Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co trzyma was przy życiu?


TheGrengolada

Rekomendowane odpowiedzi

Nic,sam się trzymam.Drugiego nie będzie więc trzeba korzystać z tego co jest.

 

bardzo mądrze powiedziane :) uważam podobnie. korzystać się staram mimo lękowo, nastrojowego życia

 

kiedyś bardzo chciałam umrzeć, potem doszłam do tego, że umarłabym, no a tak to będę sobie żyć, najwyżej przegram życie, ale będą pozytywne chwile czasem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pasja.Ciągła nadzieją.Marzenia.

Powiem,że ja jakoś nigdy nie miałem jakiś większych myśli samobójczych.A czasami na prawdę bywałem w kropce.Wtedy żyłem nadzieją.Marzeniami.Złudnymi,ale musiałem o czymś myśleć pozytywnym.Wiem jedno,póki będzie we mnie nadzieja, będę chciał żyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lęk przed śmiercią. Mam wrażenie, że człowiek dojrzewa do samobójstwa. Kiedy będę już gotowy i bez lęku, po prostu pójdę do łazienki i się powieszę.

 

 

zgadzam się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No więc moim zdaniem to jest tak, że można wybrać negatywne myślenie lub pozytywne myślenie. Lub rozluźnienie myślenia, choć wówczas wskakują na ogół w jakimś stopniu nawyki myślowe.

 

Jeśli wybiorę negatywne myślenie (taki nawyk) to od razu mam stres, bo przecież trudności i tworzenie dylematów i czarnych wizji. Umysł jest w tym dobry. To najlepiej od razu skoczyć z mostu i mieć święty spokój. Tylko, że w głębi duszy tego nie chcesz i stąd konflikt. Bo w głębi duszy wiesz, że te negatywne myśli to tylko taka klisza, takie kłamstwo. A prawda jest rozluźniona.

 

Jeśli wybiorę pozytywne myślenie, to (owszem, pojawi się pewien opór, związany z nawykowym myśleniem, który będzie mnie próbował sabotować), wszystko zacznie się stopniowo klarować w jasnych barwach.

 

A uczucia? A emocje? One się dopasują do tego, na co kierujemy uwagę.

 

Także osobiście proponuję jednak porzucić raz na zawsze świadome i intencjonalne wchodzenie w negatywizm - choćby nie wiem co!

Natomiast tańczyć można pomiędzy pozostałymi dwoma - z jednej strony pozytywizm (napinamy mięsień uważności), a z drugiej strony rozluźnienie (rozluźniamy mięsień uważności).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Przyczyną mowy bezdźwięcznej zwykle nie jest poważne schorzenie, bywa jednak, że jest nią uszkodzenie ośrodkowego układu nerwowego. Dlatego mowa bezdźwięczna u dziecka zawsze powinna być powodem wizyty u specjalisty."

 

Odkrycie co tak naprawdę mi jest, bo coraz bardziej widzę siebie, jako bardzo wyjątkowego człowieka. Ale nie chcę nim być, chcę być normalny.

Mówiłem że chcę iść na neurologiczny, to napisali mi jestem hipochondrykiem.

Walone nowo*****.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co mnie trzyma przy życiu?

Chyba tylko to, co lubię, zainteresowania, marzenia...

Ja też boje się śmierci, mam przed nią lęk, a przecież jestem jeszcze młody? Czasami myślę o śmierci, o tym, że życie trwa zbyt krótko, że to tylko chwila, a potem...przychodzi śmierć, czasem niespodziewana, niepotrzebna i zbyt szybka.

Czasami sobie tak myślę i dochodzę do takiego wniosku, że nie wszystko w życiu ma sens.

Życie to jest ciągła walka z przeciwnościami losu i jednym się jakoś udaje z tym żyć, innym nie. I tak każdy człowiek kiedyś będzie musiał umrzeć, pytanie tylko, jaki stosunek niektórzy mają do śmierci?

 

Ludzie na ogół boją się własnej śmierci, mają przed nią duży lęk, bo każdy chciałby żyć wiecznie, być zawsze młodym, zdrowym, mieć wygodne życie i to są marzenia i pragnienia wielu ludzi, tylko że nierealne do spełnienia.

 

Ale przecież każdy ksiądz w Kościele mówi o tym, że śmierć ma sens, że wcale nie trzeba jej się bać, że śmierć może być nawet lepsza od niepewnego i beznadziejnego życia i chyba coś w tym jest. :twisted:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie też jest jakaś nadzieja na lepsze, wiara w to, że coś się zmieni, ale przytłacza coś innego, co daje smutek...

Ludzie, którzy nie mają ciekawego życia i ich życie jakimś, głupim zrządzeniem losu nie zmienia się na lepsze, a oni ciągle tkwią w tej beznadziei, mimo że chcą coś zmienić, mają chęci, ale brak im możliwości, jakiegoś pomysłu i szansy, nie czują się w swoim życiu dobrze. Oczywiście, są tylko miłe i fajne momenty, ale one trwają tylko chwilę, a potem znowu zaczyna się beznadzieja.

 

Ja tylko żyję marzeniami, zainteresowaniami, dość sporo o czymś rozmyślam, lubię wyobrażać sobie piękne rzeczy, realizację swoich marzeń, ale to tylko wyobrażenia, a nie rzeczywistość.

No ale to mnie właśnie trzyma przy życiu, te wyobrażenia, marzenia, fascynacja zainteresowaniami, a to wpływa pozytywnie na psychikę, tylko to też są pewne chwile, które tak całkiem sprawy nie rozwiązują.

 

Mówi się, że najbardziej sens nadaje miłość, spełnione marzenia, dążenie do wyznaczonych celów i jest to całkowitą prawdą, bo to nie są tylko słowa i twierdzenia.

Tylko do tego trzeba mieć szczęście, los musi komuś sprzyjać i trzeba chcieć to wykorzystać dobrze.

Na niektóre rzeczy i sprawy nie mamy żadnego wpływu, choć chcielibyśmy mieć. Często los niesprawiedliwie komuś nie sprzyja, mimo że ktoś całkowicie zasługuje na dobry los, ale właśnie na to nikt nie ma wpływu, bo to zależy w dużej mierze od dobrego szczęścia i od możliwości.

Bo nie zawsze tak jest, że czyjeś starania, czyjeś chęci na coś przynoszą efekty, ponieważ nie ma dobrego losu, czasami nie ma nikogo bliskiego, żadnych przyjaciół, którzy by wsparli w trudnych momentach.

Same chęci i starania, to trochę za mało. Może to nie jest dla wszystkich zrozumiałe, ale tak jest i niektórzy tak mają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie też jest jakaś nadzieja na lepsze, wiara w to, że coś się zmieni, ale przytłacza coś innego, co daje smutek...

Ludzie, którzy nie mają ciekawego życia i ich życie jakimś, głupim zrządzeniem losu nie zmienia się na lepsze, a oni ciągle tkwią w tej beznadziei, mimo że chcą coś zmienić, mają chęci, ale brak im możliwości, jakiegoś pomysłu i szansy, nie czują się w swoim życiu dobrze. Oczywiście, są tylko miłe i fajne momenty, ale one trwają tylko chwilę, a potem znowu zaczyna się beznadzieja.

 

Ja tylko żyję marzeniami, zainteresowaniami, dość sporo o czymś rozmyślam, lubię wyobrażać sobie piękne rzeczy, realizację swoich marzeń, ale to tylko wyobrażenia, a nie rzeczywistość.

No ale to mnie właśnie trzyma przy życiu, te wyobrażenia, marzenia, fascynacja zainteresowaniami, a to wpływa pozytywnie na psychikę, tylko to też są pewne chwile, które tak całkiem sprawy nie rozwiązują.

 

Mówi się, że najbardziej sens nadaje miłość, spełnione marzenia, dążenie do wyznaczonych celów i jest to całkowitą prawdą, bo to nie są tylko słowa i twierdzenia.

Tylko do tego trzeba mieć szczęście, los musi komuś sprzyjać i trzeba chcieć to wykorzystać dobrze.

Na niektóre rzeczy i sprawy nie mamy żadnego wpływu, choć chcielibyśmy mieć. Często los niesprawiedliwie komuś nie sprzyja, mimo że ktoś całkowicie zasługuje na dobry los, ale właśnie na to nikt nie ma wpływu, bo to zależy w dużej mierze od dobrego szczęścia i od możliwości.

Bo nie zawsze tak jest, że czyjeś starania, czyjeś chęci na coś przynoszą efekty, ponieważ nie ma dobrego losu, czasami nie ma nikogo bliskiego, żadnych przyjaciół, którzy by wsparli w trudnych momentach.

Same chęci i starania, to trochę za mało. Może to nie jest dla wszystkich zrozumiałe, ale tak jest i niektórzy tak mają.

 

Całkowicie się z Tobą zgadzam.

Mnie przy życiu chyba trzyma tylko nadzieja, a już jeżeli to żyję chwilami który w pewien sposób doprowadzają do jakiejś euforii krótko,ale zostają wspomnienia i można liczyć na jakąś nadzieję na lepszy dzień.

Dodatkowo pomagają leki,ale wprowadzają mnie w jakiś stan pustki bez okazywania jakichkolwiek emocji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oprócz świadomości, że życie się od człowieka nie odczepi przy życiu trzyma mnie cykor. Nie mam dość odwagi żeby skoczyć w dół ze sznurem i połamać sobie rdzeń kręgowy. Krótki sznur to zawracanie głowy, a długi wymaga odwagi. Syndrom studenta aż do bólu znam, więc przestałem się łudzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A mnie przeciwnie. Wiem, że calkiem spora grupa ludzi bylaby niezmiernie smutna gdybym zdecydowal sie zakończyć, a ja za bardzo ich lubie zeby robic im takie rzeczy. Zreszta życie to zmiany raz taki los następnego dnia inny i chyba szkoda by mi bylo zakończyć loterie przed napisami końcowymi ;).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×