Skocz do zawartości
Nerwica.com

Depresja objawy


richi

Rekomendowane odpowiedzi

Jestem tutaj nowa. Piszę, bo mam problem, którego nie umiem zdiagnozować, a nie chcę już iść do lekarza, bo za każdym razem idę i na coś się skarżę, a to na żołądek, na serce, na migdałki, na bóle głowy... Chyba jestem hipochondryczką. Wydaje mi się, że wmawiam sobie, że po czymś co zjadłam, boli mnie żołądek. Wydaje mi się, że za bardzo się nad sobą roztkliwiam. Miewam myśli samobójcze, okaleczyłam się kilkakrotnie, niegroźnie, bo tylko paznokciami wryłam się w przedramię lewej ręki, ale... to nie powinno sie zdarzyć. Nie mam jakoś zainteresowań. Chodzę z kąta w kąt i nie wiem co ze sobą zrobić. Kiedy jest mi smutno, czasami kiedy wstaję, innym razem dopiero kiedy kładę sie spać nachodzi mnie niepokój. czymś sie martwię, czymś sie denerwuje, ale trudno powiedziec czym. Mam w ciągu dnia przebłyski, ze niby jest dobrze, ciesze sie czymś, ale to jest ulotne. martwię sie każdym najmniejszym detalem, nawet tym, jak sobie rozplanuje czas przed sesja, która będzie dopiero za pół roku! Nie potrafię korzystać z chwili. Jest we mnie dożo ambiwalencji, z jednej strony lubię pewne osoby, a z drugiej strony nie mam ochoty sie z nimi spotykac bo - trywialnie napisze - są złe. Lubie prowokować kłótnie, szczególnie takie, które dotyczą najbliższych mi osób. Jestem wtedy bardzo agresywna, głównie jest to agresja słowna. Mam satysfakcję, kiedy komuś "dowalę". Nie wiem co jest ze mną, nie wiem, czy to normalne, ale martwi mnie to, bo przez to wszystko jakoś zatracam sens istnienia....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witaj !

 

Piszę, bo mam problem, którego nie umiem zdiagnozować, a nie chcę już iść do lekarza, bo za każdym razem idę i na coś się skarżę, a to na żołądek, na serce, na migdałki, na bóle głowy...

 

ale do tej pory chodzilas do rodzinnego lekarza czy moze bylas juz u psychiatry? jesli tak to czy bieresz jakies leki ? i od jak dawna w tobie tkwi ten ''problem'' - czyli to zle samopoczucie ?? zaczelo sie od czegos , po jakiejs sytuacji czy jakis kryzys lub masz problemy??

powiem tak ja juz chorowalam ''na wszystko'' to xnaczy wmawialam sobie mnostwo chorob pomimo ze badania wychodzily rewelacyjnie ! to normalne u nerwicowcow ! a powiedz jeszcze czy bardziej dokucza ci ten bezsens czy mysl ze jestes na cos chora nieuleczalnego ??

 

 

Miewam myśli samobójcze, okaleczyłam się kilkakrotnie, niegroźnie, bo tylko paznokciami wryłam się w przedramię lewej ręki, ale... to nie powinno sie zdarzyć

 

wlasnie to NIE POWINNO SIE ZDRARZYC !! jesli nie bylas u psychiatry to koniecznie sie wybierz bo mysli samobojcze to juz nie jest blachy problem , przypuszczalnie mi sie wydaje ze masz stany depresyjne ale nie mnie to oceniac tylko dobremu specjaliscie !!ja dlugo czekalam z wybraniem sie do psychiatry az wyszlo mi to na zle , bo zaluje ze nie poszlam wczesniej.. nie wolno ci sie okaleczac , ty musisz isc do psychiatry , a moze masz kompleksy np nie lubisz swojego ciala??

zadaje duzo pytan ale po prostu chcialabym wiedziec wiecej o tobie zebysmy ci mogli przynajmniej troche pomoc i doradzic!

to normalne ze nie masz zainteresowan bo w depresji jest ciezko sie nawet nad czyms skupic , a juz o zainteresowaniach nie ma mowy , ale nie martw sie musisz miec silna wole i chciec sie leczyc , a moze akurat pomoze sama terapia i obejdzie sie bez lekow.

 

powiem ci ze jestes podobna do mnie pod wzgledem tego co napisalas ja tez czesto sie kloce z bliskimi i nawet czesto robie to celowo , nikogo wiecznie nie lunilam i ocenialam z gory !

 

Mam satysfakcję, kiedy komuś "dowalę".

dokladnie tak samo ja mam !! ale dopiero z czasem zrozumiesz ze to wcale jednak na dobre nam nie wyjdzie bo to ze zranimy kogos bliskiego nie znaczy ze nam to w czyms pomoze , moze tylko pogorszyc sprawe!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale do tej pory chodzilas do rodzinnego lekarza czy moze bylas juz u psychiatry?

 

Tylko do rodzinnego, to aż głupie było:/ byłam zadowolona, jak mi przepisano tabletki na żołądek, krople na serce, podłączano mnie do kabelków i robiono EKG, czułam się taka przez to ważna. Lubiłam rozmawiać o tym ze znajomymi, że wydaje mi się ze cierpię na to, na to i jeszcze serduszko mi nawala. że biorę krople. Lubiłam te wszystkie "ohy" i "ahy", "musisz na siebie uważać". Często myślałam i myślę, jakby to było, gdyby okazało się ze mam przykładowo raka płuc - bo palę. Myśli typu leże w szpitalu, czekam na operację sprawiają że poprawia mi się humor. :|

U psychiatry nie byłam.

 

a powiedz jeszcze czy bardziej dokucza ci ten bezsens czy mysl ze jestes na cos chora nieuleczalnego ??

 

Bardziej dokucza mi bezsens. Nie robię nic ani też nie mogę się na niczym skoncentrować. Mam tyle pomysłów, ale żaden nie przemyślany do końca. Mimo to nic mi się nie chce, nawet pomyśleć jak spędzić sobotę oprócz tego że siedząc przed komputerem i maglując wciaż te same trzy strony.

 

 

a moze masz kompleksy np nie lubisz swojego ciala??

tak, mam kompleksy, choć bywa i tak, że uważam siebie za bardzo ładną dziewczynę. mam kompleksy mimo tego że podobam się. Choć nadzywczajna nei jestem. We wszystkich swoich nadzwyczajnych koleżankach natomiast szukam wad żeby pokazać sobie że i tak nie są takie super.

 

 

musisz miec silna wole

 

właśnie, i tu jest problem....

 

ale dopiero z czasem zrozumiesz ze to wcale jednak na dobre nam nie wyjdzie bo to ze zranimy kogos bliskiego nie znaczy ze nam to w czyms pomoze , moze tylko pogorszyc sprawe!

 

Ja to wiem, to jest najgorsze, a nadal w to brnę i to z coraz większą satysfakcją...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak czytam to wszystko co napisalas i jakbym czytala o sobie zupelnie , potrzebny ci jest lekarz ale najlepiej moze najpierw psycholog zebys to wszystko jemu opowiedziala ! zmus sie i pojdz to ci niczym nie zaszkodzi -psmietaj moze pomoc!!!!! chcesz zyc????????????????????

wiec rob wszystko co tylko mozesz i bierz sie za siebie , muysle ze przyczyna tkwi w tobie , tak jak i ja mialam ze nie moge siebie zaakceptowac miedzy innymi!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale to zle podejscie , bo jesli na prawde lezy w tobie jakis problem to przed tym nie uciekniesz, ja tak ponad 2 lata odklsadalam swoje pojscie do lekarza az w te wakacje mnie puscilo tak strasznie ze az trzech chorob sie nabawilam : nerwicy lękowej , nerwicy natrectw i depresji!!

jesli masz okazje zapanowac nad tym wczesniej to nie odkladaj tego na ostatnia godzine bo moze byc za pozno , po tym co napisalas nie wydaje mi sie zeby bylo do konca u ciebie ok!

 

Ale kiedy nachodzi mnie coś takiego, stukam się w głowę i myślę, że jednak jestem normalna i wyolbrzymiam...

 

przeciez osoby z depresja i nerwica sa normalnymi osobami..!

a moze ty boisz sie ze ktos sie dowie ze bylas u psychiatry lub specjalisty i bedziesz sie tego wszystkiego wstydzic?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

 

Zastanawiam się nad elektrowstrząsami w sumie dziwuie się osobom które dobierają leki kilka lat i nic im nie pomaga, że sie nie decyduja na ta formę, ja pogadam z moim psychiatrą przy nast wiz bo uważam że ryzyko jest warte

ew zysków z zabiegu, z reszta wszystko mi jedno i tak jestem do bani i tak wiec jesli miałbym lepiej funkcjonować kosztem utraty cześciowej pamieci to i tak jest to warte. Jeszcze spróbuje imao a na razie biore wellbutrin zobaczymy co to da.

 

ps

Wszystkim polecam fqajny film kosiarz umysłów.

 

pozdr

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej!! ja tez mam problem nie umiem cieszyc sie zyciem chce mi sie ciagle spac a jak przychodzi noc nie moge zasnac wciaz mam lzy w oczach a gdy przychodzi usmiech to szybko znika wciaz mysle jak jest po drugiej stronie zycia Sad nie moge sobie poradzic kazda krzywda czlowieka jest moja krzywda potrafie pomoc wszystkim tylko nei sobie co robic?? nie chce isc do lekarza?? macie jakis pomysl prosze!! nie chce tak zyc!! Crying or Very sad Crying or Very sad Crying or Very sad

...mam dokladnie to samo...kazdy problem znajomych a nawet virtualnych znajomych potrafie rozwiazac przez neta...ostatnio pomoglem sie podniesc kolezance ktora miala klopoty w malzenstwie...za moja sprawa zostawila meza i jest szczesliwa...wszyscy jakos sobie radza po mojej pomocy tylko ze soba mam problem i nie mam pojecia czym to jest spowodowane...nie potrafie sie cieszyc czymkolwiek...uwierzyc w siebie mam maksymalnie nieskie poczucie wlasnej wartosci tragiczna samoocene i nic sie nie zmienia juz od bardzo dlugiego czasu...miewam napany nerwicy od tak bez niczego.czy ja mam depresje??czy pojsciedo lekarza to koniecznosc??w czym mi to pomoze??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czy ja mam depresje??czy pojsciedo lekarza to koniecznosc??w czym mi to pomoze??

Tylko lekarz może ocenić, czy masz depresję. Czy wizyta pomoże? A co masz do stracenia? Albo coś ze sobą zrobisz, albo przyjdzie czas, że zajmą się Tobą ;)

Możesz spróbować poradzić sobie na początku sam-poczytaj forum ,popytaj ludzi, jak sobie radzą. Jeśli to nie pomoże-zdecyduj się na leczenie.

Pozdrawiam serdecznie :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zastanawiam się nad elektrowstrząsami

 

elektrowstrzasy to ostatecznosc , zreszta ta forma byla stosowana w latach 50 , gdzie nie bylo jeszcze lekow!!! teraz lepsza jest farmakologia niz elektrowstrzasy . Chyba ze potrzebna jest natychmiastowa pomoc , to wtedy wykonuje sie elektrowstrzasy .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nawet nie wiem jak mam zaczac... w sumie wypadaloby od poczatku... wiec, nie znam swojego ojca... mimo ze bardzo bym chcial... tylko ze on niestety nie chce poznac mnie... poza tym jestem homo, boje sie komukolwiek o tym powiedziec - to chyba zrozumiale... takie male postanowienie - powiem kiedy sie wyprowadze... ciagle wydaje mi sie ze nie mam rodziny, ze nie mam nikogo, ze jestem sam, przez to od dluzszego czasu kiedy wstaje rano mam wszystkiego dosyc... kiedy sie klade - to samo... budze sie kilka razy w nocy... albo zanim wstanie slonce i nie spie do rana... potem caly dzien mam dosyc wszystkiego, boli mnie łeb, nie chce patrzec na ludzi dookola, nie chce z nimi rozmawiac... mimo wszystko znajomi daja mi pewne poczucie szczescia, bo czesto przy nich zapominam o problemach... potem kiedy wracam do domu wydaje mi sie ze ciagle przed nimi udaje... nigdy nie mowie im o sobie... wszystko dusze w srodku... w myslach... tak naprawde nikt nie wie o mnie wszystkiego... chyba boje sie przed kimkolwiek otworzyc... kilka razy mialem mysli samobojcze... chcialem z tym skonczyc, ale chyba jeszcze zabraklo mi odwagi - konczylo sie na cięciu po rękach, potem po łydce bo kiedy matka zobaczyla ze mam sznyty stwierdzila ze napewno ćpam... nie wiem co ma jedno do drugiego ale ona twierdzi ze stracila do mnie zaufanie a ja od kilku dni nie odzywam sie do niej... zresztą niemoglbym cpać... straciłem juz kumpla i przyjaciolke bo przedawkowali... to tez mnie dobiło... kazdego wieczoru k*wa siedze na balkonie i rycze... czasami z jakiegos beznadziejnego powodu... mam tego dosyc ale nie potrafie nic z tym zrobic... mam dosyc siebie... zastanawiam sie jakby bylo gdybym mieszkal z ojcem... gdybym go wogole znal... albo gdybym nie byl gejem... eh...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

elektrowstrzasy to ostatecznosc , zreszta ta forma byla stosowana w latach 50 ,
elektrowstrząsy dziś a te stosowane w latach 50 to już nie to samo, przedewszystki lepiej dozuje się dawki pradu a przez to panuje nad zabiegiem, aczkolwiek ryzyko śmierci wynosi 0.01-0.03%! i wystepowało u ludzi z problemami uk krażenia. Stosuje się je również w depresjach lekoopornych a nie tylko w w ciężkich stanach zagrażających życiu, oczywiście wymagana jest zgoda pacjęta. Ja osobiscie znam kobiete która cierpaiła na innego typu chorobę coś jak drgawki i ogólnie nie nadawała się do zycia, po kuracji EW jest teraz sprzedawczynią w sklepie i cieszy się dobrym zdrowiem objawów choroby nie widać. Ja bedę dążył do tego, nie zamierzam się męczyć przez x lat próbując kolejne prochy, jeśli się już poddam oczywiści napisze na forum jakie są efekty, moze komuś jeszcze to pomoże.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 11:55 am ]

kilka razy mialem mysli samobojcze... chcialem z tym skonczyc, ale chyba jeszcze zabraklo mi odwagi - konczylo sie na cięciu po rękach, potem po łydce bo kiedy matka zobaczyla ze mam sznyty stwierdzila ze napewno ćpam...

Najwyraźniej cierpisz na Depresję nabytą to całkiem coś innego niż mam ja i niechce się w tej sprawie wypowiadać ponieważ w tym temacie najlepiej orientuje się ktoś kto sam cierpi na tego typu zaburzenia czyli wiekszość forumowiczów, ze swojej strony moge Ci powiedzieć że sam myślałem o samobujstwie ale nigdy tego nie planowałem ani zadnych kroków nie czyniłem w tym kierunku, pomyśl ile krzywdy zrobiłbys tym swojej matce i znajomym, z Twojego postu zrozumiałem że nie dażysz swojej matki sympatia czy miłością i tęsknisz za ojcem ja uważam że w głebi serca Twoja matka Cię kocha bo wychowała Cię przeciez, a powinieneś wiedzieć że nie wszyscy maja tyle szczęścia, niektórzy a jest to b przykre lądują w foliowym worku na śmietniku tuż po urodzeniu i nie maja najmniejszych szans. To że matka moze Ci się wydawać oschłą osobą może tak bys poniewqaż ocenia Twoje zachowanie bardzo powierzchownie i zwyczajnie nie ma do Ciebie cierpliwości, może powinieneś się otworzyć a jeśli to nie pomoże zawsze możesz udać się do psychologa, najgorszym wyjściem jest wąchanie kwiatków od spodu. Chłopie weż się za siebie udaj się do psychologa bądź psychiatry zajmij się pracą jaką kolwiek i nie myśl tyle. Pozdrawiam i zyczę powodzenie nie rób głupstw.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od ponad tygodnia czuje sie straszliwie przygnebiona caly czas mnie cos drazni a potem robi mi sie ogromnie smutno... Wszystko mnie denerwuje kazde prawie slowo ktore ktos powie kazdy gest wszystko powoduje ze chce mi sie plakac ale tego nie robie :( zerwal mi sie kontakt z przyjaciolmi nie potrafie z nimi rozmawiac najchetniej caly czas bym spala albo siedziala przed tv, nie chce mi sie jesc tzn chce czuje sie glodna ale nie chce siegac po jedzenie boje sie przytyc ;| wiem ze to glupie... nie wiem komu to powiedziec bo zaraz pewnie beda mi gadac ze to nie jest depresja tylko napiecie przedmiesiaczkowe... mozliwe ale zeby ten stan trwal juz ponad tydzien? u mnie trwalo to gora 1 dzien!! nie wiem co robic chcialabym zeby bylo lepiej ale nie potrafie nic zrobic czuje sie bezsilna, tylko w szkole czasem udaje mi sie o wszystkim zapomniec i tam potrafie sie smiac ale potem znowu lapie dola... z natury jestem osoba strasznie gadatliwa i niespokojna caly czas bym chetnie cos robila a teraz? nic mi sie nie chce poprostu chce siedziec sam na sam ze swoimi myslami ktore czasem mnie przerazaja... ;( prosze powiedzcie co to jest? czy poczatki depresji czy poprostu przesadzam a jesli juz poczatek depresji to jak to leczyc? jak powiedziec rodzicom o swoich przypuszczeniach?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pamelcia123dance-tydzień to krótko na depresję.

A przeanalizuj swoje życie, poszukaj przyczyny? Może stało się coś, co Cię wyprowadziło z równowagi, zdołowało...

Nie wiem, czy to początek trwałego stanu...

Generalnie odpocznij, wyśpij się dobrze, zdrowo jedz, nie pij kawy, alkoholu, unikaj stresu, zapodaj sobie magnez i inne składniki mineralne (ich brak pogarsza humor). Może to po prostu jesienne przygnębienie, spowodowane brakiem światła i zmęczeniem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hejka:) Jestem tu nowa. Pisze, poniewaz mam problem. Od pewnego czasu co jakieś 2 -3 tygodnie mam taki stan,który utrzymuje mi się przez ok 2 dni. Zamykam się w sobie, nie potrafię się skoncentrować, często jestem zmęczona i senna. Najchętniej zamknęł bym się w pokoju i płakała ( nieraz zdarza mi się zapatrzeć w jeden punkt i to trwa tak przez dłuższą chwilę). Często boli mnie głowa i w okolicach serca. Czy to moze być coś związane z depresją? Czy po prostu to są jedne z gorszych dni? Dodam, iż jak jestem w szkole, w gronie bliskich mi osób, jest ok ale, kiedy wracam do domu, siadam przed komputerem, pojawia się taki stan jaki wyzej opisalam.

Co o tym sądzicie? Czy powinnam była się wybrać do psychologa?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Peyton-może to przemęczenie? Idź na początku do lekarza pierwszego kontaktu, być może to wynik złej diety, niezdrowego trybu życia, anemii lub innego paskudztwa.

Zresztą do psychologa potrzebne jest skierowanie, chyba, że pójdziesz prywatnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzieki za odp;)

 

Sama nie wiem co mi dolega. Czy to zmeczenie czy cos innego.

Ostatnio mam pewne problemy z chłopakiem i może to przez taki stan mam? Po prostu czuję, że jak taki stan będzi się utrzymywał dłużej to sobie nie poradzę.

Miałam już myśli samobójcze (ale nie wiem czy mogę to tak dosłownie nazwać).

 

P.S Ale nawet gdyby, czy to możliwe, żebym w wieku 17lat miała jakiś stan depresyjny? Nie jestem za to za młoda?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Peyton-wiek w tej kwestii nie ma żadnego znaczenia.

Powinnaś głeboko przemyśleć swoje relacje z chłopakiem, zastanowić się, czy wszystko jest ok, jeśli chcesz przez niego sobie coś zrobić. Oceń prawdopodobieństwo skuteczności tych myśli i według tego kryterium podjąć działanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć, jestem tu nowy, zdecydowałem się podzielić się z Wami swoimi swoimi problemami i licze na pomoc, szukam odpowiedzi na pytanie co się ze mna dzieje. A dzieje się coś dziwnego. Wypełniając testy wychodzi na to że mam depresję. Jestem wciąż zmęczony, bardzo zestresowany, życie często jest dla mnie po prostu męczące. Jednak zdarzają się momenty kiedy bywam szczęsliwy, np spotkanie ze stara sprawdzoną grupą przyjaciół. Czasem bez powodu mam lepszy dzień. Staram się funkcjonować w miarę normalnie, 3 tygodnie temu rozpocząłem studia. Mam jednak dwa poważne problemy, jeden jest niezależny ode mnie(choroba w rodzinie), z drugim zaś po prostu nie wierzę że mogę sobie poradzić a strasznie mnie męczy. Najgorsze i najdziwniejsze jest to że ja sam pogorszam swój nastrój. Gdy myśle o tych problemach, wpadam w głeboki dół, płacze, włączam zamulasta muzykę i wcale nie chce się z tego dołu wydostać. Wtedy nie jestem zdolny do jakiegokolwiek działania, to mnie paraliżuje. Dopóki te problemy istnieją to ja jakby nie chce, nie potrafie byś szczęsliwy. Wole płakać. Taki dół zdarza sie prawie codziennie. Do tego dochodzi wiele innych spraw i coraz częście mam wrażenie że moje życie nie ma sensu. Nie wiem czy to depresja czy nie. Miałem już problemy ze sobą zazwyczaj po jakimś czasie mijały. Teraz ten dziwny stan trwa już ponad pół roku. Co o tym sądzicie? Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też takie objawy miałam na początku depresji.Nie wiedziałam co się ze mną dzieje,ciągle płakałamz byle powodu.Potem było już tylko gorzej;duszności ,kołatanie serca,uczucie umierania.Następnie pojawił się lęk i inne objawypsychiczne.NIE ZWLEKAJ,idz do lekarza już dziś unikniesz największego koszmaru w swoim życiu jakim jest depresja.Pozdrawiam i czymam kciuki.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:47 am ]

Oczywiście trzymam kciuki :oops:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich,

Jestem tu nowa i myślę, że potrzebuję waszej pomoc. W sumie to nawet dla mnie jest to trochę skomplikowane i nie do końca potrafię to ogarnąć ale spróbuję Wam jednak jakoś przedstawić ten dziwny stan mojego umysłu, a w sumie to chyba nawet duszy. Zacznę od początku...

Od kiedy pamiętam byłam osobą zamkniętą w sobie i nieśmiałą. mimo to jednak byłam pełna życia, miałam mnóstwo różnych pasji i byłam osobą raczej lubianą, nawet jeśli nie do końca zdawałam sobie z tego sprawę.

Kiedyś ktoś bardzo mnie zranił i straciłam zaufanie do ludzi. Wszystkich. Można powiedzieć, że boję się ich. Od tego czasu nie miałam żadnych przyjaciół, przynajmniej ludzkich.

Mimo to żyłam normalnie, dawałam sobie radę w szkole, miałam energię i chęć do życia. Kiedy przeglądam moje pamiętniki z tamtego czasu to dochodzę nawet do wniosku, że robiłam życiu na przekór. Byłam pełna woli walki.

Mniej więcej w lutym tego roku zaczęło dziać się coś dziwnego. Zaczęłam tracić chęci do życia. Każdy malutki problem dawał mi w kość. Potrafiłam zamykać się łazience i przepłakiwać całe godziny. Codziennie rano nie miałam na nic siły. Cała trzęsłam się ze strachu, że czegoś nie umiem, że znów coś nie wyjdzie, że znów coś zawale. Było mi niedobrze z tego wszystkiego.

W szkole uśmiech i udawanie, że wszystko jest w porządku. Keep on smiling. Tymczasem w środku mnie rozrywało, raz byłam wściekła na cały świat, raz traciłam siły do wszystkiego. Taka psychiczna wegetacja. Odliczanie godzin do końca lekcji, do powrotu do domu.

Kiedy lekcje się kończyły nie wiedziałam jednak po co tam wracam. Brzmi absurdalnie, ale jednak tak było. Szłam powolnym krokiem zadręczając się swoimi problemami.

W domu nie czułam się lepiej. Chciałam się uczyć, bo jestem ambitna. Chciałam mieć czerwony pasek. Przeklętą średnią 4.9 ale paradoksalnie im dłużej siedziałam nad książką tym gorzej mi szło. Gubiłam myśli, słowa, sens zdań i całych rozdziałów, choć zawsze chwytałam wszystko w lot. Traciłam chęci do nauki, mówiłam sobie spróbuję za godzinę, za dwie, wieczorem. Ślęczałam po nocach. Zresztą i tak nie mogłam spać.

W pewnym momencie nie potrafiłam się uczyć nawet po nocach. Siedziałam do 4 rana słuchając muzyki i zapłakując się. Nic nie miało sensu. Wszystko padało na łeb na szyję. Myślałam o sobie, o swoich problemach i o samotności. Powtarzałam sobie, że jestem daremna, że jestem idiotką, że za dużo sobie wyobrażam, że nie potrafię już nic. Aż wreszcie usypiałam, chyba z wyczerpania... na jakieś dwie godzinki... znów to samo... błędne koło.

Co chwile chorował ktoś z moich bliskich i lądował w szpitalu. A ja modliłam się żeby Bóg ich nie zabierał. Modliłam się też o coś innego... żeby Bóg zabrał mnie.

W sumie ciężko mi powiedzieć kiedy pojawiły sie myśli samobójcze... wiem, że za bardzo się bałam żeby spróbować. Potem przeklinałam samą siebie za to tchórzostwo.

próbowałam za to się ciąć. Nie po to żeby się zabić. Ale po to żeby zadać sobie ból. Ból fizyczny zabijał ból psychiczny. A ten drugi odczuwałam wyjątkowo mocno. Nigdy nie zrobiłam jednak sobie krzywdy i nikt nie zauważył nawet, że się cięłam. Czasami się modliłam, żeby zauważyli to rodzice. Żeby coś zrobili. Ja nie czułam się na siłach.

Wszystko traciło sens. Zawalałam wszystko co mogłam pomimo tego, że wciąż usiłowałam walczyć z tym stanem wszechogarniającej niemocy. Przegrywałam z samą sobą.

Kiedy rozmawiałam z rodzicami myślałam sobie "Boże jak oni mało o mnie wiedzą". To była tylko moja wina. Nie potrafiłam rozmawiać o swoich problemach. Zresztą dalej nie potrafię. Wszystko duszę w sobie.

Potem straciłam mojego jedynego przyjaciela, który rozumiał mnie bez słów, wiedział kiedy potrzebowałam pociechy i kiedy potrzebowałam jego obecności. Po prostu pomagał mi instynktownie. Był wolnym, ale lojalnym i oddanym przyjacielem. I był... psem. W tej chwili pewnie pomyślicie, że jestem ostro poryta. Ale to prawda. Tak właśnie czuję i choćby mieliby mnie zamknąć w psychiatryku nie wyprę się tego. Co prawda nie mógł mi radzić i z pewnością nie potrafił wszystkiego ogarnąć swoim umysłem. Ale jednak był. Do czasu. Straciłam go. I wciąż nie potrafię do końca się z tym pogodzić.

Od tamtej pory to był już tylko odliczanie do wakacji. Żeby już nie musieć katować się w szkole. I modlitwy o śmierć. Coraz częstsze.

Coraz częstsze były też kłótnie, po których płakałam i cięłam się. Teraz za karę, że sprawiam ból swoim najbliższym. Poza tym wegetacja. Nie miałam siły na nic.

Po drodze udało mi się nieszczęśliwie zakochać i czułam się ignorowana przez mamę, która wyjeżdżała do pracy do Niemiec. Na początku to rozumiałam. Ale miarka się przebrała kiedy wyjechała na Wielkanoc. Nie potrafiłam zrozumieć jej systemu wartości. Nie rozumiałam dlaczego nas zostawiła na święta. Wiedziałam, że w życiu jej nie opowiem o swoich emocjach i uczuciach. A już na pewno nie o tym co przeżywałam od ostatnich 4 miesięcy.

Potem były wakacje. Próba wypoczęcia i poukładania sobie wszystkiego od nowa. Przez pierwsze 1,5 miesiąca nieudana. Powoli jednak z tego wychodziłam. Bardzo powoli.

Gdzieś w połowie sierpnia się przełamałam. Pomogły mi zwierzaki. Głownie Roustan - owczarek niemiecki, którego tata kupił zaraz po śmierci mojego poprzedniego podopiecznego. Na początku go nie akceptowałam. Odcinałam się od niego. Potem stał się moim ulubieńcem.

Zobaczyłam światełko w tunelu i znowu poczułam się potrzebna. Widziałam radość w przebywaniu z naszym psem. W partnerstwie, które się między nami wytwarzało. Zaczęłam żyć dla moich podopiecznych. Dla moich zwierzaków. Poczułam się za nie odpowiedzialna. Zaangażowałam się w pewien sposób w pomoc zagrożonym gatunkom. Znów zaczęłam marzyć... o wyprawie do And i badaniach nad szynszylami. Wiedziałam, że będę pomagać zwierzętom, a jeśli się uda to może nawet ludziom. Marzyłam o zostaniu psychologiem lub psychiatrą. Wróciłam do szkoły pełna nadziei na przyszłość i ruszyłam z kopyta. W końcu to ostatni rok w gimnazjum.

Ale ostatnio czuję, że znowu coś jest nie tak. Mam problemy ze snem. Jestem zbyt ospała albo nie potrafię zasnąć. Nie mam na nic siły i nie potrafię się skoncentrować. Zrobiłam się płaczliwa i znów zaczynam tracić siły do walki z życiem. Znów sie mimowolnie dołuję i patrzę w lustro z obrzydzeniem. Czuję, że znowu się gubię...

Wczoraj myślałam, że nie wytrzymam. Płakałam i nie umiałam spać. Nie wiem po co dziś w ogóle szłam do szkoły...

Nie chcę powtórki z rozrywki. Nie chcę znowu przerabiać od nowa tego co przeżyłam przez ostatnie pół roku. Boję się, że mogę tego nie wytrzymać. Ja jestem z tym sama. Całkiem sama, bo nie potrafię gadać o swoich problemach i nie mam do nikogo zaufania.

Wydaję mi się, że przez te pół roku miałam depresję i że znowu do tego wracam. Powiedzcie mi czy to mogła być depresje. Jeśli nie to to co? I przede wszystkim co mam robić? Liczy się każdy dzień. Nie mogę sobie pozwolić na zawalenie kolejnego roku. Pomóżcie mi jakoś, bo nie wiem co robić.

Mam nadzieję, że zrozumieliście cokolwiek z tego tasiemca, bo było mi dosyć ciężko go napisać... Nie wiem czy nie przesadzam. Ale tak po prostu czuję. Może mam jakąś fobię albo coś. Po prostu się w tym gubię...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Naikuna to rzeczywiscie brzmi jak depresja...zrob cos z tym juz teraz, bo potem moze byc juz tylko gorzej. Tym bardziej ze czeka cie wiecej stresow - koniec gimnazjum i potem nowa szkola...Jesli nie wiesz gdzie isc po pomoc, zapytaj pani pedagog w szkole, nie mow za duzo o co chodzi, ale popros o pomoc. ona skieruje cie do odpowiednich ludzi. A jesli bardzo nie chcesz do niej isc, zajrzyj tu na forum do dzialu oferty i znajdz tam swoje miasto - sa tam nazwiska i adresy psychiatrow/psychologow. pomoz sobie, wydobadz sie z tego!!! trzymam kciuki Naikuna:*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×