Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wizyty u psychologa i psychiatry


Angie89

Rekomendowane odpowiedzi

zaczarowana, Dziwne, że były 2 osoby.

Może to jakaś taktyka? Nie wiem.

Trzeba było się spytać czemu się śmieją

 

U mnie też czasem się pyta o to samo. Tylko,że nie na 1 spotkaniu ale co kolejne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie dlatego tak się zastanawiam, czy nie sprawdzali reakcji na stres, nie wiem. Na śmiech z ich strony też się śmiałam - bo z sumie co mi pozostało (właściwie to był taki śmiech przez łzy, bo czułam się jak zaszczuty piesek :lol: ). Ataki, powtarzane pytania odpierałam atakiem. Prawdę mówiąc, to gdybym miała fobię społeczną, to bym wyszła stamtąd w gorszym stanie niż przyszłam, ja i bez tego czułam się tam po wyjściu jak po opuszczeniu poligonu ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zaczarowana, Oni tam nie chcą Ci pomóc :P

Tam liczy się czas. Przyjmują,zbierają podstawowe info-pierwsze wrazenie, żegnają ;)

 

A u psychiatry to masz zakładaną kartę.. Muszą dopytywać czy coś się zmienia. Albo sprawdzają czy kłamiesz

Lepiej po prostu odpowiedzieć niż się denerwować

Stres tylko szkodzi ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

Jestem tu nowa i zdecydowałam się w końcu napisać. Mam 17 lat i niestety podejrzewam u siebie nerwice.. Często kuje mnie w klatce piersiowej, czasami boli brzuch, rok temu neurolog stwierdził u mnie napięciowe bóle głowy które trwały od 2 lat, mam trudności w nawiązywaniu kontaktów, ogólnie jakoś 'nie lubię ludzi'. Objawów mogę wymieniać wiele lecz wszystko spowodowane jest stresem jak sądzę. Sama nie umiem sobie poradzić, często wpadam w furie, w tedy nie mogę nad sobą zapanować, przeważnie jestem spokojna i mało rozmowna ale jeżeli coś mnie zdenerwuje po prostu mam ochotę wszystkich rozszarpać a przy tym płaczę (zdarzyło mi się to kiedyś na lekcji, po prostu chowam głowę w ręce żeby nikt nie widział). To co czuję jest straszne, trudno mi to opisać. Pomyślałam, żeby iść do psychologa ale kompletnie nie wiem jak to zrobić. Problem polega na tym, że nie wiem jak to powiedzieć rodzicom. Jak wspomniałam mam 17 lat, mieszka więc z nimi. Pomoc rodziców jest mi potrzebna, gdyż mieszkam spory kawałek od miasta, nie mogę po prostu się zapisać tak żeby nikt nie wiedział. Nie wiem jak ich uświadomić, że naprawdę potrzebna jest mi pomoc. Moja mama wie, że mam nerwicę, mówię jej często, że coś mi dolega, przeważnie w tedy daje mi magnez i na tym się kończy. Z tatą nie ma co rozmawiać, on nie traktuje tego poważnie, mówi że sam się denerwuje dużo i dla niego to nic poważnego. Dla nich nie ma nic gorszego niż wizyta ze mną u jakiegokolwiek lekarza. Od bardzo dawna czuję się źle, nic mnie nie cieszy i widzę tylko negatywne strony. Zakładam sobie że będzie dobrze, ale tak nie jest, przy pierwszej lepszej okazji się denerwuję. Chciała bym być w końcu normalna i cieszyć się życiem. Mam nadzieję, że coś mi poradzicie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pierwszy raz u psychiatry dawno temu był, z 7 lat temu chyba i za dużo nie pamiętam z tej wizyty. Wtedy byłam jeszcze z mamą i prywatnie, dostałam skierowanie na oddział dzienny dla dzieci i młodzieży, potem to stale na oddziale miałam kontakt z lekarzami, źle nie było. Czasem mnie wkurzali, czasem nie chciałam gadać,czasem chciałam. Terapie do tego, niektóre uważałam za bez celowe. Trafiłam niestety na kiepską psycholog, kiedy wyszłam z oddziału i chciałam dalej chodzić na terapie, bardziej mnie wkurzała niż mi pomagała. Niestety. I zrezygnowałam jakieś 4 lata temu z niej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Postanowiłem, że chyba skorzystam z wizyty u psychologa, bo mam już dość użerania się samemu ze sobą. Już kiedyś leczyłem się na depresję, ale wymuszenie na sobie by odwiedzić gabinet sprawia mi problem lękowy. Otóż, pewnie przez swoje mniemanie o sobie, normalnie się wstydzę. Uważam że moje problemy są żałosne. Boję się kontaktów towarzyskich, nowych ludzi, doskwiera mi stres, samotność, niskie samopoczucie, brak wiary w siebie i brak motywacji oraz umiejętności konstruktywnego działania. Plus do tego kłopoty na uczelni, w pracy, miłosne i z orientacją seksualną związane. Popadam w beznadziejność i tak bardzo chciałbym to zmienić, ale czy moje problemy są warte psychologa? Boje się wyśmiania i upokorzenia, tego co psycholog sobie o mnie pomyśli. Moje problemy są głupie. Nie umiem sobie z nimi poradzić, co i mnie czyni nie zbyt bystrym. Po drugie, nie stać mnie na płatnego specjalistę. Wiem że można na NFZ, ale nie bardzo rozumiem paru rzeczy. No bo jak napisane jest na stronie funduszu że w Warszawie na nfz przyjmuje np. gabinet w poradni dla osób niewidomych, to znaczy że tylko osoby niewidome mogą się tam zgłaszać? Jak jest też na płockiej w szpitalu, czy trzeba być zameldowany w Warszawie by tam się dostać?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No cóż ja byłem w wieku 16 lat chociaż znaki choroby pojawiały się u mnie ze 2-3 lata wcześniej. Jak się można domyśleć rozwój choroby psychicznej z patologią w domu to nie najlepsze połączenie. Reakcja była taka późna bo byłem tylko z ojcem któremu wódka dawno mózg wypaliła. Nie było wtedy takiego podejścia do ludzi jak teraz. Zamiast zbadać przyczynę i ,,obczaić" temat dają jakieś wstrząsy opieka ciepła jak Syberia w zimie no i wolą słuchać zdrowego alkooprawce niż chorą ofiarę a jeśli się coś zwietrzy i bedzie chciało się zamanifestować do ów choroby dopierdalają różne stany maniakalne,zachowania agresywne/autoagresywne i t p. Po doświadczeniach na oddziale młodzieżowym i pożalsie boże psychiatrą działającą na podstawie schematów w lekturach szkoleniowych dla lekarzy skończyło się na ulicy mieszkaniem w byle budynkach grożacych zawaleniem i handlem odnowionymi częściami samochodowymi z aut gnijących na parkingach które ich właścicieli przyprawają o ból głowy. Wybaczcie że się tak rozpisałem jakbym pisał scenariusz do DLACZEGO JA? ale jest to moje 1wsze spotkanie z psychiatrą,szpitalem i konsekwencje systemu leczenia chorób psychicznych w połowie lat 90-tych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja na początku też miałem opory. Nie wiem, chyba bardzo ciężko też jest trafić do jakiejś konkretnej osoby, która sama nie wygląda jak potrzebująca swojej pomocy :) Ale ogólnie to nic nie szkodzi chyba, że obawiasz się iż tajne służby przechwycą twoją dokumentację.

 

Ja byłem wczoraj. Postanowiłem zarejestrować się i w sumie chyba warto tak ogólnie jeśli czujecie taką potrzebę. Tego samego dnia miałem wizytę (rejestracja rano). W kolejce wbrew pozorom szczególnych przypadków nie ma, chociaż faktycznie niektórzy na pierwszy rzut oka potrzebują pomocy :) Na początku pierdoły jak Pan śpi, czy Pan pracuje, czy przyszedł Pan z kimś. Potem chwila gadki o problemach. Dostałem jakieś tam leki (nie wiem czy brać) + skierowanie na psychoterapię indywidualną. Wszystko to na nerwicę. Po wypisaniu leków w zasadzie sama lekarka tak jakby powątpiewała w ich sensowność. Dlatego raczej ich nie wykupię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja boję się zadzwonić, żeby w ogóle umówić się na 1 wizytę u psycho :hide: , nie wiem co mam mówić a ni o co zapytać.

 

dzwonisz i umawiasz na wizytę :-]

 

u lekarza - to on raczej zacznie zadawać pytania - czy kiedyś leczyłeś się u psychiatry, jakie masz/miałeś objawy, o rodzinę, o choroby psychiczne w rodzinie itd

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pierwszy raz w życiu umówiłem się do psychiatry jakieś 2,5 roku temu.

 

Nie było się czego bać.

 

Choć przyznam, że wstydzę się tego. Nikomu poza żoną/rodzicami nie powiedziałem (i nie powiedziałbym!) że chodzę do psychiatry. Kiedyś nawet lekarz oferował mi zwolnienie z pracy (z powodu napadu lęku) ale nie przyjąłem, bo wstydziłem się zanieść je do pracy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pierwszy raz w życiu umówiłem się do psychiatry jakieś 2,5 roku temu.

 

Nie było się czego bać.

 

Choć przyznam, że wstydzę się tego. Nikomu poza żoną/rodzicami nie powiedziałem (i nie powiedziałbym!) że chodzę do psychiatry. Kiedyś nawet lekarz oferował mi zwolnienie z pracy (z powodu napadu lęku) ale nie przyjąłem, bo wstydziłem się zanieść je do pracy.

 

w dzisiejszych czasach wizyta u psychiatry staje się normalną wizytą jak u lekarza np kardiologa albo ortopedy

nie ma czego się wstydzić

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pierwsza wizyta za mną. Zdiagnozowano nerwice natręctw (w sumie sama ją sobie zdiagnozowałam).

Dostałam skierowanie na psychoterapie (na nim pisze zab. obsesyjno-kompulsywne) i Zotral 50mg.

Następna wizyta pod koniec maja.

 

Jak było? W porządku. Pani doktor opanowana, miła. Nie podobało mi się, że nie zapytała czy przyjmuję już jakieś leki, czy ktoś w rodzinie leczy się psychiatrycznie (tylko czy siostra ma jakieś objawy), a tak to sama jej powiedziałam. Ogólnie dość dużo notowała, nie była nachalna, nie naciskała, powiedziała że nie będzie mnie zmuszać na siłę. Wiadomo teraz sobie myślę, że może warto było coś jeszcze dodać itd. wyszło jak wyszło, może być.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bałam się zadzwonić i ustalić termin pierwszej wizyty, nie znoszę rozmów przez telefon jak dzwonie po jakieś terminy czy zamawiam pizzę, nie wiem czemu. Zadzwoniła moja mama i za miesiąc mam pierwszą wizytę. Nie wiem czy się cieszyć, czy się bać, stresuję się.

Napiszę za miesiąc tutaj jak było :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×