Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Vett, przykre jest to co piszesz...

Może naprawdę Twoja Babcia ma demencję, czy coś w tym rodzaju...

Może Ona po prostu potrzebuje pomocy i zrozumienia???

Strasznie dużo w Tobie gniewu, niechęci i złości...

Chyba nie czujesz się z tym dobrze???

 

-- 01 sie 2013, 22:21 --

 

Przepraszam, ale musiałam się odezwać...bo to straszne co piszesz!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem, że w tym momencie jestem okrutna. I może przesadzam, czy jestem aż nad to wulgarna.

W tym domu nie da się żyć. Wszystkim opadają ręce. Osobiście jestem w stanie znieść wiele. Ale gdy ktoś z premedytacją czeka nawet po dwie godziny, żeby narobić do wanny... (łazienkę i wc mamy osobno) Brak słów.

A to wszystko przez rozpieszczenie przez inne jej dzieci. Bo to ona musi być pępkiem świata.

Dopiero co wróciliśmy z wakacji. Wielce obrażona odstawia sceny i się na nas mści. A inne dzieci ją podburzają, bo 'jak mogliśmy jej nie zabrać, o jezu', a sami przyjdą raz na miesiąc (przy dobrych wiatrach), posiedzą i tyle.

O smarowaniu wszystkiego kałem nie będę się rozwodzić, bo na samą myśl mi niedobrze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vett, to z pewnością jakieś zaburzenia. Rozumiem, że to wielki problem, który powinni rozwiązać Twoi Rodzice.

Starość nie jest fajna, a my, młodsi, powinniśmy jakoś ją wspierać, mimo wszystko.

Piszę po to, byś robiła wszystko, aby nie gromadzić w sobie złości, niechęci, bo to głównie Tobie szkodzi, a problemów nie rozwiąże.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vett, ja mam/miałem lekką fobie odnośnie osób starszych. W młodych tkwi jakiś potencjał, wielu starszych, a czasem nawet dorosłych tylko powtarza schematy wyuczone w przeszłości. Nic od siebie nie wymagają, ich życie to rutyna, brakuje jakiegokolwiek powiewu świeżości.

 

Natomiast twoja babcia to jakaś antybabcia chyba.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie da się nie gromadzić złości. Poza tym to frustrująca sytuacja dla wszystkich domowników, którzy wzajemnie na siebie wylewają złość, a zrobić nie ma komu. Ojcu jest przykro, że ma taką matkę i średnio to do niego dochodzi... (choć teraz on zajmuje się kupowaniem dla niej leków, które szły po 3-4 razy szybciej niż powinny - mogłaby żyć na samych tabletkach) A matka ani nic nie zrobi, bo nie ma zgody ojca, a jak raz wrzasnęła po takim 'wypadku', to babka obdzwoniła pół rodziny z płaczem jak źle ją traktujemy i jesteśmy okrutni.

My na serio normalnie ją traktujemy. Ojciec w miarę możliwości wozi ją do jej córek, na cmentarze, to po przebyciu 2-3h drogi potrafi po 15 minutach jęczeć, żeby już wracać (a drugiego dnia narzeka, że dawno nie była i by pojechała), matka chciała i jej dawać nasze obiady, to fuknęła i żyje któryś rok na zupkach chińskich, zawsze jak chce do niej iść poodkurzać, to ta się rzuca, że sama to zrobi, a pod stołem można znaleźć niezły obiad - kości, warzywa...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychicznie? Tego nie wie nikt. Jedynie lekarz rodzinny wypisujący recepty stwierdził, że jest zaawansowaną lekomanką (po częstotliwości wypisywania - potrafiła raz wykorzystywać jedno dziecko, raz drugie itd) i jeśli ktoś zrobiłby jej sekcję zwłok, to wszyscy mieliby problem - lekarz, rodzina, wszyscy. Że niby ją wszyscy faszerujemy lekami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zresztą, cokolwiek by to nie było, to stawiam, że Twoja babcia nie do końca zdaje sobie sprawę z tego, co robi. Poznałam kilka takich przypadków, w tym jeden hardkorowy, który opisałaś wyżej, no i mogę Ci powiedzieć, że współczuję. Nie mniej jednak, jakakolwiek by ta osoba nie była, życzenia śmierci są mocno nie na miejscu.

Jednej "babci" ostro już na mózg siadło, nie będę nawet opisywać, co się działo, ale było całkiem... nieciekawie. Pojechała wtedy do szpitala, przepisali jej leki (skarg na nią było już na tyle dużo, że rodzina w końcu zreflektowała, że 1. stanowi zagrożenie dla siebie, 2. jej zachowanie wyszło daleko poza kontrolę) i wróciła do domu bez odpałów.

Pamiętasz babcię z czasów, kiedy taka nie była?

 

Lekarz rodzinny wie o takim jej zachowaniu? Powinien jakoś zareagować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rebelia, nie wie o tym zachowaniu.

 

Ona taka była cały czas, ale póki dziadek żył, to ją hamował, a przynajmniej próbował hamować, bo ona i tak robiła swoje. (Wtedy - na ile siły mu pozwalały - 'zacierał ślady'. Poza tym to on latał i wszystko załatwiał, a ona mogła leżeć i pachn... nie, tu ten zwrot nie pasuje. Ale leżeć mogła. I robiła to.) I ja wiele lat wmawiałam sobie, że ona jest w depresji po stracie, że nie może się pozbierać...

I wiem, że jestem w pewnych momentach ostra. I że przesadzam w swoich słowach. To z niemocy i żalu. I obrzydzenia. Bo ja ją kocham, ale za każdym razem jak widzę, że idzie do łazienki i nie myje się tam, jak zasmradza całe mieszkanie, jak brudzi dom, jak grzebie w moich szafach i tam wszystko brudzi, smaruje, to nie mogę wytrzymać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trzeba lekarzowi o tym powiedzieć, moim zdaniem koniecznie, bo być może coś jest na rzeczy, coś z cyklu choroby, a traktuje się to jako element "bo babcia taka jest". Porozmawiaj może z rodzicami? Gdybać można, ale wydaje mi się, że nawet gdyby była to czysta złośliwość, to trochę za daleko to wszystko poszło. Babcia mojej koleżanki też w którymś momencie zaczęła brudzić wszystko, miała zaburzenia podobne do Twojej babci. Co więcej, wszyscy na noce zaczęli zamykać pokoje na klucz. Wyszło, że jednak nie jest to część charakteru, tylko poważna choroba. Ale to oczywiście przykład. Sami musicie z rodzicami zdecydować, czy chcecie z tym zawalczyć, bo o ile ma to szansę w jakimś stopniu przywrócić normalność do Waszego domu, to myślę, że warto.

 

I wiem, że jestem w pewnych momentach ostra. I że przesadzam w swoich słowach. To z niemocy i żalu. I obrzydzenia. Bo ja ją kocham

Wiem słońce, ale z drugiej strony zawsze postępowałam wg zasady "nie rób/nie życz drugiemu, co tobie niemiłe". Pewnie dlatego trochę przeraziło mnie to, w jaki sposób się wypowiedziałaś. Ale z drugiej strony staram się Ciebie zrozumieć. W każdym razie trzmam kciuki, zarówno gdybyście zdecydowali się na konsultację z lekarzem, jak i postanowili zostawić sprawę, tak jak była.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znów coś w pracy spieprzyłem. Miałem wykonać jeden cholerny telefon i zwlekałem z tym przez ostatni tydzień, potem naściemniałem szefowej że wszystko załatwione.

Jak w tym kraju zatrudniają takich ludzi jak ja na takie stanowiska to nie dziwota, że wszystko wygląda jak wygląda... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znów coś w pracy spieprzyłem. Miałem wykonać jeden cholerny telefon i zwlekałem z tym przez ostatni tydzień, potem naściemniałem szefowej że wszystko załatwione.

Jak w tym kraju zatrudniają takich ludzi jak ja na takie stanowiska to nie dziwota, że wszystko wygląda jak wygląda... :(

O, jak ja to dobrze znam :D Też miewam takie sytuacje. Dlatego nigdy nie narzekam jak gdzieś coś idzie z wielką trudnością załatwić (urząd na przykład) bo uznaję to za "karmę" - a dużo bardziej sobie cenię możliwość spierdzielenia jakiejś sprawy z "czystym sumieniem" niż możliwość z czystym sumieniem narzekania :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Omijałam ten temat łukiem ale dziś muszę sobie pomarudzić. Już było dobrze, zapowiadał się świetny czas i taki był na początku, aż przeszła sobota i... nie pamiętam kiedy usłyszałam tyle niemiłych słów, żeby ktoś próbował tak mnie zadeptać. Ryczeć mi się chce, mam ochotę siebie pochlastać a te ... pozabijać. Jak można z premedytacją chcieć kogoś wdeptać w ziemię, nie rozumiem. Czy to może dawać komuś satysfakcję, poczucie wyższości, bycia lepszym? Jeszcze trochę a znienawidzę ludzi do końca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Muszę się wyżalić i poprosić o radę.

Od dzisiaj miałam mieć wolne i zacząć moje dłuuuugo wytęsknione 3 tygodniowe wakacje. Niestety lipa, bo z powodu pogody moje grzybki mają zastój we wzroście i będę musiała ich pilnować jeszcze w przyszłym tygodniu :(

Tak więc z trzech zrobią się dwa z kawałkiem - no jeszcze ok.

Niestety moje plany totalnie rozbija mi ślub koleżanki, na który kompletnie nie wiem, czy iść, czy nie iść (chodzi o samą uroczystość w kościele). Poza zlotem planowałam 2-3 małe wyjazdy i z każdą opcją mi to koliduje. Z laską od kilku lat mam kontakt prawie zerowy, ale w dzieciństwie przyjaźniłyśmy się przez ponad 10 lat. Kompletnie nie wiem, co zrobić. Wiem, że jak będę miała te wakacje takie urywane to nic nie odpocznę i będę nieszczęśliwa, a z drugiej strony mam poczucie obowiązku. Co byście zrobili na moim miejscu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest ze mną coraz gorzej, tylko moj partner traktuje to poważnie. Chcę się leczyć, ale nasze fundusze są bardzo skromne (a zaplecze na kasę chorych w mieście bezwartościowe). Jeśli pójdę na terapię muszę się liczyć z tym, że nie wykończymy domu, nie kupimy upragnionego samochodu, a zima chyba będziemy chodzić w japonkach. Mam wyrzuty sumienia, że to wszystko pójdzie na mnie.. Bo mam jakieś głupie zaburzenia.. A kiedy tylko się czuję lepiej zawsze rezygnuję, bo potrzebuję pieniędzy.. Poza partnerem nie mam w nikim wsparcia, muszę ciągle udawać kogoś innego bo inaczej mnie szykanują (rodzina).. Nie wiem czy w ogóle mnie stać na terapię.. Nie wiem jak postąpić, zeby czuć że dobrze robię..

 

Psychologa źle odbieram, nie jako lekarza tylko w ten sposób, że musisz zapłacić komuś żeby móc godzinę opowiadać o tym co Cię boli, bo nikt inny nie chce tego słuchać..

 

Bardzo mnie bolą słowa mojej rodziny, która mówi, że mam za dużo czasu i dlatego jestem "nienormalna", a jak zamiast na terapię pójdę np na siłownię to mi to lepiej zrobi, bo to wszystko z nudów.. Dają mi do zrozumienia że jestem beznadziejna i powinni mi dać popalić, żebym zrozumiała jak mam dobrze..

Odpowiedzcie mi na takie pytanie.. Dziś dali mi popalić, myślałam o zemscie, ale miłość do rodziny jest zbyt silna.. Pomyślałam, że napisze do mamy dłuuuugi list o swoich uczuciach i że jeśli nie jest w stanie mnie zaakceptować i wspierać to się mają wszyscy do mnie nie odzywać, boję się tylko, że się obrażą i nigdy już mi nie pomogą (sa bogaci co daje mi poczucie bezpieczeństwa), a tym gorzej ze stracę pracę (pracuję z rodzicami i siostrami), a oni jakoś uzależnili mnie od siebie i wierzę, że gdzie indziej wytrzymałabym godzinę..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No aż tak zerowy to może i nie, ale raczej tylko na facebooku, a na żywo to ją widziałam kilka lat temu.

Chyba najlepiej będzie kupić kartkę i jakiś drobiazg i poprosić kogoś o przekazanie, ale jeszcze pomyślę nad tym.

Dzięki, dziewczyny ;)

 

facebook to nie kontakt, też bym wysłała lub przekazała komuś kartkę, i jak najbardziej zadbała o sobie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×