Skocz do zawartości
Nerwica.com

Alan93

Użytkownik
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Alan93

  1. Witam. Cierpię na nerwicę natręctw. Od dwóch miesięcy jestem w związku. Myślałem, że wyszedłem już z tej choroby, ale myśli wróciły. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że są one związane z osobą, którą kocham. Nie mieszkamy w tych samych miastach, jesteśmy od siebie oddaleni o jakieś 25km, widujemy się co weekend. Przez chorobę nie mogę Jej ufać, nie jestem w stanie. Widzę obrazy, w których 'moja dziewczyna' (nie lubię tego stwierdzenia) widuje się z osobą, przez którą mam nerwicę. Uważam, że wszystko co mi mówi jest nieprawdą, nie mogę przez Nią myśleć normalnie. Za przeproszeniem, szlag mnie trafia, bo zacząłem się znowu bać. Boję się wymówić imię czy nazwisko osoby, która spowodowała u mnie nn. Boję się wychodzić z domu, bo myślę, że ta osoba może mi coś zrobić. Przede wszystkim boję się o swoją przyjaciółkę, cały czas myślę, że może się Jej coś stać. Aww... Pozdrawiam
  2. Nie czytajcie żadnych przepowiedni i nie zajmujcie się numerologią, to mnie zabiło.
  3. Chciałbym Was zobaczyć w tych wszystkich sytuacjach, pewnie sami się z tego smiejecie Wiem, jakie to straszne, bo też tak miałem, dla przykładu, potrafiłem więcej niż godzinę spędzić w łazience upuszczając i podnosząc ręcznik z poodlogi, nie mogłem go jednak dotknąć lewą ręką ani nogą albo też, nie mogłem chwycić go na wdechu czy na wydechu
  4. Powiem Ci tak. Uważam, że osoba, z którą mieszkasz lub spędzasz dużo czasu powinna wiedzieć o Twojej chorobie. Chodzę do szkoły, tam też miewałem napady, znajomi to zauważyli, jednak nie powiedziałem im o swojej chorobie. Nie pytają mnie, co mi jest, bo najwidoczniej o tym zapomnieli. Inaczej jest z osobą, z którą mieszkasz. Moi rodzice, jeszcze przed tym, gdy powiedziałem im o moich problemach zaczęli mnie przyłapywać na rytuałach, nie pytali, czy coś mi jest, bo dobrze się kamuflowałem, jednak z biegiem czasu zaczęli troszkę krzywo na mnie patrzeć. Teraz wiedzą o mojej chorobie, jedynie im o niej powiedziałem, nikomu innemu. Uwierz mi, że jest teraz łatwiej. Nie muszę tego ukrywać. Prawda jest taka, że już tej choroby praktycznie nie mam, nie muszę już jakiejś czynności powtarzać, jednak pamiętam jak to było. Jeśli facet Cię kocha, uważam, że powinien wiedzieć, wybór należy jednak do Ciebie. Uważam, że w niedalekiej przyszłości, kiedy ta choroba się nasili (mam nadzieję, Ciebie to nie spotka) on i tak to zauważy. Pozdrawiam i życzę powodzenia
  5. Alan93

    Natręctwa myśli...

    Leczę się od jakichś dwóch miesięcy, jestem po dwóch rozmowach u psychiatry. Przypisano mi Zoloft, na podniesienie serotoniny. Z poczatku nie myslalem, ze to choroba, tak po cichu się we mnie rozbudowywala, ze, gdy juz wyszla na jaw, myslalem, ze to Bog mnie wybrał i obdarzył jakimś darem ;P Bylem juz na wyczerpaniu, kiedy powiedzialem o tym rodzicom. Przed samym wyjawieniem rodzicom, co sie ze mna dzieje bylem w trakcie rytuałów, siedząc na fotelu wstawałem i patrzyłem w dany punkt. To "coś", głos w głowie, ustaliło mi, że mam wykonać bodajże 4 serie po 200 powstań. Byłem mniejwięcej w połowie pierwszej, kiedy się rozryczałem i uklęknąłem, żeby się pomodlić i wytłumaczyć Bogu, że już nie mogę wytrzymać, ale się nie poddam, bo wiem jakim darem mnie obdarzył. Było tak, że jeśli coś strasznego przyszło mi do głowy, np. śmierć bliskiej osoby, potrafiłem się modlić kilkadziesiąt razy przed snem, do modlitwy mam ułożoną specjalną regułkę, mniej więcej opisałem to w innym temacie. Bylo strasznie, historia mojej choroby jest bardzo pokręcona. Nie potrafię już myśleć jak normalna osoba, po około dwóch latach tej choroby i jej ciągłego rozwoju zapomniałem o czym myślą normalni ludzie. Ja w wolnym czasie czy przy wykonywaniu czynności, która nie wymaga skupienia i użycia dużej siły, np. podlewanie trawy, myślę o tym, co się może stać. Nie myślę o miłych rzeczach, a jeśli o nich myślę, to zaraz wszystko obraca mi się w zło i wtedy zaczynają się rytuały. Dużo liczę. Liczę imiona, litery, dodaje cyfry, zasady mojego liczenia opisałem powyżej. Jestem skłonny komuś pomóc rozmową, sam staram się leczyć teraz na własną rękę, próbuję z tym walczyć. Jest ciężko, ale wychodzę z wniosku, że człowiek może zrobić wszystko. Jestem człowiekiem i wierzę, że tą chorobę pokonam, mam nadzieję, że reszcie też się uda. Pozdrawiam Jestem otwarty na rozmowy z osobami chorymi, wiem, jak ta choroba wyniszcza i chciałbym pomóc innym z niej wyjść
  6. aga25, czy uważasz, że będzie Ona w stanie się leczyć w takich warunkach? Może, kiedy powie ojcu, że to jego wina, facet wreszcie przejrzy na oczy.
  7. Alan93

    Natręctwa myśli...

    Witam, postanowiłem, żę podzielę się z Wami objawami mojej choroby. Nie wiem czy to odpowiedni temat, jeśli nie, to bardzo przepraszam i prosiłbym o podanie mi adresu do odpowiedniego. -sumuję liczby na tablicach rejestracyjnych, numerów telefonów, -wyróżniam liczby, które są liczbami "dobrymi" oraz takie, które są liczbami "złymi"; liczby złe to np, 3, 8, 13, 17, 21, 25, 26, 30, 35, 41, 44, 49 (wszystkie, które po odjęciu lub dodaniu wynoszą 3, 8, 13, itp, itd, zbyt dużo by wymieniać)(dla przykładu 4 + 9 = 13, 8 - 5 = 3, itp, itd), -nie mogę niczego powtórzyć ilości, która odpowiada mojej "złej" liczbie, -bardzo często się modliłem (tylko przed snem), miałem i mam swoje formułki. Dla mnie jedna modlitwa to 4 modlitwy, rozpoczynam od Ojcze nasz, pozniej jest Zdrowas Mario, Aniele Stróżu mój oraz Pod Twoją obronę, -swojej choroby z początku nie nazywałem chorobą, uważałem, że to Bóg mnie wybrał. Uważałem, że przewiduję przyszłość i że mogę ją zmienić poprzez rytuały czy modlitwę (potrafiłem się modlić 50 razy, to jest dla mnie 200 modlitw razem - jedna modlitwa po drugiej, 200 modlitw pod rząd, z przerwami na wykonanie znaku krzyża), -nie mogę zostawić myśli w miejscu, w którym mi przyszła do głowy, np. wychodząc ze swojego pokoju przyjdzie mi na myśl, że ktoś umrze. Nie mogę tej myśli w pokoju zostawić, muszę się wrócić do swojego pokoju i tą myśl "usunąć", -często powtarzam dane czynności, np. ostatnio nie byłem w stanie napisać sprawdzianu, ponieważ "to coś w głowie" kazało mi coś pisać kilkakrotnie, bo np. ktoś umrze, -bardzo często nie mogłem mówić i robić tego co chce, musiałem od wielu rzeczy się powstrzymywać, np. przez miesiąc albo dwa nie mogłem obejrzeć żadnego filmu na komputerze, -"musiałem" dotykać różnych rzeczy lub też różnych unikać, płytki czy przerwy na drogach, śmieci, czy jakiekolwiek wyznaczniki, jak liść, cały samochód, czy jego część, jak np. jego lusterko, idąc miastem potrafiłem zrobić 5 kroków w kilka minut, powtarzając jakieś czynności, jak np, włączenie czy wyłączenie telefonu, dotknięcie się, np czoła, włożenie ręki do kieszeni, rozpięcie, odpięcie plecaka, dużo by wymieniać, -wracając do płytek, śmieci i przerw na drogach czy gdziekolwiek, jeśli jakaś myśl przyszła mi do głowy przed danym przedmiotem, to musiałem się za ten dany przedmiot cofnąć i "wymazać" czy "usunąć" tą myśl Pozdrawiam
  8. Uważam, że wizyta u psychologa jest pierwszą rzeczą, którą powinnaś zrobić. Chorób nie należy ukrywać, trzeba je zwalczać. Psycholog czy psychiatra to w Twoim wypadku najlepsze rozwiązanie. Przykro mi słyszeć o Twojej historii. Cierpię na nerwicę natręctw, uwierz mi, że wiele przeszedłem, często się załamywałem. W dniu, którym wyjawiłem swój problem rodzinie, byłem na skraju załamania, wyczerpany nie miałem siły nawet myśleć. Te tzw. "rytuały" to coś strasznego. Jeśli nie zwalczysz tej choroby, będzie coraz gorzej. Swoją chorobę mam już od 2 lat, leczę się od dwóch miesięcy. Gdyby nie psycholog i leki, które codziennie biorę, nie wytrzymałbym. Dziewczyno, jedyne co mogę Ci powiedzieć, to to, żebyś KONIECZNIE zaczęła się leczyć. Nie chcę, żeby było z Tobą tak źle, jak było ze mną. Wracając do Twojego ojca. Na Twoim miejscu, powiedziałbym mu o tym. Poszedłbym z nim nawet do psychologa. Alkoholizm to choroba psychiczna, której podobnie jak nerwicy natręctw trudno ulec. Wybór należy do Ciebie Życzę Ci powodzenia
×