Skocz do zawartości
Nerwica.com

nic nie czuję


reneSK

Rekomendowane odpowiedzi

Kurczę, naprawdę wydaje mi się, że skoro straciłaś uczucia po SSRI to SSRE, które działają dokładnie odwrotnie, mogą pomóc. Nie odmawiaj sobie prawa do życia, póki nie wypróbowałaś wszystkich możliwości. Napisz co myślisz o tej mojej teorii z Coaxilem.

Dałaś mi nadzieję - dziękuję. Myślę, że trzeba będzie to wypróbować. Spytam dr Rosia o to...

Przy okazji - radzę Ci dstawić SSRI jak najszybciej, bo ja z perspektywy 7 lat ich brania uważam, że bardziej szkodzą niż pomagają...

Krytyczna matka , obojętny, nieudolny wychowawczo ojciec-myślę ,że w tych relacjach znajduje się sedno problemu.

To niewykluczone, tylko jakie to ma tak naprawdę dziś znaczenie? Jesteśmy dorośli. Oni nas kchali tak jak umieli...wątpię czy my tu forum bylibyśmy dobrymi rodzicami...nie mówię, że kiedyś nie będziemy,ale w tym stanie to włos się jeży na samo wyobrażenie... a nasi rodzice mieli jeszcze ciężej - ciężkie czasy, bieganie za zdobyciem podstawowych artykułów, a o pomocy psychologicznej można było raczej w książkach poczytać...każdy, kto się zgłaszał do psychiatry był psycholem...więc ludzie radzili sobie "domowymi" sposobami...no i powszechna wiedza nt psychologii stosowanej, funkcjonowania cżłowieka była jaka była....dobrze, że zdajesz sobie sprawę co Ci mogło zaszko0dzić, ale ważniejsze, żebyś znalazła odpowiedź jak to zmienić...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Krytyczna matka , obojętny, nieudolny wychowawczo ojciec-myślę ,że w tych relacjach znajduje się sedno problemu.

To niewykluczone, tylko jakie to ma tak naprawdę dziś znaczenie?

 

Takie, że tu i teraz Ty (świadomie-nieświadomie) prawdopodobnie robisz samej sobie to, co oni Ci robili. I masz trudności emocjonalne przez ich błędy i zaniechania, cierpisz. I dopóki nie staniesz po stronie swojego cierpienia i będziesz usprawiedliwiać rodziców, tak długo nie będziesz umiała stawać po swojej stronie. Prędzej pognębisz siebie i na siebie będziesz brała winę niż obronisz się i zezłościć, gdy inni ludzie będą Cię krzywdzić w jakiś sposób.

 

 

nasi rodzice mieli jeszcze ciężej - ciężkie czasy

 

Ok, ale co Ciebie jako ich dziecko miało to obchodzić to, że oni mieli ciężko?

Rodzice są w 100% odpowiedzialni przed swoim dzieckiem za to, jak wobec niego postępują, co mu zapewniają, a czego nie. To nie dziecko ma być wyrozumiałe wobec rodziców, to nie ten kierunek. To dziecku, z faktu poczęcia i urodzenia, należy się poczucie bezpieczeństwa, szacunek dla uczuć i osoby, bliskość, miłość i poczucie wartości tak ugruntowane, aby iść w życie z podniesioną głową.

 

no i powszechna wiedza nt psychologii stosowanej, funkcjonowania cżłowieka była jaka była....

 

Ale to nie jest potrzebne, aby wychować dziecko bez zaburzeń psychicznych.

Potrzebne jest mądrze kochające serce, tylko i aż.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przy okazji - radzę Ci dstawić SSRI jak najszybciej, bo ja z perspektywy 7 lat ich brania uważam, że bardziej szkodzą niż pomagają...

Nie biorę SSRI, ale TLPD. Chętnie bym odstawiła, ale mam neuralgię nerwu sromowego, a leczenie jest tylko objawowe. Mam do wyboru TLPD albo leki przeciwpadaczkowe, bo tylko one działają przeciwbólowo w bólach neuropatycznych. Prawdopodobnie będę to brać przez większą część życia. :(

 

Dałaś mi nadzieję - dziękuję. Myślę, że trzeba będzie to wypróbować. Spytam dr Rosia o to...

Jestem bardzo ciekawa co dr na to. Jak już będziesz wiedziała to daj znać. W końcu to lekarz po b. ciężkich studiach, na pewno świetnie się na tym zna i uratuje Cię przed samozagładą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam neuralgię nerwu sromowego

A co to??? Nigdy o takim czymś nie słyszałam...o żadnym nerwie sromowym zresztą też nie :shock:

Takie, że tu i teraz Ty (świadomie-nieświadomie) prawdopodobnie robisz samej sobie to, co oni Ci robili. I masz trudności emocjonalne przez ich błędy i zaniechania, cierpisz. I dopóki nie staniesz po stronie swojego cierpienia i będziesz usprawiedliwiać rodziców, tak długo nie będziesz umiała stawać po swojej stronie. Prędzej pognębisz siebie i na siebie będziesz brała winę niż obronisz się i zezłościć, gdy inni ludzie będą Cię krzywdzić w jakiś sposób.

Tylko, że ja to już przerobiłam milion razy, już całą złość na rodziców odreagowałam (zresztą z nadmiarem i bezsensownie) i nie poprawiło to mojej kondycji,a zanik uczuć postępował dalej, więc jednak myślę o przyczynie biologicznej...ale do terapeuty chodzę i staram się angażować...

U mnie jak widać ciąg dalszy regresu, w dodatku zwiększyła mi się derealizacja...jestem na wykończeniu.

A możesz opisać jak ta derealizacja się objawia?

 

-- 29 kwi 2011, 10:18 --

 

Aha, już znalazłam. Wklejam, jakby kogoś interesowało:

Neuralgia nerwu sromowego (pudendal neuralgia - PN) jest chorobą, a właściwie przewlekłym zespołem bólowym o typie bólu neuralgicznego zlokalizowanym w obrębie unerwienia nerwu sromowego. Dolegliwość ta dotyczy zarówno kobiet, jak i mężczyzn, zwykle występuje pomiędzy 4. a 7. dekadą życia. W piśmiennictwie nie ma danych na temat jej etiologii. PN jest zaliczana do szerokiej grupy bólów miednicy małej, do których należą: kokcydynia, wulwodynia, zespół mięśnia dźwigacza odbytu, neuralgie w przebiegu przewlekłego zapalenia gruczołu krokowego, zapalenie kości spojenia łonowego, zespół mięśnia pośladkowego wielkiego, zespół mięśnia gruszkowatego, zapalenie kaletki kulszowej mięśnia pośladkowego czy zapalenie stawu biodrowego. Chorzy na PN trafiają zwykle do lekarzy wielu specjalności (ginekologa, urologa, neurologa, ortopedy, internisty), którzy nie stwierdzają u nich choroby narządowej ani nieprawidłowości w badaniu ginekologicznym, urologicznym, ortopedycznym, neurologicznym czy proktologicznym. Osoby, u których występuje PN, bardzo często spotykają się z niezrozumieniem, a brak odchyleń w badaniu przedmiotowym i uczucie wstydu uniemożliwiają uzyskanie właściwej i skutecznej pomocy.

 

-- 29 kwi 2011, 12:33 --

 

Wczoraj psycholożka mówiła mi o jakimś leku - nazwa coś w stylu selma - slema, slena..coś w tym rodzaju. Nie mogę sobie przypomnieć jak to brzmiało...czy ktoś się domyśla o co chodzi?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

braku uczuc, ja bym skorzystal z rady Rada. :) Musisz tak poeksperymentowac. Ja nie powiem, ze jestem zadowolony ze swojego zycia i swojego stanu, ale cos robie i przynajmniej nie tarzam sie w tej beznadziei. Ja nie widze zmiany, jak patrze na siebie teraz, ale jak czytam swoje posty z przed paru miesiecy, to widze, ze wtedy duzo bardziej CIERPIALEM. Teraz nic mnie nie cieszy, ale nie musze przezywac tego cierpienia i moge myslec nad tym, co ze soba zrobic.

 

Wczoraj kup[ilem sobie ksiazke Eckharta Tolle i bede sie staral dostosowac do niej, bo moim najwiekszym problemem jest wlasnie to, ze ja mam juz dosc siebie, dosc tego ciaglego myslenia, czasami jestem nim tak zmeczony, ze mi sie chce wymiotowac. Rano wstaje i mozg juz na pelnych obrotach. Zero chwili relaksu umyslowego od wielu, wielu lat.

Zrobilem tez USG tarczycy. Wszystko w normie, chociaz lekarz powiedzial, ze jestem bardzo rzadkim przypadkiem, ktory ma zastawki w zylach gornych. Normalnie znajduja sie tylko w zylach ponizej serca podobno.

Planuje tez jak najszybsze zrobienie innych badan - na pasozyty, na borelioze. :P Wiem, ze to strasznie hipochondrycznie brzmi, ale uwierzcie mi, ze chce tylko wykluczyc fizyczne dolegliwosci. Naczytalem sie duzo na temat, ze ludzie leczyli sie dekady na zaburzenia, choroby psychiczne, podczas gdy mieli tak naprawde jakies bakterie albo pasozyty.

 

No dobra, robie sobie koktajl i spadam na silownie. Jesli dalej bedzie taka ladna pogoda, to zamierzam pojechac sobie na jakies odludzie i tam zanurzyc sie w ksiazke i kontemplowac istnienie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem, ze to strasznie hipochondrycznie brzmi, ale uwierzcie mi, ze chce tylko wykluczyc fizyczne dolegliwosci

To nie brzmi hipochondrycznie, tylko rozsądnie. Napisz listę badań, które zamierasz zrobić, może skorzystam. Wiele juz zrobiłam. Osobiscie chciałabym mieć zrobiony rezonans funjconalny mózgu, albo sławne SPECT, ale u kogoś kto wie, jak je interpretować w kontekście zaburzeń psychicznych. Niestety w Polsce interpretują je tylko w kierunku nowotworów, bo już się dowiadywałam. Jak ktoś zna ośrodek, gdzie interpertują badania obrazowe mózgu w kier. zaburzńę psych. to niech da znać.

 

No dobra, robie sobie koktajl i spadam na silownie. Jesli dalej bedzie taka ladna pogoda, to zamierzam pojechac sobie na jakies odludzie i tam zanurzyc sie w ksiazke i kontemplowac istnienie.

Zazdroszczę...mi nic nie sprawia przyjemności, tylko ciągle czuję nieprzyjemność, tak więc czytanie książek i konteplowanie przyrody jest ograniczone, jeśli w ogóle mozliwe.

 

Ja sobie narobiłam tylu kłopotu z powodu prac dodatkowych, których się podjęłam, że przez chwile sie zrobiłam nawet nerwowa....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie...to mnie w tym wszystkim zastanawia - może ktoś to rozumie - o co może chodzić w psychoterapii w przypadku osoby, która nie bardzo odczuwa emocje:/... możemy wprawdzie po raz milion pierwszy mówić o emocjach z dzieciństwa, ja je jakoś tam pamiętam, ale czysto intelektualnie...nie mogę przywołać ani bólu, ani smutku, ani radości i miłości - a moje dzieciństwo było tych sprzecznych uczuć pełne...i pełne lęku, braku poczucia bezpieczeństwa...ciągłej niepewności i poczucia zagrożenia... niestety dziś nie mam dostępu do tych emocji, jak zresztą żadnych innych...co dziwne, jak zaczęłam "wywlekać" te sprawy z dzieciństwa i wprost mówić rodzicom, że mam do nich żal, to tym bardziej nie mogłam tych uczuć przywołać, bo mi uczucia zanikały...obawiam się, że dopiero na tamtym świecie dowiem się, co mi się stało...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko o co jeszcze? Interpretacje?

Uff, jakos sie zebralem na te silownie, mimo ze nie bylem juz tydzien i strasznie mi sie nie chcialo. Ale dziewczyna mnie zmusila. Dobrze ze ona mnie popedza do dzialania jakiegos.

 

Ja nie powiedzialem, ze mi to sprawi przyjemnosc, bo na pewno nie sprawi. Tylko wole te ksiazke poczytac w jakims spokojnym miejscu na odludziu. Jak mam sie uwolnic od siebie, to napierw chce sie uwolnic od innych,

 

Ja juz sie wyleczylem z tego SPECT, bo stwierdzilem, ze i tak mi to nic nie da. Dowiem sie, ze jestem socjopatyczny i co? Juz to wiem. Teraz mysle nad tym jak to zmienic. SPECT pokaze mi tylko, ze te procesy emocjonalne u mnie nie zachodza i to wszystko. Wole pomyslec jak rozbudzic w sobie chociaz jakas namiastke emocji. Pewnie wszystkim nam z tego tematu, to badanie by udowodnilo tylko to, co juz wiemy, czyli - nic nie czuje.

 

No ja tez tak mam, ze mam jakby zablokowany dostep do emocji. Im bardziej chcialbym je poczuc, to tym gorzej mi to idzie. Tez cos rozmawialem z rodzicami i tak samo mialem, ze z jeszcze wiekszym chlodem i wyrachowaniem mowilem o tym. Emocji - zero.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ale wiesz, gdzie można w Polsce takie SPECT zrobić? Jak wiesz, to napisz proszę...potem mogłabym wynika wysłać do dr Amena lub nawet pojechać do niego...skoro robię te dodatkowe roboty nie wiem po co ( dla zabicia czasu? ) to mogę zbierać pieniądze na wizytę w USA...przynajmniej miałabym jakiś cel w życiu...

 

Dziś po pracy musiałam zrobić coś z tych dodatkowych robót i pomagał mi kolega z pracy i muszę przyznać, że poczułam - choć może poczułam, to za duże słowo, bo odbywało się to bardziej na poziomie intelektualnym (ale nie do końca) pewną fascynację Jego osobą...zdałam sobie sprawę, że od pewnego czasu patrzę na niego z pewnym podziwem...co zupełnie nie koreluje z tym, że mam własnego faceta, do którego nie potrafię poczuć nawet tej namiastki, choć kiedyś fascynował mnie bardzo silnie... kolejny więc raz zdałam sobie sprawę, że już pewnie nie pokocham z powrotem mojego faceta....wtedy się zastanowiłam czy mogłabym być z kimś innym np. z tym kolegą z pracy i zdałam sobie sprawę - że nawet jakbym odzyskała jakieś uczucia - to pewnie skończyłoby się tak samo jak w przypadku mojego faceta - pól roku fascynacji i znudzenie...to jest naprawdę borderlinowskie i niedojrzałe...kompletrna niezdolność do wytworzenia głębokiej miłości...przy czym dodam - naprawdę - że mając 19-20 lat umiałam kochać i nie miałam takich borderlinowskich zapędów...stało mi się to dopiero jak mi seroxat spłycił uczucia...on mi zmienił osobowość:( widzę to coraz bardziej...poza tym naszła mnie refleksja - że jeśli zdecuję się kiedyś jednak rozstać z moim facetem - to nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie mnie już chciał, bo kto by chciał taką psychiczną osobę z tak bogatym życiorysem jak 8 szpitali psychiatrycznych...zresztą ja też nie chciałabym już nikogo "narażać" na związek ze mną... chyba, że naprawdę powróciłyby mi głębokie uczucia...smutne to wszystko

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a mysleliscie zeby brac kofeine albo guarane? nie mowie o kawie, bo kawa smierdzi. kilka dni pilem mountain dew i kurde zero zmeczenia. normalnie wypas. chyba se kupie kofeine i guarane w tabletkach i potestuje. wiem ze kofeina uzaleznia fizycznie ale kij z tym. jak mam sie lepiej czuc to biore ta kofeine w tabletkach albo w proszku. nie wiedzialem ze kofeina daje takiego kopa. normalnie jestem w szoku. ja tu mowie o zmeczeniu ktore zazwyczaj czuje podczas choroby.

"Uzyskano dowody, że receptory A2A wchodzą w interakcję z układem dopaminowym, zaangażowanym w mechanizmy nagrody i pobudzenia (A2A można znaleźć też na ścianach tętnic i błonach komórkowych krwinek)."

"Uczula receptory dopaminy na siebie. Posiada także właściwości pobudzające ośrodki wegetatywne: oddechowy, naczynioruchowy i nerwu błędnego. Pobudza korę mózgową. Przyspiesza procesy kataboliczne, zwiększając zapotrzebowanie na tlen."

"Kofeina zwiększa wydzielanie neuroprzekaźników: dopaminy, noradrenaliny, adrenaliny, acetylocholiny, serotoniny."

i co szczena opadla? tak, nie wiedzialem ze taka durna kofeina ma takie zalety. jest jeszcze guarana ktora dziala 6 godzin. wiec porozmawiam ze swoja psychiatra i lecem do apteki. potem zdam relacje z testowania kofeiny czy to guarany ktora dluzej dziala.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Kofeina

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brak uczuć:

"No właśnie...to mnie w tym wszystkim zastanawia - może ktoś to rozumie - o co może chodzić w psychoterapii w przypadku osoby, która nie bardzo odczuwa emocje:/."

 

To znaczy, że nic nie przeżywasz? Nic się z Tobą nie dzieje? To o czym tu cały czas piszesz, jak nie o swoich obawach, rozpaczy czy nadziei?

 

"poza tym naszła mnie refleksja - że jeśli zdecuję się kiedyś jednak rozstać z moim facetem - to nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie mnie już chciał, bo kto by chciał taką psychiczną osobę"

 

Nie bierz miary z momentu swojego złego stanu na całą resztę życia. Kto powiedział, że nie będzie lepiej? Też kiedyś myślałam, że nic mnie już nie czeka - ale byłam w błędzie. Największa miłość przyszła już po kryzysie, jak wróciłam do życia (choć nie czułam się idealnie, bywało bardzo ciężko) I też nie była tą ostatnią.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zawilinski, ja nie rozumiem, co mialaby mi dac wieksza dawka energii. Nawet jak mam energie, to nie wiem, co ze soba zrobic, bo nic nie interesuje, nie cieszy. Biegalbym po domu? Chyba juz wole sobie polezec.

 

Ja rozumiem, co brak uczuc chce powiedziec. Przynajmniej w moim wypadku, to zmeczenie, cierpienie jest jakby intelektualne, nie emocjonalne. Ciezko to opisac komus, kto ma uczucia... Wlasciwie to nie wiem nawet jak sie za to zabrac. Ja wiem, ze brakuje mi czegos waznego, bez czego czlowiek nie moze istniec, nie czuje sie czlowiekiem. I to mi sprawia jakis umyslowy bol. Bo ciezko tu mowic o emocjach - pamietam je jak przez mgle jak bylem maly i daleko temu co czuje do emocji. Hmm, mysle, ze mysli, ktore mi towarzysza sa podobne do mysli towarzyszacym jakiejs wielkiej rozpaczy, ale nie znajduja zadnego ujscia w emocjach. Zdrowy czlowiek by sie poplakal, te mysli wywolalyby strach, a u mnie one po prostu sa i nie zamieniaja sie w lzy chociaz wiem, ze sa zle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a mysleliscie zeby brac kofeine albo guarane? nie mowie o kawie, bo kawa smierdzi.

 

Ja akurat lubię zapach i smak kawy z expresu.

 

kilka dni pilem mountain dew i kurde zero zmeczenia. normalnie wypas. chyba se kupie kofeine i guarane w tabletkach i potestuje. wiem ze kofeina uzaleznia fizycznie ale kij z tym. jak mam sie lepiej czuc to biore ta kofeine w tabletkach albo w proszku. nie wiedzialem ze kofeina daje takiego kopa. normalnie jestem w szoku. ja tu mowie o zmeczeniu ktore zazwyczaj czuje podczas choroby.

 

Ty zawsze opisujesz mocne reakcje wobec leków. Ja moge wsiąść wellbutrin SR i iść spać po nim, tak samo zresztą z kawą. Kawa i wellbutrin działają na mnie podobnie czyli prawie wcale.

 

zawilinski, ja nie rozumiem, co mialaby mi dac wieksza dawka energii. Nawet jak mam energie, to nie wiem, co ze soba zrobic, bo nic nie interesuje, nie cieszy. Biegalbym po domu? Chyba juz wole sobie polezec.

 

Mam tak samo, mój problem nie leży w braku energii czy w tym jak wyglądają moje odchody.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brak uczuć "obawiam się, że dopiero na tamtym świecie dowiem się, co mi się stało..."

 

Jak na moje doświadczenie, to działa tak, że jakieś silne przeżycia (np silny lęk o którym pisałaś) i długotrwały dołek zablokowały, sparaliżowały u Ciebie możliwość doświadczania smaku uczuć. Spadłaś poniżej kreski, to tak jakby wszyscy byli na poziomie parteru, a Ty na poziomie piwnicy. I teraz nawet jak robisz takie rzeczy, jak inni ludzie, to nie masz takich efektów w odczuciach, bo Ci z parteru sięgają wyżej niż Ty z piwnicy. Chociaż tak samo wyciągniesz rękę jak oni i jak Ty kiedyś. Problem w tym, jak się przedostać z powrotem na parter, potrzebna jest jakaś drabina. Nie wiem jak to zrobić, ale na pewno punkt pierwszy: mniej się dołować. Nie napiszę, że wcale, bo pewnie niemożliwe, ale jak najmniej. Jak najmniej negatywnych myśli. Bo dołowanie się hamuje możliwość odtworzenia się dobrego odczuwania, rozpacz niszczy to coś w mózgu i przedłuża bycie poniżej kreski. W tym czasie kiedy ty się zastanawiasz nad tym, jak straszne będzie Twoje życie, Twój mózg dalej jest zahamowany w wytwarzaniu tego czegoś. Błędne koło. A każde pozytywne doświadczenie, myśl ciągnie Cię w górę, choć w tym momencie nie dosięgniesz od razu tak, żeby poczuć, ale szczebelek po szczebelku powinno się udać. Czyli myśleć jak najbardziej optymistycznie, choć nie będzie natychmiast wyraźnego efektu. I jak najbardziej odciągać uwagę od dołka, żeby mózg o nim zapomniał i przestał hamować te dobre cząsteczki. Jak coś robisz nawet bez przyjemności, ale to Cię odrywa od złych myśli, to wychodzisz na plus, bo przerwałaś depresyjną pracę mózgu. A przerwa to już coś, bo szybciej wtedy nadejdzie ten czas, że się odblokuje. (Jak się jest bardzo poniżej kreski, to czasem po zatrzymaniu depresji musi minąć kwarantanna, zanim dobre emocje się mogą odrodzić. I trzeba to przeczekać, żeby nie wpaść znów w doła, to ciężki moment.).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dobra. ja pisze jak sie czuje po mountain dew a czuje sie dobrze. nie czuc zmeczenia to jest dla mnie DUZO. czuje powera do dzialania, pyskaty jestem, opiepszam ludzi jak mi sie cos nie podoba i dltaego uwazam ze na mnie kofeina dziala i bede ja bral. a jak na was nie dziala wellbutrin xr to juz nie moja wina.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem co ze mną się dzieje,ale mam wieczny stres. Nadal nic nie czuje, tylko ciągle napięcie. Wiecznie. Nawet jak leżę, organizm pracuje na najwyższych obrotach. Praktycznie nigdy nie odpoczywam , bo ciągle serducho bije i czuję niepokój. Nawet jak idę do sklepu to od razu stres x5... Nie wiem co mam robić. Nie chce iść znowu do psychologów, dopiero co skończyłem terapie i nie chce tam wracać. Banda mędrców, gówno wiedzących co tak na prawdę mi jest...rozpaczliwie błagam o pomoc,co mam zrobić,jakaś rada... długo tak nie pociągnę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bo kawa smierdzi

Ty mnie jednak powalasz, Zawiliński :mrgreen: Więc mówiąc nawiasem m o j a k a w a pięknie pachnie. Nazywa się KENA Gold i można ją kupić tlyko na bazarach na niemieckich stoiskach. Ale kopa nie daje - mnie każda kawa raczej zamula. Za to namiętnie piję red bulle i burny i te mi coś naprawdę dają, może nawet nastrój poprawiają, tylko, że ponoć są strasznie niezdrowe...a ja je piję od kilku miesięcy w sumie codzień ( m.in. dlatego muszę pracować, bo z renty nawet na marne red bulle nie byłoby mnie stać). Mountain dew nie omieszkam wypóbować. Na razie dzięki sugestii Badziak dostałam od cioci pozwolenie na wypróbowanie coaxilu, choć ciocia zastrzegła, że to jest bardzo słabe - jak placebo. Po wellbutrinie nie mogłam spać wcale taki miałam nadmiar energii i nie było to przyjemne. Poza tym miał działać na libido- i powiem Wam, że działał, ale czysto fizycznie, co też było bardzo niemiłe.

zawilinski, ja nie rozumiem, co mialaby mi dac wieksza dawka energii. Nawet jak mam energie, to nie wiem, co ze soba zrobic, bo nic nie interesuje, nie cieszy. Biegalbym po domu? Chyba juz wole sobie polezec.

No właśnie ja mam ostatnio ten problem, że mam energię pod wzgl. fizycznym, a psychicznie wielka pustka...gdybym sie nie wpakowała w te dodatkowe roboty i nie była zmuszona ich robić, to naprawdę nie wiem co bym robiła.

Największa miłość przyszła już po kryzysie, jak wróciłam do życia (choć nie czułam się idealnie, bywało bardzo ciężko) I też nie była tą ostatnią.

Czyli wnioskuję,że ostatnia miłość nie była tą największą...to chyba tak jak u mnie...i nie wiem czy to nie jest czasem sednem mojego kryzysu...choć na chwilę obecną do tego stopnia nie czuję więzi z nikim, że trudno cokolwiek oceniać...ja miałam jedną wielką, głęboką miłość, ale niespełnioną...potem miałam już spłycone emocje po wielu latach przyjmowania seroxatu i następny czyli obezny związek nie był już tak głęboki...choć na poczatku emocje były bardzo intensywne, ale nie takie głębokie...poza tym może nie umiem doecnić s p e ł n i o n e j miłości i wolałabym gonić za czymś nieosiągalnym? Takie borderowskie i niedojrzałe...z całą pewnością w wieku lat 20 byłam bardziej dojrzała...

Dziś jechaliśmy sobie po zmierzchu samochodem z chłopakiem, spacerowaliśmy po starówce i czułam jakieś emocje - ale płytkie i jak zza grobu czy jak zza szyby...i niestety nie dotyczyły one mojego chłopaka co mnie bardzo marwti...bo zdaję sobie sprawę, że miłości nie da się w siebie wmówić, choćby się chciało i choćby ten ktoś milon razy na to zasługiwał...ja jestem bardzo pogubiona co do swoich celów przez ten brak kontaktu z emocjami...sama nie wiem czego chcę i nie wiem czego bym chciała gdybym czuła...i ostatecznie na ile trwałe by było to, co bym poczuła...

 

-- 29 kwi 2011, 22:45 --

 

Pomyślałam też, że przynajmniej miałam to szczęście, że byłam kilka razy bez pamięci zakochana...niektórzy z tego forum nie doświadczyli tego nigdy... z drugiej strony może jest im łatwiej, bo nie wiedzą czego można żałować... co do mnie, to niestety w pewnym momencie zaniku emocji utraciłam kontakt z dawnymi emocjami i dziś pamiętam np.że miałam stany zakochania, wręcz ekstazy, namiętności, szczęścia, radości, błogości ( naprawdę - czysta euforia), ale za nic w świecie nie mogę tych emocji przywołać i przypomnieć sobie...mam tylko intelektualna pamięć, że coś takiego czułam, i rzadko - jak np. dziś podczas jazdy samochodem coś mi się przypomina jak zza grobu... i niestety nawet jak mi się coś przypomina jak zza grobu - to dotyczące różnych wydarzeń, ludzi w tym byłych facetów - ale jakoś nie bardzo odnośnie obecnego faceta, z którym też te ekstazy przeżywałam...i tego mi tak bardzo żal:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kuuuurwaaaa mac. Jestem juz strasznie zmeczony soba. Na dodatek rano zrozumialem, ze nic sie we mnie nie zmienilo, chyba ze na gorsze. Az glowa mnie od tego boli. Ja nie chce taki byc, naprawde nie chce. Ostatnio jak jezdze na rowerze, to przypominam sobie, jak sie czulem jezdzac te 10 lat temu. Ten wiatr na skorze, zapach wiosny, przygoda, nieznane. Nic z tego nie zostalo. Ja mam ochote rzygnac z powodu wlasnej bezradnosci wzgledem tego, co sie ze mna dzieje. Czemu nie zauwazylem tego wczesniej? Moze ktos umialby mi lepiej pomoc... Teraz czuje, ze tylko coraz bardziej sie zapadam w swoim wycofaniu, odemocjonowaniu.

 

Nie radze sobie z tym sam, a nikt mnie nie zrozumie. Zaden zdrowy czlowiek mnie nie zrozumie. A zaden chory czlowiek mi nie pomoze.

Zmeczenie - tylko to mi zostalo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ten wiatr na skorze, zapach wiosny, przygoda, nieznane. Nic z tego nie zostalo

No wlaśnie...ma to samo:( Cały czas powtarzam, że nie czuję ŻADNEGO nastroju...i to juz tak od pon ad pol roku.

A mi jest strasznie zle, nie mam na nic ochoty i czuję, że w środku się czuję strasznie, strasznie zle jak zwykle, na dodatek się nie wyspalam...a caly wekeend musze robic te dodatkową robotę...top heroizm z mojej strony...wiecej sie tak trudnych rzeczy nei podejme...naprawde chcialabym juz umrzec

 

-- 30 kwi 2011, 12:43 --

 

Jezu...jak ja bardzo, bardzo chcę się zabić...ja nie wiem co mi jest...pewnie nikt nie wie....przed chwilą byłam u mojej cioci psychiatry - ona mi nie dowierza w objawy...ja nie wiem co mi się stało...ale to trwa już tak długo, że myślę, że nie minie do śmierci...wszyscy wokół myślą, że mam słabą psychikę, a ja myślę, że mam straszne silną i strasznie silną wolę, że jeszcze się nie zabiłam..

W dodatku prześladuje mnie myśl, że powinnam zerwać z moim chłopakiem jeśli chcę być uczciwa i dać Mu szansę ułożenia sobie życia z kimś innym...a Ty nie masz takich myśli odnośnie swojej dziewczyny Uht? Co właściwie Was łączy? Seks? Czy też CI wygasła seksualność? Czy uważasz, że kiedykolwiek Ją kochałeś? Nie masz wyrzutów sumienia marnując Jej czas?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

uht, A jakie kroki podjąłeś,żeby sobie pomóc?

 

No nie wiem, rozne. Chodze na silownie, analizuje sie, jak jest sposobnosc to uczestnicze w jakichs sytuacjach towarzyskich, jezdze na rowerze, nawet robie cos na uczelnie. I nic. Codziennie rano wstaje w takim samym nastroju, a wlasciwie jak to brak uczuc dobrze ujela - bez nastroju. Nie mam nastroju, bo to nie jest tak, ze mysle sobie: 'o matko, kolejny beznadziejny dzien' ani 'super, wspaniala pogoda, to bedzie piekny dzien'. Po prostu wstaje i po prost jestem. Wszystko po prostu. Nie mam jakiejs wlasnej osobowsci, wiec musze sie do wszystkiego zmuszac, bo np. ktos lubi rysowac, ma depresje i porysuje, to poczuje sie lepiej. Ja nie. Ja nie lubie nic, wiec nie ma nic, do czego by mnie ciagnelo. Jestem zawieszony w prozni. Kazdy normalny czlowiek ma kotwice na nodze, a ja wylatuje gdzies na ksiezyc, bo nic mnie nie trzyma przy ziemi.

 

W dodatku prześladuje mnie myśl, że powinnam zerwać z moim chłopakiem jeśli chcę być uczciwa i dać Mu szansę ułożenia sobie życia z kimś innym...a Ty nie masz takich myśli odnośnie swojej dziewczyny Uht? Co właściwie Was łączy? Seks? Czy też CI wygasła seksualność? Czy uważasz, że kiedykolwiek Ją kochałeś? Nie masz wyrzutów sumienia marnując Jej czas?

 

Tez tak mialem, ze takie mysli mi towarzyszyly. Nawet jakos dyskretnie probowalem to przekazac mojej dziewczynie, ale ona nie chciala o tym slyszec. Chce mi pomoc i w ogole, ale niestety nie pomaga mi to. :( Gdybym mogl cos czuc to byloby mi pewnie bardzo przykro z tego powodu, bo to naprawde dobra osoba, ktora zasluzyla na duzo wiecej. Nie rozumiem, czemu ludzie chca marnowac na nas czas w ten sposob. Czasem mi leca lzy jak sobie mysle o tym, ze ona moglaby sie cieszyc normalnym zyciem, przezyc jakies piekne chwile, a nie umierac powoli razem ze mna. Nie mam jednak poczucia winy, tylko takie przekonanie, ze moglaby tyle wiecej od zycia miec i to mnie jakos 'zasmuca'. Bo ona chyba liczy, ze mi przejdzie zaraz, ale ja wiem, ze to pewnie jeszcze dlugie lata mina, o ile w ogole.

 

Chce sobie polezec i poplakac, ale tak szczerze, z zalem, zeby napiecie z siebie spuscic, ale nie moge. Juz mam dosc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O Boże, Boże, to wszystko, wsystko co napisałeś to po prostu identycznie jak u mnie. Albo prawie identycznie. Bo ja mam poczucie winy. BO ja chyba nigdy naprawdę nie kochałam mojego chłopaka. A teraz się nie czuję zdolna do tego uczucia w ogóle...dziwne, mogłabym pomyśleć, że też mam osobowość socjopatyczną, ale przecież to się nie może "zrobić" nagle w 28 r.z. Nie jest możliwe, że ktoś do 28 r.z. ma jakąś osobowośc, bardzo ciepłą, wrażliwą, umie kochać, a potem się staje socjopatą...i u mnie jest mnóstwo objawów depresyjnych do tego. Szkoda, że jesteś aż z Krakowa, bo moglibyśmy się spotkać...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tez mam objawy depresyjne. W socjopatii tez moze byc depresja. Wiesz, moze nie jestes zaburzona antyspolecznie, ale na pewno przejawiasz wiekszosc cech psychopaty. Ja nie chcialem w to wierzyc, ale tak niestety jest. Spac mi sie chce, mimo ze za oknem slonce, radosc, pelnia zycia. Leze w lozku i staram sie nie myslec, ale mi nie wychodzi. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×