Skocz do zawartości
Nerwica.com

nic nie czuję


reneSK

Rekomendowane odpowiedzi

U mnie z tego co zawsząd słyszę cienko z pracą...mi.in. dlatego robię co mogę, by dać radę...a Ty zdaje się, Zawiliński, też pracujesz mimo braku uczuć?
o brak uczuc sie ozywila.

To niestety pozór...czuję się jak robot..no może nie czuję cierpienia, ani szczególnie dużej pustki, ale nie czuję też nic innego...a Ty Zawiliński czujesz nastrój? Ja nie. Żadnego od wielu miesięcy.

Ponadto mam do Ciebie pytanie czy czujesz osłabienie procesów poznawczych? Ja niestety tak. Poza tym bez uczuć nie interesują mnie książki, które zawsze uwielbiałam czytać...to samo z filmami...muszę się zmuszać...w sumie to chyba mogłabym cały dzień i gapić się w ścianę..

I mam pytanie czy u Ciebie zanik uczuć wystąpił po jakimś wydarzeniu? Miałeś wcześniej dziewczynę zanim zanikły CI uczucia?

 

-- 21 kwi 2011, 12:08 --

 

rdzen kory nadnerczy produkuje noradrenaline ktora wedruje krwia do mozgu i jak nie dasz dopaminy to masz nerwice

Skąd to wszystko wiesz? pytam poważnie. Masz jakąś przystępną książkę na ten temat?

wikipedia i tyle. wszystko masz w necie. na ksiazki lage klade bo sa nieaktualne. tylko i wylacznie net.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

uht napisał(a):

Natretek, co to za gosciu, te Twoj psychoterapeuta? Musze obgadac sprawe tych grupowych z moim gosciem, ale ja mysle, ze dobrze by mi to zrobilo. Pani psychiatra powiedziala mi, ze jak juz sie bede wybieral, to najlepiej do nich, czyli na Kopernika, na jakis oddzial leczenia nerwic, czy cos w tym stylu. Ale bylem kiedys na Kopernika i ogolnie atmosfera tam jest dobijajaca.

 

 

Ja właśnie do Pro-psyche zostałem skierowany z Kopernika z oddziału leczenia nerwic i zaburzeń osobowości. Jak się okazało pan z którym tam rozmawiałem okazał się terapeutą prowadzącym w oddziale na Dunajewskiego. Uważam, że jest swietnym fachowcem i jeżeli będę miał taką możliwość to będę chciał kontynuować terapię indywidualną jeśli będzie taka potrzeba. Uważam, że jeśli masz pieniądze aby pokryć koszty prywatnej terapii to inwestycja w leczenie z tym Panem będzie strzałem w dziesiątkę, a nie płaceniem za 45 min. słuchania z którego nic nie wynika. Jak chcesz to na pw wyślę Ci namiary do tego ośrodka, zadzwonisz i umówisz się na rozmowę kwalifikacyjną odnośnie przyjęcia do grupy.

 

brak uczuć miło mi czytać takie słowa, ale dochodzę do tego, że w moim życiu zbyt mało ludzi we mnie wierzyło, a ja z różnych powodów, które obecnie drążę na terapii też traciłem często w swoim życiu wiarę w swoje możliwości zaradnościowo - inteletualne. Kurcze w końcu wiele osiągnąłem tylko się nie rozwijam, a powinienem być dość dobrze zarabiającym inżynierem, a nie wystraszonym chłopcem, zamkniętym w klatce swojego lęku. No, ale pracuję nad tym a duża w tym zasługa terapeuty i ludzi, których poznałem na terapii, którzy przypominają mi o moich dużych możliwościach, które drzemią stłamszone przez patologiczny lęk. Na razie jestem na etapie, że moje spłycone emocje i uczucia w tym złość, której nie przeżywam i nie wyrażam przemienia się właśnie w ten lęk. Tak jak pisałem z jakiś powodów w okresie dzieciństwa odciąłem się od uczuć i emocji, być może przez ambiwaletne stany emocjonalne mojej mamy, ich niejednoznaczność powodowała moją dezorientację uczuciową, więc bezpiecznym wyjściem z tej trudnej sytuacji było całkowite odcięcie od przeżywania emocji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jesli tak to Twoja styuacja nie jest beznadziejna. Tylko walcz! Tak jak kiedys wczesniej pisalem - zycie to na dobra sprawe tylko zludzenia. Ty zyjesz zludzeniem, ze jestes tym wystraszonym chlopcem wlasnie, podczas gdy mozesz byc kim chcesz,a na pewno kims wiecej. :) Nie chce wygladac jakbym glosil jakies prawdy mormonow, ale naprawde bardzo wiele zalezy od naszego podejscia, naszego myslenia. Klamstwo powtorzone tysiac razy staje sie prawda. Moze za malo sie 'oszukujesz'.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja siebie oszukuje i przy okazji też innych, że bardziej mnie interesuje nauka/matematyka nisz to jest w rzeczywistości, trochę to pomogą więc mogę polecić bo do stracenia nic nie macie, ale dla mnie to za mało. Teraz nie widzę dla siebie nic poza próbowaniem leków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurcze w końcu wiele osiągnąłem tylko się nie rozwijam, a powinienem być dość dobrze zarabiającym inżynierem

Dlatego właśnie tak Cię namawiam na powrót do pracy, żebyś nie zapomniał swojej wiedzy zawodowej...bo potem wypadniesz z obiegu i po kilku latach może się okazać, że mało co pamiętasz i że powrót na odpowiednie stanowisko będzie niemożliwy wręcz

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie raczej fatalnie:( Objawy depresyjne ( bez powodu) nadal mam, jestem spowolniała psychoruchowo, najchętniej bym leżała...ale muszę przygotować w tym roku całe Święta...znów mi się przypomniało, że to pogorszenie i to uczucie cierpienia i myśli samobójcze ( to już na pewno) zrobiły mi się mniej więcej wtedy, gdy brałam rispolept...choć brałam go raptem może góra 5 dni...jak myślicie, mógł on na trwałe coś uszkodzić w mózgu lub w neuroprzekaźnictwie? Dla mnie chyba nie ma lekarstwa, a nie wyobrażam sobie nawet tak się męczyć do końca życia...znów mam myśli samobójcze:( a myślę, że już uczuć nie odzyskam....:(:(:(

 

-- 22 kwi 2011, 17:46 --

 

Jestem intelektualnie przerażona, bo widzę, że tylko ja tak siedzę cały dzień na forum..widocznie inni jednak mają jakieś inne zainteresowania...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czego się bardzo cieszę

Nie masz pojęcia, jak CI zazdorszczę...czuć...czuć cokolwiek, nawet smutek...czuć jakikolwiek nastrój...bo ja nawet żadnego nastroju nie czuję...

W ogóle mam spowolenieni i niechęć do ruchu...znowu mi to się nasiliło :(

Widzę, że Magica chyba nie wypuścili na Święta:( to okropne spędzać Święta w szpitalu psychiatrycznym...nawet jak się nic nie czuje, to intelektualnie nie jest to miłe...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No swieta sa, wiec wszyscy zapierdalamy z mopem pewnie. Ja posprzatalem cale mieszkanie i bylo calkiem fajnie. Nie uczuciowo, ale intelektualnie, zobaczyc efekty pracy. Mam zamiar jeszcze samochod posprzatac porzadnie, bo naprawde tego potrzebuje. A tak poza tym to nie mam czasu na mysli depresyjne, wiec pod tym wzgledem jest ok, ale nic nie czucie, anhedonia, apatia dalej mi towarzysza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Shadowmerwe skasowała konto. Martwię się o nią, bo ona mi pisała, że ma postanowienie za kilka dni się zabić:(:(:(:( pisałam z Nią, ale chyba Jej nie przekonalam:( Nie wiem jak to sprawdzić co z Nią...nie mam przecież Jej adresu ani nr telefonu :(

 

-- 23 kwi 2011, 11:49 --

 

Nie uczuciowo, ale intelektualnie, zobaczyc efekty pracy

To myślę, ze to nie było całkiem intelektualnie, ale że malutkie, cieniutkie, płaściutkie uczucie za tym musiało stać...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Braku uczuć, też brałam rispolept i też przez mniej więcej 5 dni, takie silne leki mogą zrobić zamieszanie, ja po nim miałam z kolei tak przeraźliwe lęki, że zwijałam się z bółu po podłodze, brałam potem wiele leków zmienianacyh w zastraszającym tempie i mogło mnie to dodatkowo przyblokować, ale też dużo w tym było mojej rozpaczy : samo przeczytanie ulotki od rispoleptu jest traumatycznym przeżyciem. W każdym razie na pewno nic trwale nie uszkadza, teraz czuję, czasem za bardzo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja wlasnie ostatnio czesto o tym mysle, ze od wtedy sie zaczelo u mnie to uczucie ciaglego cierpenia...to juz trwa ponad rok:( obawiam sie, ze mi moglo jednak cos uszkodzic...moze zaburzyc trwale neuroprzekaznictwo...nie wiem...on tez wywolal we mnie pragnienie samobojstwa, ktore mam do teraz:(:(:(

miałam z kolei tak przeraźliwe lęki, że zwijałam się z bółu po podłodze

Tez tak mialam...lezalam w lozku, niepokoj mnie skrecal i tak bardzo chcialam sie zabic, ze siostra musiala mi zabrac lekarstwa z pola widzenia...niestety mam to do teraz :(:(:( potem jeszcze mialam przez 4 mce cos w rodzaju akatyzji...4 mce! nawet do pracy tak chodzilam...dopiero w lipcu mi to wyleczyli w szpitalu, podajac przezKILKA TYOGODNI akineton...wiec jak tak dlugo mialam akatyzje pomimo nie przyjmowania juz rispoleptu, to moze inne rzeczy tez uszkodzil na trwale...nie wiem juz :(:(:(

jestem wierzaca i prosze Boga, zeby albo mnie uleczyl, albo dal szybka smierc, bo ja juz nie moge...a odkad zaczely miuczucia zanikac to trwa juz 2, 5 roku:(:(:( w tym ponad rok uczucia cierpienia bez przyczyny :( przez jakis czas akineton pomagal mi dodatkowo, bo powodowal zwyzke nastroju i przez 2-3 h moglam nie czuc tego cierpienia...teraz juz nie dziala:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W zasadzie ciężko mi zinterpretować, dlaczego byłam tak zablokowana i działy się ze mną inne dziwne rzeczy, może to wstrząsy psychiczne, może za silne leki, może po silnym bólu psychicznym coś się we mnie zablokowało, jak przepalenie bezpieczników? Albo wszystko naraz? Na moich studiach (arteterapia) panuje przekonanie, że leki hamują przeżywanie, o czym psychiatrzy niechętnie mówią, z drugiej strony teraz biorę leki i czuję i miałam dużo zmian na tym tle w zależności od samopoczucia bez zmian w lekach, a po niektórych (np. sulpiryd) miałam wahnięcia na plus - wzmocnienie odczuwania - w każdym razie miałam tyle wahań, że wierzę, że nic nie jest ostateczne, z zupełnej obojętności można odzyskać emocje, a potem znów może się wszystko posypać... I mamy też na to jakiś wpływ, tylko ciężko się go nauczyć, bo wymaga to czasem silniejszych środków niż u ludzi bez takich przejść. Ale uczucia to chyba przede wszystkim nasza wrażliwość, więc lepiej o nią dbać, jeśli choć kawałek jej się pojawi i szukać bodźców, które ją poruszają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

że leki hamują przeżywanie, o czym psychiatrzy niechętnie mówią

OOOOOOOOOO...ale poiperaj to jakimi dowodami? Ja mysle, ze SSRI hamuja przezywanie...tak wynika z mojego doswiadczenia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ALe ja niczego nie przezywam...wiec u mnei chyba w druga strone dzialaja...ja nawet nastroju zadnego nie czuje...czuje tylko cierpienie w mojej glowien i coraz bardziej mysle, ze ten rispolept mi cos uszkodzil...moze fizycznie, amoze neuroprzekazcnictwo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurcze, braku uczuć, dużo podobieństw między nami, też miałam potworny niepokój ruchowy, pierwszy raz po rispolepcie, tzn nie wiem czy od niego, ale czas się zgadza. To jedna z moich największych zmór, w skrajnych przypadkach chodziłam kilkanaście godzin na dobę i nie mogłam na chwilę nawet usiąść (po korytarzach psychiatryka)- okropna udręka. Nie wiem, jakie są wnioski, ale to ciekawe... Pomagał mi na to ketrel (kwetiapina) i w ogóle dość dobrze na mnie działa, teraz po latach powoli odstawiam, bo nie mam rozpoznania psychotycznego, mimo wszystko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślisz, że te 4 miesiące akatyzji po rispolepcie i okropnego cierpienia mogły mi na trwałe zostać? Ciągle o tym myślę i się załamuję jak myślę, że rispolept mógł mi coś zaszkodzić i tak zostało... pamiętam ten dzień, 20.02.2010 gdy po raz pierwszy się tak fatalnie poczułam po rispolepcie, miałam umyć podłogę i tak mi się nie chciało, tak źle się czułam, że aż płakałam...JEzu nie wiedziałam, że tak będę się czuć do teraz...a może do końca życia...cały czas myślę o samobójstwie mimo Świąt, bo już niewytrzymuję tego cierpienia...najgorsze jest to, że sama sobie zawdzięczam ten rispolept...wyszłam ze szpiatala (IPINu) w dość dobrym stanie, choć z ograniczonymi uczuciami...ale z chęcia do życia i do tworzenia róznych rzeczy... ale mi tak było źle bez tych uczuć, że wypraszałam u lekarzy różne leki...ten rispolept też ja zasugerowałam :(

 

-- 23 kwi 2011, 19:25 --

 

Nie chcę się nakręcać, zresztą i tak nie jestem w stanie odczuwać lęku ( jak zacznę odczuwać lęk to uznam to za pierwszy krok do zdrowienia), ale ostatnio tak ciąglę myślę, że to uczucie cierpienia zaczęło się gdzieś wtedy gsy brałam rispolept...ale dowodów nie mam, to było rok temu i mogę źle pamiętać...na pewno rispolept wywołał potworny niepokój i myśli samobójcze...

 

-- 23 kwi 2011, 19:36 --

 

No właśnie w tę samą stronę. U mnie przeżywanie trochę osłabło, a u Ciebie tak osłabło, że zanikło

to niestety możliwe :( jak już wielokrotnie pisałam, u mnei zanik uczuć i uczucie pustki zaczęło się, gdy lekarka zapisała mi citabax...najpierw straciłam do zera pociąg płciowy i od tamtej pory nie mam :( a potem uczucia wyższe czułam jakby "za szybą", potem odstawiłam citabax, ale uczucia mi dalej zanikały, ale jeszcze funkcjonowałam, a mnej więcej od czasu rispoleptu ( ale nie mam dowodów ze po nim) nastąpił totalny mrok i wegetacja w moim życiu...

 

WSZYSTKIM MIMO WSZYSTKO DOBRYCH ŚWIĄT! Nie piszę "radosnych", bo pewnie nie jesteśmy zdolnie do takich uczuć, ale orzynajmniej dobrych...ja niestety w ogóle nie czuję, że są Święta, pewnie dlatego, że już nawet nastroju zadnego nie odczuwam:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brak uczuć:

"Myślisz, że te 4 miesiące akatyzji po rispolepcie i okropnego cierpienia mogły mi na trwałe zostać?"

 

Na pewno nie :), cierpienie to jednak stan ducha i nie może zostać trwale od leków, nie można sobie niczego tak uszkodzić, no może jakby wyciąć pół mózgu. Najlepiej zapytaj lekarza, to Ci wyjaśni bardziej fachowo. Ale jakby tak było, to te leki już by były dawno zakazane.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W każdym razie od wtedy nie miałam ani jednego dnia dobrego. Ani przez jeden dzień nie czułam się dobrze, nie odczuwam miłych chwil...ja tego cierpienia nie czuję jako emocji tylko jako stan w głowie, więc moze to jednak po lekach...nie wiem

 

-- 25 kwi 2011, 12:08 --

 

W każdym razie cierpię niewyobrażalnie i nie wyobrazam sobie, zeby tak wytrzymac nastepne kilkadziesiat lat...mysle o zabicu się kilkadziesiat razy dziennie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

martwia mnie moje uczucia/ odczucia. Jest mi wszystko obojetne, nic mnie wzrusza, nic mnie nie pociąga, nic mnie nie martwi .. jak marionetka. Żyje aby zyć, pracuje aby pracować, jem aby jeść, egzystuje aby egzystować .. nie mam takiej naturalnej, ludzkiej chęci. To tak jakby Moja osobowość zmieniła sie pod wpływem nerwicy i całej tej otoczki. Kiedyś bałem sie wszystkiego włącznie z własnym cieniem - teraz wszystko jest mi obojetne. Zachowuje sie jak typowa znieczulica .. :roll: nie wiem moze Jestem juz wypompowany a moze to kolejny objaw zaburzen nerwicowych ?

p.s nawet dziewczyny przestały mnie juz interesować. :shock:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×