Skocz do zawartości
Nerwica.com

Seroxat

Użytkownik
  • Postów

    11
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Seroxat

  1. Ale ja biore Stimuloton i... nic :/ Lek dostalem od dziewczyny z nadzieja, ze pomoze.
  2. A co przez te 2 tygodnie sie zmieni? Leki, ktore przepisze zaczna dzialac?
  3. Witam, Mam depresje i od tygodnia non stop mysli samobojcze. Nie moge spac, budze sie rano, serce zaczyna kolatac, poce sie, czuje wewnetrzny bol - tylko nie fizyczny, a psychiczny. Nie moge sie go pozbyc i caly czas mysle, ze najlepszym rozwiazaniem bedzie smierc. Uwolnie sie, bo nie moge juz wytrzymac. Podetne sobie zyly po wczesniejszym upiciu sie i polknieciu tabletek. Chyba nasenne... Mam znajoma farmaceutke, wiec bez recepty sprzeda mi cos mocnego, a wtedy juz tylko godziny beda dzielily mnie od targniecia sie na wlasne zycie. Co jest przyczyna? Dobre pytanie. Nie odczuwam uczuc tak, jak powinienem. Nic mnie nie cieszy, nawet szczescie sie do mnie usmiechnelo niedawno, a dla mnie bylo to obojetne. Jedyne co mnie przed tym powstrzymuje, to wyobrazenie jak beda cierpiec moi najblizsi. Ale oni nie rozumieja tego... Rozumie mnie tylko moja dziewczyna, ktora stara sie mi w jakis sposob pomoc. Duzo rozmawiamy. Mowie jej, ze jej nie opuszcze, ale... gdyby wiedziala jak to jest, nie zdziwilbym sie, gdyby to zrobila na moim miejscu. Nawet teraz piszac te slowa, drza mi rece. Posilki przestaly smakowac, zapominam o jedzeniu, domownicy widza, ze zamyslam sie, ale mowie, ze jest OK kiedy pytaja o co chodzi. Po co ich denerwowac. To moj problem, a znajac zycie mieliby jakies pretensje, ze cos sobie ubzduralem. Kiedy sie to skonczy, bo ja juz nie moge wytrzymac?
  4. Zastanawiam sie nad Stimulotonem. To cos nowego z grupy SSRI - tzn. nie nowego, bo juz jest na rynku jakis czas, ale nie ma tyle skutkow ubocznych jak klasyczne SSRI - te pierwsze. W sumie psychiatra nie powie mi nic, czygo bym w sieci nie znalazl lub nie przeczytal w bibliotece w literaturze fachowej. OK, psychoterapia. ALe wygadam sie w grupie badz indywidualnie i co? Bedziemy po koleii analizowac kazdy szczegol mojej wypowiedzi. To bez sensu. Ile to pieniadzy pochlonie... A jakies inne pomysly? Wiecie co mi przyszlo na mysl - moze wybiore sie na pielgrzymke do Czestochowy. Bede mial czas "pogadac" z samym soba w myslach, jeszcze raz to wszystko przetrawic. A slyszalem, ze cuda sie zdarzaja... Kazdy tam idzie w jakiejs intencji. Najgorsze jest to, ze jestem niewierzącym :/ Ale to chyba nie przeszkadza?
  5. Mam problem :/ Szukalem czegos w sieci, ale Google mnie zawiodlo i postanowilem napisac o tym na forum, powiedziec jak sie czuje i w ogole. Moze ktos ma podobne "dolegliwosci". Bedzie mi razniej. OK, wiec od jakiegos juz czasu czuje, ze moje doznania, odczucia sa... plytkie. Jakby jakis filtr powstrzymywal to, co do mnie dochodzi. W zasadzie nie ma oglnie przyjetego zadnego wzorca zachowania, np. jezeli jestes wesoly to powinienes czuc sie tak a tak, a jezeli smutny, to tak. Ja z kolei czuje, ze czegos mi w zyciu brakuje - sam nie wiem dokladnie czego. Nie odczuwam tak w pelni radosci, smutku, podniecenia, rowniez sex nie sprawia mi tyle przyjemnosci ile powiniem (tak mi sie wydaje, bo jezeli to co czuje w czesie stosunku to maksimum doznan, to ja dziekuje za takie cos). Musi byc cos wiecej! Moze przez cale zycie sie oszukiwalem, ale dopiero teraz zobaczylem, ze ten problem narasta. Moze nie zwracalem na to uwagi, bo caly czas za czyms gonilem, a gdy teraz zastanawiam sie nad wlasnym zyciem, to dopiero dostrzeglem, ze wszystko co do tej pory czulem bylo niczym. Nie potrafie sobie z tym poradzic. Gdy slusze, ze ktos jest szczesliwy, skacze z radosci i ma chec nia zarazic innych, to mu zazdroszcze togo uczucia. Cos siedzi we mnie co mnie blokuje. Jakbym ja to nie byl ja. Gdzies w srodku czuje, ze wszystko co czuje powinno wygladac - byc odczuwane inaczej, doglebniej. Zeby podczas radosci kada komorka mojego ciala byla wesola, a w czasie smutku cale cialo lkalo jak male dziecko. Martwie sie z tego powodu. Trwa to juz dobre pol roku i poglebia sie. Nie ukrywam, ze mam mysli samobojcze i ciekawi mnie, co jest po tamtej stronie. Momentami zycie nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia. Mam kochajacych mnie rodzicow, dziewczyne, ktora mowi mi, ze jestem najwspanialszym facetem na ziemi i nie wyobraza sobie zycia beze mnie... A jednak to co do mnie dociera, te wszystkie uczucia i doznania, to ich strzepki, jakies ochlapy, ktore po drodze sie rozpadly i tylko znikoma czesc spadla na mnie. Zycie jest paskudne. Ile razy klade sie spac z nadzieja, ze juz nie obudze sie nastepnego ranka. Ze przed snem smierc uslyszy moje wolanie o pomoc i skonczy sie ten caly koszmar, albo w czasie dnia zablakana kula z pistoletu dosiegnie mnie, a ja poddam sie bez walki o zycie :/ Ktos pewnie mi odpisze, zebym poszedl do psychologa i pogadal. Bylem i to nie u jednego. Oni mnie nie rozumieja, a psychiatra znajac zycie przepisze mi jakies psychotropy (bylem u psychiatry) i tabletkami bede sie oszukiwal, ze jest OK, a nie jest. No i nie wiem co robic :/ Wiekszosc rzeczy wydaje mi sie prymitywna, nudzi mnie. Co z tego, ze mam scisly umysl. Wolalbym go nie miec, a umiec sobie poradzic z problemami... Zajmij sie czyms - ktos powie. Ha, jezeli w niczym nie widzisz sensu to wez i sie tu zajmij czyms. Glupota :/ Myslalem, zeby sobie zadania matematyczne rozwiazywac. Smieszna nie? Kto o zdrowych zmyslach bedzie calki liczyl lub pochodne. Ale nawet i w tym nie widze sensu, bo rozwiazanie jest jedno, tak jak 2+2 zawsze da 4. Oblicze skomplikowane rownanie, otrzymam wlasciwy wynik i co? OK, udowodnie sobie w tem sposob, ze mam leb, ale nic wiecej. Nie bede wiecej pisal, bo nawet i to wydaje mi sie juz bez sensu. Moze gdy ktos sie odezwie, to i jak wlacze sie w dyskusje.
  6. Jezeli chodzi o mnie, to bardzo czesto sni mi sie podstawowka lub szkola srednia. Z reguły sa to jakies sprawdziany lub zaliczenia, na ktore nie jestem przygotowany, a ze bylem i jestem ambitny, to w tego rodzaju snie, ogarnia mnie lek przed kompromitacja (niewiedza). A dzisiaj snila mi sie powodz. Woda zalewala wszystko, ludzie wpadali w panike, krzyczeli... Jezeli cos mnie w dzien zestresuje, to sny sa plytkie, natomiast gdy poloze sie wczesniej i w ciagu dnia nic szczegolnego sie nie dzialo, to sny mam bardzo realistyczne. Zwykle po przebudzeniu z takiego realistycznego snu, nie wiem czy to jeszcze sen czy juz rzeczywistosc. Kiedys snilo mi sie, ze siekiera porabalem sasiada. Wiecie, ze obawialem sie nalotu policji, a w konsekwencji dlugich lat wiezienia, do momentu, az go zobaczylem calego i zdrowego. I ciezko mi bylo uwierzyc, ze on zyje i nic mu nie jest. Przeciez kilka godzin temu go zabilem...
  7. Seroxat

    Psychoterapia

    OK, a cos wiecej? Mnie glownie interesuje w jaki sposob odbywaja sie zajecia - jaki maja przebieg? Czy jest to monolog ze strony psychoterapeuty, ktory mowi jak walczyc z natretnymi myslami itp., czy raczej dyskusja, w ktorej kazdy moze wziasc udzial? Zeby sie nie okazlo, ze taka grupa rozmawia o pierdolach i nie ma w tym kszty formy terapii. Czy psychoterapia behawioralno-poznawcza tez moze byc grupowa czy wystepuje tylko w formie indywidualna?
  8. Sprawdzanie kurkow od gazu to chyba ikona nn. Ja za kazdym razem gdy wejde do kuchni a nastepnie ja opuszczam, to musze zerknac na kuchenke gazowa, czy wszystkie kurki sa w pozycji pionowej (wylaczone). Patrzac na kazdy z nich mowie do siebie "wylaczone!", a ze jest 5 pokretel bo jedno od piekarnika, to powtarzam 5 x "wylaczone!" i na koniec patrzac na kuchenke z odpowiedniej odleglosci jeszcze dorzucam "wszystko wylaczone!". Bywa, ze powtorze ta czynnosc parzyta ilosc razy. Wyjde z kuchni i po chwili sie cofne, zobaczyc, czy przypadkiem myslac o tych kurkach, ktoregos z nich nie wlaczylem (strasznie obawiam sie efektu telekinezy). Pozniej sprawdzam lodowke czy domknieta, oczywiscie dluzej przytrzymam palec na wylaczniku od swiatla i... spokojnie wychodze z pomieszczenia.
  9. Ja przedmioty z pierwszego planu "nakladam" na plan drugi tak, aby np. dzielily sie na polowy, tworzyly rowne proporcje, katy proste, itp. A gdy dopatrze sie juz czegos, to ogarnia mnie wewnetrzny spokoj, choc trudno mi jest pozniej oderwac wzrok od tego co zobaczylem, wiec doszukuje sie nowych powiazan/zaleznosci. Strasznie to meczace szczegolnie podczas rozmowy z kims, bo nie nawiazujesz kontaktu wzrokowego.
  10. Seroxat

    Psychoterapia

    Witam ponownie. Pozwolilem sobie zalozyc nowy temat dot. psychoterapii. Pytanie kieruje glownie do osob, ktore uczestniczyly badz sa w trakcie takiej psychoterapii. Oczywiscie mam na mysli psychoterapie behawioralno-poznawcza, bo chyba ona daje najlepsze rezultaty przy leczeniu nn. I teraz moze co mnie interesuje - jak to sie odbywa? Czy najpierw kazdy uczestnik (czlonek grupy) przechodzi serie indywidualnych rozmow z psychologiem/psychiatra i dopiero pozniej jest przydzielany do wiekszej grupy? Jak wyglada takie spotkanie grupowe - czy kazdy mowi o swoich problemach, o natrectwach ktore go mecza... Bo chyba kazdy z osobna przed cala grupa nie opowiada swojej historii jak to u niego bylo z nn, czym sie objawiala i jak sobie z tym radzil? Pytam o te rzeczy, poniewaz prawdopodobnie, po wizycie ktora mam w Instytucie na Sobieskiego, zostanie mi zaproponowana terapia grupowa i musze wiedziec z czym to sie wiaze - zeby jakos sie pozytywnie psychicznie do tego nastawic. I jeszcze jedna sprawa, o ktorej zapomnialem, a mianowicie, czy terapia "udzieli odpowiedzi" skad wziely sie te natrectwa i co jest ich przyczyna? Np. w czasie terapii wyjdzie, ze jakies traumatyczne przezycie wplynelo na moje zachowanie i przyczynilo sie w znacznym stopniu do powstania nn lub jej spotegowania? Ja tak naprawde nie pamietam siebie, zebym nie mial problemow z nn. Moze sie z tym urodzilem :/ Pozdrawiam.
  11. Witam. Jestem tu nowy, wiec moze napisze kilka slow o sobie - m.in. jak sie to u mnie zaczelo. A wiec natrectwa dopadly mnie gdy bylem jeszcze malym dzieckiem. W zasadzie nie pamietam kiedy dokladnie, bo siegajac pamiecia wstecz zawsze cos bylo nie tak z moim zachowaniem. Przesadne mycie rak, wykonywanie roznych czynnosci po kilka lub kilkanascie razy, parzysta ilosc razy. Piszac tekst na komputerze, kasowalem cale strony, bo zla mysl przyczepila sie do mnie i nie dawala mi spokoju. Czytajac nie bylem w stanie przekrecic kartki na druga strone, bo mysli mi na to nie pozwalaly - zmuszaly mnie do do czytania po kilkanascie razy tego samego zdania... Krylem sie z tym przez kilkanascie lat, a najlepsze jest to, ze nikt nie zauwazyl. Psycholog powiedziala, ze bylem znakomitym aktorem. Wszystkiemu co robilem towarzyszyly te zle mysli - wiecie o czym mowie - aby nikomu sie nic nie stalo, bo gdyby, to ja poczywalbym sie do odpowiedzialnosci, ze zrobilem cos (jakas czynnosc) nie pozbywajac sie zlej mysli. Troche to wszystko smieszne, dla osob ktore w tym nie siedza, ale ci cierpiacy na to samo, wiedza dokladnie o czym pisze. Po skonczeniu studiow (kierunek scisly) nie wytrzymalem - bylem bliski samobojstwa i musialem sie przed kims otworzyc, bo innaczej... Cale szczescie, ze przypadkiem spotkalem sie z psychologiem i wszystko mu opowiedzialem. Cholernie ciezko bylo sie przelamac. To tak, jakbys zdradzal najwieksza tajemnice swojego zycia, ale udalo sie. Pamietam, ze nie potrafilem tego powiedziec, wiec pokazalem. Wzialem do reki dlugopis i odlozylem go, pozniej kolejny raz go wzialem i odlozylem. Po ktoryms razie psycholog sie do mnie odezwal, a ja tylko przytaknalem. Teraz juz mowie o tym otwarcie, smiejac sie z tego co robie, bo wiem, ze nie jest to normalne, ale zaakceptowalem to. Moze nie bede sie rozpisywal, jak ewoluowała choroba, ale w miedzyczasie przyplatala sie do mnie agorafobia i fobia spoleczna. Co prawda z lekiem przed podrozowaniem poradzilem sobie jakos (zawsze mam butelke wody przy sobie - wtajemniczeni wiedza o co chodzi), ale fobia spoleczna zostala. Obecnie najwiekszy problem sprawia mi zwykle patrzenie na swiat. Wszedzie dopatruje sie proporcji. Obiekty z pierwszego planu "nakladam" na plan drugi i dziele je na identyczne odcinki, powierzchnie itp. Gdy nie mam co dzielic, porownywac, wtedy "rozdwajam" sobie przedmioty. Najprosciej wytlumacze to tak, ze patrzac na cokolwiek, moge widziec ta rzecz niezaleznie kazdym okiem (ogniskowa obu oczu nie skupia sie na przedmiocie dajac w efekcie jeden przedmiot). I wtedy wyobraznia nie ma granic!. Wiem, ze to glupie, ale nie potrafie sobie z tym radzic. Czuje sie jakbym byl w szklanej bance, nie odbieram wszystkiego tak jak powinienem, moje zmysly sa uspione. Wszystko co odbieram jest plytkie, powierzchowne. Mam tez natretne mysli, aby zrobic komus cos zlego. Moze nie do konca zrobic, ale pojawia sie wciaz to samo pytanie "co by bylo, jesli...". Wlasnie, co by bylo, jesli np. rozmawiajac ze znajomym pchnalbym go lub zranil ostrym narzedziem? Co by bylo, gdybym przechodzac obok przechodnia na ulicy wepchnal go pod nadjezdzajacy samochod? Tworza sie w mojej glowie scenariusze, ktorych sie "boje". Wracajac do zwyklych rzeczy, to nie potrafie patrzec na otaczajace mni przedmioty normalnie jak kazdy czlowiek. Zaraz oceniam ich wymiary, ciezar, objetosc, stosunek wysokosci do szerokosci, ile procent powierzchni zajmuje dany fragment do calosci obiektu itp. Jest tego cala masa. Jak bedziecie chcieli, to moge sie rozpisac, ale nie o to w tym wszystkim chodzi. Zdecydowalem sie napisac na forum, aby dowiedziec sie, jak ludzie w moim wieku okolo 30-tki radza sobie z ZOK i czy mozna sie tego z wiekiem pozbyc, bo to naprawde utrudnia zycie. Nie ukrywam, ze mam mysli samobojcze, bo zdalem sobie sprawe, ze gdybym byl "normalny" to moje zycie wygladaloby zupelnie inaczej. Czuje sie niespelniony, zastraszony, brak mi pewnosci siebie i gdy mam dola czuje sie po prostu nikim Nie moge czytac, uczyc sie, bo nie potrafi sie na niczym skupic - wciaz cos chodzi mi po glowie, mozg cos analizuje. Praca mnie bardzo stresuje i za tydzien ja zakoncze, bo nie moge wytrzymac - chlone negatywne emocje wspolpracownikow jak gabka. Przychodze do domu i musze sie napic. Zaczalem palic... Moja kobieta akceptuje te moje zaburzenia i to co sie ze mna dzieje, ale ja czuje sie wobec niej niepelnowartosciowym facetem. Jezeli chodzi o leczenie to bralem Anafranil i Seroxat (stad moj nick). Zadnej terapii. Dawki Seroxatu siegaly 60mg. Po takiej porcji czulem, ze moge gory przenosic. Obecnie nie biore nic - juz od kilku miesiecy, poniewaz psychotropy wplynely na potencje. Wiec cos za cos - odstawilem leki, aby zobaczyc, czy to leki wplywaja negatywnie na wzwod. Ale nawet po odstawieniu prochow nie jest lepiej - w zasadzie nic sie nie zmienilo (malo co jest mnie w sanie podniecic). Obiawy natrect sie nasilily i mam zamiar udac sie na konsultacje do Instytutu na Sobieskiego. Jezeli ktos z Was korzystal z porad tamtejszych specjalistow, niech napisze cos na ten temat. Jak traktuja pacjenta, czy komus pomogli i na czym polega terapia (np. grupowa) i jak ona w ogole przebiega? Nie chcialbym przed wszystkimi w grupie sobie "zyl wypruwac" Koncze. Do nastepnego posta i cieszcze sie, ze nie jestem z tym sam, ze sa ludzie, ktorzy maja podobne problemy i mnie rozumnieja. Pozdrawiam P.
×