Witam wszystkich ,
Uznałam , że podzielę się z Wami swoją historią z wenlafaksyną. Pierwszy raz wzięłam wenlę we wrześniu ubiegłego roku pod nazwą Symfaxin ER. Początkowa dawka 37,5mg. Po tygodniu awans dla wytrwałych- 75mg. Jako że byłam w złym stanie psychicznym (silna nerwica lękowa) , to wejście w lek było dość trudne, ale cały czas miałam nadzieję na szybką poprawę. Myślę, że w im gorszym stanie psychicznym znajdujemy się w chwili podjęcia leczenia wenlafaksyną, tym gorszych objawów ubocznych doświadczamy w pierwszych dniach brania leku. Organizm broni się w ten sposób przed działaniem leku, który ma za zadanie wyeliminować lęk , którego poziom zwiększa się wtedy jeszcze bardziej. Ale silne objawy uboczne, oczywiście o ile utrzymują się nie dłużej niż kilka dni, świadczą również o tym , że lek działa. Przeżyłam pierwszy tydzień , w trakcie którego naprawdę nie było mi miło (nudności, zawroty i bóle głowy, zdwojony lęk, panika, depersonalizacja) , wspomagając się hydroxyzyną i tabletkami Persen Forte. Potem wenla zaskoczyła, zwiększyłam dawkę do 75mg po miesiącu, gdzie objawy zdążyły się już wycofać, i choć cały czas byłam bardzo podejrzliwa i kontrolowałam się, czy lek aby na pewno działa, to podświadomie wiedziałam , że kryzys minął. Wrócił sen, uśmiech, radość i napęd do działania. Wróciło dbanie o wygląd i relacje z otoczeniem. Niestety chybiona okazała się dla mnie większa dawka wenli. Coraz bardziej nasilały mi się palpitacje serca, tętno skakało do 100-110 w spoczynku (!). Zaczęło się nerwowe tupanie nogą, bardzo szybkie chodzenie, bieganie- po prostu napęd był za duży i zaczął nasilać w rezultacie lęki. Wizyta u innego psychiatry. Decyzja- zmieniamy na escitilopram. W porównaniu do objawów ubocznych wenlafaksyny, był to po prostu koszmar nie do przeskoczenia. Potworne lenistwo, wręcz wegetacja. Totalny brak samokontroli w jedzeniu, a apetyt nie do wytrzymania. Lodówka- łóżko, lodówka- łóżko. Nastrój - tragedia...płaczliwość, zmienne nastroje, niechęć. Gdy zaczęły wracać objawy lękowe , udałam się do kolejnego psychiatry. Tym razem wszystko okazało się strzałem w dziesiątkę. I pan doktor i wenlafaksyna, do której wróciłam , jednak w mniejszej dawce. Działa! 37,5mg , czwarty miesiąc brania. Jest świetnie. Serducho czasami przyspiesza,ale nie zamieniłabym na nic swoich napadów śmiechu i chęci do robienia wszystkiego. Jak na razie wenla jest dla mnie numerem jeden, a przeszłam już kilka specyfików , z czego escitil okazał się totalną klapą, a 20 kg , które przybyło mi w ciągu krótkiego czasu brania, nie chce w dalszym ciągu mnie opuścić. Ale przy wenlafaksynie apetyt nie jest zbyt wygórowany, więc liczę, że to kwestia czasu i ćwiczeń. Pozdrawiam wenlafaksynowców!