Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać....?


pikpokis

Rekomendowane odpowiedzi

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 8:03 pm ]

juz nie moge...... jest tak zle jak rok temu...... a wszystko przez jedna osobe! a wlasciwie kilka.... w skrocie wam napisze jest u mnie na osiedlu chlopak, ktory jak tylko go widze wzbudza we mnie lek i ogromne nerwy, dzis spotkalam go w kosciele i odrazu mysl : moj chlopak nie chodzi do kosciola a ona tak moze NBog chce zebym ja byla z tamtym? :( on spojzal sie na biegajace dziecko odrazu mysl : moj chlopak narazie nie chce mniec dzieci ( ja tez ) ale moze tamten jest dla mnie? nagle nawiedzily mnie mysli i zaczelam kalkulowac ze wiele par bylo ze soba kilka lat a potem sie rozstali i nagle spotkali kogos z kim po roku wzieli slub....... mam juz dosyc!!!!!!!!!!!!!! to samo jest z kazdym niemal innym chlopakiem z ktorym mimo woli mam stycznosc! u mnie w szkole jest taki jeden...... jeden na same dziewczyny! pewnego dnia podszedl do mnie i o cos tam zagadywal! wpadlam w takie nerwy ze jak tylko go widzialam to uciekalam! pojawily sie mysli ze on fajnie wyglada, ma fajny styl i moze jest dla mnie? :( moge dac jeszcze inne przyklady :( pamietam ze rowno rok temu przez tego typka z kosciola mialam takie nerwy ze przez tydzien planowalam samobojstwo :( potem mi przeszlo a dzis kur.... znowu sie na niego napatoczylam :( denerwuje sie gdy tylko nie mam ochoty na przytulanie czy zarty z moim chlopakiem wtedy jest to twarda oznaka : nie kochasz go? :( ciagle mam przed oczyma moja kuzynke ktora bedac z kolesiem kilka lat rozstala sie z nim i po roku juz brala slub z innym..... znam jeszcze dwa inne identyczne przypadki...... poglebia mnie to coraz bardziej.......pomorzcie mi blagam, mieliscie cos takiego ?:( juz nie moge wytrzymac psychicznie!!! jak tylko cos mnie rozdrazni w moim chlopaku mam te chore mysli i lęki:( prosze pomocy....

 

mam to samo, ale tylko i wyłącznie gdy spotykam lub pomyślę o moim byłym, z którym bardzo przyjaźni się mój mąż. Po prostu jak wiem że mam go spotkać to mam strasznego stresa, zaczynam się denerwować, głośno mówię, śmieję się, skręca mnie w żołądku, chce przed nim jak najlepiej wyglądać, czasem wystarczy że sie zastanowię: co u niego słuchać i to już dla mnie znak że nie kocham męża. I zawsze myśle 'to wszystko znaczy że coś do niego czujesz, ale ukrywasz to sama przed sobą'. Wiem że tak nie jest, bo na codzień o nim nie myślę, nie czuję też nic w tych nomalnych chwilach, czyli wtedy kiedy myślę trzeźwo i logicznie, nawet nie chciałabym z nim byc, zresztą on ma narzeczoną - przed nią notabene też chcę się zawsze dobrze prezentować i tak samo się denerwuję. Już sama nie wiem co myśleć, nie wiem czego chcę, nie wiem co czuję. Czasem przywołuję myśli o byłym specjalnie, to wiem. ot tak żeby sprawdzić co się stanie, czy nadal wzbudza we mnie takie emocje. Kompletnie nie wiem co to znaczy :( myśle sobie że może u mnie tak jak na filmie, kocham jednego, ale jestem w innym i ukrywam tamto wielkie uczucie, ale z drugiej strony k...wa nie, bo przecież tamten kompletnie nic dla mnie nie znaczy (i znów pytanie: a może mi się wydaje że nic?). Wiem jedno, nie tęsknię za tamtym, nie widzę swojej przyszłości u jego boku, no ale te myśli i te dziwne reakcje. Nie mam pojęcia co znaczą?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! Natręctwa odeszły. Wiem skąd się u mnie wzięły. Trochę mnie to przeraża ale jednego jestem świadoma to ode mnie zależy moje życie. Na początku mojej znajomości z Michałem nie byłam taką osobą jaką jestem naprawde udawałam silną, zdecydowaną itp. a wcale taka nie jestem. Z czasem coraz trudniej było mi to udawać Misiek obnażył wszystkie moje braki w tym najważniejszy brak wiary w siebie, życie iluzjami. Nie jest mi łatwo to przyznać ale myśl "nie kocham Michała" miała być wymówką. Łatwiej jest uciec przed prawdą niż stawić jej czoła. Nieświadomie teraz to coraz bardziej czuje myślę o sobie w bardzo negatywnych kategoriach to niestety odbija się na moim związku. Jednak na szczęście ujawniła się we mnie nerwica. Choroba kazała mi zatrzymać się i popatrzeć na siebie. Co do Pippokis zmiana chłopaka nic nie da, a wiesz dlaczego bo to co cię gryzie jest w Tobie i przed tym nie uciekniesz prędzej czy później dorwie cię w związku z innym facetem a . Rozmawiałaś Ane z mężem o swoich lękach, a może jest coś do czego się nie chcesz przyznać mężowi a ma to związek z jego kumplem. Nie lubisz gdy mąż się z nim spotyka a zastanawiałaś się dlaczego tego nie lubisz? Może boisz się że ten kumpel powie coś na twój temat co w twojej opinii może źle o tobie świadczyć albo coś podobnego. Pamiętaj im bardziej coś ukrywasz albo wydaje ci się że jest to negatywne w tobie tym bardziej nieprawdziwą maskę przybierasz i tym większy lęk to wywołuje. Jeśli chcesz być szczęśliwa musisz być szczera w stosunku do siebie. Pikpokis jesteś bardzo wierząca i trudno zaakceptować ci fakt, że twój luby nie jest ale to nie może być do rozstania. Nie wiem czy czytasz sobie Biblię ja tak i wcale nie jest tam napisane, że nie wolno mieć partnera niewierzącego pamiętaj, że o tym jaki jest człowiek nie świadczy to czy chodzi do kościoła tylko jakim jest człowiekiem. Jeśli jest to dla Ciebie tak bardzo ważne porozmawiaj o powodach dla którego zwątpił twój chłopak w wiarę w Boga. W Biblii jest wyraźnie napisane że ludzie nie powinni innych ludzi osądzać tylko Pan Jezus jest do tego uprawniony.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 11:55 am ]

Musicie dziewczyny na chwilę porzucić myśli "że nie kochacie" bo to jest wymówka. Ane czy ten kumpel męża Ciebie zranił. Może go nie cierpisz ale ze względu na męża udajesz że go lubisz. Z tego co ja się nauczyłam w czasie mojej choroby to nie bagatelizować niczego. Zawsze sobie powtarzam lęk ma wielkie oczy a w rzeczywistości może ten lęk wywołać błahostka, nad którą jednak musisz popracować. Wierz mi bardzo kochasz swojego męża nieświadomie jednak może obwiniasz go o coś. Pikpokis wygląd nie świadczy o człowieku! Przyjrzyj się sobie. Jesteś zadowolona z własnego wyglądu? Jaki Ty masz styl ubierania? Podobasz się sobie ale tak uczciwie sobie odpowiedz. To jest bardzo istotne. Nie możesz też patrzeć na innych. To że komuś się nie udało to nie znaczy że Tobie się też nie uda. W żadnym wypadku nie wolno ci tak myśleć. Nie jesteś nikim innym niż Pikpokis dlatego nie możesz wiedzieć na jakiej podstawie rozstają się twoi przyjaciele, znajomi czy siostra. Poczytajcie sobie książkę "Pokochaj Siebie a nie ważne z kim się zwiążesz". Nie pamiętam autorki ale stawia ona tezę że wiele par nie musiałoby się rozstawać gdyby odnaleźli w sobie wszystko to czego szukali u swoich partnerów. A może to co cię drażni Pikpokis to co cię drażni u swojego chłopaka sama u siebie nie akceptujesz.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 12:59 pm ]

Akceptacja siebie to podstawa! Nie wolno nam powtarzać, że jesteśmy beznadziejni bo będzie z nami coraz gorzej poza tym jest to nieprawda. Nie obwiniam siebie za swoją bezsilność wiem, że mam wszystko by ją przezwyciężyć, Michał mi w tym bardzo pomaga ale tego za mnie nie zrobi. Poznawanie swoich wad i ciemnych stron nie tylko służy ich akceptacji ale wiedząc że je mamy możemy nad nimi pracować, możemy zmieniać je na lepsze takie które nie będą nam utrudniać życia. Zdarzało mi się źle postępować i myśleć ale mam prawo do błedu. Przyznanie się do tego to już duży krok bo można wyciągnąć wnioski i uchronić się przed powtórzeniem błędu. Spojrzeć na sprawę z innej strony.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozmawiałaś Ane z mężem o swoich lękach, a może jest coś do czego się nie chcesz przyznać mężowi a ma to związek z jego kumplem. Nie lubisz gdy mąż się z nim spotyka a zastanawiałaś się dlaczego tego nie lubisz? Może boisz się że ten kumpel powie coś na twój temat co w twojej opinii może źle o tobie świadczyć albo coś podobnego. Pamiętaj im bardziej coś ukrywasz albo wydaje ci się że jest to negatywne w tobie tym bardziej nieprawdziwą maskę przybierasz i tym większy lęk to wywołuje. Jeśli chcesz być szczęśliwa musisz być szczera w stosunku do siebie.

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 12:59 pm ]

Akceptacja siebie to podstawa! Nie wolno nam powtarzać, że jesteśmy beznadziejni bo będzie z nami coraz gorzej poza tym jest to nieprawda. Nie obwiniam siebie za swoją bezsilność wiem, że mam wszystko by ją przezwyciężyć, Michał mi w tym bardzo pomaga ale tego za mnie nie zrobi. Poznawanie swoich wad i ciemnych stron nie tylko służy ich akceptacji ale wiedząc że je mamy możemy nad nimi pracować, możemy zmieniać je na lepsze takie które nie będą nam utrudniać życia. Zdarzało mi się źle postępować i myśleć ale mam prawo do błedu. Przyznanie się do tego to już duży krok bo można wyciągnąć wnioski i uchronić się przed powtórzeniem błędu. Spojrzeć na sprawę z innej strony.

 

Owszem rozmawiałam z nim o moich myślach, lękach i obawach.On uważa że nie należy się tym przejmować i cierpliwie slucha moich problemów. Jesli chodzi o tamtego to nie wiem co mnie denerwuje, chyba to że nie jestem pewna siebie, swoich uczuć, swoich decyzji, emocji, zachowań, tego że mogę kochać tamtego a nie męża. Boję się że go zranię, wogóle dochodzę do wniosku że często u podstawy poich myśli jest to że kogoś skrzywdzę, zranię, rozczaruję, zasmucę. Z tamtym bylismy blisko, spotykalismy sie kilka lat, on bardzo cierpial, obwinial mnie o ten rozpad, kiedys nie czulam sie winna, to przyszlo gdy zaczely pojawiać sie myśli, a pierwsza była taka że kochając sie z meżem przypomniał mi sie tamten, jego twarz, i jak z nim było w takich chwilach. No i zaczęła sie analiza, czemu tak pomyslałam, co to znaczy - może wole być z tamtym, i to trwa do dziś. Ogólnie z tamtym rozmawiam, jest kulturalnie (mimo ze przez pewien okres nie bylo, on mnie nie tolerowal), z jego narzeczona rowniez kontakt poprawny. Ja sie obawiam ze cos moge do niego poczuc i rozbic swoj zwiazek i jego, ale z drugiej strony nie chce tego!

 

Ale powiem ci ze czasem mam cos takiego wobec obcych facetów (również kobiet), np. jadę autobusem spojrzę na jakiegoś faceta tyłek czy krocze - ot tak zupełnie przypadkiem - i jak tylko sobie to uświadomie gdzie patrzę, myślę że może to znak, że nie kocham mojego, bo oglądam się za innymi.

 

ja siebie nie akceptuję, nie wierzę w siebie ani sobie :( Na każdym kroku sobie to udowadniam szukając w każdym moim postępowaniu, geście, słowie czegoś negatywnego, jakiegoś podstępu, drugiego dna. Jakaś autodestrukcja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dokładnie :) bardzo mądrze powiedziane.

 

Ja tylko od siebie dodam, że miałam podobnie jak Piko i Ane (historia jakby pomieszana z dwóch waszych). Miałam chłopaka bardzo wierzącego i tak na prawde związałam się z nim tylko dlatego, że religia była dla niego priorytetem - myslałam, że muszę być z osobą, z którą stworzę w pełni katolicką rodzinę... zwłaszcza, że chodziłam na różne pielgrzymki itp i sama sobie zawsze narzucałam, że muszę znaleźć sobie faceta wierzącego. No i prawdę mówiąc, tylko dlatego że wszyscy wokoło powtarzali jak bardzo do siebie pasujemy - związałam się z nim, pomimo tego, że zakochałam się na maksa w innym... i największym problemem było dla mnie, że osoba, którą obdarowałam uczuciem (z wzajemnością) nie chodzi do kościoła. Zabijałam uczucie... ale mi nie wyszło i po 3 miesiącach bólu mój związek z chodzącym-do-kościoła runął, a ja związałam się z nie-chodzącym-do-kościoła... Ludzie byli zaszokowani, ale ja przez półtora roku byłam najszczęśliwszą osobą pod słońcem, aż dopadła mnie nerwica i wszystko mi się zawaliło... nagle pojawiły sie myśli, że powinnam wrócić do chodzącego-do-kościoła itp itd czyli to co już znacie :). To, że te myśli się pojawiły nie znaczyło przecież, że nagle zmieniłam zdanie... Po naszych wspólnych historiach widać, że to co nam się myśli jest kompletną bzdurą... teraz to wiem i mam siły to odpychać, pomimo że czasem wróci... Piko i Ane to, że macie takie myśli nie znaczy, że tak jest... wierzcie mi, tez to przechodziłam i wiem, co mówię:)

 

trzymajcie się ciepło!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Ale powiem ci ze czasem mam cos takiego wobec obcych facetów (również kobiet), np. jadę autobusem spojrzę na jakiegoś faceta tyłek czy krocze - ot tak zupełnie przypadkiem - i jak tylko sobie to uświadomie gdzie patrzę, myślę że może to znak, że nie kocham mojego, bo oglądam się za innymi.

 

ja siebie nie akceptuję, nie wierzę w siebie ani sobie :( Na każdym kroku sobie to udowadniam szukając w każdym moim postępowaniu, geście, słowie czegoś negatywnego, jakiegoś podstępu, drugiego dna. Jakaś autodestrukcja.

 

Witam!! Ane mam identycznie, siedze sobie w autobusie, czy tez ide normalnie ulicą i nagle jakiś chlopak sie na mnie spojrzy i zaraz siebie obwiniam, że głupia jestem, oglądam sie za innym itp, a przeciez ja sie za innym nie ogladam..ale takie myśli przechodzą przez głowe :( Dziś napadły mnie myśli, zaczęłam płakać przy ukochanym i znów... myśli kocham czy nie? nie wiem co czuje? czasem mam taką pustke ze nie wiem wogóle co czuje :( odrazu mam przed oczami zdarzenie kiedy sie rozstajemy, i widze jak go mocno kocham, że nie moge go zostawić, nie moge, nie potrafie!! Ja tylko jego kocham i z nim chce spędzić reszte życia!! Chce żeby te pieprzone myśli odeszły!! Wciąz sie modle, wciąż wierze, ale to nie wystarcza ? :( :( jestem silna, ale coraz miej tej siły :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! Nie martwcie się tym, że patrzycie na innych facetów, mają prawo wam się podobać inni faceci, ja też tak miałam. W końcu jesteśmy ludźmi. Na szczęście już się tym nie przejmuję, nie stresuję w ogóle z dnia na dzień jest mi coraz lepiej. Naprawdę polecam książkę o której pisałam wcześniej lepiej wam wyjaśni co to za mechanizmy działają. Co do "chłopaków nie chodzących do kościoła" moim zdaniem (to tylko moja uwaga) ze względu na waszą niską samoocenę (dlatego uwierzcie sobie no bo dlaczego to właśnie wy nie moglibyście macie racji a inni są w błędzie) na siłę próbujecie dostosować się do otoczenia w którym funkcjonujecie ale zastanówcie się do kogo należy wasze życie do was czy do waszego otoczenia. A może same miałyście jakieś chwile zwątpienia w Boga? Wasze szczęście należy do was. Nikt inny prócz was samych nie będzie szczęśliwy/nieszczęśliwy za was, uświadomcie to sobie. Wasze życie zależy tylko od was. Macie prawo żyć własnym życiem a nie życiem innych wierzcie mi oni też mają swoje problemy, też kierują się w życiu jakimiś mechanizmami, schematami też kształtowało ich środowisko. Każdy człowiek ma swoją własną historię życia. Niestety wybory wiążą się z możliwością odrzucenia przez innych ale jeśli dla nich liczy się tylko to z kim się zwiążesz to tak naprawdę musisz mało dla nich znaczyć. Ludzie którzy prawdziwie wierzą nie będą ciebie osądzać bo to jak będzie wyglądało nasze życie zależy wyłącznie od nas samych. A skąd wiecie, czy osoby które was pouczają jak mają żyć są naprawdę szczęśliwi, może tylko takie wrażenie sprawiają? Wierzcie sobie. Wasze Ja domaga się wyjścia ze skorupy osądów, niskiego poczucia wartości, winy itp może dlatego właśnie skierowało uczucie w kierunku osób które wam zdają się nieodpowiednie a tak naprawdę są najodpowiedniejsi dla was. Nie irytuje was takie pouczanie. Ja sobie powtarzam to do jasnej cholery moje życie i ja za niego odpowiadam. Nikt nie ma prawa za mnie decydować. Ja sama też ponoszę konsekwencję za swoje decyzje.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 8:36 am ]

Mam dla was pomysł mi to pomogło! Często piszecie że płaczecie spróbujcie kiedy czujecie się bardzo zdenerwowane że chce wam się płakać wykrzyczeć wszystko co wam ślina na język przyniesie, potem zastanówcie się czy to co wykrzyczałyście nie czułyście wcześniej np jak byłyście dziećmi musicie poczuć ten ból. Wyrzućcie z siebie całą złość, żal, niechęć całenegatywne uczucia nawet jeśli to dotyczy waszych ukochanych.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:44 am ]

Ja też najbardziej bałam się skrzywdzić Michała. Ane wydaje mi się, że gdzieś w twojej podświadomości zakodowałaś sobie że jesteś zła ale musisz zastanowić się kiedy się czułaś zła, beznadziejna. Czy twoi rodzice szanują Ciebie taką jaką jesteś, zdarzało im się wyzywać Ciebie albo słowami ranić albo ktoś z otoczenia co wywołało u Ciebie złość albo nienawiść? Postaraj się przypomnieć czy w przeszłości ktoś wywołał u Ciebie jakieś negatywne emocji po których czułaś się winna, że je miałaś np ja strasznie wrzeszczałam na ojca, właściwie moje życie to pasmo konfliktów z rodzicami, siostrą w czasie których słyszałam jaka to ja jestem okropna strasznie mnie to raniło i zapadło mi to w pamięci a ja walczyłam tylko o to żeby rodzice bardziej dbali o dom, o nas o miłość.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 10:11 am ]

"Nie irytuje was takie pouczanie" chodziło mi o pouczenia was przez innych :D

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 11:32 am ]

Mam nadzieje że nie uważacie moich rad jako pouczenia ja piszę tylko o tym co mi pomogło mam nadzieję, że choć trochę z tego skorzystacie, a wierzcie mi lęk czasami był tak wielki że ledwo stałam a nogi miałam jak z waty ale udało mi się, np wczoraj bez lęku cieszyć się Miśkiem myśli że "go nie kocham olewam" to nieprawda coraz częściej zaczynam się śmiać z tych myśli powoli odzyskuję siebie ale taką siebie jaką jestem razem z moimi wadami i zaletami. Wam się też to uda. Pamiętajcie w słabościach tkwi siła! Każdy z nas ma swoją historię życia przyglądajcie się sobie nie innym a zobaczycie że zupełnie inaczej spojrzycie na swoje życie. Tworzenie związku to naprawdę ciężka praca ale warto. Przeczytajcie książkę "Pokochaj siebie a nieważne z kim się zwiążesz". Może trochę za dużo piszę ale chciałabym wam jak najwięcej przekazać. Wiem jak cierpicie. Ja też cierpiałam zapewne jeszcze nie wszystko udało mi się z siebie wyciągnąć ale widzę już postępy. Jeśli uważacie, że wasz partner czegoś nie zaspokaja czego od niego oczekiwaliście żeby zaspokajał to odrzućcie ten sposób myślenia bo macie wszystko czego potrzebujecie w sobie. A dlaczego chcę być z Michałem nie wiem istotne dla mnie jest to, że dzięki niemu mój świat staje się ciekawszy i to bez względu czy jest dobrze czy źle. Śmieję się że nadajemy na tych samych falach :D Wy zapewne ze swoimi lubymi również tylko musicie do tego dojść przez ciernistą drogę ale się opłaca zaufajcie mi!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też najbardziej bałam się skrzywdzić Michała. Ane wydaje mi się, że gdzieś w twojej podświadomości zakodowałaś sobie że jesteś zła ale musisz zastanowić się kiedy się czułaś zła, beznadziejna. Czy twoi rodzice szanują Ciebie taką jaką jesteś, zdarzało im się wyzywać Ciebie albo słowami ranić albo ktoś z otoczenia co wywołało u Ciebie złość albo nienawiść? Postaraj się przypomnieć czy w przeszłości ktoś wywołał u Ciebie jakieś negatywne emocji po których czułaś się winna, że je miałaś np ja strasznie wrzeszczałam na ojca, właściwie moje życie to pasmo konfliktów z rodzicami, siostrą w czasie których słyszałam jaka to ja jestem okropna strasznie mnie to raniło i zapadło mi to w pamięci a ja walczyłam tylko o to żeby rodzice bardziej dbali o dom, o nas o miłość.

 

Wiesz no ludzie różne przykrości sobie robią, czasem człowiek powie coś głupiego, a potem załuję. Nikt w rodzinie mnie nie wyzywa, nie rani. Rodzice mnie akceptują choć na początku sami przyznają że byli mocno zdziwieni tym, że spotykalam się z tamtym, a wychodze za mąż za tego. Ale pogodzili sie z tym, choć mimo wszystko czasem mam wątpliwości że uważają mnie za dziwaczkę. Moj były natomiast po naszym rozstaniu powiedział mi kilka słów, niezbyt przyjemnych, równiez jego siostra, zresztą ona nie znosi mnie do tej pory. Właściwie nie wiem co mogło spowodować te myśli i lęki, gdzie leży przyczyna

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hm wiesz zastanawia mnie tylko skąd u Ciebie taka niska samoocena. Wiesz to skądś się musiało wziąść. Najczęściej bierze się to ze środowiska rodzinnego ale oczywiście niekoniecznie. Ciekawi mnie dlaczego rodzice uważają cię za dziwaczkę? A co do twojego byłego i jego siostry czy ona powiedziała ci kiedyś coś przykrego co cię zabolało? Wiesz jeśli nie w rodzinie to może wśród znajomych lub przyjaciół masz osoby, które cię gnębią badź są "toksyczni".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Kochani!! Mowilam juz na początku moich postów, że lęki juz kiedyś miałam, jak byłam w podstawówce, ale nie wiem skąd sie one wtedy wzięły..nie chciało mi się żyć.. i po jakimś czasie przeszło mi, a te lęki, które mam od tych wakacji to wiem skąd się wzięły.. zrobiłam kiedyś coś głupiego, i bałam sie tego powiedzieć ukochanemu, bo bałam sie ze ze mną zerwie, powstał straszny strach, panika, że musze mu powiedzieć, bo jestem w stosunku do niego szczera, pojawiły się lęki, panika, powiedzieć mu czy nie? i wkońcu mu poiweidziałam z wielkim płaczem, on nie zareagował na to prawie wogole, uspakajał mnie, ze wszystko jest ok, a ja i tak sie bałam, ze mnie zostawi...i od tamtej pory zaczeła sie nerwica, myśli trwają do dziś, ale z tymi myślami da sie jeszcze wytrzymać, chodz czasem brak mi sił:(

aga25 masz racje że każdy powinien szukać u siebie wad "Pamiętajcie w słabościach tkwi siła! Każdy z nas ma swoją historię życia przyglądajcie się sobie nie innym a zobaczycie że zupełnie inaczej spojrzycie na swoje życie. Tworzenie związku to naprawdę ciężka praca ale warto"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hm wiesz zastanawia mnie tylko skąd u Ciebie taka niska samoocena. Wiesz to skądś się musiało wziąść. Najczęściej bierze się to ze środowiska rodzinnego ale oczywiście niekoniecznie. Ciekawi mnie dlaczego rodzice uważają cię za dziwaczkę? A co do twojego byłego i jego siostry czy ona powiedziała ci kiedyś coś przykrego co cię zabolało? Wiesz jeśli nie w rodzinie to może wśród znajomych lub przyjaciół masz osoby, które cię gnębią badź są "toksyczni".

 

aga nie wiem, siostra exa wiele mi niemiłych słów powiedziała, obwiniała mnie za zachowanie exa, za to że chłopak z dobrego domu, najlepszy uczeń wpadł w złe towarzystwo.

a czemu uważają mnie za dziwaczkę? chyba sama tak uważam. od początku, od kiedy pamiętam z góry zakładałam że dzieci (koleżanki, koledzy) mnie nie polubią, bo byłam tzw. maminsynkiem, płakałam w przedszkolu w szkole, pewnie ze strachu. A potem jakoś samo się to ciągnęło. Zawsze chciałam być kimś kim nie jestem, ubierałam się w rzeczy do których nie bylam przekonana, po to żeby ludzie mnie lubili, kupowałam ciuchy jak koleżanka, bo myślałam ze jak bede jak ona to mnie polubią, zawsze to ja zabiegałam o przyjaźnie, jak ja do kogoś nie podeszłam to nikt się ze mną nie chciał zapoznać, nikt się mną nie interesował, więc potem chciałam udowodnić że jestem super, że warto sie ze mną przyjaźnić, nawet jak robiłam to wbrew sobie.

No a teraz? w sytuacji z exem, czuje sie niekomfortowo, czuje że on nadal mnie o wszystko obwinia, mam różne myśli na jego temat, że go kocham, rownież jakieś wspomnienia z naszych intymnych chwil, mimo ze wcale ich nie chce,mam poczucie winy, jakby zdradzała męża. Bardzo mi z tym źle :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Was serdecznie. Teraz do mnie przykleiło się to dziadostwo że zastanawiam się czy ja wogóle kocham swojego chłopaka:(:(:(:( Od półtora roku mam NN i różne miałam schizy a teraz to dziadostwo :( powiedzcie czy to jest normalne że jak np siedze u znajomych i nagle wpadnie mi myśl do głowy ciekawe jakby było gdybym była z jego kumplem??? I zaczynają się jazdy. Boże jak mnie to męczy ryczeć mi się chce, czuje się tak cholernie winna że mam takie myśli, mówię to mojemu chłopakowi ale szkoda mi go że coś takiego ode mnie słyszy. Teraz to nawet boję się przesiadywać ze znajomymi że zrobię jakiś głupi krok w stosunku do tego chłopaka. Boże koszmar......

Nie wiem czy mam jakieś schizy, a może nie potrafię kochać ? :(:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej.

Sprawdziłam, co by było, gdybym przestała go kochać. Chociaż tak nie dosłownie, bo przecież na uczucie niewielki ma się wpływ. Natomiast na kolej naszych losów owszem. Rozstałam się z chłopakiem, z którym byłam 4 lata. Nie żałuję, ale również nie wierzę, aby mogło mnie coś jeszcze (dobrego) w życiu spotkać, pomimo tego, że kogoś poznałam i jest mi z nim dobrze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bethi czy mogłabyś rozwinąć swoją wypowiedz?

Tzn zastanawia mnie co oznacza to co powiedziałaś, że "nie żałujesz" ale mimo to, że jesteś z kimś z kim jest Ci dobrze nie wierzysz, że może Cię cos w życiu lepszego spotkać? Czy oznacza to, że zerwanie z poprzednim przekreśliło jakiekolwiek piękne rzeczy? Czy raczej jesteś z kims nowym po to by zapomnieć? a może zastanawiasz się ciągle co byłoby gdybyś została przy tamtym? Oczywiście jeśli chciałabyś odpowiedzieć, to bardzo bym prosiła bo Twój post jest dość intrygujący :)

 

pozdr

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam! Wesołych Świąt dla wszystkich!

Prawda jest taka, że dopóki my sami nie pozbędziemy się naszych błędnych ocen i sugestii a zwłaszcza lęku bez względu na to z kim będziemy za każdym razem będziemy borykać się z tym samym problemem. Jak już wcześniej pisałam tak naprawdę w nas samych leży rozwiązanie problemu musimy niestety jednak przyjrzeć się samym sobie. Ja jestem na etapie radzenia sobie z lękiem, który wywołuje natręctwa. Boję się życia. Stawiam sobie jakieś nierealne cele, poszukuję idealnej miłości i związku a przecież nie ma idealnej miłości ani związku, w każdym są problemy, niejasności z którymi musimy nauczyć się żyć i w miarę możliwości uczyć się je rozwiązywać. Zmiana partnera to ucieczka! przed własną niedoskonałością, z którą musimy nauczyć się żyć. Trzeba tylko chcieć. Nie jest łatwo mi to pisać bo od razu pojawia się u mnie myśl zagrażająca, że wcale tak nie myślę rozumiecie takie błędne koło. Co mnie bardzo cieszy zaczynam u siebie powoli rozpoznawać stany lękowe. Kiedy się pojawiają staję się niespokojna i skupiam się wyłącznie na sobie jakby to co się wokół mnie dzieje nie miało dla mnie znaczenia, jakby ludzie, którzy są wokół mnie byli dla mnie totalnie obojętni a tak nie jest. Osoby neurotyczne charakteryzuje często chorobliwy egocentryzm, skupiamy się przesadnie na swoich uczuciach, lęku. Czuję się więziona przez swój umysł. Trochę to dziwnie brzmi ale chodzi mi o to, że często nie mogę zapanować nad tak bezsensownymi myślami, że aż głowa boli. Najważniejsze to odbudować swoją wartość. Nie chcę być z nikim innym oprócz Michała. To jest niesamowity człowiek, nie ma dla mnie drugiego tak drogocennego człowieka na świecie. Ufam Panu Bogu że mi pomoże już mi pomógł! Wierzę bardzo głęboko, że mi się uda! Musi!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jesteś aga25 bardzo mądrą dziewczyną i jestem pod wrażeniem twojej wypowiedzi.Dojrzałość to cecha którą juz posiadłaś i życzę Ci sukcesów jesteś na dobrej drodze samoswiadomości i niech Was Pan Bóg prowadzi.Posłuchaj Sobie tej rekolekcji http://www.liberton.com.pl/rekol_karpik/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!! Wesolych świąt i Szczęsliwego, Nowego Roku 2008!! Oby ten nadchodzący nowy rok sprawił, że każdemu z nas się uda wyjść z nn! aga25 zawsze biore pod uwagę Twoje posty, są bardzo mądre i kiedy je czytam, to sama dochodze do wniosku co ja odkryłam, codziennie analizuje moje myśli, miewam okropne myśli nad którymi nie moge zapanować!! Wierzę, że uda sie każdemu z nas z tego "błędnego koła" wyjść!! Nie chce mieć innego chłopaka, Tomek jest cudownym facetem!! Tak mocno go kocham!!! Jest wspaniały!!

 

Prawda jest taka, że dopóki my sami nie pozbędziemy się naszych błędnych ocen i sugestii a zwłaszcza lęku bez względu na to z kim będziemy za każdym razem będziemy borykać się z tym samym problemem. Jtak naprawdę w nas samych leży rozwiązanie problemu musimy niestety jednak przyjrzeć się samym sobie. Zmiana partnera to ucieczka! przed własną niedoskonałością, z którą musimy nauczyć się żyć. Trzeba tylko chcieć.

pamiętajcie o tym!!!

 

warto zastanowić się nad tymi słowami!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kurcze to co piszecie jest jednak naprawde super. tak sie ciesze, ze trafilam na to forum. ja z fazy nie kochania trafiam do fazy nie zaslugiwania. pewnie to ma ta sama geneze - nie umiem zaakceptowac samej siebie, zaakceptowac wad, ktore kazdy ma. jeszcze ta egzaltacja uczuc. wiem, ze mowiac wiecznie o moich problemach moge wyrzadzic krzywde mojemu ukochanemu. moze tak naprawde wcale nie mam problemow tylko potrzebuje zwrocic na siebie uwage? nie wiem. ale czasami jest lepiej i to sie liczy:) pozdrawiam Was wszystkich i zycze szczescia i ciepla w zblizajacym sie Nowym Roku oraz z okazji Swiat;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Super że powstało to forum bo można spotkać wiele osób które cierpią na to samo i się od siebie samych uczyć. Pozdrawiam buźka

 

Witajcie,

Trochę mnie nie było z Wami. U mnie narazie wszystko po staremu choć jest już dużo lepiej niż było latem i na jesieni :-) Od Listopada leczę się w klinice nerwic na oddziale dziennym i jestem tam 5 dni w tygodniu po 8 godzin. To wiele uczy człowieka... Myślę, że wszystkim tu doskwiera obraz "chorej miłości" - myślimy, że w życiu musimy być targani skrajnymi, bardzo mocnymi emocjami by wiedzieć czego chcemy i wiedzieć, że żyjemy. W życiu tak nie ma i wydaje nam sie, że jak nie ma tych motyli i achów ochów na widok swojego partnera to znaczy, że już nei Kochamy, itd. Tylko, że w miłości pózniej do głosu musi dojsc dojrzala decyzja - tak jestem z tym partnerem/partnerką mimo, że już nie czuje tego jak na poczatku - bez tego nei da sie sworzyc dojrzalego zwiazku i jedyne co mozna zrobic to zmieniac raz na 2-3 lata partnera i tak az do ostatnich dni zycia, z tym, ze pod koniec to juz nikt nas nei bedzie chcial, sami siebie nie bedziemy kochac za to co sobie zgotowalismy i nic juz na to potem nie poradzimy. W zyciu trzeba zaryzykowac w pewnym momencie zeby zbudowac cos trwalego inaczej bedziemy sie tak miotac do samej smierci i obwiniac wszystkich na okolo i siebie samych, ze nie ejstesmy szczesliwi. W klinice jest mnostwo osob, ktore twierdza, ze nie sa szczesliwi ale przygladajac sie ich wypowiedzia i zachowaniu kazdy z grupy odnosi wrazenie, ze wytworzylismy w glowie falszywy obraz szczescia, ktore jest ciaglym miotaniem silnymi emocjami - tak nie bylo, nie jest i nie bedzie i dlatego wpadamy w te mysli bo zaczynamy sie zastanawiac dlaczego tak jest, moze to nie to, a poniewaz nigdy nei poczujemy tego czegos co da nam pewnosc na 100% to mozna sie tak miotac w nieskonczonosc bojac sie zaryzykowac... Pomyslcie nad tym co macie i czy zeczywiscie nie daje wam to pelni szczescia... Pozdraiam Was goraco wszystkich. Zycze wam by z nowym rokiem objawy odpuscily, a przyczyny objawow - wasze i moje podejscie do zycia ulegly zmianie i polepszeniu. Buziaki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!! kapralis masz całkowitą racje...!! Kazdy chce na siłe poczuć to ze mocno kogoś kochamy! Ja wiem sama z siebie ze tak jest, dziś leżałam w łóżku i 2 godziny płakałam :( czuje taką pustke, nie wiem co czuje, boje się ze przestane kochać, boje się ze chłopak mnie zostawi, bo tak zrzędzę cały czas, cały czas mu mowie, ze mam myśli, a on nawet na to nie zwraca uwagi, bo już się do tego przyzwyczaił. Dlaczego tak ciągle chce koniecznie "sprawdzać czy napewno kocham" ??? Kiedy płacze to sobie mówie "zależy mi na nim, bo płacze" i chce być z nim ... nie wiem dlaczego się tak dzieje? Dlaczego ten świat jest taki dziwny?? Najgorsze jest dla mnie to, że boje się ze wkoncu kiedyś przestane go kochać... :( a ja tego nie chce, wciąż sie modle, żebyśmy byli ze sobą na zawsze!!

 

Dziękuje że jesteście!!

 

życzę każdemu z was tego co najlepsze w zbliżającym się Nowym Roku 2008 ! Aby w końcu natręstwa ustąpiły! ;*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kapralis jeżeli możesz napisz w jakiej klinice sie leczysz.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 3:28 pm ]

Witam!! kapralis masz całkowitą racje...!! Kazdy chce na siłe poczuć to ze mocno kogoś kochamy! Ja wiem sama z siebie ze tak jest, dziś leżałam w łóżku i 2 godziny płakałam :( czuje taką pustke, nie wiem co czuje, boje się ze przestane kochać, boje się ze chłopak mnie zostawi, bo tak zrzędzę cały czas, cały czas mu mowie, ze mam myśli, a on nawet na to nie zwraca uwagi, bo już się do tego przyzwyczaił. Dlaczego tak ciągle chce koniecznie "sprawdzać czy napewno kocham" ??? Kiedy płacze to sobie mówie "zależy mi na nim, bo płacze" i chce być z nim ... nie wiem dlaczego się tak dzieje? Dlaczego ten świat jest taki dziwny?? Najgorsze jest dla mnie to, że boje się ze wkoncu kiedyś przestane go kochać... :( a ja tego nie chce, wciąż sie modle, żebyśmy byli ze sobą na zawsze!!

 

Dziękuje że jesteście!!

 

życzę każdemu z was tego co najlepsze w zbliżającym się Nowym Roku 2008 ! Aby w końcu natręstwa ustąpiły! ;*

 

Mam niepokój co do twojego zwiazku i obawiam sie czy nie skończy sie on tragicznie dlatego proponuję zająć sie sobą poki nie jest zapóżno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kapralis jeżeli możesz napisz w jakiej klinice sie leczysz.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 3:28 pm ]

Witam!! kapralis masz całkowitą racje...!! Kazdy chce na siłe poczuć to ze mocno kogoś kochamy! Ja wiem sama z siebie ze tak jest, dziś leżałam w łóżku i 2 godziny płakałam :( czuje taką pustke, nie wiem co czuje, boje się ze przestane kochać, boje się ze chłopak mnie zostawi, bo tak zrzędzę cały czas, cały czas mu mowie, ze mam myśli, a on nawet na to nie zwraca uwagi, bo już się do tego przyzwyczaił. Dlaczego tak ciągle chce koniecznie "sprawdzać czy napewno kocham" ??? Kiedy płacze to sobie mówie "zależy mi na nim, bo płacze" i chce być z nim ... nie wiem dlaczego się tak dzieje? Dlaczego ten świat jest taki dziwny?? Najgorsze jest dla mnie to, że boje się ze wkoncu kiedyś przestane go kochać... :( a ja tego nie chce, wciąż sie modle, żebyśmy byli ze sobą na zawsze!!

 

Dziękuje że jesteście!!

 

życzę każdemu z was tego co najlepsze w zbliżającym się Nowym Roku 2008 ! Aby w końcu natręstwa ustąpiły! ;*

 

Mam niepokój co do twojego zwiazku i obawiam sie czy nie skończy sie on tragicznie dlatego proponuję zająć sie sobą poki nie jest zapóżno.

 

Klinika Nerwica - Oddział Dzienny, Warszawa, ul. Goplańska 44.

Długi, a ty jesteś w jakimś związku aktualnie?

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Was serdecznie. Teraz do mnie przykleiło się to dziadostwo że zastanawiam się czy ja wogóle kocham swojego chłopaka:(:(:(:( Od półtora roku mam NN i różne miałam schizy a teraz to dziadostwo :( powiedzcie czy to jest normalne że jak np siedze u znajomych i nagle wpadnie mi myśl do głowy ciekawe jakby było gdybym była z jego kumplem??? I zaczynają się jazdy. Boże jak mnie to męczy ryczeć mi się chce, czuje się tak cholernie winna że mam takie myśli, mówię to mojemu chłopakowi ale szkoda mi go że coś takiego ode mnie słyszy. Teraz to nawet boję się przesiadywać ze znajomymi że zrobię jakiś głupi krok w stosunku do tego chłopaka. Boże koszmar......

Nie wiem czy mam jakieś schizy, a może nie potrafię kochać ? :(:(

 

Alusiu, też mam schizy co by było gdybym zaczęła się spotykać z jakimś kolegą męża, lub moim byłym - a męża przyjacielem. Też mnie to męczy, mimo że przecież wcale tego nie chce, nie dążę do tego, a jednak pojawia się myśl że może chcę ale o tym nie wiem.

 

Nawiazując do postu Agi, czytałam kiedyś taki artykuł o miłości i różnych jej fazach, potem odnalazłam to w Wikipedii, pozwolicie że zacytuję:

'1. Faza zakochania

 

Zaczynają rozwijać się trzy składniki, przy czym najsilniej przybiera na sile namiętność. Pojawią się symptomy charakterystyczne dla miłości.

 

2. Faza romantycznych początków

 

Charakteryzuje się wzrostem intymności. Jest zazwyczaj krótkotrwała. Rozbudzeni namiętnością partnerzy zaczynają częściej się spotykać, rozmawiać o sobie, lepiej się poznawać, efektem tego jest wzrost intymności. Pojawia się także decyzja co do utrzymania związku i przechodzi on w fazę trzecią.

 

3. Faza związku kompletnego

 

Charakteryzuje się występowaniem wszystkich trzech składników. Wiąże się to zazwyczaj z podjęciem decyzji o ślubie, zamieszkaniu razem, a więc decyzji co do trwania danego związku. Jest to faza najbardziej zadowalająca dla partnerów, a także najbardziej nasycona emocjami. Osiągają oni najwyższy stopień intymności. Podobnie teraz ich zobowiązanie jest bardzo mocne. Koniec tej fazy jest jednoznaczny z nieuchronnym końcem namiętności. Nagłe osłabnięcie namiętności wyznacza wejście w fazę czwartą.

 

4. Faza związku przyjacielskiego

 

Jest pozbawiona składnika namiętności, który jeśli był utożsamiany z samą miłością, może oznaczać, że w danym związku miłość wypaliła się. Dla wielu ludzi wejście w fazę związku przyjacielskiego oznacza najbardziej satysfakcjonujący okres dla ich związku. Uwzględniając fakt, że w fazie tej dominuje zaangażowanie, które jest zależne od naszej woli, jak i intymność, która tylko po części także jest od niej zależna, możemy stwierdzić, że przedłużenie tej fazy jest zależne od woli obojga partnerów. Problemem może być dla nich podtrzymanie intymności na wysokim poziomie, a więc wzajemne zaufanie, lubienie się, chęć pomagania i otrzymywania pomocy. Jeśli nie uda się podtrzymać intymności, związek przechodzi w ostatnią z faz.

 

5. Faza związku pustego

 

Charakteryzuje się jedynie zaangażowaniem, które jest jedynym składnikiem podtrzymującym go. Diada taka jest jedynie pozostałością po miłości, gdyż opierając się na samym zaangażowaniu należy się liczyć z możliwością, że któryś z partnerów zapragnie zmiany i zrezygnuje z dalszego trwania takiego związku. Jest to faza, która nie musi pojawić się w związku, o ile partnerom uda się podtrzymać intymność. Jednak w momencie spadku intymności, zaangażowanie może również podtrzymywać dany związek z równie dobrym rezultatem. Jeżeli dochodzi do tej fazy najczęściej związek przechodzi w fazę szóstą.

 

6. Rozpad związku'

 

Tak więc to od nas zależy w której fazie związku się znajdziemy, jeśli chcemy to możemy być wciąż w fazie 1 czy 2, i wiele osób ucieka gdy związek wchodzi w kolejną fazę, znajduje nowego partnera, potem znów go porzuca i tak jak Aga napisała - koło się zamyka. Telewizja, gazety przedstawiają nam cudowne miłości od pierwszego wejrzenia, ludzi zakochanych w sobie przez całe życie, ktore to życie w dodatku usłane jest różami, bohaterzy są zawsze pewni swoich uczuć, swojej miłości, nikt nigdy nie ma wątpliwości. Ja przez bardzo długi czas sądziłam że coś ze mną nie w porządku skoro nie czułam żadnych 'motyli w brzuchu' skoro trudno mi okazać uczucia, myślałam i chyba myślę nadal że może nie umiem kochać. Jednak myślę że są ludzie bardziej i mniej wylewni, jedni są romantykami inni nie, i nie da się przypisać do konkretnego modelu, bo każdy z nas jest inny i inaczej czuje i przeżywa swoją miłość, inaczej nie znaczy gorzej. Mimo że to wszystko niby wiem, i tak mam wątpliwości, obawy, czy dobrze zrobiłam wychodząc za mąż, zastanawiam się czy nie lepiej zostawić męża, bo skąd mam wiedzieć czy to miłość, jak poznać że go kocham? Miłości to nie choroba, nie ma jej objawów, więc skąd to się wie, skoro nie można jednoznacznie stwierdzić że się to czuje. Myślę że wiele osób się po prostu nad tym nie zastanawia, nie analizują i nie rozmyślają nad tego typu rzeczami, dla wielu naturalnym jest że po prostu są z bliską osobą, tworzą związek i rodzinę. Dla mnie też normalne jest że kocham moich rodziców, ale jakbym się zaczęła zastanawiać skąd to wiem i za co kocham, to sama nie wiem, po prostu, bo tak, bo są.

 

I co jeszcze chciałam dodać, że nie można napisać wiersza nie potrafiąc pisać, tak samo nie można obdarzyć uczuciem miłości kogoś, nie umiejąc pokochać najpierw siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kapralis jeżeli możesz napisz w jakiej klinice sie leczysz.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 3:28 pm ]

Witam!! kapralis masz całkowitą racje...!! Kazdy chce na siłe poczuć to ze mocno kogoś kochamy! Ja wiem sama z siebie ze tak jest, dziś leżałam w łóżku i 2 godziny płakałam :( czuje taką pustke, nie wiem co czuje, boje się ze przestane kochać, boje się ze chłopak mnie zostawi, bo tak zrzędzę cały czas, cały czas mu mowie, ze mam myśli, a on nawet na to nie zwraca uwagi, bo już się do tego przyzwyczaił. Dlaczego tak ciągle chce koniecznie "sprawdzać czy napewno kocham" ??? Kiedy płacze to sobie mówie "zależy mi na nim, bo płacze" i chce być z nim ... nie wiem dlaczego się tak dzieje? Dlaczego ten świat jest taki dziwny?? Najgorsze jest dla mnie to, że boje się ze wkoncu kiedyś przestane go kochać... :( a ja tego nie chce, wciąż sie modle, żebyśmy byli ze sobą na zawsze!!

 

Dziękuje że jesteście!!

 

życzę każdemu z was tego co najlepsze w zbliżającym się Nowym Roku 2008 ! Aby w końcu natręstwa ustąpiły! ;*

 

Mam niepokój co do twojego zwiazku i obawiam sie czy nie skończy sie on tragicznie dlatego proponuję zająć sie sobą poki nie jest zapóżno.

 

nie rozumiem co chcesz przez to powiedzieć, że masz niepokój co do mojego związku? Przecież jest wszystko wporządku. Rzadko mam takie myśli ale jak sie już pojawią to męcze sie z nimi 2 dni albo i troche więcej... Kocham go a on mnie kocha więdz co Cię niepokoi?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×