Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

Faktem jest, że bez ludzi czuję się pusta. Gdy już z kimś jestem, czuję się lepiej, ale jednocześnie czyjaś obecność mi ciąży.

 

A masz znajomych, kogoś bliskiego czy raczej unikasz takich relacji z powodu tych sprzecznych uczuć?

No i to jest ten problem, jeśli jestem zbyt blisko czuję się osaczona, jakby ktoś zabierał mi powietrze, a jak zostaję sama to robi się straszna pustka, samotność. Mój terapeuta powiedział, że co dziwne, to dla mnie naturalne jest wskoczyć w jednej chwili komuś na kolana, wtulić się, a za chwilę uciec daleko i nigdy nie wrócić.

Ciągle myślę o tej terapii w zespole niezaspokojenia emocjonalnego o której pisałaś. Wydaje mi się, że to byłby najlepszy sposób na wyleczenie się z tych zaburzeń.

Mam przyjaciół właśnie. Kiedyś było mi trudniej, teraz ten problem słabiej wpływa na relacje. Tylko mnie to czasem męczy. W sumie skoro jest progres, to może niepotrzebnie się przejmuję ;).

Ta terapia niezaspokojenia emocjonalnego jest słabo dostępna, o ile w ogóle. W Polsce tylko Gajdowie deklarują korzystanie z tej metody. Poczytałam trochę o terapii dialektyczno-behawioralnej i wydaje mi się najbardziej skuteczna.

Mój terapeuta korzysta z takich podejść, kolejność istotna: psychodynamiczne, systemowe, poznawczo-behawioralne. Przy nim wiele się we mnie zmieniło. Mam zaufanie do terapii psychodynamicznej. Chociaż w przyszłości skorzystałabym z dialektyczno-behawioralnej, bo jest też nastawiona na rozwijanie umiejętności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Flora3, nowe leki biorę od ponad 2 miesięcy, z dnia na dzień jest coraz gorzej. Potrafię się rozpłakać z tak błahych powodów. Nie panuję nad tym... Teraz jeszcze pojawiła się sesja, a ja nie mam żadnej motywacji do nauki. Mój związek również nie układa się najlepiej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

huśtawka, Jest sens. Jakoś trzeba próbować sobie pomóc , szczególnie gdy ma się dla kogo żyć

Podpisuje się pod tym. :great:

 

Ze swojego punktu widzenia napiszę, że bardzo mi terapia psychodynamiczna pomogła w wychwytywaniu swoich zmian nastroju. Udało mi się bardzo wiele zdziałać w bardzo ważnych dla mnie relacjach chociaż to była droga przez mękę. W ogóle tak naprawdę zauważyłam sporo zmian w sobie dopiero, gdy terapia się skończyła. Wielokrotnie doświadczam w sobie "głosu" mojej terapeutki i jakiegoś takie pstryczka, aby się przebudzić z różnych rzeczy, które robię. Tak jakbym dopiero teraz była w stanie zauważyć jak wiele mi terapia dała. W ogóle terapeutka mi towarzyszyła w najgorszym okresie mojego życia... Tęsknię za nią... Dopiero teraz widzę swoje zachowanie na terapii, które nie było w porządku, swoje lęki, prowokacje, odreagowywanie, niepokój, lęk przed bliskością. Dotarło do mnie to dopiero teraz i jestem jej cholernie wdzięczna za mnóstwo rewelacyjnych interwencji, jak i błędów.

Uświadamiam sobie za to teraz też ile jeszcze jest do zrobienia.

 

 

Teraz jeszcze pojawiła się sesja, a ja nie mam żadnej motywacji do nauki. Mój związek również nie układa się najlepiej...

Mam to samo. Do tego stopnia, że jestem o krok od zaliczenia semestru, a ja się zastanawiam, czy nie rzucić studiów... Rozlatuje się emocjonalnie.

 

huśtawka, Ja już w domu. Połowę drogi przespałam a tyłek od siedzenia przez tyle godzin mam zdrętwiały do teraz ;)

Było super, dziękuje jeszcze raz za wspólnie spędzony czas

A ja twórczo przesiedziałam w autobusie i pierwszy raz nawet nie poczułam, że tyłek mnie boli hehe

 

Również dziękuje. Było bardzo fajnie. Wyjechałam ze sporą ilością przemyśleń.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja myślę że z mojej przyszłej niedoszłej jeszcze terapii nic nie wyjdzie bo ja już jeszcze przed rozpoczęciem stawiam opór i jestem nastawiona na obronę...

Jeśli się mnie spyta dlaczego poszłam i jeśli będę musiała odpowiedzieć szczerze,to będę musiała odpowiedzieć że dlatego że koleżanki mnie namawiały,dla świętego spokoju choć absolutnie nie wierzę by mi ona pomogła.I wtedy terapeutka powie bym przyszła kiedy będę miała lepszą motywację. Voila :bezradny:

 

-- 26 sty 2015, 08:18 --

 

Ponad to czuję ostatnimi czasy jak wyrodna matka-jestem zniecierpliwiona,krzyczę..Tydzień nie widzialam swojego dziecka,a wczoraj jak wróciła,to nawet się nie ucieszyłam. Nie jestem w stanie zaspokoić jej potrzeb emocjonalnych,gdyż sama ze sobą i swoimi emocjami sobie nie radzę.Jak o tym wszystkim myślę to mam ochotę się ukarać... Cofnęłam się w swoim rozwoju do wieku 15 lat,a ciężko jest być matką w tym wieku,szczególnie kiedy samemu jest się dzieckiem,a właśnie tak się czuję-jak bezbronne dziecko.I to jest okropne :why:

 

-- 26 sty 2015, 08:24 --

 

Ponad to czuję ostatnimi czasy jak wyrodna matka-jestem zniecierpliwiona,krzyczę..Tydzień nie widzialam swojego dziecka,a wczoraj jak wróciła,to nawet się nie ucieszyłam. Nie jestem w stanie zaspokoić jej potrzeb emocjonalnych,gdyż sama ze sobą i swoimi emocjami sobie nie radzę.Jak o tym wszystkim myślę to mam ochotę się ukarać... Cofnęłam się w swoim rozwoju do wieku 15 lat,a ciężko jest być matką w tym wieku,szczególnie kiedy samemu jest się dzieckiem,a właśnie tak się czuję-jak bezbronne dziecko.I to jest okropne :why:

 

-- 26 sty 2015, 08:25 --

 

getmeoutofhere, getmeoutofhere,

Dlaczego jest gorzej?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

huśtawka,

 

TO I WALKA MIĘDZY INNYMI WŁAŚNIE Z TYM -

 

"Ponad to czuję ostatnimi czasy jak wyrodna matka-jestem zniecierpliwiona,krzyczę..Tydzień nie widzialam swojego dziecka,a wczoraj jak wróciła,to nawet się nie ucieszyłam. Nie jestem w stanie zaspokoić jej potrzeb emocjonalnych,gdyż sama ze sobą i swoimi emocjami sobie nie radzę.Jak o tym wszystkim myślę to mam ochotę się ukarać... Cofnęłam się w swoim rozwoju do wieku 15 lat,a ciężko jest być matką w tym wieku,szczególnie kiedy samemu jest się dzieckiem,a właśnie tak się czuję-jak bezbronne dziecko.I to jest okropne :why:"

 

POWINNO BYĆ MOTYWACJĄ DLA TEGO -

 

"Ja myślę że z mojej przyszłej niedoszłej jeszcze terapii nic nie wyjdzie bo ja już jeszcze przed rozpoczęciem stawiam opór i jestem nastawiona na obronę...

Jeśli się mnie spyta dlaczego poszłam i jeśli będę musiała odpowiedzieć szczerze,to będę musiała odpowiedzieć że dlatego że koleżanki mnie namawiały,dla świętego spokoju choć absolutnie nie wierzę by mi ona pomogła.I wtedy terapeutka powie bym przyszła kiedy będę miała lepszą motywację. Voila :bezradny:"

 

 

Masz dziecko , szukaj pomocy, szukaj rozwiązań, miej nadzieję, walcz! MUSISZ zacząć nad sobą panować, ustabilizować się by wychowywać córkę która wchodzi na trudny okres dojrzewania

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trudno jest nam wyjść ze schematów w jakich nauczyliśmy się funkcjonować, więc łatwiej nie robić nic i w nich zostać.

Gdy już próbujemy się z nich wydostać, czujemy się jak heroinista więc prościej znów wrócić do uzależnień.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może nie potrafi kochać.

 

Kocha swoją córkę i mi tu nie pier dol

 

Z kąt wiesz? może nie potrafi

 

Wiele kobiet i mężczyzn nie potrafi kochać swoje dzieci, do takiego stopnia że im je się odbiera, puki nie będzie tragedii.

[nie sądziłam że można zrobić tyle błędów ortograficznych w jednym poście :)]

 

 

Kocha, znam ją osobiście i wiem jakie ma podejście do swojego dziecka, wiem jak o nim opowiada. z resztą koniec tej durnej gadki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×