Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Natręctw - Moja historia, objawy, co zrobić...


madeline20

Rekomendowane odpowiedzi

Dziewczyny, ja moge to tylko potwirdzic.Te wszystkie objawy mam i ja- uczucie derealizacji i strach przed obledem lub schizofrenia. Czasami jest to nie do zniesienia.Jade do mamy na kawe, wiem ze jest sama i hop-panika.A najlepsze w tym wszystkim jest to, ze czasami mi sie wydaje, ze juz sie nie boje, ze to zrobie, tylko ze moze ja chce to zrobic.Paranoja.Ja jestem bardzo lagodna, bezkonfliktowa osoba i ciagle sie pytam, co jest grane, skad sie u mnie to wzielo?? W srode mam wizyte u psychiatry, ciekawe co powie? Czasami mam wrazenie, ze ja juz wiem tyle na ten temat, ze nic nowego sie nie dowiem. Jak to jest, jestesmy wyedukowani na maxa , jesli chodzi o NN i mimo to ciagle sie boimy???

A na forum bede zagladac, bo nie chce uciec od tego tematu, moze i ja komus kiedys pomoge?zreszta to dzieki WAM nie popadlam w obled, gdyby nie to forum, nigdy nie dowiedzialabym sie, ze nie jestem sama.

Milego dnia!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem może moje porównanie komuś pomożę zrozumieć siłe natręctw... a raczej nasza słabosc wobec ich...

 

 

Idziesz ulicą zaczepia Cię ktoś, naśmiewa sie z Ciebie, ty w tym czasie na przykład starasz się jej pokazać, ze jestes lepszy itp...

Wróg nie odchodzi i jeszcze bardziej sie irytuje a Ciebie to zaczyna wkurzac, ze nie daje spokoju.

 

Druga sytuacja

Idziesz ulica zaczepia Cie ktoś, nasmiewa sie z Ciebie, ty olewasz to idziesz dalej wiedzac , ze ta osoba jest nikim przy Tobie i nie ma racji.

Ta osoba widzi ze nie reagujesz na nia, odchodzi i nie atakuje,, moze po czasie znowu to zrobic..

 

 

Masz koszmary.

Snia Ci sie leki, ze Ktos Ciebie bije itp, starasz sie z nimi walczyc a ona nadal sie nasilaja i sie bardziej pocisz.

Snia Ci sie koszmary, uwazasz to za cos ciekawego, i nie przejmujesz tym co Ci sie snilo, tylko opowiadasz znajomym ciekawa historie.

 

 

Mam natrety, walcze z nimi boli glowa, nasilaja sie co chwile.j est zle

 

Mam natrety, olewam ja przytakiwuje im, zgadzam sie z nimi, smieje sie znich, odchodza....

 

 

Jakie jest wasze zdanie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie potrafie zdiagnozować czy to co mi dolega to nerwica natręctw. Czasami wydaję mi się, że jestem nosicielem wszystkich możliwych nerwic i kompleksów. Może ktoś z Was domyśla się co mi dolega? (oczywiście jeśli macie cierpliwość by przeczytać mojego posta w całości!)

 

Problem nr.1: Irracjonalne zamartwianie się

W zasadzie to wszystko może byc powodem do zamartwiania się. Czasami sa to myśli hipochondryczne, np. strach, że zaraziałem się HIV korzystając z publicznej toalety albo podając nieznajomemu rękę.

Zamartwianie się może też mieć podłoże moralne lub etyczne. Męczące wyrzuty sumienia z powodu błahych przewinień lub myśli z przeszłości, poczucie, że zrobiłem coś społecznie nieakceptowanego lub wbrew mojemu wewnetrznemu kodeksowi etycznemu.

 

etc

 

Nowym zjawiskiem jest zamartwianie sie z powodu zamartwiania sie czymś w przeszłości i straconym przez to czasem :lol:

 

Czasami wystarczy przespać się z problemem i następnego dnia mi przechodzi. W gorszych przypadkach zamartwianie sie może trwać wiele dni albo nawet tygodni, może równiez powracać cyklicznie. Najgorsze jest, że w tym stanie nie trafiaja do mnie żadne racjnonalne argumenty. Z perspektywy czasu obiekt mojego zamartwiania się wydaje mi się absurdalny i niedorzeczny. Zdaża się jednak, że w ciągu kilku godzin wyśmiewany wcześniej lęk może powrócić.

 

Uznałem, że powinienem ignorować każdą pojawiającą się niepokojąca myśl. Tymczasem jak się już taka pojawia to mimowolnie muszę z nią polemizować, rozdrapując przy tym rany i potem jest już za pozno.

 

Czasmi jak nie mam żadnych zmartwień i obowiązków to czuję, że popełniłem jakiś błąd i odczuwam wewnętrzny niepokój.

 

Należy jeszcze zaznaczyć, że zamartwiam się wyłącznie tym co zdarzyło się w przeszłości, nie da się już odkręcić i co najważniejsze stało się wyłącznie z mojej winy

 

 

Problem nr.2: monstrualny kompleks niższości

W okresie dojrzewania miałem niewielu kolegów i czułem sie nieakceptowany przez otocznie (może jakis wpływ mialo to, że mieszkam zagranicą, poszedłem do szkoły nieznając języka, a jego opanowanie szło mi topornie). Czułem się wyobcowany, otępiony i jakby oderwany od rzeczywistości. Nie byłem w stanie identyfikować się z jakąkolwiek grupą, jak widziałem ludzi razem czułem zazdrość i żal. Odczuwałem wewnętrzną pustkę.

Kompleks niższości w końcu sprawił, że zacząlem nieakceptować samego siebie. Nie odczuwałem milości do swoich swoich bliskich, bo oni byli przecież częścią mnie, którego nie lubiłem. A żeby kochać innych przecież trzeba kochac siebie.

Wykreowałem idealny obraz siebie, do którego dążyłem. Nic co robiłem nie mogło być sprzeczne z wizerunkiem który tworzyłem. Porzuciłem dotychczaowe zainteresowania, które były "niemodne". Nakupowałem sobie masę markowych ciuchów naiwnie myśląc, że poprawią moją samoocenę. Nie żyłem tu i teraz, tylko przyszłością, majac nadzieję, że kiedyś będę szczęśliwy.

 

W wieku 16 lat przeszedłem nagłą zmianę. Polubiłem siebie, zacząłem sie cieszyć życiem, na nowo odkryłem jak ważna jest rodzina, wróciłem do dawnych pasji. Zdałem sobie sprawę jak głupi byłem. Powody przez które czułem się wcześniej nieszczęśliwy (brak przyjaciół, niezainteresowanie ze strony dziewczyn etc) stały sie dla mnie trywialne i płytkie. (Ironią losu akurat wtedy zyskałem przyjaciół). Ale chyba nigdy do końca nie pozbyłem się kompleksów, chociaż je bardzo ograniczyłem.

 

Ale jakos ta cała historia mnie przez ostatnie kilka lat nie dręczyła. Wręcz przeciwnie, czułem radość, że odnalazłem szczęście i dumę, że sam dokonałem tej wewnętrznej zmiany. Uznałem, że wyciągnęłem wnioski z dawnych błędów.

 

Wszystko zmieniło się kilka tygodni temu. Rodzice się ostro pokłócili, a w domu panowała jadowita atmosfera. Wtedy naszła mnie myśl: "Czy jestem szczęśliwy?" i "Czy kiedykolwiek byłem szczęśliwy?". Zacząłem odczuwać wyrzuty sumienia, że w zasadzie nigdy niczego mi nie brakowało, a ja mimo wszystko nie bylem w stanie odczuwać szczęścia. Równocześnie zacząłem roztrząsać po kolei stare obiekty mojego zamartwiania się. Przerodziło sie to w depresję ktora dręczy mnie już od wielu tygodni.

Njgorsze jest to, ze jeszcze kilka miesięcy temu optymistycznie i z nadzieją patrzyłem w przyszłość. Akurat miałem zdawać maturę, myślałem, że złapie witar w żagle. Czułem, że lepiej być nie mogło. A teraz odczuwam beznadzieję i pustkę.

 

Myślicie, że skłonność do zamartwiania się, natrętne myśli i kompleksy mają ze sobą coś wspólnego? Czy mogą one być objawami zaburzeń obsesyjno-kompulswnych albo innych nerwic?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam!

pomocy!

poradżcie mi ,bo nie wiem co mam robić jestem zupełnie zagubiony ,chodzi o to,że troszkę dbam zdrowie ,ale chciałbym zapobiegać różnym chorobom ,czyli profilaktyka w każdej specjalizacji,widamo,że jestem młody mam 15 lat i nie jest to wskazane dla mnie tak ajk dla starszych,ale jednak chciałbym ,ale tylko to co bezpłatne ,bo jak płatne to już rezygnuję ,bo jestem tak zmotywoowany,żeby robić profilaktykę bezpłatną ,chodzi o badania i wizyty u specjalisty ,tylko jest problem bo mam takie coś chcę to zapobiegać ,ale nie chcę mi się tego robić czyli chodzić na wizyty wiadmo jakby takie coś było co dzień to bym sobie odpuścił,a jak jest raz na długi czas to mówię sobie takie coś ,żę zrobię i będę miał spokój na długi czas ,wiem,że nie powinno się niczego robić na siłę ,ale mówię sobie ,że to raz na kiedyś nie ma po co się kierować zasadą nic na siłę ,ale o co tu chodzi ,ja wiem ,że ze względu na moją chorobę powinienem to zlekceważyć,ale nie mam zamiaru,bo w tej chorobie najważniejsza jest walka ,a nie uciekanie ,i napewno to przyniesie skutek na jakiś czas,ale póżniej znów coś się pojawi i znów będę się zamartwiał ,więc o co tu chodzić chcę zapobiegać,a nie chcę mi się iść ,co mam zrobić i mam prośbę ,nie bierzcie pod uwagi mojej choroby,-bo tą chorobę można wyleczyć nie tak,że będzie się lekceważyło ,tylko tak jakbym był zdrowy? w końcu,ale męka!.pozdro.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

.U mnie głupie myśli wyglądają tak że boję się że wpadnę w chorobę psychiczną i często się nad tym zastanawiam.W mojej głowie wirują mysli typu "co by było gdyby ...",boję sie czasami że nie będę mogła wydusić słowa w jakiejś tam sytucji.albo że zwariuję przy kimś.Nie wiem czy Wy tak macie że np.oglądacie coś rozamwiacie z kimś i nagle przez głowe przemyka jakaś głupia bezsensowna myśl.W sumie trudno to określić słowami.I jeszcze jedno- drażni mnie sytuacji w której jestem przymuszona np do przebywania z jakąś osoba przez parę godzin w jednym pomieszczeniu.Czuję wtedy jakiś taki dyskomfort,niepokój.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiecie mi sie mnostwo zaczelo o gdybania w zyciu ;D jakbymn sie zachowal jakby tam mnie ktos napadl, albo jak bym spotkal dziewcyzne z innym, albo ile osob na ziemi w tej samej chwili robi to co ja ;) ja ni epotrafie 10 sek normalnie p0olezec i nie myslec o niczym ;| ciagle o czyms mysle i zwykle o gownach ;/ chyba sie za nauke wezme ;p

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×