Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

L:), Wiesz....czasami sprawy sa bardziej skomplikowane niz nam sie z boku wydaje, czasami mozna ocenic zbyt pobieznie... :( mimo wszytsko bardzo ci wspołczuję ze źle sie czujesz z wlasną rodziną, bo to powinno być dobre miejsce dla kazdego człwoieka...

no dokładnie tak 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mam przyjaciół,od kilku dni nie wychodzę z domu,z nikim nie rozmawiam,czuję się jak gówno...

Mam dość...Myślę,że długo już tak nie pociągnę... :why:

Wyobraźnia.

 

Wyobrażaj sobie kontakt z ludźmi których lubisz, wyobraszaj sobie kontakt jaki byś chciał mieć - następnie nad nim pracuj (tak, w wyobraźni), jak nie rozumiesz tego, bądź uznajesz to za głupie - po pierwsze w ten sposób nieświadomie uspokajasz zdenerowaną tym faktem psychikę, po drugie nieświadomie kształtujesz ją i jak spotkasz ludzi dużo łatwiej będzie Ci kontakt na zdrowych zasadach wprowadzić.

 

Dalej liczy się inteligencja emocjonalna - tutaj nie ma już lekko, albo masz zdolność do odczytywania zachowań ludzi i interpretacji ich, oraz obserwacji siebie i łatwego przystosowania, albo nie masz i będzie Ci cieżko - będziesz musial się ich wyuczyć po prostu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, jestem tu nowa. Żałuję,że wcześniej nie trafiłam na to forum.

Nie chodzę na żadne terapie, a może powinnam. Mam dość swego życia, mam 26 l. a czuję, że się skończyło zanim tak naprawdę się zaczęło. Same złe decyzje podejmuje, brak wsparcia, brak kasy, szukanie pracy kiepsko mi idzie. Czasami rodzina tak mnie rani i dobija, że tylko śmierć wydaje mi się rozwiązaniem, który zatrzyma ten ból. Nawet nie wiedzą jak bardzo mnie ranią ich słowa, nienawidzę ich. Czuję się w domu jak w więzieniu, nie mam dokąd uciec!!!!

Reasumując, brak środków do życia, problemy zdrowotne, brak wsparcia, brak miłości- po co żyć????

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak masz tak toksyczną rodzinę najlepiej ją opuścić ale jak, jak się nie ma pieniędzy i błędne koło się zamyka. Znalezienie pracy i kasa by ci może pomogła ale w takim stanie ciężko pewnie zrobić cokolwiek.

 

ŚWIĘTA RACJA

:great:

 

-- 06 lip 2011, 10:28 --

 

niepotrzebnie zjadłam to jabłko..

 

 

:shock::lol::lol::lol::lol::lol::lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a potem myśl żeby iść mnie tak przeraża...

Dominiko, a czy Ty się kiedykolwiek zastanawiałaś co tak konkretnie Cię przeraża w związku z wychodzeniem z domu, z wychodzeniem do ludzi? Co się kryje pod tym lękiem? Bo wiesz, można płakać, trząść się, brać bezno, tylko, że w ten sposób ta bomba się nie rozbroi... Czego się boisz? Domyślam się, że być może pewnie nie wiesz tego (tzn. ja tak miałam przez długi czas), ale właśnie w tym rzecz, aby zacząć to sobie uświadamiać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam problem :/ Szukalem czegos w sieci, ale Google mnie zawiodlo i postanowilem napisac o tym na forum, powiedziec jak sie czuje i w ogole. Moze ktos ma podobne "dolegliwosci". Bedzie mi razniej.

OK, wiec od jakiegos juz czasu czuje, ze moje doznania, odczucia sa... plytkie. Jakby jakis filtr powstrzymywal to, co do mnie dochodzi. W zasadzie nie ma oglnie przyjetego zadnego wzorca zachowania, np. jezeli jestes wesoly to powinienes czuc sie tak a tak, a jezeli smutny, to tak. Ja z kolei czuje, ze czegos mi w zyciu brakuje - sam nie wiem dokladnie czego. Nie odczuwam tak w pelni radosci, smutku, podniecenia, rowniez sex nie sprawia mi tyle przyjemnosci ile powiniem (tak mi sie wydaje, bo jezeli to co czuje w czesie stosunku to maksimum doznan, to ja dziekuje za takie cos). Musi byc cos wiecej! Moze przez cale zycie sie oszukiwalem, ale dopiero teraz zobaczylem, ze ten problem narasta. Moze nie zwracalem na to uwagi, bo caly czas za czyms gonilem, a gdy teraz zastanawiam sie nad wlasnym zyciem, to dopiero dostrzeglem, ze wszystko co do tej pory czulem bylo niczym.

Nie potrafie sobie z tym poradzic. Gdy slusze, ze ktos jest szczesliwy, skacze z radosci i ma chec nia zarazic innych, to mu zazdroszcze togo uczucia. Cos siedzi we mnie co mnie blokuje. Jakbym ja to nie byl ja. Gdzies w srodku czuje, ze wszystko co czuje powinno wygladac - byc odczuwane inaczej, doglebniej. Zeby podczas radosci kada komorka mojego ciala byla wesola, a w czasie smutku cale cialo lkalo jak male dziecko.

Martwie sie z tego powodu. Trwa to juz dobre pol roku i poglebia sie. Nie ukrywam, ze mam mysli samobojcze i ciekawi mnie, co jest po tamtej stronie. Momentami zycie nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia. Mam kochajacych mnie rodzicow, dziewczyne, ktora mowi mi, ze jestem najwspanialszym facetem na ziemi i nie wyobraza sobie zycia beze mnie... A jednak to co do mnie dociera, te wszystkie uczucia i doznania, to ich strzepki, jakies ochlapy, ktore po drodze sie rozpadly i tylko znikoma czesc spadla na mnie.

Zycie jest paskudne. Ile razy klade sie spac z nadzieja, ze juz nie obudze sie nastepnego ranka. Ze przed snem smierc uslyszy moje wolanie o pomoc i skonczy sie ten caly koszmar, albo w czasie dnia zablakana kula z pistoletu dosiegnie mnie, a ja poddam sie bez walki o zycie :/

Ktos pewnie mi odpisze, zebym poszedl do psychologa i pogadal. Bylem i to nie u jednego. Oni mnie nie rozumieja, a psychiatra znajac zycie przepisze mi jakies psychotropy (bylem u psychiatry) i tabletkami bede sie oszukiwal, ze jest OK, a nie jest.

No i nie wiem co robic :/ Wiekszosc rzeczy wydaje mi sie prymitywna, nudzi mnie. Co z tego, ze mam scisly umysl. Wolalbym go nie miec, a umiec sobie poradzic z problemami... Zajmij sie czyms - ktos powie. Ha, jezeli w niczym nie widzisz sensu to wez i sie tu zajmij czyms. Glupota :/ Myslalem, zeby sobie zadania matematyczne rozwiazywac. Smieszna nie? Kto o zdrowych zmyslach bedzie calki liczyl lub pochodne. Ale nawet i w tym nie widze sensu, bo rozwiazanie jest jedno, tak jak 2+2 zawsze da 4. Oblicze skomplikowane rownanie, otrzymam wlasciwy wynik i co? OK, udowodnie sobie w tem sposob, ze mam leb, ale nic wiecej.

Nie bede wiecej pisal, bo nawet i to wydaje mi sie juz bez sensu. Moze gdy ktos sie odezwie, to i jak wlacze sie w dyskusje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

naranja, ja mam tylko jeden jedyny lęk i mam świadomość tego od zawsze. tzn boję się że zemdleję. a lęk jest uzasadniony bo zdarza mi się to.

 

rozumiem Cię dobrze, bo ja w dzieciństwie bardzo często mdlałam z niewiadomych dla lekarzy wtedy przyczyn (teraz już wiem, że od boreliozy). i potem bardzo się bałam, że znów mi się to przytrafi. tyle, że mi zdarzało się to w przeróżnych miejscach, w tym także i w domu, więc właściwie wszystko jedno... :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_asia_, mi w domu się zdarza jeśli jest bardzo duszno albo pod prysznicem jak za gorący wezmę, czy po chorobie....ale dla mnie najgorsze jest wybudzanie...najgorsze na świecie i to tego właśnie się boję najbardziej....

 

koszmar ;( to był błąd z tym morzem chyba...jeśli dziś nie pójdziemy w ogóle to się załamię. ;( nie jestem nic warta :(

 

-- 06 lip 2011, 15:59 --

 

mam ochotę wyć z wscieklosci brzradnosci i lekow jak widze slonce za oknem i chce isc a tak sie boje ze lek mnie paralizuje..ta przekleta droga...a jak pomysle ze sprobuje chociaz to pojawia sie lek i w glowie ze nie chce...kurwa ......nie radze sobie dzis, chce do warszawy na co mi to bylo jestem beznadziejna

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×