Skocz do zawartości
Nerwica.com

DDA, niska samoocena.


ta.obca

Rekomendowane odpowiedzi

Muszę jeszcze to przemyśleć. Chodzi też o kwestię finansową. Nie wiem czy uda mi się tak znależć dobrego darmowego psychiatrę. Rozlgądnę się i jeśli uda mi się coś wyczaić, to się chyba zapiszę:) ale na razie pracuję nad sobą, staram się sama z tego wyjść, zmienic cos w wyglazie, w zachowaniu, żeby porzestac tak o sobie myśleć, bo to jest chore, nienormalne tym bardziej, ze nie jestem jakas gruba, mam prawdilową wagę, ale mój mózg chyba już jest na dnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam problem z niską samo oceną,ciągle chodzę zdrenowany i zdołowany pochodzę z rodziny patologicznej u mnie Ojciec nadużywał alkoholu.Leczyłem się 5 lat u psychiatry jest lepiej ale nie jest tak jak bym chciał.Czuje się bezsilnie nie mogę nawiązać normalnych stosunków z ludźmi mam jakieś leki,boje się dużych ilość ludzi jak koncerty.Chodzę cały czas zdołowany.Mój psycholog co się u niego leczę powiedział że mam Nerwice i żebym poszedł do szpitala psychiatrycznego na odział nerwic.Ale się boje że potem nie będę mógł dostać pracy.Jestem osobą nie pełno sprawną prawą stronę mam osłabioną i rękę prawą.Chciałbym żyć normalnie i pracować a chce się pozbyć ciągłych dołów niskiej samo oceny i strachu przed nowymi miejscami.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

michał27

 

Chyba wiekszosc ludzi tutaj zarejestrowanych pochodzi z rodzin patologicznych...

Wiesz troche znam i rozumiem twoj problem chociaz ja bardzo lubie ludzi i towarzystwo , ja wlasnie cierpie z powodu braku kontaktow,poniewaz zawsze otaczali mnie ludzie i lubilam byc w punkcie zainteresowania , choc pare lat temu cos sie ze mna stalo, gdy jestem w towarzystwie lub na wiekszych imprezach ciagle sie krytykuje , mysle o innych ze sa lepsi (maja lepszy gust,lepszych partnerow,lepsze zycie,sa lepszymi matkami itd...)

I od pewnego czasu tylko alkohol pomaga mi byc dawna soba,otwarta,lubiana,wesola... :(

Choc w pracy jestem rowniez lubiana i uwazana za wesola i otwarta to wszystko sie nie trzyma kupy.

Jedno musze z przykroscia stwierdzic - moj maz tez mnie czesto za moja otwartosc krytykowal wiec musialam to przytlumic w sobie i nie moge byc juz taka szalona jak kiedys - choc taka mnie pokochal.

Trudny przypadek...

zastanawiam sie czesto nad rozstaniem,ale dreczy mnie tez taka mysl czy po rozstaniu bedzie inaczej czy znajdzie sie inny powod do niezadowolenia...

W Twoim przypadku staralabym sie malymi kroczkami nawiazywac kontakty oraz pomalutku wychodzic do ludzi - zaczac od malych skupisk...

Kontakty z ludzmi to wspaniala sprawa (ale wiem co czujesz, poniewaz moj maz tez stroni od ludzi i trudno mu sie przelamac,choc ostatnio zaczyna mowic,ze chcialby wkoncu kogos znalezc aby sie spotykac - stworzyc grono)

Uwierz mi towarzystwo jest wazne - rodzice mojego meza tez nie maja znajomych i siedza w domu, nekaja wlasne dzieci,a tesciowa pije...

nie maja zycia wogole.

2 pomysl to taki abys znalazl jakas pasje,hobby - ja mam wiele zainteresowan,ale przy 2 malych dzieci sa nie do zrealizowania, a z dziecmi tez by sie dalo jakies wycieczki w gory, czy sporty uprawiac,ale moj maz nie jest zwolennikiem :(

Ale sie rozpisalam...

Hobby i male kroki - to moja rada

co do psychiatryka to dowiedz sie lepiej , poniewaz wiem ze moglbys pracowac,a po pracy jechac do kliniki - to moze byloby rozwiazanie!?

pozdrawiam i zycze wszystkiego dobrego

Polecam rowniez ksiazke - potega podswiadomosci (po przeczytaniu bylo mi dlugo dobrze)

ale ta ksiazke trzeba co jakis czas czytac by sie wbijala do glowy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Michale, mam tak jak przedmówczyni wrażenie, że to był lub jest problem wszystkich forumowiczów.

Trudno mi powiedzieć, czy zdołałam polubić siebie chociaż odrobinę, ale mam do siebie szacunek, dbam o siebie, chociaż wciąż pozostaję swoim najsurowszym krytykiem. Jedno jest pewne - póki Ty nie zaakceptujesz siebie, trudno będzie nawiązać Ci bliższe relacje z innymi - ludzie jakoś tak wyczuwają niepewność, niską samoocenę i to ich odpycha. I niekoniecznie mają wtedy złe intencje. Po prostu ludzie, którzy nie lubią siebie są trudni w obyciu i tak naprawdę bardzo na sobie skupieni (nieważne że w sposób negatywny).

Przede wszystkim musisz wiedzieć, że zasługujesz na to by lubić siebie, że musisz o siebie dbać, bo nikt za Ciebie tego nie zrobi. Wiem, to tylko gadanie, ale powtarzanie pewnych zdań czasem pomaga: ja pisałam sobie kartki i rozklejałam po domu, tzw. afirmacje. Np. "lubię siebie", "muszę chronić siebie", "jestem wyjątkowa". Nie musisz się na nich skupiać, one gdzieś tam ciągle będą Ci się rzucać w oczy i włazić do podświadomości.

Dodam jeszcze, że zazwyczaj osoby chore na nerwicę to wyjątkowo wartościowi ludzie - jesteśmy wrażliwi, refleksyjni, patrzymy na wszystko jakoś inaczej. To ciężar, ale też wartość :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tez tak mam

ale pozniej mysle sobie o ludziach ktorzy maja gorzej i o tym,ze przeciez tak naprawde malymi krokami mozemy cos poprawic i zmienic tylko musimy wziasc nasze tylki w obroty ;)

ja juz zaczelam i powiem ze choc jestem na poczatku to i tak widze male poprawy....

co do tych co maja lepiej - to niech maja

a tak naprawde to z zewnatrz wszystko wyglada pieknie , a jak jest naprawde to nikt nie wie

np. znajomi rodzicow nigdyby nie podejrzewali mojego ojca o to co robil, uwazali go za fantastycznego faceta

a jesli ktos ma pieniadze i dobra prace to rowniez nie oznacza,ze jest szczesliwy - znam wiele takich przypadkow

Ciesz sie z drobnostek i nie patrz na innych - patrz na siebie , swoje postepy, swoj swiat i polepszaj go, a patrzenie na innych pogarsza sprawe.patrzac na innych z zewnatrz wydaje nam sie ich swiat idealny, lepszy.

Patrz na siebie!!!

To jest moja rada

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

człowiek się przejmuje wszystkim za bardzo ma taki strach że mu się nie uda coś zrobić i się dołuje chce mieć jakieś postępy ale się cofa do tyłu,dla tego nie mogę spać w nocy bo się wszystkim przejmuje studia,dom i co pomyślą ludzie chce wszystko wyprostować ale mi nie wychodzi to za bardzo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

im bardziej sie bedziesz tym przejmowal tym gorzej bedzie ci to wychodzilo,poniewaz nie skupiasz sie na celu lecz na dogodzeniu lub zainponowaniu innym , ale to zawsze mogloby wypasc lepiej. i gdy uczysz sie myslac o innych nie wchodza ci potrzebne informacje.

a bledy i porazki popelniaja wszyscy - nie starajmy sie udowodnic wiecej niz potrafimy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pytanie

 

Mam znajomych przyjaciół i czuje się samotnie i jest takie uczucie że chce się płakać z czego się bierze takie zachowanie.

Czasem jak chce coś zrobić coś napisać jakaś prace na studia to nie mogę do tego przysiadłem nie mogę się skupić nad czym to robię jak się zmuszę to coś zrobię.

Jak poradzić sobie z złością,wyobcowaniem,zazdrością?

Jest jakiś lek że jak się bardzo denerwuje dostaje biegunki,chciałbym się tego pozbyć bo jak gdzieś jadę w nowe miejsc lub ie do nowej pracy dostaje buli brzucha i biegunkę?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Muszę jeszcze to przemyśleć. Chodzi też o kwestię finansową. Nie wiem czy uda mi się tak znależć dobrego darmowego psychiatrę. Rozlgądnę się i jeśli uda mi się coś wyczaić, to się chyba zapiszę:) ale na razie pracuję nad sobą, staram się sama z tego wyjść, zmienic cos w wyglazie, w zachowaniu, żeby porzestac tak o sobie myśleć, bo to jest chore, nienormalne tym bardziej, ze nie jestem jakas gruba, mam prawdilową wagę, ale mój mózg chyba już jest na dnie.

 

Fajnie by było, gdybyś jednak znalazła specjalistę.

Syndrom DDA jet dość specyficzny.

Samej będzie Ci ciężko. Tu nie chodzi tylko o wygląd, zachowanie. Co będziesz zmieniała w sobie? Przecież nie jesteś świadoma swoich konfliktów. Zmiana powinna odbywać sie w obecności psychoterapeuty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój pan psycholog stwierdził ostatnio, że wmawiam sobie akceptację dla swoich zachowań i obaw. A ja kurczę może i jestem tego świadoma, ale nadal nie chcę zmieniać niczego więcej niż zmieniłam do tej pory.

Wyszłam do ludzi, jestem pewna siebie, nigdy nikomu (poza moim panem) nie okazuję swojej słabości. Potrafię nawet sprawić, że ludzie czują się psychicznie słabsi ode mnie.

Tylko, że nadal uważam, że olewczy stosunek do wszystkiego i chłodne emocje chronią mnie przed innymi, że największą satysfakcję dają pieniądze i kariera, że nie istnieją związki trwałe i szczęśliwe, że dzieci to tylko niepotrzebne obciążenie i koniec własnego rozwoju, że kiedyś stanie się coś złego lub zostanę całkiem sama i muszę się do tego dobrze przygotować, że muszę radzić sobie sama, że... (dużo byłoby tych że...) I że jeśli zmienię swoje nastawienie to zginę w świecie. Z tym akurat jest mi dobrze, na swój sposób bezpiecznie, bo wiem że siebie chronię. To źle? Może i trochę źle, bo podobno nigdy nie poczuję się bezpiecznie w związku, na przykład.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pustocień a kiedy terapię rozpocząłeś ?

 

Sama zastanawiam sie czy nie będę takowej potrzebować... zaczynam dostrzegaćjak głęboko siedzą pewne rzeczy i jaka to niełątwa praca - pewne brudy wyrzucić...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem tu nowa, ale gdy zobaczyłam ten temat od razu postanowiłam podzielić się moim problemem...

 

Jestem DDA. Moje dzieciństwo pamiętam ze szczegółami, od nocnych interwencji policji na łzach, krzyku i krwi kończąc. Nie potrafię zaakceptować siebie takiej, jaka jestem, a niepochlebne słowa pijanego ojca tego nie poprawiały. Nie umiem spojrzeć w lustro i powiedzieć czegoś dobrego o moim wyglądzie. Chociaż inni mówią mi, że wcale nie jest tak źle, ja uparcie twierdzę, że jest inaczej - czyli źle. Przez to nie radzę sobie w strefie emocjonalnej, mam niewielu przyjaciół, ludzie mają mnie za dziwną. Na pijanych ludzi reaguję panicznym wręcz strachem, nie wychodzę więc na zakrapiane imprezy. Jestem płaczliwa, lubię siedzieć sama w domu zamiast wyjść do ludzi.

 

Chcę to zmienić, ale nie wiem jak. Z jednej strony czuję, że nie potrzeba mi wiele do zmiany dotychczasowych poglądów, z drugiej zaś niskie mniemanie o sobie mam tak głeboko zakorzenione, że nie mam pewności, czy w ogóle uda mi się to zmienić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam.Mam tak niska samoocenę,że pełza po ziemi/przez ....zawsze ktoś się znajdzie kto mi ją obniży wydaje mi się,że bardziej już nie można.a można :why: mam syndrom ofiary?no raczej..............skoro tak się czuje..........Pozdrawiam wszystkich którzy tak...też współczują. :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pół dnia czytam ten temat i zalewam się łzami :(

wszystko o czym piszecie tak bardzo mnie dotyczy :(

sama nie wiem, co jest najgorsze - znalazłam sobie sposób radzenia z tym gównem - wmówiłam sobie, że mój sposób myślenia jest słuszny, dobry dla mnie... ale nie da się zaprzeczyć, że prowadzi mnie od destrukcji. Tyle, że nie potrafię z niego zrezygnować, bo nie znam innego, bo tak dobrze i intensywnie pamiętam, jaki koszmar przeżywałam, gdy wątpiłam w swoje możliwości, w siebie i swoje zdanie w ogóle... staję się potworem, zawistnym, nieufnym, oskarżycielskim, złośliwym, wrednym, podłym a przede wszystkim: samotnym. To, co teraz doświadczam od życia to znak, że dzieje się źle. Moja sytuacja życiowa jest paskudna, powiedziałabym - tragiczna, a ja zaczynam obwiniać siebie, uważam, że zasłużyłam na to... błędne koło... czy naprawdę da się żyć inaczej? czy są jakieś inne drogi wyjścia niż tylko te dwie skrajności??? jak mam odnaleźć te drogi???? :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2Proof, współczuję Ci, bo to rzeczywiście wszystko nie najlepiej wygląda. Tylko, że z mojego współczucia niewiele Ci przyjdzie. Potrzebujesz konkretnej pomocy i wsparcia. Myślę intensywnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2Proof, może nie Ty sama jesteś problemem co problem tkwi w Tobie, ale to w chwili obecnej drugorzędny problem, którego nie rozwiążesz nie rozwiązując wcześniej swoich problemów życiowych, bo one napędzają całe zło. A tutaj na pewno da się coś zrobić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czasem też, problemy same się rozwiązują... pożyjemy - zobaczymy :? chociaż ciężko jest czekać w takich okolicznościach. Jestem już spokojniejsza no i pomimo wszystkiego złego - jest jedna wiadomość, która sprawia, że jestem przeszczęśliwa i tego nic nie jest w stanie zmienić :smile:

Dziękuję Sabaidee, za koła ratunkowe - sama byłam już tak zagrzebana w szukanie pomocy, że chyba się we wszystkim pogubiłam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!

 

Zacznę od tego, że mam 17 lat i jakiś rok temu przeprowadziłem się z rodzicami do USA. Po pewnym czasie zaczęło sie coś w stylu depresji. Byłem smutny, przygnebiony, przez ten rok, mało przebywałem z równiesnikami, jedynie ci co w szkole, choc i tak oni sa jakies 2 lata mlodsi ode mnie bo tutaj idzie do liceum w wieku 14 lat. W dodatku nie znalalem i w dalszym ciagu nie znam dobrze angielskiego, co powoduje u mnie spory stres. Dodatkowo czuje, ze mam bardzo zanizone poczucie wlasnej wartosci i mysle, ze jest to spowodowane ciaglym porownywaniem do lepszych uczniow, a konkretnie do pewnej kolezanki (to bylo w Polsce). Tutaj z kolei inny czlonek rodziny mnie porownuje do kuzynow, ktorzy maja swietne stopnie i ucza sie "bez przerwy". Boje sie o swoja przyszlosc, ze bede sam, niczego nie osiagne i nigdy nie naucze sie tego angielskiego. Zauwazylem u siebie wybuchy agresji. Dodatkowo w szkole jest paru takich co nasmiewaja sie z mojego akcentu i mowym, przez to bardzo nie lubie do szkoly chodzic. Od przyjazdu juz bardzo wiele razy myslalem o powrocie, ale nie jestem juz w drugiej klasie, a tutaj poziom jest bardzo niski wiec bylbym do tylu w Polsce. Wydaje mi sie ze jestem glupi, brzydki, do niczego. Przez zime przytylem pare kilo, nie widac tego bardzo, ale kilka osob o tym wspomnialo, wiec dodatkowo mnie to zdolowalo, probowalem sie odchudzic, ale po prau dniach mi sie odechcialo, stracilem motywacje. Przekopalem google w poszukiwaniu jakichkolwiek rad ale tam tylko jest napisane o jakichs afirmacjach czy pozytywnym myslenie, co uwazam za strate czasu. Mam malo kolegow tutaj o kolezankach nawet nie wspomnie bo chodze do meskiej szkoly. Prosze o jakies rady, szczegolnie od osob, ktore przez takie cos przeszly. Przepraszam za niepoukladna tresc i z gory dziekuje za odpowiedz!

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Michale, mam tak jak przedmówczyni wrażenie, że to był lub jest problem wszystkich forumowiczów.

Trudno mi powiedzieć, czy zdołałam polubić siebie chociaż odrobinę, ale mam do siebie szacunek, dbam o siebie, chociaż wciąż pozostaję swoim najsurowszym krytykiem. Jedno jest pewne - póki Ty nie zaakceptujesz siebie, trudno będzie nawiązać Ci bliższe relacje z innymi - ludzie jakoś tak wyczuwają niepewność, niską samoocenę i to ich odpycha. I niekoniecznie mają wtedy złe intencje. Po prostu ludzie, którzy nie lubią siebie są trudni w obyciu i tak naprawdę bardzo na sobie skupieni (nieważne że w sposób negatywny).

Przede wszystkim musisz wiedzieć, że zasługujesz na to by lubić siebie, że musisz o siebie dbać, bo nikt za Ciebie tego nie zrobi. Wiem, to tylko gadanie, ale powtarzanie pewnych zdań czasem pomaga: ja pisałam sobie kartki i rozklejałam po domu, tzw. afirmacje. Np. "lubię siebie", "muszę chronić siebie", "jestem wyjątkowa". Nie musisz się na nich skupiać, one gdzieś tam ciągle będą Ci się rzucać w oczy i włazić do podświadomości.

Dodam jeszcze, że zazwyczaj osoby chore na nerwicę to wyjątkowo wartościowi ludzie - jesteśmy wrażliwi, refleksyjni, patrzymy na wszystko jakoś inaczej. To ciężar, ale też wartość :smile:

 

Morphine podoba mi sie co napisalas.

 

Pomysl z kartkami wprowadzam dzisiaj w zycie :105:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×