyło mi się już nad tym zastanawiać ale raczej w rozumieniu: czy ja przypadkiem znowu kogoś nie ranię, nie marnuje komuś czasu? Zresztą, już zadałam mojemu obecnemu partnerowi to pytanie, na co otrzymałam mnóstwo zapewnień, że nie, jednak nie zmieniło to w żaden sposób mojego sposobu myślenia. Jestem sobie jakby bierna w tym związku, pomimo wzmożonych lęków po prostu sobie trwam i tak jakbym czekała na koniec.

W poprzednim związku wpadałam w ataki paniki gdy tylko pomyślałam, co by było gdybym przestała go kochać. Obecnie już zastanawiam się, co to będzie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Mam niepokój co do twojego zwiazku i obawiam sie czy nie skończy sie on tragicznie dlatego proponuję zająć sie sobą poki nie jest zapóżno."

 

Nadal nie rozumiem co Cię niepokoji w moim związku? i jak mam sie zająć sobą, czy może chodziło Ci o to, że mam się wybrać do lekarza??

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 10:30 pm ]

pikpokis mam tak samo :( takie same myśli :( też mam " analizuje jego mowe

- jesli zrobi glupia mine to nachodzi mnie lęk ze to mi sie nie podoba

- analizuje czasem jeszcze wygląd

- jesli nie mam ochoty go pocalowac czy przytulic mysle ze juz go nie kocham

- gdy idziemy razem nic nie mowiac wowczas znowu te mysli, ze sie nudzimy itp

- bez przerwy negatywne mysli dotyczace przyszlosci

"

nie mam zawsze tych myśli, zle kiedy się już pojawią to nie wiem co robić :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cicha niepokoi mnie to że takie związki kończą się rozstaniem jeżeli masz lęki to jest gdzieś ich przyczyna. czy wy o tym rozmawiacie

 

Przyczyna zwykle leży w dzieciństwie i wczesnych latach zycia. Tam leża problemy z nieprzezytymi emocjami, z zamknięciem ich w sobie i uczebniem sie wyrażać je w inny - często sprzeczn yze stanem faktycznym sposób. Pozbyć się tego da jak najbardziej przy udziale specjalisty i z uwzględnieniem cięzkiej pracy nad samym soba - teraz dopiero jestem na tej drodze. Pozdrawiam i zycze duzo wiary w siebie w nowym roku. :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cicha niepokoi mnie to że takie związki kończą się rozstaniem jeżeli masz lęki to jest gdzieś ich przyczyna. czy wy o tym rozmawiacie

 

Przyczyna zwykle leży w dzieciństwie i wczesnych latach zycia. Tam leża problemy z nieprzezytymi emocjami, z zamknięciem ich w sobie i uczebniem sie wyrażać je w inny - często sprzeczn yze stanem faktycznym sposób. Pozbyć się tego da jak najbardziej przy udziale specjalisty i z uwzględnieniem cięzkiej pracy nad samym soba - teraz dopiero jestem na tej drodze. Pozdrawiam i zycze duzo wiary w siebie w nowym roku. :smile:

 

 

czyli NN moza sie jednak pozyć??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moja psycholog mówiła mi, że z nn można się wyleczyć... wszystko jednak zależy też od stopnia choroby, od pracy nad sobą, od tego czy uda się dobrać odpowiednie leki i innych...

 

piko czy bierzesz leki i leczysz się gdzieś?

 

bethi już rozumiem (mniej więcej) po prostu nie myślałam, że Twoj związek był toksyczny i myślałam, że zerwałaś tylko przez myśli... ale z tego , co piszesz wynika, że po prostu uwolniłaś się z nie do końca fajnego związku. Myślę jednak, że Twoim problemem jest lęk przed otwarciem się przed drugą osobą, czymś spowodowany... może pierwszy związek był traumatyczny lub miałaś nie za fajne dzieciństwo... może warto porozmawiać o tych problemach z lekarzem? leczyłaś się gdzieś? bo to musi bardzo boleć, kiedy od samego początku w związku masz wrażenie, że i tak się skończy...

 

pozdrawiam Was wszystkich serdecznie i życzę sił do walki i pracy nad sobą w 2008 roku:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

apsik biore leki, paromerck od 3 dni 3 tabletki, wczesniej bralam dwie, pije tez od dzisiaj tran.... :( glowa z nerwow boli mnie codziennie, niedawno pozegnalam sie ze swoim chlopakiem, podczas spotkania z nim bylo super do czasu kiedy jak cos robil, mowil przygladalam mu sie i jakby to powiedziec wglebialam sie w jego mowe, ruchy.... wtedy przychodza wlasnie te mysli:( pozatym ciagle chce aby on robil to co ja chce:( wiem ze to okropne! jesli on mowi mi : nie to ja zamykam sie w skorupe i mysle i mysle..... albo jak on mowi: zostaw mnie na chwile to ja juz mam nerwy, nie wiem jak sobie pomoc, nie chce mi sie zyc, jestem tak zmeczona tym wszystkim, ile jeszcze to potrwa?:( jak wiesz apsik chodzilam do psychologa ale ta pani twierdzila chyba ze moje mysli to zwykle watpliwosci co do zwiazku.....;/ mowilam jej ze wczesniej mialam natrectwa chorobowe a doslownie dwa dni przed tym co teraz przezywam balam sie ze mam schizofrenie :( juz nie dam rady

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:07 pm ]

nie chce innego chlopaka ! :( albo gdy tylko on przeklnie to ja odrazu mysle o tym! nawet jak uderzy mnie dla zartu to ja mam te mysli : co on robi! moze nie powinnam z nim byc jesli moj los sie nie odmieni nie wiem co zrobie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam!! dlugi każdy ma takie same natrętne myśli, uwierz, że nie którzy mają o wiele gorsze myśli ode mnie, każdy na tym forum ma takie same natrętne myśli jak ja, więc niepokoili by Cię wszyscy.... kapralis masz racje, przyczyna tkwi w dzieciństwie i w tym w jakich okolicznościach się wychowałam. Ja już kiedyś miałam podobne lęki i myśli, można powiedzieć że identyczne, bo też natręctwa ale na innym punkcie i to się objawiło kilka lat temu i bez powodu i wiem, że jakbym nie miała takiego cudownego chłopaka to natręctwa pojawiłyby się na innym punkcie! Teraz szukam odpowiedniego specjalisty, psychologa. We wakacje byłam na 3 wizytach u psychologa, ale stwierdziłam, że ten lekarz mi mąci tylko w głowie, nic konkretnego mi nie podpowiedziała a co najgorsze stwierdziła że "to za mało żeby uznać, że jest to nerwica natręctw"... zdziwiło mnie to wtedy bardzo i powiedziałam sobie, że wole sama sobie z tym radzić, niż jeździć do psychologa. Teraz wiem, że potrzebuje psychologa, dobrego porozumienia, lekarza, który mi naprawdę pomorze... :)

ehh...myśli pojawiają się codziennie, czasem jest naprawdę źle... :( mam coraz bardziej tego dosyć!!

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 11:03 pm ]

apsik biore leki, paromerck od 3 dni 3 tabletki, wczesniej bralam dwie, pije tez od dzisiaj tran.... :( glowa z nerwow boli mnie codziennie, niedawno pozegnalam sie ze swoim chlopakiem, podczas spotkania z nim bylo super do czasu kiedy jak cos robil, mowil przygladalam mu sie i jakby to powiedziec wglebialam sie w jego mowe, ruchy.... wtedy przychodza wlasnie te mysli:( pozatym ciagle chce aby on robil to co ja chce:( wiem ze to okropne! jesli on mowi mi : nie to ja zamykam sie w skorupe i mysle i mysle..... albo jak on mowi: zostaw mnie na chwile to ja juz mam nerwy, nie wiem jak sobie pomoc, nie chce mi sie zyc, jestem tak zmeczona tym wszystkim, ile jeszcze to potrwa?:( jak wiesz apsik chodzilam do psychologa ale ta pani twierdzila chyba ze moje mysli to zwykle watpliwosci co do zwiazku.....;/ mowilam jej ze wczesniej mialam natrectwa chorobowe a doslownie dwa dni przed tym co teraz przezywam balam sie ze mam schizofrenie :( juz nie dam rady

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:07 pm ]

nie chce innego chlopaka ! :( albo gdy tylko on przeklnie to ja odrazu mysle o tym! nawet jak uderzy mnie dla zartu to ja mam te mysli : co on robi! moze nie powinnam z nim byc jesli moj los sie nie odmieni nie wiem co zrobie

 

Piko...ja mam tak samo :( normalnie jak bym słyszała swoje myśli to co napisałaś.... kurde no :( pieprzona nerwica!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:07 pm ]

nie chce innego chlopaka ! :( albo gdy tylko on przeklnie to ja odrazu mysle o tym! nawet jak uderzy mnie dla zartu to ja mam te mysli : co on robi! moze nie powinnam z nim byc jesli moj los sie nie odmieni nie wiem co zrobie

 

Piko...ja mam tak samo :( normalnie jak bym słyszała swoje myśli to co napisałaś.... kurde no :( pieprzona nerwica!!!

 

ja też tak mam, szczególnie gdy obejrzę jakiś film, przeczytam gazetę o jakimś nieszczęśliwym małżeństwie. Zaczynam wtedy obsesyjnie doszukiwać się u męża zlych cech świadczących o tym że mój związek jest taki jak na filmie, czasem nawet prowokuję go by jakoś się zachował, w określony sposób - wtedy udowadniam sobie że on taki jest, że powinnam go zostawić. Tylko czy to metoda?? czy rozstanie to wyjście? czy wtedy odejdzie nerwica?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja też tak mam, szczególnie gdy obejrzę jakiś film, przeczytam gazetę o jakimś nieszczęśliwym małżeństwie. Zaczynam wtedy obsesyjnie doszukiwać się u męża zlych cech świadczących o tym że mój związek jest taki jak na filmie, czasem nawet prowokuję go by jakoś się zachował, w określony sposób - wtedy udowadniam sobie że on taki jest, że powinnam go zostawić. Tylko czy to metoda?? czy rozstanie to wyjście? czy wtedy odejdzie nerwica?

 

Ane nawet gdy zostawisz ukochanego to myśli i tak nie przejdą, pojawią się nowe, moze nawet pojawić sie depresja... mam myśli zeby zostawić ukochanego, bo myśle sobie, że mógłby znaleźć sobie lepszą ode mnie, ale gdy mu to mowie to wtedy on się załamuje tym, czemu sądze, że z inną by mu było lepiej? Kocham mnie a ja jego!! Ane Ty kochasz...! Sam fakt, ze to Twoj mąż... przypomnij sobie wasze najcudowniejsze chwile i uświadom sobie, czy napewno chcesz go zostawić? Wiesz, że to jest nerwica, ona wplątuje nas w ostre dołki, nie należy się poddawać!! Trzeba wiary, że się uda!! Ja nie trace wiary!! Wiem jak go mocno kocham!! Bez niego świat byłby niczym!! Nie chce mieć innego, bo tylko on się dla mnie liczy!! Kiedy pojawiają się myśli "czy kocham czy nie kocham?" wtedy pojawia sie myśl może zerwać? i wtedy przypominam sobie nasze cudowne chwile, to jaki świat dzięki niemu jest cudowny i zaczyna chcieć mi sie płakać, bo zdaje sobie z tego sprawę jak bardzo mocno by mi go brakowało!! Z ukochanym spotykam sie prawie co dziennie, czasem nie widzimy się jeden dzień, ale to bardzo rzadko, tylko wtedy kiedy jakieś obowiązki mamy inne na głowie, ale gdy nie widzimy sie ten jeden dzien to pozniej czuje utesknienie!! Czasem dobrze jest się nie widzieć z jeden dzień lub dwa, bo potem zdamy sobie z tego sprawę jak bardzo nam ich brakuje!! :) ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dziewczyny ja nie mam wątpliwości, że wszystkie bardzo mocno kochacie tych swoich Jedynych i że właśnie to są wasi Jedyni... jeśli chcecie dowodu to popatrzcie na to jak walczycie ze sobą, jak reagujecie i szukacie rozwiązania i staracie się pracować nad sobą...

 

Moim zdaniem jednak najważniejsze jest znaleźć dobrego lekarza, takiego co was zrozumie. Ja się strasznie bałam jak szłam pierwszy raz do psychologa, że on mi powie że to nie choroba tylko zwykłe wątpliwości... a jeszcze nachodziły mnie takie myśli, że po wizytach pewnie dojdę do wniosku, że ja jednak nie kocham tylko się okłamuję i stąd mam takie reakcje... w końcu myślałam też, że psycholog powie mi wprost że nie kocham... itd... Wiem, że ja miałam niesamowite szczęście, że trafiłam (i to za pierwszym razem!) na lekarkę, która tak naprawdę nie miała wątpliwości, że to nn... szukajcie lekarzy specjalizujących się w nerwicach, przede wszystkim nerwicach natręctw... bardzo mnie denerwuje jak się mówi coś o nn, a ludzie myślą, że to tylko mycie rąk i pedantyzm... to objawia się na tak wiele sposobów, że tylko wykwalifikowany lekarz potrafi zrozumieć, że emocjonalne problemy - takie jakie my reprezentujemy - to też nerwica natręctw...

 

Piko tylko dobra psychoterapia i dobrze dobrane leki Ci pomogą... jeszcze jedno: zobacz jak to długo trwa, jakbyś nie kochała to już dawno byś chłopaka zostawiła, a nie męczyła się tak... to choroba i widzisz jak wiele osób ma taki sam problem! Dzięki Tobie i ja zrozumiałam, że jestem chora :) Lekarze są ludźmi i mogą się nie znać... eh, przykre to ale prawdziwe...

 

pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję wam za te odpowiedzi. Owszem staram sie przypomnieć sobie dobre chwile, jednak czasem tak strasznie potrafię się sama zdołować, tak zapętlam się w swoich myślach że już nie wiem co jest prawdą a co mi się wydaje. Zawsze jak myślę że kocham męża, to zaraz przychodzi dołująca myśl, że pewnie sobie wmawiam, że taka jest prawda, że go nie kocham, ale chce wierzyć, że kocham. Albo przychodzą mi myśli że nie moge patrzeć na męża, że zaraz zwymiotuję, że go nie chcę. Gdy mama mnie pyta czy go kocham to zaczyna sie wojna myśli w glowie, nie wiem co powiedzieć, wszystko zmienia sie jak w kalejdoskopie. To jest straszne, nie mam zaufania do siebie, a więc i do swoich uczuć, do tych myśli. Nawet jeśli mam lepszy dzień i myślę że czuję że go kocham, to zaraz pojawia się myśl przeciwna. nie wiem której wierzyć :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ane23, hm.. to może nie myśl o tym w ogóle ?

A kogo to obchodzi, czy go kochasz czy nie ?

Ty nie musisz go kochać ! Ty musisz robić wszystko abyś czuła się z nim szczęśliwa, a myśli o kochaniu czy nie-kochaniu odbierają Tobie to szczęście.

 

Czy jest sens ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

apsik84, rozumiem to.

Wiem, że jest to obsesja, ale staram się zrozumieć jej przyczynę.

 

 

Rozstanie z mężem / partnerem nie jest rozwiązaniem, bo to z kolei przerodzi się w złość na samą siebie, że ten człowiek był dobry, kochał mnie, a ja tak z nim postąpiłam.

A więc co robić ?

Psuć sobie życie pytając ciągle, czy go kocham czy nie ?

A jeśli nie kocham to nie mogę z nim być tak ?

To jest nieprawda .. Możesz z kimś być i go nie kochać, jeszcze, możesz dojrzewać do tej miłości.

 

Zresztą, najważniejsze jest to aby nam było z drugą osobą dobrze, tyle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie. Tylko ja np. miałam tak, że w momencie gdy dochodziłam do wniosku, ze może raczej go nie kocham, to od razu świat się walił wpadałam w depresje i wywoływało to we mnie lęki, że właśnie z tą osobą nie jest mi dobrze, pomimo tego, że tak bardzo chciałam by było inaczej. To jest takie totalne zaprzeczenie, całkowita mieszanka dwóch zupełnie odrębnych emocji... tylko, że tak naprawdę trzeba zdać sobie sprawę z tego, że ów problem to przykrywka czegoś innego, czegoś co siedzi głębiej

 

Przypomniało mi się jeszcze jak moja mama mi powiedziała właśnie coś podobnego, co K.... zebym się nie zastanawiała czy kocham czy nie... żeby spróbować mówić sobie, że to w tej chwili jest nieważne, że nikt nie oczekuje ode mnie żadnych deklaracji itd. Było to trudne, bo wiadomo te myśli to nie tylko myśli tylko takie ogromnie przybijające uczucie... ale próbować można, a nawet trzeba :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No widzisz, ja wiem że jak o tym nie myśle, jak nie analizuje to jest wszystko OK. Ale głupia kłótnia, np. że on nie odkurzył sprawia że zaczynają się myśli, że to bez sensu związek, nagle robie z siebie męczennice, stwierdzam że skaczę wokól niego, że on nic nie robi, zaczynam doszukiwać się negatywów tego związku, nagle przypominam sobie wszystko co mnie drażni.

Wiem że lepiej byłoby tego nie roztrząsać, ale mnie właśnie ktoś przed ślubem powiedział, że jak się bierze ślub to powinno sie kochać, że jak można kłamać przed Bogiem. No i się zaczęło, myśli o tym że nie może nie kocham, że może jestem z nim z przyzwyczajenia, albo dla mieszkania, że go tylko lubię, albo że traktuję jak brata, albo wogóle abstrakcyjne: że jestem lesbijką, albo że kocham jego przyjaciela (są jak bracia, a mnie coś z tym chłopakiem kiedyś łączyło) no i zaczynam sie tego bać, że faktycznie tak może być, boję się i czuję okropnie, jakbym zrobiła coś złego. Tak samo jest jak spojrzę na faceta w autobusie i np. wyobrażę sobie jak wygląda nago, albo pomyśle czy mogłabym sie z takim spotykać lub uprawiać seks, albo gdy przypomni mi się jakaś intymna chwila z tamtym byłym (przyjacielem męża)- to jest dla mnie niemal jak zdrada, czuję się paskudnie, i od razu myślę że nie kocham męża dlatego tak myśle. Im więcej tych myśli tym bardziej się zapętlam. Naprawdę czasem myślę że rozstanie to rozwiązanie, może pozbyłabym się tych dręczących mnie myśli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! U mnie postęp! Zdaję sobie sprawę, że wychodzę z nerwicy ale to wcale nie jest takie proste. Wytłumaczę dlaczego. Od czasu kiedy moje dzieciństwo zaczęło przypominać dramat powtarzałam sobie Nie będę jak mój ojciec! Wydawało mi się, że jeśli będę się przeciwko niemu buntować i robić inaczej jak mój tata to nie będę go przypominać niestety samotność, nienawiść do ojca, życie w wyidealizowanym świecie, wieczny żal i rozgoryczenie sprawiło, że tak naprawdę stałam się taka jak on - egoistyczna sfrustrowana samotna żyjąca w jakimś własnym zniekształconym świecie. Trudno mi się jest do tego przyznać ale poprzez natrętne myśli zbuntowałam się przeciwko samej sobie. W natręctwach objawia się nasza ciemna strona, którą za wszelką cenę staramy się zepchnąć w nieświadomość ale ona za każdym razem wraca no i dopóki nie stawimy jej czoła będzie powracać. Z tego co pisze np Pikpokis cały czas zwraca uwagę na aspekty zewnętrzne swojego chłopaka, a zatem nie akceptuje go do końca takim jaki jest a to jest podstawa związku dlatego te myśli są tak dokuczliwe jeśli chodzi o wygląd, w czasie najgorszej nerwicy też tak miałam denerwował mnie wygląd mojego chłopaka, w ogóle mnie denerwowała jego obecność wtedy pojawiały się najgorsze myśli że to już koniec ale jak to z natręctwami bywa na szczęście się nie sprawdzają bo to są tylko lęki, ale o co mi chodzi z tym wyglądem jeśli w przeszłości poświęcaliśmy wiele czasu i energii swoim kompleksom, czuliśmy się gorsi niestety naszą ocenę przenieśliśmy na naszych ukochanych. Bez względu na to jak by było nam dobrze negatywna ocena przysłoni tę pozytywną, a zatem najważniejsze że wartość człowieka nie mierzy się wyglądem ale tym co ma w sercu, jaki jest w stosunku do ciebie, zwierząt rodziców itp. Natręctwa dla mnie to jakby próba powrotu do przeszłości. Zastanawiam się jak w myślach wypowiadacie to "nie kocham cię" ja czuję że robię to ze złością i nienawiścią, która jest zupełnie nieadekwatna do tego jak się czuję w danej chwili. Według mnie scierają się we mnie dwie strony ta dobra, która odczuwa spokój i radość z bycia z moim partnerem ze złą jakby z przeszłości pełnej żalu i rozgoryczenia jakby te słowa kierowała do mojego ojca a nie do mojego ukochanego. Pogodziłam się z ojcem nawet ostatnio jak byłam w domu na pożegnanie przytuliłam się do niego. Nigdy więcej nie chcę żyć złością, żalem do całego świata i innych. Lekcje jakie wyciągnęłam z choroby to:

Akceptuję i kocham siebie taką jaką jestem!

Cieszę się z tego co mam!

O wartości człowieka nie decydują w żadym wypadku aspekty zewnętrzne!

Jestem otwarta na zmianę siebie i mojego postrzegania świat!

Chcę żyć w teraźniejszości a nie w swoim fałszywym, pełnym niesprawiedliwych ocen i osądów świecie.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 7:34 pm ]

Dodam jeszcze, że natręctwa mogą mówić wam (moje myśli tak właśnie odczuwam) jesteś zła, zimna, nieczuła, egoistyczna beznadziejna brzydka takie byle co ale pamiętajcie to jedna wielka nieprawda. Natręctwa to kumulacja waszych i waszych bliskich i znajomych negatywnych ocen na temat waszej osoby jak i innych ludzi oraz otaczającego was świata. Ja musiałam wczuć się w ten stan ponownie żeby stwierdzić, chwileczkę Ja teraz taka nie jestem co było kiedyś minęło i nie mam potrzeby ani nawet ochoty zachowywać się jak kiedyś. Może komuś wydaje się to nierozsądne ale ciężar zmiany wzięłam na siebie, nie mam zamiaru zmieniać mojego ukochanego kocham go za to jaki jest, unikam kłótni z moim chłopakiem, wolę z nim rozmawiać, mówić czy coś mi się podoba czy nie, kłótnie do niczego nie prowadzą a wręcz przeciwnie podgrzewają waszą niską ocenę o was samych, waszych ukochanych i waszym związku. Powrót do dzieciństwa jest kluczowy bo to co przeżywacie teraz jest tak naprawdę wynikiem zaniedbań rodziców w kluczowych dla was obecnie spraw. Trzeba to sobie samemu w sobie przepracować aby odnaleźć szczęście i spokój i nadrobić braki jakie wynikły z wychowania.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 8:00 pm ]

Nie wiem czy u siebie zwróciliście na to uwagę ale Ja kiedy pojawiają się natręctwa od razu odczuwam dołek psychiczny, izoluję się od świata i innych ludzi jakbym chciała uciec i gdzieś się schować żeby mnie nikt nie widział ale nie mogę tak się zachować i to prawdopodobnie podnosi poziom zdenerwowania - nie możecie już zachowywać się tak jak kiedyś kiedy czuliście się wystraszeni bądź sfrustrowani. Taki stan sama na siebie sprowadzałam bo w podświadomości zostało mi przekonanie że jestem zła więc wszystko co jest wokół mnie musi być złe. Ale od jakiegoś czasu nie mam już natręctw właściwie pozostał tylko jakiś uogólniony lęk. Rada żaden najlepszy spejalista wam nie pomoże jeśli sami nie będziecie chcieli przepracować nawet tych najokropniejszych dla was tematów. Przyznam że mi też udało się trafić do dobrego lekarza ale sama też nad tym pracowałam bardzo mocno. Leki też pomagają biorę Paromerck 1 tabletkę ale powoli zmniejszam dawkę!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W natręctwach objawia się nasza ciemna strona, którą za wszelką cenę staramy się zepchnąć w nieświadomość ale ona za każdym razem wraca no i dopóki nie stawimy jej czoła będzie powracać. Z tego co pisze np Pikpokis cały czas zwraca uwagę na aspekty zewnętrzne swojego chłopaka, a zatem nie akceptuje go do końca takim jaki jest a to jest podstawa związku dlatego te myśli są tak dokuczliwe jeśli chodzi o wygląd, w czasie najgorszej nerwicy też tak miałam denerwował mnie wygląd mojego chłopaka, w ogóle mnie denerwowała jego obecność wtedy pojawiały się najgorsze myśli że to już koniec ale jak to z natręctwami bywa na szczęście się nie sprawdzają bo to są tylko lęki, ale o co mi chodzi z tym wyglądem jeśli w przeszłości poświęcaliśmy wiele czasu i energii swoim kompleksom, czuliśmy się gorsi niestety naszą ocenę przenieśliśmy na naszych ukochanych. Bez względu na to jak by było nam dobrze negatywna ocena przysłoni tę pozytywną, a zatem najważniejsze że wartość człowieka nie mierzy się wyglądem ale tym co ma w sercu, jaki jest w stosunku do ciebie, zwierząt rodziców itp. Natręctwa dla mnie to jakby próba powrotu do przeszłości.

 

No a moje natręctwa, o tym że mogę być lesbijką, pedofilem, zoofilem czy zabójcą - to też moja ciemna strona,a może taka jestem? Też mam przezwyciężyć lek zaczynając realizować swoje myśli których tak bardzo się boję?? Tak zrozumiałam twój post :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie o to chodzi. Nikt ci nie każe realizować swoich myśli nawet jest to nie możliwe bo taka nie jesteś to że myślisz że jesteś zoofilem, pedofilem itp wynika z twojej niskiej samooceny, ukrytego fałszywego poglądu że może jesteś zła itp. ja też myślałam że mogę być lesbijką, zabójcą itp dopóki sama siebie nie uświadomisz że jesteś wspaniałym człowiekiem, dobrym, uczciwym, czułym troskliwym i wartościowym to te myśli będą cię nękać. Są one bzdurą ale dopóki źle o sobie myślisz będziesz je karmić niestety. Wiesz ja po prostu uświadomiłam sobie nie to że "jestem pedofilem" itp. ale to że kiedyś w przeszłości tak naprawdę koncentrowałam uwagę tylko na sobie na swoim bólu, cierpieniu i kompleksach, które kazały mi o sobie myśleć w złym świetle. Pamiętaj natręctw nie zrealizujesz w tej chorobie chodzi o korzenie lęku i musisz do nich dotrzeć bo inaczej będą cię nękać w tej bądź w innej formie.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:32 pm ]

Natręctwa to totalne bzdury, które jednak mają nas czegoś nauczyć przede wszystkim szacunku i akceptacji dla samego siebie! Pamiętaj Ane jeśli w pełni nie pokochasz siebie taką jaką jesteś razem ze swoimi wadami i zaletami nie będziesz mogła w taki sam sposób pokochać innych, zawsze będziesz widzieć najpierw ich wady. Ja powtarzam sobie nie jestem taka jak w tych myślach! Żeby poczuć dystans do natręctw musiałam wczuć się w skrzywdzoną Agusie - dziecko pełne żalu i złości. To jest ciekawe i dziwne ale zaczęłam czuć że przez moje lęki i natręctwa nie przemawiam "Ja teraz" ale właśnie skrzywdzona, pozbawiona miłości część mnie, która schowała się gdzieś we mnie i od czasu do czasu daje o sobie znać. Na szczęście coraz rzadziej się we mnie odzywa ale musiałam dotrzeć do tej skrzywdzonej części siebie, bardzo dużo pomógł mi płacz wtedy wyrzucałam z siebie wszystko. Dla mnie ciemna strona to przede wszystkim chorobliwe koncentrowanie się na sobie, nie dostrzegałam cierpienia innych tylko swoje, ciągle na coś narzekałam, trudno mi się było przyznać przed sobą że pewne sprawy mogłam załatwić inaczej w bardziej pokojowy sposób. Byłam skrzywdzonym dzieckiem ale oprócz złych chwil w moim życiu były też piękne i wzruszające tylko że ja ich wtedy nie dostrzegałam. W centrum mojej uwagi była tylko moja krzywda. Prawdziwa miłość to dawanie jak najwięcej z siebie, a dla byłej egocentryczki (dawnej mnie) to naprawdę było trudne wyzwanie zapewne dlatego pojawiły się te myśli zagrażające (natrętne) po prostu w związku należy się dzielić sobą i utrzymać równowagę konfliktową!

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:33 pm ]

Natręctwa to totalne bzdury, które jednak mają nas czegoś nauczyć przede wszystkim szacunku i akceptacji dla samego siebie! Pamiętaj Ane jeśli w pełni nie pokochasz siebie taką jaką jesteś razem ze swoimi wadami i zaletami nie będziesz mogła w taki sam sposób pokochać innych, zawsze będziesz widzieć najpierw ich wady. Ja powtarzam sobie nie jestem taka jak w tych myślach! Żeby poczuć dystans do natręctw musiałam wczuć się w skrzywdzoną Agusie - dziecko pełne żalu i złości. To jest ciekawe i dziwne ale zaczęłam czuć że przez moje lęki i natręctwa nie przemawiam "Ja teraz" ale właśnie skrzywdzona, pozbawiona miłości część mnie, która schowała się gdzieś we mnie i od czasu do czasu daje o sobie znać. Na szczęście coraz rzadziej się we mnie odzywa ale musiałam dotrzeć do tej skrzywdzonej części siebie, bardzo dużo pomógł mi płacz wtedy wyrzucałam z siebie wszystko. Dla mnie ciemna strona to przede wszystkim chorobliwe koncentrowanie się na sobie, nie dostrzegałam cierpienia innych tylko swoje, ciągle na coś narzekałam, trudno mi się było przyznać przed sobą że pewne sprawy mogłam załatwić inaczej w bardziej pokojowy sposób. Byłam skrzywdzonym dzieckiem ale oprócz złych chwil w moim życiu były też piękne i wzruszające tylko że ja ich wtedy nie dostrzegałam. W centrum mojej uwagi była tylko moja krzywda. Prawdziwa miłość to dawanie jak najwięcej z siebie, a dla byłej egocentryczki (dawnej mnie) to naprawdę było trudne wyzwanie zapewne dlatego pojawiły się te myśli zagrażające (natrętne) po prostu w związku należy się dzielić sobą i utrzymać równowagę konfliktową!

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:40 pm ]

Przeczytajcie książkę "Pokochaj siebie a nie ważne z kim się zwiążesz" autorka w świetny sposób tłumaczy to o co mi chodzi!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kurcze :( 3 dni byly super....... a dzis! mam kuzyna filozofa ktory wypowiada sie zawsze w taki wlasnie filozoficzny sposob..... nie lubie tego u niego, dzis moj chlopak powiedzial cos wlasnie w taki sposob jak on :( odrazu przylazl lęk :( w ogole czesto mam cos takiego ze jesli powie cos glupiego albo w jakims dziwnym tonie nachodza mnie mysli nawet nie wiem jak je nazwac ale nie sa one dla mnie dobre:( Pomocy prosze! :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie o to chodzi. Nikt ci nie każe realizować swoich myśli nawet jest to nie możliwe bo taka nie jesteś to że myślisz że jesteś zoofilem, pedofilem itp wynika z twojej niskiej samooceny, ukrytego fałszywego poglądu że może jesteś zła itp. ja też myślałam że mogę być lesbijką, zabójcą itp dopóki sama siebie nie uświadomisz że jesteś wspaniałym człowiekiem, dobrym, uczciwym, czułym troskliwym i wartościowym to te myśli będą cię nękać. Są one bzdurą ale dopóki źle o sobie myślisz będziesz je karmić niestety. Wiesz ja po prostu uświadomiłam sobie nie to że "jestem pedofilem" itp. ale to że kiedyś w przeszłości tak naprawdę koncentrowałam uwagę tylko na sobie na swoim bólu, cierpieniu i kompleksach, które kazały mi o sobie myśleć w złym świetle. Pamiętaj natręctw nie zrealizujesz w tej chorobie chodzi o korzenie lęku i musisz do nich dotrzeć bo inaczej będą cię nękać w tej bądź w innej formie.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:32 pm ]

Natręctwa to totalne bzdury, które jednak mają nas czegoś nauczyć przede wszystkim szacunku i akceptacji dla samego siebie! Pamiętaj Ane jeśli w pełni nie pokochasz siebie taką jaką jesteś razem ze swoimi wadami i zaletami nie będziesz mogła w taki sam sposób pokochać innych, zawsze będziesz widzieć najpierw ich wady. Ja powtarzam sobie nie jestem taka jak w tych myślach! Żeby poczuć dystans do natręctw musiałam wczuć się w skrzywdzoną Agusie - dziecko pełne żalu i złości. To jest ciekawe i dziwne ale zaczęłam czuć że przez moje lęki i natręctwa nie przemawiam "Ja teraz" ale właśnie skrzywdzona, pozbawiona miłości część mnie, która schowała się gdzieś we mnie i od czasu do czasu daje o sobie znać. Na szczęście coraz rzadziej się we mnie odzywa ale musiałam dotrzeć do tej skrzywdzonej części siebie, bardzo dużo pomógł mi płacz wtedy wyrzucałam z siebie wszystko. Dla mnie ciemna strona to przede wszystkim chorobliwe koncentrowanie się na sobie, nie dostrzegałam cierpienia innych tylko swoje, ciągle na coś narzekałam, trudno mi się było przyznać przed sobą że pewne sprawy mogłam załatwić inaczej w bardziej pokojowy sposób. Byłam skrzywdzonym dzieckiem ale oprócz złych chwil w moim życiu były też piękne i wzruszające tylko że ja ich wtedy nie dostrzegałam. W centrum mojej uwagi była tylko moja krzywda. Prawdziwa miłość to dawanie jak najwięcej z siebie, a dla byłej egocentryczki (dawnej mnie) to naprawdę było trudne wyzwanie zapewne dlatego pojawiły się te myśli zagrażające (natrętne) po prostu w związku należy się dzielić sobą i utrzymać równowagę konfliktową!

 

Aga wielkie dzięki za tego maila, bardzo mi to pomogło, jakoś przestałam się bać, być może to chwilowe, być może lęk i niepewność wróci, ale mam nadzieję że mimo wszystko będę umiała spojrzeć na to z innej strony. Nadal się obawiam, nadal nie wiem czy mój związek jest dobry, czy kocham męża, ale teraz widzę choć światełko w tunelu. Na razie czytam "Potęgę podświadomości' Murphyiego, ale książkę którą polecasz też poszukam i przeczytam. czasem myślę sobie jak to by było żyć normalnie, bez lęku, bez wątpliwości, zastanawiam się czemu inni ludzie wiedzą czy kochają, wiedzą kim są, czemu to ja mam wątpliwości, to ja nie jestem pewna, to ja się boję. Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, ale też nie bardzo potrafię wyobrazić sobie życie bez lęku, nie umiem uwierzyć że mogłabym jeszcze być normalna, bo jak pozbędę się jednego lęku pojawia się kolejny :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie, kiedyś bardzo często lekarze mi powtarzali-----''ty nie chcesz sobie pomoc''----wkurzali mnie tym i to bardzo, bo ja ledwie zyłam a oni gadali takie bzdury.mineło juz sporo czasu od tamtych wydarzen ale teraz jak czytam tu posty to kolejny raz zdeje sobie sprawe że oni mieli rację.

wiem, że zlinczujecie mnie za to co napisze...ale trudno.

jak tak czytam to myslę że wy się użalacie nad sobą---co to zmieni---gdybyśmy od uzalania się zdrowieli to miałoby to sens--a tak?

Nasze dołowanie nie zmieni tego ze mamy NN--a wręcz nawet może pogorszy.Musicie zaakceptowa to ze Macie NN.to nie jest powod do wstydu, bo nikt z Nas sobie sam tego nie wybrał.u mnie wszystko się zmieniło o 360stopni w momencie kiedy sie pogodziłam ze mam NN i że tak jak każda choroba NN ma swoje objawy.kiedyś juz pisałam na tym temacie,że ja także miewam mysli ,że nie kocham mojego męza--choc to bzdura---i czasami jeszcze sie pojawiaja, ale nie przejmuje sie nimi i nie zawrcam sobie nimi głowy bo wiem że to poprostu obiaw choroby---tak jak cukrzykom zdarza się atak---wiedzą że to poprostu należy do ich choroby.jasne ze to nie jest tak ze one mi przychodzą i nagle znikaja.nie troche mnie''pomęczą'' i ida w cholere.jasne że trzeb podjąc leczenie ale to nie znczy ,że w jego trakcie mamy sie katowc.nie zrozumcie mnie żle, bo nie chce nikogo urazic ani zrobic przykrośc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×