Skocz do zawartości
Nerwica.com

Natręctwa myśli...


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Ja tak jak już pisałem kiedyś w innym temacie mam problem z tym że muszę wszystko co robię potem analizować kilka razy w głowie. Jeśli byłem gdzieś na mieście to po powrocie do domu muszę wszystko analizować co robiłem, gdzie szedłem, co myślałem jak szedłem ulicą a to wszystko ze względu na głupawe myśli o tym że a może zrobiłem coś głupiego albo może coś komuś zrobiłem np: uderzyłem i teraz tego nie pamiętam i dlatego analizuje krok po kroku co robiłem. To tak jak człowiek budzi się rano po jakieś imprezie i przypomina sobie co złego czy głupiego robił zeszłej nocy. Tylko że ja mam takie myśli normalnie wtedy kiedy nie pije , problemów z pamięcią nigdy nie miałem i jestem też bardzo spokojny z charakteru i na pewno nie chciałbym komuś zrobić czegoś złego. Mimo to te cholerne myśli ciągle siedzą w tej głowie i męczą. Może mieliście kiedyś coś podobnego i sobie z tym poradziliście ? Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich, to teraz ja opiszę jakie mnie nękają natrętne myśli. Mianowicie choruję już od prawie roku, zażywam oczywiście leki, chodzę na psychoterapię ale ciągle walczę i rewelacji nie ma. Jeżeli miałabym pogrupować moje natrętne myśli, to wyszły by takie kategorie:

1. boję się śmierci, nie wiem co będzie po niej, nie chce umierać, przerażające to dla mnie jest, że kiedyś mnie nie będzie,

2. boję się starości, przemijania, wydaje mi się, że czas bardzo szybko ucieka i że za chwilę będę starą babcią, która musi żegnać się z tym światem, a przecież ja tak bardzo nie chcę się żegnać,

3. Bóg- zachwianie wiary, ciągłe rozmyślania czy jest czy go nie ma. Myśli dotyczące: jak to powstało wszystko? Dlaczego tak a nie inaczej? itd itd

4. bezsens świata- jeżeli kiedyś umrę to po co robić cokolwiek... itp.

I choć psychiatra wyraźnie i głośno powiedział: ma pani nerwicę natręctw, to i tak wydaje mi się, że tylko ja takie coś mam, że jestem z tym kompletnie sama, że tylko mnie nawiedzają tego typu myśli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich, to teraz ja opiszę jakie mnie nękają natrętne myśli. Mianowicie choruję już od prawie roku, zażywam oczywiście leki, chodzę na psychoterapię ale ciągle walczę i rewelacji nie ma. Jeżeli miałabym pogrupować moje natrętne myśli, to wyszły by takie kategorie:

1. boję się śmierci, nie wiem co będzie po niej, nie chce umierać, przerażające to dla mnie jest, że kiedyś mnie nie będzie,

2. boję się starości, przemijania, wydaje mi się, że czas bardzo szybko ucieka i że za chwilę będę starą babcią, która musi żegnać się z tym światem, a przecież ja tak bardzo nie chcę się żegnać,

3. Bóg- zachwianie wiary, ciągłe rozmyślania czy jest czy go nie ma. Myśli dotyczące: jak to powstało wszystko? Dlaczego tak a nie inaczej? itd itd

4. bezsens świata- jeżeli kiedyś umrę to po co robić cokolwiek... itp.

I choć psychiatra wyraźnie i głośno powiedział: ma pani nerwicę natręctw, to i tak wydaje mi się, że tylko ja takie coś mam, że jestem z tym kompletnie sama, że tylko mnie nawiedzają tego typu myśli.

 

Takie banie się ma każdy człowiek na tej planecie, przynajmniej przez jakiś ułamek swojego życia więc nie myslę że to "chore" w sensie psychiatrycznym...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

boję się, że jestem ciężarem, boję się, że nikt mnie nie potrzebuje, nie kocha, że mnie wykorzysta, boję się, co ludzie o mnie myślą, boję się tego, że mnie zranią, boję się pomylić w czymś i zranić kogoś, boję się mieć nadzieję, bo boję się rozczarowania, boję się zaangażować, bo boję się straty, boję się zaufać, bo boję się zdrady i miliona innych rzeczy, a boję się ich tak bardzo, że od nich uciekam, a jeśli stawiam opór niszczą mnie myśli, napady lęku i niepokój

to też normalne? :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Takie banie się ma każdy człowiek na tej planecie, przynajmniej przez jakiś ułamek swojego życia więc nie myslę że to "chore" w sensie psychiatrycznym...

 

tak, ale zdrowy człowiek pomyśli o takich tematach, trochę się zdołuje i koniec wraca do normalnego życia. A mi te myśli zapychają głowę, są ze mną codziennie, w każdym momencie, uniemożliwiają wykonywanie codziennych czynności. Są CIĄGLE! Doprowadzają do płaczu i lęku. Więc to jest chore. Nie wspomnę już, że na samym początku nerwicy miałam myśli, że mogę np iść i powiesić się na najbliższym drzewie, albo skoczyć sobie z okna. I tu raczej nikt mi nie wmówi, że każdy człowiek tak ma.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak, ale zdrowy człowiek pomyśli o takich tematach, trochę się zdołuje i koniec wraca do normalnego życia. A mi te myśli zapychają głowę, są ze mną codziennie, w każdym momencie, uniemożliwiają wykonywanie codziennych czynności. Są CIĄGLE! Doprowadzają do płaczu i lęku. Więc to jest chore. Nie wspomnę już, że na samym początku nerwicy miałam myśli, że mogę np iść i powiesić się na najbliższym drzewie, albo skoczyć sobie z okna. I tu raczej nikt mi nie wmówi, że każdy człowiek tak ma.

 

mam bardzo podobne natręctwa, czytając Twoją listę parę postów wyżej przypięłabym się do każdego. różnica pomiędzy nami a "zdrowymi" osobnikami polega na odczuwaniu nadmiernego ciężaru tych myśli. drążą naszą psychikę do tego stopnia, że nie potrafimy skupić się na zwykłych, codziennych czynnościach. u mnie dodatkowo dochodzi uczucie obrzydzenia, myśli powodują okropny niesmak i zawroty głowy. nie łatwo jest żyć kiedy świadomość lęku i tysiąca pytań co do istnienia bombardują głowę.

 

panna truskawka, pytanie: jakie leki bierzesz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

panna truskawka, pytanie: jakie leki bierzesz?

 

Biorę Setaloft 150 mg na dzień plus w razie potrzeby doraźnie Afobam. Miałam schodzić z dawki w te wakacje ale niestety jeszcze muszę dawkę przytrzymać bo myśli chwilami nie dają mi spokoju. No i oczywiście psychoterapia ciągle też jest.

 

Nareszcie nie czuję się aż tak bardzo osamotniona wiedząc, że ktoś też ma podobne natręctwa :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Biorę Setaloft 150 mg na dzień plus w razie potrzeby doraźnie Afobam. Miałam schodzić z dawki w te wakacje ale niestety jeszcze muszę dawkę przytrzymać bo myśli chwilami nie dają mi spokoju. No i oczywiście psychoterapia ciągle też jest.

 

Nareszcie nie czuję się aż tak bardzo osamotniona wiedząc, że ktoś też ma podobne natręctwa :)

 

 

dają coś w ogóle? początkowo byłam na citalopramie i on w sumie tylko potęgował te myśli, czułam się jak za "szklaną szybą". teraz wskoczyłam na paroksetynę i jest o niebo lepiej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dają coś w ogóle? początkowo byłam na citalopramie i on w sumie tylko potęgował te myśli, czułam się jak za "szklaną szybą". teraz wskoczyłam na paroksetynę i jest o niebo lepiej

Napiszę tak: na pewno jest lepiej niż na samym początku. Teraz zdarzają się dni, które są całkiem okej, czuję się w miarę normalnie, ale przychodzą też dni, w których ryczeć mi się chce z bezsilności. Nigdy nie miałam do czynienia z tego typu lekami, to pierwszy mój taki lek, więc nie mogę porównywać go z innymi. Tak czy siak, psychiatra powiedział, że natrętne myśli są bardzo trudne w leczeniu i potrzeba dużo czasu aby pozbyć się tego dziadostwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja tak naprawdę nie wierzę, że one znikną. chyba, że w końcu uzyskam odpowiedź na nurtujące mnie pytania. jedyne co może stać się pozytywnego to zmiana stosunku do nich - większy dystans i samoświadomość. myślę, że to przyjdzie z czasem i nauczymy się lepiej radzić z tym "dziadostwem" ;)

 

nie wiem... może dopadły nas one w krytycznym momencie i dlatego są tak wyolbrzymione?

albo taka już filozoficzna natura.

 

gorzej z lękiem nt. "coś sobie zrobię" :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja tak naprawdę nie wierzę, że one znikną. chyba, że w końcu uzyskam odpowiedź na nurtujące mnie pytania. jedyne co może stać się pozytywnego to zmiana stosunku do nich - większy dystans i samoświadomość. myślę, że to przyjdzie z czasem i nauczymy się lepiej radzić z tym "dziadostwem" ;)

 

nie wiem... może dopadły nas one w krytycznym momencie i dlatego są tak wyolbrzymione?

albo taka już filozoficzna natura.

 

gorzej z lękiem nt. "coś sobie zrobię" :?

 

I właśnie coś podobnego ostatnio powiedział do mnie mój psychiatra. Powiedział dokładnie tak: osobą wrażliwą to pani będzie zawsze, ale najważniejsze jest to aby umiała pani radzić sobie z tymi myślami, aby znalazła pani sposób na nie i umiała je powstrzymać żeby nie zakłócały codziennego życia.

I to mi uświadomiło, że te myśli to chyba będą zawsze, że już raczej nie uwolnię się od nich tak na serio. Z resztą ja już od dziecka byłam dziwna, a teraz to już w ogóle :)

Ja lęk pt: coś sobie zrobię właściwie jakoś pokonałam. W końcu i tak kiedyś umrę to po co się samemu zabijać :D Niech natura robi swoje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi dokładnie też tak powiedział psychiatra kiedyś-że myśli będą, ale mogą zajmować mniej czasu itp. Miał dużo racji, ale ja mu wtedy nie uwierzyłem i poszedłem na 2 letnią psychoanalizę, ktora tylko pogorszyla moj stan. Psychiatrzy bardzo skupiają sie na aspekcie behawioralnym, czyli przy fobiach-przełamywanie się, a natręctwach-nauczenie się z nimi żyć, plus ewentualnie leki. I to jest ogólnie ok, ale warto też pójść na terapię poznawczo-behawioralną. Tam, w krótkim czasie poznaje się dokładnie mechanizmy swojego zaburzenia i można i uzyskuje się "oręż", by z nimi wygrać i zminimalizować ryzyko nawrotów. Ja np. zdaję sobie sprawę, że zawsze pozostanę osobowością anankastyczną (analizowanie wielu spraw pod wieloma kątami itd), ale natręctwa mnie już nie nawiedzają.

A to analizowanie też mozna w wielu przypadkach w pozytyw przekuć:). Powodzenia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Melissa, ja się wracałam po dziesięć razy, żeby sprawdzić, czy wyłączyłam żelazko;-)

Pomaga mi terapia, polecam! Okazuje się, że te natręctwa są związane z naszą osobowością, z tym, jak byliśmy wychowani, np. w ciągłym strachu, że coś robimy nie tak i/albo w poczuciu winy, że coś możemy zepsuć. Więc nie martw się, jeśli psycholog będzie z Tobą rozmawiał nie tylko o Twoich natręctwach. Trzymaj się!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie nerwicowcy:))

Ja też cierpię na natręctwa mysli minn. Lęk przed tym,że stanie się coś złego moim najbliższym niestetety nie opuszcza mnie....tak jak ta,że mój mąż mnie zdradza :/ Często też wyobrażam sobie katastroficzne scenariusze,myslę wtedy,że muszę się modlić,dużo modlić jestem złym katolikiem,bo nie chodzę do kościoła i spotka mnie kara....:/ to jest tak powalone,ze aż mi wstyd o tym pisać....:/ Nikt z moich najbliższych nie ma pojęcia co się we mnie dzieje,staram się panować nad sobą ale jak wytłumaczyć córce 11 letniej czemu mamusia codziennie Ją "ukradkiem" ogląda czy nie ma aby siniaków i innych znakow zgwalcenia......:/ Powalona jestem tak,że aż boli....Brałam leki ale po citabaxie dostałam takich "jazd",że zwątpiłam....:/

hermonia ma rację wiele z naszych natręct bierze się z wychowania....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Natręctwo ma kilka żródeł.

Jednym jest nasza własna wyobraźnia, ktora czasem bryka i nie należy z tym walczyć, ale dać jej się wybrykać, nie zwracać na to uwagi. Zródłem chorych wyobrażeń, są dziś głownie media, które nas straszą, bo zarabiają na sensacjii. Należy te kretyństwa odstawić, unikać. Może to być też trauma z dzieciństwa. Kiedy nie zwracać uwagi na te myśli, one odchodzą, o czym pisała św. Teresa z Avila.

Drugim żródłem jest powracająca pokusa, a pokusa to nie grzech.

Na pokusę wystarczy powtarzanie prostej modlitwy "Jezu, ufam Tobie"

 

Jesli ktoś ma lęki, że jest złym katolikiem, to niech zacznie być dobrym, proste.

Bog człowieka woła i z tym wołaniem nie ma co walczyć.

 

Czasem mam wrażenie, że ludzie chcą być chorzy, zależy też na tym psychologom, bo mają robotę i czują się potrzebni. To ich dowartościowuje, daje im poczucie władzy nad słabszymi.

Wiadomo, że na psychologię idą ludzie z problemami.

 

Dlaczego nie korzystacie z googli, by poznać teologię, tylko tu wpatrujecie się w swój umysł i uczucia? od tego mozna się pochorować.

Poniżej lekarstwa.

http://www.jezuici.pl/remi/audio.html

http://www.gloskarmelu.pl/artykuly/pokaz/24/tajemnice-bozego-milczenia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×