ta, nie potrzeba zaburzeń osobowości żeby nic się nie chciało. nie uważam, żebym była patologicznie leniwa. to chyba jednak coś więcej. po krótkiej remisji znów mi się nie chce. większość czynności jakie wypadałoby wykonać w ciągu dnia napotyka na opór tajemniczej materii. podobnie - przydałaby się dodatkowa motywacja, bodziec z zewnątrz, którego brak. żaden nie jest na tyle "atrakcyjny", żeby mnie wykopać ze spirali nie-chcenia. pozostaje się zmuszać, ale lepsze to niż zalec na amen.