Skocz do zawartości
Nerwica.com

Natręctwa myśli...


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Tak czytam sobie wcześniejsze posty i myślę o tych natręctwach myślowych i natrętnych czynnościach,jak np.sprawdzanie czegoś.

Myślę,że to świat(rodzice,partnerzy,środowisko)nauczyli nas tak mimochodem tych form pastwienia się nad sobą.Kiedy rodzic mówił:"Zrób to jeszcze raz!,tylko dobrze!To ma być dobrze zrobione!"To dziecko wyczuło,że była w tym(czasem) ukryta mściwość,złośliwość.Otrzymało komunikat:widzisz,jak się masz pastwić nad sobą?Właśnie tak!Ta czynność przynosi ulgę,upust złości.

Albo tak wrócę do Księżniczki:Poprzedni partner dał Ci metodę:"Opowiadam Ci o moich poprzednich partnerkach,widzisz?pastwię się nad tobą!Teraz już wiesz,jak sama masz to robić!(to ostatnie było oczywiście niewypowiedziane słowami).

Co do mnie,od dziecka pastwiono się nade mną w mojej rodzinie przy pomocy osądzania,oskarżania.Było w tym tyle agresji,mściwości.Ojciec frustrat odreagowywał tak swe totalne uzależnienie od matki.Matka,swymi osądami,budowała swą "moralną wyższość" i też wyrażała dużo złości-mogła ranić w białych rękawiczkach.

I co ja robiłem w związku z tym w dorosłym życiu,kiedy zostałem sam i czułem dużo złości(strachu).Raniłem siebie obsesyjnymi,natrętnymi oskarżeniami,o najgorsze,wstrętne rzeczy(tylko najcięższy kaliber wchodził w grę).

A tak w ogóle,wielu ludzi tutaj nie widzi prawdy o swoich rodzinach i boi się tego.Są z rodziną blisko,a wszystko widać dopiero z oddalenia."Najciemniej jest zawsze pod latarnią"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie chcialam zapeszać ale masz w 100% racje Kris a scislej mowie o tym fragmencie "Poprzedni partner dał Ci metodę:"Opowiadam Ci o moich poprzednich partnerkach,widzisz?pastwię się nad tobą!Teraz już wiesz,jak sama masz to robić!(to ostatnie było oczywiście niewypowiedziane słowami)."

Odkad zdalam sobie z tego sprawe o wiele latwiej jest mi zapanowac nad natretnymi myslami.Nadal mam pozostale mniej uciazliwe natrectwa ale skoro powoli moje mysli zaczynaja sie ukladac teraz naprawde zaczynam wierzyc w to ze znalezienie przyczyny natrectwa moze byc lekarstwem.

Niestety Nenaja glowy sie nie da zrestartowac a szkoda. Moze tez warto spojrzec inaczej na nasze doswiadczenia .Być może los nie bez powodu nas doswiadcza ,moze ma to jakis wyzszy cel. Ja mysle ze moje doswiadczenia pomogly mi stac sie dorosła ,mniej ufna i bardziej asertywna. Poza tym z tego co zauwazylam moim problemem jest tez nadmierna analiza kazdej sytuacji. Czasem nie warto sie wszystkiemu tak rzeczowo przygladac i byc bardziej spontanicznym.

Jeszcze raz dziekuje za wszystkie odpowiedzi Wasze uwagi sa niezwykle trafne i tj juz wczesniej mowilam nierzadko przełomowe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jesli juz o zwiazkach mowa, to moze wcisne tu moja sytuacje.

W innym poscie opisałam swoja przygode z choroba, natrectwa myslowie byly od malego, natomiast poszerzyły sie kiedy poznałam swojego pierwszego chopaka. Paniczny strach przed rozstaniem, paralizował mnie, siedziałam w domu i zamiast skupic sie na czyms pozytecznym siedziałam i myslałam czy on mnie nie zdradza, a co robi itp. Sprawy nabrały innych barw, gdy pewnego dnia coś kazało mi jechac nad brzeg rzeki i zobaczyc czy go tam nie ma... i jak sie okazało był i to z inna laska, pozniej sytuacja sie powtorzyła, znow cos kazało mi isc i zobaczyc i znow tam byl. Dodam, ze nie wiedziałam, ze tam bedzie tylko to "cos" mi tak podsowało, a wdodatku powtarzanie czynnosci "powtorz to bo inaczej on Cie zostawi" przerodziły sie w obsesje. Dzis mam meza i co jakis czas pojawiaja sie te mysli i ten paniczny lek, nie chce o tym myslec, ale to silniejsze, w głebi wiem, ze jest dobrze,a jednak te natretne mysli przychodza i potrafia zrujnowac człowiekowi dzien.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sama nie wiem co to było, ale najgorsze, ze jeszcze jak "chodziłam" z innym, takich "proroctw" było wiecej, każde były poprzedzone jakimś niewykonanym zadaniem, ja uważałam, że była to w jakims sensie kara, w związku z tym każde natręctwo musiałam wykonywać, a co za tym idzie choroba sie poszerzała i żyłam w zasadzie tylko natrectwami. Cieżko jest zaufac do końca, te lęki... no upierdliwe poprostu.

Czasem sie zastanawiam czy "natrętowcy" nie maja moze jakiejś siły, mocy, ze pewne aspekty z zycia sie sprawdzaja-oczywiscie te złe, jesli czegos nie wykonamy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Was Wszystkich bardzo serdecznie.

Jestem tutaj pierwszy raz i tak naprawde nie zdiagnozowano u mnie jeszcze tej choroby, gdyż nie byłam u psychiatry, wysluchajcie mojej histori i bardzo prosze Was o pomoc w rozpoznaniu czy to moze byc nerwica?..Cierpie na AIDSFOBIE, zaczelo sie to bardzo niewinnie, czytalam duzo w internecie na ten temat(drogi zakazenia), nastepnie zaczelam czytac na forum i tak z dnia na dzien coraz wiecej..Nasilalo sie to bardzo powoli a teraz jestem w stanie wyczerpania, nie mam sily juz na nic, ciagle mysle o AIDS, jestem pewna ze to mam, ze choruje(robie testy co 2 tyg IVgeneracji- wszystkie wychodza ujemne), wychadzac z laboratorium jestem pewna ze pielegniarka miala krew na rece i dotknela rekawiczki a pozniej mojej rany po ukluciu i znow wracam w to miejsce aby sprawdzic czy pielegniarka mnie nie zarazila i takie bledne kolo!nie wychodze z domu, boje sie autobusow,dyskotek(miejsc gdzie jest duzo ludzi) bo wydaje mi sie ze ktos mnie drasnie np paznokciem na ktorym jest krew, w tramwaju mysle ciagle ze ktos za mna mi chce wstrzyknac strzykawke z zarazona krwia.Bardzo sie mecze nie dam rade funkcjonowac, nie mam ochoty sie uczyc(bo wydaje mi sie ze poco jak i tak umieram), zawalilam studia, potrafie siedziec kilka godz dziennie na forum HIV PLUS i utozsamiam sie z tymi ludzmi, czuje sie ze jestem jedna z nich, chora.Boje sie wszystkiego, ale najbardziej ludzi bo w nich widze kazdego zarazonego hiv!! nie daj Boze jesli ktos poda mi reke to mam 2 tyg najgorsze mysli ze mialam ranke na rece i on, potrafie godzinami ogladac cialo a na rece patrzyc przez lupe, boje sie dotykac klamek. jesc poza domem bo wszedzie widze krew ktora leje sie z rak kucharza do mojego talerza. Gdzie mam sie udac , co mam ze soba zrobic?ja juz sobie sama nie poradze, jestem na skraju wyczerpania, ciagle sobie obiecuje ze juz ostatni test ide zrobic i........

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Piece_of_sky: rozumiem Cie doskonale.U mnie nie dosc ze mam natretne mysli to jeszcze skoki nastrojow.Raz zupelnie bez przyczyny wydaje mi sie ze wszystko nie ma sensu innym razem mam wyrzut endorfin i wydaje mi sie ze moj zwiazek moje zycie jest idealne.Wiesz takie dziwne popadanie ze skrajnosci w skrajnosc i totalny brak rownowagi. Z ta paskudna mysla ktora przyczepia sie na caly dzien jest u mnie identycznie.Jesli pozostawi we mnie cien watpliwosci od razu natłok wstretnych paskudnych mysli zalewa mnie jak lawina.Najsmieszniejsze jest to ze wszystko mi mija kiedy przestaje mi na kims zalezec.

 

@ Izabelka: Marny ze mnie psychiatra i psychologa ale niewatpliwie cierpisz na nerwice lekową i nerwice natrectw.Wiesz tak mi sie nasunelo na mysl ze moze masz tez silna potrzebe przynaleznosci do grupy ,po tym jak przeczytalam ze "utozsamiam sie z tymi ludzmi, czuje sie ze jestem jedna z nich, chora." Nie wiem na ile to prawda ale radzilabym Ci ze szczerego serca porozmawiac ze specjalista.W internecie az roi sie od poradni "wystarczy" tylko zadzwonic( i pisze to osoba ktora zwleka z tym od miesiecy) :hide:

 

Pozdrawiam cieplutko i napisz jak Ci poszlo!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To co piszesz,Księżniczka,o tym,że natrętne obrzydliwe myśli ustępują,gdy przestaje Ci na kimś zależeć to prawda.Cierpienie zawsze(tylko i wyłącznie)wiąże się z jakimś przywiązaniem.Też tak mam.Tej obserwacji ja sam nie odkryłem,przeczytałem o tym w książce Anthony DeMello "Przebudzenie".I to się potwierdza.Tam w ogóle jest opisanych w bardzo wiele takich błędów myślowych i mechanizmów neurotycznych.Bardzo przystępnie i jasno.Coś dla poszukujących.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

byłam juz u dwoch psychologów (przed testami), mimo tego ze powinni wiedziec o tym bardzo duzo gdyz pracuja z takimi ludzmi to zero podejscia do sprawy uslyszalam od jednego i drugiego "masz przerabane"

Tu faktycznie macie całkowita racje, ze mija jak przestaje zalezec.u mnie jest tak ze niestety nie mija do konca ale wystepuje w mniejszym nasileniu. Bardzo kocham chl i bedac z nim i cudownie spedzajac chwile to dla mnie jest to meka i im bardziej on sie stara zeby bylo wspaniale mnie ogarnia przerazenie, ze i tak zaraz umre wszystko nie ma sensu, ze jest tak wspaniale a ja zaraz to strace :(:(

a Wam od jakiego momentu sie to zaczeło był taki przelom jakis?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Księżniczko, mam tak samo w momencie, gdy przestaje mi na kimś zależeć, czuje sie taka "wolna" odmyśli. a Jeśli już zależy to oczywiście co chwile myśli, a czy mu sie nic nie stanie w drodze z pracy, czasem nie moge poświęcic sie obowiązkom, bo mysle o tym czy nie bedzie miał wypadku.

Zmienne nastroje też miewam, ale juz staram sie je w miare kontrolowac, jeśli cos nagle mi sie nie spodoba, albo przyjdzie taki przysłowiowy kilkuminutowy "dół", staram sie go jakoś olac i pomyśleć "przecież przed chwilą wydawało Ci się, że Twój świat jest idealny"

Najgorsze co mnie denerwuje, to to, że nie moge robić to co kocham, bo w pewnym momencie przychodzi myśl, że mi sie nie chce, ze po co ja to robie itp. A za kilka dni, znów świadomość, ze przecież ja to kocham robic... i w kółko:D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

właśnie takie niezdecydowanie. Próbuje iść jedną drogą, wybrać jeden cel i do niego dążyć, a tu nagle droga się rozdziela i trzeba wybrać miedzy jednym a drugim, wybieram coś a potem myśli, że źle wybrałam, ze tak naprawdę chce robić tamto, a nie to co wybrałam to jest męczące.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

eh ostatnio chyba częściej zdarzają mi się natręctwa..nie wiem czy to w ogóle to..jakby ktoś mi mógł powiedzieć..ostatnio np panicznie się bałam że mój chłopak będzie miał wypadek że coś mu się stanie i umrze. nie spałam całą noc nakręcając się i wyobrażając co mogłoby się stać. wkręcałam się że mi się to przyśni co byłoby jeszcze gorsze. nie byłam w stanie przemóc się i usnąć.

a teraz wkręcam się jakby to było gdybym przestała go kochać..a to nie jest tak że go nie kocham bo kocham go z całego serca tylko nie wiem wkręcam sobie że mogłoby coś nie tak szukam w sobie na siłę uczucia w tym momencie i wmawiam sobie że nie mogę go znaleźć i wtedy panika we mnie narasta że jak to ja mogłabym go przestać kochać..ale nie przestaje jest dla mnie najważniejszy nie wiem w ogóle skąd te myśli czy to normalne czy ktoś miał tak kiedyś czasami? ;( BO JA GO NAPRAWDĘ KOCHAM! ;( głupie myśli...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dominika92, mam czasem myśli, że ktoś z mojej rodziny ma wypadek, umiera, odchodzi.

Jakoś tak sama wkręcam sie wtedy w te czarne myśli i odczuwam je jakby były realne, płacze wtedy i czuje ogromny strach. To jest takie dziwne, odtwarzam scenke w głowie i wczuwam sie w te emocje. A po chwili otrząsam się, i pukam sie w głowe, jak ja moge myśleć o czymś takim :?

Zastanawiam sie czy to nie jest jakiś odruch obronny, że wczuwamy sie w to , zeby nie być kiedyś tam zaskoczonym taka sytuacja ?

Nie potrafie tego wytłumaczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ALEKS*OLO, ja mam w sobie jakieś przeczucie i panikę że skoro w moim związku jest tak dobrze i oboje się tak bardzo kochamy to oznacza to że musi się stać coś niezależnego od nas co to zniszczy..jakaś choroba, wypadek itp...zazwyczaj potrafię to zwalczyć ale czasami tak mnie dopada panika ..nie wyobrażam sobie żebym mogła go stracić. nie wiem skąd we mnie to przekonanie że nie może być dobrze i cudownie i że coś się musi koniecznie stać..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam podobnie,myślę że dużą rolę grają tu takie nieuświadomione wewnętrzne postanowienia typu:"Nigdy więcej nie pozwolę się zranić!".Miałem takie coś,że wsiadałem do autobusu i byłem przygotowany na sytuację,że ktoś mnie tam nagle zaatakuje słownie i wobec tych wszystkich ludzi i będę się czuł upokorzony i odrzucony("Nikt już nigdy mnie nie upokorzy!").Nie można wierzyć że już nikt nigdy nas nie zrani czynem,czy po prostu swoim odejściem.To jest nieakceptacja swojej słabości i kruchości.Ból jest jednak wpisany w nasze tutaj życie,na tym łez padole.Pytać Boga: "Co chcesz mi przez te wydarzenie powiedzieć...".A jednak tak to jest,że nic bardziej nie porusza człowieka niż piękno i ból...

I też sobie czasem tak wyobrażam,że widzę moją żonę w trumnie.Kiedyś ćwiczyłem sobie taką medytację-wizualizację(czy jak to zwać),etapami:dowiaduję się od lekarza o śmiertelnej chorobie,żegnam się z bliskimi,umieram,wkładają mnie do grobu,moje ciało się stopniowo rozkłada.Można to przeprowadzić ze szczegółami(co robię oczekując na śmierć itd).I potem do tego pomieszczenia,gdzie to ćwiczyłem weszła nagle pewna młoda kobieta,rozmawiam z nią i czuję,że strasznie ją jakoś ciągnę tak seksualnie :) Czytałem gdzieś potem,że ludzie,którzy przeżyli trzęsienie ziemi w jakimś mieście,rżnęli się potem jak psy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, piece_of_sky,

A nie jest też tak, że uwierzyłaś w to, że te niepokoje muszą się potwierdzić, bo raz tak było? Takie przeżycie: niejasnych intuicji, które się potwierdzają mz może nieźle wyprowadzić z równowagi. Bo życie przestaje być racjonalne, wszystko wydaje się tajemnicze i magiczne i nie wiadomo jak nad tym zapanować. Stąd np. jakieś rytuały odczyniania. A tymczasem te irracjonalne impulsy, intuicja i "głos wewnętrzny" wcale nie są nieomylne, przyjęłabym z intuicją maksymalnie 50% prawdopodobieństwa ( w porywach), że się sprawdzi. Tak samo jak z przewidywaniem rozumowym. Nie ma jakiejś nieomylnej władzy prześwietlania tego, co ukryte. I tak tylko opierając się na zdrowym rozsądku możemy stabilnie kierować swoim życiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie siedze w przekonaniu, ze musi sie powtorzyć, zdażyc jesli nie wykonam jakiegos rytuału, a najgorze jest to, że część tego sie sprawdza i nie napawa mnie optymizmem, bo wszytsko staje sie takie troche magiczne a jednoczesnije zamyka mnie w błędnym kole natręctw. Od pewnego czasu uciekam od natrectw, staram sie ich nie wykonywac i najgorsze jest to, że co przychodzi w myslach powoli zaczyna wkraczac do normalnego życia, albo ja sie usilnie tego doszukuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja Ci powiem, ze niektore działaja bardzo otepiajaco, ja brałam jakis chyba psyhotrop w bialo niebieskim opakowaniu bylo to jakies 6 lat temu i na lekcjach siedzialam jak warzywo, podobno tez lek przepisuje sie dla epileptykow, a dla innych dziala po ok dwóch tygodniach, nie wytrzymałabym dwa tygodnie jak warzywo, dlatego juz nie ide do lekarza i nie biore leków. Moj znajomy jak go bierze to zazywa relanium i podobno pomaga;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

postanowiłem, żę podzielę się z Wami objawami mojej choroby. Nie wiem czy to odpowiedni temat, jeśli nie, to bardzo przepraszam i prosiłbym o podanie mi adresu do odpowiedniego.

-sumuję liczby na tablicach rejestracyjnych, numerów telefonów,

-wyróżniam liczby, które są liczbami "dobrymi" oraz takie, które są liczbami "złymi"; liczby złe to np, 3, 8, 13, 17, 21, 25, 26, 30, 35, 41, 44, 49 (wszystkie, które po odjęciu lub dodaniu wynoszą 3, 8, 13, itp, itd, zbyt dużo by wymieniać)(dla przykładu 4 + 9 = 13, 8 - 5 = 3, itp, itd),

-nie mogę niczego powtórzyć ilości, która odpowiada mojej "złej" liczbie,

-bardzo często się modliłem (tylko przed snem), miałem i mam swoje formułki. Dla mnie jedna modlitwa to 4 modlitwy, rozpoczynam od Ojcze nasz, pozniej jest Zdrowas Mario, Aniele Stróżu mój oraz Pod Twoją obronę,

-swojej choroby z początku nie nazywałem chorobą, uważałem, że to Bóg mnie wybrał. Uważałem, że przewiduję przyszłość i że mogę ją zmienić poprzez rytuały czy modlitwę (potrafiłem się modlić 50 razy, to jest dla mnie 200 modlitw razem - jedna modlitwa po drugiej, 200 modlitw pod rząd, z przerwami na wykonanie znaku krzyża),

-nie mogę zostawić myśli w miejscu, w którym mi przyszła do głowy, np. wychodząc ze swojego pokoju przyjdzie mi na myśl, że ktoś umrze. Nie mogę tej myśli w pokoju zostawić, muszę się wrócić do swojego pokoju i tą myśl "usunąć",

-często powtarzam dane czynności, np. ostatnio nie byłem w stanie napisać sprawdzianu, ponieważ "to coś w głowie" kazało mi coś pisać kilkakrotnie, bo np. ktoś umrze,

-bardzo często nie mogłem mówić i robić tego co chce, musiałem od wielu rzeczy się powstrzymywać, np. przez miesiąc albo dwa nie mogłem obejrzeć żadnego filmu na komputerze,

-"musiałem" dotykać różnych rzeczy lub też różnych unikać, płytki czy przerwy na drogach, śmieci, czy jakiekolwiek wyznaczniki, jak liść, cały samochód, czy jego część, jak np. jego lusterko, idąc miastem potrafiłem zrobić 5 kroków w kilka minut, powtarzając jakieś czynności, jak np, włączenie czy wyłączenie telefonu, dotknięcie się, np czoła, włożenie ręki do kieszeni, rozpięcie, odpięcie plecaka, dużo by wymieniać,

-wracając do płytek, śmieci i przerw na drogach czy gdziekolwiek, jeśli jakaś myśl przyszła mi do głowy przed danym przedmiotem, to musiałem się za ten dany przedmiot cofnąć i "wymazać" czy "usunąć" tą myśl

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bylam u dwoch lekarzy i dostałam polaczenie anafranil i zolaxa, slyszalam ze sie bardzo tyje w szcZegolnosci po tym zolaxie? brał to ktoś z was, to prawda?jak pomysle o tych 20 kg to chyba popadne w jeszcze gorsze otepienie :?

 

[Dodane po edycji:]

 

Alan a byłeś u psychiatry? Jeśli u Ciebie rozwinelo sie juz to do tego stopnia co u mnie to bardzo ciezko bedzie Ci poradzic sobie sam, jest to natrectwo które nie pozwala Ci funkcjonowac prawidlowo w zyciu spolecznym i mnie rowniez to spotkalo tylko o innym podlozu, Wazne jest to, iż sam zdajesz sobie sprawe ze swojego problemu, ja dopiero po pol roku zrozumialam ze dalej tak nie potrafie, bylam u kilku specjalistow(psychiatrzy,psychologowie), zaden mi nie pomogl a wrecz powiekszyl caly ten stan nerwicowy, aż udałam sie do mojego lekarza rodzinnego i to własnie on mi poswiecil duzo czasu, patrzyl jak na czlowieka a nie psychola! od dzis zaczynam brac leki(chyba), gdyz te skutki uboczne mnie przerazaja. Najłatwiej wyjsc z tego poblemu poprzez rozmowe z specjalista, ale dobrego jest cholernie ciezko znalezc. Mimo wszystko zycze powodzenia :o

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×