Skocz do zawartości
Nerwica.com

Myśli samobójcze


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Saraid, nienormalna21, jestem niewidoczna nawet tu. Ostatnio mnie wszyscy na forum unikaja.

8miesiecy.

 

-- 05 maja 2013, 19:34 --

 

Saraid, nienormalna21, jestem niewidoczna nawet tu. Ostatnio mnie wszyscy na forum unikaja.

8miesiecy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vett, dlaczego myślisz, że wszyscy Cię unikają? Wydaje mi się, że to jedynie Twoje wrażenie spotęgowane kiepskim nastrojem.

A powiedz, dlaczego nie chcesz żyć? Naprawdę nie ma niczego, co sprawiłoby, że spojrzysz na to inaczej? Z tego co wiem bardzo chcesz zacząć studia, wyrwać się z domu i żyć lepiej niż teraz. To oznacza, że gdzieś tam w głębi serca chcesz żyć, ale teraz ból jest na tyle duży, że skutecznie Ci to przysłania. Zastanawiałaś się dlaczego?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nienormalna21, ale ja mam problemy juz w liceum, poza tym nie mam sil i nie zdam nowej matury. Juz nawet moja pasja mnie tak nie kreci.

Ludzie mnie nie widza, czesto pisza miedzy soba, a ja zanikam pomiedzy nimi...

zmienny, kolory kojarza mi sie ze szczesciem, a ja nie moge patrzec na to co zwiazane ze szczesciem.

Saraid, teraz tak... wczoraj jak mialam kryzys i wczesniej nikt nie zwracal uwagi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vett, problemy z nauką mogą być wynikiem depresji, zmęczenia, rozkojarzenia. Kiedy człowiek nie ma siły rano wstać z łóżka, wkuwanie na sprawdzian z nienawidzonej np. chemii jest niewyobrażalną katorgą. A potem, kiedy mimo naszej pracy rezultaty są marne, jeszcze bardziej się załamujemy, bo po co się uczyć, skoro i tak mi nie idzie.

Ale to najgorsze myślenie jakie może być. Wiem, że łatwo się mówi, ale najważniejsze jest szukanie pozytywów. Nawet tych najmniejszych, żeby jakoś pobudzić się do życia. Dziś jest Ci źle i ludzie to zauważyli, chcą Ci pomóc, pocieszyć Cię - uśmiechnij się do siebie. Pomyśl, że mimo iż jesteśmy tylko wirtualnie obecni, to jednak zależy nam na Tobie.

Jeśli chodzi o szkołę. Z jakich przedmiotów masz problemy? Z zadaniami domowymi nawet na forum ktoś może coś podpowiedzieć, doradzić. Jeśli potrzebujesz jakiś korepetycji, poproś koleżankę albo nauczycielkę żeby Ci wytłumaczyła dany materiał. Wiem, to wymaga jakiejś energii i chęci, ale inaczej się nie da. Najgorsze to poddać się czarnym myślom, bo wtedy dosłownie w nich toniemy.

Jeśli potrzebujesz rozmowy, zadzwoń do kogoś. Może masz nr kogoś z forum? Jeśli nie, to poszukaj w necie nr do Centrum Interwencji Kryzysowej. Tam zawsze możesz zadzwonić. O każdej porze dnia i nocy, a oni spróbują Ci pomóc. Możesz też przyjść tam i pogadać z psychologiem. Z tego co wiem mają też pracowników socjalnych, prawników i innych specjalistów. Ale musisz wykonać ten pierwszy krok i tam zadzwonić/pójść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zmienny, no co Ty... tym tokiem myślenia musiałabym zablokować na życie prawie 100% znajomych osób w życiu realnym, bo są szczęśliwi... :lol:

 

Kiedy człowiek nie ma siły rano wstać z łóżka, wkuwanie na sprawdzian z nienawidzonej np. chemii jest niewyobrażalną katorgą. A potem, kiedy mimo naszej pracy rezultaty są marne, jeszcze bardziej się załamujemy, bo po co się uczyć, skoro i tak mi nie idzie.

yep, dokładnie. I nie umiem inaczej. Bo to jest cały łańcuch ludzi, którzy wymagają ode mnie. A ja nie mogę nikogo zawieść. A że sobie zupełnie nie radzę i ciągle spotykam się z krytyką, to nie chcę istnieć. Po prostu. Sama siebie nienawidzę, nie mogę ze sobą wytrzymać, a jeszcze inni mnie odrzucają i nienawidzą. No sorry...

Chociaż ja ostatnio mam nawet problemy z najłatwiejszym zadaniem z ukochanej matmy i to chyba właśnie to najbardziej mnie dołuje...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vett, na pomyślałaś, że to, że inni Cię nienawidzą to tylko Twoje subiektywne odczucie? Że to zniekształcenie? Że to tak naprawdę niewiara w to, że inni mogę Cię lubić, no bo jak, skoro Ty siebie nie lubisz?

Tylko, że to wcale tak nie działa. Będąc w depresji często może niekoniecznie wyolbrzymiamy, ale dostrzegamy tylko i wyłącznie negatywne rzeczy. Nie zatrzymujemy się ani na chwilę nad swoim sukcesem, bo widzimy porażkę, która przysłania nam wszystko inne. A to tak naprawdę wcale nie musi być porażka, tylko coś, co uważamy za porażkę poprzez zbyt wygórowane ambicje czy wymaganie od siebie niemożliwego. Bo muszę być idealna. Nie ma tak. Nikt nie jest idealny. Możesz być dobra z matmy, a beznadziejna z polskiego. Świetna z chemii, a biologia to dla Ciebie flaki z olejem. Potrafisz rysować, ale za to strasznie fałszujesz. I w takiej sytuacji Ty skupiasz się na tym polskim, na tej biologii i na tym śpiewaniu. Trochę dystans. Myśl o ukochanej matmie, o tym co lubisz robić - to jest ważne. Nikt nie wymaga od Ciebie, żebyś była dobra ze wszystkiego. Nikt z wyjątkiem Ciebie... Zastanów się czy sama nie rzucasz sobie kłód pod nogi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Możesz być dobra z matmy, a beznadziejna z polskiego. Świetna z chemii, a biologia to dla Ciebie flaki z olejem.

nie mogę, bo rodzice będą po mnie jeździć i tego nie wytrzymam. A ludzie mnie nienawidzą, bo nie chcą ze mną spędzić ani trochę czasu, nikt ze mną nie rozmawia, no chyba że chce się dowiedzieć co jest zadane.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zmienny, jak byłam mała to ich nie trzymałam i jakoś ciągle byłam nie taka, więc co się dziwić, że po powiedzmy dziesięciu latach i kilku przyjaźniach zakończonymi wyciem do poduszki, jak mam ufać ludziom jak kiedyś? Ale mimo wszystko nie mam jakiejś ochronnej bańki, a tak się czuję... Nie podejdą na daną odległość, bo co, ugryzę? :? Ok, boję się głębszych znajomości, ale mimo to jestem otwarta dla ludzi. I chcę pomóc. I oni to wykorzystują - wykorzystują mój prometeizm.

 

nienormalna21, nie pomaga, bo ja nie mogę być inna. Muszę być taka, jaką mnie sobie zaplanowali. I tak czekam na tę pełnoletność, a i tak będę z ciałem w nocniku, to tylko liczba, zawsze im będę uległa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nienormalna21, właśnie w tym rzecz, że mogę tylko i wyłącznie w teorii. Jak tylko próbuję się wyłamywać spod zasad i wymagań, kończy się to taką awanturą, że szkoda zachodu. A ja nienawidzę się taką, jaką mam być według nich. I dlatego nie chcę żyć... Bo nie mogę być sobą...

Zamknięte koło...

Poza tym po całym życiu prania mózgu ja nie wiem co to znaczy 'być sobą' i czy po prostu to co bym chciała to nie jest robienie na przekór i chcenie tego, czego oni nie chcą, w imię buntu. Choć w sumie już od małego marzyłam o tatuażach, a wiedziałam, że ojciec tego nienawidzi, więc czy to był przejaw już buntu, czy jeszcze 'prawdziwej mnie'...? :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej to i ja dorzucę historie swojego "życia"

 

mam 24 i straciłem jakiekolwiek chęci do życia, dla zdrowych ludzi może się to wydawać dziwne ale ja po prostu nie chcę żyć..

 

od dziecka czułem się inny... tak było zawsze... byłem bardzo wrażliwym dzieckiem, uwielbiałem zwierzęta, płakałem na bajkach. nigdy nie interesowało mnie to co chłopięce uwielbiałem bawić się lalkami, kucykami jedynie klocki były dla mnie ok lubiłem przebierać się w damskie ubrania, buty itd

z ojcem miałem średni kontakt, zawsze trzymałem się mamy do tej pory pamiętam ich kłótnie jak tato wyrzucił mamie ze mnie na lalusia wychowa..wtedy coś we mnie pękło i stwierdziłem ze sie dostosuje...

jak było z rówieśnikami nie trzeba się domyślać, zawsze w towarzystwie dziewczynek, zero bojek itd

a tak naprawdę wszystko sypnęło się w okresie "dojrzewania" wtedy to już w ogolę przestałem unikać sportu, przyczyniały się do tego choroby itd poświęciłem się nauce, gdy inni wychodzili na dyskoteki bawili się ja wolałem się uczyć czytać książki, wychowywałem się w wiejskiej miejscowości i czułem się coraz bardziej obcy

 

w pewnym czasie zauważyłem ze nie rozwijam się tak jak reszta chłopców, ale tłumacząc sobie od dziecka jak to wszyscy mówili moją delikatną urodą nic sobie z tego nie robiłem, zresztą gdy uświadomiłem sobie że jestem homoseksualny - całkowicie wyparłem moją seksualnosć gdyz jest niezgodna z moja wiara i przekonaniami - zawsze byłem tym idealnym dzieckiem, nie sprawiajacym kłopotów wiec jak ja mógłbym to zrobić rodzicom?? i tak sobie mijały lata

 

lecz teraz gdy dalej wyglądam jak młodzieniec zacząłem szukać i co XXY zespół klinefeltera - zacząłem czytać objawy i widze obraz swojego życia.

 

jestem wysoki, blady, niedorozwinięty płciowo, psychicznie dziecko - załamałem się tym - nawet nie samym faktem choroby ale tym ze nie zareagowałem ze nie podjąłem leczenia - ze wziąłem życie takim jakie jest - nie walcząc uznając ze tak ma być, bo przecież inni maja gorzej...

 

popadłem w związku z tym w paranoje bylem u psychiatry dostałem leki psychotropowe, zaczalem pic, nic nie jeść - nie jeden raz urwał mi się film - ale przed rodzina, znajomymi udaje ze wszytko jest ok - ja po prostu chciałem choć raz zaczać żyć, ale apatia, niechęć do wszystkiego nadal pozostała

 

nie odważne się na samobójstwo nie mógłbym zrobić tego rodzicom - bo za bardzo ich kocham wystarczy ze będą musieli przeżyć śmierć dziecka a śmierć samobójcza to już w ogolę sobie tego nie wyobrażam

w dalszej chwili o siebie nie dbam, pije po 5 kaw dziennie, nie jem, tabletki popijam alkoholem - wykańczam swój organizm - mam nadzieje ze niedługo to jeszcze potrwa -

 

nienawidzę siebie, czuje sie dziwadłem , wydaje mi się ze wszyscy na ulicy wiedza ze jest ze mną coś nie tak najchętniej bym zaspal i się nigdy nie obudził - no bo po co ja mam żyć , nie mam planów, szanas na miłosć, na szczęscie i sam to sobie przekreśliłem

 

koncze studia, dostałem prace chce sie jakos dodatkowo poubezpieczac aby zapewnic moim bliskim jakies odszkodowanie gdy juz się wyniszczę - mam nadzieję ze niedługo

 

wiem ze ludzie maja inne wieksze dramaty ale dla mnie to ze nie wiem kim jestem jest moim dramatem i nie moge sie z nikim z tym podzielic dlatego pisze te moje zale tutaj

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tomash, Chodzisz teraz do psychiatry? Powinieneś lecieć galopem na psychoterapię zamiast przekreślać swoje życie.

nie chce obarczać

Następny! Rodzice, rodzice i jeszcze raz rodzice, chyba że coś innego, ale chyba w 90% procentach poczucie bycia "ciężarem" wynosimy z domu. Trzeba porzucić te obrazy (najlepiej w trakcie terapii), a nie się za nie karać. Nie mówię że u mnie z tym dużo lepiej, ale sam wielokrotnie poruszałem ten temat na terapii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dla mnie myśli samobójcze są swojego rodzaju pocieszeniem, że jest zawsze jakaś alternatywa i, że nie będę musiał się męczyć z tymi objawami do późnej starości...

też tak miałam

Piszę w czasie przeszłym bo dziś już potrafię stawić czoła problemom bez natręctw i prób samobójczych.Oby jak najdłużej tak było!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tomash...Ty nie chcesz żyć??? Ja widzę, że Ty właśnie najbardziej na świecie chcesz żyć...normalnie i tak jak na to zasługujesz...Ty po prostu potrzebujesz wiecej uwagi otoczenia...na którą z pewnościa zasługujesz. Nie rzucaj wszystkiego na jedna szalę, to Ci co Ciebie nie traktują/traktowali tak jak na to zasługujesz powinni mieć rozterki. Wiesz to tak naprawdę, tylko brak Ci śmiałości by to wykrzyczeć światu...takie jednostki jak Ty stanowią równowagę dla całego tego bałaganu i chaosu który na codzień wytwarzaja jednostki destrukcyjne...siła to nie tylko przemoc werbalna i niewerbalna) siła to także systematyczne dobro, łagodność i wrażliwość... to ta dobra strona wagi / na szali we wszechświecie opierajacym się na dwóch wartosciach przeciwstawnych...Ty chłopie bądź dumny z tego, że nie jesteś 90 cioma procentami osobników predysponowanych do wyscigu szczurów...Ty jeszcze za swoją postawę nagrodę od losu dostaniesz...i nie uznawaj jej za słabosć...każdy kto łagodność i bezsporność uznaje za słabość popełnia wieeelki błąd...i te właśnie zmylone osobniki nie mogą determinować Twojego światopogladu, chęci życia czy postawy na resztę życiorysu...sam mi racje przyznasz jak pozwolisz sobie na rozwijanie cech które czasem niepotrzebnie uznajesz za wady. Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tomash, Po prostu ... błędy wychowawcze Twoich rodziców przyczyniły się też do Twojego dzisiejszego stanu. Brak Tobie samoakceptacji, a wzięło się to z nieakceptacji rodziców.

Nie wspierano Cię. Wszyscy mięli wobec Ciebie oczekiwania, a nie zaspokajali podstawowych potrzeb takich jak miłość.

Musisz chcieć żyć po to, żeby uszczęśliwić siebie, a nie rodziców.

Jak najprędzej na terapię się wybierz, na nic nie czekaj i na nikogo nie patrz.

Jeszcze nie jest za późno, żeby zapanować nad życiem, żeby umieć się w nim odnaleźć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×