Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Witam . wypowiadałam się na tym forum już kilka razy pisałam o swojej nerwicy lękowej. Niestety od tamtej pory ona nie ustaje a problemów jest nie mało. Nie dość że mam kłopot z tą chorobą to nie układa mi się z chłopakiem nie ma czasu ostatnio dla mnie mało się widzimy i czuje ze mnie okłamuje jak chce z nim porozmawiać odpowiada ze nie umie albo wogule się nie odzywa. ostatnio tez bardziej się denerwuje na mnie i nie potrafi przyjąć do siebie ze zrobił cos żle ciągle obiecuje coś co potem nie spełnia i gdy mu zwrócę na to uwagę denerwuje się i wychodzi na to że to moja wina. Jednak to nie wszystko ostatnio ojciec miał znów ciąg alkoholowy pił przez 2 miesiące i przestał raptownie. Dostał padaczki po alkoholowej od tamtego czasu nie mogę przestać o tym myśleć ciągle przypominam sobie jak to wyglądało . jutro wychodzi ze szpitala bardzo bym chciała żeby już się to nie powtórzyło ale szanse są marne . Korzystam z pomocy psyhoterapełty ale raz w tygodniu i tez zdarza się ,że wizyty musza być przełożone na inny termin więc to nie jest tak często. Chodzę do szkoły wieczorowej 3 dni w tygodniu ale do szkoły przychodzę tylko na zaliczenia lub ważniejsze lekcje nie mogę po prostu usiedzieć w szkole. Na szczęście teraz mam jeszcze tydzień ferii . Jeśli ktoś mógłby coś doradzić to chętnie poczytam , dodam też ze nie mam komu się zwierzać nawet chłopakowi wiadomo dlaczego (nie umie rozmawiać ) :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdybym tylko potrafiła pomóc Ci w znalezieniu wyjścia z tej sytuacji na pewno bym to zrobiła..niestety nie potrafię :( To nie znaczy jednak, że nie zasługujesz na wsparcie i dobre słowo :) Dobrze, że jesteś na tym forum, tu nie jesteś sama. Wspieram Cię chociaż ciepła myślą, że wszystko powoli w Twoim życiu się ułoży. Kurcze, przecież muszą nadejść jaśniejsze chwile!! Każdy na nie zasługuje..Jeśli chodzi o Twojego chłopaka to ja próbowałabym dalej z nim porozmawiać, może on również ma problem, o którym nie chce mówić, żeby Cię nie martwić? Może spróbuj rozpocząć rozmowę w jakiejś przyjemnej chwili, kiedy oboje jesteście wyluzowani, może zaproś go gdzieś na piwo, na kolację, na pizzę,lody?? Spróbuj wyczuć moment, kiedy on ma lepszy humor. No i oczywiście głowa i pierś do przodu :P Uda się :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuje bardzo za odpowieć. Na taki dobry moment będzie trzeba poczekać bo ciągle są kłutnie . dziś odezwał się bardzo pużno był zimny wogule niczym się nie przejmuje mam takie wrażenie nawet gdy płacze przy nim to on potrafi się na takie coś wkurzyć ze zaczełam płakać bo mi się przykro zrobiło raz tylko w takiej chwili mnie przytulił. Ja jestem tez o niego strasznie zazdrosna i nerwowa ale ostatnio zmieniłam to i nie wypytuje go tak jak kiedyś i spokojnie do wszystkiego podchodzę a on ciągle wytyka mi błedy i nie widzi zmiany. Nawet gdy mój ojciec był w ciężkim staniei widział ze się przejmuje to mimo to potrafił się ze mną kłucić . Wiem że gdybym go zostawiła on po prostu by się pogodził i nic z tym nie robił by temu zapobiec.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

heh, w stosunkach damsko-meskich juz nic mnie nie zdziwi.. przed miesiacem rzucila mnie dziewczyna po prawie 3 latach zwiazku. Akurat w momencie,gdy mialem chyba najgorszą 'fale' nerwicy w zyciu. Na dodatek twierdzi,ze wciaz mnie kocha. ale to nic, najlepsze jest to,ze po 7 dniach (tak, dniach!) znalazla sobie juz nowego chlopaka..od jakichs 2 tygodni probuje do niej wrocic, bo bardzo to przezylem, poniewaz tez ja kocham, ale niestety ona po prawie 3 latach zwiazku ze mna i milosci do mnie, nie chce mi dac nawet szansy...dlaczego? nie wiem. przez tydzien nie moglem sie doprosic nawet o spotkanie, caly czas mnie oklamywala, ze nie ma czasu,musi sie uczyc albo ma jakies tam inne zajecia, bardzo zle sie czuje itd a tak naprawde spotykala sie ze swoim nowym chlopakiem. Kiedys chcialem z nia pojsc na impreze na urodziny jej kolezanki, to nie chciala ze mna isc, oklamala mnie,ze nie ma mnie na liscie i oczywiscie umowila sie ze swoim chlopakiem heh.. Nie odbierala moich tel, a na odpowiedz na sms musialem czekac nieraz 3 godziny.. a jak do niej dzwonilem za duzo to po prostu wylaczala telefon.. Kiedys nawet przyjechalem sie z nia pozegnac na impreze, na ktorej byla ze swoim nowym chlopakiem i powiedzialem jej,ze juz nie daje sobie rady i zamierzam popelnic samobojstwo. Nawet to nie zrobilo na niej wrazenia... posiedziala ze mna pol godziny w aucie, a jak jej chlopak zadzwonil zaraz wybiegla do niego.. myslalem,ze choc zostanie ze mna ten wieczor.. pocieszy mnie.. ale mylilem sie. Na 2 dzien po zerwaniu naszego zwiazku wyjechala ze swoim nowym chlopakiem i znajomymi na tydzien w gory. W tym czasie wogole do mnei nie pisala, nie odbierala moich telefonow, a jak juz to po 5 minutach dzwonienia.. po powrocie mowila mi,ze caly dzien jezdzila na desce a wieczorami szybko kladal sie spac zmeczona...nawet jej w to uwierzylem...ale po kilku tygodniach dowiedzialem sie od jej znajomych,ze 'ostro tam imprezowali'... i w tym momencie wszystko juz bylo dla mnie jasne...wiedzialem dlaczego nic nie pisala ani nie odbierala moich telefonow - swietnie sie bawila i zaprzyjazniala ze swoim nowym znajomym.. podczas gdy ja bylem tu sam.. cierpialem i myslalem o niej kazdego dnia..a przed wyjazdem oczywiscie zapewniala mnie,ze zadnych imprez tam nie bedzie, bo 'nie bedzie jej sie chcialo chodzic 7 km do ich hotelu' - tak mi powiedziala. A po powrocie jak zapytalem jak to jest,ze jesdnak jej sie chcialo tyle chodzic to odpowiedziala mi: 'no chodzic mi sie nie chcialo, ale wyciagiem jezdzilam'... Zeby tego bylo malo na gg jak rozmawiamy zawsze pisze mi, jak to jest jej zle beze mnie, jak to mnie kocha i co chwile wspomina nasze wspolne chwile...a wieczorem jedzie do niego i sie swietnie bawią.. i robi mi po prostu totalne g... z mózgu. Do tego kreci, raz mowi,ze gdy caluje sie z nim nie czuje nic, a raz,ze jednak cos tam czuje, raz mowi,ze niebardzo jej na nim zalezy, a kilka dni pozniej,ze jest z nim bardziej szczesliwa niz ze mna eh.. Oklamuje mnie niemal na kazdym kroku. Poza tym, co jeszcze dziwniejsze, mimo tego,ze z nim jest to jak sie spotykamy to np przytulamy sie,calujemy, ona lezy przy mnie naga w lozku, dotykam ją itd.. nawet proponowala mi seks raz, ale nie skorzystalem. Do dzis staralem sie o nia, chcialem z nia byc bo ja kocham no i jednak przezylismy kawal czasu ze soba, bo az 3 lata (a mam 21 lat) .. ale ona nie chce go rzucic dla mnie, mimo tego ze mnie niby kocha ... czy jak to ona mowi 'kocham Cie, ale nie jestem szczesliwa z Toba...' i boi sie,ze nam nie wyjdzie. Fakt, przez ostatnie 9 miesiecy nie bylo miedzy nami idealnie. Duzo bylo w tym mojej winy (czesciowo tez przez nerwice...) ale ja nie zrobilem nic az takiego zlego,zebym nie zaslugiwal na ta ostatnia szanse po 3 latach...zwlaszca,ze nadal sie kochamy... ale ona nie chce nawet wyciagnac do mnie reki.. nigdy jej nie zdradzilem, nawet nie podnioslem na nia reki, nie jestem od niczego uzalezniony itd.. zrobilem kilka rzeczy zle, ale naprawde wydaje mi sie,ze nie powinny byc one powodem do calkowitego skreslenia mnie.. tym bardziej,ze tego jej nowego faceta ona praktycznie nie zna... i jest rok mlodszy od niej... znaja sie z kilkunastu spotkan...a mimo to nie chce z nim zerwac i wrocic do mnie...bo on jest dla niej zawsze dobry i mily i 'maja swietny kontakt' i ona czuje,ze mu naprawde zalezy na niej i ze on moze dac jej spokoj i stabilizacje:| i to wszystko juz wie po niecalych 2 tygodniach zwiazku z nim..i po kilkunastu spotkaniach (gora 20). a ze mna byla szczesliwa przez 2 lata..dopiero w ostatnim roku zaczelo sie sypac, tak jak juz mowilem duzo bylo w tym mojej winy, ale z 2 strony tez ona ma czesto tendencje do robienia z igly widły i po prostu wyolbrzymia niektore moje bledy. No i oczywiscie sama tez nie byla swieta, zrobila mi tez wiele zlych rzeczy. powiedzialem jej nawet, tuz po naszym rozstaniu, ze mam dosc powazna nerwice, ale ona wogole nie skojarzyla tego...i ma to w dupie,ze zostawia mnie samego z tym.. i w dodatku tak sie bawi moimi uczuciami jakbym nie mial z nimi dosc klopotow..

 

 

Na szczescie ostatnio przemyslalem sobie wszystko... i juz nie zalezy mi na niej. Nie byla mnie warta.. i dobitnie to pokazala przez ostatni miesiac.. mimo tego,ze ja tez nie bylem idealnym partnerem to jednak sadze,ze nie byla mnie warta. Szkoda,ze poznalem sie na niej dopiero po 3 latach, bo moglem wrocic do mojej poprzedniej dziewczyny, z ktora bylem tez 3 lata..ona byla naprawde wartosciowa dziewczyna, na zdobycie ktorej potrzeba zdecydowanie wiecej czasu niz tydzien .... :) ktora miala szacunek do siebie i moglbym spedzic reszte zycia z nia..na dobre i na zle.. A tak spedzilem 3 lata z egoistyczna lafiryndą (bo jak nazwac dziewczyne, ktora po zerwaniu 3 letniego zwiazku, pomimo milosci, w tydzien znajduje sobie nowego chlopaka i juz jest z nim szczesliwa? normalna dziewczyna chyba przez pierwsze kilka miesiecy nie moglaby patrzec na facetów...czy sie myle..? aha oczywiscie 'przypadkowo' zwiazala sie z takim kolesiem, z ktorym sie kilkakrotnie spotykala w tajemnicy jeszcze jak bylismy razem - juz wtedy mowila mi jaki to on nie jest fajny, sympatyczny itd...nawet pokazywala mi go na zdjeciach:)), ktora ma w glowie tylko zabawe i SWOJE szczescie. A milosc nic dla niej nie znaczy. I chyba mam racje. Dlatego Natalia polecam Ci dystans.. milosc dzisiaj czasem juz nic nie znaczy, mozesz byc z kims 3lata a tak naprawde nie znac go..tego kwiata jest pol swiata jak to mowia:) ja juz tez poznalem kogos nowego.. choc wiem,ze to sie tak latwo mowi, a gdy masz chwile zalamania to nie dociera do Ciebie.. wydaje Ci sie,ze swiat sie wali, przytlacza Cie smutek i pustka.. ale zobaczysz.. to wymaga czasu...jeszcze kiedys bedziesz sie smiala ze swojego spinania nim teraz ... :) pozdrawiam serdecznie!

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo Dziękuję że napisałeś to . Tylko że ja się jeszcze nie rozstałam z moim chłopakiem jutro mamy o tym porozmawiać . Najgorsza jest ta świadomość że się wszystko psuje że nic do drugiej osoby nie dociera że mimo moich problemów ja się bardziej staram od niego . jest też tak że on jest przekonany że mnie kocha a ja jeszcze nie wiem tak do końca ale myslę ze jednak to jest to uczucie gdy widze jak to przezywam . To strasznie boli taka bezsilność wydaje mi się ze on na to zlewa bo tak się zachowuje. Mam dosyć czekania na niego i tego że może ze mną pogada. Wiem że będąc z kimś 3 lata bo ja tez niedługo już tyle z nim będę można kogoś nie znać albo może się wszystko zmienić wiem ze mogę kogoś poznać ale ja wciąż chce być z nim boje się być bez niego. A ta Twoja dziewczyna może ona miała problem chodzi mi o to że może ja to przerastała ta Twoja choroba i dlatego też odeszła mój facet też nie chce ze mną na temat choroby rozmawiać nawet ja musiałam go o to prosić a on że nie umie gadać i tyle. Pyzatym oszukała mnie już na początku znajomości i nie mam do niego zaufania zbytnio dlatego też jestem zazdrosna zawsze opowiadał mi co robił oczywiście ja musiałam ciągnąć go za język bo sam od siebie by nic nie powiedział ja też dużo błędów popełniłam ale zawsze byłam z nim szczera nie musiał o nic pytać bo sama mówiłam mu o wszystkim . Nie potrafiła bym go okłamać lub czegoś nie powiedzieć ważnego czuła bym się nie fer wobec niego . Albo obiecać coś a potem tego nie zrobić a on codziennie mówi coś i tego nie robi ,ciągle obiecuje. Boli ta bezsilność bezsilność to że nie można się dogadać to że przez moją chorobę nie wychodzę z domu i ciągle tylko myślę o nim praktycznie ciągle płacze nawet teraz gdy to pisze. Łzy mi też poleciały gdy czytałam to co napisałeś nie mogę uwieżyć jak tak można ciągle być okłamywanym i nadal ją kochałeś . Mieć takiego faceta to chyba skarb który pomimo zerwania chce wrócić i się tak stara . Kiedyś wydawało mi się to normalne że jak się ludzie rozstają to nawet w tedy jedna osoba z nich walczy o powrót a teraz maży mi się taki chłopak nie wyobrażam sobie że mój by tak zrobił a gdy był ze swoją byłą chciał do niej wrócić pomimo tego że to on zerwał i że jej jak twierdził nie kochał czy to nie dziwne ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od 3 lat choruję na depresję. Teraz jest bardzo źle. Przestałam mieć jakiekolwiek wątpliwości. Jedna nieudana próba samobójcza tylko utwierdziła mnie w przekonaniu co robić. Nie wiem co robić. Pomóżcie, błagam... Nie mam się już do kogo zwrócić...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Próbowałam z tym żyć sama... Już tyle razy byłam na krawędzi... Nigdy nie poszłam do psychologa, bo uznałam, że gdy już będę miała dość, będę mogła stąd odejść... (Jakkolwiek uparcie i niemądrze to brzmi...) Powiedziałam rodzinie latem, że mam depresję, obiecano mi leczenie, że mi pomogą i nie dotrzymali słowa... Nie mam nikogo... Nie ma dla kogo żyć... Potrzebuję ciepła i kogoś, kto by mi pomógł, kogoś, dla kogo chciałabym się z tego wyleczyć. Ale dookoła mnie tylko pustka...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

naomi kochana ale Ty musisz dla siebie się wyleczyć nie da kogoś całe piękne życie przed Tobą jeszcze tylu wspaniałych ludzi przyjdzie Ci spotkać tyle rzeczy cudownych zobaczyć pięknych uczuć poczuć i dlatego warto się leczyć dla siebie samej!!!! hm... samobójstwo to nie rozwiązanie w głębi duszy sama o tym dobrze wiesz!!! nie masz żadnej gwarancji, że tam jest lepiej to raz, dwa, że to cokolwiek zmieni bo nie wiesz co jest po drugiej stronie ..... a poza tym skoro raz się nie udało to widocznie masz żyć i walczyć o to życie i nie oglądaj się na innych patrz na siebie..... wiesz czemu to wszystko pisze bo wiem co czujesz bo sama stałam już na krawędzi nie raz i teraz gdy się leczę wiem, że to byłby najgorszy mój błąd bo od tamtej chwili spotkało mnie tyle dobrych i pięknych rzeczy poznałam tylu wspaniałych ludzi iż wiedząc wtedy to co wiem teraz nigdy bym sobie nie wybaczyła gdyby nie dane mi było tego przeżyć ... Walcz!!

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 12:44 am ]

Natalia gdyby każdy chciał mieć swój własny wątek to by tu był niezły bałagan a chyba nie o to chodzi Twój post pasował do JęCZARNI więc został tu przeniesiony

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 lata... 3 lata czekałam, że coś się zmieni, ale już nie wierzę w lepszy świat. Gdy zasypiam i zamykam jest dobrze, bo świat przestaje istnieć. Nie potrafię żyć dla siebie. Nie wierzę, że cokolwiek dobrego w życiu mnie jeszcze spotka. Przez te 3 lata nie wydarzyło się nawet nic dobrego w moim życiu... Z każdym dniem jest mnie tu coraz mniej... Wiem, że nie mam gwarancji, co tam będzie, ale jeżeli Bóg istnieje to wierzę, że mi wybaczy i w końcu pozwoli, by to piekło się skończyło. Jeżeli po śmierci wszystko się kończy i stracę swoją świadomość, nie żałuję, bo nic nie tracę. Nie żałuję, że mogłabym stracić jakąkolwiek piękną chwilę, bo zniknie wszystko, co złe... Zniknie ból, bezsilność, samotność... Czasami czuje się przeznaczenie w życiu... I ja wiem, że mi jest przeznaczona samotność... Nie dam rady tak przeżyć całego życia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnią szansę... Tylko ile ich już było... Za każdym razem tylko kolejne noże w plecy i coraz bardziej krwawiące serce i myśli coraz ciemniejsze i pustsze... Depresja wraca - są ludzie, którzy mimo leczenia nigdy z niej nie wychodzą, ale do każdego "wyleczonego" wraca prędzej czy później... To jest naznaczenie na całe życie... Tak samo jak alkoholikiem nie przestaje się być nigdy... Wiem, ja się mogę wyleczyć, mi się może udać, ale nie mam siły podjąć walki... Zniszczono mnie... Skutecznie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dawno mnie tu nie było.

A to tylko dlatego, że wydaje mi się, że chyba nie dam rady pomagać innym kiedy sama nie jestem w najlepszym nastroju.

 

I właśnie dzięki temu zrozumiałam, jak bardzo łatwo każdy człowiek może wpaść w depresję. Wiem, że każdego z nas - tego zdrowego człowieka dzieli od tego tylko jeden krok, drobne niepowodzenie, niewyspanie, czy coś jeszcze bardziej 'małego'.

 

Zastanawiam się dlaczego tylko tak trudno czasem wmawiać sobie, że będzie dobrze i patrzeć na to, że 'inni mają gorzej' ?

 

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A to tylko dlatego, że wydaje mi się, że chyba nie dam rady pomagać innym kiedy sama nie jestem w najlepszym nastroju.

mam podobnie .. chce komus pomoc ale skoro sama mam ze soba problem w danym dniu chociazby taka gorsza kondycja psychiczna to nie moge z czystym sumieniem powiedziec komus dobre slowo kiedy we wczesniejszym poscie jecze i sie skarże

a ze ostatnio nie czuje sie dobrze wiec nie moge narazie byc dobrym duchem ...

wybaczcie... :(

 

 

Zastanawiam się dlaczego tylko tak trudno czasem wmawiać sobie, że będzie dobrze i patrzeć na to, że 'inni mają gorzej' ?

 

to proste .. pamietam jak moj "przyjaciel" rozpaczal ze nie zdal prawa jazdy (blahostka prawda).. chcialam go pocieszyc wiec zaczelam mu wysylac strony na ktorych pisaly osoby ktore naprawde mialy wielkie problemy .. na co on mi odpisal " przepraszam ale jesli myslisz ze czytanie o kolopotach innych sprawi ze przestane myslec o swoich to jestes w bledzie" a kiedy ja wpadlam w depresje on zaczal mnie pocieszac w taki sam spoosb wiec odpowiedzialam mu tym co on mi napisal..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale jesli myslisz ze czytanie o kolopotach innych sprawi ze przestane myslec o swoich to jestes w bledzie"

 

Słuszna uwaga ;)

Nie ma nic gorszego i nieskuteczniejszego niż próba poprawiania komuś nastroju porównaniem iż "inni mają gorzej" -> każdy nasz kłopot jest ważny, niezależnie czy dotyczy sprawy większego kalibru (zdrowie) czy błahostki (pryszcz na nosie) właśnie dlatego, że dotyczy nas; i niech nikt nie próbuje nam wymawiać "ty to masz problemy" , bo skoro ja je widzę, to znaczy że one są :evil: ->what you feel is real :!:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no tak ... jestem tutaj nowa od jakiegos czasu jecze sie u psychiatry ,,, czuje sie oktopnie ,,,, mam wrazenie ze nik mnie nie rozumie .... strasznie mi z tym zle ... jak moige sobie pomoc ??:(:( pozoze mi ktos ?? co robic ?? :( na dodtaek mam mysli samobujcze .. kilka razy probowałam sie zabic :(.... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie próbowałem się zabić, myślę racjonalnie (staram się) ale odejście z tego świata wydaje mi się niekiedy sensownym rozwiązaniem. Wiem że byłby to grzech nie do naprawienia i chyba to mnie tylko powstrzymuje. Pomijam to że byłaby to ostateczna moja przegrana, ale i tak czuje się przegrany. Nie wiem czy to depresja. Psychiatra powiedział, że to raczej nie jest depresja ale pewny nie jest. Dostałem leki przeciwdepresyjne, miesiąc brałem, ale nic nie pomogło. Już nie wiem jak mam żyć. Od pięciu lat powtarzam sobie - weź się w garść itd. ale jest coraz gorzej. Żona się ze mnie wyśmiewa i drwi ze mnie że jestem czubkiem, leniem itd. nazywa kretynem itd. przemawia do mnie w trzeciej osobie , kiedyś się jej zwierzyłem i od tego momentu się pogorszyło. Przypuszczam że oprócz tej 'jakby depresji' mam problem małżeński. Czasami jest 2-3 dni w miesiącu, że żonie przechodzi 'faza' i mówi do mnie normalnie (a raczej nic nie mówi tylko przestaje drwić). Wtedy czuję się o wiele lepiej. Setki razy próbowałem z nią rozmawiać na różne sposoby wyczytane w poradnikach psychologów i w internecie. Ale każda taka rozmowa to dla mnie duża trauma, staram się rozmawiać spokojnie i wszystkie winy biorę na siebie - bo tylko wtedy da się rozmawiać, czy ja jestem normalny? Żona twierdzi że jestem nienormalny bo nic nie robię. Pyta mnie: co tak siedzisz? albo: co tak chodzisz? albo: co masz taką minę? wszystko co robię przedstawia mi jako dowody na to że jestem nienormalny i psychiczny. Żona uważa, że zmarnowałem jej życie i twierdzi, że życie ze mną to koszmar i że ja jestem przyczyną wszelkich jej problemów. Tylko z córką mogę pogadać ale jej nie obciążam swoimi problemami bo to jeszcze dziecko (10 lat) tylko tak rozmawiamy o wszystkim i niczym.

Pogodziłem się z tym że kiedyś umrę - jestem spokojny myśląc o tym - i właśnie to mnie niepokoi że się nie boję.. Z drugiej strony czuję jednak jakiś chyba instynkt samozachowawczy. Sen jest dobry, bo nie czuję wtedy smutku, ale boję się tego że rano trzeba wstać się zmagać z życiem, tabletki nie pomagają mi, wiem że nie dziąłają od razu , ale po miesiącu to chyba powinny, może jakieś inne tabl.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Drogi ziutku.

Nie próbowałem się zabić, myślę racjonalnie

Slusznie

Psychiatra powiedział, że to raczej nie jest depresja ale pewny nie jest

Co to za lekarz?!

Już nie wiem jak mam żyć. Od pięciu lat powtarzam sobie - weź się w garść itd. ale jest coraz gorzej. Żona się ze mnie wyśmiewa i drwi ze mnie że jestem czubkiem, leniem itd. nazywa kretynem itd. przemawia do mnie w trzeciej osobie , kiedyś się jej zwierzyłem i od tego momentu się pogorszyło. Przypuszczam że oprócz tej 'jakby depresji' mam problem małżeński. Czasami jest 2-3 dni w miesiącu, że żonie przechodzi 'faza' i mówi do mnie normalnie (a raczej nic nie mówi tylko przestaje drwić). Wtedy czuję się o wiele lepiej.

Nie udalo mi sie odczytac z twojego postu - czy twoja zona drwi z ciebie I TO jest przyczyna choroby, czy kpi z ciebie poniewaz jestes chory?(co jej absolutnie nie usprawiedliwia!). Pozwol ze przytocze ci moja historie. Od kiedy pamietam moj ojciec pil. Wracal pozno do domu, mocno pijany. I zawsze matka darla sie na niego. Nie bede jej przytaczal powiem tylko ze nie przebierala w slowach. Zawsze bylem przekonany ze ojciec od zawsze byl pijakiem i ze zniszczyl mojej matce zycie. Ale swego czasu ojciec przestal pic. Ale moja matka zamiast pomoc mu w walce z nalogiem - nadal robila awantury. O to ze siedzi przed telewizorem ze sie polozyl. I wtedy zaczolem dochodzic do pewnych wnioskow. Gdy moj ojciec dlugo nie wracal do domu, matka nie majac swojego obiektu wyzwisk wyrzywala sie na mnie. Dostawala histerii o drobnostki, glownie o to ze nie posprzatalem po sobie. Jej histeria miala iscie teatralny charakter - mdlała, dostawala dysznosci,gestykulowala jakby byla na scenie. Uzywala przy tym slow ktorych niektorzy nie odwazyliby sie glosno wymowic. Od niej jako dziecko dowiedzialem sie wielu rzeczy dzieki ktorym moglem ksztalcic poczucie mojej wartosci. Dowiedzialem sie ze inne dzieci sa normalne, a ja nie, ze zawsze bede nieudacznikiem, ze wstyd jej za mnie. Jako ze byla dla mnie jedynym(oprocz ojca)autorytetem bralem to wszytko na powaznie. Nie wiem czy przyczyna alkoholizmu ojca byla moja matka, ale jednego jestem pewien - ona jest chora i niebezpieczna osoba. Od dziecka zylem w izolacji tylko ja i rodzice. Nie mieszkam z rodzicami ale wciaz jestem na ich utrzymaniu. Wiem jednak ze w przyszlosci odetne sie od nich. Napawa mnie obrzydzeniem mysl ze jestem synem tej histeryczki. Jednak twoja zona ziutku jest matka twojej corki. Jesli twoja zona zostanie z nia gdy ty odejdziesz, bedzie pamietala ojca jako wariata ktory sie zabil. Ale to nie wszystko. Odchodzac zabierzesz jej ojca, zniszczysz jej psychikę. Nie pozwol zeby stalo sie z nia to samo co ze mna. Odpowiedz sobie na pytanie - czy twoja zona jest przyczyna choroby?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no tak ... jestem tutaj nowa od jakiegos czasu jecze sie u psychiatry ,,, czuje sie oktopnie ,,,, mam wrazenie ze nik mnie nie rozumie .... strasznie mi z tym zle ... jak moige sobie pomoc ??:(:( pozoze mi ktos ?? co robic ?? :( na dodtaek mam mysli samobujcze .. kilka razy probowałam sie zabic :(.... :(

A jak długo się leczysz Justynko? Bo jak pewnie wiesz leki antydepresyjne działają dopiero po jakimś czasie ich przyjmowania.

Może potrzebujesz też terapii, zapytaj lekarza. Dobrze wiem jak się czujesz ale pamiętaj zawsze trzeba mieć nadzieję, że będzie lepiej. Często jest tak, że na wiosnę depresja mniej dokucza, ze mną tak jest co roku więc może i z Tobą tak będzie. Trzymaj się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co u mnie. Hmm wróciłem po 3 letniej przerwie na karate :D I sie ciesze z tego. Odreagowałem w końcu. Pochwale sie i powiem :D Wszyscy przegrali ze mna ;] Ale: mam w sumie 3 duże pęcherze na stopach i wybity palec :PPPP

ALe wyżyłem sie i dobrze mi z tym. Będe dalej chodził.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dzieki że ktoś mi odpisał (Zagubiony, bethi :-))

Nie chcę zwalać winy na moją żonę, biorę pod uwagę taką możliwość że jej osobowość działa niekorzystnie na moją psychikę, ale daleki jestem od osądzania i obwiniania, chociaż bardzo fajnie jest znaleźć jakieś źródło swoich niepowodzeń poza sobą, bo to bardzo podbudowuje ego. Na pewno jest więcej czynników zewnętrznych które mi pomagają wpadać w dół - moja dotychczasowa praca bardzo mnie wyeksplatowała nerwowo (to chyba główna przyczyna) i teraz jestem na rozdrożu w połowie drogi do zmiany pracy częściwo jestem jakby bezrobotny, to też dołuje.

-------------------------------

ziutek: Psychiatra powiedział, że to raczej nie jest depresja ale pewny nie jest

zagubiony148: Co to za lekarz?!

-------------------------------

mam zaufanie do tego lekarza, wstępnie mam rozpoznany jakiś zespół zaburzeń adaptacji (jeżeli dobrze pamiętam), a czy depresja? nie wiadomo, depresja we wczesnej fazie potrafi się maskować

w każdym razie nie czuję się chory tylko strasznie zdołowany, raz jest lepiej a raz gorzej, że nie chcem się żyć, dzięki za to wsparcie,

jest dużo racji w tym co piszesz Zagubiony148

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ziutek, obawiam się, że dopóki jesteś z żoną, Twoje samopoczucie się nie poprawi - bo żadne super-leczenie nie przyniesie efektu w tej sytuacji. Pomyśl, psycholog spionizuje Cię raz w tygodniu, a przez resztę czasu będziesz obiektem drwin najbliższej Ci osoby... nawet grypę ciężko wyleczyć w takich warunkach. Co do córki - trudno, wasze kontakty sie rozluźnią jeśli się wyprowadzisz, ale coś za coś. Ojciec z depresją i matka która mu dogaduje to jest wyjątkowo fatalny bagaż na przyszłość. Lepiej wam by chyba było oddzielnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×