Skocz do zawartości
Nerwica.com

Psychoterapia nie działa


KrzysztofT

Rekomendowane odpowiedzi

MARIAN1967, Może też tak być, jak mówisz. Ludzie, o których piszesz, mogą sobie z tego nie zdawać sprawy, mogą być nieświadomi.

Dlatego terapia powinna ich sprowadzić na ziemię :D

Różne bywają przyczyny ,które powodują pojawienie się nerwicy albo depresji w życiu człowieka .Dlatego nie każdym przypadku terapia może pomóc . Ale na pewno w każdym przypadku potrzebna jest pomoc doświadczonego fachowca ,terapeuty ,które pomóc znaleźć najlepszą drogę wyjścia na prostą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ala1983, ja na swojej psychodynamicznej też sie kręcę w kółko, już 7 miesiąc w sumie, lęków napadowych większych nie ma bo jest terapeutka - tylko na tej zasadzie to działa (chociaż derealizacja jest i lęk uogólniony), ale zanim rzucę terapię zrobię rekonesans po terapeutach pracujących w innych modalnościach...

 

Zresztą , jeśli jakiś terapeuta chce leczyć lęk napadowy, uogólniony i derealizację tylko psychodynamicznie - to życzę mu powodzenia i jeszcze większego powodzenia jemu pacjentowi :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja uważam, że psychodynamiczna jest właściwa przy zaburzeniach osobowości, ale na efekty czeka się długo a czas leci i trzeba żyć. Na pewno nie mam zamiaru zrezygnować z tego nurtu całkiem, tylko na dzień dzisiejszy potrzebuję innego rodzaju pomocy, aby wyeliminować pewne objawy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika wiem :)

Ale u mojej nie ma na co liczyć na interwencje w czasie sesji, na 3 spotkaniu powiedziała że pracuje tylko psychodynamicznie, w ogóle to ta terapia wg niej powinna się odbywać na kozetce i co 3 dzień - ale ona pracuje raz w tygodniu :lol:

i ma w nosie moje objawy jak jej o tym mowię to stwierdza, że o tym mówimy, a ja na to, że w sumie tak naokoło teraz widzę że ona wprawdzie jest profesjonalna, ale odległa, zimna, i bez doświadczenia - po 30 sesjach jakieś wsparcie powinno być a nie ma żadnego, większe wsparcie uzyskałem w 2007 roku u pewnej pani doktor w czasie 90 minutowej rozmowy, ale wtedy wskazań do terapii jeszcze nie było. I jeszcze diagnozy mi nie chce dać i mówi że to lęk przed śmiercią, a analiza snów rozciągnięta na kilka sesji - jakby w tych snach było co leczącego, poza tym wali do mnie takimi metaforami że szczęka mi opada, w ogóle tekstami operuje nieprzystającymi do leku, do objawow. Nie wiem, może to analityk jungowski :pirate:

W ogóle jej stwierdzenia są najczęściej śmieszne i niepoważne. I często przekręca moje słowa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

samotny_juko, Jak długo chodzisz do tej terapeutki?

Skąd przypuszczenie,że nie ma doświadczenia?

 

Bo odnoszę wrażenie że ma gdzieś objawy(wieloletnie i o niejasnej przyczynie). Zaczynam 8 miesiąc, ale łatwo jeszcze nie zrezygnuję, skoro to działa po dłuższym czasie. Myślę, że kiedy minie 12 miesięcy , zadecyduję co dalej. :P

Pozdrawiam Ciebie, Moniko

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Ale u mojej nie ma na co liczyć na interwencje w czasie sesji

Zapomnij o interwencji na psychoanalizie. Psychoterapeuci pracujący w tym nurcie raczej mało zwracają uwagę na "tu i teraz".

teraz widzę że ona wprawdzie jest profesjonalna, ale odległa, zimna,

Tak też jest w tym nurcie, psychoterapeuta nie okazuje emocji ani uczuć. Uczy w ten sposób Ciebie, przez tzw. przeniesienie. Ty masz wyrażać emocje jakie chciałbyś widzieć u niej.

Myślę, że kiedy minie 12 miesięcy , zadecyduję co dalej.

12 miesięcy to też za mało, jak na ten nurt.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

samotny_juko, Wklejam:

Tematy, ktore sa poruszane w trakcie sesji psychoterapeutycznych, w poszukiwaniu zrodel tlumionych emocji, to na przyklad przejawy braku akceptacji ze strony rodzicow i zwiazane z tym poczucie odrzucenia, brak akceptacji wlasnego ciala i wlasnej plci przez pacjentke, brak umiejetnosci zabiegania o cieplo i przyjmowania go, brak umiejetnosci wyrazania negatywnych uczuc, zwlaszcza nienawisci do rodzicow, czy problemy separacji od rodzicow, zwiazane z brakiem umiejetnosci samodzielnego zycia oraz brakiem przyzwolenia rodzicow na oddzielenie sie doroslego juz dziecka od nich. Trudno oczywiscie mowic o odseparowywaniu sie od rodzicow w tych przypadkach, gdy pacjentka nigdy nie zaznala z nimi prawdziwej bliskosci i potrzebuje jej, by nabrac sil potrzebnych do odejscia od nich i staniecia na wlasnych nogach. W takiej sytuacji psychoterapeuta moze starac sie w pewnej mierze zastapic rodzica, zamiast niego udzielajac bezwarunkowej akceptacji. Wowczas, w bliskiej relacji z nim, musza pojawic sie przeniesieniowe emocje, tj. emocje naprawde odnoszace sie do rodzica, lecz zamiast do niego kierowane do psychoterapeuty. Badajac wymienione wyzej obszary relacji z rodzicami oraz relacje z psychoterapeuta, psychoterapeuta pamieta o metaforycznym znaczeniu objawu. Zauwaza przejawy potrzeby ciepla lub nienawisci oraz zacheca do ich wyrazania. Latwiej to pacjentce robic w przeniesieniowej relacji z psychoterapeuta, niz z rzeczywistymi rodzicami. Pacjentka, ktora np. może przyznac się do przezywania nienawisci do psychoterapeuty i nie zostanie za to potepiona ani odrzucona, jest w stanie zaakceptowac swoje negatywne emocje i zaryzykowac podobne zachowanie wobec rodzicow. Doswiadczenia zdobyte w relacji z psychoterapeuta sa sprawdzane i wykorzystywane w realnym zyciu, w relacjach z najblizszymi.

 

Najpierw zmieniaja sie emocje. Wyrazone uczucia przestaja domagac sie ekspresji, stopniowo zanikaja. Nastepnie zmieniaja sie relacje z bliskimi osobami, pacjentka umie juz bronic swoich praw, uznac swoje potrzeby za wazne i zadbac o nie w relacjach z ludzmi. Niejako przy okazji zmieniaja sie takze jej przekonania, w rodzaju : "nie wolno nienawidziec matki", "przyjmowanie ciepla jest upokarzajace", czy "jestem otyla", na bardziej racjonalne. Czynnikiem leczacym nie jest jednak przekonywanie pacjentki do zmiany pogladow, gdyz poglady te moga miec swoje uzasadnienie w jej dotychczasowym zyciowym doswiadczeniu. Czynnikiem leczacym jest przyzwolenie na zachowania niezgodne z tymi pogladami, umozliwiajace odreagowanie tlumionych emocji oraz dostarczenie podczas sesji psychoterapeutycznych nowych doswiadczen, sprzecznych z dotychczasowymi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

samotny_juko, Jak długo chodzisz do tej terapeutki?

Skąd przypuszczenie,że nie ma doświadczenia?

 

Bo odnoszę wrażenie że ma gdzieś objawy(wieloletnie i o niejasnej przyczynie). Zaczynam 8 miesiąc, ale łatwo jeszcze nie zrezygnuję, skoro to działa po dłuższym czasie. Myślę, że kiedy minie 12 miesięcy , zadecyduję co dalej. :P

Pozdrawiam Ciebie, Moniko

Nie dawaj sobie czasu, to tak nie działa, że sobie określisz jakieś ramy czasowe. Też tak robiłam, a to tylko powodowało większą frustrację.

U mnie poprawa nastąpiła po półtora roku.

Uporządkujesz wnętrze to i objawy znikną. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Nie jest tak łatwo, jak mogłoby się wydawać.

Mówisz o niejasnej przyczynie...

przyczyna jest...może jeszcze w formie nieświadomej u Ciebie.

Na swoje trudności pracowałeś całe życie, a teraz chciałbyś w rok zmienić całe swoje życie, nauczyć się radzić sobie z tym całym balastem, który nosiłeś przez większość życia? To trochę krótki okres czasu.

Nie bój się, bądź wytrwały...z pewnością dostrzeżesz efekty...wszystko w swoim czasie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze co do ukrywania emocji przez psychoterapeutę:

 

Relacja terapeutyczna oparta na dużym dystansie ma swoje zalety. Może ona chronić pacjenta przed "zawieszeniem się" na terapeucie. Zmusza do większej samodzielności i aktywności pod warunkiem jednak, że pacjent sam zbuduje w sobie gotowość do zmiany. W takiej sytuacji ma on szansę bardziej koncentrować się na sobie i swoich problemach zamiast na relacji terapeutycznej. Pacjent może tu mieć poczucie sprawstwa, a nawet osobistego sukcesu (bo nie ma nikogo, komu mógłby go zawdzięczać, tylko sobie).

Zawieszony na terapeucie nie buduje własnej motywacji do zmiany, oparcia w sobie, poczucia odpowiedzialności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze co do ukrywania emocji przez psychoterapeutę:

 

Relacja terapeutyczna oparta na dużym dystansie ma swoje zalety. Może ona chronić pacjenta przed "zawieszeniem się" na terapeucie. Zmusza do większej samodzielności i aktywności pod warunkiem jednak, że pacjent sam zbuduje w sobie gotowość do zmiany. W takiej sytuacji ma on szansę bardziej koncentrować się na sobie i swoich problemach zamiast na relacji terapeutycznej. Pacjent może tu mieć poczucie sprawstwa, a nawet osobistego sukcesu (bo nie ma nikogo, komu mógłby go zawdzięczać, tylko sobie).

Zawieszony na terapeucie nie buduje własnej motywacji do zmiany, oparcia w sobie, poczucia odpowiedzialności.

zgadzam sie z powyzszym w pelni

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem gdzie to umieścić, napiszę tutaj. Co robić w momencie, gdy z każdą sesją przywiązuję się do terapeutki coraz bardziej i przestaję skupiać się na sobie, na terapii, tylko na tym, żeby być z nią, to mi wystarcza, jeżeli można to tak ująć. Terapia była skuteczna do pewnego momentu, później już nie. Za ok. miesiąc zacznę kolejną terapię u innej terapeutki i bardzo się tego boję, boję się tego przywiązania, zależności, zapominania o sobie... Czy terapia w takiej sytuacji ma sens?

Nie mam możliwości kontynuacji terapii z moją terapeutką, gdyż się przeprowadziłam. I muszę powiedzieć, że baardzo to przeżyłam, dla mnie po prostu był to koniec świata.

I teraz, na jakiej zasadzie mogę stwierdzić, że w moim przypadku terapia działa jak jest efekt odwrotny. Może ja się nie nadaję do terapii...

Trochę zamotałam, ale mam nadzieję, że ktoś ogarnie o co mi chodzi.

 

-- 25 lut 2012, 15:13 --

 

Teraz dopiero przeczytałam to, co ala1983, napisałaś. Święte słowa. Szkoda tylko, że ja czuję się właśnie taka zawieszona, uzależniona od terapeutki i nijak nie potrafię nad tym pracować! Nie wiem co mam robic

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A mnie troszkę głupio, że takie 2 posty tu walnąłem. Na ostatniej sesji sporo sobie z terapeutka wyjaśnilismy. Szkoda, że dopiero na 30 stej sesji ale lepiej późno niz wcale. I zrozumiałem, że to nie psychoterapia psychodynamiczna, ale po prostu PSYCHOTERAPIA. Wszelakie terminologiczne etykietki przeszkadzają a liczy się warsztat terapeuty, bo moja Pani ostatnio często interweniuje. Profesjonalistka jednym słowem. Moniko dziękuję :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moniczko dziękuję za wsparcie :D

Moja terapeutka jest specyficzna - nic o sobie nie mówi ale baaaardzo często interweniuje i naprowadza, więc to "psychodynamika" nie jest :)

Aha, nic o sobie nie mówi bo jak stwierdziła - nie może zostać moja koleżanką :P:P

Pozdrawiam!

 

PS> Czas psychoterapii u mnie - w najgorszym wypadku - to maksymalnie 2 lata wg niej ale raczej około roku - tak powiedziała - więc to żadna psychoanaliza ufff

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja jakoś za bardzo nie wierze w psychoterapię ,ale ostatnio sie zastanawiam tylko nie prywatnie a państwowo z tego względu ze jakos nie jestem do końca przekonana , zobacze jak to bedzie jak pójde musze sie przekonać, tylko musze do mojego psychiatry zadzwonić zeby mnie skierowanie wypisał i jak o tym myślę to juz sie boję tego telefonu , chociaż powiedział jak cokolwiek bedzie sie działo to dzwonić , do psychiatry chodze prywatnie i jeszcze z polecenia a i tak mam opory

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moniczko dziękuję za wsparcie :D

Moja terapeutka jest specyficzna - nic o sobie nie mówi ale baaaardzo często interweniuje i naprowadza, więc to "psychodynamika" nie jest :)

Aha, nic o sobie nie mówi bo jak stwierdziła - nie może zostać moja koleżanką :P:P

Pozdrawiam!

 

PS> Czas psychoterapii u mnie - w najgorszym wypadku - to maksymalnie 2 lata wg niej ale raczej około roku - tak powiedziała - więc to żadna psychoanaliza ufff

Terapeuci nie mogą się spoufalać z pacjentami dla dobra procesu terapeutycznego.

I znów mówisz o czasie terapii, tak jak wcześniej napisałam lepiej nie nastawiać się nad ramami czasowymi.

Wszystko będzie dobrze, nie martw się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy ta terapia ma sens?

 

Od prawie 2 lat chodzę do tej samej psycholog. Miałam już chwile zwątpienia, mówiłam sobie "Nie no, bez sensu. Ta kobieta w ogóle nie wie o co mi chodzi".

 

Może zacznę od początku.

Udałam się do poradni z problemem zaburzenia odżywienia + depresja, zaburzenia nerwicowe.

Dostałam lek Cital. Faktycznie pomógł, chociaż głównie na te lęki, nerwice (wcześniej nie byłam w stanie jechać autobusem do szkoły). Na depresję też pomógł, choć nadal miałam górki i dołki. Na zaburzenia odżywiania wiadomo, że nie, bo na to nie ma leków.

Uznałam, że reszta to kwestia psychoterapii.

Z moją psycholog gada mi się bardzo dobrze. Jednak mam wrażenie, że na psychoterapii nic nie robimy.

Nadal cierpię na ED. Jak jej o tym mówię, to ona uważa, że to nie ED, tylko moja wrażliwość.

To bardzo ciekawe, skoro od 2 gimnazjum praktycznie choruję na ED. W szpitalu nigdy nie byłam, ale zawsze czuję potworne wyrzuty sumienia jak coś zjem. Miałam lepsze okresy, ale teraz znowu jest gorzej. Jem tylko kleiki i słoiczki dla niemowląt.

Jak zjem coś "normalnego" to mam wyrzuty sumienia.

Na psychoterapii często jej o tym powiem, mimo że nie jest to dla mnie łatwe, ale mam wrażenie, że jest to bagatelizowane.

 

Stwierdziła mi za to osobowość chwiejną, borderline. O ED ze mną raczej mało rozmawia.

 

Od 2 miesięcy mam chłopaka, który ma na mnie 100 razy lepszy wpływ niż 2 lata współpracy z tamtą poradnią.

On faktycznie umie do mnie dotrzeć, zebrać mnie do kupy.

Z psycholog, owszem, rozmawia mi się dobrze, ale to tyle.

 

Jak sądzicie? Co zrobić?

Problem jest taki, że w tej poradni jest i psycholog i psychiatra, więc jak nagle przestanę się pojawiać, to nie będę miała skąd brać leki. A może stopniowo odstawiać? No ale to też nie powinnam takiej decyzji podjąć sama...

Co robić?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×